Rząd pracuje nad ustawą o in vitro. Jednym z punktów do ustalenia jest to, czy zapłodnienia pozaustrojowe ma być dostępne tylko dla par pozostających w związku formalnym.
Czy uważacie, że stosunek łączący rodziców (formalny czy nieformalny) powinien być czynnikiem decydującym w tej sprawie?
Uwazam ze nie powinien byc czynnikiem decydującym.
Ok jest slub, jest papierek ale co z tego ? Są również i rozwody. Wlasnie gorzej jest rozejść sie będąc w zwiazku małżeńskim ta cala biurokracja papierowa dlugo schodzi z tym ale ludzie sie rozchodzą. I czy to związek małżeński czy związek wolny nie powinien byc czynnikiem decydującym.
Czy uważacie, że stosunek łączący rodziców (formalny czy nieformalny) powinien być czynnikiem decydującym w tej sprawie?
Zdecydowanie nie. Zupełnie nie widzę powodu, który miałby uzasadniać tego rodzaju ograniczenia. Mało tego, moim zdaniem podpada to pod pewnego rodzaju dyskryminację i niejako zmusza osoby chcące skorzystać z programu do zawarcia małżeństwa. Państwo powinno w końcu przestać się wtrącać w osobiste życie obywateli.
A gdyby wchodziła w grę para homoseksualna?
Odmowa również podchodziłaby pod dyskryminację...;)
A gdyby wchodziła w grę para homoseksualna?
Jeśli o mnie chodzi, to jest to zupełnie bez znaczenia.
Ale może dla tego dziecka, które się urodzi będzie miało znaczenie, że nie będzie wiedziało kto jest jego ojcem (jeżeli chodzi o pary homoseksualne damskie).
Raczej rozumiemy potrzebę poznania swoich biologicznych rodziców u dzieci oddanych do adopcji. A tak jakby odbieramy to prawo dzieciom urodzonym dzięki in vitro....
Ale przecież zapłodnienia in vitro dokonuje się także z wykorzystaniem jajeczek lub nasienia dawcy. Wówczas dziecko również nie zna swojego biologicznego ojca/matki.
Poza tym zdecydowanie nie porównywałabym tych dwóch sytuacji - w jednej mamy dziecko urodzone i porzucone lub odebrane biologicznym rodzicom, w drugiej jedyne co dziecko łączy z obcą osobą, to fakt, że kiedyś zdecydowała się oddać nasienie lub jajeczko, zwykle zresztą głównie dla pieniędzy.
Ale potrzeba poznania rodzica biologicznego może być taka sama....
Z jednej strony możliwość stworzenia nowego człowieka gdy natura zawodzi jest cudem, ale czym bardziej wgłębiam się w temat, zaczynam mieć wątpliwości czy to jest na pewno dobre... Myślę, że nie w każdym przypadku....
9 2015-03-10 14:41:46 Ostatnio edytowany przez Małpa69 (2015-03-10 14:42:15)
Ja nie widzę tam nic o tylko związku formalnym, informacje które ja znalazłam mówią o związkach formalnych I parach pozostających we wspólnym pożyciu. (informacja z artykułu 10 marca 2015)
może chodzi o zdefiniowanie grupy docelowej, której rząd będzie ten zabieg refundował
Temu jestem przeciwna, rozumiem pary które nie mogą mieć dzieci, a chcą je mieć, ale nie można porównywać zabiegu in vitro do leków i zabiegów ratujących życie, a na nie już brakuje pieniędzy i wiele refundacji znika.
ale tzn przeciwna jesteś refundacji zabiegu in vitro Małpo?
a przecież to już się dzieje, ten zabieg jest refundowany
13 2015-03-10 18:01:22 Ostatnio edytowany przez Małpa69 (2015-03-10 18:03:27)
Inko ogólnie jestem przeciwna refundacji zabiegów które nie ratują zdrowia i życia w sposób bezpośredni, czy to in vitro czy to np operacja zmiany płci, o ile doskonale rozumiem tych ludzi, o tyle jest tyle ludzi poważnie chorych, którzy latami muszą kupować całe tony leków, że uważam że priorytetem powinny być refundacje tego co ma życie i zdrowie ratować, a prawda jest niestety taka, że jednym się daje, kosztem innych. Ja widzę po swoich lekach, masa refundacji została obostrzona, albo nawet zabrana, przykład paski do glukometrów, kiedyś miałam refundację, teraz mam tylko 30% bo według nowych wytycznych musiałabym brać insulinę żeby mieć dalej pełną refundację w przypadku pasków do glukometru którego ja używam. Oczywiście nie narzekam poradzę sobie, ale biorąc dużo leków na kilka chorób ludzie mają problem, bo o ile komuś kto bierze jedne tabletki różnica nastu złotych o tyle u osób chorych przewlekle to idzie w setki złotych jak choćby w przypadku niektórych leków na astmę, a przepraszam nie chcę tu nikogo urazić, uważam że ratowanie zdrowia i życia chorego i już istniejącego człowieka jest ważniejsze niż czyjaś chęć posiadania dziecka (choć uważam że bardzo ważna).
