Założyłam nowy wątek dla osób naprawdę samotnych, wiem że są inne wątki na forum osób w podobnym wieku, ale nie koniecznie samotnych. Wydaje mi się, że samotność może łączyć, gdyż borykamy się z podobnymi problemami.
Chciałabym zachęcić wszystkie osoby, które z pewnych przyczyn losowych, skazane zostały na samotność, do zaangażowania się na forum. Wiem jak ciężko znaleźć w dzisiejszych czasach "pustych serc" bratnią duszę. Samotność w realu, samotność w sieci, samotność w rodzinie - gdzie leży problem, jakie są przyczyny, czy możliwa jest mobilizacja grupy ludzi w podobnym wieku, aby przerwać łańcuch samotnych wędrówek. Na ile Wam się chce cokolwiek zrobić ze swoim życiem, czy jesteście w stanie pracować nad sobą i nad kontaktem z drugim człowiekiem. Nie wystarczy być - trzeba włożyć trochę wysiłku żeby poznać drugiego człowieka, zacieśnić więzi, oddać kawałek siebie. Czy jesteście gotowi na takie poświęcenie, czy już się Wam ot po prostu nie chce. Fajnie jest jeżeli ludzie są z jednego miasta, można się dogadać wyjść razem, wypić kawę, umówić na grila, zorganizować sobie wspólną wycieczkę, a czy wydaje się Wam możliwe zrealizowanie podobnego scenariusza jeżeli jesteśmy z innych miast? Czy bylibyście w stanie wyjechać razem na wczasy, spotkać się w jakimś miejscu poza waszym miejscem zamieszkania? A może wystarcza Wam kontakt telefoniczny czy poprzez portale społecznościowe? Ciekawa jestem jak postrzegacie możliwość bliższej relacji z drugim człowiekiem - czy jest w ogóle możliwe stworzenie fajnych relacji z podobnymi do siebie samotnymi osobami. Zachęcam samotnych do wyrażania swoich opinii.
Nie jestem samotna, ani po 60-tce. Jednak postanowiłam się udzielić, ponieważ mam mamę 60+ samotną. Wiem od niej, że nie chce chodzić do żadnych klubów seniorów.... jest nieśmiała, niepewna siebie, schorowana. Uważa, ze nie dogadałaby się z nikim, że się będą śmiać z jej chorób.... i wiele innych wymówek, których nie będę przytaczać.
Nie chce się udzielać na forum (kiedyś jej podsunęłam kafejkę 60+) bo z obcymi nie będzie gadać o problemach i rodzinnych sprawach, a o innych rzeczach bez sensu gadać. Od takich zwierzeń powinno się mieć bliskich. Tu się pojawia problem natury pokoleniowej. Jak mam znaleźć z mamą wspólny temat skoro różni nas ponad 20 lat, traumy, jej pesymizm a mój optymizm . To nie mój świat, nie ten klimat. Bracia młodsi od mamy o 30 lat, tym bardziej nie mają cierpliwości do opowieści o chorobach, pogrzebach, niesprawiedliwości życiowej i innych tematach-typowo z wieku mamy
. Nawet w kwestii doradzenia ubrania/uczesania nie ma wspólnych tematów, bo mamy inne gusta.
Tak więc oczekiwania mamy względem rodziny są wyimaginowane. Myślę, że stąd wynika ta samotność. Za wiele oczekiwań, a za mało logiki i roboty/działań.
Zmiana miejsca pobytu/zamieszkania.... drażliwy temat. Starych drzew się nie przesadza więc nawet przenocowanie u mnie sprawia mamie problem. To my mamy przyjeżdżać, nocować, odwiedzać.... nie na odwrót.
Ciekawostka: gdy coś wspomnę, że w mamy wieku nie powinna się przemęczać, przepracowywać, wykonywać niektórych prac.... to się oburza, ze taka stara w końcu nie jest . Skoro przed chwilą słyszałam od niej "starych drzew się nie przesadza", a teraz stara nie jest.... to coś na łączu nie styka
. Niech się zdecyduje czy stara jest czy nie jest
.
To wydaje mi się kolejną przyczyną samotności... niezdecydowanie. Niby chcą a jednak nie chcą. Najlepiej niech samotność sama odejdzie, niech wszyscy przyjdą do samotnego, niech się wszyscy dostosują itp.
To kończę już mój wywód z komentarzem. Już nie zanudzam Was i nie wtrącam się w Wasz wątek . Pozdrawiam.
Piszesz, że jest nieśmiała, nie pewna siebie i schorowana, takich osób jest wiele, część z nich próbuje cokolwiek z tym zrobić, a mama z góry twierdzi, że nie ma sensu. Ja to poniekąd rozumiem, w pewnym wieku pomimo bólu samotności, już nic się nie chce, nie wierzy się w stworzenie dobrych relacji z drugim człowiek, nieśmiałość powoduje jeszcze większe zamknięcie się w swojej skorupce. Ludzie boją się odrzucenia, niezrozumienia. Niestety takie założenie nie sprawi, że pozbędziemy się samotności, a wręcz przeciwnie będziemy coraz bardziej zamykać się w swoim cierpieniu. Jeżeli mama mieszka w większym mieście może spróbować poszukać grup wsparcia, może mama boryka się z depresją? Czasami mimo dobrych chęci trudno pomóc starszej osobie jeżeli wszystko jest na NIE. Jeżeli mama będzie chciała chętnie nawiąże z nią kontakt chociażby mailowy. Pozdrawiam ciepło i
Powiem szczerze kiedys byłam zwolenniczką pisania. Jakoś łatwiej mi to przychodziło, ale teraz może z wiekiem (50+) cos się zmienilo. Chciałabym poznać kogoś tak żeby moc spotkac się na miescie, kiedy zachce się nam iść na lody, spacer czy najzwyczajniej w świecie pogadać , posmiać się. Tak czy inaczej czy spotkania w Internecie czy w realu i tak musza być trafione. Nie wystarczy siedziec razem i pić kawę. Trzeba mieć to coś wspólnego, szczególnego co będzie mówiło nam wewnętrznie – musimy koniecznie spotkać się znowu i to jak najszybciej.
Tamta-dziewczyna – Każda osoba samotna chciałaby mieć kogoś blisko siebie, w dodatku musi być to „porozumienie dusz” i zgadzam się tutaj z Tobą w 100%. Mamy różne charaktery i są osoby z którymi nie nawiążemy cieplejszych relacji, bo różnice i oczekiwania są zbyt duże, żeby znajomość przetrwała. W dzisiejszych czasach przyjaźń taka prawdziwa, a nie interesowna jest na wagę złota. Czasami wydaje mi się, że jest to szukanie igły w stogu siana. W dodatku zaleźć odpowiednią koleżankę w swoim mieście, czy najbliższej okolicy jest trudną sprawą. Niemniej jednak warto próbować, bo nic samo się nie stanie. Mówisz, że nie za bardzo lubisz teraz pisać, ale może warto chociaż troszkę się po udzielać. Zaczyna się od forów a potem ludzie nawiązują bliższe znajomości i może się tak trafić, że akurat ktoś z Twojej okolicy również będzie szukał bratniej duszy.
Założyłam ten watek z myślą o osobach samotnych, które chciałyby podyskutować na różne tematy związane z samotnością i próbą wyjścia z tej sytuacji. Rozmowy stricte towarzyskie „co ugotowałam dziś na obiad” nie wnoszą zbyt wiele, są raczej dobre dla osób które mają bliskich ,a tylko w wolnych chwilach chciałyby mieć kontakt z innymi osobami. Nie neguje tego typu rozmów i będę też mile widziane ale wydaje mi się ,że bardziej możemy się poznać wyrażając swoje myśli i opinie na różne tematy związane z samotnością ich przyczyną, próbami wyjścia itp.
Jeżeli topik nie upadnie i znajdą się chętne osoby do udzielania się na forum z biegiem czasu mogą stworzyć się bliższe relacje między dziewczynami, a może kiedyś uda się coś razem nawet regionalnie zorganizować.
Z natury jestem realistką i zdaję sobie sprawę, że zainteresowanie może być małe – zobaczymy.
Chętnie poznałabym przyczyny samotności osób, które się tu pojawią i dlaczego tak trudno znaleźć przyjaźń skoro tak dużo osób jest samotnych.
Ja też jestem samotna i w ciągu kilku lat dosłownie „wymiotło” wszystkich z mojego życia, nie byłam na to przygotowana i stanęłam twarzą w twarz z czterema ścianami. Nie chce skończyć patrząc w sufit w dodatku na prochach – a tak niestety często kończy się samotność i wyobcowanie.
Pozdrawiam
Jeżeli mama mieszka w większym mieście może spróbować poszukać grup wsparcia, może mama boryka się z depresją? Czasami mimo dobrych chęci trudno pomóc starszej osobie jeżeli wszystko jest na NIE. Jeżeli mama będzie chciała chętnie nawiąże z nią kontakt chociażby mailowy. Pozdrawiam ciepło
i
Nic z tego Magda, to już przerabiałam wielokrotnie. Mama ma depresję od lat latecznych-to fakt, ale leczyć się nie będzie. Tabletek antydepresyjnych żadnych nie moze łączyć ze swoimi lekami padaczkowymi-podobno. Ziołowe są za słabe, nie pomagają. Na terapie nie pójdzie, bo od zwierzania ma się rodzinę, obcym nie będzie nic opowiadać, to nie ich sprawa. Skoro nie pójdzie do klubu seniora, to na nic innego, żadnych grup, żadnych spotkań seniorów tez nie. Już jej wyszukiwałam rożne rzeczy....wszystko na NIE.
