Witam! Opisujecie tu różne historie Ja też chcę wam coś napisać . Kiedy wyszłam za mąż zamieszkałam w domu teściów. Oni pracowali mąż również ja w ciąży w domu obiadki te sprawy. Kiedy dziecko się urodziło byłam przeszczęśliwa i mąż też, ale moje szczęście nie trwało długo teście chcieli zajmować się moim dzieckiem teściowa mi je wyrywała z rąk a ja chciałam sama się nim zajmować i zaczął się koszmar. Bałam się zostawiać moje dziecko w domu wszędzie z nim chodziłam Oni zaczęli mnie wyzywać że jestem egoistką a najgorsze w tym wszystkim było to że w mężu nie miałam żadnego wsparcia on sam zabierał mi dziecko i zanosił do swojej mamusi. Byłam jednym kłębkiem nerwów , chciałam się wyprowadzić mąż nie chciał był pod dużą presją swoich ojców lekceważył mnie totalnie nie słuchał w ogóle a ja byłam znerwicowana. Kłuciliśmy się na okrągło mówiłam że go zostawię i odeszłam ale moja rodzinka mówiła mi żebym wróciła bo nie mam pieniędzy oni mi nie pomogą i wróciłam. Koszmar nic się nie zmieniło jakim był synusiem takim jest do tej pory. Ja byłam znerwicowana aż ze mnie kipiało czułam się osaczona po prostu byłam kłębkiem nerwów i nie potrafiłam tego ukryć złościłam się cały czas i krzyczałam z bezradności nikt mi nie chciał pomóc ale to wszystko odbijało się na dziecku. To mnie nie usprawiedliwia ale byłam tak znerwicowana ,że krzyczałam nawet na nie.. Mąż mnie obwiniał że to moja wina w końcu poszliśmy do poradni rodzinnej mąż był tylko raz bo później nie mógł ja chodziłam bardzo mi to pomagała wygadałam się pani psycholog mi dawała rady czułam się lepiej ale siostra namówiła mnie jeszcze na psychiatrę poszłam dostałam leki pomogły mi dziś jestem zupełnie innym człowiekiem. Tylko mojemu męzowi się w głowie poprzestawiało. Od samego początku małżeństwa musiałam o wszystko walczyć nie wspierał mnie. Urodziłam 2 dziecko i wtedy to już całkiem oszalałam ze szczęścia moje oczko w głowie . Kocham moje dzieci nad życie ale jak dzieci mogą być szczęśliwe jak matka cały czas się czymś dręczy. A wiec doszło do tego że w końcu wywalczyłam własny dom po 10 latach małżeństwa i co z tego jak można budować coś jak to wszystko się już skończyło jesteśmy dla siebie jak obcy. Mąż nie ma do mnie żadnego zaufania traktuje mnie jak kogoś obcego ja tego nie mogę zrozumieć urodziłam mu 2 dzieci mówiłam że wierzę w niego a on mnie nie traktuje poważnie to jest chore. On siedzi za granicą od marca do listopada zostawia mi na miesiąc 1500 złoty i jeszcze mi mówi że jestem nie oszczędna że za dużo wydaję. Teraz odkąd przyjechał nie daje mi żadnych pieniędzy każe mi pisać kartkę co ma kupić dla mnie to jest chore dzieci chodzą do szkoły i już nie raz zdarzyło się że nie było chleba bo on nie miał czasu kupić. Chce zrobić ze mnie niewolnicę ale ja nie dałam i jest jak jest teraz przestałam mu gotować, prać jego rzeczy wścieka się na mnie że mu tego nie robię a to co on robi jest bezkarne. Dzieci szpontuje przeciwko mnie mówi im że ja jestem niedobra że krzyczę ale jak tu się nie złościć jak nie mam nawet z czego dzieciom obiadu ugotować jak mu powiedziałam że nie daje pieniędzy to mi powiedział kartkę zrób co trzeba to kupie. On powinien się iść leczyć ale on mi mówi że wszystkiemu jestem winna ja. Czy jest na niego jakiś sposób, wybudowaliśmy dom a on takie rzeczy wyprawia. Jak ja mam z tym człowiekiem dalej żyć on jest chory najbardziej mi szkoda dzieci on sam jest niedojrzałym dzieckiem którego mamusia trzyma dalej pod spódnicą. Od 2 miesięcy z nim nie śpie jesteśmy sobie obcy wszystko bym dała żeby to zakończyć ale boje się co będzie z dziećmi ja nie pracuję bo on twierdzi że jest w stanie mnie utrzymać tylko że to co gada to jedno a co robi to drugie nie dostaje od niego nawet złotówki .On nie widzi w swoim zachowaniu nic złego tylko mnie obwinia ja do dziecka nawet nie wiem jak się odezwać krzyknę bo zrobi coś nie tak to sądownie mi je zabierze bo ja się znęcam nad nimi to jest chore co on robi a ja jestem załamana. Co robić.
Co robić.
poszukac pracy. wlasny dochod to w twoim przypadku podstawa i wyjsciowa do jakichkolwiek zmian.
maz chce zrobic z ciebie niewolnice ?
sama ja z siebie zrobilas... ty juz nia jestes.
nie widzisz tego ?
Ja pracowałam tyle że to ja wtedy robiłam zakupy całą pensję zostawiałam w sklepie tam gdzie pracowałam. Zaszłam w ciążę i później już nie wróciłam mąż dawał mi na życie najpierw 2000 tyś a od roku 1500 bo stwierdził że za dużo wydaję i starałam się za to przeżyć.Związek opiera się na zaufaniu i wspólnocie tak cały czas myślałam i tak chciałam żeby było też w moim związku ale mąż jest egoistycznym chamem i materialistą. Do pracy idę od maja prawdopodobnie na pół etatu ale i tak się cieszę. Ja oprócz tego mam kawałek swoich truskawek ale jak zaczęłam budowę to wszystkie pieniądze włożyłam w fundamenty. To nie tak że ja nigdy nie miałam pieniędzy ja dochód miałam bo najpierw byłam na chorobowym póżniej wychowawcze płacone miałam i rodzinne wszystko co zebrałam włożyłam w dom. I to że mąż mówi ze za dużo wydaję to zaczęło się teraz tej zimy jak wybudowaliśmy dom. Zamiast się cieszyć że będziemy na swoim to jemu się popsuło w głowie on nie może się pogodzić z tym że zostawi mamusię bo to taki mamin synuś pierzony. Na pracę to tak za bardzo przy 2 dzieci które wożę 8 kilometrów do szkoły to nie jest takie proste.
4 2014-03-06 12:09:07 Ostatnio edytowany przez verdad (2014-03-06 12:11:59)
Kazdy kij ma dwa końce.
Mąż po Twoim zalamaniu jednak zgodzil się ratować malzenstwo.