Nie chcę być tu źle zrozumiana, idealną sytuacją byłoby gdyby dla każdego się pieniądze znalazły, ale wiemy że tak się nie da i dlam nie priorytetem powinno być ratowanie ludzi chorych.
Ale potrzeba poznania rodzica biologicznego może być taka sama....
I uważasz, że ta ewentualna (bo przecież nie mamy pewności, że wystąpi) potrzeba powinna być tutaj sprawą nadrzędną, którą należy stawiać ponad czyjeś pragnienie posiadania dziecka i stworzenia pełnej rodziny?
Z jednej strony możliwość stworzenia nowego człowieka gdy natura zawodzi jest cudem, ale czym bardziej wgłębiam się w temat, zaczynam mieć wątpliwości czy to jest na pewno dobre... Myślę, że nie w każdym przypadku....
Czego obawiasz się najbardziej i co Cię najbardziej niepokoi?
Oczywiście, że występują zagrożenia, jak zresztą niemal we wszystkim, co związane jest z medycyną, dla mnie natomiast ważne jest, że mamy jakiś wybór i możliwość, coś, co daje nadzieję, kiedy człowiek ponad wszystko chce zostać rodzicem.
Refundacja invitro z publicznej kasy nie ma na celu wzniosłego spełniania marzeń bezdzietnych par, tylko dostarczenie wymierającemu państwu nowych obywateli/podatników.
Taki jest realny cel.
Biorąc pod uwagę, że fundusze są mocno ograniczone, należy je inwestować w pary o możliwie największym potencjale wychowawczym.
Póki co, formalne rodziny są największym tego gwarantem, czy się to komuś podoba czy nie.
Możliwe że nastoletnia singielka też okaże się świetną matką i wzorowo pod każdym względem odchowa sfinansowanego z podatków dzieciaka.Ale statystycznie szansa, że będzie ona, wraz z dzieckiem, źródłem kolejnych wydatków typu pomoc społeczna jest niepomiernie większa.
Refundacja invitro z publicznej kasy nie ma na celu wzniosłego spełniania marzeń bezdzietnych par, tylko dostarczenie wymierającemu państwu nowych obywateli/podatników.
Taki jest realny cel.
Biorąc pod uwagę, że fundusze są mocno ograniczone, należy je inwestować w pary o możliwie największym potencjale wychowawczym.
Póki co, formalne rodziny są największym tego gwarantem, czy się to komuś podoba czy nie.
Możliwe że nastoletnia singielka też okaże się świetną matką i wzorowo pod każdym względem odchowa sfinansowanego z podatków dzieciaka.Ale statystycznie szansa, że będzie ona, wraz z dzieckiem, źródłem kolejnych wydatków typu pomoc społeczna jest niepomiernie większa.
matko pitek - pełna zgoda
Niestety w tym jest wiele prawdy chorzy, starzy generują koszty kto by się tam nimi martwił, a tak będą nowi podatnicy
18 2015-03-10 19:12:48 Ostatnio edytowany przez Paweło (2015-03-10 19:14:20)
Refundacja invitro z publicznej kasy nie ma na celu wzniosłego spełniania marzeń bezdzietnych par, tylko dostarczenie wymierającemu państwu nowych obywateli/podatników.
Taki jest realny cel.
Biorąc pod uwagę, że fundusze są mocno ograniczone, należy je inwestować w pary o możliwie największym potencjale wychowawczym.
Póki co, formalne rodziny są największym tego gwarantem, czy się to komuś podoba czy nie.
Możliwe że nastoletnia singielka też okaże się świetną matką i wzorowo pod każdym względem odchowa sfinansowanego z podatków dzieciaka.Ale statystycznie szansa, że będzie ona, wraz z dzieckiem, źródłem kolejnych wydatków typu pomoc społeczna jest niepomiernie większa.
Tak samo generalnie cała polityka prorodzinna dla jasności cała prawica popiera tą politykę za wyjątkiem wyrzutka JKM-a
Swoją droga ciekawe czemu INKa w innych komentarzach popiera politykę prorodzinną.