Miło, ze polecasz kontakt, ale mama się nie zgodzi. Nawet nie mam co proponować, bo dostane znowu ochrzan, że się wtrącam, że za nią decyduję, że o niej gadam z innymi, że traktuję ją jak dziecko lub wariatkę itp. Mama się pogodziła ze swoją samotnością, gdyż nic z nią nie chce zrobić. Oczekuje, że inni coś z nią zrobią. Oskarża innych o swoją samotność, dlatego sama ze sobą nic nie zrobi. Niby jej z tym źle, ale nie zrobi nic byto poprawić. Cóż... każdy jest kowalem własnego losu.
Zmierzam do tego, że takich osób jest z pewnością wiele i dlatego tak mało ich w sieci, w klubach, na ulicach. Oczekiwania względem innych, stałe żale i pretensje do świata, powodują zamykanie się w sobie i w 4 ścianach.
Dla porównania: moja teściowa jest starsza 10 lat od mamy, a nie nudzi się ani chwili. Sama chodzi na spacery, spotyka tam ludzi, pogada z panią o piesku, z matką o dziecku. Posiedzi na ławeczce i poobserwuje co się w parku dzieje. Moja mama sama nie wyjdzie, bo głupio, jak to wygląda, bo co ludzie powiedzą, bo się powinno z rodziną chodzić, bo daleko nie pójdzie-kręgosłup i noga boli itp. Tylko różnica miedzy tymi dwiema kobietami jest taka, że mama jest pesymistką- a teściowa optymistką.
Chętnie poznałabym przyczyny samotności osób, które się tu pojawią i dlaczego tak trudno znaleźć przyjaźń skoro tak dużo osób jest samotnych.
Ja też jestem samotna i w ciągu kilku lat dosłownie „wymiotło” wszystkich z mojego życia, nie byłam na to przygotowana i stanęłam twarzą w twarz z czterema ścianami. Nie chce skończyć patrząc w sufit w dodatku na prochach – a tak niestety często kończy się samotność i wyobcowanie.
Pozdrawiam
Dodam coś od siebie, z własnych obserwacji.
Samotni ludzie bez względu na wiek, często nie rozumieją jednej rzeczy. Samotność to stan naszego ducha, to nie wina innych, że czujemy się samotni. Mozna czuć się samotnym w tłumie i niesamotnym na bezludnej wyspie. Tymczasem wielu samotnych twierdzi, że to inni są winni, bo się wyprowadzili, przestali odzywać itp itd.
Np. Mama dzieci oskarża o samotność, bo mieszka sama. Tymczasem czułaby się samotna też z nami, bo to siedzi w jej głowie, my z tym nie mamy wiele wspólnego. Każdy miałby swoje życie, a tylko z nią mieszkał. Nikt nie chciałby słuchać żalów, opowieści setny raz o traumatycznym dzieciństwie, skarg na cały świat i użalania się zdrowotnego. Tego nawet najcierpliwszy bliski nie będzie w stanie wytrzymać na co dzień i się odseparuje mimo wspólnego mieszkania.
Z kolei to, że mama mieszka sama nie oznacza, że jest sama na świecie. Ma dzieci, które odwiedzają, pomagają finansowo i osobiście, dzwonią niemal codziennie.
Mamie podobno brakuje kogoś na co dzień, do błahych spraw... z kimś zjeść obiad, wypić kawę i obejrzeć serial, a potem o nim pogadać, wyjść na cmentarz i wspólnie coś tam zrobić na grobie męża. Rzekomo niczego więcej nie potrzebuje.
Z powyższych słów wyczuwam desperację. Wynika pewnie ze strachu, że tak skończysz. Strach jest bezpodstawny.
Wyczułam też spory potencjał w Twoich wypowiedziach. Myślę, że powinnaś poszukać wolontariatu . Naprawę tak myślę. Masz w sobie wiele empatii, pozytywnej energii, którą możesz zarażać innych. Masz też chęci i motywacje, by coś robić i pomagać. Sądzę, że się tam odnajdziesz, a tym samym poczujesz się potrzebna, dowartościowana i nie sama
.
Spróbuj.
tajemnicza75
Zacznę może od końca – to nie desperacja, jestem samotna bo jestem wdową, zmarły moje przyjaciółki, nie mam najbliższej rodziny - oczywiście myślę o później starości i nie ukrywam, że boję się takiej wegetacji. To chyba naturalne i większość z nas w pewnym okresie życia myśli o tym gdzie i jak skończy. Ja pracowałam z ludźmi chorymi, starymi, opuszczonymi dlatego może jest we mnie sporo empatii, nie raz bardzo osobiście przeżywałam to co widziałam i słyszałam. W tej chwili zdrowie już mi nie pozwala na pracę, poza tym pracą nie zastąpisz relacji z koleżanką czy przyjaciółką - bo to inny rodzaj więzi.
Ja Twoją mamę doskonale rozumiem ona jest sama, ale nie samotna bo ma rodzinę która zdzwoni, przyjedzie w odwiedziny to już dużo. Jednak dzień jest długi tydzień jeszcze dłuższy a cztery ściany wyjątkowo nieprzyjemne. Jeszcze parę lat temu tak naprawdę chyba nie rozumiałam słowa „samotność”, bo nikt o niej nie myśli jeżeli ma mnóstwo zajęć, przyjaciół, rodzinę, ale kiedy do ciebie zapuka wtedy rozumiesz co ona oznacza, jak boli, jak niszczy człowieka. Należę jednak do tych osób, które chcą z tym coś zrobić, nie poddawać się beznadziejności. Znajomi którzy zadzwonią raz na miesiąc nie rozwiążą problemu, dlatego szukamy osób podobnych do siebie, takich którzy wiedzą o czym mówię.
Nie sądzę, że ktoś inny jest winny naszej samotności, często i my nie jesteśmy temu winni po prostu taki scenariusz napisało nam życie.
Pozdrawiam
Magda60
I tu jest chyba u mnie ten pies pogrzebany jeśli mogę tak się wyrazić. Szukam osób podobnych do mnie.
Nie mogę powiedzieć, że jestem totalnie sama, bo mam rodzinę i jej dzięki Bogu mogę się wygadać. Brakuje jednak tej koleżanki, przyjaciółki, która rozumie mnie, wie o czym mówię. Dokładnie łapie to, co mam na myśli i vice versa. To jest właśnie to, o czym mówiłam wczesniej. Nie wystarczy posiedzieć popijając kawę. Poznałam już tak wiele osób i…nic. Porażka za porażką i czasem zastanawiałm się czy to może ze mną coś nie tak. Ale nie. Lubię siebie taką jaką jestem, ale widać jestem inna od większości kobiet w moim wieku. Zmieniać się na pewno nie będę, bo co miałabym zmienić..? emocjonalność , uczucia, charakter, temperament, światopogląd? Cokolwiek zmienię – nie będę czuła się sobą. Będzie mi po prostu źle. Nie straciłam jeszcze nadziei w tym temacie mojego życia, chociaż jestem już tego bliska.
Zgadzam się z Tobą. Nikt nie jest winien samotności. Wiadomo, bardzo łatwo jest zwalić winę na kogoś lub obarczyć winą wszystkich, to jest bardzo wygodne. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko przydarza się po "coś". Wszystko ma swój sens.
tamta-dziewczyna
To nie z Tobą jest coś nie tak, ani z innymi osobami, które spotykasz, po prostu jesteśmy różni, mamy inne priorytety, oczekiwania- bardzo trudno znaleźć osobę z którą nadawałybyśmy na tych samych falach. Ja też w swoim życiu spotykałam różne osoby - i mijałyśmy się charakterologicznie. Tak niestety bywa, w dodatku jeżeli nawet z kimś jakoś się w miarę dogadujemy, to trzeba pamiętać o dużej dawce tolerancji, oraz chęci podtrzymywania znajomości, nawet wtedy jak mamy gorsze dni. Teraz jakoś tak ludzie "rozmydlają się towarzysko". Na pewno jest nam w pewnym wieku trudniej, młodzi prędzej się dogadują - ale nie znaczy, że nie jest to możliwe. Ja zaprzyjaźniłam się z dziewczyną będąc koło 50-tki, naprawdę super dogadywałyśmy się, lubiłyśmy przebywać ze sobą, oczywiście różniłyśmy się w pewnych kwestiach, ale to nam nie przeszkadzało, bo na jakiejś tam płaszczyźnie byłyśmy do siebie podobne. Niestety życie tak się potoczyło, że zostały tylko wspomnienia. Nie da się nas zmienić - jesteśmy takie jakie jesteśmy ze swoją wrażliwością, bagażem, podejściem do życia, naturą bardziej spokojną lub bardziej impulsywną, zainteresowaniami itp i musimy dopasować do siebie znajomych, a nie odwrotnie. To działa podobnie jak w związkach damsko- męskich
Magda> a masz w swojej okolicy uniwersytet trzeciego wieku? Niedawno słyszałam o pani prawie 70-ce z mojej okolicy, która dojeżdżała 50 km na ten uniwerek i jest zachwycona. Nawet podobno żałuje, że tak późno się zapisała. Tam są tylko osoby w podobnym wieku więc największe szanse na znalezienie bratniej duszy.