Co to znaczy,ze wywalczylaś dom ?
Może czas na kolejną terapię malzenską ?
Piszesz,ze trudno Ci pogodzić pracę o opieką nad dziećmi.A tesciowie już nie są skorzy do pomocy ?
Wiesz tylko że to on zamiast zachowywać się jak prawdziwy facet był i jest dalej maminsynkiem. Czy ty byś chciała mieć mężczyznę czy dziecko które ma cię w nosie i jesteś mu potrzebna tylko do seksu. Ja cały czas próbowałam mu uświadomić że założył rodzinę i że to my jesteśmy teraz najważniejsze nie mamusia i tatuś i mianowicie po to miała być ta terapia tylko że on z niej wtedy nie skorzystał bo on nigdy nie ma czasu. Czy ty w ogóle masz faceta, męża jeśli tak to czy chciałabyś otrzymywać od niego wsparcie i czuć że możesz na niego liczyć, czy być zabawką na wieczór bo jemu chce się kochać. Teściowie to najchętniej by się mnie pozbyli żeby tylko mogli wychowywać moje dzieci. Oni dla mnie nie istnieją ja z nimi nie chcę mieć nic wspólnego i nie mam. Każdy ojciec chce szczęścia dla swojego dziecka a oni nie rozumieli że przez swoje wpieprzanie się w nasze życie niszczą nasze małżeństwo, oczywiście mąż miał cały czas klapy na oczach, a teraz to my cierpimy i jesteśmy dla siebie obcy. Syty głodnego nie zrozumie
6 2014-03-10 12:44:12 Ostatnio edytowany przez VonPeter (2014-03-10 13:08:10)
Byłem z kobietą prawie 6 lat (ja mam 31l, kobieta 28l.).
Wszystko było ładnie i pięknie...wręcz książkowo...
Oboje jesteśmy wykształceni, nie mamy nałogów, nie było zdrad, był też udany sex - z obu stron, szanuję ją i ona mnie szanowała. Od 2006 ćwiczę sztuki walki, od lutego 2014 ja zacząłem ćwiczyć jogę i uprawiać gimnastykę a narzeczona zaczęła biegać po 4-10km dziennie. Oboje używamy aplikacji do zapisywania wyników sportu.
Kilka tyg. temu, moja narzeczona postanowiła, że nie chce być ze mną ponieważ - jak stwierdziła - "Nie kocha już mnie".
Jakiś czas temu (październik/listopad) zauważyłem, że ona była jakaś zamyślona...czytała też książki o miłości itd.. nie pamiętam tytułów ale jak sobie przypomnę, to napiszę....(może to także miało wpływ na jej decyzję - piszę o tym, bo kiedyś moja koleżanka po przeczytaniu tomiku Paolo Coelho, zostawiła mojego kumpla po 9 latach . Sama przyznała, że te książki zmieniły ją).
Tydzień przed jej odejściem postanowiłem porozmawiać z nią bo - jak wspomniałem wcześniej - chodziła zamyślona. Oczywiście na pytanie: "Co Ci jest/Czy coś się stało?" odpowiadała, że nic się nie stało i nic się nie dzieje...Nawet moja matka kiedyś zapytała się czy ja coś jej zrobiłem bo widzi, że dziewczyna chodzi "struta"...oczywiście ja nic jej nie zrobiłem...
Także tydzień przed odejściem postanowiłem z nią porozmawiać....Wtedy po raz pierwszy dowiedziałem się od niej, że nie wie czy coś do mnie jeszcze czuje...czy mnie jeszcze kocha...W środku tygodnia pojechaliśmy do kina.... na film o lesbijce....bo niby miał być fajny...
Po powrocie, wieczorem, ona była strasznie oschła...+ ten wymuszony uśmiech....Postanowiłem , że nie mogę tak więcej żyć i niech powie co się dzieje bo powoli zaczyna mnie to męczyć...Przecież widzę, że coś jest nie tak... Powiedziała, że nie wie czy jestem dla niej kolegą czy chłopakiem bo nie wie czy coś jeszcze czuje do mnie......na to ja zapytałem się "co jest powodem , że tak myśli/uważa?". Nie mogła mi na to pytanie odpowiedzieć... nie potrafiła...
Zapomniałem dodać , że od kilku tygodni brała jakieś tabletki na sen/depresję/stres...po nich spała jak dziecko....była jak nieprzytomna.....Od jakiegoś czasu ma tez problem z jelitem....miała sporo badań - zawsze jeździłem z nią aby nie czuła się osamotniona...teraz bierze jakieś duże tablety....
To wywołało i wywołuje u niej stres....tabletki będzie brać do końca życia
Podsumuję to tak....
NIE BYŁO i NIE MA ingerencji osób trzecich....nie było zdrad, nie było walk między nami /jesteśmy spokojnymi ludźmi/, zaręczyliśmy się jakieś 3 lata temu...kilka razy rozmawialiśmy o ślubie ale zawsze brakowało kasy na jego realizację...
Nie byłem frajerem, mięczakiem ale nie byłem też "Pudzianem"/maczo/alvaro itd....
Decyzje odnośnie nas podejmowaliśmy razem.
Pamiętam nawet zaproszenia na śluby jakie dostawaliśmy...."Zapraszamy Panią X wraz z osobom towarzyszącą".... od rodziny z mojej strony dostawaliśmy zaproszenia imienne, począwszy od wymienienia kobiety....od jej strony zawsze była "osoba towarzysząca"...
Trochę bolało mnie to....powiedziałem jej o tym....
Po odejściu widziałem się z nią dwa razy - nie mieszkamy w tej samej miejscowości. Pierwszy raz pojechałem zobaczyć jak się czuje. Podjechałem pod jej pracę...pierwsze wrażenie było takie, że nie wiedziałem co zrobi...widać było, że ucieszyła się...Porozmawialiśmy troszkę....Wtedy od rozstania minęło kilka dni tak więc nie było mowy o powrocie...dziewczyna nie odetchnęła jeszcze po rozstaniu.
Powiedziała, że nie zostawiła mnie dlatego, że nie mamy ślubu, że o tym nie rozmawiamy, że nie mamy super willi z basenem i 5 aut w garażu, że czasem jest ciężko, że ona ma kogoś na boku (albo ja) lecz tylko(aż) dlatego, że po prostu przestała kochać mnie... i nie chce wrócić do mnie (to było parę dni po rozstaniu)....mówiła, że ona wie, że mi na niej zależy i że skoczę za nią w ogień, że troszczę się o nią, że tęsknię, że kocham ale ona nie potrafi teraz odwzajemnić moich uczuć i to ją boli. Mówiła, że jak ja mówię czy piszę do niej o moich uczuciach, to ona tym bardziej nie ma chęci na kontakt, na rozmowę bo bardzo ja to boli...
