Spotkanie-popijawa u kumpla. Znalazłem się na niej z przypadku, po ostrej wymianie słów z narzeczoną. Chciałem wyjść, żeby nie eskalować konfliktu. Kumpel poza kilkoma kolegami zaprosił trzy dziewczyny, wszyscy wypiliśmy. Narzeczonej tylko napisałem krótkiego esa, że pewnie wrócę w nocy, resztę wieczoru nawet nie sprawdzałem tel. To, że jak jako tako wytrzeźwiałem, miałem awanturę i jesień średniowiecza, gdzie dokładnie byłem i czemu wróciłem prawie nad ranem, to jest nic, w końcu pogodzilośmy się. A mnie od środka chcą zniszczyć wyrzuty sumienia za to, co się na tym spotkaniu z moim udziałem stało. Jak mi lekko zaszumiało w mózgu, nie byłem nawalony jak świnia, ale procenty zaczęły działać trochę, zaczela się do mnie przymilać jedna z dziewczyn. Jeden by wyśmiał, drugi nazwał mnie paranoikiem, ale od czasu do czasu jak coś rozmawialiśmy dotykała mnie, śmiejąc się przy tym. Tematu rozmowy nie pamiętam, aktualnie to nic nie znaczy, nie polepszy i nie pogorszy sytuacji. Odeszliśmy od reszty towarzystwa, które chyba naszego zniknięcia nie zauważylo, a jak zauważylo, to na pewno nie przejęło się. Popłynąłem/popłynęliśmy, całowaliśmy się, pisząc bez owijania w bawełnę, obciągnęła mi. Tej dziewczyny nie znałem wcześniej, to była znajoma kumpla, u którego cała impreza miała miejsce, pierwszy raz miałem z nią kontakt.
Narzeczonej powiedziałem, że byłem u kumpla. Słowem nie pisnąłem, co się stało
Przyznam się narzeczonej - rozpęta się piekło, za kilka miesięcy mamy mieć ślub. Próbuje zachowywać się naturalnie jak zawsze, ale nie wychodzi mi to za dobrze, narzeczona ślepa nie jest, widzi że chodzę przygaszony, próbowała podjąć ze mną rozmowę, a ja okłamuje ją w twarz, że nic takiego się nie dzieje, stresy w robocie. Mam 'chęć' wykrzyczeć jej prawdę, ale nas to zrujnuje, plany i nasz związek legnie w gruzach. Wyzywam na siebie za to, że wtedy wyszedłem zamiast w domu siedzieć na dupie i probowac się z narzeczoną pogodzić.
Całe zycie w kłamstwie? Nie mogę spać, śpie bardzo mało. Gnojem się czuje i niczym innym.
Super impreza szkoda, że mnie tam nie było bym się tą Panna zajął. Nie wiem co Ci odpowiedzieć potraktuj to jako ostatni zew wolności ślubu nie masz, więc nie złamałeś obietnicy przed Bogiem. Dobrze, że czujesz się jak gnój to dobrze świadczy o Tobie. Zakładam, że twoja narzeczona święta nie jest, więc uznaj to za wyrównanie rachunków i żyj dalej. Ewentualnie powiedz jej prawdę jak kocha to wybaczy. Nie byłeś pijany dobrze wiedziałeś co robisz. Ja osobiście bym się cieszył, że taka miła niespodzianka mnie spotkała przed ślubem, ale ja jestem kawalerem mam inne podejście.
Fajna historia.
Nie możemy być gorsi od Pań.
Ta laska była z Polski czy z zagranicy? Musimy również w tej kwestii nadążyć.
Pij dalej, służy ci to.
4 2022-11-15 06:54:34 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2022-11-15 08:06:41)
Co za durnoty Johnny. Weź Ty nie pisz innym.bo szkodzisz...
Wyrównanie rachunków? Ona go nie zdradzała...
Autorze, gnojem jesteś i gnojem zostaniesz. Narzeczonej życzę przejrzenia na oczy.
Powiedz jej prawdę i zerwij tę zaręczyny.
Ta kobieta ma prawo do życia z wartościowym mężczyzna a nie z kimś, kto po byle kłótni daje sobie obciągać obcej babie. Nie niszczy jej życia, związkiem z kimś takim jak ty.
Pewnie, powiedz jej, wykrzycz jej tę prawdę. Zniszcz jej życie i wyobrażenie o Tobie tylko po to, by zrzucić z siebie ten ciężar i by Tobie było łatwiej, bo niczym innym to nie będzie niż zrzuceniem z siebie ciężaru zdrady. Narzeczonej także życzę przejrzenia na oczy i oby wyrzuty nie dały Tobie spokoju : ) zjebałeś, co tu dużo mówić. Pić trzeba umieć.
Czyli co? Lepiej zakopać to w sobie?
Jakaś laska zrobiła mu loda na imprezie, no nie jest to niski ciężar gatunkowy, to nie był flirt, jakieś tam próby macania - Clinton prawie stracił prezydenturę za takie akcje oralne
Autor zjeb@ł sobie sytuację, jak z tego wybrnie nie wiem, ja gdyby mi partnerka/narzeczona powiedziała, że poszła na imprezę i jakiś randomowy bolek jej strzelił minetę to pierwsze co bym "zawiesił" związek, a później dał sobie czas na przemyślenie czy to dalej ma sens.
Raz, że właśnie ktoś komu ufam mnie zdradził, dwa, że zbrukał to co jest dla mnie ważne czyli lojalność w związku, trzy ja dziękuję za jakiegoś parcha który może się przytrafić po takim bolku.
Autorowi nie wróżę sukcesu, powie i koniec związku... teraz już ona mu nie zrobi loda nigdy
Autorowi nie wróżę sukcesu, powie i koniec związku...
Już jest koniec związku. Tylko narzeczona jeszcze o tym nie wie.
Źle tą wzruszającą historię opisałeś.
Gdybyś dorzucił coś o emocjach.. że nigdy narzeczona ciebie nie kochała, źle traktowała itp.to pewnie byś usłyszał że dobrze zrobiłeś i to tak naprawdę jej wina że tak postąpiłeś.
Przecież masz prawo do szczęścia i miłości.
Cóż, zredaguj albo wymyśl coś świeżego i uwzględnij "babskie" emocje to otrzymasz inny feedback.
Ale jak wcześniej napisałem, pij więcej, masz w sobie zalążki na napisanie harlequina.
9 2022-11-15 10:14:10 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2022-11-15 10:54:55)
R_ita2 napisał/a:Pewnie, powiedz jej, wykrzycz jej tę prawdę. Zniszcz jej życie i wyobrażenie o Tobie tylko po to, by zrzucić z siebie ten ciężar i by Tobie było łatwiej, bo niczym innym to nie będzie niż zrzuceniem z siebie ciężaru zdrady. Narzeczonej także życzę przejrzenia na oczy i oby wyrzuty nie dały Tobie spokoju : ) zjebałeś, co tu dużo mówić. Pić trzeba umieć.
Czyli co? Lepiej zakopać to w sobie?
Jakaś laska zrobiła mu loda na imprezie, no nie jest to niski ciężar gatunkowy, to nie był flirt, jakieś tam próby macania - Clinton prawie stracił prezydenturę za takie akcje oralneAutor zjeb@ł sobie sytuację, jak z tego wybrnie nie wiem, ja gdyby mi partnerka/narzeczona powiedziała, że poszła na imprezę i jakiś randomowy bolek jej strzelił minetę to pierwsze co bym "zawiesił" związek, a później dał sobie czas na przemyślenie czy to dalej ma sens.
Raz, że właśnie ktoś komu ufam mnie zdradził, dwa, że zbrukał to co jest dla mnie ważne czyli lojalność w związku, trzy ja dziękuję za jakiegoś parcha który może się przytrafić po takim bolku.
Autorowi nie wróżę sukcesu, powie i koniec związku... teraz już ona mu nie zrobi loda nigdy.
Pewnie nie i pewnie dlatego jej nie powie. I zamiast odwolania ślubu będzie rozwód.
On ciężar bycia zdradzaczem będzie dźwigał i tak już zawsze, a ta dziewczyna ma prawo znać prawdę o swoim niedoszłym mężu. Oni nie są małżeństwem z wieloletnim stażem i dziećmi, ze dla dobra rodziny przemilczy haniebny czyn.
Twoja narzeczona ma prawo wiedzieć, w co sie pakuje. A ty jesteś jej winny choć uczciwość, skoro z wiernością masz problem. Uczciwość nie obowiązuje tylko w małżeństwie. Oszukasz ja w takiej sprawie, a za chwile będziesz jej jak gdyby nigdy nic ślubował uczciwość małżeńska? Nie zgrzyta ci tu nic?
Przyjmijmy na potrzeby chwili, ze postanowiłeś jej już nigdy więcej nie zdradzić (dałbyś sobie rękę uciąć, ze na pewno nie? A głowę? Zgaduje, ze nie, bo tej zdrady przecież tez nie planowałaś, wiec nie brnij w to malzenstwo na ślepo, a jeśli w ogóle, to tylko w prawdzie), wiec będziesz jej ślubował wierność z dobrymi intencjami (wiesz co jest wybrukowane dobrymi intencjami?), ale miłość? Jeszcze nawet ślubu nie macie, a ty już ja zdradzasz. Gdzie tu jest miejsce na miłość?
Jeśli ci wybaczy i zechce wziąć tobą kiedyś ślub, a w międzyczasie przepracujecie twoja zdradę i inne problemy (bo w końcu o coś się kłóciliście i na pewno nie o kolor zasłon), to przynajmniej to malzenstwo będzie miało jakas przyszłość. W przeciwnym razie pytanie nie brzmi, czy weźmiecie rozwód, tylko kiedy.
Serio chcesz uciec przed tym, co zrobiłeś, w malzenstwo z niczego nieświadomą kobieta, której to zrobiłeś? Już to ostatnio pisałam, ale powtórzę: nie ma ucieczek. Wszystko się za tobą przywlecze. Jeszcze bardziej skomplikowane.
Ona już wyczuła, ze coś jest nie tak. Jeśli zacznie szukać powodu, to i tak go znajdzie. Albo dowie się, bo ktoś was widział. Tego chcesz?
Pewnie, powiedz jej, wykrzycz jej tę prawdę. Zniszcz jej życie i wyobrażenie o Tobie tylko po to, by zrzucić z siebie ten ciężar i by Tobie było łatwiej, bo niczym innym to nie będzie niż zrzuceniem z siebie ciężaru zdrady. Narzeczonej także życzę przejrzenia na oczy i oby wyrzuty nie dały Tobie spokoju : ) zjebałeś, co tu dużo mówić. Pić trzeba umieć.
Mam jakieś rozdwojenie emocjonalne - Raz - powiedzieć, niech wie prawdę, dwa - nie mówic, nauczyć się z tym żyć i zachowywać, jakby nic takiego się nie wydarzyło.
