Hardkorowa sytuacja — samotna matka, w dodatku dziecko niepełnosprawne, lekarze, terapie, na to wszystko zarobić i przez tyle lat. Gratuluję.
A tak z ciekawości, czy możesz mniej więcej objaśnić jak wyglądał przez te lata twój budżet domowy? Np. że alimentów dostawałaś 800zł na miesiąc (tak średniorocznie), zarabiałaś np. 4 tys, terapie i leczenie dziecka to 2000 zł, czyli na życie było 2800, na prąd, wodę, jedzenie?
Gary, nie ma problemu.
Po pierwsze alimentów więcej niż było niż były. Jak Młoda miała chyba 1,5 roku została zasądzona kwota 280 zł i tak zostało do czasu aż miała prawie 18 lat. Kasa od ojca była nieściągalna, siedział za granicą a mi było też szkoda nerwów i wysiłków na szarpanie się. Wołałam tę energię spożytkować na swoje realne działania aby polepszyć sytuację.
Kiedy córa była prawie pełnoletnia ni stąd ni zowąd odezwał się ojciec do komornika i spłacił zaległości. Uzbierało się tego przez te kilkanaście lat niewiele ponad 30 tyś zaległości. Nie przeczę, że był to fajny zastrzyk gotówki i w końcu zamieniłam auto z 19 letniego na 10 letnie (w poważaniu mam, że to niby pieniądze na dziecko- ja na to dziecko sama łożyłam przez kilkanaście lat). Poszłyśmy do sądu jak się ojciec ujawnił i ten podwyższył alimenty na 1300 zł. Ojciec zjechał do PL. Legalnie tu pracuje i już się nie ma gdzie chować. Więc po prawie 18 latach żałosnych alimentów od 1,5 roku jest kwota 1300 zł płacona regularnie.
Po drugie ja od skończenia 23 roku życia nie zarabiałam mniej niż średnia krajowa. Mam wykształcenie tylko średnie z maturą bo studia przerwać musiałam ze względu na komplikacje w ciąży i potem już nie wróciłam. Ale zawsze umiałam się tak zakręcić i wykazać w pracy, że miałam w miarę dobre stanowiska. Większość tego czasu pracowałam jako kierownik regionalny do spraw personalnych w sieci marketów. 5 lat temu przeszłam na swoje ze względu na edukację domową córy i terapie bo już nie dawałam rady a znikąd pomocy (moja mama umarła kiedy córka miała 11 lat i już nikt nie pomagał przypilnować dziecko czy coś).
Po trzecie ja zawsze kombinowałam aby dorobić po etacie przy zachowaniu warunku, że nie zaszkodzi to dziecku. Czyli np jak żyła jeszcze moja mama to odwoziłam dzieciaka na noc do niej a ja szłam pomagać na zmywak czy do kuchni na nocki do pizzerii. Albo potem jak już nie było takiej opcji to znalazłam sobie robotę przez internet prowadzenia kadr w takiej małej firmie. Robiłam to po nocach. Jakiś czas był taki, że pomagałam w hodowli kotów takiej babce (za kasę) i brałam córę ze sobą- dla dzieciaka kotki= radość . Nie pytaj czego ja nie robiłam w życiu .
Zresztą to co robię teraz jako freelancer (strony internetowe i automatyzacje) to też jest wynikiem mojego kombinatorstwa i uporu bo ja studiów w tym kierunku nie skończyłam. Nie jestem informatykiem. Cisnęłam kursy i lekcje 1:1 z informatykami i się nauczyłam. I tak 5 lat ciągnę z powodzeniem ten wózek.
Na jakiś czas weszło 500 + . Nie było to zawsze bo to chyba w 2016 roku weszło a obowiązuje do 18 roku życia więc znowu nie ma.
Więc nigdy nie było tak, że tej kasy było jakoś strasznie mało typu najniższa krajowa (oprócz tego jednego roku gdzie poszłam na ten zasiłek na niepełnosprawne dziecko).
Ale też ja nigdy nie saształam kasą. Zawsze i do tej pory bardzo liczę budżet i staram się mądrze wydawać. Priorytetem była terapia i specjaliści, prywatna szkoła jakiś czas bo była konieczna. To aby zrobić absolutnie wszytsko aby moje dziecko mogło być osobą samodzielną w dorosłości. Jak wspomniałam auto u mnie zawsze było w wieku baaardzo podeszłym. Nie wariowałam z remontami, kosmetyczkami, ciuchami ... Na wakacjach byłyśmy może ze 4 razy przez te wszystkie lata i to po taniości.