Wolontariat nie musi się kojarzyć z ludźmi chorymi i starymi, ma on różne oblicza, te weselsze też. Wolontariat to tez nie zawsze ciężka praca.
A zapisałaś się do naszej forumowej kafejki 60+?
Wiem... łatwo mówić skoro sama nie jestem w tej sytuacji. Choć kiedyś pewnie będę. Dlatego już teraz obserwuję co sie dzieje. Nie chcę być w przyszłości jak moja matka, która cały świat obwinia za swoją samotność, i która nie chce nic z tym zrobić. Pozostała tetrykiem.
Życze powodzenia .
Magda60
Wciąż szukam takiej osoby, z którą jak to określiłaś trzeba znaleźć tą wspólną płaszczynę. Wciąż wierzę, że jest to możliwe. I wiesz, mysle że będzie to zupełnie przypadkowe. Czasem człowiek szuka i czeka na coś i czeka, a później okazuje się , że ma to pod samym nosem. Trafi się w najmniej oczekiwanym czasie i miejscu…
I niech tak się stanie. Amen
My akurat mamy coś wspólnego. Nie mam problemu z kontaktem z młodymi ludźmi, czy w Internecie czy w pracy. Nie ma takiego tematu, którego nie moglibyśmy poruszyć. Bądźmy jednak uczciwe – dla większości z nich mogłybyśmy być matkami. Może nam się fajnie rozmawiać, możemy im doradzać, a oni dawać nam kopa do życia, ale tak czy owak oni będą kierować się do swojej grupy wiekowej, a my do swojej z jakąś tam tolerancją. I tu zgodze się z Tobą co napisałaś wczesniej :
' Nie wystarczy być - trzeba włożyć trochę wysiłku żeby poznać drugiego człowieka, zacieśnić więzi, oddać kawałek siebie. '
I tu jest problem, nie uważasz? Myślę, że dzisiaj ludzie boją się zacieśnić więzi. Boją się przyjaźni. Przyjaźń jest wielkim darem, ale też zobowiązaniem. Przyjaźń wiadomo, buduje się latami, ale czy tego dzisiaj chcą i oczekują? Myslę, że nie. Możesz 'być ', ale aby tylko nie za blisko. Doświadczyłaś już czegoś takiego? Patrząc dzisiaj czy na młodych czy na starszych, widać że rzadko kto garnie się nawet do tego żeby tak naprawdę poznać drugiego człowieka. A oddać kawałek siebie..? To dzisiaj jakaś abstrakcja.
Coraz więcej z nas zamyka się w swoim egoistycznym światku, gromadzimy dobra materialne, a zapominamy o człowieku. Czy potrafimy rozmawiać ze sobą? Ostatnio zapytałam się listonosza czy dużo ma prywatnych listów do roznoszenia. Odpowiedział, że głównie to rachunki, reklamy, korespondencja firmowa. Coraz mniej świątecznych pocztówek czy widokówek z wakacji. Fajne rzeczy umierają, nie uważasz? SMS-y nie mają tej duszy co widokówka. Żeby wysłac do kogoś widokówkę musisz ją wybrać, kupić, znaleźć miejsce żeby jąwypisać, potem kupić znaczek i w końcu znaleźć skrzynkę pocztową żeby ją wysłać. To czasochłonne, wymaga więcej czasu, wysiłku niż krótki zdawkowy sms,ale kiedy dostaję taką widokówkęi, czuję, że jestem w jakis sposób ważna dla tej osoby, która ją wysłała.
Myślę, że każdy w jakis sposób czuje się samotny. Spójrz, ci ludzie, młodzi i starsi, którzy przez chorobę przykuci są do łóżka. Świat widzą tylko przez Internet i szybę okna.. Samotność ma wiele twarzy..
tajemnicza75 Twoja mama jest rozgoryczona, codzienna samotność ja dobija, pewnie nie ma na tyle siły i ochoty żeby coś z tym zrobić, nie widzi już sensu - jest cała masa takich ludzi. Ja to poniekąd rozumiem.
Co do Uniwersytetu Trzeciego Wieku czy innym pokrewnym instytucją - warto próbować , zawsze jest to mobilizacja i organizacja czasu wolnego – myślę o tym.
Pozdrawiam
tamta dziewczynaNie wiem dokładnie na czym to polega, czy ludzie boją się zaciskać więzi, czy może nastały takie czasy, że ludziom się nie chce, a może wynika to z ich charakterów, że nie potrafią dawać tylko brać, w imię „dobrego egoizmu” który teraz jest na topie. Jesteśmy komuś potrzebni w danej chwili, tu i teraz , a za moment odwracają się, bo osiągnęli to co chcieli i nie trzeba już się tak starać, więc wszystko powoli rozchodzi się po kościach i kontakt się rozmydla, a tobie się wydawało, że ktoś cię lubi, a on miał tylko cel. To jest nagminne.
Często osoby które mają głębokie więzi rodzinne nie potrzebują przyjaciół wystarcza im rodzina, mąż, dzieci wnuki. Osoby samotne, albo są tak bardzo osadzone w swojej samotności, że już im się nie chce, wystarczy im internet i seriale w TV, albo nie potrafią lub nie mają możliwości wyjść z tych smutnych ram. Żeby nawiązać z kimś bliższe relacje trzeba się postarać, a to już jest dla wielu zbyt trudne do zrealizowania. Ludźmi kieruje często egoizm, zbyt często doświadczyłam tego na sobie - czasami zastanawiam się czy wszyscy tacy jesteśmy, czy tak bardzo zmieniło się podejście do drugiego człowieka, czy może zawsze tak było.
Dobra materiale zastępują teraz wszystko, można kupić sobie nawet przyjaciół, a raczej pseudo przyjaciół, bo gdy zabraknie tych dóbr ludzie też znikną.
Masz rację fajne rzeczy umierają, bo tamto nasze życie powoli umiera, a przychodzi nowe. Tęsknimy za tym co stare, bo było fajniejsze dla nas , relacje międzyludzkie były inne- no cóż obecne młode pokolenie kiedyś też będzie tęskniło za tym co było, chociaż może tego tak bardzo nie odczują bo to my jesteśmy pokoleniem z dwóch różnych epok komunizmu i kapitalizmu - oni urodzili się i żyją już w tym nowym świecie, innym świecie.
Pozdrawiam
Magda60
Pod wszystkim tym co napisałaś mogę podpisać się rękami i nogami. Idealnie to wszystko ujęłaś. Dokładnie tak jak myślę. Tak się zastanawiam czy zmieniło się podejście do drugiego człowieka czy zawsze tak było jak teraz. Egoizm istniał, istnieje i będzie istnieć, więc zawsze tak było tylko może inaczej to wszystko się objawiało. Tak czy inaczej byliśmy do siebie bardziej życzliwi, przyjaźni. Żyliśmy między sobą , a nie jak dzisiaj obok siebie. A życie towarzyskie? Nie potrzebowaliśmy do siebie obowiązkowo dzwonić i anonsować swoją chęć odwiedzin. Po części na pewno wynikało to z racji braku telefonów w domach w tamtych czasach, ale tak naprawdę nikomu nie przyszło wtedy do głowy żeby zapowiadać swoją wizytę. Wiesz na pewno o czym mówię. Dzisiaj niby jesteśmy sobie bliscy a jednak jakże obcy.
Moim zdaniem nie tylko młodzi będą tęsknić za tym co jest teraz. My też, bo przecież wciąż czegoś doświadczamy, coś nam się nie podoba, ale też coś nam się podoba i lubimy to. Zauważ jak wszystko szybko się zmienia, więc jeszcze za nie jednym zatęsknimy w naszym życiu.
Nasze stare czasy były fajniejsze niż te obecne, mimo że nie mieliśmy tak wielu rzeczy, a marzeń mieliśmy pełną głowę. Dzisiaj możemy razem z młodymi tylko śmiać się z nich, chociaż powiem Ci niektóre z nich jeszcze teraz staram się spełniać. Marzenia są siłą napędową, więc nie zamierzam z tego rezygnować.
