nie przecięta pępowina - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 12 ]

Temat: nie przecięta pępowina

mąż jest bardzo emocjonalnie związany z rodzicami  ich słowa są najważniejsze nie ważne jest to że mnie ranią, nawet nie próbuje z tym już walczyć 17 lat to i tak za długo jak walka z wiatrakami

2

Odp: nie przecięta pępowina

no to rzeczywiście jest "nietypowa"( choć ogrmnie częsta) sytuacja, kiedy chciałoby się po ślubie wejśc w rolę żony i się nią cieszyć, a tu trzeba niejednokrotnie dokończyć( a czasami w ogóle poprowadzić) wychowanie...

3

Odp: nie przecięta pępowina

niestety, takie rzeczy należy wyjaśniać sobie na początku małżeństwa, a najlepiej przed jego zawarciem. Oczywiście, nie powiniem Cię ranić. Założyliście razem rodzinę i ona powinna być na pierwszaym miejscu.

4

Odp: nie przecięta pępowina

jestem pewna, że próbowałaś miliona sposobów, ale czy próbowałaś szczerze i otwarcie porozmawiac na ten temat zmężem jak i z jego rodziacami?
pozdrawiam

5

Odp: nie przecięta pępowina

Skoro już tyle lat jesteście razem to nagła zmiana jest czymś bardzo trudnym do osiągnięcia, dlatego pomyślałaś może żeby ktoś profesjonalnie pomógł wam poradzić sobie z tą sytuacją? Może to by było najlepsze wyjście, oczywiście pod warunkiem, że uda Ci się zdobyć zgodę męża.

6

Odp: nie przecięta pępowina

Istnieje coś takiego, jak poradnictwo małżeńskie, gdzie rolę "wychowawcy" przyjmuje najczęściej psycholog i terapeuta.
Jednak tak sobie myślę, że 17 lat i można by się przyzwyczaić a nawet obrócić na swoją korzyść takie chore przywiązanie męża do rodziców. Są pożytki takie jak więcej czasu dla siebie , mniej gotowania czy inne ... . Po tak długim czasie nawyki są tak silne, że lepiej sięgnąć po pomoc profesjonalisty, ... , efektu nikt nie zagwarantuje, jednak spróbować warto.
Pozdrawiam cieplutko

7

Odp: nie przecięta pępowina

Jeśli oboje zdecydujecie się na tę formę pomocy- to gwarantuje, że specjaliści są właśnie od tego, aby pomagać w nawykach zakorzenionych dawno temu i sytuacjach,o których często wydaje nam się, że "już za późno".

8

Odp: nie przecięta pępowina

ja bym porozmawiala z nim i jego rodzina tylko nie oddzielnie ale razem usiasc w salonie i to przegadac bo co to za rodzina ktora rani

