Zaplanowałam w styczniu weekendowy wyjazd z koleżanką - tylko my 2. Każda z nas ma swoją rodzinę, ona ma syna, ja mam dzieci w wieku 6 i 3 lata. Mąż początkowo pukał się w czoło na wieść o naszym pomyśle, przemyślał jednak sprawę i stwierdził - a jedź (Zaznaczę tutaj, że on również ma za sobą taki wyjazd, i zaplanował już kolejny).
Czy któraś z was robi sobie takie wypady bez męża i dzieci? Czy widzicie w tym coś niestosownego? Mój mąż się zgodził, więc w zasadzie nie powinno być problemu, jednak "już widzę", jak zareagują rodzice - moi, jego, a przede wszystkim moja nadopiekuńcza mama - ale jak to tak, dzieci zostawiasz? Jak to tak, bez rodziny wyjechać? Toż to nie wypada!
Zaplanowałam w styczniu weekendowy wyjazd z koleżanką - tylko my 2. Każda z nas ma swoją rodzinę, ona ma syna, ja mam dzieci w wieku 6 i 3 lata. Mąż początkowo pukał się w czoło na wieść o naszym pomyśle, przemyślał jednak sprawę i stwierdził - a jedź (Zaznaczę tutaj, że on również ma za sobą taki wyjazd, i zaplanował już kolejny).
Czy któraś z was robi sobie takie wypady bez męża i dzieci? Czy widzicie w tym coś niestosownego? Mój mąż się zgodził, więc w zasadzie nie powinno być problemu, jednak "już widzę", jak zareagują rodzice - moi, jego, a przede wszystkim moja nadopiekuńcza mama - ale jak to tak, dzieci zostawiasz? Jak to tak, bez rodziny wyjechać? Toż to nie wypada!
Nie bardzo rozumiem czemu niby miałabyś nie jechać. Małżeństwo to nie więzienie. Nie możesz żyć tylko mężem i dziećmi. Jak nie będziesz miała czasu tylko dla siebie, to się wypalisz i to znacznie bardziej zaszkodzi tobie i wam niż taki wypad co jakiś czas. Tak jak mężczyzna powinien co jakiś czas skoczyć z kumplami na piwo, tak kobieta powinna co jakiś czas mieć z koleżankami "babskie" imprezy. Nie mówię tu o jakichś skokach w bok, ale o zwykłym urlopie od małżeństwa, macierzyństwa, codzienności. Taki drobny reset jest bardzo zdrowy.
Moim zdaniem to świetny pomysł, zwłaszcza gdy dzieci są już mniej więcej samodzielne. To też dobre dla nich, przeciąć pępowinę i mieć czas na określenie własnej osobowości, dobre dla męża który będzie spędzać z nimi czas.
Jest wiele rzeczy, które lubię robić wspólnie z moim mężem. Ale przecież mam też własne zainteresowania, ja lubię zwierzęta, on siedzi w książkach... Owszem, idziemy razem na spacer z psem, dyskutujemy o nowych książkach, ale on wie, że nie muszę czytać każdej książki, którą mi poleci, a ja wiem, że on będzie oponował gdy zaadoptuję kolejnego kotka.
Należy Ci się wypoczynek.
W lipcu byłam tydzień nad morzem, również bez syna i męża.
Moja uczennica - babka 30+, mąż i dwójka dzieci - co dwa tygodnie gdzieś jeździ z rodziną, a to w góry, to nad morze, to do miasta. W zeszły weekend pojechała nad morze z znajomą, bez rodziny. Jak ją zobaczyłam, to jej nie poznałam, bo była uśmiechnięta, wypoczęta, zadowolona z życia, zrelaksowana. Wszystkie poprzednie wyjazdy też miłe, ale dzięki temu, że nie musiała wykonywać pracy "czy on jest najedzony, czy spakowałam te kanapki, gdzie znaleźć dla niej toaletę, czemu ona płaczę, za chwilę musimy urządzić dla nich postój, mam nadzieję, że w hotelu będzie cicho, czy jej nie jest zimno, bla bla bla", to ten wyjazd na dwa dni dał jej więcej niż wszystkie pozostałe wycieczki z rodziną w tym roku.
