Drogie Panie, wiem, że Jesteście przyzwyczajone do czytania postów proszących o pomoc kobiet, ale ufam, że podzielicie się swoimi przemyśleniami na temat przedstawiony przez mężczyznę:) Chodzi o „emocjonalną zdradę” (jak ujęła to sama ona) mojej żony. Nie wiem, czy jest to jedynie „emocjonalna” zdrada – żona twierdzi, że tak, ale w tym zakresie mogę polegać tylko na jej słowach i wierzyć, że mnie nie okłamuje.
Jesteśmy małżeństwem od 20 lat, niedawno obchodziliśmy tego rocznicę, mamy jedno dziecko, już pełnoletnie. Obecnie nasze życie tak się toczy, że od kilku miesięcy mieszkamy w odległości około 200km od siebie (żona została służbowo przeniesiona do innego miasta), co oznacza, że widujemy się jedynie w weekendy, zazwyczaj co tydzień, czasami co dwa.
Od miesiąca wiem, że żona jest w relacji uczuciowej z innym mężczyzną, poznanym kilka tygodni przed tym zanim sprawa wyszła na jaw (zauważyłem w jej telefonie słowa: „kocham Cię” skierowane do tego mężczyzny). Żona przyznała się do tego, że pojawił się ktoś „trzeci”, ktoś kto jest dla niej bardzo ważny (i dla kogo ona sama jest równie znaczącą postacią) i dzięki komu ona uświadomiła sobie, że już nie kocha mnie jako męża, tylko jakimś innym rodzajem uczucia i że ta miłość do mnie jako męża wypalała się w niej od dłuższego czasu (nie wiem jak długiego).
Ja oczywiście jasno wyraziłem czego od niej oczekuję (czyli najlepiej natychmiastowego zakończenia tej znajomości), ale żona stwierdziła, że ten ktoś jest dla niej zbyt ważny, żeby wycofać się bez wcześniejszego przekonania się jaki ten gość jest naprawdę, co w praktyce i logice oznacza chęć kontynuowania czy zacieśniania relacji z nim. Na moje „nie zgadzam się” usłyszałem, że nie mogę jej do niczego zmusić, a im bardziej będę ją „naciskał” tym bardziej ona będzie „uciekać”. Generalnie: mam jej dać czas, by się w tym wszystkim rozeznała i podjęła jakąś decyzję, słowem: cierpliwie czekać
Jednocześnie stwierdziła, że nie wyklucza żadnego scenariusza: bycie ze mną, bycie z nim, bycie samą. Usłyszałem też, że wie, że mnie bardzo skrzywdziła, że jestem bardzo dobrym i wartościowym człowiekiem, że nikt dotąd nie zrobiła dla niej tyle co ja i że…bardzo się o mnie martwi!
Jestem więc teraz w takim stanie zawieszenia, nie do końca wiedząc z kim/czym tak naprawdę walczę: jej uczuciem do tego mężczyzny? Jego uczuciem do niej? Jej wątpliwościami czy dalej chce być ze mną, bo już nie kocha mnie jak męża? I nie wiem też co robić? Myśli i emocji mam sto, a każda co innego podpowiada! Strasznie męczy mnie ta niepewność, a i fizycznie jest to trudne: kłopoty ze snem, kłopoty z apetytem, utrata wagi itp. Chciałbym wiedzieć na czym stoję i jak długo będzie ten stan zawieszenia trwać.
Ja dalej chcę być z nią i przy niej się zestarzeć, kocham ją ogromnie i byłbym w stanie wybaczyć jej tą historię, bo każdy ma prawo popełniać błędy i zasługiwać na drugą szansę… Pytałem żonę: czy w ogóle widzi nas jeszcze razem i czy zależy jej na ratowaniu naszego związku i czy jest gotowa/chciałaby razem ze mną nad nim popracować, ale póki co nie dostałem odpowiedzi.
Co myślicie Panie o tym wszystkim? Co mi radzicie?
Pozdrawiam serdecznie, z góry dziękuję - PSJ
Przede wszystkim nie zakładaj tyłu tematów, bo to odniecheca by Ci pomóc.
Co możesz zrobić? W sumie zadbać o siebie, o dowody do rozprawy sądowej.
Jak odzyskać żonę? Odpuść, im bardziej się starasz, tym bardziej ona ucieka. Musisz zrozumieć że nie wygrasz z tym nowym, bo jest nim zafascynowana.
Zdrada emocjonalna? Heh na pewno będzie, jak nie było zdrady fizycznej.
Nie myśl, że jesteś na przeczekanie, chcesz być tym z braku laku bo nie wyszło z tą tym - gorszą opcją? Miej szacunek do samego siebie.... Proszę Cię.
Zajmij się soba i przemyśl na chłodno, co byś radził swojemu przyjacielowi i zrób to wobec siebie.
Jedynie proszę Cię, miej jaja. Brak jaj skutecznie odniecheca kobiety od faceta
Przede wszystkim nie zakładaj tyłu tematów, bo to odniecheca by Ci pomóc.
Co możesz zrobić? W sumie zadbać o siebie, o dowody do rozprawy sądowej.
Jak odzyskać żonę? Odpuść, im bardziej się starasz, tym bardziej ona ucieka. Musisz zrozumieć że nie wygrasz z tym nowym, bo jest nim zafascynowana.
Zdrada emocjonalna? Heh na pewno będzie, jak nie było zdrady fizycznej.
Nie myśl, że jesteś na przeczekanie, chcesz być tym z braku laku bo nie wyszło z tą tym - gorszą opcją? Miej szacunek do samego siebie.... Proszę Cię.
Zajmij się soba i przemyśl na chłodno, co byś radził swojemu przyjacielowi i zrób to wobec siebie.
Jedynie proszę Cię, miej jaja. Brak jaj skutecznie odniecheca kobiety od faceta
Po pierwsze: dziękuję za szybką odpowiedź
Po drugie: nie chciałem zakładać tylu tematów, samo tak jakoś wyszło:(
Wiesz może jak usunąć te zbędne? Jestem tu nowy:)
Chyba przez przycisk "raportuj" i czekanie aż moderacja usunie
5 2022-07-25 13:57:27 Ostatnio edytowany przez 123Sprawdzam (2022-07-25 14:19:36)
Oj, durnyś ty durnyś. Uważaj żeby ta TWOJA GŁÓWNA NAGRODA, o którą tak bardzo chcesz walczyć, na końcu tej Twojej drogi nie okazała się zwykłą i NIC NIE WARTĄ NAGRODĄ POCIESZENIA.
Po tym co napisałeś, że Twoja jeszcze żona nie puści się obu gałęzi, które złapała, zanim nie stwierdzi, na której się jej fajniej buja, a Ty się na to zgodziłeś, czym ... sam uciołeś sobie jaja i je sam zeżarłeś.
Jeżeli w ogóle macie coś RAZEM ratować to ona powinna NATYCHMIAST zerwać wszelki kontakt z tym "padliniarzem" i spróbować do Ciebie wrócić...a tu co widzę to na to się nie zanosi
Moja rada, jak nie będzie chciała tego skończyć jednym cięciem, spakuj jej wszystkie rzeczy i zawieź do jej kochasia i niech szybciutko się do niego wynosi. Albo zaczniesz działać jak mężczyzna z jajami albo na zawsze pozostaniesz w jej oczach, A CO GORSZA I W SWOICH, jako totalny przegryw.
Ale to TWOJE ŻYCIE I TY DECYDUJESZ KIM BĘDZIESZ.
PS.
A żeby pomóc sobie podjąć decyzję to ściągnij sobie jej bilingi z telefonu za ostatnie kilka miesięcy i sam sobie oceń ile tego jest i czy warto tu coś ratować. I działaj szybko. Głupie flądry myślą, że jak wykasują SMS, MMS i historię rozmów w telefonie to już tego nigdzie nie ma
I spróbuj sobie wyobrazić to, że każdego dnia jak ta twoja kochana żoneczka się budzi rano, to jej pierwszą myślą, z którą wstaję i jej pierwszym oddechem jest ON .... I jak kładzie się spać każdego wieczora, to ostatnią jej myślą, z którą się kładzie i zasypia w łóżku jest też ON ...
Masz rację ... jest o kogo walczyć;)
Ja radzę rzucić żonie pozwem rozwodowym.
Chcesz zbierać resztki po tamtym, jak im nie wyjdzie?
Oj, durnyś ty durnyś. Uważaj żeby ta TWOJA GŁÓWNA NAGRODA, o którą tak bardzo chcesz walczyć, na końcu tej Twojej drogi nie okazała się zwykłą i NIC NIE WARTĄ NAGRODĄ POCIESZENIA.
Po tym co napisałeś, że Twoja jeszcze żona nie puści się obu gałęzi, które złapała, zanim nie stwierdzi, na której się jej fajniej buja, a Ty się na to zgodziłeś, czym ... sam uciołeś sobie jaja i je sam zeżarłeś.
Jeżeli w ogóle macie coś RAZEM ratować to ona powinna NATYCHMIAST zerwać wszelki kontakt z tym "padliniarzem" i spróbować do Ciebie wrócić...a tu co widzę to na to się nie zanosi
Moja rada, jak nie będzie chciała tego skończyć jednym cięciem, spakuj jej wszystkie rzeczy i zawieź do jej kochasia i niech szybciutko się do niego wynosi. Albo zaczniesz działać jak mężczyzna z jajami albo na zawsze pozostaniesz w jej oczach, A CO GORSZA I W SWOICH, jako totalny przegryw.
Ale to TWOJE ŻYCIE I TY DECYDUJESZ KIM BĘDZIESZ.
PS.
A żeby pomóc sobie podjąć decyzję to ściągnij sobie jej bilingi z telefonu za ostatnie kilka miesięcy i sam sobie oceń ile tego jest i czy warto tu coś ratować. I działaj szybko. Głupie flądry myślą, że jak wykasują SMS, MMS i historię rozmów w telefonie to już tego nigdzie nie maI spróbuj sobie wyobrazić to, że każdego dnia jak ta twoja kochana żoneczka się budzi rano, to jej pierwszą myślą, z którą wstaję i jej pierwszym oddechem jest ON .... I jak kładzie się spać każdego wieczora, to ostatnią jej myślą, z którą się kładzie i zasypia w łóżku jest też ON ...
Masz rację ... jest o kogo walczyć;)
Hej, dzięki za odpowiedź i podpowiedź, ale niestety nie wiem jak się ściąga billing czy "zawartość" telefonu bez wiedzy jego właściciela. Jak wspomniałem: widujemy się tylko w weekendy, więc jest to dodatkowo trudne. Nie mam okazji by być z jej telefonem dłużej sam na sam:)
9 2022-07-25 15:34:40 Ostatnio edytowany przez normalnyjestem (2022-07-25 15:39:05)
............Pytałem żonę: czy w ogóle widzi nas jeszcze razem i czy zależy jej na ratowaniu naszego związku i czy jest gotowa/chciałaby razem ze mną nad nim popracować, ale póki co nie dostałem odpowiedzi. .................