To był jednorazowy wyskok, to nie był mój pierwszy alkohol w życiu, ale taki 'odpał' takiego kalibru pierwszy raz.
Powiem to jest koniec, narzeczona nie dalaby mi szansy, lata naszego wspólnego życia pójdą się yebać. Prędzej wysłałaby mnie w kosmos niz wzięła że mną ślub. Robimy coś razem i szlag mnie trafia i krew zalewa, jak mam tą swiadomosc, że ona żyje w niewiedzy. Urządzamy się, a tu...
Ale żeś sobie narobił bigosu.
Nie sądzę że dasz radę żyć kryjąc to przed nią. Wyjdzie za rok, 5, 10 lat prędzej czy później.
Jesteście jeszcze przed ślubem, rozumiem że nie macie dzieci - uważam że powinieneś jej powiedzieć, bo zanim to sformalizujecie i przypięczetujecie potomstwem jest jeszcze możliwość jej wyboru.
Nie każdy facet po % rozpina rozporek obcym babom - ona ma prawo wiedzieć. I jak zdecyduje się Ci wybaczyć to masz temat z głowy. Jak nie, no cóż...życie.
Jak to samemu można sobie skomplikować życie...
Jeszcze różne problemy przed Tobą i nie jedna impreza alkoholowa, więc nie jest powiedziane, że nie będzie powtórki z rozrywki, jak się mówi koło puszczone w ruch... Widać że nie panujesz nad sobą, tę żabę przełkniesz to i następną.
Dlatego weź to na klatę i powiedz, może Ci wybaczy, może nie, trudno, każdy czyn niesie konsekwencje. Życie że zdradą w tle też.
Masz wybór.
13 2022-11-15 10:49:05 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2022-11-15 10:58:22)
R_ita2 napisał/a:Pewnie, powiedz jej, wykrzycz jej tę prawdę. Zniszcz jej życie i wyobrażenie o Tobie tylko po to, by zrzucić z siebie ten ciężar i by Tobie było łatwiej, bo niczym innym to nie będzie niż zrzuceniem z siebie ciężaru zdrady. Narzeczonej także życzę przejrzenia na oczy i oby wyrzuty nie dały Tobie spokoju : ) zjebałeś, co tu dużo mówić. Pić trzeba umieć.
Mam jakieś rozdwojenie emocjonalne - Raz - powiedzieć, niech wie prawdę, dwa - nie mówic, nauczyć się z tym żyć i zachowywać, jakby nic takiego się nie wydarzyło.
To był jednorazowy wyskok, to nie był mój pierwszy alkohol w życiu, ale taki 'odpał' takiego kalibru pierwszy raz.
Powiem to jest koniec, narzeczona nie dalaby mi szansy, lata naszego wspólnego życia pójdą się yebać. Prędzej wysłałaby mnie w kosmos niz wzięła że mną ślub. Robimy coś razem i szlag mnie trafia i krew zalewa, jak mam tą swiadomosc, że ona żyje w niewiedzy. Urządzamy się, a tu...
Skoro postanowiłeś jej nic nie mówić w obawie przed konsekwencjami, to w zasadzie jaki jest cel twojej wizyty na forum? Miałeś nadzieje przeczytać, ze nic takiego się nie stało?
Skoro nie jesteś gotowy wypić piwo, którego nawarzyłes, to spodziewaj się, ze będziesz miał niebawem cały browar…
Ja swoją opinie wyraziłam w poscie nr 11, który dodałam w tym samym momencie, co ty swój. Wspominam o tym, na wypadek gdyby z tego powodu umknął twojej uwadze. Może pytania (retoryczne), które w nim zawarłam, dadzą ci do myślenia.
Powiem tak..... Prawda zawsze wychodzi na jaw. Jak nie teraz, to za rok, dwa a może nawet i 20 lat. Nie wiem co Ci powiedzieć. Fakt jest taki, że na kłamstwie niczego nie zbudujesz. Jakbyś się jeszcze całował to jeszcze... ale, że coś było więcej..... Nie przełknęłabym tego. Lepiej powiedz prawdę. A jak można zapytać... o co poszło między Tobą a narzeczoną ?
Powiem tak..... Prawda zawsze wychodzi na jaw. Jak nie teraz, to za rok, dwa a może nawet i 20 lat. Nie wiem co Ci powiedzieć. Fakt jest taki, że na kłamstwie niczego nie zbudujesz. Jakbyś się jeszcze całował to jeszcze... ale, że coś było więcej..... Nie przełknęłabym tego. Lepiej powiedz prawdę. A jak można zapytać... o co poszło między Tobą a narzeczoną ?
Tak, prawda jak oliwa, zawsze na wierzch wypływa...
Nawet ta dziewczyna może to rozdmuchać.
Tym bardziej jak jesteście w narzeczeństwie i można się wycofać, daj jej tę możliwość niech ona zdecyduje co dalej, po szoku, pewnie zerwie, ale nie wiesz ostatecznie jak to się skończy.
Gdy czytam co napisałeś i wiele komentarzy to chce mi się rzygać... kobiety to zwykłe wycieraczki... co impreza to obciągnie innemu, tylko dlatego, że facet jej się podoba a później taka oczekuje szacunku a jak powiesz prawdę w twarz, to dostaniesz jeszcze w pysk... wyśmienity materiał na żonę... Alkohol to nie wytłumaczenie, masz chłopie predyspozycje i może lepiej żyć samemu póki nie znajdziesz takiej, przy której, żadna nie będzie w stanie Ci obciągnąć... a narzeczonej daj możliwość znalezienia kogoś, kto po pijaństwie albo pierwszej lepszej sprzeczce nie skoczy na bok...
Pewnie, powiedz jej, wykrzycz jej tę prawdę. Zniszcz jej życie i wyobrażenie o Tobie tylko po to, by zrzucić z siebie ten ciężar i by Tobie było łatwiej, bo niczym innym to nie będzie niż zrzuceniem z siebie ciężaru zdrady. Narzeczonej także życzę przejrzenia na oczy i oby wyrzuty nie dały Tobie spokoju : ) zjebałeś, co tu dużo mówić. Pić trzeba umieć.
Zgadzam się z Tobą
R_ita2 napisał/a:Pewnie, powiedz jej, wykrzycz jej tę prawdę. Zniszcz jej życie i wyobrażenie o Tobie tylko po to, by zrzucić z siebie ten ciężar i by Tobie było łatwiej, bo niczym innym to nie będzie niż zrzuceniem z siebie ciężaru zdrady. Narzeczonej także życzę przejrzenia na oczy i oby wyrzuty nie dały Tobie spokoju : ) zjebałeś, co tu dużo mówić. Pić trzeba umieć.
Zgadzam się z Tobą
i ja również.
Autorze, dwa ważne pytania.
1. Dlaczego chcesz powiedzieć narzeczonej
2. Dlaczego zdradziłeś (i nie, nie dlatego że byłeś pijany)
współczuję Twojej narzeczonej, wiem jaki ból ją czeka.
19 2022-11-15 12:20:46 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2022-11-15 12:21:41)
Jeszcze tak z innej beczki: Gdyby jak ktoś wyżej napisał, to ona po waszej kłótni dala sobie zrobić minete obcemu facetowi, chciałbyś wiedzieć?
Jeśli tak, to wiesz, co masz zrobić. Bo jeśli chciałbyś wiedzieć, a w analogicznej sytuacji jej nie powiesz, to wiesz jak to świadczy o tobie i o twoim stosunku do niej? Wiesz?
Jeszcze tak z innej beczki: Gdyby jak ktoś wyżej napisał, to ona po waszej kłótni dala sobie zrobić minete obcemu facetowi, chciałbyś wiedzieć?
Jeśli tak, to wiesz, co masz zrobić. Bo jeśli chciałbyś wiedzieć, a w analogicznej sytuacji jej nie powiesz, to wiesz jak to świadczy o tobie i o twoim stosunku do niej? Wiesz?
Tu o stosunku do niej to już poświadczył stosunek oralny z jakąś laską na imprezie
21 2022-11-15 13:00:15 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-11-15 13:01:30)
Żadna z użytkowniczek nawet się nie zająknie o ograniczaniu przez narzeczoną. Że przecież on musiał jakoś odreagować. Przypomniał mi się wątek Marka, którego żonka puściła go w trąbę. Ale jej zachowanie była wytłumaczalne, ba zrobiono z niego manipulatora i potwora wykorzystującego nie tylko żonkę, ale i ich córkę. A w tym wątku? Wiadomo co i jak.
nie znam wątku Marka, wiem tylko że jest jakiś super kontrowersyjny, ale proszę nie wrzucaj wszystkich w jeden worek. tak co nieco znając wypowiadające się tu osoby jakoś śmiem wątpić żeby któraś kiedykolwiek usprawiedliwała zdradę.
23 2022-11-15 13:10:40 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2022-11-15 13:27:29)
Apogeum napisał/a:Jeszcze tak z innej beczki: Gdyby jak ktoś wyżej napisał, to ona po waszej kłótni dala sobie zrobić minete obcemu facetowi, chciałbyś wiedzieć?
Jeśli tak, to wiesz, co masz zrobić. Bo jeśli chciałbyś wiedzieć, a w analogicznej sytuacji jej nie powiesz, to wiesz jak to świadczy o tobie i o twoim stosunku do niej? Wiesz?
Tu o stosunku do niej to już poświadczył stosunek oralny z jakąś laską na imprezie
Tak, ale zdrada to jedno, a podwójne standardy - drugie. A kłamstwo to jeszcze kolejna rzecz. Ona już cos wyczuła, a autor wymigał się pracą. W każdym razie ja bym mimo wszystko z dwojga złego wolała jedna zła rzecz zamiast trzech. Tym bardziej, ze oni nawet jeszcze ślubu nie mają. Ona nie wie, ze planuje ślub z niewiernym narzeczonym. Czyżby to był nieistotny szczegół w kontekscie ślubu?
Poza tym jest jeszcze coś takiego jak wybaczenie. Nie jest tożsame z zapomnieniem i powrotem, ale… Poza tym kłamstwo ma krótkie nogi. A autor ma jeszcze sumienie, które i tak nie da mu żyć. I z uśmiechem na ustach urządzać gniazdko, planować ślub.
24 2022-11-15 13:10:42 Ostatnio edytowany przez anna.zakochana (2022-11-15 13:11:01)
dubel
25 2022-11-15 13:11:51 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-11-15 13:12:18)
anna.zakochana po co te wielkie słowo? Trzeba tylko podejść tak samo jak do wątku, gdy bohaterką by była kobieta. Autor pogubił się kompletnie. Jego obecny związek nie realizuje jego potrzeb. Dlatego gdy puściły hamulce, stało się to co się stało.
a kto tu warunkuje odpowiedź tym że on jest facetem? to samo bym napisała lasce.
a póki co na oko to on sam nie wie dlaczego to zrobił
Właśnie: po co chcesz jej mówić, ty też nie wiesz o niej wszystkiego.