Zgadzam się z Tobą, młodzi żyją w innym, w swoim świecie, ale wierz mi , gdyby rodzice pokazywali swoim dzieciom jak kiedyś traktowaliśmy przyjaźń, mieliśmy szacunek do drugiego człowieka, wystarczy, że poprzez jakieś książki, filmy czy własne opowiadania, jestem pewna, że wielu z nich chciałoby coś takiego doświadczyć w swoim życiu. Moja córka jest już dorosła, ale zawsze mi mówi, że patrząc na dostęp do technologii woli żyć w dzisiejszych czasach, ale patrząc na człowieka, na przyjaźń, sposób myślenia - tęskni za tym czego ja doświadczałam. Przyjaźń straciła swoje znaczenie. Co jest miarą dzisiejszej przyjaźni? Dzisiaj nie ma już chyba przyjaźni. Są znajomości. Ludzie nie potrafią się przyjaźnić. Nie potrafią nawet rozmawiać ze sobą. Niby chcą, a to nie wychodzi. Na szczęście zawsze są szanse , jakies szanse jeśli tylko znajdziemy kogoś na swojej drodze kto będzie w stanie docenić nas za to kim jesteśmy, a nie co mamy. I tego się trzymajmy, tak myślę.
tamta-dziewczyna
Przyjaźń nie wielu osobom jest dana. Dla mnie to jedno z najwspanialszych uczuć. Przyjaciel to osoba na którą zawsze możesz liczyć, która jest wolna od manipulacji, która zawsze bez względu na to co zrobisz będzie przy Tobie, jest szczera wobec ciebie – potrafi powiedzieć szerze co myśli, ale nie rani Cię. Dziwne jest to, że prawie każdy człowiek marzy o przyjaźni, takiej prawdziwe,j a w życiu jest jej tak mało – i tu wkrada się chyba egoizm ludzki. Dawać muszę obie strony i musi być jak wcześniej pisałam to porozumienie dusz. Często określamy znajomych mianem „przyjaciel” ale jest to nadinterpretacja zwykłej koleżeńskiej znajomości.
Za moich młodych lat, znajomych było wielu, ale nie byliśmy tak bardzo skupieni na sprawach finansowych, pracowaliśmy po osiem godzin, nie martwiliśmy się ze stracimy pracę, bo zawsze można było iść pracować gdzie indziej i za lepsze wynagrodzenie, nie było „wyścigu szczurów”, nie mieliśmy komputerów, komórek, galerii w których spędzałoby się wiele godzin- mieliśmy czas i chęć podtrzymywania znajomości. Teraz to nawet sąsiadów nie znamy. Trzy razy próbowałam nawiązać kontakt z sąsiadami – ale oni wcale nie byli tym zainteresowani. Próbowałam odświeżyć stare znajomości – też bez odzewu. Jesteśmy wyizolowani społecznie.
Widzę, że w rodzinie tej najbliższej, też nie ma już takich więzi. Brak czasu, własne priorytety, konsumpcja, brak czasu na relacje z rodzicami. Wszystko to jest bardzo przykre.
Magda60
I znowu cieszę się, że pod wszystkim co napisałaś mogę podpisać się rękami i nogami. Cieszę się, bo wreszcie ktoś w jakieś cząstce mnie ma tak bardzo bliskie mi myślenie. Widzisz, w naszym przypadku, kiedy nasz wiek jest taki jaki jest, mimo że czujemy się młodo, to coraz ciężej będzie nam znaleźć osobę, która chciałaby w ogóle nas poznać , a co dopiero myśleć o przyjaźni. Myslę, że coraz mniej ludzi oczekuje takiego uczucia, tak bardzo silnej więzi. Na pewno jest tak, jak piszesz – egozim, ale chyba własnie ludzie nie oczekują przyjaźni. Po co się angażować, brać sobie coś na barki. Ale jest i tak, że większość ludzi nie wie w ogóle czym jest przyjaźń. I tu jest właśnie te porozumienie dusz, o którym piszesz.
U mnie z kolei z sąsiadami to jest tak, że zmieniają się oni tak szybko, że nawet nie jestem w stanie mieć okazji ich poznać. Mijamy się na klatce schodowej, ktoś wita się ze mną, a ja nawet nie wiem kto to i gdzie mieszka. Za jakiś czas okazuje się, że ci ludzie i inni już tam nie zamieszkują. Dzisiaj jesteśmy tak anonimowi, nawet na domofonach nie ma podanych nazwisk. Totalna izolacja. A pamiętasz jak sąsiedzi odwiedzali siebie nawzajem na imieniny? A "pożyczanie" szklanki cukru czy jajka? Tak się rodziły bliskie znajomości.
A rodzina? Też się zgadzam z Tobą. Coraz częściej zaczynamy spotykać się tylko na pogrzebach, czasem i to nie wszyscy, na jakiś imieninach, zamiast tak ot po prostu dla spotkania się, pogadania. Jak to w rodzinie..
A żeby tak optymistycznie zakończyć, to powiem Ci, że ostatnio czytałam świetną książkę o przyjaźni czterech 60 letnich przyjaciółek. Ksiązka ma tytuł: "Najpiękniejsze chwile w życiu" - Maeve Haran. Jeśli nie czytałaś, to szczerze polecam.
Magda60
No i pomyliłam tytuł książki. Miało być : "Najlepsze chwile w życiu" a nie najpiękniejsze, chociaż te najlepsze też są przecież najpiękniejsze
Witam Wszystkie Panie bardzo serdecznie w wątku Samotność. Po 15 latach mąż powiedział mi do widzenia. Zostawił bez środków do życia, a do emerytury jeszcze trochę mi brakuje. 60 lat kończę w tym miesiącu. Oczywiście strasznie wszystko przeżyłam, ale dałam radę. W ciągu 2 miesięcy nauczyłam się na tyle niemieckiego, ze wyjechałam jako opiekunka. Jak na razie trafiłam do miłych rodzin i co najważniejsze nie czuję się samotna. Nawet wolę pracować w rodzinach gdzie jest więcej osób. Język znam coraz lepiej, poznaję nowe zwyczaje, nowe miejsca, czuję się potrzebna no i zarabiam. Teraz po kilku miesiącach pracy mogę powiedzieć, że było to bardzo dobre rozwiązanie. Nie wiem jakbym skończyła, gdyby nie ten wyjazd. Czasami radykalna zmiana w życiu naprawdę pomaga, ale trzeba mieć na nią siłę i chcieć. Oczywiście miałam wsparcie duchowe od rodziny i przyjaciół, ale wszyscy byli daleko, bo jak poznałam męża przeniosłam się w zupełnie nieznane mi strony, a tu niestety nie znalazłam prawdziwych przyjaciół.
A co do książki "Najlepsze chwile w życiu" to przeczytałam i nawet ją mam. Córka sprezentowała mi ją na pocieszenie. Rzeczywiście dobra, ale kto u nas zatrudni kobietę po 50, nie mówiąc już po 60-tce do pracy. W Niemczech w sklepach pracuje wiele kobiet po 60-tce, w Polsce same młode dziewczyny. Tego nie mogę zrozumieć, że tyle osób wyjechało z kraju, a pracy dalej nie ma.
Walentyna
To fantastyczne, że w takiej traumie nie wpadłaś w totalną rozpacz. Potrafiłaś podnieść się i powiedzieć: "Żyję dalej, z tobą czy bez ciebie". Taka zmiana "klimatu" dobrze robi. Taka odskocznia żeby do reszty się pozbierać. Fajnie, że miałaś wsparcie rodziny i przyjaciół mimo, że byli daleko, ale byli i są. Nowy czas, nowy rozdział i nowe historie do napisania w Twoim zyciu. Jeszcze dla wielu ludzi możesz być inspiracją.
A co do zatrudniania po 60 czy 50+.. Jeśli kobieta w tym wieku straci pracę, na jej miejsce przyjmowani są tylko młodzi góra przed 40. Mieszkam w dużym mieście i tu widzę od czasu do czasu kobiety grubo po 50-tce na kasach w dużych marketach. Sądzę, że jest to jedyna już praca, na którą przyjmuje się osoby w tym wieku. I to już chyba też tylko dlatego, że coraz mniej młodych chce wykonywać tego rodzaju pracę.
tamta-dziewczyna
Dziękuję, że odpowiedziałaś, teraz nawet w sieci trudno znaleźć osoby, którą zainteresują czyjeś problemy. W sieci najwięcej jest tego czym się ludzie chwalą. Nowym samochodem, nowym domem, wspaniałymi wakacjami. Ludzie teraz w większości tak są zapatrzeni w siebie, że nie zauważają innych. Może dopiero wtedy jak sami mają problemy zauważają, że gdzieś po drodze zgubili to co najcenniejsze przyjaźń. Dzięki temu, że mimo wyjazdu starałam się utrzymywać dawne znajomości przetrwałam. Miałam do kogo pojechać, gdzie się zatrzymać. Mój mąż nie ma takich znajomości. Poznaliśmy jak oboje byliśmy po 40-stce. Każde po jakiś przejściach. Myślałam, że będąc razem tyle lat znam męża. Okazuje się, że nie. Kupiliśmy niewielki domek na wsi, remontowaliśmy go razem. Ja sprzedałam mieszkanie, działkę. Jakiś czas pracowaliśmy razem prowadząc sklep, z tym że ja na 1/4 etatu, żeby koszty były mniejsze, chociaż pracowałam 10 i więcej godzin. Teraz usłyszałam, że przez cały ten czas nie zarobiłam żadnych pieniędzy. To takie niesprawiedliwe. Pod moją nieobecność mąż wyprowadził się z domu i pomimo, że wcześniej ustaliliśmy podział ruchomości zabrał wiele innych rzeczy m.in rower, który na wsi był mi niezbędny, mimo że były dwa. Rzeczy które dostałam od jego mamy w prezencie też wziął. Nie wiedziałam, że faceci mogą być tak małostkowi.