Ostatni raz wdziałem się z nią w ubiegłym tygodniu(tydzień po pierwszej rozmowie)...Była oschła...nie chciała za bardzo rozmawiać...Na wszystko to, co mówiłem, kręciła głową okazując swoje niezadowolenie i negację. Wyglądała, jakby była zła na mnie?..Nie umiała i nie umie wyjaśnić przyczyny braku kochania...braku miłości....
Teraz pochłonęła ją jej pasja...nie ma czasu na nic?Nawet ma już plany na kwiecień?
Nie odzywa się do mnie. Usunęła nasze wspólne zdjęcia z pewnego portalu społecznościowego, nie widzę jej powiadomień? W dniu kobiet zrobiłem kartkę z życzeniami w Photoshop i wysłałem jej. Widziałem, że wyświetliła wiadomość ale nawet nie napisała ?dziękuję? albo chociaż ?dzięki?.
Nie chciałem dzwonić ponieważ ? jak mówiła mi podczas naszego ostatniego spotkania w ubiegłym tygodniu ? miała jechać na koncert z taką 42 letnią babką (poznałem ją)? Co się okazało...nigdzie nie pojechała...była w domu?skąd to wiem? Wspominałem o programie/aplikacji na telefon, która służy do zapisywania poczynań sportowych?Widziałem, że biegała po 20.00 ? koncert miał być o 21.00 w miejscowości oddalonej o 1,5h jazdy autem także nie było opcji aby zdążyła na czas.
Smutno mi się zrobiło kiedy zobaczyłem , że nigdzie nie była?(narzeczona chodzi spać w miarę wcześnie i wstaje bardzo rano bez znaczenia czy to jest weekend). Ja poszedłem do znajomego i wypiłem kilka piwek?(szklanka(0,5l) piwa 6% zmniejsza stres do 13%)?.
Od momentu wysłania kartki nie pisałem do niej, nie dzwoniłem?.zero kontaktu?Przed wysłaniem kartki też nie odzywałem się przez tydzień?
Nie wiem co mogę zrobić?zmieniam się?joga zmienia psychikę ? robię także ćwiczenia aerobowe, ABS, pompki. Ona wie, że ćwiczę bo widzi moją aktywność w programie. Lubi moje aktywności ? ciągle zaznacza w aplikacji ?Lubię to? pod moimi treningami. Pamiętam jak podczas naszego ostatniego spotkania mówiła mi, że nasze rozstanie pozytywnie wpłynęło na mnie. Jestem bardziej zorganizowany, ułożony, systematyczny?ona widzi wiele zalet w naszym rozstaniu?. I to mnie martwi?tutaj ? chyba- jest pies pogrzebany?
Czytałem trochę poradników ale te poradniki, to ?szajs?. One mówią nam ? wszystkie/bez różnicy ? jak mamy sobie poradzić po rozstaniu ale nie mówią jak ?odzyskać? ex? To raczej jest poradnik traktujący o tym, jak zapomnieć? Takie poradniki wkładają wszystkie kobiety do jednego worka?przecież każdy człowiek jest inny?
Oczywiście, że można pokazać , że zmieniło się, że jest się innym człowiekiem?.ale co to da? Nie jest tak, że kobieta podejmując decyzję trzyma się jej do końca? Dodam, że nie rozstaliśmy się w nerwach czy złości?. Napisała do mnie , że chce skończyć związek?.tak...napisała...nawet nie zadzwoniła?.
Nie chce mieć ze mną kontaktu?może wstydzi się swojej decyzji? Jak w te sytuacji działać? Co mogę zrobić? Nie chcę wygłupiać się i jeździć do niej, wysyłać kwiatów ?. Przecież ona może być zaparta i nie odzywać się do mnie w ogóle?Podczas naszego ostatniego spotkania face to face powiedziała mi, że nie tęskni, nie kocha ale myśli?.w tym sensie, że zastanawia się co u mnie słychać, jak się czuję itp.. . Nie wiem co robić?.jestem rozbity?.nie mam myśli samobójczych?po prostu czuję pustkę. Chodzę na imprezy, rozmawiam z ludźmi, wieczorami rundkuję autem po mieście z prędkością patrolową . Wszystko po to, aby zając czas.. Niestety nie potrafię wyrzucić jej z głowy?.moje myśli są ukierunkowane w jedną stronę?mojej narzeczonej (byłej ?).
6 lat, to nie mało?oboje jesteśmy dorośli?przed nami miały być dwa wesela?mamy wspólnego chrześniaka?nie kłóciliśmy się ze sobą?mieszkaliśmy razem jakiś czas ale później ona zmieniła pracę i od 2 lat mieszkamy oddzielnie widując się tylko w weekendy także mieliśmy czas aby odpoczywać od siebie?dodam, że to też nie przeszkadzało jej i że to nie wpłynęło na ostateczną decyzję?.Nie proponowała abyśmy zostali przyjaciółmi itp? nie zabrała swoich rzeczy ode mnie z domu(ubrania, kosmetyki itp..)?..
Po tym krótkim opisie mam pytanie: ?WTF???. oraz: ?Czy jest jeszcze szansa na reaktywację związku??? Wiem, że dwie osoby muszą chcieć...nie wiem czy ona w ogóle chce wracać...To nasze pierwsze rozstanie... Czy dać sobie spokój? Ona sama odezwie się?
Edytowałem post ponieważ zapomniałem dodać, ze podczas naszego ostatniego spotkania, które miało miejsce na początku ubiegłego tygodnia, moja ex powiedziała w złości -tak, w złości , w jej złości - nagle wybuchła jak gdyby nigdy nic (nie widziałem jej jeszcze takiej - może to przez te tabletki antydepresyjne?....może przesilenie wiosenne?) - żebym nie przyjeżdżał do niej, że nie chce być ze mną i nie będzie ze mną...Także nie odzywamy się teraz do siebie.... :-(
Drogie Panie....jakieś koncepcje???
7 2014-03-10 13:51:09 Ostatnio edytowany przez memento (2014-03-10 13:56:05)
wydaje mi sie,ze powinienes dac sobie spokoj, nie mowie, ze na zawsze, bo nie mam pojecia,co kierowalo twoja narzeczona, moze ma jakies problemy , ktorymi nie chce Cie obarczac dlatego powiedziala,ze nie kocha... nie wiem ale rozumiem,ze nie da sie kogos przestac kochac w minute, 6 lat to szmat czasu i wspolnego zycia. dlatego odpusc , nie pokazuj jej sie,nie odzywaj i zobaczysz jak to sie potoczy. zajmij sie soba,swoimi pasjami,praca, masz na pewno kolegow, wyjdz na piwo. odpoczniesz psychicznie .
co do tego,ze nie kocha... przerabialam to ze sama soba. z moim obecnym juz teraz mezem bylismy 6 lat przed slubem i tez w pewnym momencie zwiazku nie wiedzialam co czuje. balam sie ,ze to juz nie milosc. ale bylo to spowodowane jego stosunkiem do mnie,nie bylo za dobrze.. przez to wszystko czulam sie zaniedbana,odrzucana i myslalam,ze juz nie kocham. ale myslalam... o tym co robi, gdzie jest, czy tez mysli o mnie. byly wzloty i upadki, przez dobre 1,5 roku bylo zle,ale w koncu wszystko sie poukladalo. Kocham Go nad zycie wiec powodzenia. moze nie wszystko stracone
Dziękuję za odpowiedź memento...