Ściemnia zapewne co do np.przebiegu.
Druga sprawa.
Mało ci rozwodów do o koła?
Skomplikowane wyłącznie życia PLUS to kosztowne. Same papugi to parę tysi.
A jak Pani dobrze to rozegra to będziesz jeszcze na nią alimenty płacił.
Pozbądź się nawet myśli o ślubie.
Pewnie, powiedz jej, wykrzycz jej tę prawdę. Zniszcz jej życie i wyobrażenie o Tobie tylko po to, by zrzucić z siebie ten ciężar i by Tobie było łatwiej, bo niczym innym to nie będzie niż zrzuceniem z siebie ciężaru zdrady. Narzeczonej także życzę przejrzenia na oczy i oby wyrzuty nie dały Tobie spokoju : ) zjebałeś, co tu dużo mówić. Pić trzeba umieć.
O jejku jejku, jak pięknie zbudowane postacie bestii i ofiary. Pewnie lepiej będzie jak ofiara przejrzy na oczy, gdy dowie się o sprawie od kogoś innego. A oni związkiem są tylko wtedy, gdy dobrze wszystko idzie. Zaprawdę super logika.
anna.zakochana po co te wielkie słowo? Trzeba tylko podejść tak samo jak do wątku, gdy bohaterką by była kobieta. Autor pogubił się kompletnie. Jego obecny związek nie realizuje jego potrzeb. Dlatego gdy puściły hamulce, stało się to co się stało.
Tak naprawdę, to tu nikt nie wie jaki to związek.
Po drugie czarno to widzę, byle sorzeczka a on będzie odreagowywał z inną. A jego partnerka z innym? Jakby to było?
Równie dobrze ona mogłaby zaszaleć pijana na imprezie i tłumaczyć, że puściły hamulce i zaszalała z nieznajomym, bo związek nie spełniał jej obecnych potrzeb.
I zakład, że mężczyźni nazwaliby ją szmatą, zdzirą i k..wą i nie dostawałaby rad, aby nic nie mówić.
30 2022-11-15 13:39:00 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2022-11-15 13:44:19)
anna.zakochana po co te wielkie słowo? Trzeba tylko podejść tak samo jak do wątku, gdy bohaterką by była kobieta. Autor pogubił się kompletnie. Jego obecny związek nie realizuje jego potrzeb. Dlatego gdy puściły hamulce, stało się to co się stało.
A jak rzekome niespełnianie potrzeb ma się do zdrady? To nie powód zdrady, bo taki nie istnieje. A w takiej sytuacji, o ktorej piszesz, ludzie się rozstają, a nie planują ślub.
Tak, ta zdrada to był skutek. A przyczyna nie był ani alkohol, ani kłótnia, choć nad jej przyczynami jak najbardziej trzeba się pochylić. Co zatem? Brak zasad? Brak miłości? Jedno i drugie?
31 2022-11-15 13:52:33 Ostatnio edytowany przez anna.zakochana (2022-11-15 13:53:46)
ja się Rita z Tobą zgadzam. wręcz uważam, że to że ktoś po takim epizodzie nie przyjdzie, przepracuje to sam, wyciągnie wnioski, naprawi co ma być naprawione i będzie w stanie funkcjonować to znaczy że tak ważna jest dla niego ta druga osoba że był w stanie tą siłę znaleźć.
i podkreślę jeszcze raz to co napisałąś: JEDEN EPIZOD.
ale tutaj zdradzacz musi dojść do przyczyn zdrady, wiedzieć że ma taki mechanizm w sobie który go do tego pcha i nie narażać się nigdy więcej na tego typu sytuacje. czyli np. nie piję jeśli drugiej połówki ze mną nie ma.
w rzeczywistości uważam że mało kto byłby w stanie to zrobić.
no i trzeba też wziąc pod uwagę że faktycznie to może wyjść bokiem.
32 2022-11-15 14:10:34 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-11-15 14:36:52)
R_ita2 napisał/a:Pewnie, powiedz jej, wykrzycz jej tę prawdę. Zniszcz jej życie i wyobrażenie o Tobie tylko po to, by zrzucić z siebie ten ciężar i by Tobie było łatwiej, bo niczym innym to nie będzie niż zrzuceniem z siebie ciężaru zdrady. Narzeczonej także życzę przejrzenia na oczy i oby wyrzuty nie dały Tobie spokoju : ) zjebałeś, co tu dużo mówić. Pić trzeba umieć.
Mam jakieś rozdwojenie emocjonalne - Raz - powiedzieć, niech wie prawdę, dwa - nie mówic, nauczyć się z tym żyć i zachowywać, jakby nic takiego się nie wydarzyło.
To był jednorazowy wyskok, to nie był mój pierwszy alkohol w życiu, ale taki 'odpał' takiego kalibru pierwszy raz.
Powiem to jest koniec, narzeczona nie dalaby mi szansy, lata naszego wspólnego życia pójdą się yebać. Prędzej wysłałaby mnie w kosmos niz wzięła że mną ślub. Robimy coś razem i szlag mnie trafia i krew zalewa, jak mam tą swiadomosc, że ona żyje w niewiedzy. Urządzamy się, a tu...
Ile w tym jest u Ciebie obawy że się wyda Twój odpał i cała sprawa,narzeczona dowie się o tym prawdy od osób trzecich ?
Nawet jak się nigdy to nie wyda, masz spory problem głownie ze sobą ,kłamstwa oddzielają ludzi od siebie,a pławienie się w chorym poczuciu winy,czy użalanie się nad sobą, jakim to jesteś strasznym dupkiem, żeby tłumic wyrzuty sumienia w tym oddzielaniu niestety pomagają
,przepracowanie zdrady i odpuszczenie sobie samemu to trudna rzecz.Nie da rady zrobić tego lekko czyli przez proste wypieranie i racjonalizowanie, relatywizowanie,danie sobie wstecz prawa do błędu to ogromna odpowiedzialność,a nie zabawa.
Wyznanie prawdy dziewczynie w tym stanie niesie ryzyko że chcesz się wypróżnić i przerzucić decyzję odpowiedzialność na nią
Zastanów się czy chcesz być z tą dziewczyną ,jest bardzo bardzo źle z Tobą .
33 2022-11-15 14:34:10 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2022-11-15 14:34:33)
Jestem kilka miesięcy po ślubie, więc próbuję sobie wyobrazić podobne zdarzenie w moim życiu na kilka miesięcy przed tym wydarzeniem i swoją reakcję. I tak dochodzę do wniosku, że to niemożliwa żeby doszlo do zaistnienia sytuacja, bo po prostu mój mąż świata poza mną nie widzi, jak zreszta ja poza nim i nie wyobrażam sobie, że mogłby zostać tak upojony, że poszedłby w tango z przypadkową dziewczyną. Ale ponoć każdy zdradzony tak myśli :-D
Idąc dalej, jestem przekonana, że zauważyłabym gdyby gryzły go wyrzuty sumienia. Jesteśmy z sobą blisko, dzielimy także świat swoich emocji, dobrze się znamy i swoje reakcje, typowe zachowania, więc wydaje mi się, że wyczułabym także fałsz. Nie wiedziałabym może o co chodzi, co, jak i dlaczego, ale z pewnością wyczułabym „ścianę”, bo już zdarzało mi się wyczuwać dużo mniejszego kalibru rzeczy, którymi nie chciał mnie obarczać mój facet. Wreszcie i tak bym to z niego wyciągnęła. No po prostu musiałoby to zdarzenie po nim spłynąć, żebym nie zauważyła, że coś się dzieje.
Zatem wychodzi na to w dużej mierze to zależy od tego, jak głęboka jest Twoja relacja z narzeczoną, czy powinieneś jej powiedzieć.
Świata poza Tobą nie widzi...hehe..
Poczekaj do lata
Byłem żonaty 16 lat a razem byliśmy 18lat. Nigdy żony nie zdradziłem , choć miałem wiele wiele możliwości. Jeździełem na wyjazdy integracyjne gdzie kręciło się mnóstwo kobiet i wiem że były mną niektóre zainteresowane.
Jak ktoś zdradza , tak zdradza , bo to była zdrada. Tak zrobienie laski przez inną kobietę to zdrada , choć dla wielu kobiet jak czytałem na innym forum to zrobienie laski obcemu to żadna zdrada , wiec mnie już nic nie dziwi ..
Ja bym się przyznał bo nie potrafiłbym żyć z tym , w kłamstwie i obłudzie. Brzydzę się tym. Dlatego nigdy nie pozwalałem aby doszło do takiej sytuacji ani nie prowokowałem takiej sytuacji ...
A jak postąpi pytający to tylko zależy od jego sumienia. Zdrada na zawsze w nim zastanie i szybciej czy później wyjdzie.
Jak nie są narazie małżeństwem i nie ma dzieci , to ewentulane "straty" będą niskie , później będzie sporo gorzej.
I chyba tyle.
Tak naprawdę wszsytko zależy od człowieka i jego moralności i sumienia. Jak ktoś nie ma kręgosługa moralnego to nie będzie widział problemu i zapewne na innej imprezie jakaś laska znów zrobi m dobrze , albo on przypadkowo ją bzyknie
Co za durnoty Johnny. Weź Ty nie pisz innym.bo szkodzisz...
Wyrównanie rachunków? Ona go nie zdradzała...
Autorze, gnojem jesteś i gnojem zostaniesz. Narzeczonej życzę przejrzenia na oczy.
Autor dobrze wie, że zawalil. Odpowiedziałem mu ironicznie i z jajem. No jest gnojem, ale stało się jeśli chce mieć żonę musi kłamać jak powie prawdę ślubu nie będzie. Mógł myśleć głowa nie główka.
Szanuję wasze R_ita2 i anna.zakochana zdanie na ten temat, podejście do tego, nawet lekko zazdroszczę, bo sam jestem dość sztywny w swojej spojrzeniu.
Związek = brak "epizodów".
Jeżeli rodzi się we mnie realna ochota, aby inna kobieta robiła mi loda, to wpierw rozstaję się z obecną kobietą.
Tego samego oczekuję od partnerki, związek to dla mnie także lojalność, szacunek, wierność stąd epizody niszczą te fundamenty i uniemożliwiają dalsze budowanie relacji i trwanie w niej.
38 2022-11-15 15:14:41 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2022-11-15 15:48:13)
ale tutaj zdradzacz musi dojść do przyczyn zdrady, wiedzieć że ma taki mechanizm w sobie który go do tego pcha i nie narażać się nigdy więcej na tego typu sytuacje. czyli np. nie piję jeśli drugiej połówki ze mną nie ma.
Ale on nie był mocno pijany. Sam napisał. Ja bym poszła o krok dalej: bo skoro wie, ze ma taki mechanizm w sobie, to może nie tylko nie powinien pic w obecności drugiej połówki, ale w ogóle i bez picia nie powinien bywać bez drugiej połówki w miejscach, w których są inne kobiety? A co jak kobieta będzie bardzo zdeterminowana i nie podda się łatwo?
