Witam wszystkich.
Po ponad 3,5 roku rozstałem się z dziewczyną-ona zerwała.
W związku różnie bywało ja nigdy nie zerwałem ale ona już kilka razy.
Jest osobą niezdecydowaną i ciągle wahała się co do uczuć do mnie. Teraz przeszliśmy na koleżeństwo. Spytałem czy gdy poczuje tęsknotę itp. To czy wróci. Odpowiedziała że wróci.
Spytałem również czy cierpi itp. Odpowiedziała że jak na razie nie cierpi.
Gdy spytałem co do mnie czuje to powiedziała że nie potrafi odpowiedzieć bo tak naprawdę nie wie.
Powiedziała mi że nie chce żyć w związku że się w nim źle czuje, męczy itp.
Ona chce zostać przyjaciółmi ze mną i utrzymywać kontakt.
Czy po jakimś czasie jest możliwy jej powrót czy już dać sobie całkowicie spokój i odciąć się od niej?
A może odciąć się i poczekać trochę może zmieni decyzję?
Powiem jeszcze jedno że najwięcej nie widzieliśmy się i nie kontaktowaliśmy (przez te prawie 4 lata )maksymalnie 4-5 dni.
Proszę o pomoc.
Podczas zakładania nowego tematu nadaj mu tytuł odzwierciedlający jego treść. W żadnym wypadku nie używaj ogólnych sformułowań typu "Problem" , "Pomocy" .
moderatorka apoteoza
Jesteś pewien, że nie ma nikogo innego na horyzoncie? 80/90 procent takich odejść jest inspirowanych przez innego faceta.
Jestem w 100% pewny że nie ma.
Ja bym z nią kontaktu nie urywał. Tymczasem zajmij się intensywnie znalezieniem innej dziewczyny. Jedna, druga, trzecia. Może miną trzy lata i okaże się, że w wrócicie do siebie. Nie urywać kontaktu (1) oraz dać całkowitą wolność (2).
Wolność to już ma bo razem nie jesteśmy. I nurtuje mnie pytanie czy jak się nałyka tej wolności to może zatęskni.
Wolność to już ma bo razem nie jesteśmy. I nurtuje mnie pytanie czy jak się nałyka tej wolności to może zatęskni.
Znasz zasade "jak kochasz to pusc wolno..." nie osaczaj jej, daj wolna reke i swobode dzialania.
Nie zmusisz nikogo do milosci sila i nie mamy wplywu na ludzi, ktorzy sie pojawiaja w Naszym zyciu, ale mamy wplyw na to, czy w nim pozostana.
Trochę poczekam może wróci a jak nie to trzeba szukać innej hehehe
Trochę poczekam może wróci a jak nie to trzeba szukać innej hehehe
NIc na sile... wszystko mlotkiem. Tylko nie wbijaj sobie klina klinem.
Witam wszystkich.
Po ponad 3,5 roku rozstałem się z dziewczyną-ona zerwała.
W związku różnie bywało ja nigdy nie zerwałem ale ona już kilka razy.
Jest osobą niezdecydowaną i ciągle wahała się co do uczuć do mnie. Teraz przeszliśmy na koleżeństwo. Spytałem czy gdy poczuje tęsknotę itp. To czy wróci. Odpowiedziała że wróci.
Spytałem również czy cierpi itp. Odpowiedziała że jak na razie nie cierpi.
Gdy spytałem co do mnie czuje to powiedziała że nie potrafi odpowiedzieć bo tak naprawdę nie wie.
Powiedziała mi że nie chce żyć w związku że się w nim źle czuje, męczy itp.
Ona chce zostać przyjaciółmi ze mną i utrzymywać kontakt.
Czy po jakimś czasie jest możliwy jej powrót czy już dać sobie całkowicie spokój i odciąć się od niej?
A może odciąć się i poczekać trochę może zmieni decyzję?
Powiem jeszcze jedno że najwięcej nie widzieliśmy się i nie kontaktowaliśmy (przez te prawie 4 lata )maksymalnie 4-5 dni.
Proszę o pomoc.
Nie chcę Tobie zabierać nadziei, bo to bardzo ważna siła pozwalająca przetrwać nawet największy ból, ale moim zdaniem z tej mąki chleba nie będzie. Jeżeli po ponad 3,5 roku Twoja partnerka nie jest pewna co do uczuć wobec Ciebie, to chyba nie jest to prawdziwie dojrzały związek. A jeżeli po zrobieniu sobie pauzy nie cierpi, to dla mnie oznacza jedno. To przyzwyczajenie a nie miłość. Nie można być niezdecydowanym w kwestii uczuć. Albo kochasz, albo nie kochasz. Nie ma nic pomiędzy. Albo chce o Ciebie dbać, być przy Tobie jak najwięcej albo nie. I mi to wygląda na "nie". Chce zostać przyjaciółmi prawdopodobnie dlatego, żeby dać Ci w jej pojmowaniu "zadośćuczynienie" tego, że Cię zostawiła. Powtarzam jeszcze raz, miej nadzieję, ale zastanów się, czy w przyszłości chcesz przeżywać to dużo mocniej jeśli teraz do Ciebie wróci. Teraz będzie bolało dużo mniej i o wiele krócej niż w przyszłości. A jestem niemal pewien, że u Was by się sytuacja powtórzyła.
Dlatego postanowiłem się odciąć od niej całkowicie. Nie będę jej przyjacielem ani nie będę utrzymywał kontaktu. Poukłada sobie w głowie, zatęskni, będzie pewna swoich uczuć to wróci. Czas czas i czas
Dzisiaj się z nią dogadałem. Postanowiliśmy nie utrzymywać kontaktu, dać sobie czasu sporo i jak po prostu poczuje to wróci. Ja wyszedłem z taką inicjatywą ale powiedziała że też o tym myślała. Nic na siłę a utrzymując kontakt nie odczuje za bardzo że mnie straciła i może to się ciągnąć miesiącami. Trochę głupia sytuacja ale jedyne wyjście aby sama w końcu się przekonała co czuje do mnie. Nie życzę tego nikomu. Niestety ona jest taką niezdecydowaną kobietą i ten czas raz na zawsze pokaże wszystko.
Jak myślicie dobrze postanowiliśmy czy nie? Wiadomo że nie będę czekał np. dwóch miesięcy bo to przecież sporo czasu.
Mysle ze bardzo dobrze zrobiłes
Tylko pozostaje pytanie czy oboje wytrwacie w tym ,,nie utrzymtwaniu kontaktu,, skoro przez te 4 lata ciagle sie kontaktowaliscie a maksymalna ,,cisza,, wynosiła 4-5 dni.
Wytrwlosci zycze
Myślę, że dobrze robisz. Kontakt można utrzymywać, ale daj jej wolność i pozwól zatęsknić. Sam skup się na sobie, swoich pasjach. