Zainspirowana dyskusją, która toczy się w jednym z wątków, chętnie poznam Wasze zdanie dotyczące kwestii samodzielności, przy czym chodzi mi o samodzielność dorosłych kobiet. Przypuszczam, że niemal każda z nas wiążąc się i zamieszkując z mężczyzną zakłada, że to ten jedyny, wyśniony, na całe życie, że miłość nigdy się nie skończy, a on sam nie okaże się łajdakiem. Życie niestety bywa nieprzewidywalne i lubi nas zaskakiwać, niekoniecznie pozytywnie, bywa, że bajka się kończy, a kobieta musi dalej iść przez życie sama.
Romantyzm romantyzmem, miłość miłością, za to realia potrafią szybko sprowadzić nas na ziemię. Dlatego tu pojawia się moje pytanie - jak bardzo jesteście samodzielne? Potraficie wziąć się z życiem za bary, same o siebie zadbać i same się utrzymać? Czy jednak Wasze możliwości są tutaj mocno (z różnych powodów) ograniczone?
Czy jesteście zabezpieczone na tak zwaną godzinę "w" - macie własne oszczędności, zaplecze mieszkaniowe, finansowe, plan awaryjny, jednym słowem wiecie, że na pewno dacie sobie radę?
Jest jeszcze druga strona medalu - czy w ogóle o tym myślicie?

Dzieląc się swoją opinią pamiętaj, że po drugiej stronie siedzi drugi człowiek. Hejt może ranić!
"Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)