Ja bym nie chciała być z kimś, kto musi sie pilnować, żeby mnie nie zdradzić. A jeszcze jakbym to ja miała takiego pilnować, to już w ogóle. Autor napisał, ze ona go szybciej wysadzi w kosmos niż zaakceptuje ten jednorazowy epizod, wiec możemy się spodziewać, ze tez jest w tej grupie kobiet, które chciałyby wiedzieć, za kogo wychodzą.
Z jednym się zgadzam: jeden epizod z alkoholem w tle to nie to samo co romans. Ale dla mnie w tej historii istotny jest jeszcze jeden szczegół. Oni są jeszcze przed ślubem. I ani nie umniejszam związków bez ślubu, ani nie twierdze, ze po ślubie można sobie na więcej pozwolić i więcej zaakceptować czy wybaczyć, ale jak duża jest szansa, ze po ślubie będzie dobrze, skoro już w narzeczeństwie jest taki epizod? Jak te przygotowania do ślubu będą wyglądały? Będą radosne? To nie jest kwestia typu: jeden epizod niszczy wieloletnie malzenstwo czy rodzine. Malzenstwo od początku będą budować na kłamstwie. On już skłamał. A daje głowę, ze w momencie ślubowania przez niego wierności nie przyjdzie jej do głowy, ze on już limit zdrad wyczerpał. Oczywiście jeśli do tego czasu nie dojdzie po nitce do kłębka. Cała ta sytuacja to sprawdzian dla ich związku.
Po prostu mam wrażenie, ze on tego nie udźwignie (w mojej opinii to przemawia na jego korzyść i daje nadzieje, ze ona zobaczy w nim słabego człowieka, ale nie sukinkota) i do rozstania i tak dojdzie. A jak udźwignie, to widzę ryzyko, ze w którymś momencie uzna, ze da radę udźwignąć jeszcze więcej…
Kobiety w większości mają podwójne standardy..
Co innego jakby to one odwalily..wtedy ty byłbyś winny bo np.nie okazywałes czułości..trylion innych usprawiedliwień swoich poczynań.
Niczego nie postanowiłem, ani że powiem ani że nie powiem. To nie rozmowa o tym, jaki obraz mamy wybrać do salonu, mam jej do kur*** nędzy przekazac, że zdradzilem ją na imprezie, gdzie nie protestowałem, jak laska zaczęła mi opierd**gałe. I nie liczylem na słowa, że nic się, chłopie, nie stało, wrzuć na luz, bo jestem świadomy, że stało się. Mam pewne jak w banku, że narzeczona zerwie ze mną i wspólna przyszłość zniknie jak 'tylko' skończę gadać, co się stało. Ona wyczuwa, że coś jest, zna mnie już długo i widzi, że nie jestem taki jak zawsze, nawet jak robię dobrą minę. Wale kolejne kłamstwa zwalając moje zachowanie na pracę. Lepiej się nie robi, a gorzej.
Nie ma możliwości, żeby narzeczona dowiedziała się o tym od osób trzecich, nas nie mógł nikt widzieć, ta panna nie zna mojej narzeczonej, żeby mieć do niej dojście i chcieć mi narobić smordu.
Ktoś pytał, czy ja chciałbym wiedzieć, że ktoś narzeczonej strzelił minete po pijaku na balandze: nie wiem. Co mam na to odpowiedzieć?
Tylko chyba ja nie mam takiej psychy, żeby całe życie ukrywać to.
Spotkanie-popijawa u kumpla. Znalazłem się na niej z przypadku, po ostrej wymianie słów z narzeczoną. Chciałem wyjść, żeby nie eskalować konfliktu. Kumpel poza kilkoma kolegami zaprosił trzy dziewczyny, wszyscy wypiliśmy. Narzeczonej tylko napisałem krótkiego esa, że pewnie wrócę w nocy, resztę wieczoru nawet nie sprawdzałem tel. To, że jak jako tako wytrzeźwiałem, miałem awanturę i jesień średniowiecza, gdzie dokładnie byłem i czemu wróciłem prawie nad ranem, to jest nic, w końcu pogodzilośmy się. A mnie od środka chcą zniszczyć wyrzuty sumienia za to, co się na tym spotkaniu z moim udziałem stało. Jak mi lekko zaszumiało w mózgu, nie byłem nawalony jak świnia, ale procenty zaczęły działać trochę, zaczela się do mnie przymilać jedna z dziewczyn. Jeden by wyśmiał, drugi nazwał mnie paranoikiem, ale od czasu do czasu jak coś rozmawialiśmy dotykała mnie, śmiejąc się przy tym. Tematu rozmowy nie pamiętam, aktualnie to nic nie znaczy, nie polepszy i nie pogorszy sytuacji. Odeszliśmy od reszty towarzystwa, które chyba naszego zniknięcia nie zauważylo, a jak zauważylo, to na pewno nie przejęło się. Popłynąłem/popłynęliśmy, całowaliśmy się, pisząc bez owijania w bawełnę, obciągnęła mi. Tej dziewczyny nie znałem wcześniej, to była znajoma kumpla, u którego cała impreza miała miejsce, pierwszy raz miałem z nią kontakt.
Narzeczonej powiedziałem, że byłem u kumpla. Słowem nie pisnąłem, co się stało
Przyznam się narzeczonej - rozpęta się piekło, za kilka miesięcy mamy mieć ślub. Próbuje zachowywać się naturalnie jak zawsze, ale nie wychodzi mi to za dobrze, narzeczona ślepa nie jest, widzi że chodzę przygaszony, próbowała podjąć ze mną rozmowę, a ja okłamuje ją w twarz, że nic takiego się nie dzieje, stresy w robocie. Mam 'chęć' wykrzyczeć jej prawdę, ale nas to zrujnuje, plany i nasz związek legnie w gruzach. Wyzywam na siebie za to, że wtedy wyszedłem zamiast w domu siedzieć na dupie i probowac się z narzeczoną pogodzić.
Całe zycie w kłamstwie? Nie mogę spać, śpie bardzo mało. Gnojem się czuje i niczym innym.
Napiszę Ci tak: zrobiłeś źle, bez dwóch zdań. Sam zdajesz sobie sprawę z tego jak nawaliłeś. ALE... jeszcze większą głupotą byłoby jej o tym powiedzieć. Potraktuj raczej to zdarzenie jako nauczkę na przyszłość i niech pamięć o nim codziennie Cię motywuje do tego by drugi raz takiej głupoty nie odwalić. A wystarczającą pokutą dla Ciebie będą wyrzuty sumienia, które już masz. I niech te wyrzuty przypominają Ci o tym za każdym razem gdy się pokłócicie i znajdziesz się znów w "sprzyjających okolicznościach".
Gawelpawel napisał/a:Spotkanie-popijawa u kumpla. Znalazłem się na niej z przypadku, po ostrej wymianie słów z narzeczoną. Chciałem wyjść, żeby nie eskalować konfliktu. Kumpel poza kilkoma kolegami zaprosił trzy dziewczyny, wszyscy wypiliśmy. Narzeczonej tylko napisałem krótkiego esa, że pewnie wrócę w nocy, resztę wieczoru nawet nie sprawdzałem tel. To, że jak jako tako wytrzeźwiałem, miałem awanturę i jesień średniowiecza, gdzie dokładnie byłem i czemu wróciłem prawie nad ranem, to jest nic, w końcu pogodzilośmy się. A mnie od środka chcą zniszczyć wyrzuty sumienia za to, co się na tym spotkaniu z moim udziałem stało. Jak mi lekko zaszumiało w mózgu, nie byłem nawalony jak świnia, ale procenty zaczęły działać trochę, zaczela się do mnie przymilać jedna z dziewczyn. Jeden by wyśmiał, drugi nazwał mnie paranoikiem, ale od czasu do czasu jak coś rozmawialiśmy dotykała mnie, śmiejąc się przy tym. Tematu rozmowy nie pamiętam, aktualnie to nic nie znaczy, nie polepszy i nie pogorszy sytuacji. Odeszliśmy od reszty towarzystwa, które chyba naszego zniknięcia nie zauważylo, a jak zauważylo, to na pewno nie przejęło się. Popłynąłem/popłynęliśmy, całowaliśmy się, pisząc bez owijania w bawełnę, obciągnęła mi. Tej dziewczyny nie znałem wcześniej, to była znajoma kumpla, u którego cała impreza miała miejsce, pierwszy raz miałem z nią kontakt.
Narzeczonej powiedziałem, że byłem u kumpla. Słowem nie pisnąłem, co się stało
Przyznam się narzeczonej - rozpęta się piekło, za kilka miesięcy mamy mieć ślub. Próbuje zachowywać się naturalnie jak zawsze, ale nie wychodzi mi to za dobrze, narzeczona ślepa nie jest, widzi że chodzę przygaszony, próbowała podjąć ze mną rozmowę, a ja okłamuje ją w twarz, że nic takiego się nie dzieje, stresy w robocie. Mam 'chęć' wykrzyczeć jej prawdę, ale nas to zrujnuje, plany i nasz związek legnie w gruzach. Wyzywam na siebie za to, że wtedy wyszedłem zamiast w domu siedzieć na dupie i probowac się z narzeczoną pogodzić.
Całe zycie w kłamstwie? Nie mogę spać, śpie bardzo mało. Gnojem się czuje i niczym innym.Napiszę Ci tak: zrobiłeś źle, bez dwóch zdań. Sam zdajesz sobie sprawę z tego jak nawaliłeś. ALE... jeszcze większą głupotą byłoby jej o tym powiedzieć. Potraktuj raczej to zdarzenie jako nauczkę na przyszłość i niech pamięć o nim codziennie Cię motywuje do tego by drugi raz takiej głupoty nie odwalić. A wystarczającą pokutą dla Ciebie będą wyrzuty sumienia, które już masz. I niech te wyrzuty przypominają Ci o tym za każdym razem gdy się pokłócicie i znajdziesz się znów w "sprzyjających okolicznościach".
Ale ona (narzeczona) czuje pismo nosem, będzie drążyć, a on nie jest w stanie tego ukryć, bo jeżeli chciał zrobić tak jak napisałeś to od razu należało przyjąć inną wersję wydarzeń - teraz to już jak dla mnie za późno, ona wyczuwa jego strach, wstyd, winę.
Dramę walisz jak jakaś kobieta szukająca atencji. Ślub ??? Dorośnij.
Niczego nie postanowiłem, ani że powiem ani że nie powiem. To nie rozmowa o tym, jaki obraz mamy wybrać do salonu, mam jej do kur*** nędzy przekazac, że zdradzilem ją na imprezie, gdzie nie protestowałem, jak laska zaczęła mi opierd**gałe. I nie liczylem na słowa, że nic się, chłopie, nie stało, wrzuć na luz, bo jestem świadomy, że stało się. Mam pewne jak w banku, że narzeczona zerwie ze mną i wspólna przyszłość zniknie jak 'tylko' skończę gadać, co się stało. Ona wyczuwa, że coś jest, zna mnie już długo i widzi, że nie jestem taki jak zawsze, nawet jak robię dobrą minę. Wale kolejne kłamstwa zwalając moje zachowanie na pracę. Lepiej się nie robi, a gorzej.