Miło było zobaczy tę odmianę. Uważam, że każdy, z małym czy dużym dzieckiem, z małym czy dużym stażem małżeństwa, skorzysta na spędzaniu czasu z przyjaciółmi bez rodziny.
6 2017-10-09 17:19:04 Ostatnio edytowany przez miminka (2017-10-09 17:19:43)
Ja też bym jechała. Wbrew pozorom przysłużysz się rodzinie, bo jak wrócisz uśmiechnięta i szczęśliwa, to wszystkim będzie lepiej.
Uff, kamień spadł mi z serca, że myślicie tak jak ja... Dziękuję za wszystkie odpowiedzi, myślę dokładnie tak samo - że mi się należy, że przecież to nic złego... Ale ja mieszkam w małej wioseczce, a tutaj jest troszkę inna mentalność niż w mieście - tak mi się wydaje - tutaj inaczej się żyje i inne są przekonania... Jeżeli wyjazd, to z rodziną, w komplecie! Sama jedzie? Co to za żona /matka... No takie tu jest myślenie niestety... Dla mnie najważniejsze jest, że sam małżonek wyraził zgodę, a jego opinia przecież najważniejsza i cała reszta generalnie powinna mnie mało obchodzić. No ale ja taka już jestem, że całe życie przejmuję się tym, co inni pomyślą... Chore, wiem... Tak czy siak, jadę! I doczekać się nie mogę , bo wiem, że będzie fantastycznie
Brawo! Dzieciaki niech zaczną planować sobie weekend z babcią czy ciocią, niech poszaleją same!
Uff, kamień spadł mi z serca, że myślicie tak jak ja... Dziękuję za wszystkie odpowiedzi, myślę dokładnie tak samo - że mi się należy, że przecież to nic złego... Ale ja mieszkam w małej wioseczce, a tutaj jest troszkę inna mentalność niż w mieście - tak mi się wydaje - tutaj inaczej się żyje i inne są przekonania... Jeżeli wyjazd, to z rodziną, w komplecie! Sama jedzie? Co to za żona /matka... No takie tu jest myślenie niestety... Dla mnie najważniejsze jest, że sam małżonek wyraził zgodę, a jego opinia przecież najważniejsza i cała reszta generalnie powinna mnie mało obchodzić. No ale ja taka już jestem, że całe życie przejmuję się tym, co inni pomyślą... Chore, wiem... Tak czy siak, jadę! I doczekać się nie mogę , bo wiem, że będzie fantastycznie
No i racje masz, należy ci się odpoczynek od codzienności i jak sama napisałaś, najważniejsze ze mąż się zgadza i daje ci tą możliwość wyjazdu samej z koleżanką.
Sama też długi czas w małej wiosce mieszkałam i wiem o czym mówisz, tym bardziej się cieszę, że masz takiego wyrozumiałego męża Życzę dobrego wypoczynku i zobaczysz jak mąż i dzieci się zatęsknią za ukochaną zoną / mamusią
Masz prawo wyjechać sama na kilka dni, to nie powinien być problem, szczególnie że jedziesz jeszcze z koleżanką Baw się dobrze
Masz prawo sama decydować co chcesz robić nikt Ci nie powinien tego mówić.
