Kochane,
Piszę tutaj bo nie potrafię sobie juz poradzic ze swoimi emocjami.. Prosze pomóżcie mi zrozumieć sytuacje w ktorej sie znalazłam i pokazac mi droge ktora powinnam pojsc.
Ja i moj chlopak poznalismy sie jakos pod koniec maja i z reka na sercu moge powiedziec ze od razu poczulismy 'to cos'. Niby on na samym poczatku bo po jakichs dwoch tyg powiedzial ze nie szuka zwiazku a ja mu na to ze dajmy sobie czas i zobaczymy co z tego wyjdzie. No i spotykalismy sie caly czas, praktycznie codziennie albo ja spalam u niego albo on u mnie, kazda wolna chwila razem, wakacje razem, wyjazdy, imprezy i w ogole zaczelo sie robic naprawde pieknie. Traktowal mnie jak ksiezniczke, dbal, robil wszystko bym byla jak najszczesliwsza. I w ten weekend wszystko tez bylo totalnie normalnie, nawet swojej mamie przez tel powiedzial ze bedzie ze mna ogladal film zaraz. Takze nie spodziewalam sie wybuchu bomby. Nie byl ani oschly, ani nie trzymal na dystans, nic. W pewnym momencie zapytal czemu ustawilam zwiazek na fb bez rozmowy z nim. Mi sie zrobilo glupio bo faktycznie nie rozmawialismy nigdy o zwiazku, mowilismy o sobie 'moja dziewczyna/moj chlopak' ale to tyle. Ja odwrocilam glowe bo bylo mi glupio i zaczelam sie glupio tlumaczyc ze skasowalam juz itd na co on sie do mnie przytulil i zaczal plakac. Zaczal mowic ze to dla niego mega trudne, ze nie wie co robic ale ze chyba najlepiej bedzie jak to zakonczymy.
Mowil ze duzo do mnie czuje ale ze nie potrafi mi powiedziec ze mnie kocha. I wszystko byloby okej gdyby nie to co wydarzylo sie potem..
Kiedy ja zaczelam tez plakac i czy rozumie ze to znaczy ze juz nie bedziemy sie spotykac to zaczal wyc, wyc jak male dziecko, blagal zebym nie jechala do domu, zebym zostala u niego, kochalismy sie milion razy, lezal, patrzyl na mnie, gladzil mnie po twarzy, calowal, plakal.. no milion takich scen przez cala noc. Rano znow sie kochalismy, poszlismy do wanny, siedzielismy w niej i plakalismy. Jak mowilam ze musze zebrac rzeczy to wpadl w histerie ze po co to robie itd. Odwiozl mnie do domu bo musial jechac do Niemiec tego dnia, wchodzi do mnie, ja mu mowie ze dziekuje za ten czas bo bylo super, a on.. UKLEKNAL przedemna, zaczal wyc ze to on mi dziekuje jeszcze bardziej, zaczal mnie calowac, po czym wstal i wybiegl ze lzami ze on muso wyjsc. Od tego czasu nie rozmawiamy.
Wiem tyle tylko ze zadzwonil do swojego przyjeciela zaplakany ze jest rozjebany, ze nie wie co robic i gdy jego przyjaciel mu powiedzial ze jak jestes rozjebany to zapierdalaj to odkrecac to on na to 'narobilem gowna i teraz mam to odkrecac?! Podjalem decyzje!' Jego przyjaciel wkurwiony ze i tak do niej wrocisz a on 'no zobaczymy'..
Nie wiem co mam myslec, jestem rozwalona bo zostawil mnie ze strasznym burdelem w glowie.. Nie potrafię sie pogodzić z tym co sie stało, jest to bardzo świeża sprawa i wiem ze bedzie bolec jeszcze jakis czas ale po prostu nie jestem w stanie pojąć tego ze tak mogło sie to zakończyć.
