Witajcie,
Mój temat może dla niektórych wydawac się mało istotny, ale dla mnie taki nie jest ponieważ pojawia się dosc często dlatego tez postanowiłam napisac aby się pradzic. Jestem osoba uczynna, taka na której ludzie mogą polegac. W sensie jeśli kolezanka zadzwoniłaby w srodku nocy, ze cos się stało, ze potrzebuje jechać do szpitala to na 100% ruszylabym z pomocą.Z drugiej jednak strony jestem również asertywna, potrafie powiedzieć "nie, nie mogę" w roznych sytuacjach... tzn tak mi się wydawalo, do czasu. Za kilka dni wybieram się na urodziny do koleżanki, do której musze z mojego miasta jechać około 30 km. Uwielbiam jezdzic autem, nie musze pic alkoholu na imprezie, w niczym mi to nie przeszkadza, ciesze się ze jestem autem i mogę sobie wrocic bez problemów kiedy mi się podoba, niż prosić ludzi żeby mnie podwozili bądź tez kombinować jak kon pod gore z dojazdem. Owa kolezanka zapytala się czy mogłabym zabrać na ta impreze jej znajoma, która ja sama znam, ale z widzenia, może z jednego spotkania. Wzielabym chętnie, co za problem, ale na impreze jade prosto z pracy, wiec odmowilam. Dalej koleżanka pyta się czy "wezme ja z powrotem jak będę wracac do domu" Mowie, ze ok..czemu nie, mieszkamy w jednym miescie, wiec nie widze przeszkod, tyle ze teraz zaczelam się zastanawiać, czy powinnam ta znajoma podwieźć pod dom. Dodam tylko, ze nie jest mi to kompletnie na reke, ponieważ ona mieszka w scislym centrum i musiałabym nadkladac kilomerow, a tak to prosto z autostrady wjezdzam do siebie. Czy wypada np. powiedzieć tej znajomej żeby w nocy gdzies pod sklepem/supermarketem na "mojej drodze do domu" przyjechal po nia facet i ja zwyczajnie zgarnal? Mnie się wydaje, ze tak bo i tak większość drogi ma zapewniona z mojej strony. Druga sprawa.. ostatnio wydaje mi się, ze jestem nie wiem..za dobra i ze ludzie to wykorzystuja. Wiem,ze głupio to brzmi, ale tak wlasnie siebie postrzegam. Potrafilam powiedzieć nie, jednak jak zostaje postawiona przed faktem dokonanym to nagle trace grunt pod nogami i nie umiem/ głupio mi się wymiksować z pewnych sytuacji. Jechalam ze znajomymi na plenerowy koncert, mielismy jechać w 3, ja prowadziłam bo tym razem była moja kolej, kiedy podjechałam po nich to nagle oni mowia mi, ze musimy poczekać bo jeszcze dwojka ich znajomych pojedzie z nami. Oczywiście postawili mnie przed faktem dokonanym. Powiedzialam "ok".. ale już zle się z tym czułam. Ja tych ludzi kompletnie nie znalam i wydaje mi się, ze wypadaloby spytac się mnie czy nie mam nic przeciwko. Na dodatek Ci znajomi przyjechali swoim autem, wiec mieli czym jechać.. Nie doczekałam się nawet słowa "dziekuje" od tych nowych ludzi, ani tym bardziej nie postawili mi na koncercie głupiej kawy, herbaty z czystej grzeczności, ponieważ propozycja dolozenia się do benzyny z ich strony nawet nie padla.
Nie chce zebyscie mnie zle zrozumieli, bo to nic zlego w podwozeniu ludzi, sama zawsze jak studiowałam podwozilysmy siebie nawzajem na uczelnie..raz jedna jedzie raz druga, raz trzecia.Ktos mnie również kilka razy podwiozl do domu, jednak zawsze miał po drodze, nikt nie zbaczal specjalnie z trasy i nie było to jakies takie nagminne. Zawsze pytałam się "ile się należy" bo wiem ze na powietrze się nie jeździ. Pozatym inna kwestia podwozić kogos bliskiego, a inna kwestia podwozić ich znajomych. Nie rozumiem tego dlaczego np. jeśli kolezanka jedna czy druga ma faceta/meza to ten maz nie przyjedzie po nia tylko zawsze "wisi" na kims... bo lepiej, bo wygodniej, bo ona może się napic.. a Ty bądź szoferem. skoro przecież nie pijesz. Ja nie musze pic, wole szybciej bez problemów wrocic do domu, ale nie oznacza to, ze będę rozwozić wszystkich po jakiejś tam imprezie czy kawie bo jakiś pan/pani chce się napic drinka. To chyba jest czyste wygodnictwo..bo nic innego nie przychodzi mi do glowy. Najbardziej boli mnie to, ze ludzie zawsze mnie prosza " możesz mnie zawieźć.." "możesz go podwieźć".. a jakby przyszlo co do czego to ja finalnie musiałabym isc na autobus, bo nie byłoby komu mnie podwieźć..;/
Napisałaś o mnie,ja też tak mam,wszyscy mają odwage mnie zapytać,czy ich podwiozę,a ja sama nie wiem czy bym ich zapytała,gdybym potrzebowała pomocy.Jadę na imprezy plenerową sama,więc biorę koleżankę,która nigdy mi nie dala na paliwo,nigdy nie postawila glupiej oranżady,mimo,że jedzie ze mną,bo chce być na imprezie.Myślę,że uważa,skoro ja zapraszam,to nie obowiązuje jej się dokladać do paliwaCóz mam taki,a nie inny charakter i tak juz pozostanie.