Ja mam wrazenie, ze rząd pracuje nad ustawą o in vitro, zawsze, gdy liczy na łatwo uzyskane poparcie wyborców .
W rzeczywistości prawdopodobnie będzie tak, ze, biorac pod uwagę srodki na to przeznaczane liczba zakontraktowanych swiadczen tego typu będzie znikomo mała, by w jakikolwiek sposób przyczynila się do powiększenia liczby obywateli.
20 2015-03-10 19:51:31 Ostatnio edytowany przez in_ka (2015-03-10 19:56:58)
Swoją droga ciekawe czemu INKa w innych komentarzach popiera politykę prorodzinną.
nie rozumiem, co autor ma na myśli doprecyzuj, bo mnie zaciekawiło
i dla ciebie Paweło
jestem za in vitro, bo trzeba być ślepcem, żeby nie zauważyć problemu z bezpłodnością a do tego z marnym przyrostem naturalnym, wymieramy
To dobrze bo też tak uważam. Chodziło mi o becikowe.
kiedy człowiek ponad wszystko chce zostać rodzicem.
Właśnie ta chęć "ponad wszystko" mnie trochę niepokoi...
To dobrze bo też tak uważam. Chodziło mi o becikowe.
ja kiedykolwiek tutaj na forum o becikowym pisałam ????????
matko Paweło może tobie Inki się pomyliły, bo parę ich tutaj na forum było i nadal jest inna INNKA
matko Paweło może tobie Inki się pomyliły,
Tow. Pawełowi się wiele rzeczy myli, włączając 'politykę prorodzinną', której istotą jest odbieranie pieniędzy rodzinom i marnowanie ich na debilne 'programy' prorodzinne...
Jestem przeciwna in vitro. Powinno się raczej dofinansowywać naprotechnologię, jest tańsza i skuteczniejsza. I znika problem czy pani lecząca bezpłodność jest w związku małżeńskim czy nie.
ja jestem dopiero w trakcie zglebiania tematu in vitro - aktualnie czytam ksiazke 'in vitro. wazne rozmowy na trudny temat' (na marginesie polecam, dobrze napisana i obiektywnie przedstawia temat). Poki co jestem generalnie 'za'. Uwazam, ze kazda kobieta powinna miec szanse na bycie w ciazy i urodzenie dziecka.
Jestem przeciwna in vitro. Powinno się raczej dofinansowywać naprotechnologię, jest tańsza i skuteczniejsza. I znika problem czy pani lecząca bezpłodność jest w związku małżeńskim czy nie.
Skuteczniejsza? Możesz to udowodnić?
Z dzisiejszych wiadomości:
"Samotne kobiety, które mają w klinikach zamrożone komórki jajowe i zarodki, muszą je wykorzystać przed wejściem w życie 1 listopada ustawy o in vitro. Potem mogą je oddać do adopcji albo znaleźć mężczyznę gotowego na ojcostwo.
"Odebrałam telefon z kliniki. » Chcieliśmy poinformować, że w związku z ustawą regulującą in vitro od 2 listopada osoby nieposiadające partnera nie będą mogły wykorzystać zamrożonych zarodków «- pisze w liście do stowarzyszenia Nasz Bocian pacjentka jednej z klinik leczenia niepłodności, w której ma zamrożonych pięć zarodków. - Byłam przekonana, że udało mi się przechytrzyć prawicę, uciec przed Dudą. Cieszyłam się, że ich zakazy mnie nie dotyczą, bo nawet jeśli zdecydują się całkowicie zabronić in vitro takim jak ja, czyli osobom samotnym, które ośmieliły się skorzystać z zapłodnienia in vitro nasieniem dawcy, to ja ich ubiegłam. Bo przecież prawo nie działa wstecz. Dziś się okazało, że owszem, działa”.
Podobną informację w najbliższym czasie mogą dostać także inne samotne pacjentki ośrodków in vitro, które mają w nich zamrożone zarodki. 1 listopada wchodzi w życie ustawa o leczeniu niepłodności, według której procedura in vitro dostępna jest tylko dla par heteroseksualnych, a dziecko z zapłodnienia pozaustrojowego musi mieć wskazanych matkę i ojca.
