Ja dziś trochę inaczej, z pierwszym fragmentem mojej ,,książki"
Myśli o Tobie przepływają przeze mnie lekko, zwinnie, delikatnie łaskoczą od środka. Jak wtedy, kiedy jesteś blisko i wiem, że nic złego nie może się stać. Że mając ciebie- mam wszystko i więcej mi nie trzeba.
Jak wtedy, gdy zamykam oczy, upajając się Twoją bliskością i zapachem. Mój. Nie, nie będę oddychać za mocno. Może byś odfrunął, może później musiałabym Cię szukać. A Twoje miejsce jest przy mnie. Moje w Twoich ramionach. Jak wrzucić kamień w rzekę, tak chcę do Ciebie należeć.
Jesteś daleko ale czuję Cię tuż obok. Cierpnie mi skóra, mimowolnie uśmiecham się na wspomnienie tego, co się wydarzyło. Dotykam mojej szyi i jest tak, jakbyś Ty dotykał mnie.
Jeszcze dwie noce. Dwa razy położyć się spać i obudzić. Znów będziesz na wyciągnięcie ręki. Na wyciągnięcie ust. Na dotyk.
Na dobre i złe. W zdrowiu i w chorobie. Bogactwie, biedzie, namiętności, kłótniach, śmiechu, gorzkich łzach.
Będziemy, prawda?? Obiecałeś przecież. Mam się nie martwić, zatroszczysz się o wszystko.
Wierzę Ci. Nigdy mnie nie zawiodłeś. Zawsze, kiedy Cię potrzebowałam- byłeś. Kiedy płakałam za wyrzucanym misiem, dowiedziałam się, że św. Mikołaj nie istnieje, dostałam pierwszą pałę z matmy, kiedy stało się tamto złe ? nie opuściłeś mnie ani na chwilę, chociaż wtedy jeszcze nie znałam Twego imienia.
Zanim zasnę (a piżamę mam tę z kotem- niebieską z różowym kotem, zawsze się z niej śmiejesz) pomyślę o Tobie jeszcze wiele razy. Umieszczę Cię w tysiącu wyimaginowanych sytuacji i za każdym razem będziesz moim księciem, wybawcą, stróżem, kochankiem i przyjacielem.
Wiele razy przepłyniesz przeze mnie ale zawsze to będziesz Ty. Za każdym razem, cokolwiek się wydarzy- wybiorę Ciebie.
*******************************************************
Gdybym miała być uczuciem- na pewno byłabym strachem. Tak wielu rzeczy się boję, że strach stworzyłby mnie cała, od czubka głowy po pięty.
Nic o tym nie wiesz. Nigdy o tym nie rozmawiamy, odkąd powiedziałeś, że powinnam dać już spokój i żyć dalej. Byłeś zły, popatrzyłeś wściekłym wzrokiem i kazałeś mi przestać. Może miałeś wtedy zły dzień, byłeś zmęczony a ja niepotrzebnie poruszyłam ten temat.
Myślałam, że zrozumiesz. Zawsze rozumiałeś. Przyciągałeś mnie do siebie, gładziłeś po włosach (włosów pozwalam dotykać tylko Tobie) i cicho szeptałeś, żebym się nie bała, że jesteś przy mnie i nigdy mnie nie zostawisz.
Czasami płakałam z bezsilności. Ocierałeś mi wtedy łzy grzbietem dłoni lub koniuszkami palców. Gładziłeś po policzku i prosiłeś, bym w końcu uwierzyła. Co złego miało się stać, skoro byliśmy razem? Przecież właśnie spełniała się moja bajka.
Uwierzyłam. Ale nie w to, że to już nigdy się nie wydarzy. Ten rodzaj strachu nigdy nie umiera. On będzie trwał ze mną tak długo, dopóki będę żyć. Do samego końca będziemy ze sobą walczyć. Moja słabość będzie jego siłą i tylko czasem zdołam na chwilę go pokonać.
Nie mówiłam Ci o tym bo nie chciałam, by było Ci przykro. Zasługiwałeś na moją wiarę. Uwierzyłam więc, że przy Tobie będę bezpieczna i tą wiarą poiłam nas oboje. Uśmiechałam się i Ty uśmiechałeś się ze mną. Tak było dobrze i właściwie, chociaż oprócz nas uśmiechał się ktoś jeszcze. Śmiał się cicho ale szyderczo. Tylko ja słyszałam chichot mojego strachu, że przecież on nigdzie nie odchodził, wciąż był.
Tamtego dnia drwił ze mnie i tłamsił wyjątkowo mocno. Bolał mnie brzuch i chciało mi się wymiotować. To właśnie wtedy powiedziałeś, że masz już dość moich narzekać. Że mam przestać i dać Ci w końcu spokój. Albo Ty albo on.
Wiedziałam już, że jeśli nie chcę Cię stracić, nigdy więcej nie będę mogła o nim opowiadać. Będziesz pieścił moje włosy i gładził moje policzki ale nigdy w obronie przed nim.
Przysięgłam sobie udawać przed Tobą jego nieobecność. Udawało mi się aż do teraz. Dziś już nie mogę Cię dłużej oszukiwać. Muszę Ci o tym powiedzieć.
On wciąż jest. Tak samo silny jak kiedyś.
Od dłuższego czasu wygrywa.
(,,Rosa Canina")