Chyba mam słabą psychikę!Wiecie, zawsze jak wędruję i widzę, że jest pod górę, a jeszcze jak jestem na końcu to opadam z sił!Jak pomyślę, że mam gonić tych co są przede mną, to od razu dostaję zadyszki!Powiedzcie jak Wam się udaje radzić sobie z własnym umysłem, żeby się nie poddawać!Jestem ciekawa, bo ja po prostu zamykam oczy, żeby nie widzieć podejścia. Wiem głupi sposób, ale pozwala mi zapomnieć na chwilę o tym wysiłku jaki mnie jeszcze czeka, zanim wejdę na szczyt!
Ja mysle,ze jesli jestes fizycznie odpowiednio przygotowana to psychika nie powinna Tobie platac takich figli. I wtedy czy widzisz czekajaca Cie wspinaczke czy tez tego nie widzisz nie ma dla Ciebie znaczenia i powoli poruszasz sie w gore jakby idac na spacer do parku.
No i trzeba poruszac sie wlasnym ustalonym tempem, takim tempem aby wycieczka sprawiala Tobie przyjemnosc, pomimo dlugiego, zmudnego podejscia.
Czesciowa dpowiedz na Twoje pytanie: to dobra forma fizyczna
Czasem, kiedy czuję, że opadam z sił zaczynam coś sobie przypominać, jakąś historię, cokolwiek i intensywnie o tym myślę, potem zaczynam opowiadać ją osobom idącym z tyłu ze mną (takim żółwikom) i przestajemy wtedy wszyscy myśleć o trudnościach. Po prostu w ten sposób odwracam uwagę od wysiłku.
Sposob, ktory podala Emilia jest bardzo dobry. Dodatkowo pomaga wspoltowarzyszom wspinaczki - rewelacja!
Tzw. wizualizacje poleca sie sportowcom podczas startu w zawodach. Polega ona na wyobrazaniu sobie finalu biegu,skoku,przeplyniecia. Skupienie sie na momencie osianiecia celu/szczytu. Przywolywanie przy tym pozytywnych emocji, ktore znamy z poprzednich udanych wspinaczek (wyobrazanie sobie, jak to jest wspaniale byc na szczycie).
Z psychologii sportu znane i szeroko praktykowane sa tzw.programowania, kiedy to "uczymy" nasz umysl na pozytywnego myslenia. W mysl teorii, iz nasze swiadome mysli maja wpływ na nasze podswiadome dzialanie. Metoda ta polega na treningu wyobrazania sobie (codziennie w okresie przygotowan do startu, np. 10 min) idealnego biegu/przeplyniecia/skoku oraz wiwatow kobicow, radosci z wygranej, dumy i sukcesu. Cos na forme autohipnozy :-) Metoda ta ma m.in. zwiekszyc wiare zawodnika we wlasne sily, pomoc mu opanowac zdenerwowanie, stres, strach i treme.
Zdarza sie, iz zawodnicy z wysokimi predyspozycjami i najlepszym przygotowaniem fizycznym, odpadaja podczas zawodow. Umysl jest, tak samo wazny jak i cialo, jesli nie wiecej. Pamietajmy o tym, ze to UMYSL kontroluje CIALO.
Odpowiednie przygotowanie psychiczne do wedrowki powinno byc, jednym z punktow na liscie, obok spakowania plecaka...
Carol, to prosze powiedz mi co ja mam odpowiadać jak ktoś mi zadaje pytanie "Daleko jeszcze ?" . Ja zawsze odpowiadałem , że niedaleko , potem śmiech sie u mnie pojawiał.
Jak powiedzieć komuś że droga bedzie trwać ze 4 godziny jeszcze, a on już nie ma sił, marudzi i jak słyszy taką odpowiedź to jeszcze czuje się bardziej zmęczony.
Nie wiem jaki jest sens zastanawiać się nad tym czy daleko czy nie, w górach jest wyznaczony cel- konkretny szczyt, i po prostu się tam zmierza.Czasem trzeba zrobić postój, jeden, drugi, zaczekac na idących z tyłu, wtedy wędrówka trochę sie wydłuża. No problemem jest rzeczywiście, kiedy ktoś z grupy marudzi. Ja unikam zabierania ze sobą marudników, czasem się dziwię dlaczego, znając swoje możliwości w ogóle chcą jeździć w góry!
Hejka:) techi wiem jakie to dobijające, jak ktoś zaczyna marudzić "ile jeszcze", albo "już nie mogę, zróbmy przerwę". Choć szczerze mówiąc raczej podróżuję po górkach z zaprawionymi osobnikami, które nawet jeśli im ciężko nie okazują tego;) zresztą czasem każdemu bywa ciężko, ludkami w końcu jesteśmy tylko z ciała i krwi. Mam taką zasadę żeby nie robić częstych przerw, szczególnie przy ostrych podejściach, ale dopiero na wzniesieniu. Czasami muszę się zatrzymać, ale wtedy ciężej jest się znów rozkręcić. Lubie rozmawiać z ludźmi w trakcie chodzenia, ale w pewnym momencie po prostu mogę tylko dyszeć i sapać..Wtedy zachęcić można współtowarzyszy jakimś gestem, odwrócić się, uśmiechnąć powiedzieć "dasz radę" i to jakoś działa:) Najgorzej jest jak współtowarzysza zacznie boleć kolano, co często się zdarza wśród turystów górskich i wtedy zaczyna sie naprawdę kiepsko..
Chwile załamania przy wychodzeniu na górę są straszne. Jeszcze jak się jest na końcu grupki, to zniechęca. Dlatego jak ktoś ma gorszą kondycję i zawsze się "wlecze", to niech idzie przodem. Nie dość, że będzie wyznaczać prędkość, to będzie się lepiej czuć psychicznie, że to wszyscy idą za nim,a nie odwrotnie.
A jak już się nie daje rady, to odpoczynek... czasami lepiej odpocząć i samemu się wspinać za resztą, niż gonić ile tchu - żadna frajda.
Oj znam to, zwłaszcza, że zazwyczaj jak jechałam w góry to akurat słaba kondycja... Chyba warto poćwiczyć przed wyjazdem, być w formie Dlatego masakra była dla mnie wejść np na Czarny Staw pod Rysami, ale fakt.. tam droga jest trudna.. jak weszłam, to myślałam, że zemdleję ze zmęczenia.