Hej dziewczyny
Dzisiaj jestem po trzecim dniu w nowej pracy ( recepcjonistka w przychodni). Pensja jest bardzo atrakcyjna, ale mam jeden problem...
Po prostu nie mam tam co robić. Rano zapiszę pacjentów, zrobię kilka administracyjnych rzeczy, a potem zostaje mi np 6 godzin podczas których udaję, że coś robię. To wbrew pozorom męczy bardziej niż praca. Na dodatek wszyscy pracownicy mają dużo obowiązków, ciągle się spieszą itp więc nie mają czasu mi czegoś tłumaczyć. Jeśli o coś pytam, to odpowiedzą mi pobieżnie, a później mówią, że wyjaśni mi to szefostwo. Więc pytam gdy na prawdę mam większy problem.
A szefostwo... przyjeżdża w połowie dnia, zamyka się w pokoju i ciągle gdzieś dzwoni, biega..
Dzisiaj podeszłam do szefa z prośbą o wyjaśnienie dość istotnej kwestii, a on machnął ręką i powiedział, że jutro. Mam wrażenie, że jestem tam niepotrzebna. Moją pracę wykonałby ktoś inny w pół godziny, a ja siedzę tam aż 8. Ktoś powie - spoko płacą to siedź i się nie wychylaj, ale ja tak nie potrafię, ta nuda mnie wykańcza. Pracownicy robią coś " każdy sobie", cały dzień milczą, rozmawiają tylko o tym gdzie coś leży, albo kto dzwonił.
Nawet nie mieli czasu na to aby ze mną podpisać umowę więc pracuję bez niej. Czuję się pozostawiona sama sobie, z niewiedzą na temat swoich obowiązków.
Mieli mnie szkolić, a przyjeżdżają tylko na 2 godziny i przez ten czas nawet z nimi nie rozmawiam, tylko " dzień dobry" bo ciągle mają coś do zrobienia.
Jak sobie z tym poradzić?
Mam miesiąc okresu próbnego. Rezygnować przed podpisaniem umowy czy dać im szansę i poczekać co będzie działo się przez ten miesiąc?
Co mogę zrobić żeby tak fatalnie się tam nie czuć?