Kliniki czekają jeszcze na wytyczne resortu zdrowia. Sieć Klinik Leczenia Niepłodności "Invimed" informuje jednak pacjentki o tym, że po wejściu w życie ustawy nie będą one mogły wykorzystać komórek jajowych. W sprawie zarodków nie ma pewności. - Tylko w Warszawie mamy około 70 takich pacjentek. Dzwonimy do nich i mówimy o zmianach, które wprowadza ustawa. Nie chcemy, by po 1 listopada były zaskoczone informacją, że wykorzystanie przechowywanych u nas
komórek jajowych będzie możliwe, wtedy gdy będą miały partnera, który podpisując odpowiednie dokumenty, według prawa zostanie ojcem dziecka - tłumaczy Aleksandra Bilewicz, rzeczniczka Invimedu.
Poseł PO Grzegorz Sztolcman, szef sejmowej podkomisji ds. ustawy o in vitro, rozwiewa złudzenia: - Potwierdzam. Po wejściu w życie ustawy kobiety samotne nie będą mogły wykorzystać zamrożonych komórek jajowych i zarodków, o ile nie będą mieć partnerów gotowych wziąć na siebie obowiązków wynikających z ojcostwa. Intencją ustawy, którą przyjęliśmy, jest to, by każde dziecko z in vitro miało mamę i tatę.
Singielki mogą się teraz szybko postarać o ciążę albo dalej opłacać kriokonserwację (w Invimedzie pierwszy rok kosztuje 900 zł, kolejne lata - 400 zł) i szukać ojca dla przyszłego dziecka.
Zarodek można też przekazać do anonimowej adopcji. Jeśli kobieta w ogóle zrezygnuje z zarodków, to klinika ma obowiązek przechowywać je przez 20 lat, a potem przekazać do adopcji. - Pacjentka może też zarodki odebrać i przenieść się za granicę, gdzie nie ma podobnych jak w Polsce rozwiązań - mówi Anna Krawczak, prezeska stowarzyszenia Nasz Bocian.
Krawczak chce sprawą zainteresować rzecznika praw obywatelskich. Od 9 września będzie nim Adam Bodnar. Wiele z kobiet zamrażało komórki jajowe i zarodki, by móc przesunąć w czasie decyzję o rodzicielstwie. Robiły to najczęściej ze względu na rozwijającą się karierę albo brak partnera, w którym widziałyby ojca dla swoich dzieci."
Cały tekst: wyborcza.pl
Co o tym sądzicie?
Bardzo słuszne rozwiązanie. Taka samotna kobieta funduje sobie dziecko z in vitro, a potem lata po gabinetach premiera, co by jej dołożono kasy na wychowanie dziecka (przykład znanej pani aktorki). Dziecko to nie jest zabawka ani nowy model fajnej komórki czy samochodu, który jak się znudzi, to się wymieni czy sprzeda. Po pierwsze elementarne prawo do wiedzy o swoich rodzicach. Po drugie dziecko powinno mieć zabezpieczony w maksymalny sposób byt ekonomiczny i opiekę. To w dużym stopniu gwarantuje dwójka rodziców znanych z imienia i nazwiska. W przypadku samotnej matki, która wpadnie w kłopoty finansowe, zdrowotne czy po prostu umrze dziecko, którego ojciec jest anonimowy nie ma możliwości żądać od tego ojca pomocy. W przypadku ojca znanego ciąży na nim obowiązek alimentacyjny.
Tak więc po prostu ustawa jest skonstruowana tak aby maksymalnie chronić interes dziecka, a nie sfrustrowanych kobiet.
*Snake*
Para, małżeństwo też może wpaść w kłopoty finansowe, stracić pracę, zbankrutować, zachorować, jedno z nich może umrzeć przedwcześnie.
31 2015-08-20 13:49:02 Ostatnio edytowany przez Benita72 (2015-08-20 13:49:43)
Ja tez uważam, ze to dobre rozwiązanie. Optymalne warunki dla dziecka to oboje rodzicow. Oczywiście, ze może tak się zdarzyć, ze w wyniku sytuacji losowej dziecku zostanie jeden rodzic lub wcale, ale tego nie da się przewidziec. Natomiast z góry skazywać dziecko na jednego rodzica nie ma uzasadnienia, moim zdaniem. Potrzeby samotnej kobiety nie mogą stać wyżej niż potrzeby dziecka.
Kleoma, tu nie chodzi tylko o sprawy finansowe. Ale o opiekę nad dzieckiem - przy parze jest potencjalnie dwa razy więcej członków rodziny, którym można powierzyć dziecko, no i ściągnąć alimenty również. Poza tym porozmawiaj sobie z kimkolwiek wychowywanym tylko przez matkę czy nigdy nie odczuwał braku ojca. Nawet jak wiedział kto tym ojcem jest. A co dopiero jak ojciec jest nieznany.To tak jakby nie było połowy ciebie.