Generalnie może jest w takim wieku (28), że jest w "dołku" bo nie wiem co robić :: brak ślubu, brak dzieci...
Moja winą było to, że nie okazywałem jej uczuć poprzez słowa takie jak "kocham Cię" itp...
Mówiłem do niej zawsze zdrobniale i miło i grzecznie...
Kiedyś zapytała się dlaczego nie mówię jej, że ją kocham....Odpowiedziałem, że zamiast mówić , wolę działać czyli pokazywać jej to, że mi zależy, że staram się o nią, że tęsknię, że szanuję ją....ludzie mówią, że kochają kogoś a robią co innego...ja robię ale mało mówię...
Nie płaczę w poduszkę ale jest mi bardzo przykro z powodu tego, co się stało.
tak na dobrą sprawę, to nie ma sensu wracać do siebie po jakichś dłuuuugich przerwach jak pół roku czy więcej....
Dlaczego? Powód jest taki, że jak się kocha, to można czasem nie wytrzymać i rozstać się na krótką chwilę aby otrząsnąć się/przemysleć.....można wybuchnąć emocjonalnie....ale można zrozumieć . że popełniło się błąd....
Po np. ponad pół roku, kiedy np. kobieta spróbuje być z innym a jej nie wyjdzie i będzie chciała wrócić do mnie, to już nie ma czego u mnie szukać.
Będę cierpiał ale nie dam sobą manipulować...Nie chcę być/i nie jestem/ kołem zapasowym....bo pomimo tego, że nie byliśmy ze sobą a ona kogoś znalazła, to i tak czuję się zdradzony...
BTW...w ten weekend strasznie kleiła się do mnie pewna laska ale powiedziałem jej, że nie ma czego szukać u mnie....jakaś napalona małolata.... odmówiłem, przegoniłem ją....czułbym się okropnie gdyby do czegoś doszło między nami....czułbym się, że zdradziłem... dziwne, nie?
Nie chcę reklamować się ale ja na prawdę jestem dobrym facetem...nie jestem maminsynkiem ale jestem czuły i delikatny ale potrafię też być samcem alpha kiedy jest taka potrzeba...
Jestem w kropce.....
Kurcze...tęsknię...co jest normalne...pragnę...pożądam....ale dlaczego tak zrobiła????
Może faktycznie przez to, że nie okazywałem uczuć, ona stała się taka jak ja z tym, że nie odzwierciedlała swoich uczuć fizycznie....
Może jest szansa na to aby wróciła ze zdwojoną siłą....
Wiem, że po powrocie związek nie jest taki sam....trzeba odbudować związek na nowych filarach...Moje filary są mocne.....
No kobiety potrzebują też słów. Myslisz ,ze moj maz teraz ciagle mowi "kocham CIę"? Nie, raczej od swieta ale sie juz przyzwyczailam i nie wymuszam na nim tego. przynajmniej kiedy mi to powie to wiem,ze tak rzeczywiscie jest
. mowisz,ze twoja ma 28 lat..moze faktycznie oczekiwala np oswiadczyn i jakiejs konkretnej deklaracji z twojej strony?
w mojej rodzinie w ostatnim czasie rozpadly sie 3 zwiazki ( osmioletnie ) wlasnie przez to "przechodzenie" i brak deklaracji i checi na slub ze strony tych facetow
10 2014-03-10 15:29:16 Ostatnio edytowany przez VonPeter (2014-03-10 15:36:53)
Jeśli ona zdecyduje się na odbudowę związku, to na pewno poprawię parę moich zachowań ponieważ wyciągnąłem wnioski i wiem, co robiłem nie tak...może będzie sytuacja aby porozmawiać o tym z NIĄ...
Nie wiem dlaczego ale po informacji, że odchodzi, włączyło się u mnie coś w głowie....pomyślałem : "aha...coś robiłem nie tak...nie mówiłem jej jak bardzo zależy mi na niej...nie rozmawialiśmy o ślubie o dzieciach...:.
Bardzo szybko uaktywniło się we mnie coś hmmmm....dorosłego....uaktywniła się informacja, że to już czas na "pewne sprawy"... trochę późno...ale lepiej późno niż wcale...
Teraz nie będę robił z siebie idioty i nie będę kupował (już drugiego) pierścionka zaręczynowego i bukietu kwiatów i nie będę jechał do niej ponieważ ona z całą pewnością powie "nie"....i tutaj źle może to się skończyć..a może mylę się????
Na pewno każda Kobieta reaguje inaczej na taką informację....bo każdy człowiek jest inny....ale....(?)
Byc moze przyszedl juz dla niej czas na powazniejszy krok, slub ... a Ty nic, wiec jak dla mnie wtedy sa 2 opcje: albo uznala,ze lepiej dac sobie spokoj,przebolec i dac szanse na inny zwiazek ktory zakonczy sie slubem, albo moze chciala Cie sprawdzic? powiedziala,ze odchodzisz i czeka czy bedziesz o nia walczysz,czy cos zrozumiesz.. ale to oczywiscie tylko moje wynurzenia
...sam nie wiem...
Dzisiaj przeglądałem archiwa wiadomości i zobaczyłem wiadomość od niej. Wiadomość wysłana tego samego dnia , w którym zostawiła mnie.
Pisała, że nie uważa, że ślub był dla niej priorytetem, że nie potrafi odwzajemnić moich uczuć...jeszcze byłą informacja o tym, że ona chyba przechodzi załamanie nerwowe ale nie przeze mnie tylko przez siebie...
Ach....już sam nie wiem....Tyle ostatnio zacząłem ćwiczyć, że w ciągu 3 tyg. z 101kg spadłem na 95kg...przy 185cm wzrostu, to dużo..ćwiczę dużo aby zapomnieć, nie myśleć itd...
Pisząc ten post chciałem poznać opinie kobiet na takie tematy....może ktoś miał podobną sytuację i jak wtedy zachowują się kobiety? Czy myślą w ten sposób aby spróbować? Wiem, że każda Pani odpowie inaczej dlatego, że ma inny bagaż doświadczeń etc... ale może jest jakieś rozwiązanie....
Mam przeczekać jeszcze ze dwa tygodnie i spróbować odezwać się? A jeśli już będzie za późno? Jeśli ona całkowicie nie zechce mnie już bo za długo zwlekałem z kontaktem? :-(
...sam nie wiem...