Pozdrawiam serdecznie
Walentyna
Co mogę Ci powiedzieć. Smutne to co napisałaś. Masz prawo się skarżyć, płakać, masz prawo do smutku. Jeśli ogarnia Cie złość, to też dawaj. Ale jakby nie było zaczął się nowy etap Twojego życia. Nawet gdybyś miała poruszyć niebo i ziemię czy to coś zmieni? Najgorsza jest bezsilność. Tak myślę. Ale to może czas zapomnieć i wybaczyć , bo wybaczając pozwalamy na bycie po prostu człowiekiem. Może to czas iść naprzód i z tego co pisałaś już tak zrobiłaś. To tylko pokazuje jaka jestes silna. Kiedyś gdzieś przeczytałam taką myśl: 'Z kamieni rzucanych ci pod nogi, zbuduj schody , które poprowadza cię jeszcze wyżej.' I tego Ci zyczę. Pierwsze stopnie już budujesz.
tamta -dziewczyna Wygląda na to, że nie ma różnicy czy sąsiedzi są „stali”, czy „przejściowi” - prawie zawsze jest tak samo. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że sąsiadów mam stałych, ale kiedyś było inaczej, ktoś przyszedł coś pożyczyć , złożyć życzenia świąteczne, przyniósł jabłka z działki, poprosili żeby coś załatwić – ot takie codzienne ułatwianie sobie życia. A od kilku lat sąsiedzi zamknęli się w czterech ścianach, jakby zupełnie inni ludzie. Teraz po cukier , czy sól każdy biegnie do sklepu, bo chyba uważa, że nie wypada z taką prośbą iść do sąsiada. Kiedyś kurier zostawił przesyłkę u sąsiadki, jak przyszłam z pracy poszłam ją odebrać, w drzwiach usłyszałam przepraszam nie zaproszę Cię bo mam robotę i przyniosła przesyłkę. Poczułam się nieswojo, bo przecież nie chciałam wpychać się na siłę, więc mogła darować sobie to niefortunne zdanie. Zmieniło się życie, zmienili się ludzie.
Książki nie czytałam i chętnie sięgnę po nią skoro tak zachęcająco o niej piszesz. Zamówię sobie w necie.
Walentyna Witam Cię ciepło. Dzielna z Ciebie dziewczyna, wzięłaś życie w swoje i widzisz tego efekty. Gdybym mogła też bym wyjechała, żeby trochę zarobić, zmienić środowisko, zwłaszcza, że lubię prace ze starszymi osobami, niestety zdrowie już mi na to nie pozwala i właśnie ograniczenia sprawiają, że właściwie stoję w miejscu. Zawsze uważałam, że jak się ma zdrowie to zawsze znajdzie się jakieś rozwiązanie jeżeli tylko bardzo się chce. Praca daje poczucie, że jest się potrzebnym i niezależnym. Czasami podejmuję jakąś pracę na miejscu jak są takie możliwości. No cóż z facetami tak bywa, mam złe zdanie o płci przeciwnej, chociaż może niesłusznie, bo na pewno są wartościowi panowie, ale mam przykre doświadczenia i to generuje takie, a nie inne podejście do płci przeciwnej. Dałaś radę, pokazałaś, że masz charakter- chociaż wiem, że nie było Ci łatwo. Życzę dużo szczęścia i pozdrawiam:)
Magda60
Czasem tak się zastanawiam czy zmienili się tylko inni... a co ze mną? Czy ja nie zmieniłam się? Na pewno tak. Z kim przystajesz takim się stajesz, mówi powiedzenie. Gdybym powiedziała, że jest inaczej byłabym hipokrytką. Na szczęście istnieja jeszcze we mnie pokłady tego wszystkiego co uznaję za wartościowe, to co obrazuje mnie taką jaką byłam, i wciąż przecież jestem. Takim jak my jest coraz trudniej żyć w takim świecie jaki mamy.
A co do książki. Sądzę, że spodoba Ci się. Kartek trochę sporo, więc starczy na długo
Tamta-dziewczyna
Ja też ostatnio przeczytałam takie mądre zdanie, że to co się dzieje, dzieje się dla nas, a nie nam. I tak staram się odbierać to co mnie spotyka, a z rzucanych mi pod nogi kamieni postaram się zbudować schody, żeby wyjść z dołka, a nawet wspiąć się wyżej. Pozdrawiam cieplutko z zimnych Niemiec pod Belgijską granicą.
Magda60
Witam bardzo serdecznie i dziękuję za słowa otuchy. To pomaga. Dzięki Bogu na razie ze zdrowiem nie mam większych problemów i staram się póki dam radę pracować. Na szczęście mieszkam na wsi, a tu łatwiej przeżyć. Sąsiedzi też są inni. Mam dobrych sąsiadów. Sąsiadka czasem wpada po przysłowiową szklankę cukru, z kawałkiem upieczonego ciasta, a nawet z zupą z uszkami bo wie, że nie lubię robić uszek. Ja zanoszę bułeczki jak upiekę, robię sąsiadce opłaty przez internet. Tak więc jest naprawdę przyjaźnie. Wiem że mam sąsiadki, a chyba też i większość sąsiadów po mojej stronie. Wiem jednak, że nie wszędzie tak jest. W poprzednim miejscu zamieszkania, a było to osiedle nowobogackich jak zaprosiłam sąsiadów na kawę i ciasto to 3 dni czekałam na odpowiedź, że przyjdą, ale do siebie nie zaprosili.
Mimo wszystko szkoda mi tych kilkunastu lat, chociaż nie wszystko było w nich złe. Wydawało mi się że spotkałam człowieka na resztę życia. Żeby było ciekawiej poznaliśmy się przez internet. Serdecznie pozdrawiam.
tamta -dziewczyna
Każdy z nas się zmienia, jedni na gorsze inni na lepsze, im bardziej w życiu dostajesz po głowie, im więcej przeszłaś i bardziej jesteś poobijana, ale miałaś już w zalążku ludzką wrażliwość tym bardziej stajesz się wartościowym człowiekiem. Jeżeli jednak od młodości jest w tobie zalążek zła to wszystko co cię spotyka może to zło potęgować. Wszystko zależny od tego jakimi jesteśmy ludźmi, jakie wartości sobą reprezentujemy, ile w nas empatii, wrażliwości i zrozumienia drugiego człowieka. Zarówno bieda jak i bogactwo mogą diametralnie zmienić człowieka. Dlaczego tak wiele zła jest w świecie, bo ludzie są biedni,dysproporcje są ogromne, a to wyzwala najgorsze instynkty. Są ludzie biedni, którzy żyją z pokorą i nawet są w stanie podzielić się tym co mają z drugim człowiekiem – tych jest niestety mniejszość. Kształtuje nas życie, ale kształtowanie zawsze oparte jest na kręgosłupie moralności który w sobie nosimy. Nikt nie jest idealny, każdy z nas ma wady i każdy swoje normy według których stara się żyć. Charakteru nie zmienimy, czasami płaci się za to wysoką cenę- no cóż charakter człowieka jest jego przeznaczeniem.
Książkę zamówiłam- wybieram się niedługo na urlop więc będę miała co czytać
Walentyna
Widzisz to jest ta różnica między miastem a wsią, że duże aglomeracje czynią człowieka niewidzialnym, w małych społecznościach ludzie bardziej lgną do siebie, są bardziej otwarci, serdeczniejsi. W dużych miastach wszyscy odgradzają się murami, żyją tylko własnym życiem.
Podobnie jak Ty spotkałam człowieka który wydawał się ideałem i myślałam, że Bóg wynagrodził mi wcześniejsze lata. Miałam wtedy 40 lat - niestety była to najgorsza trauma mojego życia. Nie poznałam go w necie - ale czy w necie czy w realu ludzie potrafią mieć różne oblicza, nie zawsze. Ja się już z tym dawno uporałam, ale trwało to bardzo długo. Ty radzisz sobie świetnie, jesteś niezależna, wzięłaś los w swoje ręce i powinnaś być z siebie bardzo, bardzo dumna:-)
Magda60
Dziwny zbieg okoliczności. Ja też poznając obecnego jeszcze męża myślałam, że to nagroda. Miałam wtedy 44 lata. Mój pierwszy mąż, alkoholik zmarł jak miałam 40 lat. W tym samym roku parę miesięcy wcześniej zmarła moja mama, dwa lata wcześniej tata. Nagle zrobiło się pusto. Tak naprawdę wolna i niezależna byłam te parę lat po śmierci męża. Co mnie podkusiło żeby to zmieniać. Chyba to jednak była miłość. Serdecznie pozdrawiam
31 2017-06-07 21:49:16 Ostatnio edytowany przez Magda60 (2017-06-07 21:49:31)
Walentyna
Pewnych rzeczy nie przewidzisz, każda z nas chciałaby mieć u boku fajnego męża, czy faceta jednym się udaje innym nie. Byłyśmy jeszcze w miarę młode i pełne nadziei na „lepsze jutro”. Nie udało się, bywa. Czasami przychodzą smutne myśli zmarnowanego życia dla jakiś mało fajnych gości, ale życie to loteria. Dlatego uważam, że mieć fajną przyjaciółkę jest sto razy lepsze niż jakiegoś „kapciocha” w domu i stresy które cię wykańczają.
Faktycznie miałyśmy podobne życie, mój pierwszy mąż też zmarł, tylko był młodszy od Twojego, bo miał 29 lat.