Właśnie tutaj dostałeś od niej odpowiedz i brzmi ona że nie widzi ale jak z kochasiem nie wyjdzie to przeczeka z tobą do następnego który ją zauroczy. Kolejna sprawa ma tupet i jest bezczelna a ciebie ma za idiotę desperata bo : ...ale żona stwierdziła, że ten ktoś jest dla niej zbyt ważny, żeby wycofać się bez wcześniejszego przekonania się jaki ten gość jest naprawdę,... . Niejeden by dał sobie rękę odciąć i by był bez ręki, który zdrajca przyzna się od tak do zdrady ??? bo dopóki nie udowodnisz twardo to będzie karmił kłamstwami ( pewnie znaczki w klaserze układają w wolnych chwilach) i nie zakładaj jak napisałeś : ...Nie wiem, czy jest to jedynie „emocjonalna” zdrada – żona twierdzi, że tak, ale w tym zakresie mogę polegać tylko na jej słowach i wierzyć, że mnie nie okłamuje.... . Pytasz się : ...Chciałbym wiedzieć na czym stoję i jak długo będzie ten stan zawieszenia trwać..... stoisz na przegranej pozycji całkowicie a stan zawieszenia będzie trwał dopuki bolec nieznudzi się nią/dojdzie do wniosku że chce być z nim/ jeżeli się sparzy to min 2 lata i bez perspektyw. Was już od dłuższego czasu nie ma i na pewno wcześniej niż zobaczyłeś tekst ,,kocham cie" ( kiedy mężczyzna pisze do bliskiej przyjaciółki tak ? chyba że spędzili upojną ,,noc" i mu się to podobało) żona odkochała się całkowicie co wyrażnie i dobitnie zakomunikowała tobie. Jest związana nie tylko jak przyznała uczuciowo ale i fizycznie. Duża odległość, rzadkość w widywaniu spowodowały kryzys który wykorzystał kochanek obtaczając ją ciągłą adoracją. Nikt jej w tym nie przeszkadał bo byłeś ty i wasi znajomi daleko (200km) . Teraz jest cała jego 24 godz na dobę a ty to historia jak zeszłoroczne wakacje. Nie powróci do ciebie takimi byłymi uczuciami , nic do ciebie nie czuje, jesteś bo jeszcze jesteś tylko nie wie jak z tobą skonczyć i czy kochanek wypowie magiczne zdanie : bądzmy razem. Dzieicak odchowany, stabilizacja, brak emocji (mąż ani nie pije ani nie bije) spowodowały szukanie czegoś nowego (ostatnie podrygi starzejącej się kobiety). To czy ona z nim będzie już na zawsze wątpię , na pewno potrwa to min tyle ile lat będzie tam pracować natomiast jeżeli chodzi o ciebie to raczej wątpię by chciałaby z tobą dalej być tym bardziej że raczej odległa praca (separacja) uświadomiła jej wolność wyboru - tu i teraz. Tak jak Ci napisali zbieraj i skrzętnie chowaj dowody, zobacz też 34 kroki szykując się na wojnę aby być mile zaskoczonym pokojowym rozwodem z jej winy. Niestety dołączyłeś do grupy mężczyzn zdradzonych i porzuconych przez kobietę swojego życia a może nie bo nie wiesz co za rok i z kim będziesz żył. Jeszcze dodam opinie faceta który się rozwiódł bo się biedaczka zakochała i w dupie go miała : bez sensu było walczyć bo nie było o kogo gdyż zamiast od razu też ratować to prowadzała się z kochasiem emocjonalnie wykonczona małżeństwem. Rok bezsensownej walki poniżenia, nerwicy, chorób, depresji a trzeba było na drugi dzień po zebraniu dowodów nawet bez rozmowy wynając adwokata i złożyć papiery - szkoda czasu bo życie ucieka a gówna w ciasto nie zmienisz. Tak mniej więcej powiedział mi kumpel o swoim już byłym małżeństwie. Czytaj fora i portale o zdradzie.
Cześć i czołem, jak masz czas to w sumie wejdź na mój wątek - przeczytasz bardzo podobny schemat, z tego co czytam to i nawet zachowanie masz podobne... jak ja na początku.
Żona oznajmiła Ci, że nie wie czy będzie z Tobą, z nim, czy może sama? A Ty masz cierpliwie czekać? Chłopie, pomóż jej pomóc decyzję i zasadź kopa na drogę. Do tego mieszkacie 200 km od siebie, ona kocha innego faceta co oznajmia, a Ty wierzysz, że nie doszło do kontaktu fizycznego?
Jesteś kołem zapasowym, bo ona ma pełnoprawny romans, w którym emocjonalnie odleciała.
Dostaniesz tu wiele cennych rad i czytaj każdą parę razy, bo jak ja widzę np. swoje poczynania z początku podobnej historii... to wręcz się śmieję sam z siebie.
Miej w świadomości to, że ona doskonale wie co robi, a jedyna jej niewiadoma to jak pozbyć się Ciebie z tego życia, żeby jej nie zmieszali z błotem.
Przede wszystkim musisz zachować spokój. Wiem, że to trudne, ale w emocjach możesz narobić przede wszystkim sobie problemów.
Sprawa jest bardzo smutna. Ale niestety poza zbieraniem dowodów niewiele możesz na teraz zrobić.
Ktoś tu doradzał rzucanie pozwami rozwodowymi. Najgorsze z możliwych na teraz. To skończy się tez odebraniem ci przez nią dziecka. Życie.
Także spokój. Nic nie deklaruj. Powolutku, niech sprawa idzie swoim tempem.
Na początku - coś wiesz o tamtym facecie?
Chodzi o „emocjonalną zdradę” (jak ujęła to sama ona) mojej żony. Nie wiem, czy jest to jedynie „emocjonalna” zdrada – żona twierdzi, że tak, ale w tym zakresie mogę polegać tylko na jej słowach i wierzyć, że mnie nie okłamuje.
- nie, nie musisz wierzyć w słowa żony
- popełnisz ogromny błąd jeśli uwierzysz w słowa żony
- nie wierz w nic czego nie możesz sprawdzić
Od miesiąca wiem, że żona jest w relacji uczuciowej z innym mężczyzną, poznanym kilka tygodni przed tym zanim sprawa wyszła na jaw (zauważyłem w jej telefonie słowa: „kocham Cię” skierowane do tego mężczyzny). Żona przyznała się do tego, że pojawił się ktoś „trzeci”, ktoś kto jest dla niej bardzo ważny (i dla kogo ona sama jest równie znaczącą postacią) i dzięki komu ona uświadomiła sobie, że już nie kocha mnie jako męża, tylko jakimś innym rodzajem uczucia i że ta miłość do mnie jako męża wypalała się w niej od dłuższego czasu (nie wiem jak długiego).
Wiesz od miesiąca i nic nie postanowiłeś? Czekasz aż pańcia zrobi to za pieska? Poważnie? Dlaczego nie wynająłeś detektywa?
Jeśli ona zna go od kilku miesięcy i mówi mu że go kocha to między bajki możesz włożyć to że zdrada jest tylko emocjonalna. Ona popłynęła i właściwie tylko tamten jest w stanie ją "naprostować", Ty nie dasz rady. Gdy wyjechała poczuła się jak nastolatka bez zobowiązań a że z racji odległości nie bała się nakrycia to i poszło.
To co ona Ci mówi traktuj jako próbę racjonalizowania siebie we własnych oczach. Na zasadzie zrobiłam to bo CIEBIE już nie kocham a właściwie kocham ale inaczej - znaczy jak, dopytałeś?, przyjaciela geja(jest między wami seks?) jak brata, znajomą twarz w domu?
Ja oczywiście jasno wyraziłem czego od niej oczekuję (czyli najlepiej natychmiastowego zakończenia tej znajomości), ale żona stwierdziła, że ten ktoś jest dla niej zbyt ważny, żeby wycofać się bez wcześniejszego przekonania się jaki ten gość jest naprawdę, co w praktyce i logice oznacza chęć kontynuowania czy zacieśniania relacji z nim. Na moje „nie zgadzam się” usłyszałem, że nie mogę jej do niczego zmusić, a im bardziej będę ją „naciskał” tym bardziej ona będzie „uciekać”. Generalnie: mam jej dać czas, by się w tym wszystkim rozeznała i podjęła jakąś decyzję, słowem: cierpliwie czekać
Jeśli wyraziłeś swój sprzeciw a ona ma go w doopie to powinieneś coś z tym zrobić! Nie możesz stać w koncie i robić za petenta. Żona powiedziała Ci że kocha innego, że nie ma zamiaru kończyć tej relacji. Tutaj może być tylko i wyłącznie jedna decyzja.
Widzisz, ten czas jest jej potrzebny z dwóch powodów
- jeszcze się nie zdecydowała odejść od Ciebie, czytaj - liczy plusy i minusy
- tamten się nie zdeklarował
Można też dopuścić trzecią możliwość - potrzebuje czasu na wyszumienie się.
A Ty już dałeś jej miesiąc.
Jednocześnie stwierdziła, że nie wyklucza żadnego scenariusza: bycie ze mną, bycie z nim, bycie samą.
I zaczęły się strachy/groźby - będzie jak ja chce albo odejdę aż Ty się tego boisz to ona robi co chce.
Ale między wierszami powiedziała Ci że ona nie wie na czym stoi.
Usłyszałem też, że wie, że mnie bardzo skrzywdziła, że jestem bardzo dobrym i wartościowym człowiekiem, że nikt dotąd nie zrobiła dla niej tyle co ja i że…bardzo się o mnie martwi!
Jaka troskliwa, jakie ma dobre zdanie o Tobie - jak dla mnie chciała złagodzi swój ton, no i...słowa nic nie kosztują.
Jestem więc teraz w takim stanie zawieszenia, nie do końca wiedząc z kim/czym tak naprawdę walczę: jej uczuciem do tego mężczyzny? Jego uczuciem do niej?
Jeśli w ten sposób do tego podchodzisz to już przegrałeś. Po pierwsze tamten facet nie jest Twoim problemem. Po drugie to Twoja żona jest problemem. Po trzecie to nie Ty masz walczyć tylko zdrajczyni. To ona powinna zawalczyć o Was nie Ty.
Słyszałeś o
- do tanga trzeba dwojga
- nie można kochać za dwoje
Nic nie zrobisz jak ona nie chce.
Jej wątpliwościami czy dalej chce być ze mną, bo już nie kocha mnie jak męża? I nie wiem też co robić? Myśli i emocji mam sto, a każda co innego podpowiada! Strasznie męczy mnie ta niepewność, a i fizycznie jest to trudne: kłopoty ze snem, kłopoty z apetytem, utrata wagi itp. Chciałbym wiedzieć na czym stoję i jak długo będzie ten stan zawieszenia trwać.
Ale nie chodzi tu o to co ona chce ale Ty czego chcesz - pamiętaj że życzeniowość ma się nijak do rzeczywistości.
Dlaczego czekasz aż ona zdecyduje czy wraca czy Ciebie kopnie?
Taką postawą tylko ją utwierdzasz że jesteś "byłym". Przecież tamten się napina i na każdym kroku pokazuje jej jakim jest macho.
Znajdź 34 kroki i zacznij je stosować.
Jak długo taki stan będzie trwać? No wiesz, jej jest dobrze czyli...jak długo wytrzymasz, pół roku, rok, dwa lata...dwadzieścia lat?
Ja dalej chcę być z nią i przy niej się zestarzeć, kocham ją ogromnie i byłbym w stanie wybaczyć jej tą historię, bo każdy ma prawo popełniać błędy i zasługiwać na drugą szansę…
Nie wybiegaj tak do przodu z tym wybaczaniem bo nie wiesz co masz wybaczyć.
Dlaczego uważasz że ona popełniła błąd? Z jej punktu widzenia ona postępuje dobrze i właściwie. Ty uważasz że ona popełniła błąd? Pomyłka, to nie błąd tylko świadome postępowanie i na dodatek nie zamierza go zmieniać.
A Ty nic.
Na początku - coś wiesz o tamtym facecie?
PSJ napisał/a:Chodzi o „emocjonalną zdradę” (jak ujęła to sama ona) mojej żony. Nie wiem, czy jest to jedynie „emocjonalna” zdrada – żona twierdzi, że tak, ale w tym zakresie mogę polegać tylko na jej słowach i wierzyć, że mnie nie okłamuje.
- nie, nie musisz wierzyć w słowa żony
- popełnisz ogromny błąd jeśli uwierzysz w słowa żony
- nie wierz w nic czego nie możesz sprawdzićPSJ napisał/a:Od miesiąca wiem, że żona jest w relacji uczuciowej z innym mężczyzną, poznanym kilka tygodni przed tym zanim sprawa wyszła na jaw (zauważyłem w jej telefonie słowa: „kocham Cię” skierowane do tego mężczyzny). Żona przyznała się do tego, że pojawił się ktoś „trzeci”, ktoś kto jest dla niej bardzo ważny (i dla kogo ona sama jest równie znaczącą postacią) i dzięki komu ona uświadomiła sobie, że już nie kocha mnie jako męża, tylko jakimś innym rodzajem uczucia i że ta miłość do mnie jako męża wypalała się w niej od dłuższego czasu (nie wiem jak długiego).
Wiesz od miesiąca i nic nie postanowiłeś? Czekasz aż pańcia zrobi to za pieska? Poważnie? Dlaczego nie wynająłeś detektywa?
Jeśli ona zna go od kilku miesięcy i mówi mu że go kocha to między bajki możesz włożyć to że zdrada jest tylko emocjonalna. Ona popłynęła i właściwie tylko tamten jest w stanie ją "naprostować", Ty nie dasz rady. Gdy wyjechała poczuła się jak nastolatka bez zobowiązań a że z racji odległości nie bała się nakrycia to i poszło.