9

Odp: nie przecięta pępowina

moj maz tez jest uzalezniony od rodzicow.Ich zdanie jest najwazniejsze.Nie raz zmienil seoje zdanie pod wplywem ojca czy matki.Oni sa na pierwszym miejscu.Nawet jak mnie rania-co nazywaja krytyka,on mowi ze "przeciez maja racje,mowia przeciez prawde".I"co to za rodzina ktora rani"?Ja jako osoba ktora wkroczyla w ich rodzine nie otrzymalam od meza pomocnej dloni.Od poczatku naginal mnie,nasze malzenstwo pod ich schemat zycia.Jest bardzo uparty i norma jest dla niego to co wyniosl z domu,nie chce sie swiadomie otworzyc na nasze wspolne zycie,a nawet jesli probuje to jednak wychodzi z niego jakas frustracja,bunt,wscieklosc ze nie jest tak jak ma byc,czyli tak jak jest u niego w domu-inaczej to dla niego znaczy zle.I ja jestem winna i najgorsza,bo nie chce tego przyjac.Rowniez z tego powodu nasze malzenstwo sie rozpada.Cos co nazywamy kompromisem,dla niego jest robieniem na przekor sobie-co jest niezgodne z jego godnascia.Moja tesciowa jest najwazniejsza kobieta  wjego zyciu.Ona to w nim wyksztalcila.Szanuje tylko ja.A ze dla mnie jest ona nie tak bliska i bywala zlosliwa,to ja stalam sie dla meza wrogiem.Ona ma zawsze racje.Z jego ust padaja czesto zdania,ktore ona wypowiada.Nie raz potwierdzil ze zaluje,iz nie jestem taka jak jego mama.To zalosne.Rozumiem ze kobieta-zona bardziej jest przywiazana do mamy,taty,ale zeby facet?!Szkoda ze to sie dopiero po czasie okazuje.I szkoda ze akurat moj maz jest uparty i niechetny do zmian,a moze za malo mnie kocha....moze nie dorosl....W kazdym razie,nie spelniam jego oczekiwan w malzenstwie.Nie nadskakuje nad nim jak matka,odkrzycze jesli on na mnie krzyczy,ale chce rozmawiac,ustalac,wyjasniac,a tego matka go nie nauczyla,ani czulosci,ciepla-to dla niego wielka trudnosc.Te rzeczy dla niego sa glupota,ja jestem dla niego nadwrazliwa.Bo chyba nie jestem tak silna i przedsiebiorcza jak jego matka.A co gorsza,wymagam od niego opieki,okazywania milosci a on sie buntuje.Wiec i ja nie robie kolacji,mniej sie staram.Bo i tak gdy sie staralam, gleboko w glowie mial utkwione przeswiadczenie ze ja sie nie garne do niczego.Tak twierdzila tesciowa i jej matka.One maja racje,zawsze.Wiec on przestal widziec nawet moje zmiany.Ciagle za malo ,zle...nie tak..Mam wrazenie ze nasze amlzenstwo stao sie za wczesnie,ze on chce ciagle imponowac rodzicom,niczym chlopiec wracajacy ze szkoly wolajacy juz w progu:"mamo, dostalem dzis 5-tke!"Zalosne...I im bardzeij staram sie aby zobaczyl co robi tym bardziej udowadnial mi ze jestem glupida,ze mam nasr....w glowie itp.Jest jakby sfrustrowany.Jakby nie pokazuje slabosci przed swoja rodzina.Rowniez przede mna.Dlatego nie przyznaje sie do bledow.Czesto mnie obwinia za rozne rzeczy ocenia a jak patrze na niego to wady o ktore mnie osadza widze w