Pozdrawiam
Witaj. Jestem nowa na forum. Nie wiem jeszcze jak dodać post lub udzielić odpowiedzi. Jestem również osobą samotną po 60. Mieszkam w Lublinie i z radością nawiązałabym kontakt z inną saotną z Lublina. Jestem optymistką , mam dzieci daleko poza granicami kraju. Chętnie nawiązałabym znajomość z inną kobietą, również o radosnym usposobieniu, która nie narzeka ale szuka dobrych stron naszego wieku. Czy znajdę tutaj pokrewne dusze ? Barbasia
Magda60
Mądrze piszesz. Ja bym jeszcze dodała: Jacy jesteśmy gdy nikt nie patrzy? Bo gdy ludzie oceniają nas, jesteśmy zupełnie inni. Zakładamy maskę żeby nikt nie zobaczył jacy jesteśmy naprawdę. Chociaż powiem Ci, że ostatnio widzę jakby tych masek zabrakło w użyciu. Ludzie już nie kryją się z tym jacy są naprawdę. Ale tak jak napisałaś, każdy ma swoje normy według których stara się żyć. Możemy dokonać wyboru, a wybór to nie jest zawsze wybranie łatwiejszej, przyjemniejszej i milszej opcji.
Walentyna
Życie zaczyna się w tym miejscu, które dziś kosztuje Cię najwięcej łez i znaków zapytania. Ważne, że jest nadzieja. A co przykre, było nieprzyjemne, to nie Twoje przekleństwo, ale wyzwanie, którego już się podjęłaś. Daleko stąd, ale jakie to ma znaczenie? Żadnego. Ważne żeby być szczęśliwym człowiekiem.
barbasia7
Witaj. Jestem z Poznania. Nie mam jeszcze 60-tki, ale wiek chyba nie ma znaczenia żeby pogadać. Najważniejsze jest to jacy jesteśmy Pozdrawiam.
Witam Was wszystkie, a przede wszystkim, barbasie7, jako nową forumowiczkę . Niestety jesteśmy porozrzucane po całej Polsce, a Walentyne to nawet wywiało za granice kraju. Jedynie możemy sobie popisać . Ja jutro wyjeżdżam na tydzień, na zasłużony urlop. Jestem dziś już padnięta, dlatego piszę do wszystkich. Tamta-dziewczyna - książka jeszcze nie dotarła więc nie będzie mi towarzyszyć- szkoda. Ciekawa jestem czy Wy gdzieś wyjeżdżacie, jak spędzacie urlop, czy w ogóle lubicie gdzieś wyjeżdżać poza miejsce zamieszkania. Fajnie by było gdybyśmy kiedyś mogły coś razem zaplanować, poznałybyśmy się bliżej. Po powrocie się odezwę. Nie za bardzo lubię pisać dużo o sobie, nie dlatego, że jestem osobą zamkniętą w sobie, ale miałam kiedyś bardzo nieprzyjemną sytuację nawet w necie ludzie potrafią zniszczyć ci życie. Pozdrawiam ciepło Was wszystkie
Magda60 - a moższ się zaprzyjaźnić z młodszą koleżanką ? Oczywiście siebie mam na myśli
. Bardzo mi się podoba Twój sposób widzenia przyjaźni i otaczającego nas świata.
Trochę żartuję, bo wiem, że przyjaźn rodzi się dłużej, ale może chociaż się jakoś zakolegujemy na początek
Magda60
Plażing, leżing, smażing, urloping Pogoda trafiła Ci się, a piękna pogoda to połowa sukcesu. Chociaż plażę lubię, to jednak nie w sezonie. Mój tygodniowy urlop zaległy za zeszły rok rozpoczynam w połowie lipca, a ten dłuższy w drugiej połowie sierpnia. Zazwyczaj jeździliśmy w góry, a tym razem kierunek Niemcy/Luksemburg. Odwiedziny i trochę zwiedzanie. Twój pomysł na spotkanie podoba mi się. No bo...hmm.. dlaczego nie?
Może uda się stworzyć zgraną paczkę. Udanego urlopu i fajnych wrażeń Ci życzę. Wypoczywaj. Pozdrawiam.
To może przedstawię się... Żadne kluczowe słowa z treści tematu nie mogę sobie przypisać. Jednak Twoje podejście mądre dojrzałe, przyciągnęło mnie... Magdo jeśli w jakikolwiek sposób mogę Tobie pomóc.. To chętnie, to zrobię. Zgadzam się z Tobą w wielu kwestiach, które tu poruszyłaś.
Tak trochę widzę po tym co piszesz, że chyba jesteś już trochę zrezygnowana i zniechęcona. Może się mylę, ale tak to wygląda, że już nic Ci się nie chce i po prostu szukasz wśród innych akceptacji i potwierdzenia, że innym też się może już nie chcieć. Jednak ja uważam, że samotność to jest tylko okres przejściowy, jak ktomuś taki stan w końcu zacznie doskwierać, to prędzej czy później znajdzie kogoś, z kim będzie mógł spędzić wolne chwile, a może i nawet stworzyć coś więcej. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, ja uważam, że portale randkowe, a może bardziej nawet matrymonialne, są idealnym miejscem do poznawania nowych osób.
Tam możesz znaleźć osoby ze swojej okolicy, w podobnym stanie do Twojego, możesz ocenić co Was łączy, a co dzieli, to jest takie narzędzie, które w bardzo dużym stopniu potrafi pomóc w znalezieniu partnera. Widzę to po sobie, czyli osobie, która poznała swojego partnera przez mydwoje, ale patrząc się z perspektywy czasu, wydaje mi się, że wystarczy tylko chcieć, mieć czas, cierpliwość i zdrowy rozsądek, a spokojnie można spotkać kogoś, z kim można rozpocząć bardzo interesującą znajomość... A takie użalanie się nad sobą, że jestem sama i nie tak już musi być, moim zdaniem jest rodzajem poddania się po prostu. Wystarczy chcieć, uwierz w to!
Witajcie. Postanowiłam przeczytać wszystkie wypowiedzi ze strony 1 i 2 a następnie dodać swoje 3 grosze. Macie rację, że samotność jest straszna, zwłaszcza w póżniejszym wieku. Czasami człowiek sam wybiera życie w pojedynkę ale nawet taki wybór nie oznacza przyzwolenia na samotność. Inni zostają samotni z przypadku albo decyzji drugiego człowieka. Im przeżyje się więcej upadków, kataklizmów, tragedii tym więcej przemyśleń, większy rozwój wewnętrzny. Ważne jest aby nie skupiać się na bólu, zniechęceniu ale starać się iść naprzód. Mądre są porzekadła "co cię nie zabije to cię wzmocni", " gdy zamyka się jedna furtka to otwiera druga". Można spaść na dno i użalać się nad sobą, szukać winnych i winić Boga zadając nieustannie pytanie "dlaczego to mnie spotkało, przecież jestem dobrym człowiekiem" . Moje motto życiowe : nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. jest okazja by wreszczie umyć podłogę. A jeśli była właśnie dopiero umyta ? A czy jak drugi raz umyjesz nie będzie bardziej lśniąca ? a jak poruszasz się przy okazji, to nie będzie korzystne dla sylwetki ? Rozeszłam się z mężem dla dobra dzieci , mając dwójkę i będąc w ciąży z trzecim. Czy było łatwo ? Nie. Kilka lat póżniej groziła mi strata mieszkania i długo wisiało nad nami widmo bezdomności. Udało się wszystko spłacić. Po kilkunastu latach straciłam ponad dwieście tysięcy ulokowanych w upadłej inwestycji. Straciłam zabezpieczenie na starość. Spotkałam człowieka , który również przeżył ciężkie chwile, połączyło nas dojrzałe uczucie. Niestety kiedy zamieszkaliśmy razem okazało się, że jest alkoholikiem. Próbowałam mu pomóc, przeczytałam mnóstwo książek na ten temat ale on nie chciał zerwać z nałogiem. Skoro potrafił kilka miesięcy nie pić, to wydawało mu się, że panuje nad nałogiem. Rozstaliśmy się. Miałam wtedy 50 lat i postanowiła więcej nie wiązać się z żadnym mężczyzną.
W najtrudniejszych chwilach skupiałam się nie na nieszczęściu ale na szukaniu rozwiązania. Starałam się być szczęśliwą tu i teraz. Mogę być bezdomna , na dodatek z tróką dzieci ... ale hiacynt tak pięknie pachnie,.. a moje dzieciaki są takie mądre i kochane...a są opuszczone wiejskie domki itp Jak straciłam wszystkie oszczędności musiałam sprzedać swoje piękne mieszkanie...ale kupiłam maciupeńkie za to z ogródkiem.,uzyskałam spokój i cieszę z każdego dnia. Mam 30m ogródek tuż za drzwiami, nawet w zimie mam piękne widoki. Moje kociaki i ja spędzamy tu całe dni. Ciągle go dopieszczam. Dla moich futrzaków w mieszkanku koci raj. Jest jaśniusieńko, elegancko, Moje dzieciaki mieszkają daleko, rzadko się widujemy ale jesteśmy w kontakcie na skype. Mam przyjaciółkę od ponad 40 lat ale rok temu przeprowadziła się z rodziną na wieś, ponad 40 km.