Nie ma możliwości, żeby narzeczona dowiedziała się o tym od osób trzecich, nas nie mógł nikt widzieć, ta panna nie zna mojej narzeczonej, żeby mieć do niej dojście i chcieć mi narobić smordu.
Ktoś pytał, czy ja chciałbym wiedzieć, że ktoś narzeczonej strzelił minete po pijaku na balandze: nie wiem. Co mam na to odpowiedzieć?
Tylko chyba ja nie mam takiej psychy, żeby całe życie ukrywać to.
Pozostaje więc pobyć w tym stanie Gawlepawle, sprawdzisz swoją granicę wytrzymałości
nie śpiesz się z decyzją,szukanie ulgi w takim stanie to nic niezwykłego,
o skutku zdecyduje to gdzie i jak znajdziesz ukojenie,
nie zwalaj na dziewczynę swojego dręczącego sumienia i decyzji o końcu waszego związku, nie znajdziesz tu trwałej ulgi
na chwilę tylko spuścisz powietrze znajdziesz tylko coś jak karę,staraj się nie kłamać i nie brnąć w to zamotasz się i kłamstwami przysypiesz skutecznie wyrzuty
zadbaj o siebie bardziej choć wydawać Ci się to może durne i głupie unikaj używek teraz
za parę dni trochę ochłoniesz i będziesz bardziej przytomny, wtedy pomyśl za co zrobiłeś to swojej dziewczynie i czy ten związek ma sens tak w ogóle niezależnie od tego co zrobiłeś,powody nie muszą być jakieś wielkie czasem jest to mnóstwo małych urazów,obaw wątpliwości etc
Takie epizody wbrew pozorom są również bardzo znaczące wcale nie mniej niż kilkumiesięczny niby niezobowiązujący
romans tylko dla seksu ,tylko że tu zdania są jak zwykle podzielone i jeszcze alko w tle najbardziej powszechna ściema i alibi .
Gawelpawel napisał/a:Niczego nie postanowiłem, ani że powiem ani że nie powiem. To nie rozmowa o tym, jaki obraz mamy wybrać do salonu, mam jej do kur*** nędzy przekazac, że zdradzilem ją na imprezie, gdzie nie protestowałem, jak laska zaczęła mi opierd**gałe. I nie liczylem na słowa, że nic się, chłopie, nie stało, wrzuć na luz, bo jestem świadomy, że stało się. Mam pewne jak w banku, że narzeczona zerwie ze mną i wspólna przyszłość zniknie jak 'tylko' skończę gadać, co się stało. Ona wyczuwa, że coś jest, zna mnie już długo i widzi, że nie jestem taki jak zawsze, nawet jak robię dobrą minę. Wale kolejne kłamstwa zwalając moje zachowanie na pracę. Lepiej się nie robi, a gorzej.
Nie ma możliwości, żeby narzeczona dowiedziała się o tym od osób trzecich, nas nie mógł nikt widzieć, ta panna nie zna mojej narzeczonej, żeby mieć do niej dojście i chcieć mi narobić smordu.
Ktoś pytał, czy ja chciałbym wiedzieć, że ktoś narzeczonej strzelił minete po pijaku na balandze: nie wiem. Co mam na to odpowiedzieć?
Tylko chyba ja nie mam takiej psychy, żeby całe życie ukrywać to.Pozostaje więc pobyć w tym stanie Gawlepawle, sprawdzisz swoją granicę wytrzymałości
nie śpiesz się z decyzją,szukanie ulgi w takim stanie to nic niezwykłego,
o skutku zdecyduje to gdzie i jak znajdziesz ukojenie,
nie zwalaj na dziewczynę swojego dręczącego sumienia i decyzji o końcu waszego związku, nie znajdziesz tu trwałej ulgi
na chwilę tylko spuścisz powietrze znajdziesz tylko coś jak karę,staraj się nie kłamać i nie brnąć w to zamotasz się i kłamstwami przysypiesz skutecznie wyrzuty
zadbaj o siebie bardziej choć wydawać Ci się to może durne i głupie unikaj używek teraz
za parę dni trochę ochłoniesz i będziesz bardziej przytomny, wtedy pomyśl za co zrobiłeś to swojej dziewczynie i czy ten związek ma sens tak w ogóle niezależnie od tego co zrobiłeś,powody nie muszą być jakieś wielkie czasem jest to mnóstwo małych urazów,obaw wątpliwości etc
Takie epizody wbrew pozorom są również bardzo znaczące wcale nie mniej niż kilkumiesięczny niby niezobowiązujący
romans tylko dla seksu ,tylko że tu zdania są jak zwykle podzielone i jeszcze alko w tle najbardziej powszechna ściema i alibi .
Wszystko zależy od tego co on dalej zrobi z tym doświadczeniem? Jeśli stanie się to dla niego nauką by nigdy więcej nie odwalić takiego numeru, to uważam że nie ma co o tym mówić i wyrzuty sumienia wystarczą za karę. Bo jeśli nic więcej nie odwali, to zerwanie w tym momencie byłoby karą porównywalną z szariatowym obcięciem ręki za drobną kradzież; a bywa że takie zdarzenie staje się skuteczną nauczką i to na zawsze.
46 2022-11-15 15:57:53 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2022-11-15 16:02:22)
paslawek napisał/a:Gawelpawel napisał/a:Niczego nie postanowiłem, ani że powiem ani że nie powiem. To nie rozmowa o tym, jaki obraz mamy wybrać do salonu, mam jej do kur*** nędzy przekazac, że zdradzilem ją na imprezie, gdzie nie protestowałem, jak laska zaczęła mi opierd**gałe. I nie liczylem na słowa, że nic się, chłopie, nie stało, wrzuć na luz, bo jestem świadomy, że stało się. Mam pewne jak w banku, że narzeczona zerwie ze mną i wspólna przyszłość zniknie jak 'tylko' skończę gadać, co się stało. Ona wyczuwa, że coś jest, zna mnie już długo i widzi, że nie jestem taki jak zawsze, nawet jak robię dobrą minę. Wale kolejne kłamstwa zwalając moje zachowanie na pracę. Lepiej się nie robi, a gorzej.
Nie ma możliwości, żeby narzeczona dowiedziała się o tym od osób trzecich, nas nie mógł nikt widzieć, ta panna nie zna mojej narzeczonej, żeby mieć do niej dojście i chcieć mi narobić smordu.
Ktoś pytał, czy ja chciałbym wiedzieć, że ktoś narzeczonej strzelił minete po pijaku na balandze: nie wiem. Co mam na to odpowiedzieć?
Tylko chyba ja nie mam takiej psychy, żeby całe życie ukrywać to.Pozostaje więc pobyć w tym stanie Gawlepawle, sprawdzisz swoją granicę wytrzymałości
nie śpiesz się z decyzją,szukanie ulgi w takim stanie to nic niezwykłego,
o skutku zdecyduje to gdzie i jak znajdziesz ukojenie,
nie zwalaj na dziewczynę swojego dręczącego sumienia i decyzji o końcu waszego związku, nie znajdziesz tu trwałej ulgi
na chwilę tylko spuścisz powietrze znajdziesz tylko coś jak karę,staraj się nie kłamać i nie brnąć w to zamotasz się i kłamstwami przysypiesz skutecznie wyrzuty
zadbaj o siebie bardziej choć wydawać Ci się to może durne i głupie unikaj używek teraz
za parę dni trochę ochłoniesz i będziesz bardziej przytomny, wtedy pomyśl za co zrobiłeś to swojej dziewczynie i czy ten związek ma sens tak w ogóle niezależnie od tego co zrobiłeś,powody nie muszą być jakieś wielkie czasem jest to mnóstwo małych urazów,obaw wątpliwości etc
Takie epizody wbrew pozorom są również bardzo znaczące wcale nie mniej niż kilkumiesięczny niby niezobowiązujący
romans tylko dla seksu ,tylko że tu zdania są jak zwykle podzielone i jeszcze alko w tle najbardziej powszechna ściema i alibi .Wszystko zależy od tego co on dalej zrobi z tym doświadczeniem? Jeśli stanie się to dla niego nauką by nigdy więcej nie odwalić takiego numeru, to uważam że nie ma co o tym mówić i wyrzuty sumienia wystarczą za karę. Bo jeśli nic więcej nie odwali, to zerwanie w tym momencie byłoby karą porównywalną z szariatowym obcięciem ręki za drobną kradzież; a bywa że takie zdarzenie staje się skuteczną nauczką i to na zawsze.
Tak, uważam podobnie, że to zależy od tego, co się dalej z tym zrobi.
Zdradzeni robią sobie jakąś lobotomię, żeby zapomnieć o zdradzie partnera, np. że jak wrócił na łono rodziny to kocha, albo tkwią w słabym związku dla dzieci i w ogóle intelektualizują i produkują kupę wyjaśnień, żeby przetrwać.
Podobnie może zrobić przecież i zdradacz. Wystarczy jakiś fikołek logiczny, że tamta dziewczyna go uwiodła, a właściwie to prawie zgwałciła, z pewnością skrzywdziła i niemal zaprzepaściła jego wspaniałą przyszłość ze wspaniałą narzeczoną, dlatego on musi być twardzielem i z godnością znieść tę hańbę na własnym honorze. Od razu będzie miał inną energię.
Nowe_otwarcie napisał/a:paslawek napisał/a:Pozostaje więc pobyć w tym stanie Gawlepawle, sprawdzisz swoją granicę wytrzymałości
nie śpiesz się z decyzją,szukanie ulgi w takim stanie to nic niezwykłego,
o skutku zdecyduje to gdzie i jak znajdziesz ukojenie,
nie zwalaj na dziewczynę swojego dręczącego sumienia i decyzji o końcu waszego związku, nie znajdziesz tu trwałej ulgi
na chwilę tylko spuścisz powietrze znajdziesz tylko coś jak karę,staraj się nie kłamać i nie brnąć w to zamotasz się i kłamstwami przysypiesz skutecznie wyrzuty
zadbaj o siebie bardziej choć wydawać Ci się to może durne i głupie unikaj używek teraz
za parę dni trochę ochłoniesz i będziesz bardziej przytomny, wtedy pomyśl za co zrobiłeś to swojej dziewczynie i czy ten związek ma sens tak w ogóle niezależnie od tego co zrobiłeś,powody nie muszą być jakieś wielkie czasem jest to mnóstwo małych urazów,obaw wątpliwości etc
Takie epizody wbrew pozorom są również bardzo znaczące wcale nie mniej niż kilkumiesięczny niby niezobowiązujący
romans tylko dla seksu ,tylko że tu zdania są jak zwykle podzielone i jeszcze alko w tle najbardziej powszechna ściema i alibi .Wszystko zależy od tego co on dalej zrobi z tym doświadczeniem? Jeśli stanie się to dla niego nauką by nigdy więcej nie odwalić takiego numeru, to uważam że nie ma co o tym mówić i wyrzuty sumienia wystarczą za karę. Bo jeśli nic więcej nie odwali, to zerwanie w tym momencie byłoby karą porównywalną z szariatowym obcięciem ręki za drobną kradzież; a bywa że takie zdarzenie staje się skuteczną nauczką i to na zawsze.