Dla mnie to, że ustawa dopuszcza in vitro także dla par nie będących małżeństwem jest i tak prawem liberalnym. Bo jeżeli dorosły człowiek nie jest gotowy wziąć odpowiedzialności ( w pewnym sensie) za drugiego dorosłego człowieka (a to jest moim zdaniem istotą ślubu), to czy jest gotowy na wzięcie odpowiedzialności za istotę bezbronną jaką jest dziecko...
33 2015-08-20 16:53:58 Ostatnio edytowany przez Kleoma (2015-08-20 16:57:53)
Coraz więcej kobiet nie może znaleźć odpowiedniego partnera życiowego bo nie chcą się wiązać z byle kim czy z osobą nadającą na innych falach.
Są wykształcone, z dobrą pracą, nieraz mają własne firmy. Stać je na dziecko i pragną być matkami. Nie zawsze mogą to zrobić w sposób naturalny i jedynym wyjściem dla nich jest in vitro. Wiele z nich zrobiłoby to za własne pieniądze.
I uważam, że nie wolno odbierać im szansy macierzyństwa.
Nawet najlepsze małżeństwa się rozlatują. Para, która przychodzi na in vitro wcale nie musi być lepsza dla dziecka niż samotna kobieta.
Bo w małżeństwie, związku jest różnie. Dziecko nie zawsze ma dobry przykład relacji kobieta- mężczyzna jako para.
Nie wiem jak jest teraz ale kiedyś ze statystyk wynikało, że kobiet jest więcej, nie każda w wieku rozrodczym znajdzie dla siebie partnera bo ich po prostu nie ma aż tylu aby dla każdej starczyło. I co mają zrobić te kobiety? odbić męża znajomej, kuzynce, sąsiadce?
Nie wiem jak jest teraz ale kiedyś ze statystyk wynikało, że kobiet jest więcej, nie każda w wieku rozrodczym znajdzie dla siebie partnera bo ich po prostu nie ma aż tylu aby dla każdej starczyło. I co mają zrobić te kobiety? odbić męża znajomej, kuzynce, sąsiadce?
Nie wiem jak teraz ale w sumie dawniej do zapłodnienia wystarczyło odbyć stosunek seksualny. Ponoć tak to się robiło zanim ktoś wpadł na pomysł inseminacji ludzkich samic. Zdrowej ludzkiej samicy powinno więc wystarczyć dać się pokryć zdrowemu męskiemu samcowi aby bez pytania sejmu i ogólnie państwa polskiego zajść w ciążę. No czasem może trzeba by dać się kilka razy pokryć, może pomóc korzystanie wymiennie z kilku dorodnych samców gatunku ludzkiego. To jest sfera płodności gatunku, w którą państwo nie wnika. W inne sfery np. związane z działalnością ośrodków medycznych, a tym bardziej tych finansowanych przez państwo, może ono ingerować ile zechce.
Tak się zastanawiałam,a co sądzicie o adopcji tylko przez jedną osobę? Tak czy nie?
Snake ale mnie właśnie chodzi o tę część samotnych kobiet, które nie mogą z przyczyn zdrowotnych zajść naturalnie w ciążę.
Bo partner do tego aktu naturalnego albo i kilku partnerów pewnie by się znalazło.
Ale gdy dostaje od lekarza wyrok, że jedynie in vitro to przez tą ustawę macierzyństwa ma nie zaznać bo nie ma partnera, który uzna dziecko?
Tak się zastanawiałam,a co sądzicie o adopcji tylko przez jedną osobę? Tak czy nie?
Ja jestem na tak.
Ale gdy dostaje od lekarza wyrok, że jedynie in vitro to przez tą ustawę macierzyństwa ma nie zaznać bo nie ma partnera, który uzna dziecko?
A niby z jakiej racji interes tej kobiety ma być istotniejszy od interesu jej potencjalnego dziecka aby znać swego ojca nie mówiąc o tym żeby go mieć? Wy kobiety macie taką niepokojącą tendencję do stawiania swojego interesu przed wszystko. A przynajmniej niektóre. Jedne usuwają ciąże, bo jej dziecko będzie akurat przeszkadzać, a inne chcą sobie dziecko implementować, bo taką mają zachciankę. Ch... z tym co sobie o tym będzie to dziecko w przyszłości myśleć, no a w pierwszym przypadku to sobie oczywiście za bardzo nie pomyśli. Kurna, dziecko to naprawdę nie jest nowy miś do przytulania...
Historia zna tysiące przypadków dzieci wychowywanych jedynie przez kobiety bez wzorca męskiego. Badań nikt pewnie nie robił ale myślę, że były tak samo procentowo szczęśliwe lub nieszczęśliwe jak dzieci wychowywane przez pary.