Dzisiaj przeglądałem archiwa wiadomości i zobaczyłem wiadomość od niej. Wiadomość wysłana tego samego dnia , w którym zostawiła mnie.
Pisała, że nie uważa, że ślub był dla niej priorytetem, że nie potrafi odwzajemnić moich uczuć...jeszcze byłą informacja o tym, że ona chyba przechodzi załamanie nerwowe ale nie przeze mnie tylko przez siebie...(...)(
A co Ci miała napisać???
Ludzie, no gdzie te CHŁOPY są!!!
Jesteście 6 lat razem, w tym 3 lata narzeczeństwa, znaczy Ty ten 'ciągle chodzący w konkury'.
A jaki Ty jesteś z siebie zadowolony, jak się starałeś.....no i wykształcony, bez nałogów i seks udany......ale i wg mnie 'bez jaj'.
Ty 31 lat, ona 28 lat,.....czy te liczby nic Ci nie mówią?
Poszukaj wątków na forum, jak wiele związków rozpadło się właśnie z tej przyczyny.
Rzadko która dziewczyna chce mieć status 'wiecznej narzeczonej'.
Jabłko smakuje gdy dojrzeje, potem robi się kwaśne, murszeje, a nawet i butwieje.
Wszystko ma swój czas i porę na działanie, a Ty stanąłeś w pewnym punkcie.
Na jej miejscu też bym nerwicy dostała, gdybym tyle lat czekała na oświadczyny.
P.s.
Szkoda, że nie opisałeś swojej historii w osobnym wątku, bo ten jest autorki mumii.
14 2014-03-10 19:20:35 Ostatnio edytowany przez VonPeter (2014-03-10 19:25:34)
fakt..były inne ważne rzeczy do zrobienia niż ślub...poza tym, jak pisałem powyżej, dziewczyna napisała mi, że ślub nie był priorytetem....oczywiście istnieje założenie, że mogła napisać tak dlatego, że pytałem się o to tuż po rozstaniu...
Sorry za wejście z butami do innego wątku....Mam nadzieję, że mumii wybaczy mi to. Poza tym, Topic jest świetny..pasujący...
P.S. Przyjaciółko Forum....Gdybyś była na miejscu mojej narzeczonej, to czy teraz przyjęłabyś oświadczyny? Minęły niecałe 3tyg. od zerwania..... Rada będzie subiektywna, wiem....ale kobiety na pewne sprawy reagują całkiem podobnie....
P.S.S-> jeszcze jedna uwaga... jaja mam...ale nie jestem asertywny jeżeli chodzi o sprawy ślubu...dla mnie ślub jest ogromnym wydarzeniem...dlatego tez potrzebuję zastanowić się....
W tym momencie, jak pisałem wyżej, wiem, że chcę ponieważ widzę co straciłem....(chodzi o charakter dziewczyny, jest pasje, hobby, zachowanie w stosunku do mnie itd...sporo by wymieniać)
tyle lat razem i nie pomyslales o slubie,nie byl Ci potrzebny tak? czy rozmawialiscie o tym, mieliscie jakies plany? bo jesli tak to moi mzdaniem po prostu stracila cierpliwosc, a latka leca. teraz w sytuacji kiedy odeszla bylbys gotow zeby ten slub wziac? to nie jest zabawa tylko dezycja na cale zycie
16 2014-03-10 20:50:26 Ostatnio edytowany przez żyworódka (2014-03-10 20:53:14)
fakt..były inne ważne rzeczy do zrobienia niż ślub...poza tym, jak pisałem powyżej, dziewczyna napisała mi, że ślub nie był priorytetem....oczywiście istnieje założenie, że mogła napisać tak dlatego, że pytałem się o to tuż po rozstaniu...
Wychodzi na to, że każde z Was miało inną hierarchię ważności 'RZECZY do zrobienia'.
No i zlituj się, jeszcze tak WPROST/bez ogródek zadałeś ukochanej TO pytanie???
Myślę, że najbardziej tym STRZELIŁEŚ sobie gola!
Skoro 'świtało' Ci, że to może być TEN powód.....
A czy narzeczona oddała Ci pierścionek?
P.S. Przyjaciółko Forum....Gdybyś była na miejscu mojej narzeczonej, to czy teraz przyjęłabyś oświadczyny? Minęły niecałe 3tyg. od zerwania..... Rada będzie subiektywna, wiem....ale kobiety na pewne sprawy reagują całkiem podobnie....
Obiektywnie patrząc, to takie oświadczyny są jak :musztarda po obiedzie.
Subiektywnie patrząc, to jeśli byłby to ten JEDYNY powód zerwania.....pewnie przyjęłabym oświadczyny, jeśli NADAL kocham.
Ale musiałby się narzeczony wykazać, że jest to jego świadoma decyzja, a nie tylko dla ratowania związku, bo został 'odprawiony z kwitkiem'.
Piszę to całkiem teoretycznie, bo akurat nie byłam w takiej sytuacji.
P.S.S-> jeszcze jedna uwaga... jaja mam...ale nie jestem asertywny jeżeli chodzi o sprawy ślubu...dla mnie ślub jest ogromnym wydarzeniem...dlatego tez potrzebuję zastanowić się....
Powiem więcej, ja bym tyle lat (sześć) nie czekała.....wcześniej bym TAKIEGO narzeczonego odprawiła,.... niech się zastanawia, ale beze mnie!
W tym momencie, jak pisałem wyżej, wiem, że chcę ponieważ widzę co straciłem....(chodzi o charakter dziewczyny, jest pasje, hobby, zachowanie w stosunku do mnie itd...sporo by wymieniać)
No to DZIAŁAJ!
17 2014-03-10 21:30:17 Ostatnio edytowany przez VonPeter (2014-03-10 22:18:30)
Dokładnie memento. Ślub nie był mi potrzebny...Może patrzyłem tez na ślub (kościelny) przez pryzmat tego, iż nie jestem katolikiem tylko pragmatykiem....
Żyworódko....nie wiem czy kocha..raczej nie ponieważ tak mi powiedziała...chyba, że była wnerwiona i emocje puściły....po raz pierwszy... Teraz oficjalne zaręczyny może odebrać jako coś niezwykłego w jej życiu..jakiś krok na przód...może zobaczyć, że zależy mi na jej osobie...
Co do tego, żeby to nie wyglądało na to, masz rację....Może to teraz tak wyglądać...
Muszę przemyśleć jak to zrobić aby to nie wyglądało na desperację....bo desperacją nie jest..nie zrobię tego dla ratowania związku lecz dla niej...pytanie czy ona jeszcze chce(?)..
Za dużo zastanawiam się a za mało działam w tym temacie.. To zapewne przez te nic nie warte poradniki pt. "jak odzyskać byłą kobietę" itp....