Nie podam Ci budżetu z poprzednich lat ale ...
To są średnie koszty z minionego roku szkolnego ze względu na niepełnosprawność dziecka, których rodzic dziecka zdrowego nie ponosi:
terapia 1 (prywatna) + dojazd 1850 zł
terapia 2 (NFZ) dojazd 170 zł
korepetycje 800 zł
leki 380 zł
------
3200 zł
I teraz ktoś zapyta mnie po co korepetycje - jak ma się uczyć to się uczyć będzie. Powiedziałabym tak przy zdrowym dziecku. Moje dziecko ma taki rodzaj niepełnosprawności że w życiu będzie mogło wykonywać prace w specyficznych warunkach. Skończenie przez nią jakiejkolwiek szkoły kiedy ma ograniczenia mija się z celem i jest bezsensowne. Dlatego potrzebne były korepetycje aby dostać się na ten konkretny kierunek i uczelnie. Udało się!
Tak więc średni koszt utrzymania mego dziecka z ostatniego roku to łącznie 5,2 tyś zł (tak skrupulatnie wyliczone wszystko)
Ale żyjemy . Jedziemy na wakacje za chwile. Jakoś to się wszystko kręci.
W każdym razie czuję się ogromnie samotna.
Serio nie mam czasem z kim pogadać całymi dniami.. przez kilkanaście dni z rzędu.
Co byś chciała?
Przyjaciółkę mieć? To bywaj w miejscach gdzie są kobiety, i połączy Was jakieś zainteresowanie, coś połączy, jakieś zajęcie, cel. Skoro jesteś freelancerką, to może zaangażuj się tam gdzie ludzie twojego fachu się spotykają, rozmawiają, chodzą wieczorem pogadać przy piwie. Być może będzie konieczne wyjechać do innego miasta 200km raz na tydizeń.
Chcesz mieć mężczyznę/kumpla? Razem kolacja, wino, kino, seks, spacer, wczasy? Jeśli chcesz, to go szukaj. W internecie, szukaj, szukaj intensywnie. Pewna kobieta powiedziała, że znalazła, bo szukanie mężczyzny potraktowała jako "projekt zawodowy" — są kandydaci, są spotkania rekrutacyjne, drugi etap rekrutacji, trzeci, spotkania, spotkania. To jak szukać dobrego długopisu w szufladzie pełnej niepiszących długopisów — aby znaleźć dobry, piszący, to każdy musisz brać do ręki i spróbować nim pisać.
Nie wiem czy to dla kobiety dobra droga... ale możesz poznać kogoś fajnego przez seks. Np. z Erodate się umawiać na randki, uprawiać seks, ale jeśli trafisz na fajnego mężczyznę to Wasza relacja przekształci się w długotrwałą bliskość. Coś na zasadzie: "wolę zaprzyjaźnić się z kochanką, niż nie mieć seksu z przyjaciółką".
Tak! Chciałabym mieć więcej koleżanek/przyjaciółek do wspólnych wyjść na jakąś kawkę, do kina, na fitness. Może czasem jakiś wyjazdowy weekend.
Jeździć do jakiegoś większego miasta nie ma problemu.
Trochę jestem głodna poznania nowych ludzi, ich historii, spojrzenia na świat. Bardzo lubię dyskutować na różne dziwne tematy .
Faceta (na zasadzie bardziej swego rodzaju przyjaciela) nie wykluczam ale nie podchodzę do tego jako priorytet. Na razie trochę myślę czego bym chciała i co mogę zaoferować.
Mój ojciec po śmierci mojej matki ma taką relację i ona mi się podoba. Nie mieszkają ze sobą na co dzień chociaż czasem u siebie nocują. Spotykają się kilka razy w tygodniu na spacer, czasem dancing , kawiarnię. Pojadą na jakąś wycieczkę 2-3 razy w roku. Mają o czym rozmawiać, bo mają wspólne zainteresowanie (muzyka). Ojciec czasem gdzieś kobietę zawiezie bo niemobilna, a ta babka mu czasem zrobi wypas golonkę i tak to się fajnie u nich kręci
Wiem też, że nie chciałabym relacji z facetem na zasadzie zakładanie rodziny (odważna zagrywka w moim wieku ale sąsiadka ostatnio wyszła za mąż i urodziła dziecko w wieku 44 lat) .... itd. To już nie moja bajka.
"Wiesz jaką masz zaletę w tym szukaniu mężczyzny? Że za kawę i dojazd i kino możesz sobie sama zapłacić. "
A to jeszcze nie norma w XXI wieku?