Para wcale nie gwarantuje w 100% szczęścia dla dziecka i normalnego życia w przyszłości.
Poza tym samotne kobiety mają rodziny, znajomych gdzie dziecko może w jakimś tam stopniu kontakty z mężczyznami, pełną rodziną mieć.
To może tak jak w Seksmisji... niedługo dojdziemy do wniosku, ze niepotrzebni nam męzczyzni?
Kleoma, gdybys miała do wyboru - tylko matkę mieć albo oboje rodzicow, to co bys wybrala?
Tak ale są to przypadki losowe, a nie zaplanowane. Skoro można coś planować, to czemu akurat z krzywdą dla dziecka? Nie chodzi tylko o kontakty z mężczyznami. Zrozum, że ojciec to obowiązek alimentacyjny. Brak ojca, to potencjalnie obciążenie państwa kosztami opieki nad dzieckiem, więc państwo mówi - NIE. Chcesz dziecko? Znajdź mu ojca!
Snake ale mnie właśnie chodzi o tę część samotnych kobiet, które nie mogą z przyczyn zdrowotnych zajść naturalnie w ciążę.
Będę brutalna - znaczy się, że w takim przypadku z przyczyn biologicznych nie nadają się do rozmnażania z przyczyn biologicznych. Tak samo jak naturalnie nie zajdzie w ciążę kobieta która już przekwitła. Podlegamy niestety prawom natury.
Jeżeli chodzi o adopcję dzieci przez osobę samotną, to jestem raczej za. Myślę, że do takiej adopcji i tak są kierowane dzieci starsze. Na niemowlęta zawsze jest większy popyt i pewnie małżeństwa są preferowane. Dodatkowo żeby adoptować dziecko przechodzi się szkolenia i testy psychologiczne. Które powinny wykluczyć osoby, dla których dziecko jest "dodatkiem do kolekcji życiowych trofeów".
No to załóżmy, że osobą pragnącą dziecka jest bardzo bogata kobieta, np. znana artystka, sportsmenka-olimpijka, bizneswomen.
Z jakichś tam powodów nie ma partnera.
Nie ma zamiaru nic brać od państwa, kasy starczy także i dla dziecka i nawet ewentualnych wnuków o ile umiejętnie będzie się gospodarować majątkiem.
Może dopisać paragraf do ustawy, że jeśli udowodni iż ma ileś tam na koncie to wolno jej się rozmnożyć? Czy też jest na przegranej pozycji w stosunku do par, które ledwo wiążą koniec z końcem i żadnego majątku nie mają, mieszkają kątem u rodziców?
Abstrahujac od samotnych matek..
Kleoma napisał/a:Snake ale mnie właśnie chodzi o tę część samotnych kobiet, które nie mogą z przyczyn zdrowotnych zajść naturalnie w ciążę.
Będę brutalna - znaczy się, że w takim przypadku z przyczyn biologicznych nie nadają się do rozmnażania z przyczyn biologicznych. .
To rzeczywiście trochę brutalne - przecież procedura in vitro to tylko wspomaganie procesu zajścia w ciąze, a nie jakas nadnaturalna ingerencja w naturę. Przyczyna nieplodnosci może być np. niedroznosc jajowodow, i co, to ma swiadczyc o tym, ze dana kobieta nie może sobie pomoc przy pomocy osiągniec wspolczesnej medycyny, by zostać matka? Jak dla mnie to trochę sredniowieczne spojrzenie.
45 2015-08-20 21:58:31 Ostatnio edytowany przez bbasia (2015-08-20 21:59:15)
Kleoma, czy Ty udajesz, czy naprawdę nie możesz tego zrozumieć, że dziecko to nie jest towar do kupienia i że to istota ludzka. Która do prawidłowego rozwoju fizycznego a przede wszystkim psychicznego nie potrzebuje nie wiadomo jakich nakładów finansowych? I że miłość oraz zainteresowanie OBOJGA rodziców w dzieciństwie jest podbudową do dalszego, nastoletniego i dorosłego życia.
Zapoczątkowałam tę dyskusję właśnie po przeczytaniu artykułu na temat tego, że dzieci poczęte metodą in vitro i nie znające swoich biologicznych ojców mają żal i czują się "niepełne" przez ten fakt. I nie są to przypadki jednostkowe...