To co ona Ci mówi traktuj jako próbę racjonalizowania siebie we własnych oczach. Na zasadzie zrobiłam to bo CIEBIE już nie kocham a właściwie kocham ale inaczej - znaczy jak, dopytałeś?, przyjaciela geja(jest między wami seks?) jak brata, znajomą twarz w domu?PSJ napisał/a:Ja oczywiście jasno wyraziłem czego od niej oczekuję (czyli najlepiej natychmiastowego zakończenia tej znajomości), ale żona stwierdziła, że ten ktoś jest dla niej zbyt ważny, żeby wycofać się bez wcześniejszego przekonania się jaki ten gość jest naprawdę, co w praktyce i logice oznacza chęć kontynuowania czy zacieśniania relacji z nim. Na moje „nie zgadzam się” usłyszałem, że nie mogę jej do niczego zmusić, a im bardziej będę ją „naciskał” tym bardziej ona będzie „uciekać”. Generalnie: mam jej dać czas, by się w tym wszystkim rozeznała i podjęła jakąś decyzję, słowem: cierpliwie czekać
Jeśli wyraziłeś swój sprzeciw a ona ma go w doopie to powinieneś coś z tym zrobić! Nie możesz stać w koncie i robić za petenta. Żona powiedziała Ci że kocha innego, że nie ma zamiaru kończyć tej relacji. Tutaj może być tylko i wyłącznie jedna decyzja.
Widzisz, ten czas jest jej potrzebny z dwóch powodów
- jeszcze się nie zdecydowała odejść od Ciebie, czytaj - liczy plusy i minusy
- tamten się nie zdeklarował
Można też dopuścić trzecią możliwość - potrzebuje czasu na wyszumienie się.
A Ty już dałeś jej miesiąc.PSJ napisał/a:Jednocześnie stwierdziła, że nie wyklucza żadnego scenariusza: bycie ze mną, bycie z nim, bycie samą.
I zaczęły się strachy/groźby - będzie jak ja chce albo odejdę aż Ty się tego boisz to ona robi co chce.
Ale między wierszami powiedziała Ci że ona nie wie na czym stoi.PSJ napisał/a:Usłyszałem też, że wie, że mnie bardzo skrzywdziła, że jestem bardzo dobrym i wartościowym człowiekiem, że nikt dotąd nie zrobiła dla niej tyle co ja i że…bardzo się o mnie martwi!
Jaka troskliwa, jakie ma dobre zdanie o Tobie - jak dla mnie chciała złagodzi swój ton, no i...słowa nic nie kosztują.
PSJ napisał/a:Jestem więc teraz w takim stanie zawieszenia, nie do końca wiedząc z kim/czym tak naprawdę walczę: jej uczuciem do tego mężczyzny? Jego uczuciem do niej?
Jeśli w ten sposób do tego podchodzisz to już przegrałeś. Po pierwsze tamten facet nie jest Twoim problemem. Po drugie to Twoja żona jest problemem. Po trzecie to nie Ty masz walczyć tylko zdrajczyni. To ona powinna zawalczyć o Was nie Ty.
Słyszałeś o
- do tanga trzeba dwojga
- nie można kochać za dwoje
Nic nie zrobisz jak ona nie chce.PSJ napisał/a:Jej wątpliwościami czy dalej chce być ze mną, bo już nie kocha mnie jak męża? I nie wiem też co robić? Myśli i emocji mam sto, a każda co innego podpowiada! Strasznie męczy mnie ta niepewność, a i fizycznie jest to trudne: kłopoty ze snem, kłopoty z apetytem, utrata wagi itp. Chciałbym wiedzieć na czym stoję i jak długo będzie ten stan zawieszenia trwać.
Ale nie chodzi tu o to co ona chce ale Ty czego chcesz - pamiętaj że życzeniowość ma się nijak do rzeczywistości.
Dlaczego czekasz aż ona zdecyduje czy wraca czy Ciebie kopnie?
Taką postawą tylko ją utwierdzasz że jesteś "byłym". Przecież tamten się napina i na każdym kroku pokazuje jej jakim jest macho.
Znajdź 34 kroki i zacznij je stosować.
Jak długo taki stan będzie trwać? No wiesz, jej jest dobrze czyli...jak długo wytrzymasz, pół roku, rok, dwa lata...dwadzieścia lat?PSJ napisał/a:Ja dalej chcę być z nią i przy niej się zestarzeć, kocham ją ogromnie i byłbym w stanie wybaczyć jej tą historię, bo każdy ma prawo popełniać błędy i zasługiwać na drugą szansę…
Nie wybiegaj tak do przodu z tym wybaczaniem bo nie wiesz co masz wybaczyć.
Dlaczego uważasz że ona popełniła błąd? Z jej punktu widzenia ona postępuje dobrze i właściwie. Ty uważasz że ona popełniła błąd? Pomyłka, to nie błąd tylko świadome postępowanie i na dodatek nie zamierza go zmieniać.
A Ty nic.
Odnośnie tego faceta, bo fakt - mało o nim napisałem:
Jest mniej więcej w moim i mojej żony wieku, od kilku lat jest rozwodnikiem. Rozwiódł się, bo...żona go zdradzała! Komiczne, prawda? Z moją żoną poznał się przypadkowo, brał udział w tym samym turnusie szkoleniowym, na którym ona była. Mieszka mniej więcej w takiej samej odległości od żony, co ja, tyle że geograficznie patrząc: w inną stronę. Nie jest więc tak, że mieszka z moją żoną lub choćby w tej samej miejscowości. Podobno na razie tylko korespondują ze sobą, ale żona nie ukrywa, że prędzej czy później będzie chciała się z nim spotkać...
Zdrada to nie błąd.
To świadoma decyzja.
Pomyśl o sobie, bo jak będziesz się zdawał na żone to skończysz w samych skarpetkach na bruku.
wiesz co oni planują? Nie wiesz, wiec zakładaj najgorsze.
Zadbaj o swoje interesy.
maku2 napisał/a:Na początku - coś wiesz o tamtym facecie?
PSJ napisał/a:Chodzi o „emocjonalną zdradę” (jak ujęła to sama ona) mojej żony. Nie wiem, czy jest to jedynie „emocjonalna” zdrada – żona twierdzi, że tak, ale w tym zakresie mogę polegać tylko na jej słowach i wierzyć, że mnie nie okłamuje.
- nie, nie musisz wierzyć w słowa żony
- popełnisz ogromny błąd jeśli uwierzysz w słowa żony
- nie wierz w nic czego nie możesz sprawdzićPSJ napisał/a:Od miesiąca wiem, że żona jest w relacji uczuciowej z innym mężczyzną, poznanym kilka tygodni przed tym zanim sprawa wyszła na jaw (zauważyłem w jej telefonie słowa: „kocham Cię” skierowane do tego mężczyzny). Żona przyznała się do tego, że pojawił się ktoś „trzeci”, ktoś kto jest dla niej bardzo ważny (i dla kogo ona sama jest równie znaczącą postacią) i dzięki komu ona uświadomiła sobie, że już nie kocha mnie jako męża, tylko jakimś innym rodzajem uczucia i że ta miłość do mnie jako męża wypalała się w niej od dłuższego czasu (nie wiem jak długiego).
Wiesz od miesiąca i nic nie postanowiłeś? Czekasz aż pańcia zrobi to za pieska? Poważnie? Dlaczego nie wynająłeś detektywa?
Jeśli ona zna go od kilku miesięcy i mówi mu że go kocha to między bajki możesz włożyć to że zdrada jest tylko emocjonalna. Ona popłynęła i właściwie tylko tamten jest w stanie ją "naprostować", Ty nie dasz rady. Gdy wyjechała poczuła się jak nastolatka bez zobowiązań a że z racji odległości nie bała się nakrycia to i poszło.
To co ona Ci mówi traktuj jako próbę racjonalizowania siebie we własnych oczach. Na zasadzie zrobiłam to bo CIEBIE już nie kocham a właściwie kocham ale inaczej - znaczy jak, dopytałeś?, przyjaciela geja(jest między wami seks?) jak brata, znajomą twarz w domu?PSJ napisał/a:Ja oczywiście jasno wyraziłem czego od niej oczekuję (czyli najlepiej natychmiastowego zakończenia tej znajomości), ale żona stwierdziła, że ten ktoś jest dla niej zbyt ważny, żeby wycofać się bez wcześniejszego przekonania się jaki ten gość jest naprawdę, co w praktyce i logice oznacza chęć kontynuowania czy zacieśniania relacji z nim. Na moje „nie zgadzam się” usłyszałem, że nie mogę jej do niczego zmusić, a im bardziej będę ją „naciskał” tym bardziej ona będzie „uciekać”. Generalnie: mam jej dać czas, by się w tym wszystkim rozeznała i podjęła jakąś decyzję, słowem: cierpliwie czekać
Jeśli wyraziłeś swój sprzeciw a ona ma go w doopie to powinieneś coś z tym zrobić! Nie możesz stać w koncie i robić za petenta. Żona powiedziała Ci że kocha innego, że nie ma zamiaru kończyć tej relacji. Tutaj może być tylko i wyłącznie jedna decyzja.
Widzisz, ten czas jest jej potrzebny z dwóch powodów
- jeszcze się nie zdecydowała odejść od Ciebie, czytaj - liczy plusy i minusy
- tamten się nie zdeklarował
Można też dopuścić trzecią możliwość - potrzebuje czasu na wyszumienie się.
A Ty już dałeś jej miesiąc.PSJ napisał/a:Jednocześnie stwierdziła, że nie wyklucza żadnego scenariusza: bycie ze mną, bycie z nim, bycie samą.
I zaczęły się strachy/groźby - będzie jak ja chce albo odejdę aż Ty się tego boisz to ona robi co chce.
Ale między wierszami powiedziała Ci że ona nie wie na czym stoi.PSJ napisał/a:Usłyszałem też, że wie, że mnie bardzo skrzywdziła, że jestem bardzo dobrym i wartościowym człowiekiem, że nikt dotąd nie zrobiła dla niej tyle co ja i że…bardzo się o mnie martwi!
Jaka troskliwa, jakie ma dobre zdanie o Tobie - jak dla mnie chciała złagodzi swój ton, no i...słowa nic nie kosztują.
PSJ napisał/a:Jestem więc teraz w takim stanie zawieszenia, nie do końca wiedząc z kim/czym tak naprawdę walczę: jej uczuciem do tego mężczyzny? Jego uczuciem do niej?
Jeśli w ten sposób do tego podchodzisz to już przegrałeś. Po pierwsze tamten facet nie jest Twoim problemem. Po drugie to Twoja żona jest problemem. Po trzecie to nie Ty masz walczyć tylko zdrajczyni. To ona powinna zawalczyć o Was nie Ty.
Słyszałeś o
- do tanga trzeba dwojga
- nie można kochać za dwoje
Nic nie zrobisz jak ona nie chce.PSJ napisał/a:Jej wątpliwościami czy dalej chce być ze mną, bo już nie kocha mnie jak męża? I nie wiem też co robić? Myśli i emocji mam sto, a każda co innego podpowiada! Strasznie męczy mnie ta niepewność, a i fizycznie jest to trudne: kłopoty ze snem, kłopoty z apetytem, utrata wagi itp. Chciałbym wiedzieć na czym stoję i jak długo będzie ten stan zawieszenia trwać.
Ale nie chodzi tu o to co ona chce ale Ty czego chcesz - pamiętaj że życzeniowość ma się nijak do rzeczywistości.
Dlaczego czekasz aż ona zdecyduje czy wraca czy Ciebie kopnie?
Taką postawą tylko ją utwierdzasz że jesteś "byłym". Przecież tamten się napina i na każdym kroku pokazuje jej jakim jest macho.
Znajdź 34 kroki i zacznij je stosować.
Jak długo taki stan będzie trwać? No wiesz, jej jest dobrze czyli...jak długo wytrzymasz, pół roku, rok, dwa lata...dwadzieścia lat?PSJ napisał/a:Ja dalej chcę być z nią i przy niej się zestarzeć, kocham ją ogromnie i byłbym w stanie wybaczyć jej tą historię, bo każdy ma prawo popełniać błędy i zasługiwać na drugą szansę…
Nie wybiegaj tak do przodu z tym wybaczaniem bo nie wiesz co masz wybaczyć.
Dlaczego uważasz że ona popełniła błąd? Z jej punktu widzenia ona postępuje dobrze i właściwie. Ty uważasz że ona popełniła błąd? Pomyłka, to nie błąd tylko świadome postępowanie i na dodatek nie zamierza go zmieniać.
A Ty nic.Odnośnie tego faceta, bo fakt - mało o nim napisałem:
Jest mniej więcej w moim i mojej żony wieku, od kilku lat jest rozwodnikiem. Rozwiódł się, bo...żona go zdradzała! Komiczne, prawda? Z moją żoną poznał się przypadkowo, brał udział w tym samym turnusie szkoleniowym, na którym ona była. Mieszka mniej więcej w takiej samej odległości od żony, co ja, tyle że geograficznie patrząc: w inną stronę. Nie jest więc tak, że mieszka z moją żoną lub choćby w tej samej miejscowości. Podobno na razie tylko korespondują ze sobą, ale żona nie ukrywa, że prędzej czy później będzie chciała się z nim spotkać...
Jako kogo mnie kocha? Podobno trochę tak jak ojca...
Czy jest między nami seks? Ostatnio, dwa tygodnie temu po jednej z poważnych rozmów.
Odnośnie tego faceta, bo fakt - mało o nim napisałem:
Jest mniej więcej w moim i mojej żony wieku, od kilku lat jest rozwodnikiem. Rozwiódł się, bo...żona go zdradzała! Komiczne, prawda? Z moją żoną poznał się przypadkowo, brał udział w tym samym turnusie szkoleniowym, na którym ona była. Mieszka mniej więcej w takiej samej odległości od żony, co ja, tyle że geograficznie patrząc: w inną stronę. Nie jest więc tak, że mieszka z moją żoną lub choćby w tej samej miejscowości. Podobno na razie tylko korespondują ze sobą, ale żona nie ukrywa, że prędzej czy później będzie chciała się z nim spotkać... Nie znam jego nazwiska ani adresu zamieszkania, nie wiem też kim jest z zawodu ani czym się zajmuje
Tytułem komentarza do Waszych postów:
- po pierwsze: bardzo dziękuję za ich ilość, obszerność, wnikliwość i merytoryczność, naprawdę to doceniam i dużo dla mnie znaczy Wasza uwaga, zainteresowanie i życzliwość, za słowa krytyki/dezaprobaty pod moim adresem również dziękuję!
- po drugie: przepraszam za ilość takich samych tematów, jestem tu nowy, jakoś samo tak wyszło, zgłosiłem moderatorowi, może usunie nadwyżkę:)
- po trzecie: proszę mi wierzyć, nie jestem aż tak głupi, naiwny czy "bezjajeczny" jak można byłoby wywnioskować z mojego opisu. Problem w tym, że składam się z dwóch "części": rozumu i serca:) Na poziomie rozumu myślę o tej samej sytuacji tak jak Wy (nie ma czego i po co ratować, zadbaj o siebie, miej godność, kopnij ją w tyłek itp) Gdyby mi ktoś opowiedział moją historię jako swoją - poradziłbym mu to, co przeczytałem w Waszych postach. Tyle tylko, że jest jeszcze serce, które na tą chwilę kocha jeszcze chyba zbyt mocno, by ustąpić bez walki przed rozumem! Są jeszcze pewne moje cechy charakterologiczne: jestem osobą "do bólu" spokojną, cierpliwą i bardzo tolerancyjną/wyrozumiałą (wiem, w tym przypadku akurat działa to na moją niekorzyść) i są pewne dodatkowe okoliczności: nasza latorośl w przyszłym roku zdaje maturę, więc teraz to chyba nie jest najlepszy moment na fundowanie jej rodzinnych zawirowań i burz. No i trzecia "zmienna": za niedługo zaczynamy z żoną urlop, będziemy razem co najmniej dwa tygodnie, długo jak dawno się nie zdarzyło. Chciałbym zwyczajnie sprawdzić czy jesteśmy w stanie razem tyle wytrzymać, jak ona będzie funkcjonować w tej sytuacji, a może (wiem, znów naiwność) wspólny czas i odpoczynek zadziała na naszą korzyść?
Jeszcze raz dziękuję za Wasze odpowiedzi, na pewno nie raz jeszcze do nich wrócę!
Pozdrawiam serdecznie - PSJ
............Pytałem żonę: czy w ogóle widzi nas jeszcze razem i czy zależy jej na ratowaniu naszego związku i czy jest gotowa/chciałaby razem ze mną nad nim popracować, ale póki co nie dostałem odpowiedzi. .................
Właśnie tutaj dostałeś od niej odpowiedz i brzmi ona że nie widzi ale jak z kochasiem nie wyjdzie to przeczeka z tobą do następnego który ją zauroczy. Kolejna sprawa ma tupet i jest bezczelna a ciebie ma za idiotę desperata bo : ...ale żona stwierdziła, że ten ktoś jest dla niej zbyt ważny, żeby wycofać się bez wcześniejszego przekonania się jaki ten gość jest naprawdę,... . Niejeden by dał sobie rękę odciąć i by był bez ręki, który zdrajca przyzna się od tak do zdrady ??? bo dopóki nie udowodnisz twardo to będzie karmił kłamstwami ( pewnie znaczki w klaserze układają w wolnych chwilach) i nie zakładaj jak napisałeś : ...Nie wiem, czy jest to jedynie „emocjonalna” zdrada – żona twierdzi, że tak, ale w tym zakresie mogę polegać tylko na jej słowach i wierzyć, że mnie nie okłamuje.... . Pytasz się : ...Chciałbym wiedzieć na czym stoję i jak długo będzie ten stan zawieszenia trwać..... stoisz na przegranej pozycji całkowicie a stan zawieszenia będzie trwał dopuki bolec nieznudzi się nią/dojdzie do wniosku że chce być z nim/ jeżeli się sparzy to min 2 lata i bez perspektyw. Was już od dłuższego czasu nie ma i na pewno wcześniej niż zobaczyłeś tekst ,,kocham cie" ( kiedy mężczyzna pisze do bliskiej przyjaciółki tak ? chyba że spędzili upojną ,,noc" i mu się to podobało) żona odkochała się całkowicie co wyrażnie i dobitnie zakomunikowała tobie. Jest związana nie tylko jak przyznała uczuciowo ale i fizycznie. Duża odległość, rzadkość w widywaniu spowodowały kryzys który wykorzystał kochanek obtaczając ją ciągłą adoracją. Nikt jej w tym nie przeszkadał bo byłeś ty i wasi znajomi daleko (200km) . Teraz jest cała jego 24 godz na dobę a ty to historia jak zeszłoroczne wakacje. Nie powróci do ciebie takimi byłymi uczuciami , nic do ciebie nie czuje, jesteś bo jeszcze jesteś tylko nie wie jak z tobą skonczyć i czy kochanek wypowie magiczne zdanie : bądzmy razem. Dzieicak odchowany, stabilizacja, brak emocji (mąż ani nie pije ani nie bije) spowodowały szukanie czegoś nowego (ostatnie podrygi starzejącej się kobiety). To czy ona z nim będzie już na zawsze wątpię , na pewno potrwa to min tyle ile lat będzie tam pracować natomiast jeżeli chodzi o ciebie to raczej wątpię by chciałaby z tobą dalej być tym bardziej że raczej odległa praca (separacja) uświadomiła jej wolność wyboru - tu i teraz. Tak jak Ci napisali zbieraj i skrzętnie chowaj dowody, zobacz też 34 kroki szykując się na wojnę aby być mile zaskoczonym pokojowym rozwodem z jej winy. Niestety dołączyłeś do grupy mężczyzn zdradzonych i porzuconych przez kobietę swojego życia a może nie bo nie wiesz co za rok i z kim będziesz żył. Jeszcze dodam opinie faceta który się rozwiódł bo się biedaczka zakochała i w dupie go miała : bez sensu było walczyć bo nie było o kogo gdyż zamiast od razu też ratować to prowadzała się z kochasiem emocjonalnie wykonczona małżeństwem. Rok bezsensownej walki poniżenia, nerwicy, chorób, depresji a trzeba było na drugi dzień po zebraniu dowodów nawet bez rozmowy wynając adwokata i złożyć papiery - szkoda czasu bo życie ucieka a gówna w ciasto nie zmienisz. Tak mniej więcej powiedział mi kumpel o swoim już byłym małżeństwie. Czytaj fora i portale o zdradzie.
Mała poprawka: to nie on do niej napisał, że ją kocha, tylko ona do niego...
19 2022-07-25 19:04:51 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2022-07-25 19:08:12)
radzę Ci poczytać tematy na forum bo ten film to juz grali milion razy.
jak chcesz mimo wszystko mieć żonę tę samą to jak najszybciej wyslij do niej swojego adwokata z pozwem rozwodowym, a wtedy sprawy zamiast rozwlekać się nabiora tempa w jedna czy druga stronę.
tamten przestraszony ucieknie moze.
zapamietaj sobie wniosek z tego forum: nie sa się walczyć o kogoś kto zdradza i najczęsciej nie warto.
Poza tym kłamie.
kocham Cie zwykle pada do mężczyzny z którym się sypia.
PS: odpuść sobie ten urlop z nią. odwież na samolot czy na miejsce i wyjedż,
bo to największe g..w głowie, jakie mozesz sobie zrobić
20 2022-07-25 19:57:39 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-07-25 20:02:51)
Córka w przyszłym roku zdaje maturę.
Tak, wielkie wydarzenie, więc nic dziwnego że bierzesz to pod uwagę.
Niemniej jednak przy założeniu, że to jest Wasza wspólna córka, to dziwi fakt, że jej matka nie przejmuje się ta sprawą.
A może też się przejmuje?
Zakładam jednak, że chyba niespecjalnie.
Daje Ci to coś do myślenia czy jesteś raczej takim samograjem, który nie zwraca uwagi na postawę towarzyszki życia?
A jeśli chodzi o córkę, to uwierz mi, zawsze jest zły moment na zmiany.
Wybieracie się więc na dwutygodniowy urlop?
Rozumiem, że podchodzisz do tego, jak do eksperymentu? Napisałeś przecież, że będziesz chciał przekonać się czy w ogóle wytrzymacie ze sobą tyle czasu?
No cóż? Zmień plany urlopowe, bo i tak o niczym się nie przekonasz, więc stracisz tylko czas i przede wszystkim umordujesz się psychicznie ta stałą obserwacją zachowań, min swojej żony. Bo na bank tak będziesz robił.
Jak znam życie będziesz też latał koło niej niczym wierna oraz oddana psina, żeby pancia spojrzała łaskawszym okiem na męża.
Wrócisz do domu i będziesz czuł niesmak. Kiedyś będziesz sam przed sobą wstydził się, że tak się we własnych oczach upokorzyles.
Ona wyznaje mu miłość? W takim razie bądź pewny, że tam była też fizyczna konsumpcja. Ja jeszcze nie słyszałam o takim przypadku, żeby kobieta tak śmiało wyznawała miłość facetowi, z którym jeszcze nie spała.
Pewnie i ze strony boczniaka były też wyznania miellosne.
Ona dyktuje warunki, chociaż jest stroną, która wprowadziła w swoje małżeństwo element obcy?
No dobre sobie. Czy nie widzisz absurdu i niedorzeczności tej sytuacji?
Toż nawet małe dziecko, gdy coś zbroi potrafi opuścić głowę i zrobić minke, ponieważ wie, że zrobiło coś nie tak.
Tu mamy do czynienia z dorosła kobieta, która najwyraźniej uważa, że posiadanie boczniaka jest czymś normalnym.
I jakby tego było mało, to jeszcze ona dyktuje warunki.
Trzeba przyznać, że niektóre kobiety potrafią się ustawić. Zawsze znajdą sobie chłopine chodząca dobroć i robią potem, co tylko rzewnie im się podoba.
Gdyby trafiła na mężczyznę z charakterem inaczej wyglądałaby jej sytuacja.
Pewnie już byłaby spakowana i postawiona na wycieraczce pod drzwiami boczniaka.
Moja rada?
Potrzep ta kobieta porządnie. Oczywiście nie dosłownie, wolę to podkreślić, bo tu zaraz, być może, trafi się jakiś domorosły filozof / filozofka, która uczepi się mnie oskarżając o zachęcanie do przemocy.
Tak więc autorze, idziesz do prawnika i składasz pozew o rozwód, a potem konsekwentnie prowadzisz rzecz do końca.
Jakie będziesz miał z tego korzyści?
- poczucie własnej godności,
- wolność, która świetnie wykorzystasz, chociaż na ten moment pojęcia o tym nawet nie masz,
- będziesz wiedział na czym stoisz i to w każdej chwili swojego życia,
- pokażesz córce, że ojca należy szanować i kiedyś i Twoja córka będzie wiedziała, co robić, gdy ktoś ją zdradzi,
- uczuć swojej żony nie rozpalisz, ale pokażesz jej, że są pewne granice, których Ty nie pozwolisz jej przekroczyć,
- po okresie żałoby odzyskasz upragniony święty spokój
itd
Skoro ona powiedziała Ci, że albo zostanie z Tobą, albo pójdzie do lubego, albo zostanie sama, to bądź przekonany o tym, że kochanek jeszcze się nie zdeklarował.