12 2018-04-04 12:34:34 Ostatnio edytowany przez Olinka (2018-04-15 23:20:45)
Też miałam wyrzuty sumienia, żeby zostawić męża samego z dzieciakami jak dostałam propozycję wyjazdu, bo koleżanka ze studiów organizuje swój wieczór panieński w Krynicy Zdrój i wynajęła apartament w [spam] dla całej naszej paczki. W sumie mąż sam mnie na to namawiał, żebym sobie odpoczęła i się zabawiła, a on swoją mamę poprosi o pomoc przy dzieciach. Kupiłam nową kieckę i zamierzam się poczuć jak za dawnych czasów, w końcu małżeństwo to nie więzienie
Czy któraś z was robi sobie takie wypady bez męża i dzieci? Czy widzicie w tym coś niestosownego? Mój mąż się zgodził, więc w zasadzie nie powinno być problemu, jednak "już widzę", jak zareagują rodzice - moi, jego, a przede wszystkim moja nadopiekuńcza mama - ale jak to tak, dzieci zostawiasz? Jak to tak, bez rodziny wyjechać? Toż to nie wypada!
Mam właśnie podobny dylemat. Wcześniej specjalnie nie zastanawiałam się czy i co mi wypada, czy nie. Lubię wolność, cenię sobie niezależność, nie zwracam zbytniej uwagi na konwenanse, chociaż staram się nie odbiegać zbyt mocno od normy. Jednak wydarzyło się coś, co mnie zatrzymało i kazało postawić znak zapytania, czy dobrze robię. Bo kupiliśmy z mężem pół roku temu bilety na koncert w Londynie, ale jakiś czas temu okazało się, że on wyjeżdża i nie będzie mógł ze mną na ten koncert pojechać. Na początku pomyślałam, że pojadę z przyjaciółką albo koleżanką ale w międzyczasie wyszło tak, że w podzięce za pomoc przyjaciela rodziny zaproponowałam mu wspólny wyjazd na ten koncert, wiedząc, źe on też jest fanem tej samej grupy, chętnie przyjął zaproszenie. Wcześniej ustaliłam wszystko z mężem. Zabukowałam więc bilety lotnicze i podczas ostatnich świąt zapytałam teściów, czy zaopiekują się moim synkiem przez niemal dobę, bo wylatuję popołudniem jednego dnia i wracam rano dnia następnego. Reakcja mnie zaskoczyła, zarówno wymowna mimika, jak i pierwsze pytanie, czy ich syn wie o tym wyjeździe, potem czy to faktycznie jest dobry pomysł. Jak odpowiedziałam, że jeśli mają coś przeciwko lub inne plany, to znajdę inną opiekę nad dzieckiem, chociażby poproszę moją siostrę, więc próbowali nieco złagodzić wydźwięk swojej reakcji, ale tzw. niesmak pozostał. I teraz się zastanawiam, czy może faktycznie przeginam, bo powinnam zrezygnować z tego wyjazdu, siedzieć tylko z dzieckiem w domu i jak Penelopa czekać na swojego mężczyznę. Z drugiej strony nawet mój mąż stwierdził, że to dobry pomysł, żebym się trochę rozerwała, a i on będzie się czuł spokojniejszy niż gdybym miała na koncert pojechać z przyjaciółką. Sama nie wiem. Jest jeszcze chwila do namysłu i się waham.
nostromo20 napisał/a:Czy któraś z was robi sobie takie wypady bez męża i dzieci? Czy widzicie w tym coś niestosownego? Mój mąż się zgodził, więc w zasadzie nie powinno być problemu, jednak "już widzę", jak zareagują rodzice - moi, jego, a przede wszystkim moja nadopiekuńcza mama - ale jak to tak, dzieci zostawiasz? Jak to tak, bez rodziny wyjechać? Toż to nie wypada!