A dzieci poczęte w łożu małżeńskim przez alkoholika, przestępcę, pedofila, " przemocowca" i innych degeneratów, którzy nigdy grosza na dziecko nie dali, dzieckiem się nie zajęli to nie mają pretensji do losu, że akurat takiego ojca dostały? Pewnie większość z tych dzieci marzy o tym aby nie wiedzieć kto jest ich ojcem.
Miliony takich przypadków na świecie.
Nie wiadomo ile jeszcze ludzkość pociągnie ale nadchodzą czasy, że coraz więcej ludzi jest niepłodnych i in vitro będzie na porządku dziennym.
I prawa do niego nie można odmawiać samotnym kobietom. Bo to jest dyskryminacja.
To rzeczywiście trochę brutalne - przecież procedura in vitro to tylko wspomaganie procesu zajścia w ciąze, a nie jakas nadnaturalna ingerencja w naturę. Przyczyna niepłodności może być np. niedroznosc jajowodow, i co, to ma swiadczyc o tym, ze dana kobieta nie może sobie pomoc przy pomocy osiągnięć wspolczesnej medycyny, by zostać matka? Jak dla mnie to trochę sredniowieczne spojrzenie.
Wspomaganie zajścia w ciąże to dla mnie jest raczej terapia hormonalna, udrożnienie jajowodów, inseminacja nasienia itp. In vitro - z łaciny: "na szkle" to nie wspomaganie, tylko zapłodnienie poza ciałem matki w warunkach laboratoryjnych. Czyli tak jakby zajście w ciążę "zaocznie".
Ja nie neguję, że pomoc ludziom - parom które od lat starają się o dziecko jest złem. Przeciwnie, jest osiągnięciem i cudem medycyny. Tylko denerwuje mnie takie podejście robienia tego "na zapas" - bo może nie znajdę żadnego godnego siebie partnera, bo teraz kariera, podróże itp. I poza tym skąd taka kobieta, która nigdy nie starała się zajść w ciążę wie, że będzie jej trudno zajść w ciążę?
I jak wygląda wybór potencjalnego dawcy nasienia? Musi spełniać określone warunki fizyczne typu wzrost,kolor oczu, wykształcenie żeby dzidziuś wyszedł ładny i spełnił oczekiwania rozkapryszonej mamusi? A będzie jak odziedziczy geny po niezbyt urodziwym stryjku? Złoży reklamację?
I prawa do niego nie można odmawiać samotnym kobietom. Bo to jest dyskryminacja.
Samiec Twój wróg!
W "Seksmisji" kobiety korzystały z partenogenezy
To może tak jak w Seksmisji... niedługo dojdziemy do wniosku, ze niepotrzebni nam męzczyzni?
Kleoma, gdybys miała do wyboru - tylko matkę mieć albo oboje rodzicow, to co bys wybrala?
To jest pytanie typu "kogo bardziej kochasz, mamusię czy tatusia?". Nie powinno się takich pytań zadawać bo odpowiedź nie zawsze jest prawdziwa.
Ja już nie mam takiego wyboru, swoje życie przeżyłam z obojgiem wspaniałych rodziców.
Czy gdybym była z którymś z nich w pojedynkę to nie wiem czy życie byłoby takie same jakie przeżyłam, czy gorsze, czy lepsze. Na troje babka wróżyła.
Bo każde z nich mogło się zachowywać jako singiel z dzieckiem zupełnie inaczej niż jako małżonek.
Być może jako jedyna osoba do kochania byłabym bardziej rozpieszczana ale tez może rodzic byłby męcząco nadopiekuńczy, zaborczy lub sfrustrowany brakiem partnera i frustrację przekładał na mnie. Tego się nie dowiem. I nie chcę widzieć.
Niedawno założyłam temat o ojcu, który nie wiedział, że ma dziecko, dziecko ojcem nazywał innego mężczyznę.
To nie jest ten przypadek z tego wątku ale do wszystkiego można się przyzwyczaić.
Jeśli dziecko rośnie z tą wiedzą, że ojca nigdy nie pozna bo sama matka nie wie to uznaje to za fakt naturalny.
W bliskiej rodzinie mam starszą już osobę, której matka w czasie wojny została zgwałcona przez nieznanego jej człowieka. Nawet nie wie jakiej był narodowości ten ojciec. I żyje i żyła spokojnie całe życie z tą wiadomością. Matka dała jej tyle miłości i uwagi, że nie ma żalu do losu, że ojca nie zna.
Pewnie, ze mogło się zdarzyć, że matka po gwałcie odrzuca dziecko, traktuje jak zło konieczne. I dziecko jest samotne mimo, że mieszka z matką.