Mówiąc jaśniej ona w tamtej znajomości niczego nie jest pewna, więc asekuruje się na wypadek, gdyby tamten zrobił jej kopen w dupen.
No chyba że to taka wielka miłość, że lada moment ona zostanie jego narzeczoną? A może oświadcza jej się właśnie w tej chwili?
Cuda też się czasem zdarzają.
Autorze, zejdź na ziemię.
Podpisuję sie pod każdym słowem, Ulle, chociaz sama wtedy tego nie zrobiłam, bo wtedy nie miałam na tyle siły.
No przykro czytac kolejny temat zdrady.
Serce zabetonuj narazie moze kiedys ktos jeszcze ten beton skruszy.
Kieruj sie rozumem zadbaj o swoje interesy swoje dobro, to najlepsza z rad ...czyli pozew o rozwod z orzeczeniem o jej winie.
Dobrze nagrywac wasze rozmowy telefoniczne i twarza w twarz.
Jek spedzisz na czytaniu tego furum sporo godzin to sam obczaisz jakie to wszystko schematyczne i przewidywalne.
Stad tyle podpowiedzi od factow ktorzy to juz przecierpieli ( i cierpia nadal )
Czesto jedne drzwi w zyciu sie zamykaja po to by otworzyc okno albo inne drzwi i oddychac innym powietrzem nie koniecznie gorszym badz lepszym poprostu innym.
Masz jeszce corke wiec czesc rodziny zachowana.
Przygarnij zwierzaka z przytulku...czesto pomaga leczyc rany ...szybciej i lagodniej sie zablizniaja. Zwierzaki sa swietnymi sluchaczmi i obdarzaja cie swoja pozytywna energia zycia wlasnie wtedy gdy zycie kopie w dupe:)
Autorze, to dopiero początek, jeszcze nie usłyszałeś najciekawszych rzeczy o sobie od swojej księżniczki już niedługo usłyszysz, że Ty to w ogóle nie jesteś żadnym wyjątkowym facetem i z innymi twoja żoneczka mogła też ułożyć sobie fajne życie, bo przecież miała tyle opcji! ... Dla niej jesteś teraz PRZESZKODĄ ... Może wtedy nawet, przy "grubszych" wymianach zdań, usłyszysz że żona się TOBĄ BRZYDZI, jak staniesz okoniem pomiędzy ją a jej wielką miłością
No ale te etapy jeszcze przed Tobą, więc się na nie przygotuj.
Podpisuję sie pod każdym słowem, Ulle, chociaz sama wtedy tego nie zrobiłam, bo wtedy nie miałam na tyle siły.
Elu, najważniejsze jest to, że dzisiaj przy swoim aktualnym stanie świadomości na pewno nie chciałabyś żyć dalej z tamtym człowiekiem oraz to, że teraz masz fajnie ułożone życie osobiste.
Ja też, gdybym kiedyś miała ten rozum, co dzisiaj, to tamta znajomość nie trwałaby nawet miesiąca.
Autor wydaje się, że od strony racjonalnej nie jest taki zielony, jak my kiedyś byłyśmy, ale na razie jest na samym początku swojej gehenny, więc raczej postawi na serce.
Czas mocno zweryfikuje jego aktualna postawę.
Kolejny człowiek, który musi przejść przez otrzęsiny.
25 2022-07-25 20:42:34 Ostatnio edytowany przez paslawek (2022-07-25 20:56:51)
radzę Ci poczytać tematy na forum bo ten film to juz grali milion razy.
Czyli co podstawowy niezbędny zestaw wątków do lektury dla Autora z ostatnich miesięcy .
Co nie ?
https://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=124218
https://www.netkobiety.pl/t124401.html
https://www.netkobiety.pl/t124013.html
https://www.netkobiety.pl/t126589.html
https://www.netkobiety.pl/t126672.html
https://www.netkobiety.pl/t124640.html
https://www.netkobiety.pl/t126862.html
https://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=121698
https://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=120695
moja niewielka sugestia nie zajmuj się różnicami w szczegółach sytuacjach okolicznościach tylko skup się
na tym jak dawały sobie radę osoby z tych wątków ,i wczytaj się co mówiły tamte żony czasem mężowie
kobiet tam też oczywiście zdradzone się wypowiadają .
Dziękuję za kolejne wpisy, refleksje, rady i przestrogi (podoba mi się to określenie: Autor) Na razie muszę kończyć, więc przepraszam, że nie odpowiem na Wasze posty, jutro rano czeka mnie daleka podróż pociągiem... Miłego wieczoru, jeszcze raz dziękuję! To naprawdę miłe, że tyle Osób (w dodatku znających temat, często niestety z własnego doświadczenia) zainteresowało się moją historią:)
Dziękuję za kolejne wpisy, refleksje, rady i przestrogi (podoba mi się to określenie: Autor)
Na razie muszę kończyć, więc przepraszam, że nie odpowiem na Wasze posty, jutro rano czeka mnie daleka podróż pociągiem... Miłego wieczoru, jeszcze raz dziękuję! To naprawdę miłe, że tyle Osób (w dodatku znających temat, często niestety z własnego doświadczenia) zainteresowało się moją historią:)
To forum wciąga i uzależnia trochę uważaj
nie jeden nie jedna zostali tu na dłużej
Autorze
Autorze, dużo dobrych rad dostałeś, nie będę ich powtarzał. Ja jestem już prawie rok po podobnym momencie.
I o ile uważam, że generalnie postępowałem racjonalnie i sensownie (co poskutkowało tym, że opieką nad dziećmi dzielimy się po połowie, nie ma między nami wojny), to z perspektywy czasu zrobiłem dwa błędy (a usłyszałem bardzo podobne słowa do tych, które ty usłyszałeś od swojej przyszłej byłej żony, tylko z pominięciem boczniaka, o którym dowiedziałem się sam):
- nie wystawiłem jej walizek od razu jak dowiedziałem się o boczniaku (który w międzyczasie ją olał)
- doszukiwałem się w jej zachowaniu czy słowach sygnałów na uratowanie relacji
Teraz wiem, że cierpiałbym mniej, gdybym tych błędów nie popełnił. Przeszedłem jednak, jak to napisała Ulle, "otrzęsiny", sporo czasu minęło, nie jestem już wrakiem samego siebie i dopiero teraz składam pozew o rozwód.
Dbaj o córkę - w takim wieku i tak to się na niej odbije. Jedyne co możesz zrobić to być przy niej.
Trzymaj się.
PSJ napisał/a:To forum wciąga i uzależnia trochę uważaj
![]()
nie jeden nie jedna zostali tu na dłużej
Autorze
Bo łączy ludzi skrzywdzonych i każda chce znaleść odpowiedz dlaczego ja trafiłem na takiego XXXX , dlaczego tak łatwo przyszła zdradzaczowi zdrada , dlaczego .......
Nie szkoda Ci czasu na osobę nic nie wartą ? przecież nawet jak dojdzie do wniosku z czasem że boczniak to tylko pomyłka bo potraktował ją jak plasterek na ranę i powie że chce być z tobą to przecież nigdy nie zapomnisz że z kimś się ,,prawdopodobnie" kochała fizycznie oddając nie tylko swoje uczucia ale i ciało oraz nigdy tego nie zapomni wspominając te wspaniałe pełne uniesień chwile. Że nie pokocha ciebie (będzie kłamać bo robi to doskonale że kocha i kochała tylko ciebie a on to pomyłka) a ty będziesz to czół wewnętrznie. Gdyby to był skok po pijaku, jeden wyskok ale to pełnowymiarowy romans pełen wylewnych uczuć o miłości i deklaracja, że kocha jego ( czy można identyczną miłością kochać dwie osoby a i tak czy byś umiał się dzielić nią z innym) więc nie ma o kogo walczyć co zbierać tylko pogodzić się i skończyć z tarczą a nie na tarczy. Wiemy że boli, wiemy że masz kisiel zamiast mózgu, wiemy że nadzieja umiera ostatnia , wiemy że trudno się pogodzić o zdradzie oszukiwaniu kłamaniu przez osobę która niedawno mówiła że kocha i jest najbardziej ukochaną osobą. Czytałem opowieść faceta który opisał początek czyli 1 fazę (jest kilka faz po zdradzie) że czół się jak mały kochany piesek który w minutę jest skopany i wyrzucony z pędzącego auta (życia) na ulicę i ma sobie poradzić co dalej. Dobrze Ci radzą = kończ Waść wstydu sobie oszczędz.
Dziękuję za kolejne wpisy, refleksje, rady i przestrogi (podoba mi się to określenie: Autor)
Na razie muszę kończyć, więc przepraszam, że nie odpowiem na Wasze posty, jutro rano czeka mnie daleka podróż pociągiem... Miłego wieczoru, jeszcze raz dziękuję! To naprawdę miłe, że tyle Osób (w dodatku znających temat, często niestety z własnego doświadczenia) zainteresowało się moją historią:)
Mała podpowiedź - weź sobie naprawdę te rady do serca, tak samo jak i przestudiuj wątki podane przez pasławka, a znacznie pomoże Ci to w najbliższych miesiącach. ulle i maku2 pięknie rozłożyli Ci to na czynniki pierwsze.
Ja dostałem tutaj bardzo dużo rad, które niestety mój mózg i moja głowa... odrzucały w danym momencie, a okazało się niestety po czasie, że był to błąd. Z tym rozumem i tą świadomością też bym całkowicie inaczej zareagował, niż wtedy. Sam się sobie dziwię, że ja jej wtedy nie wypi******* z domu i swojego życia, tylko skomlałem jak pies, szukając w niej tak naprawdę zachowania, które niby miały relacje ratować.
Córkę masz dorosła, może sama zdecydować co w życiu chce, więc... nie musisz walczyć o dziecko - jest to plus.
Przemyśl sam ile musiało tam się wydarzyć, że na szali stawia całe swoje życie - nie wierz w tylko korespondencję.
Zresztą zacznij jak mówię - od poczytania tych wątków, sporo godzin przed Toba - na podróż pociągiem jak znalazł, a sam znajdziesz strasznie dużo podobieństw.
[ Wiemy że boli, wiemy że masz kisiel zamiast mózgu, wiemy że nadzieja umiera ostatnia , wiemy że trudno się pogodzić o zdradzie oszukiwaniu kłamaniu przez osobę która niedawno mówiła że kocha i jest najbardziej ukochaną osobą. Czytałem opowieść faceta który opisał początek czyli 1 fazę (jest kilka faz po zdradzie) że czół się jak mały kochany piesek który w minutę jest skopany i wyrzucony z pędzącego auta (życia) na ulicę i ma sobie poradzić co dalej. Dobrze Ci radzą = kończ Waść wstydu sobie oszczędz.
jeszcze jeden wątek taki bardzo podobny do historii Autora
na razie mu starczy lektury
Ja też się podpisuje pod sugestie, że z nim spała. Nie wierz w Jej słowa, podejrzewam nawet że to, że mieszka tak daleko to też kłamstwo, prawdopodobnie nawet to samo miasto. Nie dziwi Cię że dostała pracę w innym mieście? Skąd pewność, że już wtedy nie byli razem? Taaak, "byli razem" celowo użyte słowa, bo oni są razem nie wierz w żadne Jej słowo.
Wiem, że ciężko wyłączyć serce, zawsze ta nadzieja i takie tam, ale musisz sobie uświadomić, że, Was już nie ma i nie będzie. To nie jest miłość z Jej strony, nawet jak wróci to będziesz gorszą opcja tak naprawdę.
Urlop lepiej sobie odpuść bo przedłużasz okres rozstania.
Zbieraj dowody na rozwód, zaopiekuj się sobą, zabezpiecz się. Możesz nagrywać rozmowy z Nią, screeny smsow, zdjęcia itp. Im więcej dowodów tym lepiej i nie miej skrupułów, bo ona ich nie ma idąc w zdradę.
Poczytaj sobie też o krokach rozstania, nawet tu gdzies na forum to jest
Trzymaj się przede wszystkim mocno!
Autorze i jeszcze taka sprawa.
Kim jest boczniak? Jakim on jest człowiekiem, skoro pozwolił sobie na to, by wejść w cudze małżeństwo? Kim trzeba być, żeby robić takie rzeczy.
To jakoś rozwiedziony facet i to podobno od kilku lat, zdradzony przez żonę.