Gadamy przez telefon, czsami widujemy się . Z drugą koleżanką też tylko telefoniczne gadki. Dużo czytam, również Biblię. Nie jestem związana z żadnym kościołem ani grupą wynaniową a brak mi rozmów nad mądrościa Bożą, dzielenia się rozważaniami nad Słwem Bożym. W grudniu skończyłam kurs komputerowy a teraz od 19 czerwca zaczynam kurs j.angielskiego.
Dlaczego więc znalazłam się tutaj ? Bo chcę poszerzyć grąg znajomych, może znależć koleżankę do spotkań, do wspólnego wypicia kawy czy zjedzenia czegoś na ząbek.
Nauczyłam się cieszyć z każdego drobiazgu i przyjmować wszystko co mnie dotyka jako ręki Boga, który mnie nie tylko wychowuje ale także wie co dla mnie dobre.
Nawet jak nie zgadzam się na takie zdarzenie to już wyrobiłam w sobie nawyk dziękowania za wszystko, że słońce, że deszcz, że coś tracę, coś jest nie po mojej myśli.
Bóg ma prawo i świetnie , że to robi, wychowywać mnie i karcić. Akcepyuję śmierć i wierzę, że kiedyś zmartwychwstanę .. a czy będę cielesnym człowiekiem żyjącym na ziemi czy też istotą duchową to nie ma znaczenia i nawet jak nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić to jestem przekonana, że będę sw pełni szczęśliwa... ani oko nie widziało ani ucho nie słyszało, co Bóg przygotował dla tych co Go miłują. Serdecznie pozdrawiam forumowiczki i proszę o komentarz, co sądzicie o moim poście. Czy znajdę dziewczyny do rozmów na poruszone wątki > Barbasia
Hej. Magda wyjechała na urlop. A reszta też ? odezwijcie się.
Witam wszystkie dziewczyny
Kathy08 nie ma znaczenia ile kto ma lat, tylko czy osoby czaję się w swoich kontaktach dobrze i odnajdą wspólne porozumienie
Tamta-dziewczyna,urlop, urlop i już po. Byłam dość daleko i muszę przywyknąć do kaprysów naszej aury, od razu spada mi nastrój, bo u mnie akurat leje. Jestem zadowolona i może kiedyś uda się nam wspólnie zaliczyć taki fajny urlopik, poza sezonem „grzewczym”. Przeważnie maj/czerwiec i wrzesień/ październik przeznaczam na wyjazdy. Bardzo dużo singli teraz podróżuje, życie w pojedynkę niekoniecznie z wyboru staje się coraz bardziej powszechne. Ja akurat nie byłam sama ale poznałam zarówno fajnych ludzi i to zupełnie młodych jak i takich z ciągłymi pretensjami, niezadowolonych z wszystkiego, którzy potrafią popsuć humor każdemu.
Założę niedługo specjalnego maila i podam Wam go na forum,żeby osoby chętne, do rozwinięcia znajomości mogły się kontaktować również prywatnie, nie o wszystkim można pisać publicznie
Summertime- dzięki za chęć pomocy, założyłam wątek, aby osoby czujące się samotnie mogły się poznać, wymienić poglądy, nawiązać bliższe relacje -nie oczekuję pomocy, a jedynie fajnych kontaktów z osobami myślącymi podobnie
Tamola28 – Nie jestem zrezygnowana, gdybym była pewnie nic by mi się nie chciało nawet założyć wątku, siedziałabym w oknie i patrzyła na świat przez szybę. Nie jestem też zupełnie sama, mam wokół siebie znajomych, ale przyjaźń jest czymś więcej niż znajomością. Portale randkowe nie interesują mnie, nie szukam faceta. Nie wydaje mi się, żebym się użalała nad sobą, po prostu wymieniani się tutaj spostrzeżeniem dotyczącymi życia. Chyba mnie troszkę źle oceniłaś
Barbasia – i dobrze, że się tutaj znalazłaś, mamy wspólny cel poszerzyć grono fajnych znajomych. Już mi się podobają Twoje kociaki, bardzo lubię zwierzęta, a koty w szczególności. Natomiast co do religii, każdy ma prawo do własnych odczuć, dobrze, że znalazłaś w niej ukojenie, wiara pomaga ludziom w wielu sytuacjach, ale nie w każdym wiara jest tak bardzo zakorzeniona, jest to pewien dar
Witaj. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę z Twojego powrotu. Wraz z Twoim powrotem nasze forum nabierze rumieńców a Ty jeszcze chcesz nam podać prywatnego maila.Też o tym myślałam. Wczoraj zachęcona informacją o książce udałam się do biblioteki i już czytam "Najlepsze chwile w życiu". Zapowiada się rewelacyjnie a u mnie pogoda ponura akurat na książeczkę pod kocykiem. Pozdrawiam Dziwczyny. Barbasia
Barbasia
Cieszę się, że Ty się cieszysz . U mnie pogoda podobna jak u Ciebie wczoraj padało, było zimno, właściwie pora bardziej pasowała na jesienną aniżeli letnią. Dziś troszkę lepiej , ale dalej pochmurno- od jutra ma wrócić lato
przynajmniej na parę dni. Książkę otrzymałam, zamówiłam na allegro- przyszła pod moją nieobecność, zdążyłam ją tylko rozpakować i stwierdziłam, że dość solidnej konstrukcji
. Może dziś wieczorkiem zacznę ją czytać - na razie zbieram siły do mobilizacji po przyjeździe, muszę ogarnąć parę spraw i pozwolić mojej psince nacieszyć się mną do woli. Ona bardzo tęskni jak mnie nie ma, chyba zresztą jak większość psiaków.
Założyłam maila , kto będzie chciał może kontaktować się ze mną na priva: 60magda@wp.pl
Nie wiem czy forum nie umrze śmiercią naturalną, więc lepiej mieć jakiś pewniejszy kontakt. Pozdrawiam życzę w miarę ciepłej niedzieli, bo nie wiem czy u Ciebie nie miało dziś padać
Po bardzo, bardzo aktywnym dniu i zaliczeniu na końcu pierwszych zajęć na kursie angielskiego pół godziny temu wróciłam do domu. Jestem potwornie zmęczona bo dzień był nie tylko aktywny ale również emocjonujący i pełen stresów, ale zadowolona.Nadałam biegu pewnej sprawie i teraz czas biegnie na moją korzyść. A poza tym poznałam 8 nowych kobiet, którym mimo wieku jeszcze się chce..Fajna lektorka, z ciekawymi pomysłami. Chciałyśmy się trochę poznać i sklecić te kilka słów po angielsku. Grupa kobiet, z których jedna ma koty, druga lubi buty, trzecia lubi muzykę klasyczną,czwarta czekoladki, piąta oglądanie TV,a kolejne malowanie,swoją siostrę a ostatnia wysiliła się na powiedzenie ,że nie lubi wolnego czasu. Podałaś Magdo swojego maila, uzasadniając to możliwością wygaśnięcia forum. Jeśli niektóre Panie chciały się tylko pożalić to przestaną się udzielać ale zapewne są wśród nas zdeterminowane i zdecydowane na działanie. Rzuciłaś Magdo na forum pomysł zorganizowania spotkania. Myslałam o tym i warto by było poznać miast a zamieszkania. Ze względu na metraż mojego mieszkanka osobiście mogę u siebie przenocować dwie osoby, a mieszkam w Lublinie. Do jakiego miasta mamy wszystkie najbliżej. Jeżeli zechcemy spotkać się na neutralnym gruncie, na kilka godzin to miasto "środkowe " byłoby idealne. Co o tym sądzicie ? Czy jesteście zainteresowane takim spotkaniem ? Czy podacie miasta ? Barbasia
Barbasiu ja też należę do tych „osób którym się chce, pomimo, że czasami nie za bardzo”. Jestem dość zdeterminowaną i konsekwentną osobą. Czasami mam słabsze dni i muszę po prostu przeczekać, żeby wszystko wróciło do normy. Zdaje sobie sprawę, że samo pisanie nie wiele zmieni w naszym życiu i warto się zmobilizować do poznania osobistego. Oczywiście jestem chętna na zorganizowanie takiego „zlotu młodych czarownic" Również mogę gościć u siebie w Krk i w przypływie szaleństwa pięć kobitek upchnie się jak nic. Oczywiście możemy też spotkać się gdzieś pośrodku Polski. Zobaczymy jak dalej rozwinie się wątek i czy oprócz nas będą jakieś dziewczyny chętne do tej formy poznania. Mogę też zorganizować wyjazd gdzieś dalej np. nad ciepłe morze na okres tygodnia-wszystko leży od waszych chęci i możliwości czasowych i priorytetowych
Ze szkoły pamiętam parę słów angielskiego (bardzo ubolewam, że nie doszlifowałam go wcześniej, bo teraz jakoś ciężko wchodzi mi do głowy, jakby jakimiś dziurami wszystko wylatywało – jednak na wyjazdach muszę sobie radzić i pantomima wtedy bierze górą
. W przeciwieństwie do Twojej pracy umysłowej ja zaliczam fizyczną czyli yogę, ale kobitki jakieś mało kontaktowe. Może u Ciebie coś konkretnego wyniknie z tych znajomości.
Magdo, no i czisza. Może dziewczyny piszą do Ciebie na podanego maila ?