Ale w przypadkach in vitro przez samotne kobiety jest to decyzja raczej przemyślana, dziecko jest oczekiwane, upragnione.
Procedura in vitro nie jest przyjemna, jest bolesna i uciążliwa fizycznie, czasem wielokrotnie bo nie zawsze się udaje za pierwszym razem.
I jeśli ktoś się decyduje to musi naprawdę bardzo chcieć.
Nie wykluczam depresji poporodowych, odrzucenia dziecka z powodu wad rozwojowych. Ale to się zdarza także w przypadkach ciąży małżeńskiej z naturalnym poczęciem.
Jeśli dziecko rośnie z tą wiedzą, że ojca nigdy nie pozna bo sama matka nie wie to uznaje to za fakt naturalny.
W bliskiej rodzinie mam starszą już osobę, której matka w czasie wojny została zgwałcona przez nieznanego jej człowieka. Nawet nie wie jakiej był narodowości ten ojciec. I żyje i żyła spokojnie całe życie z tą wiadomością. Matka dała jej tyle miłości i uwagi, że nie ma żalu do losu, że ojca nie zna.
Skąd to wiesz? Skąd wiesz, że tego ojca jej nigdy nie brakowało? Skąd wiesz co czuła jak widziała inne dzieci prowadzone za rękę przez ojców? Jak myślisz - co opowiadała na pytanie innych dzieci "a dlaczego ty nie masz tatusia?"
Jest starszą kobietą. W wieku przeszło siedemdziesięciu lat wiele spraw jest już w psychice "przepracowanych" i zaakceptowanych. Ale w wieku dziecięcym a szczególnie nastoletnim to nie jest takie proste.
Moja najbliższa przyjaciółka obecnie ma wspaniałą rodzinę, ale choć przez lata się do tego nie przyznawała, to pamiętam doskonale, że w dzieciństwie odczuwała ogromny deficyt ojca. Nie raz i nie dwa płakała, kiedy na przykład na lekcji wychowawczej nauczycielka musiała uzupełnić dane, a ona z kolei głośno musiała przyznać, że nie wie, gdzie pracuje jej ojciec. Dziś nie sposób zauważyć, że ma za sobą jakąś traumę, niemniej ten fakt jest niezaprzeczalny.
W każdym razie tego rodzaju dywagacje dla mnie nie mają większego sensu, bo gdyby kalkulować to wszystko na chłodno, to połowy dzieci nie powinno być na tym świecie, bo albo nie ma na to warunków materialno-bytowych, albo rodzice są niewydolni wychowawczo, albo w domu występuje jakaś patologia czy właśnie ktoś je wychowuje samotnie. Gdyby się dobrze przyjrzeć, to połowa społeczeństwa jest w jakiś sposób okaleczona, a jednak ludzie dorastają, dojrzewają i sobie z tym jakoś radzą.
Tak się zastanawiałam,a co sądzicie o adopcji tylko przez jedną osobę? Tak czy nie?
Nie
To akurat był okres powojenny gdzie wiele dzieci ojców nie miało bo zginęli. Była jej z tego powodu być może łatwiej.
Ale teraz jest też mnóstwo dzieci gdzie rodzice nie są ze sobą, ojcowie mają nowe rodziny, nie kontaktują się, alimentów nie płacą.
Lub ojcowie są tak zapracowani, że dziecka przez kilka dni nie widzą, wyjechali za granicę za pracą.
Czasy się zmieniły, okoliczności się zmieniły. I już nie wróci to gdzie rodziny w większości były pełne, dzieci samotnych matek można było w szkole policzyć na palcach i były niezdrową sensacją.
Większy żal do losu zapewne mają dzieci, których ojcowie odeszli i nie chcą utrzymywać kontaktów niż dzieci rosnące ze świadomością, że przyszły na świat dzięki anonimowemu dawcy nasienia, plemnika.
Ja przynajmniej tak bym reagowała. Zawsze można sobie założyć, że gdyby mnie znał to byłabym jego ukochaną córeczką. Ale, ze nie zna to musi mi wystarczyć miłość i towarzystwo mamy.
54 2016-04-09 19:42:07 Ostatnio edytowany przez Paweło (2016-04-09 19:43:49)
Kleoma napisał/a:I prawa do niego nie można odmawiać samotnym kobietom. Bo to jest dyskryminacja.
Samiec Twój wróg!
W "Seksmisji" kobiety korzystały z partenogenezy
Odmawianie kobietą a wrogość do mężczyzn daleka droga idź do Iranu czy Arabi saudyjskiej jak ci się nie podoba współczesność.
PS jak mogliście pozwolić by ona została redaktorką.