Mam właśnie podobny dylemat. Wcześniej specjalnie nie zastanawiałam się czy i co mi wypada, czy nie. Lubię wolność, cenię sobie niezależność, nie zwracam zbytniej uwagi na konwenanse, chociaż staram się nie odbiegać zbyt mocno od normy. Jednak wydarzyło się coś, co mnie zatrzymało i kazało postawić znak zapytania, czy dobrze robię. Bo kupiliśmy z mężem pół roku temu bilety na koncert w Londynie, ale jakiś czas temu okazało się, że on wyjeżdża i nie będzie mógł ze mną na ten koncert pojechać. Na początku pomyślałam, że pojadę z przyjaciółką albo koleżanką ale w międzyczasie wyszło tak, że w podzięce za pomoc przyjaciela rodziny zaproponowałam mu wspólny wyjazd na ten koncert, wiedząc, źe on też jest fanem tej samej grupy, chętnie przyjął zaproszenie. Wcześniej ustaliłam wszystko z mężem. Zabukowałam więc bilety lotnicze i podczas ostatnich świąt zapytałam teściów, czy zaopiekują się moim synkiem przez niemal dobę, bo wylatuję popołudniem jednego dnia i wracam rano dnia następnego. Reakcja mnie zaskoczyła, zarówno wymowna mimika, jak i pierwsze pytanie, czy ich syn wie o tym wyjeździe, potem czy to faktycznie jest dobry pomysł. Jak odpowiedziałam, że jeśli mają coś przeciwko lub inne plany, to znajdę inną opiekę nad dzieckiem, chociażby poproszę moją siostrę, więc próbowali nieco złagodzić wydźwięk swojej reakcji, ale tzw. niesmak pozostał. I teraz się zastanawiam, czy może faktycznie przeginam, bo powinnam zrezygnować z tego wyjazdu, siedzieć tylko z dzieckiem w domu i jak Penelopa czekać na swojego mężczyznę. Z drugiej strony nawet mój mąż stwierdził, że to dobry pomysł, żebym się trochę rozerwała, a i on będzie się czuł spokojniejszy niż gdybym miała na koncert pojechać z przyjaciółką. Sama nie wiem. Jest jeszcze chwila do namysłu i się waham.
Skoro mąż nie ma nic przeciwko, to ja bym jechała i bawiła się świetnie.
Summerko, uważam podobnie. Jedyną osobą, która w tej sytuacji mogłaby mieć coś przeciwko jest Twój mąż, a i to niekoniecznie, bo w końcu nikt nie jest niczyją własnością, a sam wyjazd zaplanowany został znacznie wcześniej i nie miałaś wpływu na to, że coś się zmieniło. W każdym razie jeśli wszystko zostało już omówione, Ty zdecydowałaś się pojechać z przyjacielem, on się z zaproszenia ucieszył, a mąż decyzję poparł, to roztrząsanie tego tematu zupełnie niepotrzebnie może odebrać Ci radość z wyjazdu. Tak więc bez skrupułów powinnaś jechać i cieszyć się wrażeniami, tym bardziej, że żadnego koncertu nie da się powtórzyć .
Summerko, uważam podobnie. Jedyną osobą, która w tej sytuacji mogłaby mieć coś przeciwko jest Twój mąż, a i to niekoniecznie, bo w końcu nikt nie jest niczyją własnością, a sam wyjazd zaplanowany został znacznie wcześniej i nie miałaś wpływu na to, że coś się zmieniło. W każdym razie jeśli wszystko zostało już omówione, Ty zdecydowałaś się pojechać z przyjacielem, on się z zaproszenia ucieszył, a mąż decyzję poparł, to roztrząsanie tego tematu zupełnie niepotrzebnie może odebrać Ci radość z wyjazdu. Tak więc bez skrupułów powinnaś jechać i cieszyć się wrażeniami, tym bardziej, że żadnego koncertu nie da się powtórzyć .
Dzięki Olinko
Pojechałam i wróciłam, co prawda ze zdartym gardłem, ale jakże zadowolona
Powiem tak, z koleżankami jechałabym. Sama nie.
Oczywiście , że wypada. Każdy musi od czasu do czasu naładować akumulatory - jesteś w związku, a nie w wojsku - a nawet tam dają przepustki. Jeśli jesteście się w stanie dogadać co do opieki nad dziećmi - jak najbardziej. Ja również raz w roku robię tygodniowy wypad z trójką przyjaciółek - chyba nie odważyłabym się na samotną podróż, to już chyba nie te czasy.
Wrócisz zadowolona, uśmiechnięta, wypoczęta i stęskniona - i to z pewnością rodzina doceni.