Pod koniec pażdziernika przyjeżdża moskiewski balet i przedstawi spektakl , znane "Jezioro łabędzie?
Już ruszyła przedsprzedaż biletów. Myślałaś o tym ? Barbasia
Barbasiu - nie ma odzewu na topik, nie ma osób chętnych do podjęcia wysiłku rozwinięcia go. Nikt oprócz Ciebie nie kontaktował się ze mną na priva. Co do baletu wiem, że przyjeżdża, ceny biletu trochę drogie- mnie w tym terminie prawdopodobnie nie będzie,więc nie ryzykuje kupnem biletu.
Witajcie Panie :-)
Jestem w dojrzałym wieku, takie 55+ . I jestem samotna, dosłownie. Po tzw przejściach, po kilku przeprowadzkach. Doskwiera mi ta samotność, stąd gdy przeczytałam Twojego posta, Magda, postanowiłam "wbić się " na forum, i pogadać...
Chciałabym cos jeszcze w swoim życiu z tą samotnością zrobić, właśnie poznać nowych ludzi, ale to nie zawsze jest takie proste- to nie działa tak, że wyjdę na ulice i kijem pozaganiam ileś osób do swojego towarzystwa...
Natomiast znaleźć miejsce, gdzie bym mogła być wśród ludzi- tak, myślę nad tym, myślę...
Witaj tinakry, super,że napisałaś. Ludzie potrafią jęczeć, narzekać, mieć pretensje do byłego, koleżanek, sąsiadów.
Chcą by inni się nimi zaopiekowali, wyszli z inicjatywą... a sami nie zrobią minimum wysiłku, nie zapukają do samotnej sąsiadki lub sąsiada, matki wychowującej samotnie dziecko. Ten okrobny egoizm i postawa tylko roszczeniowa powoduje, że nie pomożemy nikomu na ulicy, miniemy leżącego człowieka, usprawiedliwiając się w duchu -pewnie pijany.
Wystarczy posłuchać ludzi uczestniczących w manifestacjach smoleńskich,,, w rękach krzyże, niby pod szyldem kościoła ( w myśli Boga) a z ust padają słowa wulgarne, pełne pogardy i przerażającej nienawiści do wszystkich co myślą inacze.
Czy oni mieniący się chrześcjanami, obrońcami zasad wiary nie słyszeli, nie wiedzą co mówił Jezus ? O miłości, nawet do wrogów, o tym, że wiara beż uczynków jest martwa ? Najbardziej ślepi są ci co nie chcą widzieć.
A te hejty w internecie ?
Magdo pozdrawiam. Tyle osób napisało komentarz i na tym koniec ?
Miejmy nadzieję że jednak zbierze się grupka biorąca jakość życia w swoje ręce. Napiszcie Magdo i tinakry gdzie mieszkacie.
Serdecznie Was obie ściskam. Barbasia
Magda60 - odezwę się, ale trochę później. Komputer mi szwankuje (między innymi) , no i wyjeżdżam. Pozdrawiam
Witajcie kobietki,zgadzam się ze wszystkim co tu piszecie,a czasami mam wrażenie czytając wpisy,że to ja pisałam.Cieszę się,że trafiłam na to forum,może uda się zaznajomić tutaj z kimś na dłużej.Większość znajomości wirtualnych kończy się na kilku wpisach,czy mailach i nawet nie wiadomo z jakiego powodu.Przeglądając różne fora i strony tyle ludzi narzeka na samotność,ale na zaproszenia do znajomości,do popisania trudno zachęcić,być może ja jestem mało kontaktowa?. Kilka słów o mnie,jestem samotna,bo tak ułożyło mi się życie.Córka z rodziną za granicą,często ją odwiedzam i ona mnie.Mąż/alkoholik/znalazł inną panią,taką której nie przeszkadza jego choroba.Zostałam sama z psem,mieszkam w małym miasteczku,mam gdzie wyjść,mam znajomych,ale jednak czegoś mi brakuje.Znajomi mają swoje rodziny,swoje problemy i nie zawsze można im zawracać głowę,a tu akurat w nieodpowiednim momencie przychodzi chandra i nie ma się z kim podzielić swoim złym samopoczuciem albo i czasami radością.Pozdrawiam wszystkie dziewczyny ciepło i serdecznie. Seniorka.
Witaj Seniorko. Nie jest tak żle u Ciebie, masz pieska więc nigdy nie jesteś samotna. Nawet jak Ci się nie chce wstać i wpadnie Ci do głowy myśl, że nie masz dla kogo żyć, to musisz zebrać się do kupy i wyjść na spacer i to nie raz dziennie. A taką myśl szybko przepędzisz bo nie wyobrażasz chyba sobie swojego czworonożnego przyjaciela w schronisku ?
Ja mam trzy koty, więc wiem co mówię.Podawajcie dziewczyny chociaż jakieś większe miasto obok siebie żeby można było ocenić jakie są szanse na spotkanie w realu.
Córcia musi mieszkać dość blisko skoro odwiedzacie się często. Moja mieszka w Kanadzie. Myślę, że można gadać na skype.Napisz coś więcej o sobie, czym się interesujesz itd. Masz tylko jedno dziecko ? Jeśli tylko jedno, to znaczy, że się leniłaś. Wybacz, żartuję, są okoliczności niezależne od nas.
Niestety jak już wspomniałaś i nie tylko Ty , kobietki są leniwe, tylko ponarzekają i tyle ich widać. Ale powoli może jakoś uzbiera się garstka takich co chce im się chcieć. Magda też milczy, może znów wyjechała ? Pozdrawiam wszystkie Barbasia
A więc taka jest wytrwałość i konsekwencja kobiet. Żenada.
Witaj Magdo60. Zajrzałm tu po 2 rygodniach, z malusieńką nadzieją, że coś drgnęło. Niestety, kobietki ponarzekały i zamknęły się w świecie niezadowolenia i narzekań. Zajrzę tu może za miesiąc może dwa...bo przy częstszym zaglądaniu mogłabym się zarazić bakcylem frustracji. Barbasia
Barbasiu- przewidziałam to właściwie w momencie zakładania wątku, ja też już prawie nie zaglądam, postanowiłam przenieść się do realu . Pozdrawiam Cię ciepło
Witam Was wszystkie
Witam Was wszystkie
Do trzech razy sztuka Witam Was wszystkie:) Przeczytałam wszystkie posty od początku i chciałabym do Was dołączyć. Niedawno zostałam sama, cóż - rak, zabójca doskonały, nie pozwolił mojemu mężowi i mnie doczekać wspólnej jesieni życia....Teraz jest lato, ale przyjdą długie, ciemne wieczory i sądzę, że znowu się tu odnajdziemy... Serdecznie pozdrawiam!
Witaj Ewciu. Jak to dobrze, że dostaję powiadomienie o nowym wpisie, bo gdyby nie ono to nie zajrzałabym na to forum do jesieni. Skoro przeczytałaś wszystkie wpisy to zauważyłaś jak bierne są panie. Ponarzekać i na tym koniec. Jestem zupełnie inna, pełna energii i radości. Cieszę się, że dołączyłaś. Gdzie mieszkasz ? Przykro mi, że doznałaś takiej straty i po długim związku na jesień życia zostałaś sama. Jest czas płaczu i czas radości. Trzeba wspominać piękne chwile , które przeżyło się razem ale i szukać radości w każdym nadchodzącym dniu. Co porabiasz, pracujesz, masz rodzinę ? Napisz o sobie , chętnie pogadam. Barbara
Basiu, ale szybka odpowiedź Bardzo się cieszę! Teraz, dla wypełnienia czasu na maxa, weszłam w remont mieszkania. Mogłabym od paru miesięcy już nie pracować, ale wolę mieć trochę obowiązków zawodowych, więc pewnie jeszcze posiedzę w zawodzie:) Uwielbiam jeździć na rowerze, w Trójmieście i okolicy jest mnóstwo ciekawych tras, ale teraz jeżdżę sama...Uwielbiam pływać, chodzić po górach....Teraz w wolnym czasie dużo czytam, to chyba jedyna przyjemność, przy której ' bycie samą ' nie przeszkadza
Basiu, a Ty gdzie mieszkasz i co porabiasz? Pozdrawiam Cię serdecznie
Przepraszam, przeoczenie, już wiem, że mieszkamy dość daleko od siebie, Basiu. No trudno, na rowerze razem nie poježdzimy.
..
witam Was dziewczyny .....
Tak samotnosc niestety dopada kazdego .
kazdy ma swoje odczucie samotosci .
ja mieszkam na wsi nie mam swojego ale ciesze sie tym co mam .
lubie kwiaty i zacisze ktore mam .
w domu mam tez dwa koty i psa .
moze tez przygarniecie mnie i znajda sie tu osoby z ktorymi mozna popisac , tez z checia prywatnie meile popisze
Hura. Widzę,że przybywa nam samotniczek Witaj Elu. Ja także uwielbiam książki, muzykę relaksacyjną (słucham jej z komputera i dlatego tak często jest uruchomiony). Ma malutki ogródek, w którym przebywamy z moimi kociakami od wczesnej wiosny do bardzo póżnej jesieni. Może wymienimy się prywatnymi mailam ? Jestem skołonna wysłać