Kochane Netkobiety!
W lutym wyszłam za mąż i musiałam przeprowadzić się do Wrocławia (60 km od mojej rodzinnej miejscowości).Mimo że mineło już tyle czasu nie umiem sie tu odnaleźć...Jest to złożony problem bo chodzi tu o sam charakter tego miasta (bardzo dużo ludzi,bardzo dużo korków,hałas,reklama,galerie zamiast zwykłych sklepików za dużo tego wszystkiego...)Drugą stroną jest moja tęsknota za rodziną z którą jestem tak bardzo związana brakuje mi ich na codzień do bólu Codziennie dzwonie do Mamy,do braci i pytam co u nich choć wiem że nic sie nie zmieniło...Gdy tylko mogłam jezdziłam raz w tygodniu do nich ,ale teraz jestem kilka dni przed terminem porodu i nie moge za bardzo podróżować więc nie byłam w DOMU od ponad miesiąca :(Tęsknie za małym przytulnym miasteczkiem w którym znam każdą twarz, każdy kąt ....Tutaj mieszkamy z rodzicami mojego męża ,którzy nie potrafią się ze sobą porozumieć ale nie wtrącają się do nas , więc pewnie inni mają gorzej...Nie możemy zamieszkać w moim mieście bo tam jest dużo gorsza sytuacja z pracą i musielibyśmy wynajmować mieszkanie co rozsypało by nasz budżet poza tym, mój mąż zaczyna studia zaoczne w tym roku i musiał by na nie dojeżdżać.Wszystkie logiczne argumenty prowadzą do tego by zostało tak jak jest ale nie wiem ile jeszcze wytrzymam.Może wiąże sie to też z tym że długo przebywam na L4 i siedze w domu sama do 15.00.Sytuacja się napewno zmieni gdy urodzi się dziecko bo bedę miała nieodłacznego towarzysza Dodam jeszcze,że nie mogę narzekać na mojego męża który dosłownie codziennie mnie gdzieś zabiera albo na spacer do rynku albo wokół wyspy słodowej albo idziemy na zakupy, co niedziele razem do kościoła, na lody itd nawet spełnił durną zachcianke - chce chomika poszlismy kupil tego ktorego ja wybrałam do tego klatke cały sprzet zostawil 100zl przy kasie zeby zona była zadowolona a teraz nawet u niego sprząta czasami Więc chłopak jest cudowny czasem sama go prosze zeby szedł gdzieś z kolegami a nie ze mną bo przecież rozumiem ze nie jestem całym swiatem upewnia sie wtedy czy mam wszystko czego mi potrzeba bierze komorke gdybym cos potrzebowała i wraca przed 22 00.A ja mimo wszystko chce do domu do mamy i braci...
Rozumiem cię doskonale,bo też przez to przechodziłam.Mieszkam za granicą i widuję rodzinę 1-2 razy do roku przez 1-2 tygodnie.Było mi bardzo ciężko na początku,obcy kraj,ludzie inny język,nie znałam tu nikogo.Niestety fakt,że mieszkam z mężem i córką za granicą nie był czystym wyborem lecz siłą wyższą,bo brak pracy w naszym rodzinnym mieście zmusił mojego męża do wyjazdu a potem po roku ja z córką dołączyłyśmy do niego.Teraz gdy minęło już 3,5 roku trochę jest lżej,mimo,że nadal czasami brakuje mi rodzinnych spotkań,a od momentu wyjazdu jeszcze ani razu nie byliśmy na święta w domu i wtedy najbardziej odczuwam brak rodziny.Też bardzo często nie mam co z sobą począć,córka w szkole,mąż w pracy a ja w domu,czasami wpadnie jakaś znajoma,ale też po krótkim czasie zmyka do swojej codzienności...i tak mi mija dzień po dniu.
Myślę,że po jakimś czasie przywykniesz to rozłąki,a jeszcze jak pojawi się maleństwo nie będziesz miała już tak wiele czasu na tęsknotę.
No tak ja też to przechodziłam 26 lat temu ale do dzis tęsknię za rodzeństwem pomimo że juz każdy ma swoja rodzine i wnuków ,no my nie mamy ale zawsze biore na wakacje po kolei kogos i nawet jak już jest koniec wakacji to potem tesknię za nimi bardzo ale cóz dalej trzeba zyż i tesknic .A dobrze że się wie że zawsze można liczyć na rodzeństwo .Moi rodzice juz nie żyją .Pozdrawiam
A ja uważam, że sama się nakręcasz. Spójrz na to z tej lepszej strony, znajdź pozytywy i myśl o tym, a nie cały czas tylko o tym, że chcesz do domu i że tęsknisz. Zmień myślenie to zmienisz nastawienie
Pozytywów tej sytuacji jest duzo bo mamy stabilna sytuacje finansowa i wiele mozliwosci rozwoju zarowno my jak i potem dziecko.Te pozytywy sa czysto przyziemne ale bardzo wazne trudno mi przełozyc dobra sytuacje ekonomiczno społeczna nad bliskosc ukochanej rodziny .Mama mi mowi ze wyjazd do duzego miasta to los na loterii bo w małej dziurze mogla bym zmarnowac swoj potencjał Dziękuje za wsparcie w trudnej sytuacji
Rozumiem Cię, ale ja też się wyprowadziłam. Mieszkałam pod Toruniem, a przeniosłam się do Gdańska. To nie jest 60 km, tylko 210. I nie mam obok męża i teściów, tylko pojechałam tam zupełnie sama. Trzeba znaleźć pozytywy (nie chodzi mi o pracę i pieniądze) i zapełnić sobie czas ciekawymi zajęciami. Piszesz, że siedzisz w domu do 15. W miarę możliwości w Twoim stanie starałabym się robić coś co mnie interesuje. Jakieś kursy, spotkania itp.