Jego wersja, a właściwie Ty dowiedziałeś się o tym od żony. Nie wiadomo czy to prawda, czy każde z nich z jakiegoś powodu nie kłamie, czy może jednak mówią prawdę.
Rada dla Ciebie - nie wierz w ani jedno słowo tej kobiecie, jedynie tylko w to, co możesz sprawdzić.
Co mogło pchnąć boczniaka w kierunku obrabiania mężatki?
- to może być zwyczajny lowelas, który generalnie ma taką filozofię życia, że jeśli romansować, to najlepiej z mężatkami. Może Twoja żona jest jego kolejna mężatka do obróbki? Są tacy faceci.
- żona naopowiadala mu takich bzdur na temat Waszego małżeństwa, że gdybyś je usłyszał nie mógłbyś uwierzyć,
- może powiedziała, że żyjecie w separacji, że właśnie się rozwodzicie? W końcu żona mieszka w innym mieście niż Ty,
- że byłeś potworem, który zniszczył jej zdrowie i życie, bo np stosowales przemoc wobec niej i dlatego ona musiała uciec od czuba,
- mogła nawymyslac mu tyle Twoich rzekomych wad, że głowa mała np że jesteś alkoholikiem, że masz zboczone fantazje seksualne, że jesteś brudasem, leniem, notorycznym kłamcą, skąpcem albo pedantem, z którym nie idzie mieszkać pod jednym dachem,
- że zdradzasz ja na każdym kroku i ona dłużej już tak nie wytrzyma,
- że rządzisz się w domu mając gdzieś uczucia innych, bo wszystko musi być pod Ciebie
Itd
Przy założeniu więc, że boczniak jest zwykłym facetem, który musiał rozwieźć się z żoną, bo ta go zdradziła musiał być jakiś powód, że on w ogóle zechciał pójść w romans z mężatką.
Normalny facet miałby jednak pewne opory.
Tak więc skoro nie jest to etatowy lowelas, tylko normalny facet on musiał usłyszeć nie lada powody, dla których Twoja żona postanowiła rozwalić swoje małżeństwo
Na pewno nie było tak, że ona powiedziała mu, jak świetne jest jej małżeństwo, że jest szczęśliwa i w ogóle, tylko naopowiadala mu cudów na kiju na Twój temat.
Jeśli boczniak na samym początku miałby jakieś opory przed rozpoczęciem romansu z mężatką, to przecież po jej upiornych opowieściach pozbył się skrupułów i wszedl w taki układ.
Ludzie którzy zdradzają potrafią wymyślać takie historie na temat swoich okropnych partnerów, że w życiu nikt by nie posadził ich o taką kreatywność.
To chciałam jeszcze dopisać, żebyś był bardzo ostrożny biorąc za pewnik to, co ta kobieta do Ciebie mówi.
Wierz tylko w to, co sam możesz sprawdzić.
34 2022-07-26 10:13:25 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-07-26 10:14:19)
za niedługo zaczynamy z żoną urlop, będziemy razem co najmniej dwa tygodnie, długo jak dawno się nie zdarzyło. Chciałbym zwyczajnie sprawdzić czy jesteśmy w stanie razem tyle wytrzymać, jak ona będzie funkcjonować w tej sytuacji, a może (wiem, znów naiwność) wspólny czas i odpoczynek zadziała na naszą korzyść?
Stawiam, że żonka wywinie się z tego wspólnego urlopu. Szkoda jej będzie czasu i ustawi się z boczniakiem.
A nawet gdyby z różnych przyczyn będziecie razem, to będzie wyglądało smutnie, gdy ona będzie zerkać w telefon, albo wysyłać sobie wraz z nim serduszka.
PSJ napisał/a:za niedługo zaczynamy z żoną urlop, będziemy razem co najmniej dwa tygodnie, długo jak dawno się nie zdarzyło. Chciałbym zwyczajnie sprawdzić czy jesteśmy w stanie razem tyle wytrzymać, jak ona będzie funkcjonować w tej sytuacji, a może (wiem, znów naiwność) wspólny czas i odpoczynek zadziała na naszą korzyść?
Stawiam, że żonka wywinie się z tego wspólnego urlopu. Szkoda jej będzie czasu i ustawi się z boczniakiem.
A nawet gdyby z różnych przyczyn będziecie razem, to będzie wyglądało smutnie, gdy ona będzie zerkać w telefon, albo wysyłać sobie wraz z nim serduszka.
To jeżeli by tak było to co tu wtedy ratować, jak wyraźnie będzie widać KTO jej ciągle po tej głowie chodzi?
36 2022-07-26 10:37:25 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-07-26 10:39:37)
To jeżeli by tak było to co tu wtedy ratować, jak wyraźnie będzie widać KTO jej ciągle po tej głowie chodzi?
Przecież żyjemy w czasie. Nikt nie wie co będzie się działo i jak długo między żoną, a boczniakiem. No i co zrobi Autor. A ty już mówisz o ratowaniu. Żona jest zafascynowana boczniakiem, może iluzją wolności, którą dał jej ten turnus. Wszystko trzeba przejść. Przecież są np. przypadki powrotów i na stałe i na jakiś czas. Bardzo różnie bywa.
Na dzień dzisiejszy jej stan nie pozwala na nic, poza oddaniem się temu co jest między nią a bocznym.
37 2022-07-26 11:13:11 Ostatnio edytowany przez maku2 (2022-07-26 11:14:26)
Kim jest boczniak? Jakim on jest człowiekiem, skoro pozwolił sobie na to, by wejść w cudze małżeństwo? Kim trzeba być, żeby robić takie rzeczy.
To jakoś rozwiedziony facet i to podobno od kilku lat, zdradzony przez żonę.
Jego wersja, a właściwie Ty dowiedziałeś się o tym od żony. Nie wiadomo czy to prawda, czy każde z nich z jakiegoś powodu nie kłamie, czy może jednak mówią prawdę.
dokładnie
Wszystko co wiesz na temat tamtego faceta wiesz od żony a skoro wiesz ze ona potrafi kłamać i zdradzać to dlaczego wierzysz w to co mówi?
Całkiem możliwe że to co mówi - że mieszka 200 km od niej - ma za zadanie uspokoić Ciebie a chronić kochasia. Całkiem możliwe że razem pracują.
Jedno słowo - detektyw.
Myślę że jesteś człowiekiem który musi zobaczyć żeby uwierzyć -detektyw to Ci umożliwi.
38 2022-07-26 11:21:40 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2022-07-26 11:22:34)
Jest na tym forum milion historii zdrad, wszystkie do bólu schematyczne.
Ale jeszcze w żadnej z nich nie widziałam szczęśliwego zakończenia, jeśli osoba zdradzona na samym początku nie postawiła zdrajcy pod ścianą i nie zmusiła do jasnego wyboru.
Wszelkie manewry typu dam jej/jemu czas, powalczę o nasz związek kończą się tym, że zdrajca traci resztki szacunku do zdradzonego, bo jak łyknął zdradę, to łyknie wszystko. A z czasem zdradzony często traci szacunek do siebie, że pozwolił się tak zwodzić.
Zdradzacz jest na takim haju, że uległa postawa zdradzonego, wynikająca po prostu z tego, że nie chce on zakończyć relacji ze strachu przed nieznanym, przed opinią rodziny i otoczenia, z obawy o to, jak sobie poradzi sam, itp., jest wodą na jego młyn dla zdrajcy, który zyskuje pewność, że może wszystko, że nie musi się liczyć z odczuciami dotychczasowego partnera.
Teraz wybierasz, autorze, czy staniesz się dla żony frajerem i umożliwisz jazdę na haju, czy zmusisz ją do jakiegoś otrzeźwienia i zaangażowania rozumu.
39 2022-07-26 12:11:51 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2022-07-26 12:31:03)
Ja też nie znam ANI JEDNEJ historii gdzie po odkryciu zdrady, gdy zdradzacz "nie wie, musi się zastanowić, potrzebuje czasu" - po dostaniu drugiej szansy od partnera kończy się to dobrze. A uwierz, znam tych historii już teraz pewnie setki. Jedyne gdzie jakoś tako się komuś udało (choć poczucie szczęścia i tak takie letnie i wątpliwe) to gdy zdradzacz naprawdę okazał skruchę, zerwał kontakty z kochanką/kochankiem i zaangażował się w odbudowanie związku. Mamy tu na forum jeden taki przykład choć czytając wypowiedzi tej forumki nie wyczuwam i tak jakiegoś szczęścia. Bardziej, że jakoś to idzie...
W Twoim przypadku nawet tego nie ma. Nie ma skruchy, nie ma strachu że ona może Ciebie stracić. A wiesz czemu? Bo w jej głowie strata Ciebie to nic wielkiego w sumie. I to się już nie zmieni. Jak ktoś zdewaluował w głowie partnera to magicznie nie zacznie go nagle cenić. Zwłaszcza jak partner się przed nim rozkłada jak turecki dywan.
Czas pomyśleć o sobie. Zbieraj dowody, wykop ją lub się wyprowadź (nie wiem jak majątkowo u Was ale jeśli jest wspólne mieszkanie czy dom to niech ona się zawija bo to ona zdecydowała się rozwalić Wasza rodzinę). Idź do prawnika. Nie miej litości. Ona dla Ciebie nie miała. Chudniesz, wpadasz w depresję, nie śpisz. Czy ona się tym przejmuje? Ma to gleeebokooo. I wierz mi, przy rozwodzie będziesz szczękę z podłogi zbierał jak osoba która kochałeś może tak mieć Twoje uczucia gdzieś.
Walcz. I myśl już tylko o sobie. Was już nie ma. Nie odpuszczaj nic z majątku, dbaj o siebie (sen, ruch, jedzenie). Jak masz przyjaciol to idź z nimi na piwo. Kup sobie rower. Teraz jesteś Ty. Będzie jeszcze pięknie!!
PS. I tak, to prawie słodkie że wierzysz w to co żona mówi:) Jest taka zasada - wierz w 10% tego co zdradzacz mówi. Dam sobie rękę uciąć że już niejedne seksy mieli i że on mieszka nie aż tak daleko
40 2022-07-26 12:31:43 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-07-26 12:46:49)
Jest na tym forum milion historii zdrad, wszystkie do bólu schematyczne.
Ale jeszcze w żadnej z nich nie widziałam szczęśliwego zakończenia, jeśli osoba zdradzona na samym początku nie postawiła zdrajcy pod ścianą i nie zmusiła do jasnego wyboru.
Wszelkie manewry typu dam jej/jemu czas, powalczę o nasz związek kończą się tym, że zdrajca traci resztki szacunku do zdradzonego, bo jak łyknął zdradę, to łyknie wszystko. A z czasem zdradzony często traci szacunek do siebie, że pozwolił się tak zwodzić.
Zdradzacz jest na takim haju, że uległa postawa zdradzonego, wynikająca po prostu z tego, że nie chce on zakończyć relacji ze strachu przed nieznanym, przed opinią rodziny i otoczenia, z obawy o to, jak sobie poradzi sam, itp., jest wodą na jego młyn dla zdrajcy, który zyskuje pewność, że może wszystko, że nie musi się liczyć z odczuciami dotychczasowego partnera.Teraz wybierasz, autorze, czy staniesz się dla żony frajerem i umożliwisz jazdę na haju, czy zmusisz ją do jakiegoś otrzeźwienia i zaangażowania rozumu.
Dokładnie - tak właśnie jest. Chodzi o szacunek
Już poprzez sam fakt, że ktoś dopuścił się zdrady jasno udowodnił, że nie szanuje swojego towarzysza życia, w tym wypadku męża. To jawne lekceważenie kogoś i kompletne nieliczenie się z drugim człowiekiem. Zero wstydu, żadnych blokad ani nawet na milimetr strachu, że co to będzie, gdy mąż się dowie.
Tak więc już sama zdrada wyklucza jakikolwiek szacunek do stałego partnera.
A co dopiero, gdy tenże zdradzony daje się omamić byle czym i jeszcze daje szansę albo nawet prosi o szansę.
Nie wiem czy można poniżyć się jeszcze bardziej w oczach osoby zdradzającej?
Ta kobieta dostała bowiem jasny sygnał, że może pozwolić sobie na wszystko. Może puszczać się z kim chce i kiedy chce, może nabrać kredytów i obciążyć nimi współmałżonka, może pozwolić sobie dosłownie na wszystko, gdyż mąż i tak wszystko wybaczy i jeszcze po tym, jak nasrała dokładnie posprząta, żeby tylko goofno dalej miało blask i żeby nikt o niczym się nie dowiedział.