To,że koleżanki zaprosiły do twojego auta swoje koleżanki,postapiły nie ładnie,powinne byly Cię uprzedzic i zapytac,czy weźmiesz inne osoby.Co do odwiezienia pod sam dom,chociaż nie masz po drodze,myślę,że jeżeli sie zobowiązałaś je odwieść,powinnaś to zrobić.
No wlasnie mnie to dziwi, bo jestem osoba asertywna, twardo stapajaca po ziemi, która generalnie nie ma problemu powiedzieć "nie" a tu nagle robie to.... ze wlasnie podwoze. Ale ile można??!
Zobowiazalam się ja zabrać do auta, gdyż jedziemy w tym samym kierunku, jednak potem ja już mam blisko do domu dlatego chce do niego prosto pojechać. Nie widzi mi się, jechanie do centrum aby ja podwieźć pod sama klatke. Co to ja.. jakas taksowka? Mysle nad tym żeby jej powiedzieć, żeby jej facet czekal gdzies na stacji benzyznowej czy pod supermarketem.. moim zdaniem i tak poszlam jej na reke ze wraca ze mna, gdyż przecież sama moglaby jechać tak jak ja autem, tyle ze wlasnie "po co" skoro JA jade..
No niestety ale trochę to jest takie żerowanie na innych. Sama chce się pobawić dobrze, chce się napic, a to może zalapie się na powrot z kims innym.
Rozumiem Twoje rozterki. Uważam, że reagujesz całkiem zdroworozsądkowo i bez odpałów. Asertywność jest tu kluczową cechą.
Postawienie sprawy jasno i zdecydowanie jest OK. Sama tak często robię: po pytaniu o podrzucenie mówię - OK, jadę to i tu, do centrum nie wjeżdżam, mogę Cię podwieźć tu i tu, pasuje? Czasami jak trafi się na kogoś bez wyczucia, to trzeba zrobic pokazówkę i wysadzić gdzieś w mieście, po swojej trasie. Z komentarzem - uprzedzałam, sorry, jestem zmęczona, boli mnie głowa, daj żyć człowieku.
Nie mozna pozwolic sobie wejśc na głowę, bo ludzie bardzo często nie znają umiaru i sępią do bólu. A już jeśli ktos by nawet dziękuje nie powiedział, to jechałby ze mną dwa razy - pierwszy i ostatni.
Co do zabrania dodatkowej dwójki obcych prostaków - nie wypowiem się jednoznacznie, bo to bardzo sytuacyjne jest. Cięzko w takiej sytuacji z zaskoczenia odmówić. Ja bym próbowała - na przyszłość, gdyby nie było to z zaskoczenia - uwagi typu: nie zabieram ludzi, których nie znam. Zawsze można coś wymyśleć dramatycznego w stylu "wiesz, kiedyś zabrałam kolegę znajomej i się bardzo niestosownie zachowywał, dlatego sobie postanowiłam, że obcych nie zabieram, mam uraz", itd, itp.
BTW - ile osób masz wpisane do dowodu rejestracyjnego? Są samochody 4-osobowe. Wtedy łatwiej samemu zadbac o komplet i obcemu odmówić
5 2016-03-08 21:02:33 Ostatnio edytowany przez zbyt.zaradny (2016-03-08 21:03:22)
Czasem zdarza mi sie jezdzic ze znajomymi. Raz wioze ja, kiedy indziej ktos inny. Nigdy nie bylo problemu zrzucania sie na paliwo.
Gdybym jednak nie mial pewnosci czy z nowymi znajomymi tez tak bedzie, to zajechalbym w drodze na miejsce (z nimi) na stacje benzynowa, zatankowal tyle ile trzeba na droge w obie strony i po prostu poinformowal po ile sie zrzucamy. Nie pytal, nie prosil, tylko poinformowal: "ok zrzutka na paliwo, 50 zl na piec osob to jest po dychu".
I czekalbym az dadza.
Co do podwozenia znajomej znajomej z imprezy, to twoj pomysl jest swietny ale powinnas poinformowac zawczasu:
"ok, to ja cie zawioze na parking pod sklep xxx, a stamtad to cie juz chyba twoj facet odbierze, ok? bo wiesz mi nie jest po drodze"
Myslisz zeby jej to powiedziec, to juz dobrze, teraz sprobuj to wykonac
Jedyne co ryzykujesz, to ze ktos kto chcialby cie wykorzystac obrazi sie na ciebie. Mala strata.
Aronia, masz ciągle ten sam problem;
http://www.netkobiety.pl/t89142.html
...może sprzedaj samochód, nie będziesz miała problemów ze znajomymi.
Akurat w tej sytuacji myślę, że możesz ją podrzucić pod dom. Już nie przesadzajmy, razem będziecie się bawić na imprezie, temat jest omawiany wcześniej, nikt Ci nikogo nie wrzuci na siłę do samochodu, ani nie postawi Cię przed faktem. Jest to wyjątkowa sytuacja, a nie powtarzalna co chwilę.
Skoro się zgodziłas teraz, to ostatni raz możesz zrobić tak, że ją już pod ten dom podwieziesz.
A od następnego razu mów nie, i nie tłumacz się. Pasożytów pozbędziesz się od razu. Zyskasz łatkę samoluba i sknery, ale w sumie co cię obchodzi zdanie "sępów"?
Kiedyś też byłam taka uczynna i podwoziłam. nadrabiałam kilometrów, woziłam znajome znajomych, nawet rodziców chłopaka koleżanki (?).
W pewnym momencie powiedziałam dosyć.
Obecnie podwoże tylko w wypadku, gdy jedziemy mniej więcej w to samo miejsce. Inaczej odmawiam. Obrazi się ktoś - jego sprawa, dla mnie żadna strata.
9 2016-03-09 13:34:52 Ostatnio edytowany przez madoja (2016-03-09 13:43:05)
Na Twoim miejscu chyba bym ją podrzuciła pod dom. Bedzie środek nocy, ona będzie pijana, więc nie zostawiaj jej samej np. na stacji benzynowej.
Asertywność jest dobra i cenna, ale niestety bardzo często zraża ludzi.
Jesli tak bardzo Ci przeszkadza że masz ją powieźć, pogadaj o tym z Wasza wspólną koleżanką, a nie z tą dziewczyną, skoro jej nie znasz.
Generalnie jednak zauważyłam że ludzie są niewdzięczni, nie ma w nich takiej ogłady, nie wiem jak to określić. Ja lubię czasami ludziom robić drobne prezenty, naprawdę drobne, ale miłe. Typu: koleżanka mówiła że chciałaby szminkę jaką ja mam, więc następnym razem kupuję jej taką samą. Bardzo rzadko ktoś mi się odwdzięcza.
Tak samo bardzo często mi się zdarza że na imprezę przychodzą ludzie którzy mówią "dziś nie będę pić", albo "wziąłem tylko 1 piwo, bo nie chcę pić dużo", a potem opijają innych.
Podobnie ze wspólną trasą - rzadko kiedy ktoś spyta ile się dorzucić.
Gdy organizujemy czasami zjazd znajomych taki np. kilkudniowy (mamy wielki dom) i prosimy by każdy zabrał ze sobą jedzenie, bo zwyczajnie nie stać nas by wyżywić przez 3 dni 10 osób, to zawsze znajdzie się choć jedna osoba która nie zabierze ze sobą nic i objada innych. I to bez skrupułów, nawet nie przeprosi ani nic.
Nie mówiąc już o tym by ktoś nam się odwdzięczył za wodę, prąd, np. butelką wódki. Chyba tylko jedną osobę taką znam.
A znowu gdy my ostatnio pojechaliśmy do znajomych na parę dni, to w zamian za lokum, postawialiśmy im alkohol.
Słowem - większość ludzi jest niewdzięcznych i skąpych.
Akurat w tej sytuacji myślę, że możesz ją podrzucić pod dom. Już nie przesadzajmy, razem będziecie się bawić na imprezie, temat jest omawiany wcześniej, nikt Ci nikogo nie wrzuci na siłę do samochodu, ani nie postawi Cię przed faktem. Jest to wyjątkowa sytuacja, a nie powtarzalna co chwilę.
Ok zgadzam się, ze nikt mi jej nie wrzucil na sile:) ani w ostatnim momencie, dlatego tez uważam, ze wiedzac o imprezie wcześniej może swojego chłopaka uprzedzić, żeby czekal na stacji benzynowej. Wiesz..serio mogłabym ja podwieźć, tylko jakos potem wlasnie mam takie dziwne uczucie takiego "wykorzystania jakby" bo coz, ja tez mogłabym powiedzieć : " ooo wiesz... może będzie ktoś na imprezie autem kto jedzie akurat do mojego miasta i mnie podrzuci, to wtedy nie będę brala auta i się napije alkoholu" . Ja wiem, ze korona mi z glowy nie spadnie jak ja podwioze, tylko nie podoba mi się to. Lubie jak to ja decyduje o tym czy ja kogos podwiozę czy nie a nie jak ktoś mi o tym mowi i już jakby "zarzadza".
Smialo mogę powiedzieć, ze nie jest to sytuacja nagminna, oczywiście na drodze nigdzie jej w ciemności nie zostawię, nie ma takiej opcji, ale jeśli będzie można to będę optować za tym aby jednak wysadzic ja gdzies na stacji a niech facet/maz/siostra czeka na nia.
Mnie rzadko kiedy podwoza pod sam dom, na palcach jednej reki mogę policzc ile razy to było.. zawsze cos wymysla i wlasnie ludzie nie maja oporow żeby powiedzieć "nie, nie pdowioze Cie, nie jest mi po drodze" a ja zawsze nawet jak nie jest mi po drodze, to podwoze. I juz miarka sie przebrala.Zazwyczaj tez wysadzają mnie gdzies w pobliżu domu ale rzadko kiedy pod domem/klatka i nikt jakos wielce się nie przejmuje, ze musze sobie dojść, ze może ktoś na mnie napaść, ze cos tam może się wydarzyć. Smutne to, ale prawdziwe
11 2016-03-09 15:58:57 Ostatnio edytowany przez aronia85 (2016-03-09 16:11:04)
Ludzie sa bardzo niewdzięczni. To wszystko wina czasów w jakich zyjemy, wychowania. Wszyscy mysla, ze im się wielce wszystko należy. Moja mama tak mowi i w sumie ma w tym dużo racji. Postawa ludzi jest często gesto roszczeniowaa. Ile razy np. ide do kogos na kawe bo zostałam zaproszona po jakims tam czasie, zawsze mam zwyczaju przyjść z butelka wina, albo z ciastkami do tej kawy. Dla mnie to takie naturalne. Natomiast kiedy ludzie do mnie przychodzą to może 2 osoby pomyslaly żeby kupic jakies wino. To samo było z domowka.. przyszly osoby np. z kwiatkiem a przyszly osoby ot tak..bez niczego. Ja nie mowie, ze ja tego oczekuje, ale sa to pewnego rodzaju sytuacje, w których wypada przez duże W cos przynieść i jest to mile widziane. Np. pojechałam kiedyś do znajomych na dzialke na 3 dni to przywiozłam im butelki dobrego wina, dobre smakołyki. Kiedy Ci sami przyszli do mnie na grilla, to mało tego.. nic nie przynieśli, a jeszcze potrafili wspomnieć, ze po jednej kiełbasce i po szaszłyku to mało. Np. innym razem bylam u swojej koleżanki, która ma dziecko male 1,5 roczne i kilka razy, od przypadku do przypadku przyniosłam cos dla tego dziecka ( a tez nie musiałam!) ale ze nie chce przyzwyczajać do prezentow, przyszłam kolejny raz bez niczego. Kolezanka przy kawie dala mi do zrozumienia ze tydzień temu jej dziecko miało urodziny i ze chyba czekala na jakis upominek. Oczywiście nie powiedziała tego az tak dobitnie "gdzie prezent" ale dala to odczuc ze takie cos przeszlo jej przez glowe. Akurat takie cos mnie nie wzrusza bo nie mam obowiązku pamietac o urodzinach jej dziecka ani kupować za każdym razem prezentow, zabawek bo ja ani ciotka ani inna bliska osoba. Czasami np. potrafie dac mojej koleżance ot tak bez niczego, np. odzywke do wlosow z salonu fryzjerskiego bo np. dostałam dwie w prezencie do przetestowania i już tez stwierdziłam, ze NIC nie daje, bo to nie działa w dwie strony. Nawet głupiego dziekuje się nie usłyszy. Ja tego nie oczekuje, ale fajnie, milo jest jak ktoś od czasu do czasu o czyms oczywiście pomyśli. Takie sytuacje, ze ktoś przychodzi z pustymi rekami to dla mnie to normalnie skandal i czasami wydaje mi się, ze zyje w kompletnie innym swiecie. Ale to jednak raczej ludzie sa znieczuleni,oderwani od rzeczywistości i nie mysla. Mysla tylko o wyłącznie o sobie, egoistycznie, co zrobić żeby kogos wyrolować, na ile i jak najlepiej..;/
Ja tez kiedyś jezdzilam z kolezanka kilka razy pod rząd autem, ona nie chciała pieniędzy na benzyne to kupiłam jej zestaw odswiezaczy do auta. Taka mala rzecz a spontanicznie wyszlo i była zadowolona. Wiesz..mnie się wydaje, ze ludzie jakby mogli to braliby tyle ile wlezie. Jestes mila, dasz im jeden palcem a oni od razu chcieliby cala reke. Nie maja problemu z tym, co wypada co nie wypada, maja to gdzies. Robia tak jak im się zywnie podoba i to totalnie bez pardonu. A przy tym mniemanie maja zadziwiająco dobre, co mnie trochę smieszy ale z drugiej strony zaskakuje, bo ja na ich miejscu nie dałabym tak rady.
Ja bardzo nie lubie czuc się wykorzystywana, nie lubie jak ludzie mnie wykorzystują, a często gesto gdzies jest to drugie dno które jak potem zaanalizuje to wyczuwam (często po czasie). Lubie mieć kontrole i lubie decydować, a nie lubie jak ktoś mnie stawia przed faktem dokonanym gdzie w sumie nie mam już pola do manewru za dużego.
Na Twoim miejscu chyba bym ją podrzuciła pod dom. Bedzie środek nocy, ona będzie pijana, więc nie zostawiaj jej samej np. na stacji benzynowej.
Asertywność jest dobra i cenna, ale niestety bardzo często zraża ludzi.
Jesli tak bardzo Ci przeszkadza że masz ją powieźć, pogadaj o tym z Wasza wspólną koleżanką, a nie z tą dziewczyną, skoro jej nie znasz.Generalnie jednak zauważyłam że ludzie są niewdzięczni, nie ma w nich takiej ogłady, nie wiem jak to określić. Ja lubię czasami ludziom robić drobne prezenty, naprawdę drobne, ale miłe. Typu: koleżanka mówiła że chciałaby szminkę jaką ja mam, więc następnym razem kupuję jej taką samą. Bardzo rzadko ktoś mi się odwdzięcza.
Tak samo bardzo często mi się zdarza że na imprezę przychodzą ludzie którzy mówią "dziś nie będę pić", albo "wziąłem tylko 1 piwo, bo nie chcę pić dużo", a potem opijają innych.
Podobnie ze wspólną trasą - rzadko kiedy ktoś spyta ile się dorzucić.
Gdy organizujemy czasami zjazd znajomych taki np. kilkudniowy (mamy wielki dom) i prosimy by każdy zabrał ze sobą jedzenie, bo zwyczajnie nie stać nas by wyżywić przez 3 dni 10 osób, to zawsze znajdzie się choć jedna osoba która nie zabierze ze sobą nic i objada innych. I to bez skrupułów, nawet nie przeprosi ani nic.
Nie mówiąc już o tym by ktoś nam się odwdzięczył za wodę, prąd, np. butelką wódki. Chyba tylko jedną osobę taką znam.
A znowu gdy my ostatnio pojechaliśmy do znajomych na parę dni, to w zamian za lokum, postawialiśmy im alkohol.Słowem - większość ludzi jest niewdzięcznych i skąpych.
12 2016-03-13 19:00:10 Ostatnio edytowany przez CatLady (2016-03-13 19:03:51)
Nie masz obowiązku nikogo wozić jeśli jest Ci to nie na rękę.
Poza tym, to zależy - nie chcesz jej wieźć do centrum, bo chodzi Ci o koszta benzyny, czy zwyczajnie obawiasz się, że będziesz np zmęczona i nie chce Ci się nadrabiać kilometrów? Jeśli chodzi o koszta, to masz pełne prawo poprosić o dołożenie się do paliwa, zwłaszcza, że ową podwożoną koleżankę słabo znasz i nic jej nie jesteś winna. Zażądaj zapłaty z góry, jak nie, to w ogóle jej nie odwoź, albo dowieź tylko do miejsca, gdzie Tobie wygodnie.
Zauważyłam, że większość osób to straszni "państwo Wygodniccy" są. Proszą o przysługi, wręcz żądają, i wściekają się, gdy ktoś odmawia. Obserwuję to nieustannie i denerwuje mnie to. Chcesz kogoś wkurzyć - odmów mu, nie zrób tego, czego on chce. To jest świetny test na przyjaźń.
sama moglaby jechać tak jak ja autem, tyle ze wlasnie "po co" skoro JA jade..
Jeśli nie poprosisz o zapłatę za paliwo, to oszczędzi sobie pieniążki Twoim kosztem.
możesz zapytać :
"czy będzie miał kto odebrać ją z miejsca X bo pod jej dom nie jest mi po drodze? zjazd z autostrady mam bliżej siebie.."
Dobrze to zrobić SZYBKO bo na ostatnią chwilę może zrobić się nieprzyjemnie i małe szanse, że kogoś sobie zorganizuje. Jak powie, że nie, to pamiętaj też, że już się zobowiązałaś.. Ale może to być wstępem do następującego zdania:
"Miałam ostatnio sporo wydatków i prawdę mówiąc miło by było gdyby Xksińska dołożyła mi się XX złotych do paliwa - tym bardziej, że mam ją odwieźć pod dom, co nie jest mi po drodze." - oczywiście miłym tonem. W razie czego możesz dodać, że gdyby chciała przyjechać autobusem albo swoim samochodem poniosła by przecież większe koszty..
Powodzenia:)
Dzieki dziewczyny za dobre rady, jednak coz.. mimo tego co sobie zaplanowałam, wyszlo jak zwykle inaczej i nie po "mojemu".
Otoz tak, napisałam do tej dziewczyny wiadomość, ze "może ze mna wracac, ale niech jej facet czeka na stacji beznzynowej czy pod supermarketem bo tam planuje ja wyrzucić" Ona do mnie " ok super. Mój fcet nie będzie mogl bo pracuje..to najwyżej w nocy wezme taksowke z tamtego miejsca". No i wyszlo jak wyszlo, nic nie odpisałam na tego smsa, potem wsiadlysmy do auta i pytam się czy ten facet będzie czy co.. a ona, ze "on pracuje i trudno, to wezmie sobie taksowke". Kurcze..była 1 w nocy i już podwiozlam ja pod ten dom, oczywiście jadac do domu na okretke. Ona nawet nie chciała mi zaplacic, powiedziała tylko "dzięki" i tyle.
Powiedzialam sobie "pierwszy i ostatni raz", ale na serio nie umiałam jakos jej powiedzieć po chamsku " ok, wysadzam Cie o 1 w nocy, dzwon po taksowke"
Kurcze, ja to chyba jestem za dobra..
Nie masz obowiązku nikogo wozić jeśli jest Ci to nie na rękę.
Poza tym, to zależy - nie chcesz jej wieźć do centrum, bo chodzi Ci o koszta benzyny, czy zwyczajnie obawiasz się, że będziesz np zmęczona i nie chce Ci się nadrabiać kilometrów? Jeśli chodzi o koszta, to masz pełne prawo poprosić o dołożenie się do paliwa, zwłaszcza, że ową podwożoną koleżankę słabo znasz i nic jej nie jesteś winna. Zażądaj zapłaty z góry, jak nie, to w ogóle jej nie odwoź, albo dowieź tylko do miejsca, gdzie Tobie wygodnie.
Zauważyłam, że większość osób to straszni "państwo Wygodniccy" są. Proszą o przysługi, wręcz żądają, i wściekają się, gdy ktoś odmawia. Obserwuję to nieustannie i denerwuje mnie to. Chcesz kogoś wkurzyć - odmów mu, nie zrób tego, czego on chce. To jest świetny test na przyjaźń.
aronia85 napisał/a:sama moglaby jechać tak jak ja autem, tyle ze wlasnie "po co" skoro JA jade..
Jeśli nie poprosisz o zapłatę za paliwo, to oszczędzi sobie pieniążki Twoim kosztem.
No i coz.. oszczedzila sobie i jeszcze miała dowoz prawie pod sam dom. Korona mi z glowy nie spadla, ale jechałam specjalnie okrezna do domu.
W takiej sytuacji jak opisałaś z podwózką z imprezy to raczej jak mieszkasz w tym samym mieście co "koleżanka" to raczej podwozi się pod dom jeżeli wcześniej się zgodziłaś podwieźć - no chyba że mieszkasz w Warszawie W tym przypadku odległości pomiędzy jednym i drugim krańcem miasta są spore. Jeżeli w grę wchodzi przejechanie kilku dzielnic aby dostarczyć tą osobę do domu to można odstąpić od podwózki mówiąc jasno że nie podrodze mi i mogę podwieźć do miejsca gdzie kursuje tramwaj, autobus, metro, pociąg który zawiezie bezpośrednio pod dom.
Spotkania typu grill - przeważnie gospodarz roganizuje żarcie, osoba która przychodzi w goście przynosi ze sobą alko - piwka, wódkę. To takie zaopatrzenie dla siebie
Najlepiej chyba jak zmienisz przyjaciół, lub znacznie ograniczysz ze starymi kontakty
Jedyna rada w takiej sytuacji, to jasne określenie zasad podwózki przed wyrażeniem zgody na to.
W sytuacji owego koncertu w plenerze, należało twardo powiedzieć "Gówno mnie obchodzi, jak oni wrócą. Umawialiśmy się inaczej".
To załatwiłoby sprawę żerowania na tzw. "dobrym wychowaniu" raz na zawsze.
Bo, jak mi się wydaje, chodzi o krąg zawsze tych samych osób?
W takiej sytuacji jak opisałaś z podwózką z imprezy to raczej jak mieszkasz w tym samym mieście co "koleżanka" to raczej podwozi się pod dom jeżeli wcześniej się zgodziłaś podwieźć - no chyba że mieszkasz w Warszawie
W tym przypadku odległości pomiędzy jednym i drugim krańcem miasta są spore. Jeżeli w grę wchodzi przejechanie kilku dzielnic aby dostarczyć tą osobę do domu to można odstąpić od podwózki mówiąc jasno że nie podrodze mi i mogę podwieźć do miejsca gdzie kursuje tramwaj, autobus, metro, pociąg który zawiezie bezpośrednio pod dom.
Spotkania typu grill - przeważnie gospodarz roganizuje żarcie, osoba która przychodzi w goście przynosi ze sobą alko - piwka, wódkę. To takie zaopatrzenie dla siebie
Najlepiej chyba jak zmienisz przyjaciół, lub znacznie ograniczysz ze starymi kontakty
Zgodziłam się podwieźć, ale napisałam konkretnie, ze do pewnego punktu, bo dla mnie to nie jest jakas kolezanka przez duże K, a to tez robi roznice i to spora. Widzimy się raz do roku i tyle, nie utrzymujemy ze sobą kontaktu, jest to tzw "siodma woda po kisielu". Oczywiście, jak napisałam wcześniej korona mi z glowy nie spadla i w zyciu nie zostawiłabym ja o 1 w nocy na drodze, ale na moje oko tak się zwyczajnie nie robi mowiac mi" achh..to wezme najwyżej taksowke z tego punktu" Wiadome dla niej to było raczej, ze ja powiem "oo przestan- podwiozę Cie, co będziesz brala taksowke", zresztą autobusow nocnych nie ma, ani tramwajow. Bo wiesz.. ok- o ile zgodziłam się ze ja zabiorę z danego miejsca bo jedziemy do tego samego miasta, to ja musze 11 km dodatkowo zrobić droga okrezna bo zamiast wjechać od razu prosto do domu to jechałam do centrum, musiałam cale centrum przejechać żeby ja podwieźć i sama wracalam okrezna droga. Dla mnie to jest po prostu nie na miejscu takie cos.. ze ktoś w z gory sobie nie zakłada, " ok to jade z Toba do pewnego momentu, potem załatwiam sobie faceta, kolege, mame tate, siostrę brata lub ewentualnie od razu mowie: " słuchaj, nie ma kto po mnie wyjechać, jest 1 w nocy, czy dalabys rade mnie zawieźć pod dom , wiem ze to Ci nie na reke bo kompletnie musisz trase zmieniac, ale ja Ci zaplace itp." Wtedy sprawa wygląda inaczej.. i nawet ja inaczej na to patrzylabym..a ona zwyczajnie wsiadła sobie do auta i jedzie ze mna. Z ta taksowka to wydje mi się, ze powiedziała tak specjalnie ponieważ spodziewala się, ze powiem " achh przestan,, no dobra..podwiozę Cie" i w sumie tak wlasnie wyszlo. Tyle, ze ona w ogole nie kwapila się, żeby nie wiem..docenic to, ze ktoś jej tylek wiezie pod sam dom i nawet nie raczyla się dolozyc da tej benzyny. Już nie chodzi mi o koszta, bo ile by tam to wyszlo.. ale o sam FAKT. Zawsze czuje się jak taki "jelen", którego zawsze ktoś zrobi, zmanipuluje tak, żeby wyszlo na jego, a ja się wlasnie daje bo mi zwyczajnie jest nie wiem.."zal" tej osoby, mysle sobie "no dobra, podwiozę ja" ale sek w tym, ze gdyby mnie taka sytuacja się przytrafila to zaloze się, ze inni nie mieliby problemu z tym, aby wysadzic mnie na przystanku autobusowym, mowiac, ze sa zmeczeni i czym prędzej jada inna trasa do domu i mam sobie skombinować jakiś dojazd.
I w zyciu normalnie jestem mega asertywna, czasami wydaje mi się ze do bolu, jak już kiedyś pisałam, ale sa sytuacje kiedy ta asertywność w ogole mi nie wychodzi..bo mi chyba głupio powiedzieć "nie", a chyba powinnam robic tak aby to mnie było dobrze, a nie dostosowywać się do innych i robic im "dobrze"
Jedyna rada w takiej sytuacji, to jasne określenie zasad podwózki przed wyrażeniem zgody na to.
W sytuacji owego koncertu w plenerze, należało twardo powiedzieć "Gówno mnie obchodzi, jak oni wrócą. Umawialiśmy się inaczej".
To załatwiłoby sprawę żerowania na tzw. "dobrym wychowaniu" raz na zawsze.
Bo, jak mi się wydaje, chodzi o krąg zawsze tych samych osób?
Wiem, widzisz..niby powiedziałam zasady "podwoze Cie do jednego pnktu" tyle ze ona do mnie " mój facet pracuje, jest zajęty...too hmmm najwyżej wezme sobie taksowke"
Generalnie powinno mnie to nie interesować, ze facet, siostra, brat nie może jej odebrać z jakiegoś miejsca, ale jak już uslyszalam o tej taksówce, to stwierdziłam "no ok...podwiozę ja".
Wlasnie nie..ta dziewczyna nie jest moja kolezanka, to kolezanka drugiej mojej dobrej znajomej, ale ja jej w sumie nie znam.
A tamta akcja z koncertem była jednorazowa, ale i tak mnie się nie podobala, bo nie rozumiem jak tak można robic.
Musze chyba bardziej być konkretna i bardziej stawiac swoje warunki, robic tak jak ja chce a nie dostosowywać się do manipulujących ludzi.
Wiem, widzisz..niby powiedziałam zasady "podwoze Cie do jednego pnktu" tyle ze ona do mnie " mój facet pracuje, jest zajęty...too hmmm najwyżej wezme sobie taksowke"
Generalnie powinno mnie to nie interesować, ze facet, siostra, brat nie może jej odebrać z jakiegoś miejsca, ale jak już uslyszalam o tej taksówce, to stwierdziłam "no ok...podwiozę ja".
Wlasnie nie..ta dziewczyna nie jest moja kolezanka, to kolezanka drugiej mojej dobrej znajomej, ale ja jej w sumie nie znam.
A tamta akcja z koncertem była jednorazowa, ale i tak mnie się nie podobala, bo nie rozumiem jak tak można robic.
Musze chyba bardziej być konkretna i bardziej stawiac swoje warunki, robic tak jak ja chce a nie dostosowywać się do manipulujących ludzi.
Wiesz Aronia, tak sobie czytuję te Twoje rozważania i doszłam do takiego wniosku. Jednak brakuje Ci asertywności. Powinnaś ta dziewczynę zostawić po tą stacją. Może wyszłabyś na zołzę ale więcej nikt nie brał by Cię pod uwagę jako darmową taksówkę bo jednak coś za tą podwózkę trzeba zapłacić he he.
Ucięłabyś sprawę raz na zawsze. Trochę chcesz mieć ciastko i zjeść ciastko czyli być miłą i nie dać się wykorzystywać. Gdzieś musisz postawić granicę. Jeśli to była daleka znajoma to tym bardziej łatwiej to przeprowadzić.
Nie ma co filozofować nad tym jacy ludzie są - są tacy jak im pozwolisz się traktować.
21 2016-03-14 11:50:34 Ostatnio edytowany przez On-WuWuA-83 (2016-03-14 11:55:01)
Wlasnie nie..ta dziewczyna nie jest moja kolezanka, to kolezanka drugiej mojej dobrej znajomej, ale ja jej w sumie nie znam.
Można powiedzieć - przyjaciel mojego przyjaciela jest moim przyjacielem
Wiesz jak byś mnie wiozła to mogła byś mnie wyrzucić na rogatkach miasta i ja bym sobie tam radę dał no ale co do kobity to już nie wiem hehe.
Wiadome dla niej to było raczej, ze ja powiem "oo przestan- podwiozę Cie, co będziesz brala taksowke", zresztą autobusow nocnych nie ma, ani tramwajow. Bo wiesz.. ok- o ile zgodziłam się ze ja zabiorę z danego miejsca bo jedziemy do tego samego miasta, to ja musze 11 km dodatkowo zrobić droga okrezna bo zamiast wjechać od razu prosto do domu to jechałam do centrum, musiałam cale centrum przejechać żeby ja podwieźć i sama wracalam okrezna droga.
Właśnie miałem pisać posta z pytaniem ile km musiałaś nadrobić.
I to jest to o czym pisałem - 11km nawet w jedną stronę to jest odległość jaką muszę przebyć aby przejechać swoją dzielnice w osi północ-południe a do centrum drugie tyle. Była noc i nawet wjeżdżając do śródmieścia u mnie w mieście w godzinach nocnych to jeżdżenie po nim jest spoko. Nie ma korków, "przelot" ode mnie i do centrum samochodem trwa z 25min a jak ciśniesz to krócej. Myślę że raczej nie można mówić w tej sytuacji o tym aby cię jakoś straszliwie ta "koleżanka" wykorzystała.
aronia85 napisał/a:Wlasnie nie..ta dziewczyna nie jest moja kolezanka, to kolezanka drugiej mojej dobrej znajomej, ale ja jej w sumie nie znam.
Można powiedzieć - przyjaciel mojego przyjaciela jest moim przyjacielem
Wiesz jak byś mnie wiozła to mogła byś mnie wyrzucić na rogatkach miasta i ja bym sobie tam radę dał no ale co do kobity to już nie wiem hehe.Hmm no jak dla mnie to tak nie można powiedzieć;) De facto my się nie znamy.
aronia85 napisał/a:Wiadome dla niej to było raczej, ze ja powiem "oo przestan- podwiozę Cie, co będziesz brala taksowke", zresztą autobusow nocnych nie ma, ani tramwajow. Bo wiesz.. ok- o ile zgodziłam się ze ja zabiorę z danego miejsca bo jedziemy do tego samego miasta, to ja musze 11 km dodatkowo zrobić droga okrezna bo zamiast wjechać od razu prosto do domu to jechałam do centrum, musiałam cale centrum przejechać żeby ja podwieźć i sama wracalam okrezna droga.
Właśnie miałem pisać posta z pytaniem ile km musiałaś nadrobić.
I to jest to o czym pisałem - 11km nawet w jedną stronę to jest odległość jaką muszę przebyć aby przejechać swoją dzielnice w osi północ-południe a do centrum drugie tyle. Była noc i nawet wjeżdżając do śródmieścia u mnie w mieście w godzinach nocnych to jeżdżenie po nim jest spoko. Nie ma korków, "przelot" ode mnie i do centrum samochodem trwa z 25min a jak ciśniesz to krócej. Myślę że raczej nie można mówić w tej sytuacji o tym aby cię jakoś straszliwie ta "koleżanka" wykorzystała.
Kurcze hmm.. ale to nie chodzi o to, czy sa korki, czy przejazd był latwy czy trudny,tyle co o sam fakt. Uwielbiam jezdzic samochodem, ale nie oznacza to, ze to skoro mi to sprawia taka frajde to będę podwozić przy okazji ludzi. Jadac na impreze, moim zdaniem ona od razu zalozyla, ze ktoś ja podwiezie pod sam dom i ona nie zalozyla sytuacji takiej, ze ja jej odmowie podwozki pod dom. Bo co innego kiedy od razu ktoś mi mowi: " wiesz..zabiorę się z Toba, ale wysadzisz mnie w pkcie takim a takim bo wiem, ze jest Ci nie po drodze" Przyjelabym to inaczej i może wtedy bez problemu powiedziałabym jej "dobra spoko, podwiozę Cie"
Każdy normalny człowiek jak na moje oko, takie cos zakladalby, a ona nie.. Bo nawet mowiac jej "ze ma sobie skombinować kogos kto po nia wyjedzie na stacje, pod supermarket" w domysle kazda osoba zrozumiałaby "ok- musze jakos dostać się dalej, bo dziewczyna nie jedzie pod mój dom" powiedziała mi tak jakby chciała wiesz..wymusić na mnie ta podwozke " oooo, mój facet pacuje to hmmmmm JAK COS to wezme sobie taxe" Jak jakie COS? Czyli generalnie moim zdaniem czekala az ja cos zaproponuje i powiem..to co powiedziałam " ok, niech Ci będzie, już Cie podwiozę zebys tej taxy nie musiala brac"
Dla mnie to jest nie do pomyślenia, bo gdybym ja korzystala z podwozki to od razu mowie osobie " podwozisz mnie pod dom jeśli Ci pasuje a ja Ci daje kase za to" albo od razu z góry wiem, ze dana osoba podwozi mnie do danego pnktu i nie oczekuje, ze to będzie pod mój dom. A jeśli ktoś zgodzi się sam podwieźć mnie pod dom to będzie to mile zaskoczenie.
Nie czuje się jakos wielce wykorzystana, ale nie lubie takich sytuacji bo czułam się postawiona w niezręcznej sytuacji : facet pracuje, biedaczka będzie musiala wydac na taxe.." Lubie mieć kontrole nad tym co robie. Inaczej byłoby gdybym to ja sama jej zaproponowala od razu podwozke, a inaczej jeśli tak ktoś lawiruje aby dobrze na tym wyjść i nawet nie raczy się spytac czy może nie trzeba mi cos zaplacic.
aronia85 napisał/a:Wiem, widzisz..niby powiedziałam zasady "podwoze Cie do jednego pnktu" tyle ze ona do mnie " mój facet pracuje, jest zajęty...too hmmm najwyżej wezme sobie taksowke"
Generalnie powinno mnie to nie interesować, ze facet, siostra, brat nie może jej odebrać z jakiegoś miejsca, ale jak już uslyszalam o tej taksówce, to stwierdziłam "no ok...podwiozę ja".
Wlasnie nie..ta dziewczyna nie jest moja kolezanka, to kolezanka drugiej mojej dobrej znajomej, ale ja jej w sumie nie znam.
A tamta akcja z koncertem była jednorazowa, ale i tak mnie się nie podobala, bo nie rozumiem jak tak można robic.
Musze chyba bardziej być konkretna i bardziej stawiac swoje warunki, robic tak jak ja chce a nie dostosowywać się do manipulujących ludzi.Wiesz Aronia, tak sobie czytuję te Twoje rozważania i doszłam do takiego wniosku. Jednak brakuje Ci asertywności. Powinnaś ta dziewczynę zostawić po tą stacją. Może wyszłabyś na zołzę ale więcej nikt nie brał by Cię pod uwagę jako darmową taksówkę bo jednak coś za tą podwózkę trzeba zapłacić he he.
Ucięłabyś sprawę raz na zawsze. Trochę chcesz mieć ciastko i zjeść ciastko czyli być miłą i nie dać się wykorzystywać. Gdzieś musisz postawić granicę. Jeśli to była daleka znajoma to tym bardziej łatwiej to przeprowadzić.
Nie ma co filozofować nad tym jacy ludzie są - są tacy jak im pozwolisz się traktować.
I tu chyba masz racje, jak sobie pozwolimy tak mamy, dlatego nie warto być milym czasami bo ludzie to wykorzystają w jakiś tam sposób.
Chyba faktycznie jest tak, ze ja się potem lituje.. głupio mi było żeby sobie ta taxe noca brala, ale z drugiej strony.. czemu nie.