Prawdopodobnie nie jestem sama ale........ Jestem osobą która mocno stąpa po ziemi.Zycie uzbroiło mnie bardzo szczelnie.Nie będę opowiadac mojej historii bo jest równie łzawa jak wiele tutaj.Nauczyłam się cieszyc z każdego dnia z każdej godziny i każdej minuty czyli"carpe diem".Wiele osób z mojego otoczenia nie raz mi mówiło że mimomo moich przeciwności losów jestem bardzo pogodną osobą i potrafię się cieszyc z byle czego.Są momenty(i to wcale nie rzadko ) że czuję się jak kurczak uwięziony w jaju. Tak bardzo chciała bym uwolnic sie z tego zakłamania z tego że gówno prawda nie jest dobrze że nie daję rady ,że chcę byc kochana i chcę kochac.Że mam dosyc udawania , że jakoś daję radę w tym toksycznym związku(21 lat po ślubie dwoje dorosłych dzieci mąż na wózku inwalidzkim -alkoholik).Jestem jak w klatce bez wyjścia bo tam naprawdę niema wyjścia.Chcę krzyczec ale poco i tak nikt nikt nie wydostanie mnie z tego jaja.
nie jest ok. my kobiety musimy byc silne dla dobra świata. a tak naprawdę.... jesteśmy jak shrek.. mamy warstwy............ tylko że faceci maja to gdzieś. zgadza się?
Odejdź jak najprędzej zanim się wykończysz i nie będzie czego ratować w twojej osobie. Uwolnij się z tej klatki. Nie ma rzeczy niemożliwych do zrealizowania.
Alkoholik pozostanie alkoholikiem, to silniejsze od niego. Pijak może przestać pić a alkoholik niestety nie. Próbujesz z nim walczyć i uleczyć go z tego nałogu tyle czasu, a on dalej to robi.
Jeszcze masz dla kogo żyć. Czy ważniejsza jesteś dla siebie Ty od niego?????? Myślę , że tak i jeszcze masz tą swiadomość, że dzieje się z tobą coś złego co należy czym prędzej zmienić. Kto nad tobą zapłacze, gdy zabraknie ci sił???? A teraz gdy jeszcze je masz, postaw mu ultimatum " albo wódka, albo Ty" i wtedy odejdź bo i tak wybierze ją zamiast ciebie.
No tak, wychowałaś dwoje dzieci, lata całe spędziłaś wypełniając zobowiązania wobec rodziny,domu, otoczenia w pracy ........ etc, przyszedł czas - żeby pomyśleć o sobie.
Ja też często konstatuję, że tak jak w piosence śpiewanej przez nieodżałowanej pamięci Ryśka Riedla - "w życiu piękne są tylko chwile".
Ale Ty z alkoholizmem i do tego niepełnosprawnością męża ... naprawdę-"siłaczka" !
Jak widać - w przypadku Twojego męża - walka z nałogiem = walka z wiatrakami.
Czy naprawdę nie ma wyjścia z klatki - jak piszesz? Nie wiem, jaką masz sytuację - nie ma wyjścia - bo nie dajesz sobie na to przyzwolenia za względu na niepełnosprawnośc męża ? czy - nie ma wyjścia - ze względu na brak środków na zmianę jakości swojej egzystencji ?
Wydaje mi się , że masz poczucie winy, że on jest na wózku i dlatego trudno Ci pomyśleć o sobie. Może boisz się, że najbliżsi obwinią Ciebie, bo niestety w naszym społeczeństwie istnieje taka mentalność i stereotyp, że nie można myśleć o sobie i swoim szczęściu, a już na pewno, jest grzechem zostawić kalekę, ale to błąd. To Twoje życie i tylko Ty wiesz co dzieje się w tych czterech ścianach. Nikt Ci nie podziękuje za to, że byłaś z nim całe życie, a jak się domyślam dzieci pewnie chciałyby byś była szczęśliwa. Zapytaj je o to? zapytaj jak one to widzą, choć są już dorosłe?