Tu mamy przykład kobiety, która kłamie i zdradza, ale to ona dyktuje warunki, a autor czeka na jej wyrok zagryzając nerwowo palce w niemym oczekiwaniu.
Cos takiego jest po prostu chore i nie do przyjęcia.
Ja też nie znam ANI JEDNEJ historii gdzie po odkryciu zdrady, gdy zdradzacz "nie wie, musi się zastanowić, potrzebuje czasu" - po dostaniu drugiej szansy od partnera kończy się to dobrze. A uwierz, znam tych historii już teraz pewnie setki. Jedyne gdzie jakoś tako się komuś udało (choć poczucie szczęścia i tak takie letnie i wątpliwe) to gdy zdradzacz naprawdę okazał skruchę, zerwał kontakty z kochanką/kochankiem i zaangażował się w odbudowanie związku. Mamy tu na forum jeden taki przykład choć czytając wypowiedzi tej forumki nie wyczuwam i tak jakiegoś szczęścia. Bardziej, że jakoś to idzie...
W Twoim przypadku nawet tego nie ma. Nie ma skruchy, nie ma strachu że ona może Ciebie stracić. A wiesz czemu? Bo w jej głowie strata Ciebie to nic wielkiego w sumie. I to się już nie zmieni. Jak ktoś zdewaluował w głowie partnera to magicznie nie zacznie go nagle cenić. Zwłaszcza jak partner się przed nim rozkłada jak turecki dywan.
Czas pomyśleć o sobie. Zbieraj dowody, wykop ją lub się wyprowadź (nie wiem jak majątkowo u Was ale jeśli jest wspólne mieszkanie czy dom to niech ona się zawija bo to ona zdecydowała się rozwalić Wasza rodzinę). Idź do prawnika. Nie miej litości. Ona dla Ciebie nie miała. Chudniesz, wpadasz w depresję, nie śpisz. Czy ona się tym przejmuje? Ma to gleeebokooo. I wierz mi, przy rozwodzie będziesz szczękę z podłogi zbierał jak osoba która kochałeś może tak mieć Twoje uczucia gdzieś.
Walcz. I myśl już tylko o sobie. Was już nie ma. Nie odpuszczaj nic z majątku, dbaj o siebie (sen, ruch, jedzenie). Jak masz przyjaciol to idź z nimi na piwo. Kup sobie rower. Teraz jesteś Ty. Będzie jeszcze pięknie!!PS. I tak, to prawie słodkie że wierzysz w to co żona mówi:) Jest taka zasada - wierz w 10% tego co zdradzacz mówi. Dam sobie rękę uciąć że już niejedne seksy mieli i że on mieszka nie aż tak daleko
Mnóstwo, całą kopalnia bardzo praktycznych, życiowych rad, tylko czy autor weźmie coś z tego dla siebie?
Autor się łudzi że jak da jej przestrzeń i czas to ona się opamięta - życzeniowość. Sprawdźmy...
- żona dostała przestrzeń zgadzając się na przeniesienie z pracy(może służby mundurowe?) do miasta oddalonego daleko od domu. Wykorzystała tą przestrzeń do zawiązania relacji z innym mężczyzną i zdradę męża.
- dostała czas dla siebie, dużo czasu, od poniedziałku do piątku a nawet dwa tygodnie z rzędu gdy nie wracała do domu. Wykorzystała ten czas do pogłębienia nawiązanej relacji z poznanym mężczyzną oraz zdradę.
Autorze, tak długo jak żona prowadzi osobne życie będzie tylko gorzej.
Tak długo jak żona mieszka osobno nie będziecie mieli szansy na odbudowanie małżeństwa.
Cokolwiek byśmy tu nie napisali, to o ile ktoś żył w normalnym małżeństwie w którym był szczęśliwy latami, musi swoją ścieżkę przejść, nie zrezygnuje tak łatwo, mimo oczywistych doświadczeń innych.
Tego się po prostu nie da przeskoczyć.
44 2022-07-27 12:43:46 Ostatnio edytowany przez MagdaLena1111 (2022-07-27 12:44:34)
Cokolwiek byśmy tu nie napisali, to o ile ktoś żył w normalnym małżeństwie w którym był szczęśliwy latami, musi swoją ścieżkę przejść, nie zrezygnuje tak łatwo, mimo oczywistych doświadczeń innych.
Tego się po prostu nie da przeskoczyć.
Obawiam się, że to prawda.
Nie da się tego przeskoczyć zdradzonemu tak samo, jak zdradzaczowi nie udaje się przeskoczyć swojego stanu.
Obie te strony są w tym momencie mocno pobudzeni i pod wpływem silnych emocji. Zdrajca jest na haju, unosi się ponad ziemią i smutne realia wypiera. Zdradzony zaś jest w rozpaczy i strachu tak struchłały, że też zaklina rzeczywistość.
Inne emocje, ale tak silne, że żadnej z tych stron nie pozwalają myśleć trzeźwo.
Ela210 napisał/a:Cokolwiek byśmy tu nie napisali, to o ile ktoś żył w normalnym małżeństwie w którym był szczęśliwy latami, musi swoją ścieżkę przejść, nie zrezygnuje tak łatwo, mimo oczywistych doświadczeń innych.
Tego się po prostu nie da przeskoczyć.Obawiam się, że to prawda.
Nie da się tego przeskoczyć zdradzonemu tak samo, jak zdradzaczowi nie udaje się przeskoczyć swojego stanu.
Obie te strony są w tym momencie mocno pobudzeni i pod wpływem silnych emocji. Zdrajca jest na haju, unosi się ponad ziemią i smutne realia wypiera. Zdradzony zaś jest w rozpaczy i strachu tak struchłały, że też zaklina rzeczywistość.
Inne emocje, ale tak silne, że żadnej z tych stron nie pozwalają myśleć trzeźwo.
Problem w tym że obie strony wiedzą co się dzieje ale celowo tą wiedzę odsuwają od siebie. Oczywiście z różnych pobudek.
Ona wie że zdradza i że jest to moralnie złe, dlatego racjonalizuje to twierdzeniem że kocha ale nie jak męża, owszem darzy jakimś uczuciem -nie sprecyzowanym.W ten sposób próbuje siebie wybielić (przecież nie kocham to mogę) a jednocześnie zabezpiecza sobie tyły (darze Ciebie uczuciem - mglistym nie określonym) w przypadku nie powodzenia na linii ona-kochanek.
On wie że jest zdradzany lecz celowo odsuwa to na bok gdyż tego chce, racjonalizując sobie zdradę że była "tylko" emocjonalna. Dając nie jako zgodę żonie na "wyszumienie" się gdyż liczy na jej powrót do niego.
Tak to widzę po wpisach autora.
46 2022-07-27 14:55:54 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-07-27 14:57:28)
Ona wie że zdradza i że jest to moralnie złe, dlatego racjonalizuje to twierdzeniem że kocha ale nie jak męża, owszem darzy jakimś uczuciem -nie sprecyzowanym.W ten sposób próbuje siebie wybielić (przecież nie kocham to mogę) a jednocześnie zabezpiecza sobie tyły (darze Ciebie uczuciem - mglistym nie określonym) w przypadku nie powodzenia na linii ona-kochanek.
Czytając wątki zafascynowanych mężatek, mąż prawie tam nie istnieje. Jest tam sobie gdzieś daleko. Oczywiście kocha się go. Ale bez znaczenia co on tam robi. To kompletny odlot. Ważne, żeby nie przeszkadzał w relacjach z kochankiem. Dlatego karmi się go kłamstwami, wmawia poczucie winy, zajmuje różnymi głupotami.
Co do moralności. Nie ma to najmniejszego znaczenia. Myślę, że takie myślenie, czy to dobre, czy złe nawet jej do głowy nie przyjdzie.
Co do męża facet przede wszystkim musi się obyć z nową sytuacją. Pewnie żona zawsze była. Czuła się zaniedbana przez niego. Facet gdzieś tam jeździ, chyba zawodowo. No stało się, co się musiało stać. Ktoś poświęcił jej więcej uwagi i mimo, że boczniak pewnie jest totalną betką (jego kobieta puściła go kantem), dla niej stał się alfą.
maku2 napisał/a:Ona wie że zdradza i że jest to moralnie złe, dlatego racjonalizuje to twierdzeniem że kocha ale nie jak męża, owszem darzy jakimś uczuciem -nie sprecyzowanym.W ten sposób próbuje siebie wybielić (przecież nie kocham to mogę) a jednocześnie zabezpiecza sobie tyły (darze Ciebie uczuciem - mglistym nie określonym) w przypadku nie powodzenia na linii ona-kochanek.
Czytając wątki zafascynowanych mężatek, mąż prawie tam nie istnieje. Jest tam sobie gdzieś daleko. Oczywiście kocha się go. Ale bez znaczenia co on tam robi. To kompletny odlot. Ważne, żeby nie przeszkadzał w relacjach z kochankiem. Dlatego karmi się go kłamstwami, wmawia poczucie winy, zajmuje różnymi głupotami.
Co do moralności. Nie ma to najmniejszego znaczenia. Myślę, że takie myślenie, czy to dobre, czy złe nawet jej do głowy nie przyjdzie.
Co do męża facet przede wszystkim musi się obyć z nową sytuacją. Pewnie żona zawsze była. Czuła się zaniedbana przez niego. Facet gdzieś tam jeździ, chyba zawodowo. No stało się, co się musiało stać. Ktoś poświęcił jej więcej uwagi i mimo, że boczniak pewnie jest totalną betką (jego kobieta puściła go kantem), dla niej stał się alfą.
Tak samo jest w przypadku zdradzających facetów.
Masz tu trochę poniżej wątek Pain, to sobie poczytaj, jak ją mąż karmił kłamstwami, manipulował, robił z siebie ofiarę losu a z żony przeszkodę do spełnienia swoich marzeń.
Pain w pracy, drugi etat w domu z dziećmi, a pan mąż robił karierę tak intensywnie, że poznał w pracy „miłość życia”.
Tak samo jest w przypadku zdradzających facetów.
Masz tu trochę poniżej wątek Pain, to sobie poczytaj, jak ją mąż karmił kłamstwami, manipulował, robił z siebie ofiarę losu a z żony przeszkodę do spełnienia swoich marzeń.
Pain w pracy, drugi etat w domu z dziećmi, a pan mąż robił karierę tak intensywnie, że poznał w pracy „miłość życia”.
Ale to nie jest jej watek.
MagdaLena1111 napisał/a:Tak samo jest w przypadku zdradzających facetów.
Masz tu trochę poniżej wątek Pain, to sobie poczytaj, jak ją mąż karmił kłamstwami, manipulował, robił z siebie ofiarę losu a z żony przeszkodę do spełnienia swoich marzeń.
Pain w pracy, drugi etat w domu z dziećmi, a pan mąż robił karierę tak intensywnie, że poznał w pracy „miłość życia”.Ale to nie jest jej watek.
Sam zacząłęś od „czytając wątki zafascynowanych mężatek, mąż prawie tam nie istnieje…”
A to jest domeną nie zafascynowanych mężatek, ale zafascynowanych ludzi, będących w stałym związku.
Sam zacząłęś od „czytając wątki zafascynowanych mężatek, mąż prawie tam nie istnieje…”
Wiesz lepiej ode mnie co czytam.
Czytając wątki zafascynowanych mężatek, mąż prawie tam nie istnieje. Jest tam sobie gdzieś daleko. Oczywiście kocha się go. Ale bez znaczenia co on tam robi. To kompletny odlot. Ważne, żeby nie przeszkadzał w relacjach z kochankiem. Dlatego karmi się go kłamstwami, wmawia poczucie winy, zajmuje różnymi głupotami.
W tym przypadku męża faktycznie nie ma bo z racji jej pracy są oddaleni o 200 km, czyli praktycznie nie ma jak przeszkadzać. Co do kłamstw - już się zaczęło, co do winy - to jeszcze przed nim.
Co do moralności. Nie ma to najmniejszego znaczenia. Myślę, że takie myślenie, czy to dobre, czy złe nawet jej do głowy nie przyjdzie.
Przychodzi, przychodzi ale nie czy dobre czy złe tylko jak się wypadnie w oczach innych - dopiero w skrajnym przypadku ma się to gdzieś.
Co do męża facet przede wszystkim musi się obyć z nową sytuacją.
Jak to było...musi to na rusi a w Polsce jak kto chce...a na poważnie...wszystko zależy od tego czego oczekuje autor, może być tak że jemu wystarczy żeby ona była i go kochała a on będzie przymykał oczy. Robi już tak od miesiąca.