nim.To dziwne.......jak mozna to nazwac....czy mozna to jakos wyjasnic?Jakby po czesci rzutuje swoje wady czy zachowania na mnie.Dlaczego?W jesgo zyciu nie ma dla mnie chyba miejsca,bo mowi ze przeze mnie nie oszczedza,bo chcialam mieszkac na stancji a nie z jego babcia.A mialam powody w ktore on nie wierzy i niektore sadzi ze sa z mojej strony wyolbrzymione.Jakby nie umie postawic sie w mojej sytuacj.J abylam obca ,malo mnie znali przed slubem w jego rodzinie.Czulam sie nieswojo a babka dzwonila zawsze do tesciowej i gadaly kiedy sie poklucilismy,tesciowa zawsze wiedziala.I wiedziala ile robie w domu(a czesto sprzatalam jak babcia wychodzila-zeby mi nikt nie przeszkadzal i ona stwierdzial ze malo robie).Milaam tego dosc.Jednak maz zawsze obstawal po stronie matki,babki,ojca.Zawsze bylam najgorsza.Czy teraz kiedy decyzja o rozwodzie jest tak bliska,prawie realna,czy powinnam ja przyjać?Czy on musi dorosnac do zwiazku z kobieta?Co zrobic.Chcialabym zapomniec o wszystkim,ale ciagle cs powraca,a rozmowy z nim sa takie jak wspomnialam-bez owocne,w sumie tylko ja mowie,czesto slysze"zamknij sie".Szkoda ,zal mnie rozrywa  ze nie podolalm ,ze sie nie udalo i ze moze jeszcze mozna bylo cos zrobic...ale jak zmusic czlowieka do uczuc,do skruchy,jak wzbudzic wole wspolpracy gdy on wierzy ze sam jest w porzadku i wszyscy dokola.Tak bym chciala zeby on sam zechcial cos zmienic,zobaczyc bledy swych rodzicow i nie powielac ich bezsensownie.Czy da sie cos zrobi z tak opornym czlowiekiem,przywiazanym do rodzinki,kurczliwie trzymajacym sie mamusi,gdy jego rodzinka nie popiera mnie,gdy to co chce z nim budowac jest krzywda dla ich syna,bo nie podporzadkowuje suie jak"pokorna zona" i wymagam od niego oparcia,pomocy,ze nie dbam o to zeby udowadniac ze jestem babą herod,co niesie na barkach wszystkko.Jak mu wyjasnic i sprawic by chcial dac mi to co teraz Wam pisze.NIe chce pieniedzy ,nie chce wycieczek,chce tylk ojego milosci,uczuc,chce poczuc ze jest szczery i jest przy mnie soba.Jak to zrobic,gdy on tego ie chce i broni sie tak mocno ze az mnie boli.Ze az mnie krzywdzi,abym przestala wymagac.Doszlo do tego ze chyba sie rozwiedziemy.Jestem zdruzgotana,ale on sam ktory nigdy w to nie wierzyl chyba zaczal tego chceic.Nie poszedl w strone zmiany,chyba sie poddal.Ten typ woli odejsc niz cos zminic,skoro ja jemu sie nie poddaje.Ale jak mozna zyc z czlowiekiem ktoremu dajesz wszystko a on buntuje sie gdy ty chcesz czegos od niego...i uwaza ze jestes dama bo chcesz zeby poszedl z Toba na spacer.I on wierzy ze tak jest ok,to stereotyp ktorym on zyje,nie ma innego sposobu na zycie,inaczej on nie chce albo przed rodzina boi sie zmienic.Teraz gdy moze juz wszystko sie konczy ,poscieszcie mnie prosze......tak mi smutno i czuje sie jakby świat mial dokola mnie ściany.