Tak, uważam podobnie, że to zależy od tego, co się dalej z tym zrobi.
Zdradzeni robią sobie jakąś lobotomię, żeby zapomnieć o zdradzie partnera, np. że jak wrócił na łono rodziny to kocha, albo tkwią w słabym związku dla dzieci i w ogóle intelektualizują i produkują kupę wyjaśnień, żeby przetrwać.
Podobnie może zrobić przecież i zdradacz. Wystarczy jakiś fikołek logiczny, że tamta dziewczyna go uwiodła, a właściwie to prawie zgwałciła, z pewnością skrzywdziła i niemal zaprzepaściła jego wspaniałą przyszłość ze wspaniałą narzeczoną, dlatego on musi być twardzielem i z godnością znieść tę hańbę na własnym honorze. Od razu będzie miał inną energię.
To nie lobotomia, to RACJONALIZACJA
Szkoda tylko owej narzeczonej.
Że z kimś takim weźmie ślub.
Gdyby zdrajcy mieli jakaś godność czy honor(a jak wiemy nie maja,bo inaczej nie byli by zdrajcami)
To powiedzieli by o tym co zrobili i sami odeszli,a nie jak zazwyczaj zrzucając ciężar decyzji na swoja ofiarę, a ta,gdy sa np dzieci,myśli że trwając dalej w związku z takim człowiekiem,robi coś dobrego dla rodziny.
To nie lobotomia, to RACJONALIZACJA
Racja.
Mistrzem dla autora mógłby być Gary, który ma racjonalizację (nie mylić z racjonalnością) zdrady w małym paluszku.
Zdrada w jego wykonaniu jest zbawienna dla jego małżeństwa, mimo że żona nie ma o tym pojęcia :-O
Wszystko zależy od tego co on dalej zrobi z tym doświadczeniem? Jeśli stanie się to dla niego nauką by nigdy więcej nie odwalić takiego numeru, to uważam że nie ma co o tym mówić i wyrzuty sumienia wystarczą za karę. Bo jeśli nic więcej nie odwali, to zerwanie w tym momencie byłoby karą porównywalną z szariatowym obcięciem ręki za drobną kradzież; a bywa że takie zdarzenie staje się skuteczną nauczką i to na zawsze.
Tak, uważam podobnie, że to zależy od tego, co się dalej z tym zrobi.
Zdradzeni robią sobie jakąś lobotomię, żeby zapomnieć o zdradzie partnera, np. że jak wrócił na łono rodziny to kocha, albo tkwią w słabym związku dla dzieci i w ogóle intelektualizują i produkują kupę wyjaśnień, żeby przetrwać.
Podobnie może zrobić przecież i zdradacz. Wystarczy jakiś fikołek logiczny, że tamta dziewczyna go uwiodła, a właściwie to prawie zgwałciła, z pewnością skrzywdziła i niemal zaprzepaściła jego wspaniałą przyszłość ze wspaniałą narzeczoną, dlatego on musi być twardzielem i z godnością znieść tę hańbę na własnym honorze. Od razu będzie miał inną energię.
Technik tłumienia i wypierania oraz różnych pokrętnych mechanizmów obronnych jest cała masa
,o czym dobrze wiemy ,znajdują się niby same pełno tego pod ręką
Gawelpawel już zaczyna je stosować,konwertowanie wyrzutu w pławienie się w poczuciu winy i samobiczowaniu jest czyś takim stosowane na dłuższą metę prowadzi do przesilenia,zmęczenia i poszukiwania ulgi w winie, odpowiedzialności za swój stan i sytuację jakby na zewnątrz czyli, najlepiej w narzeczonej albo właśnie w tej obcej dziewczynie nic nadzwyczajnego i wyjątkowego moneta z awersem i rewersem puszczona w ruch
orzeł czy reszka ale to jest jeden z fikołków "logicznych".
Szkoda tylko owej narzeczonej.
Że z kimś takim weźmie ślub.
Gdyby zdrajcy mieli jakaś godność czy honor(a jak wiemy nie maja,bo inaczej nie byli by zdrajcami)
To powiedzieli by o tym co zrobili i sami odeszli,a nie jak zazwyczaj zrzucając ciężar decyzji na swoja ofiarę, a ta,gdy sa np dzieci,myśli że trwając dalej w związku z takim człowiekiem,robi coś dobrego dla rodziny.
Szeptuch, wybacz ale trochę patrzysz... jak by to napisać... ze swojego puntu widzenia, nieco podyktowanego Twoją historią. Już tłumaczę żebyś się nie obraził: trochę to podobne do rozkmin 30-letniego pravika, który bezwzględnie oczekuje dziewicy. Tymczasem im więcej człowiek przeżył przypadków i im więcej kobiet w swoim życiu miał (nie,wcale nie jestem drugim Julio Iglesiasem), tym lepiej widzi że to wszystko nie jest takie czarno białe (choć dalej uważam że zdrada jest czymś złym).
I ta sytuacja może też nie okazać się czarno-biała o ile autorowi za szybko moralniak nie przejdzie
Szeptuch napisał/a:Szkoda tylko owej narzeczonej.
Że z kimś takim weźmie ślub.
Gdyby zdrajcy mieli jakaś godność czy honor(a jak wiemy nie maja,bo inaczej nie byli by zdrajcami)
To powiedzieli by o tym co zrobili i sami odeszli,a nie jak zazwyczaj zrzucając ciężar decyzji na swoja ofiarę, a ta,gdy sa np dzieci,myśli że trwając dalej w związku z takim człowiekiem,robi coś dobrego dla rodziny.Szeptuch, wybacz ale trochę patrzysz... jak by to napisać... ze swojego puntu widzenia, nieco podyktowanego Twoją historią. Już tłumaczę żebyś się nie obraził: trochę to podobne do rozkmin 30-letniego pravika, który bezwzględnie oczekuje dziewicy. Tymczasem im więcej człowiek przeżył przypadków i im więcej kobiet w swoim życiu miał (nie,wcale nie jestem drugim Julio Iglesiasem), tym lepiej widzi że to wszystko nie jest takie czarno białe (choć dalej uważam że zdrada jest czymś złym).
I ta sytuacja może też nie okazać się czarno-biała o ile autorowi za szybko moralniak nie przejdzie
Przyznam że trochę nie rozumem odniesienia do mojej historii.
Ja nigdy nikogo nie zdradziłem.
Nigdy nie zostałem zdradzony.
Nawet nikt mi bliski tez nie został zdradzony.
Po prostu gardzę czymś takim jak zdrada.
I akurat zdrada jest czarno biała.
Albo zdradziłeś,albo nie.
I wine za zdradę ponosi zawsze zdrajca.
Fakt,za rozpad związku mogą ponosić wine obydwie strony.
ale za zdrad wine ponosi tylko zdradzający.
I nie ma na to żadnego usprawiedliwienia.
Gdy ktoś czuje sie zle w związku, najpierw powinien o tym szczerze porozmawiać z partnerem,gdy partner ma to w dupie to w tedy sie rozchodzimy.
A nie zdradzamy.
Świata poza Tobą nie widzi...hehe..
Poczekaj do lata
Okres miodowy, to nie ma się co dziwić
A tak poważnie, to nie wiemy jak byśmy się zachowali w danej sytuacji.
Nowe_otwarcie napisał/a:Szeptuch napisał/a:Szkoda tylko owej narzeczonej.
Że z kimś takim weźmie ślub.
Gdyby zdrajcy mieli jakaś godność czy honor(a jak wiemy nie maja,bo inaczej nie byli by zdrajcami)
To powiedzieli by o tym co zrobili i sami odeszli,a nie jak zazwyczaj zrzucając ciężar decyzji na swoja ofiarę, a ta,gdy sa np dzieci,myśli że trwając dalej w związku z takim człowiekiem,robi coś dobrego dla rodziny.Szeptuch, wybacz ale trochę patrzysz... jak by to napisać... ze swojego puntu widzenia, nieco podyktowanego Twoją historią. Już tłumaczę żebyś się nie obraził: trochę to podobne do rozkmin 30-letniego pravika, który bezwzględnie oczekuje dziewicy. Tymczasem im więcej człowiek przeżył przypadków i im więcej kobiet w swoim życiu miał (nie,wcale nie jestem drugim Julio Iglesiasem), tym lepiej widzi że to wszystko nie jest takie czarno białe (choć dalej uważam że zdrada jest czymś złym).
I ta sytuacja może też nie okazać się czarno-biała o ile autorowi za szybko moralniak nie przejdzie
Przyznam że trochę nie rozumem odniesienia do mojej historii.
Ja nigdy nikogo nie zdradziłem.
Nigdy nie zostałem zdradzony.
Nawet nikt mi bliski tez nie został zdradzony.Po prostu gardzę czymś takim jak zdrada.
I akurat zdrada jest czarno biała.
Albo zdradziłeś,albo nie.
I wine za zdradę ponosi zawsze zdrajca.
Fakt,za rozpad związku mogą ponosić wine obydwie strony.
ale za zdrad wine ponosi tylko zdradzający.I nie ma na to żadnego usprawiedliwienia.
Gdy ktoś czuje sie zle w związku, najpierw powinien o tym szczerze porozmawiać z partnerem,gdy partner ma to w dupie to w tedy sie rozchodzimy.
A nie zdradzamy.
Nie Szeptuch. OIDP Twoja żona jest Twoją pierwszą kobietą, a ona chyba wcześniej miała kogoś (więcej: chyba nawet jakieś potomstwo z tego było, dobrze pamiętam?). U facetów, którzy nie mieli innej kobiety bardzo częste jest takie oczekiwanie dziewicy lub/i negatywne podejście do tego że miała swoją przeszłość albo... taki trochę inny odprysk tego myślenia, związany z innym nieco torem "nieskazitelności" (że już w pewnym sensie jakoś z trudem przebolał że nie jest pierwszy, ale już naprawdę niczego więcej nie zdzierży). A jak ktoś więcej przeszedł, to łatwiej mu dojść do wniosku że gdyby chciał głosować za tym żeby każdego zayebać za najmniejszą przewinę, to i on dostanie za coś rykoszetem. I komuś takiemu chyba łatwiej podchodzić do sprawy w bardziej ogólnym zakresie, jako do całościowego bilansu szkód i korzyści oraz konsekwencji działań. Gdybym chciał z klapkami na oczach podchodzić do tego, to pewnie trzeba by było gościa odstrzelić. Natomiast właśnie przez nieco szersze myślenie rozważam całokształt, czyli co poszczególne ruchu przyniosą w ogólnym rozrachunku, łacznie z ich konsekwencjami. I dlatego właśnie uważam że sumarycznie najkorzystniejsze będzie jeśli autor schowa mordę w kubeł, oczywiście przy założeniu że to będzie dla niego największa i decydująca nauczka, a nie przygrywka do kolejnych zdrad.