Pewnie żona zawsze była. Czuła się zaniedbana przez niego.Facet gdzieś tam jeździ, chyba zawodowo. No stało się, co się musiało stać. Ktoś poświęcił jej więcej uwagi...
Rozumiem że tutaj sobie dopisujesz?
i mimo, że boczniak pewnie jest totalną betką (jego kobieta puściła go kantem), dla niej stał się alfą.
Jest betką bo zdradziła go kobieta? Ciekawe.
MagdaLena1111 napisał/a:Sam zacząłęś od „czytając wątki zafascynowanych mężatek, mąż prawie tam nie istnieje…”
Wiesz lepiej ode mnie co czytam.
Nie musiałam, sam napisałeś :-D
Po prostu przestań sobie wkręcać rzeczy, których nie ma, bo zdrada mie ma płci, a zachowania zdradzaczy i zdradzonych zresztą też są do bólu schematyczne bez względu na pleć.
Nie warto czekać, bo tego na co czekasz nie dostaniesz.
Twój związek wszedł w nową fazę i ta, którą znałeś, i którą chciałbyś utrzymać, już nie istnieje. Mleko się rozlało.
Co zrobić? - zadbać o siebie i córkę
Nie da się czegoś odzobaczyć, nie da się tak wyćwiczyć pamięci żeby zupełnie zapomnieć.
Wszystko było by do ogarnięcia, gdyby Wasz związek przechodził trudności bez udziału osób trzecich.
Tu sprawa wygląda zupełnie inaczej - żona się zakochała i na tyle mocno zaangażowała w nowy związek, że Ty wypadłeś ze swojej pozycji w małżeństwie. Tej pozycji już nie odzyskasz.
54 2022-07-27 20:23:54 Ostatnio edytowany przez PainIsFinite (2022-07-27 20:38:42)
Pewnie żona zawsze była. Czuła się zaniedbana przez niego. Facet gdzieś tam jeździ, chyba zawodowo. No stało się, co się musiało stać. Ktoś poświęcił jej więcej uwagi i mimo, że boczniak pewnie jest totalną betką (jego kobieta puściła go kantem), dla niej stał się alfą.
W ogóle nigdy nie kupowałam tego "zaniedbania". Że jedna strona związku czuła się zaniedbana więc skoczyła w bok. Zakładam, że w związku są dwie dorosłe pełnosprawne umysłowo osoby, więc mają język, ręce i ocean innych sposobów by to swoje poczucie "zaniedbania" skutecznie zakomunikować. To mówienie o tym że czuło się zaniedbanym PO FAKCIE zdrady jest mocno nie fair i do tego po prostu służy usprawiedliwieniu zdrady. Dla mnie związek jest do naprawy, weryfikacji etc zanim ktoś skoczy na bok. Potem, po fakcie to swoje poczucie zaniedbania niech sobie wsadzą głęboko...;)
55 2022-07-27 20:40:43 Ostatnio edytowany przez Legat (2022-07-27 20:45:05)
Po prostu przestań sobie wkręcać rzeczy, których nie ma
Znaczy ty mi wkręcasz. Sama z sobą w moim imieniu gadasz.
Jestem bezsilny. Ty wszystko wiesz o mnie lepiej niż ja.
W ogóle nigdy nie kupowałam tego "zaniedbania". Że jedna strona związku czuła się zaniedbana więc skoczyła w bok. Zakładam, że w związku są dwie dorosłe pełnosprawne umysłowo osoby, więc mają język, ręce i ocean innych sposobów by to swoje poczucie "zaniedbania" skutecznie zakomunikować. To mówienie o tym że czuło się zaniedbanym PO FAKCIE zdrady jest mocno nie fair i do tego po prostu służy usprawiedliwieniu zdrady. Dla mnie związek jest do naprawy, weryfikacji etc zanim ktoś skoczy na bok. Potem, po fakcie to swoje poczucie zaniedbania niech sobie wsadzą głęboko...;)
Zakładasz sytuacje idealne.
Dobry wieczór, bardzo dziękuję za kolejne wpisy, spieszę donieść o nieoczekiwanym zwrocie akcji (przynajmniej tak to wygląda na pierwszy rzut oka). Wylatywałem dzisiaj z kraju i tego samego dnia rano żona napisała mi, że zakończyła relację z "boczniakiem" (nawiasem mówiąc: hodowałem kiedyś boczniaki na działce, nigdy nie sądziłem, że będą mi się z czymś innym kojarzyć:) ), bo doszła do wniosku, że to jest bez sensu i że sama się sobie dziwi, że w ogóle zaangażowała się w tę znajomość, no i kocha, przeprasza itp Zaskoczyło mnie to, ale na razie nie wyrabiam sobie zdania na ten temat, bo zwyczajnie nie mam czasu nad tym spokojnie pomyśleć, za dużo innych obowiązków na głowie... Niemniej faktem jest, że w ostatni weekend żona znów była inna: to przygaszona, to wyraźnie poddenerwowana i drażliwa, to jakby nieobecna; przyznam, że przez moment przeszło mi przez głowę, że może jej relacje z tamtym mężczyzną zaczyna się psuć i dlatego ma takie samopoczucie...
Pewnie tamten kopnął ją w 4 litery. Ale nie ciesz się, bo wystarczy, że skinie palcem, a ona do niego znowu poleci cała w skowronkach.
58 2022-07-27 22:30:49 Ostatnio edytowany przez 123Sprawdzam (2022-07-27 22:32:19)
No i jednak Twoja gałąź, po ocenie plusów i minusów, okazała się dla twojej jeszczeżony o wiele lepsza
No jednak zaszczyt Cię kopnął! Wygrałeś;)
No to teraz powrót żony marnotrawnej, jeżeli wchodzi w rachubę, niech będzie na TWOICH warunkach. I obiecaj, że dasz jej porządnie popalić przez kilka miesięcy, bo takie coś jak przejdzie bez echa to wróci za parę lat ze zdwojoną siła, tylko wtedy Twoja jeszczeżona będzie umiała się lepiej ukrywać i kamuflować.
Powodzenia w odnalezieniu siebie i swoich męskich jaj.
Dobry wieczór, bardzo dziękuję za kolejne wpisy, spieszę donieść o nieoczekiwanym zwrocie akcji (przynajmniej tak to wygląda na pierwszy rzut oka). Wylatywałem dzisiaj z kraju i tego samego dnia rano żona napisała mi, że zakończyła relację z "boczniakiem" (nawiasem mówiąc: hodowałem kiedyś boczniaki na działce, nigdy nie sądziłem, że będą mi się z czymś innym kojarzyć:) ), bo doszła do wniosku, że to jest bez sensu i że sama się sobie dziwi, że w ogóle zaangażowała się w tę znajomość, no i kocha, przeprasza itp Zaskoczyło mnie to, ale na razie nie wyrabiam sobie zdania na ten temat, bo zwyczajnie nie mam czasu nad tym spokojnie pomyśleć, za dużo innych obowiązków na głowie... Niemniej faktem jest, że w ostatni weekend żona znów była inna: to przygaszona, to wyraźnie poddenerwowana i drażliwa, to jakby nieobecna; przyznam, że przez moment przeszło mi przez głowę, że może jej relacje z tamtym mężczyzną zaczyna się psuć i dlatego ma takie samopoczucie...
Niech ona to udowodni tak żebyś wiedział i nie musiał wierzyć
Nie takie numery tu odchodziły PSJ
a do prawnika idź dowiedz się o swoich prawach.
Jasne, nie podpalam się za bardzo i nie chodzę z głową w chmurach, wiadomo, że słowa muszą przełożyć się na czyny, ja od kilku dni starałem się trzymać 34 kroków (przynajmniej niektórych z nich), więc będę obserwować i sprawdzać, żeby wiedziała, że na moje zaufanie musi teraz mocno zasłużyć...
Nie zrób tylko jednego potężnego błędu, nie spocznij na laurach, nie myśl że wygrałeś w totka.
To Twoja żona ma to naprawić, dostać karę, przejść przez ciężkie chwilę. Na chwilę obecną masz kilka opcji:
-boczniak ją kopnął, bo co innego pukać na boku mężatkę, a może jednak ona mu oznajmiła, że chce rozwodu i z nim życia - i uciekł,
-stwierdziła, że jednak masz więcej plusów niż on - jak napisano wyżej, no zaszczyt jak cholera,
-boi się opinii publicznej, rodziny itd. - więc się pobawiła, ale jednak... wycofała - to też żadna sytuacja plusowa dla Ciebie, bo to wróci za jakiś czas, jak nabierze odwagi.
Tak czy siak - to nie koniec Twojej rozgrywki, a początek. Albo ustawisz ją teraz do pionu, albo będziesz miał powtórkę z rozrywki za parę miesięcy/lat. Jak nie wierzysz - poczytaj inne tematy na tym forum.
Jasne, nie podpalam się za bardzo i nie chodzę z głową w chmurach, wiadomo, że słowa muszą przełożyć się na czyny, ja od kilku dni starałem się trzymać 34 kroków (przynajmniej niektórych z nich), więc będę obserwować i sprawdzać, żeby wiedziała, że na moje zaufanie musi teraz mocno zasłużyć...
DOKŁADNIE, bo na tą chwilę to tylko takie "Pyrrusowe zwycięstwo" jest.
To się nazywa przerwa w działaniach wojennych.
Jasne, nie podpalam się za bardzo i nie chodzę z głową w chmurach, wiadomo, że słowa muszą przełożyć się na czyny, ja od kilku dni starałem się trzymać 34 kroków (przynajmniej niektórych z nich), więc będę obserwować i sprawdzać, żeby wiedziała, że na moje zaufanie musi teraz mocno zasłużyć...
65 2022-07-28 07:31:43 Ostatnio edytowany przez ulle (2022-07-28 07:36:07)
Autorze, jest więc więcej niż pewne, że tam, między ich dwójką chwilowo coś się posypało. Możemy tylko snuć domysły, o co im poszło. Prawdy na pewno się nie dowiesz, bo jeśli np boczniak ja wykopał, to będzie jej wstyd przyznać się do czegoś takiego i jakby to świadczyło też o niej, że wraca do męża, gdyż oblubieniec jej nie chce.
Czyżby więc ona świadomie zakończyła tamto? Mało prawdopodobne, bo wszak jeszcze przed chwilą wyznawała mu miłość, więc tak ot po prostu miałaby pewnego dnia obudzić się i stwierdzić, że tamto jest bez sensu? Nieżyciowa teoria i oczywiście niemożliwa.
Tam coś musiało się stać.
Chodziła Ci po domu niczym zombie?
W takim razie mocno coś przeżywała, miotała się pewnie między tęsknota i chęcią bycia z tamtym, a z drugiej strony z niemożnością zrealizowania tegoż.
Tobie zadeklarowała, że tamto skończone.
Ciekawe jak długo ona będzie zdrowiala po boczniaku? Jak długo będziesz patrzył na zombie pod swoim dachem.
Pół roku? Rok?
Chyba tamta historia nie spłynie po niej jak po kaczce?
Zadaj sobie więc pytanie czy jesteś w stanie wytrzymać coś takiego? Jak będziesz się czuł jako mezczyzna patrząc na cierpienie tej kobiety po stracie kochanka?
Znam przypadki, gdy zdradzony facet przejmował rolę ojca, ratownika, terapeuty i jeszcze ocierał łzy biednej kobiecie myśląc, że jeśli jej pomoże, to ona od nowa zakocha się w swoim mężu.
Jakież było jego zdziwienie, gdy kobieta ta stanąwszy na nogi znalazła kolejnego boczniaka lub na nowo nawiązała kontakt z tym starym.
Łaska pańska na pstrym koniu sobie jeździ.
Kopnął Cię więc zaszczyt, bo oto, jak chwilowe znaki na niebie wskazują, wraca oto wiarołomna, żeby dalej grać rolę żony.
Trafiło się ślepej kurze ziarno?
Jak masz teraz podejść do tej nowej sytuacji? Oto jest pytanie.
Zważywszy na to, że spędziliscie razem ileś tam lat, macie prawie dorosła córkę i pewnie niemały dorobek materialny, to aż prosiłoby się skoczyć do sufitu z radości i stwierdzić, że jak to cudownie, gdyż znowu okazało się, że strach ma wielkie oczy.
Uwielbiam ten kawałek Mrozu " Nieśmiertelni" o tym, że Wam nic nie może się przecież stać. Jednak stało się, chociaż nie tak miało być.
Współczuję, bo w Twojej sytuacji nie wiadomo czy płakać ze szczęścia, czy raczej płakać z rozpaczy.