6 2008-10-07 12:25:33 Ostatnio edytowany przez atina (2008-10-07 19:16:40)
bogkas ,sądzę że przyszedł czas pomyśleć o sobie.Przez tyle lat walczyłaś z alkoholizmem swojego męża,wychowywałaś dzieci,dbałaś o dom,pracowałaś-czas teraz zająć się sobą.Nie miej poczucia winy że Twój mąż jest kaleką,przecież jak sobie doskonale radzi zdobywając alkohol,tak będzie musiał sobie poradzić w życiu.
Przecież to że mąż jest na wózku nie jest świeżą sprawą ,to trwa kilkanaście lat,ile chcesz się jeszcze tak poświęcać i znosić to wszysko....tym bardziej że dzieci są już dorosłe, zrozumieją Cię.
Dzięki za zainteresowanie.Napisze teraz coś bardzo głupiego .Ja to wszystko wiem i możecie mnie nazwac masochistką ale ja porostu nie mogę się z tego wyplątac .Mieszkam w starej kamienicy która należy do mojej mamy (nota bene Ona też w niej mieszka) i do mnie, gdzie mam sie wyprowadzic a jak już to ten problem zostawię mojej mamie.W całej tej sprawie jest jeden dobry aspekt że mam bardzo kochającą mamę i siostrę które mnie wspierają.To dzięki nim jakoś funkcjonuję. Ale powiem wam jedno i będziecie ze mnie dumne. Postanowiłam zacząc myślec głównie o sobie.Moje życie będzie się toczyc choc kulawo ale w okół mnie.Tak jak pisałyście mam dorosłych synów którzy nie potrzebują już mnie .Nie wydostanę się z tej matni ale postaram się umeblowac to moje jajo.Mam 42 lata i wiecie czego najbardziej mi brakuje przytulic się do jakiegoś fajnego faceta,nie mówiąc o porządnym seksie którego nie uprawiam od ponad 10 lat.Może jestem zbyt bezpośrednia ale ale tak czuje . Kochająca mama i siostra nie zastąpią wspólnych wieczorów,wyjśc do kina,itp.wiecie o co mi chodzi .Bardzo sie ciesze że odpowiedziałyście na mój post.Dałyście mi wiele do myślenia .Wy na to patrzycie inaczej i czasem ktoś z boku może bardziej pomóc niż uczestnicy tego życia.Pozdrawiam
Witaj bogkas,
Rzeczywiście zbyt skomplikowana sytuacja by odejść z tego miejsca w którym mieszkasz. Ale możesz zacząć ignorować to co zatruwa Ci powietrze.
Koniecznie zajmij sie sobą i postaraj się kogos poznać. Po tylu latach życia w tej gehennie napewno niesamowicie silnie odczuwasz brak drugiej osoby, do której można byłoby się przytulić.
Rodzina w pewnością będzie cię wspierała. Jeszcze przecież tyle życia przed Tobą.
Pozdrawiam cię serdecznie i trzymam kciuki.
Cześć bogkas. Cieszę się, że Twój wczorajszy post jest w optymistyczniejszej tonacji.
Tak trzymaj; czy masz jakiś grafik wyjść "obowiązkowych" - typu: lepienie garnków z gliny, aerobik, nauka języka obcego - cokolwiek - co gwarantuje dodatkowo kontakt z ludźmi ? Jeśli nie - to koniecznie zaplanuj sobie zajęcia poza domem sprawiające Ci przyjemność.
Świetnie, że możesz czuć się bezpiecznie niezależnie od rozwoju sytuacji - mieszkanie należy do Ciebie i Twojej rodziny - to fundamentalne zagadnienie.
bogkas - czy nie ma możliwości, by w tej kamienicy wygospodarować mieszkanko dla Twojego męża i przeprowadzić (oficjalną lub nie) separację? Moi znajomi wraz ze swoimi teściami są współwłaścicielami kamienicy i wiem, że w ciągu ostatniej dekady odzyskali w niej dwa mieszkania. A może Wy zajmujecie tak duże mieszkanie - że warto by było zastanowić się nad jego podziałem - po to, byś mogła w domu swobodnie oddychać. Zadbaj o siebie; my - kobiety 40+ musimy zacząć być dla siebie dobre.
Pozdrawiam
może rada małego kalibru, ale poczytaj książkę Clarissy Pinkoli "Biegnąca z wilkami" (to rodzaj "poradnika" - całkiem mądra rzecz, może Cie natchnie)