Jestem w tak wielkim rozkroku emocjonalnym, ze nie radze sobie z tym, mam lekkie stany depresyjne, nic mi sie nie chce, nie wiem juz co robic.
Jestesmy razem prawie 2 lata, zwiazek na odleglosc...
jestem w kropce, bo tak sie boje tej przeprowadzki do jego miasta, ze ciezko juz mi to zniesc. Tutaj zostawilabym cala swoja rodzine, garstke znajomych, dobra prace.
Tam mielibysmy gdzie mieszkac, sami sobie sterem i okretem,ale ja bez nikogo bliskiego, on wlasciwie tez, utrzymuje sporadyczny kontakt ze znajomymi.
Musialabym znalezc tam prace i zaczac zyc, ale slabo mi na sama mysl. Czasami mam lepsze spojrzenie na to wszystko, ale generalnie przeraza mnie to, to ponad 200 km od mojego miasta. Nie wiem, czy sciagne go tutaj do siebie, wszystko stoi jeszcze pod znakiem zapytania-praca i nie mamy gdzie mieszkac.
Czy po jakims czasie na nowym miejscu sie po prostu ulozy? Jestem zzyta z rodzina, czesto sie spotykamy, mieszkajac dalej czulabym ze cos mnie omija. A z drugiej strony trzymac sie kurczowo bliskich? to tez nie wydaje sie byc rozsadne do konca, nikt mnie bedzie mnie przeciez nanczyl, maja swoje zycia.
Boje sie, ze bede nieszczesliwa tam i unieszczesliwie tez Jego.
...