10

Odp: nie przecięta pępowina

Misstib, czytając Twojego posta, miałam wrażenie, że jest on trochę o moim ojcu. Dla niego, pomimo małżeństwa, własna matka nadal jest numerem jeden. Od samego początku babcia zabrała się za krytykowanie mojej mamy i wychowywanie jej. Ona nigdy się nie pogodziła, że jej syn ożenił się z moją matką. Oczywiście ojciec przy własnej matce zachowuje się jak mały chłopczyk i nie jest w stanie stanąć w obornie swojej żony. Mało tego, cieszy się, gdy krytyka dotyka mamy, bo on wtedy ma spokój:( Ojciec trochę się zmienia z czasem, ale niewiele, jeśli się weźmie pod uwagę, że są małżeństwem 26 lat. Od wielu lat byłam osobistym terapeutą własnej matki, choć wiem, że nie powinno to mieć miejsca, bo jestem dzieckiem ich obojga. Myślę, że ojciec będzie miał szansę uwolnić się i dorosnąć tylko wtedy, gdy babcia umrze. Trochę to smutne. Więź między rodzicem i dzieckiem jest bardzo silna i nie wiem, czy dziecko samo jest w stanie zmienić ją, gdy jest ona patologiczna. Wydaje mi się, dobre chęci rodzica są tu kluczową sprawą. Moja babcia jednak nie wykazuje chęci do jakichkolwiek zmian. Wracając jednak do mojej mamy, byłam świadkiem jej dojrzewania i godzenia się z taką, a nie inną sytuacją. Podziwiam ją, bo nie jest ofiarą losu, jakby to się mogło wydawać na pierwszy rzut oka, ale mądrą kobietą, która wie, że nie może otrzymać wszystkiego w życiu, ale ceni to, co posiada. W ciągu 26 lat ich małżeństwa było kilka momentów rozpaczy, kiedy myślała o odejściu od niego. Została i to była jej świadoma decyzja, bo wiele rzeczy w moim ojcu jest cudownych i wartościowych. Ojciec jest człowiekiem raczej zamkniętym na zmiany i nie umie opowiadać o swoich uczuciach, jak cała jego rodzina. Ale zrobił kilka kroków, by nie powielić zachowania babci i uwolnić się spod jej wpływu, Myślę, że małżeństwo moich rodziców uratował fakt, że zamieszkali daleko od rdziny ojca i postanowili nikogo nie prosić o pomoc. Razem udało im się jednak zbudować rodzinę. Są cudownymi rodzicami. Ojciec dał nam (mi i bratu) dużo swobody i akceptował nasze decyzje, nie powielając schematu wychowania babci, która decydowała o wszystkim w życiu swoich dzieci. Matka przez wiele lat próbowała zmieniać ojca, ale to nie przynosiło to upragnionych rezultatów. Podobnie jak Ty, czuła się, jakby natrafiała na ścianę. W końcu pogodziła się z faktem, że jest on takim a nie innym człowiekiem. Po drodze staciła kawał serca do niego, musiała zmierzyć się z bolesną prawdą, ale teraz jest świadoma jego wad i zalet. Została, bo to, co dostaje od ojca przewyższa jego wady. Trudno jest pogodzić się z tym, że kochany człowiek nie jest w stanie zapewnić bliskości i obrony. Moja mama nie musi nikomu niczego udowadniać, bo w środku jest pogodzona ze sobą. Przestała też na siłę udowadniać babci, że jest wartościową kobietą. To przykre, że nie istnieje w 100% skuteczny sposób, by pomóc dojrzeć drugiemu człowiekowi. Myślę, że warto przemyśleć, czy warto być z drugm człowiekiem, będąc jednocześnie świadomym, że ta osoba może się nigdy nie zmienić. Czy nadal wtedy warto trwać w takim związku? To chyba kluczowe pytanie. Jeśli wynik jest negatywny, choć to bolesne, może warto jednak odejść. To może jest bardzo pesymistyczna wizja. Nie chciałabym, żebyś odebrała to jako namowę do rozwodu. Raczej jako uczciwy dialog ze samą sobą. Być może jest w Twoim mężu wiele cudownych cech i warto przy nim być. Ja tego nie wiem i nie mogę oceniać. Pozdrawiam i życzę dużo siły.

11

Odp: nie przecięta pępowina

matki tak robią nie dadzą dorosnąć swoim dzieciom wiecznie się wpierdalają . wynieść się z domu mieć spokój. mój mąż też cynik że głowa boli . powiedziałam że rozwiodę się z nim bo twierdzi że moi rodzice maja we wszystkim rację powiedziałam że między nami koniec . jak myśli że moja mama ma rację pokazałam mu drzwi . myślę zrobić łóżkowy rozwód niech robi co chce . mnie boli to Mąż  taki uzależniony od moich rodziców woli ich słuchać wszystko mu odpowiada a ja narzekam wg niego że mi wiecznie przeszkadza coś. pomyślałam że niech sam na siebie liczy . niech se sam płaci raty .nie musi mnie utrzymywać skoro sądzi nigdy nie mam racji. czubek zapatrzony w siebie.jak macie z takimi mężami problem   zostawcie takich samców niech sobie mieszkają z mamusiami . nie dajcie się traktować jak piąte koło u wozu macie prawo się bronić .

Posty [ 12 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024