Nie Szeptuch. OIDP Twoja żona jest Twoją pierwszą kobietą,
Podkabluje Szeptucha niech ma
nie był taki "święty" za młodu
pławił się w rozpuście
Arukado napisał/a:Szanuję wasze R_ita2 i anna.zakochana zdanie na ten temat, podejście do tego, nawet lekko zazdroszczę, bo sam jestem dość sztywny w swojej spojrzeniu.
Związek = brak "epizodów".
Jeżeli rodzi się we mnie realna ochota, aby inna kobieta robiła mi loda, to wpierw rozstaję się z obecną kobietą.
Tego samego oczekuję od partnerki, związek to dla mnie także lojalność, szacunek, wierność stąd epizody niszczą te fundamenty i uniemożliwiają dalsze budowanie relacji i trwanie w niej.Wiesz co mi arukado jeszcze przyszło do głowy i czemu nie chciałabym wiedzieć o tym jednym epizodzie? Mam dziecko i nie chciałabym aby przez kilkudziesięciominutową/ jednonocną głupotę runął świat mojego dziecka, miała ojca za złego człowieka, straciła rodzinę i całe dobro z tym związane, filtrowała wspomnienia z ojcem, utraciła do niego szacunek i miała z nim zniszczone relacje tylko dlatego, że zachlał i się raz puścił. I musiałaby patrzeć jednocześnie na mamę, pewnie na prochach, ryczącą i pytającą "dlaczego", nienawidzącą jej ojca. Na co to komu? Jeden błąd nie jest tego wart. Ale jak pisałam- to trzeba mieć do czynienia z człowiekiem z resztkami godności, który sam by to przepracował i już do końca życia patrzył na siebie jak na zdradzacza, który i tak tę rodzinę nadszarpnął, jej dobro.
anna.zakochana napisał/a:ja się Rita z Tobą zgadzam. wręcz uważam, że to że ktoś po takim epizodzie nie przyjdzie, przepracuje to sam, wyciągnie wnioski, naprawi co ma być naprawione i będzie w stanie funkcjonować to znaczy że tak ważna jest dla niego ta druga osoba że był w stanie tą siłę znaleźć.
i podkreślę jeszcze raz to co napisałąś: JEDEN EPIZOD.ale tutaj zdradzacz musi dojść do przyczyn zdrady, wiedzieć że ma taki mechanizm w sobie który go do tego pcha i nie narażać się nigdy więcej na tego typu sytuacje. czyli np. nie piję jeśli drugiej połówki ze mną nie ma.
w rzeczywistości uważam że mało kto byłby w stanie to zrobić.
no i trzeba też wziąc pod uwagę że faktycznie to może wyjść bokiem.
Dokładnie.
Nie można porównywać się z autorem jak się na dziecko, bo tu większe zdrady się wybacza, jak widać...
Nie Szeptuch. OIDP Twoja żona jest Twoją pierwszą kobietą, a ona chyba wcześniej miała kogoś (więcej: chyba nawet jakieś potomstwo z tego było, dobrze pamiętam?). U facetów, którzy nie mieli innej kobiety bardzo częste jest takie oczekiwanie dziewicy lub/i negatywne podejście do tego że miała swoją przeszłość albo... taki trochę inny odprysk tego myślenia, związany z innym nieco torem "nieskazitelności" (że już w pewnym sensie jakoś z trudem przebolał że nie jest pierwszy, ale już naprawdę niczego więcej nie zdzierży). A jak ktoś więcej przeszedł, to łatwiej mu dojść do wniosku że gdyby chciał głosować za tym żeby każdego zayebać za najmniejszą przewinę, to i on dostanie za coś rykoszetem. I komuś takiemu chyba łatwiej podchodzić do sprawy w bardziej ogólnym zakresie, jako do całościowego bilansu szkód i korzyści oraz konsekwencji działań. Gdybym chciał z klapkami na oczach podchodzić do tego, to pewnie trzeba by było gościa odstrzelić. Natomiast właśnie przez nieco szersze myślenie rozważam całokształt, czyli co poszczególne ruchu przyniosą w ogólnym rozrachunku, łacznie z ich konsekwencjami. I dlatego właśnie uważam że sumarycznie najkorzystniejsze będzie jeśli autor schowa mordę w kubeł, oczywiście przy założeniu że to będzie dla niego największa i decydująca nauczka, a nie przygrywka do kolejnych zdrad.
Nie trafiłeś.
Tak, związek z żona to mój pierwszy związek.
Ale przed żona miałem wiele relacji opartych tylko na seksie.
Żadnych zobowiązań,wspólny weekend czy wakacje,nic więcej.
Po prostu zona była jedyną kobietą która mnie w sobie rozkochała,więc stwierdziłem że to ta jedyna do końca życia.
wiele razy tez tutaj pisałem że kobieta ma prawo korzystać ze swojej seksualności, tak samo jak facet.
Jeżeli nie wyrządzasz szkody drugiemu człowiekowi,masz prawo robić co chcesz.
Nie akceptuje poglądu ze facet mający wiele kobiet to ogier,a kobieta mająca wielu facetów to dziffka.
I na tej podstawie nie oceniam ludzi.
Co do tematu,poruszyłeś kwestie bilansu zysków i strat.
A jaka korzyść płynie dla owej narzeczonej z wiązki z kimś takim?
Jaki ona będzie mieć pożytek z faceta który po głupiej kłótni i po alko daje sobie zdobyć loda?
Jak wiesz,ja jestem człowiekiem nawet bardzo zasadniczym w wielu kwestiach.
I zdrada jest czymś takim.
Paslawek dzieki
Arukado napisał/a:Szanuję wasze R_ita2 i anna.zakochana zdanie na ten temat, podejście do tego, nawet lekko zazdroszczę, bo sam jestem dość sztywny w swojej spojrzeniu.
Związek = brak "epizodów".
Jeżeli rodzi się we mnie realna ochota, aby inna kobieta robiła mi loda, to wpierw rozstaję się z obecną kobietą.
Tego samego oczekuję od partnerki, związek to dla mnie także lojalność, szacunek, wierność stąd epizody niszczą te fundamenty i uniemożliwiają dalsze budowanie relacji i trwanie w niej.Wiesz co mi arukado jeszcze przyszło do głowy i czemu nie chciałabym wiedzieć o tym jednym epizodzie? Mam dziecko i nie chciałabym aby przez kilkudziesięciominutową/ jednonocną głupotę runął świat mojego dziecka, miała ojca za złego człowieka, straciła rodzinę i całe dobro z tym związane, filtrowała wspomnienia z ojcem, utraciła do niego szacunek i miała z nim zniszczone relacje tylko dlatego, że zachlał i się raz puścił. I musiałaby patrzeć jednocześnie na mamę, pewnie na prochach, ryczącą i pytającą "dlaczego", nienawidzącą jej ojca. Na co to komu? Jeden błąd nie jest tego wart. Ale jak pisałam- to trzeba mieć do czynienia z człowiekiem z resztkami godności, który sam by to przepracował i już do końca życia patrzył na siebie jak na zdradzacza, który i tak tę rodzinę nadszarpnął, jej dobro.
Spoko, ja rozumiem takie podejście i spojrzenie na sprawę takiego "wyskoku".
Wiem, że bycie matką także zmienia optykę na wiele rzeczy, także na to jak można podchodzić do tematu zdrady, bo chęć ochrony dziecka przed tym całym szambem które wtedy wybije może być priorytetowa.
Stąd też napisałem, że rozumiem i lekko zazdroszczę, bo u mnie nie ma tych "matczynych" odczuć, po prostu czułbym się oszukany, zdradzony i jeżeli te podstawy zostały zniszczone przez drugą stronę, to nie było by czego ratować.
Nie trafiłeś.
Tak, związek z żona to mój pierwszy związek.
Ale przed żona miałem wiele relacji opartych tylko na seksie.
Żadnych zobowiązań,wspólny weekend czy wakacje,nic więcej.
Po prostu zona była jedyną kobietą która mnie w sobie rozkochała,więc stwierdziłem że to ta jedyna do końca życia.
wiele razy tez tutaj pisałem że kobieta ma prawo korzystać ze swojej seksualności, tak samo jak facet.
Jeżeli nie wyrządzasz szkody drugiemu człowiekowi,masz prawo robić co chcesz.
Nie akceptuje poglądu ze facet mający wiele kobiet to ogier,a kobieta mająca wielu facetów to dziffka.
I na tej podstawie nie oceniam ludzi.
Ja też na tej podstawie nie oceniam, bo i sam musiałbym siebie źle ocenić i nie byłbym z moją obecną (chociaż "wiele" to kwestia względna). Inaczej też podchodzę do kwestii luźnej relacji, poważnego związku i małżeństwa; to ostatnie uważam za duże zobowiązanie i coś co trzeba ratować ze wszystkich sił. Tak samo nie włącza mi czerwonej lampki kobieta, która spotykała się w ciągu życia z kilkunastoma facetami (mowa o kobiecie zbliżającej się do 40-ki), ale taka po trzech małżeństwach - już zdecydowanie tak! Jednak mimo że mam bardzo negatywny stosunek (nie bez powodu) do zdrady, to nie podchodzę aż tak kategorycznie do pewnych kwestii jak Ty: jest czymś bardzo złym, ale istnieje świat po zdradzie.
Co do tematu,poruszyłeś kwestie bilansu zysków i strat.
A jaka korzyść płynie dla owej narzeczonej z wiązki z kimś takim?
Jaki ona będzie mieć pożytek z faceta który po głupiej kłótni i po alko daje sobie zdobyć loda?
Jak wiesz,ja jestem człowiekiem nawet bardzo zasadniczym w wielu kwestiach.
I zdrada jest czymś takim.
Już Ci odpowiadam: z gościa, który zasmakuje w zdradzie i będzie ją relatywizował celem powtórzenia akcji i zminimalizowania swojej odpowiedzialności - owszem, nie będzie miała wielkiego pożytku.
Ale z gościa, który jest świadomy tego jak mocno napieprzył, ma po tym zayebistego moralniaka, bedzie do końca życia pamiętał że dał maksymalnie dupy i przez to stanie na głowie by drugi raz nie zawieść? Z niego może mieć paradoksalnie większy pożytek niż z takiego, który wcześniej nie miał takich rozterek, a w zamian za to zaraz po urodzeniu dziecka (mając w domu posuchę łóżkową) poszuka jakiegoś "fastfooda" (albo i nie "fastfooda") poza domem, czyli wtedy kiedy będzie jej jeszcze bardziej potrzebny i kiedy ta zdrada zaboli jeszcze bardziej niż w opisanym przez autora przypadku.
