Kumpela ma taki problem, że poznała faceta sama jeszcze będąc w związku. On ja perfidnie podrywał, byli razem, ale ona przez jakiś czas nie chciała jeszcze tego związku zakończyć. Więc (z tego co mówi) mówiła mu, że się spotykają bez zobowiązań na razie.
Potem postanowiła zerwać z tamtym swoim facetem. I teraz ten drugi powtarza jej, że chce z nia być, ale jeszcze nie teraz.
Że na razie maja zostać przyjaciółmi. Potem z kolei powtarza, że chce prawdziwej przyjaźni.
Ona mówi, że koleś jest trochę znerwicowany, ma traumatyczne przeżycia, bo jego rodzice się rozstali i w ogóle, że to dlatego.
A ja się zastanawiam, czy to nie jest po prostu tak, że facet ją zwodzi.
Często mówi jej i pisze, że żałuję, że się nie odważa być z nią oficjalnie i naprawdę.
Ale dalej się nie odważa.
Albo ze moze niedługo, bo chce czegoś prawdziwego.
A ona trwa w takim zawieszeniu.
Myślicie że facet naprawdę nie wie, czy chce ją do siebie przekonać taktyką "uciekającego króliczka"?
Dodam, że to nie jest typowy podrywacz, nie miał wielu związków przedtem, większość życia był sam.
Nie wiem już co mam Ance mówić. Nie chcę, żeby sie upokarzała, skoro on ją zwodzi. Ale jesli naprawde ma coś z tego być?
Ona mówi ze z nim jest cudownie, choć to trudny człowiek. Ale czasem ma wrażenie że się narzuca.
Kiedy go zapytała, czy nie czuje, z emu sie narzuca, powiedział że "było to bardzo rzadko". To mnie już w ogóle mega zastanowiło, bo jak jest zakochany (powiedział, że ją pokochał) to chyba o narzucaniu mowy być nie może, nie?