Tam napisane jest aby czekać i nic nie robić do momentu, kiedy ex pierwsza odezwie się ponieważ to będzie znakiem, że czuje się samotna itd.....oczywiście w tym czasie należy spotykać się z dziewczynami, flirtować, spać z nimi itd... i najlepiej na oczach byłej..... Nie wiem dla kogo pisane są takie "podręczniki"....jak na razie korzystam z jednej rady...nie nawiązuję kontaktu.....
oczywiście myślę cały czas o niej....myślę czy ona jeszcze myśli....czy może lekko tęskni....ale nie chcę narzucać się..bo może odepchnąć mnie już na stałe...
Próbuję się wczuć w położenie twojej dziewczyny ( oczywiście przy założeniu, że odeszła przez brak deklaracji z tw strony ) i powiem Ci, ze ja bym chciala kontaktu, tego zebys sie mna interesowal, probowal odzyskac, udowodnil uczucie.
Ale nie wiemy co nią kierowało więc byłabym chyba ostrozna z tymi oswiadczynami teraz. tyle byliscie ze soba wiec na pewno macie znajomych, bliskich przyjaciol, nie mozesz sie jakos dowiedziec co u niej,czy kogos ma?
19 2014-03-11 02:14:19 Ostatnio edytowany przez VonPeter (2014-03-11 02:17:16)
Z jej strony o naszym rozstaniu wie tylko rodzina (mam i tata)...zapewne jeszcze taka dziewczyna, która pozuje jej do zdjęć....ale wolałbym nie ryzykować i nie pisać do tej dziewczyny bo istnieje prawdopodobieństwo, że ona o niczym nie wie...wtedy ja wygadałbym się.....
Jeszcze jedna sprawa....to nie jest pewne, że odeszła z powodu braku mojej deklaracji(tutaj słusznie, że napisałaś: "przy założeniu")...ponieważ, jak już pisałem, ona pisała mi, że ślub nie był priorytetem....czyli, jakby nie przez to opuściła mnie...
Ciężko wybadać o co chodzi....Czy można tak z dnia na dzień odkochać się? No pewnie, że nie. Już w ubiegłym roku widziałem, że coś nie jest tak...- pisałem o tym.
..a może faktycznie oczekiwała jakichś zmian na 2014? Ale nawet nie dawała sygnałów....no i jeszcze ten tekst na koniec, że ślub nie był priorytetem....Nie wiem Drogie Panie.....ja nie przekreśliłem związku, zdaję sobie sprawę, że nie będzie tak samo jak było wcześniej....
Przypomniało mi się coś...Pamiętam jak podczas naszej pierwszej rozmowy po rozstaniu powiedziała, że ona z reguły nie wraca do byłych... z poprzednim gościem, który był od niej starszy o lat7 albo 8, rozstała się i nie wróciła do niego..ale oni rozmawiali i oboje doszli do wniosku , że to koniec...gościu miał kochankę(częste szkolenia itp..) a ona już wiedziała o tym....pod koniec jej wcześniejszego związku spotykała się ze mną ale tylko na kawie...bo znamy się od 13lat tak więc spotkanie było koleżeńskie...Po jej rozstaniu, zaczęliśmy być ze sobą....I tak do końcówki lutego (do 3 tyg. temu)....
Faktycznie marne są szanse zwłaszcza, że teraz ma większy luz...nie musi patrzeć na to, czy ja kręcę nosem kiedy ona np. chce jechać do koleżanki za granicę czy jestem spokojny...Teraz ma to gdzieś...może myśli ale....Nie mam jak/od kogo dowiedzieć się o jej rozważaniach...czy takowe w ogóle są w jej głowie...skoro nie tęskni - bo tak mówiła - nie kocha - bo tak pisała - ale tylko myśli co u mnie, to raczej szaro to widzę.... :-/
Teraz jest nieco zajęta....i plany ma aż do kwietnia...w kwietniu w jakiś weekend pojedzie do tej koleżanki za granicę...
przypuszczalnie na wesele będę skazany iść sam (wedding jest pod koniec kwietnia)... Moa rodzina poznała już ją i spodobała się im... Mi bardzo podoba się jej charakter ale NIE ROZUMIEM jej decyzji...ona nie potrafi tego wyjaśnić.... przypominam, że nie koniecznie brak ślubu był przeszkodą a także nie było ingerencji osób 3.....
Podobno kobiety potrafią co godzinę mieć inny humor....
Niestety mojej byłej dziewczynie humor sprzed 3 tygodni został ten sam....
20 2014-03-11 20:56:08 Ostatnio edytowany przez memento (2014-03-11 21:00:23)
Chyba powinieneś odpuścic... Nie szukaj kontaktu, żyj swoim życiem. Czas leczy rany
(...)Żyworódko....nie wiem czy kocha..raczej nie ponieważ tak mi powiedziała...chyba, że była wnerwiona i emocje puściły....po raz pierwszy... Teraz oficjalne zaręczyny może odebrać jako coś niezwykłego w jej życiu..jakiś krok na przód...może zobaczyć, że zależy mi na jej osobie...
Co do tego, żeby to nie wyglądało na to, masz rację....Może to teraz tak wyglądać...
Teraz rozumiem, że ten pierwszy pierścionek dałeś jej niejako 'w prezencie', bez całej tej oficjalnej/zaręczynowej otoczki: spotkania rodziców każdej ze stron.
Przypomniało mi się coś...Pamiętam jak podczas naszej pierwszej rozmowy po rozstaniu powiedziała, że ona z reguły nie wraca do byłych... z poprzednim gościem, który był od niej starszy o lat7 albo 8, rozstała się i nie wróciła do niego...ale oni rozmawiali i oboje doszli do wniosku , że to koniec...gościu miał kochankę(częste szkolenia itp..) a ona już wiedziała o tym....pod koniec jej wcześniejszego związku spotykała się ze mną ale tylko na kawie...bo znamy się od 13lat tak więc spotkanie było koleżeńskie...Po jej rozstaniu, zaczęliśmy być ze sobą....I tak do końcówki lutego (do 3 tyg. temu)....
Dziewczyna miała za sobą nieudany związek....a Wy znaliście się już tyle lat (13), w tym sześć lat razem... i NIC...
Tak z prostej życzliwości ciekawa jestem/zainteresowana jak potoczą się Wasze dalsze losy...
Ten pierwszy pierścionek był w prezencie... ..niejako
Z 5 lat od czasów poznania się, nie mieliśmy ze sobą kontaktu
Generalnie nie ważne....Może niekoniecznie odpuszczę ale na razie wstrzymam się z kontaktem(jeszcze ze dwa tygodnie)...Może ona pierwsza odezwie się ... i może przed weselem mojej kuzynki....
jest jeszcze czas...Nie chcę naciskać....niech odpocznie...