Spotkanie-popijawa u kumpla. Znalazłem się na niej z przypadku, po ostrej wymianie słów z narzeczoną. Chciałem wyjść, żeby nie eskalować konfliktu. Kumpel poza kilkoma kolegami zaprosił trzy dziewczyny, wszyscy wypiliśmy. Narzeczonej tylko napisałem krótkiego esa, że pewnie wrócę w nocy, resztę wieczoru nawet nie sprawdzałem tel. To, że jak jako tako wytrzeźwiałem, miałem awanturę i jesień średniowiecza, gdzie dokładnie byłem i czemu wróciłem prawie nad ranem, to jest nic, w końcu pogodzilośmy się. A mnie od środka chcą zniszczyć wyrzuty sumienia za to, co się na tym spotkaniu z moim udziałem stało. Jak mi lekko zaszumiało w mózgu, nie byłem nawalony jak świnia, ale procenty zaczęły działać trochę, zaczela się do mnie przymilać jedna z dziewczyn. Jeden by wyśmiał, drugi nazwał mnie paranoikiem, ale od czasu do czasu jak coś rozmawialiśmy dotykała mnie, śmiejąc się przy tym. Tematu rozmowy nie pamiętam, aktualnie to nic nie znaczy, nie polepszy i nie pogorszy sytuacji. Odeszliśmy od reszty towarzystwa, które chyba naszego zniknięcia nie zauważylo, a jak zauważylo, to na pewno nie przejęło się. Popłynąłem/popłynęliśmy, całowaliśmy się, pisząc bez owijania w bawełnę, obciągnęła mi. Tej dziewczyny nie znałem wcześniej, to była znajoma kumpla, u którego cała impreza miała miejsce, pierwszy raz miałem z nią kontakt.
Narzeczonej powiedziałem, że byłem u kumpla. Słowem nie pisnąłem, co się stało
Przyznam się narzeczonej - rozpęta się piekło, za kilka miesięcy mamy mieć ślub. Próbuje zachowywać się naturalnie jak zawsze, ale nie wychodzi mi to za dobrze, narzeczona ślepa nie jest, widzi że chodzę przygaszony, próbowała podjąć ze mną rozmowę, a ja okłamuje ją w twarz, że nic takiego się nie dzieje, stresy w robocie. Mam 'chęć' wykrzyczeć jej prawdę, ale nas to zrujnuje, plany i nasz związek legnie w gruzach. Wyzywam na siebie za to, że wtedy wyszedłem zamiast w domu siedzieć na dupie i probowac się z narzeczoną pogodzić.
Całe zycie w kłamstwie? Nie mogę spać, śpie bardzo mało. Gnojem się czuje i niczym innym.
Stary już jestem.
Kiedyś bym Ci powiedział, abyś się nie przyznawał i siedział z mordą na kłódkę - ale to tylko w kwestii, jeśli wyskok skończył się na obmacywaniu lub pocałunku. Tak samo polecam Ci siedzieć z mordą na kłódkę gdy zacznie się suszenie głowy o byłe czy ilość partnerek. Powiesz raz i nie będziesz miał spokoju. Nie odpowiadaj, nie pytaj. Proste.
Wychodź z krótkiej zasady, najlepiej brzmiącej w języku angielski "She is not your. It's only your turn."
No ale, stary jestem i powiem Ci, że szczerość popłaca.
Chociaż niektórzy tą szczerość mieszają z półprawdami. Dobra, większość. Najczęstszy przykład? Gdy ktoś rzuci Ci magiczne "ale powiedz mi prawdę". Tak osoba nie chcę słyszeć prawdy, a słodkie kłamstewka i klepanie po plecach. Każda osoba nie chcę słyszeć prawdy o sobie, bo macie ego wystrzelone w kosmos. Nie potraficie go sprowadzić na ziemię, skruszyć i rozsypać niczym pył. Ego was stopuje i sprawia ogrom bólu. To właśnie to ego stoi za ukrytym motywem prośby o byciem szczerym czyli w rzeczywistości nieszczerym.
Zawsze wychodzę z założenia, że najwyżej dostanę liścia w gębę. Trudno. Albo druga osoba się obrazi, ale nadal - odsyłam do linijek o ego.
Za prawdę nie powinno się obrażać, nigdy.
A prawda jest taka, że mleko się wylało, popłynąłeś i zjebałeś nośny temat. To, że byłeś z kimś takim jak narzeczona, dla której kontrola i afery koperkowe to chleb codzienny, to inna sprawa, ale wcale mi Ciebie nie szkoda. Słowem jednym, w kwestii doboru narzeczonej, jesteś frajerem. A raczej byłeś.
Zniszczyłeś związek i tu jest Twoja wina. Dobra strona jest taka, że w konsekwencji swojej głupoty, wyrwałeś się z kiepskiej relacji. Gratuluje!
61 2022-11-15 19:19:23 Ostatnio edytowany przez Gawelpawel (2022-11-15 19:21:33)
Nowe_otwarcie napisał/a:Nie Szeptuch. OIDP Twoja żona jest Twoją pierwszą kobietą, a ona chyba wcześniej miała kogoś (więcej: chyba nawet jakieś potomstwo z tego było, dobrze pamiętam?). U facetów, którzy nie mieli innej kobiety bardzo częste jest takie oczekiwanie dziewicy lub/i negatywne podejście do tego że miała swoją przeszłość albo... taki trochę inny odprysk tego myślenia, związany z innym nieco torem "nieskazitelności" (że już w pewnym sensie jakoś z trudem przebolał że nie jest pierwszy, ale już naprawdę niczego więcej nie zdzierży). A jak ktoś więcej przeszedł, to łatwiej mu dojść do wniosku że gdyby chciał głosować za tym żeby każdego zayebać za najmniejszą przewinę, to i on dostanie za coś rykoszetem. I komuś takiemu chyba łatwiej podchodzić do sprawy w bardziej ogólnym zakresie, jako do całościowego bilansu szkód i korzyści oraz konsekwencji działań. Gdybym chciał z klapkami na oczach podchodzić do tego, to pewnie trzeba by było gościa odstrzelić. Natomiast właśnie przez nieco szersze myślenie rozważam całokształt, czyli co poszczególne ruchu przyniosą w ogólnym rozrachunku, łacznie z ich konsekwencjami. I dlatego właśnie uważam że sumarycznie najkorzystniejsze będzie jeśli autor schowa mordę w kubeł, oczywiście przy założeniu że to będzie dla niego największa i decydująca nauczka, a nie przygrywka do kolejnych zdrad.
Nie trafiłeś.
Tak, związek z żona to mój pierwszy związek.
Ale przed żona miałem wiele relacji opartych tylko na seksie.
Żadnych zobowiązań,wspólny weekend czy wakacje,nic więcej.
Po prostu zona była jedyną kobietą która mnie w sobie rozkochała,więc stwierdziłem że to ta jedyna do końca życia.
wiele razy tez tutaj pisałem że kobieta ma prawo korzystać ze swojej seksualności, tak samo jak facet.
Jeżeli nie wyrządzasz szkody drugiemu człowiekowi,masz prawo robić co chcesz.
Nie akceptuje poglądu ze facet mający wiele kobiet to ogier,a kobieta mająca wielu facetów to dziffka.
I na tej podstawie nie oceniam ludzi.Co do tematu,poruszyłeś kwestie bilansu zysków i strat.
A jaka korzyść płynie dla owej narzeczonej z wiązki z kimś takim?
Jaki ona będzie mieć pożytek z faceta który po głupiej kłótni i po alko daje sobie zdobyć loda?
Jak wiesz,ja jestem człowiekiem nawet bardzo zasadniczym w wielu kwestiach.
I zdrada jest czymś takim.Paslawek dzieki
Uważasz, że to była nasza pierwsza w życiu kłótnia (od razu dopisze, żeby ktoś nie zaczął tworzyć teorii na nasz temat: ludzie się kłócą w każdych relacjach międzyludzkich, i nie świadczy to o beznadziejności relacji, nie da się nie kłócić wcale) i że teraz po każdej będę latał na balangi zakrapiane alkoholem, gdzie randomowa typiara będzie mi robić dobrze? Jak raz narobilem gnoju jak stąd do Rzymu, to już zdradzanie wejdzie mi w krew i nagle zacznę coś takiego traktować luzacko?
Kłótnia nie jest czymś normalnym aby trywializować ja banałem "wszyscy się kłócą"
Zamiast kłótni może być rozmowa.
Co do twoich pytań.
To zapytaj sam siebie,sprzed tego wydarzenia,czy zdradził bys swoja narzeczoną.
Myślę że odpowiedz była by negatywna.
A jak sam widzisz,do tej zdrady doszło.
Kłótnia nie jest czymś normalnym aby trywializować ja banałem "wszyscy się kłócą"
Zamiast kłótni może być rozmowa.
Co do twoich pytań.
To zapytaj sam siebie,sprzed tego wydarzenia,czy zdradził bys swoja narzeczoną.
Myślę że odpowiedz była by negatywna.
A jak sam widzisz,do tej zdrady doszło.
Chyba ważniejsze żeby spytał siebie PO TYM ZDARZENIU o wnioski z tego zdarzenia. Jeśli wyciągnie pozytywne, to wyjdzie mu tak wtopa wręcz na korzyść, bo wydorośleje.
Kłótnia nie jest czymś normalnym aby trywializować ja banałem "wszyscy się kłócą"
Zamiast kłótni może być rozmowa.
Co do twoich pytań.
To zapytaj sam siebie,sprzed tego wydarzenia,czy zdradził bys swoja narzeczoną.
Myślę że odpowiedz była by negatywna.
A jak sam widzisz,do tej zdrady doszło.
Kłótnia (nie mówię o wojnie, gdzie latają talerze i wchodzi przemoc psychiczna czy fizyczna) jest normalna, ludzie nie są robotami, każdy jest inny i emocje biorą górę czasem. Tak w życiu już jest.
Może Ci umknął istotny szczegół, że żałuje, że do takiego czegoś doszło. Jak cie zjadają wyrzuty sumienia to nie pakujesz sie w podobny szajs w przyszłości.
Ostre kłótnie w narzeczeństwie oznaczają, że nie zgadzacie w fundamentalnych sprawach, to co będzie po ślubie, na pewno nie lepiej...
Tu należałoby się zastanowić czy pasujecie do siebie...
Prawdą jest, że jak ktoś raz ukradnie, uderzy, zdradzi itp. to będą następne razy...
Pewnie są wyjątki, ale my mówimy jak generalnie bywa.
Na pewno nie powinno się brać ślubu, bo jest się ze sobą kilka lat, bo to tylko pokazuje czy do siebie pasujemy czy nie.