Jak na razie monituję ją na profilach społecznościowych oraz w programie do zapisywania dokonań sportowych
Widzę, że lubi wszystkie moje treningi....nawet pilates, który zacząłem niedawno ćwiczyć
Dlaczego masz odpuszczać?
Mówią: dopóki kat głowy nie utnie......zawsze może nadejść ułaskawienie.
Ten ślub to dobry pretekst na wznowienie spotkań, jeśli w tym czasie nie wyjedzie do tej koleżanki.
A czy jesteście oboje zaproszeni imiennie, czy też Ty z osobą towarzyszącą?
No i ważne, czy zaproszenie było przed rozstaniem i planowaliście być na tym ślubie oboje.
Trzymam kciuki, aby Twoja historia miała szczęśliwe zakończenie.
Ślub można wziąć cywilny przecież nikt was nie zmusza do ślubu kościelnego
25 2014-03-12 08:47:50 Ostatnio edytowany przez VonPeter (2014-03-12 11:27:22)
Żyworódko...Dlaczego chcę odpuścić? Ponieważ ona za każdym razem, kiedy jechałem do niej, spławiała mnie...Nie chciała rozmawiać....tzn...za pierwszym razem była jeszcze miła i jeszcze jakoś dało się z nią rozmawiać....ale tydzień po pierwszej rozmowie była oschła...na wszystko kręciła głową...Chciała szybko iść do domu i w ogóle widać było/czułem to , że nie jestem dla niej "atrakcyjny" :-(
Co do samego ślubu/zaproszenia na wesele....
Zaproszenia od strony mojej kuzynki było imienne i dostaliśmy je jeszcze przed rozstaniem. Planowaliśmy też w co ubierzemy się....że pojedziemy do sklepu zakupić coś na ten ślub...w sensie, trzeba się jakoś ubrać
Planowaliśmy, że pojedziemy RAZEM...
Do tej koleżanki ma zamiar jechać w któryś weekend w kwietniu....Ona wie, że ja muszę dać odpowiedź kuzynce do końca marca....odpowiedź na temat tego, czy przyjedziemy.
BTW... dzisiaj mijałaby nasza rocznica... Napisałem do niej "życzenia"...widzę, że odczytała je ale nie wiem czy cokolwiek odpisze...szczerze wątpię bo czuję, że jest zła na mnie....chociaż ona twierdziła, że nie jest...ale to się czuje....np. podczas naszej ostatniej rozmowy...nie należała do przyjemnych pomimo tego, że nikt nie krzyczał ani nic z tych rzeczy...jej nawet nie było już przykro.... no i ta kamienna twarz...bez emocji w moim kierunku....Wtedy też powiedziała mi, że nie tęskni za mną ale myśli co u mnie słychać...
W ogóle, po tej drugiej rozmowie(kiedy spotkaliśmy się po raz drugi), urwała nagle temat i poszła sobie do domu...chciałem tylko aby wyjaśniła przyczynę tego "zamieszania/problemu"...Nic nie chciała mówić...Zapewniała mnie tylko, że żaden facet nie jest przyczyną jej odejścia....mam nie doszukiwać się przyczyn seksualno-psychologicznych....
Oczywiście nie mogłem tego tak zostawić i odjechać bez tej konkretnej odpowiedzi - ponieważ nie wiedziałem jaka jest przyczyna : skoro nie osoba trzecia, skoro ja nic jej nie zrobiłem złego...to co?
No i stojąc przed domem napisałem, że czekam na tę odpowiedź ponieważ to strasznie boli życie w takiej niewiedzy i że nie odjadę dopóki nie wyjaśni mi tego. Po prostu. poprosiłem o podanie przyczyny braku miłości z jej strony...tyle...byłbym spokojniejszy...tzn. mniej cierpiał ponieważ wiedziałbym co jest grane...
Nie odpisywała, nie odbierała tel. (chciałem załatwić sprawę zdalnie aby nie wychodziła z domu). Napisałem, że jeśli nie odpisze, to pójdę do niej do domu bo męczy mnie to strasznie. Wtedy odpisała, że mam sobie jechać, że nie kocha mnie, nie chce być ze mną i nie będzie ze mną... To chyba tyle...
Widzicie zatem, że to nie takie proste jechać w takiej sytuacji do niej z pierścionkiem ponieważ może spławić mnie tak samo, jak dwa tygodnie temu podczas naszej drugiej rozmowy....a wtedy bolałoby bardziej takie odrzucenie.
To nie łatwe jechać w ogóle i porozmawiać ponieważ zawsze wymyśli coś aby iść do domu itp...
Damiannn...dziewczyna chciała kościelny...ale o ślubie rozmawialiśmy 3 lata temu...Z resztą, chcieliśmy machnąć konkordat od razu....Spokojnie...znalazłyby się na to pieniądze...lecz teraz? teraz może odebrać to jako pretekst do powrotu
Gdzie tu szukać wyjaśnień?
Hym, ja zwróciłam uwagę na Twoją informację, że przechodzi załamanie nerwowe. Może tu należy szukać przyczyny. No ja też miałam załamanie i musiałam wtedy poukładać swoje sprawy nerwowe, by móc skupić się na związku.
No właśnie...Nie wiadomo czy jest to załamanie nerwowe...Generalnie bierze tabletki antydepresyjne i antystresowe (zamulacze jak jasna cholera) ale czy po tym powiedziałaby mi, że nie kocha mnie?
Pomyślałem sobie przed chwilą, że - prawdopodobnie - mogła zrobić coś, czego nie powinna i teraz wstydzi się tego. Nie chcąc ranić mnie, powiedziała, że nie kocha.....to tez jakieś wyjaśnienie..
Chciałbym porozmawiać z nią ale ona nie odzywa się.... Zapewne nie odbierze też telefonu...
Może wysłać jej raz jeszcze wiadomość z opisem tego, co moglibyśmy zrobić i co w przypadku, gdyby , faktycznie, miała miejsce jakaś zdrada....
Kobiety , nawet jak zdradzą, to nie przyznają się do tego swojemu lubemu....mężczyźni z resztą też... Ja oficjalnie przyznaję przed Wami, Drodzy nieznajomi, że nie zdradzałem i nie zdradzam, nie biję kobiet, nie gardzę nimi. Swoją "drugą połówkę" traktuję z należytym szacunkiem, dbam, tęsknię, myślę, przytulam, szanuję....
Co się , do cholery, mogło stać???
VonPeter- no tak, a wiesz o tym że leki antydepresyjne wyłączają uczucie złe, ale i te dobre. Dlatego lekarze uprzedzają pacjentów, by nie podejmowali żadnych życiowych decyzji w czasie trwania terapii. Dlatego uważam, że mogła powiedzieć że Cię nie kocha.
(...)Co do samego ślubu/zaproszenia na wesele....
Zaproszenia od strony mojej kuzynki było imienne i dostaliśmy je jeszcze przed rozstaniem. Planowaliśmy też w co ubierzemy się....że pojedziemy do sklepu zakupić coś na ten ślub...w sensie, trzeba się jakoś ubrać
Planowaliśmy, że pojedziemy RAZEM...(...)
Zaproszenie było wspólne?
Do końca marca jest jeszcze trochę czasu, myślę że ten temat nie zawadzi poruszyć, spytać, czy pójdzie na ten ślub/wesele.
Jeśli zna tę Twoją kuzynkę, to może nie odmówi....
Może wysłać jej raz jeszcze wiadomość z opisem tego, co moglibyśmy zrobić i co w przypadku, gdyby , faktycznie, miała miejsce jakaś zdrada....
Nooooooo, przestań, w dniu kolejnej rocznicy sugerować jej zdradę!!!
Jeśli już, to później i nie sms-em, e-mailem, czy innym środkiem przekazu....ani nie telefonicznie, tylko w rozmowie.
Z zachowania, z mimiki, z gestów, można dużo wywnioskować.
30 2014-03-12 15:40:58 Ostatnio edytowany przez VonPeter (2014-03-12 15:45:24)
Zaproszenie było wspólne?
Do końca marca jest jeszcze trochę czasu, myślę że ten temat nie zawadzi poruszyć, spytać, czy pójdzie na ten ślub/wesele.
Jeśli zna tę Twoją kuzynkę, to może nie odmówi....
ZAPROSZENIE BYŁO WSPÓLNE.
NARZECZONA NIGDY NIE POZNAŁA SIĘ Z MOJĄ KUZYNKĄ ALE POZNAŁA JEJ RODZICÓW A TAKŻE ZNACZNĄ CZĘŚĆ MOJEJ RODZINY, KTÓRA BĘDZIE NA TYM WESELU
Nooooooo, przestań, w dniu kolejnej rocznicy sugerować jej zdradę!!!
Jeśli już, to później i nie sms-em, e-mailem, czy innym środkiem przekazu....ani nie telefonicznie, tylko w rozmowie.Z zachowania, z mimiki, z gestów, można dużo wywnioskować.
DZWONIĆ NIE BĘDĘ, BO WIEM, ŻE NIE ODBIERZE TELEFONU PONIEWAŻ TAK ROBIŁA DOTYCHCZAS...ZAPEWNE NIC NIE ZMIENIŁO SIĘ....NAWET NIE ODPISUJE...
DAM JEJ JESZCZE CHWILĘ CZASU. NIECH POMYŚLI.
PROBLEM W TYM, ŻE NIE WIEM DO KOŃCA JAK ODGADNĄĆ JEJ ZACHOWANIE PONIEWAŻ WIDZĘ JEJ WPISY NA PEWNYM PORTALU SPOŁECZNOŚCIOWYM I WIDZĘ, ŻE WYSYŁA UŚMIESZKI I BUZIACZKI DO SWOICH MODELEK....CZYLI REAGUJE TAK, JAKBY BYŁA EMOCJONALNIE ŚWIADOMA...OCZYWIŚCIE TAKŻE KOMENTUJE WYDARZENIA, DODAJE POSTY...OGŁOSZENIA....NAWET NAPISAŁA W PEWNEJ GRUPIE, ŻE CIESZY SIĘ JAK WIDZI, ŻE CORAZ WIĘCEJ OSÓB Z JEJ MIEJSCOWOŚCI ZACZYNA BIEGAĆ...
STRACH JECHAĆ...STRACH PRZED JEJ ODMOWĄ.....
31 2014-03-12 15:54:01 Ostatnio edytowany przez VonPeter (2014-03-12 15:56:14)
VonPeter- no tak, a wiesz o tym że leki antydepresyjne wyłączają uczucie złe, ale i te dobre. Dlatego lekarze uprzedzają pacjentów, by nie podejmowali żadnych życiowych decyzji w czasie trwania terapii. Dlatego uważam, że mogła powiedzieć że Cię nie kocha.
tego nie wiedziałem....Ja nie biorę takich tabletek pomimo tego, że dwóch neurologów stwierdziło u mnie nerwicę(spowodowane stresem)... Ja relaksuję się jogą i ćwiczeniami...wyluzowałem...nawet śpię normalnie i wstaję rano wypoczęty...
Pytanie czy to mogło być powodem jej decyzji?
Z tego co pamiętam, to tabletki zaczęła brać...przed rozstaniem...ok. pamiętam. Pierwsze dwie (a miała wziąć tylko jedną), wzięła w czwartek, 20 lutego. Zostawiła mnie w niedzielę tj. 23 lutego.
Brała codziennie tabsy. Bolał ją strasznie żołądek a po tych tabletkach czuła się lepiej - wydaje mi się, że może mieć nerwicę żołądka i stąd te bóle...
Wracając do tematu, o tym, że nie wie czy mnie kocha - ale jeszcze nie zostawiła mnie - poinformowała mnie w niedzielę tj. 16 lutego.... Wtedy jeszcze nie miała tych tabletek...
Można przyjąć taki model, że tabletki pogłębiły jej depresję...tzn. wypaliły w niej chęć rozmowy/odbudowy filarów związku....
Nie wiem czy w dalszym ciągu bierze tabletki...
Może już nie bo nie ma mnie w jej życiu....
Ciężko tak gdybać ale jeszcze nie pojadę do niej...za wcześnie.... W przyszłym tygodniu pojadę do niej i zapytam się czy pojedzie ze mną na wesele....nawet tak dla niepoznaki....aby rodzina nie kminiła co się dzieje, że coś jest nie tak z nami....a żeby nie męczyła się 6h w aucie, to zamówię bilety lotnicze....wtedy pomęczy się tylko 1h10min.
Nie wiem co z Twoją partnerką, ale tylko dałam CI możliwą opcję.
Nie wiem też jakie leki dostała, ale jeśli to co wszyscy (SSRI) to najkrótszy czas leczenia to 6-mcy. Leki te zobojętniają, niestety. W UK, nawet jest strona poświęcona rozwodom po tym jak jedno z partnerów rozpoczęło leczenie,
To nie wina leków...raczej nie...Wczoraj napisałem do niej. Pytałem się jak się czuje, aby napisała mi cokolwiek.....
Oczywiście nawet nie odpisała...
Co chwila dodaje jakieś nowe zdjęcia na swoich różnych stronach tak więc przypuszczam, że świetnie bawi się...
Tym samym jestem świadomy tego, że jeszcze nie nadszedł czas na to aby pojechać do niej.
W przyszłym tygodniu - w niedzielę - pojadę do niej i zapytam się co ze ślubem i w ogóle z jej wizją "nas"....Chyba, że kupię pierścionek...postawię wszystko na jedną kartę....To też jest jakaś alternatywa...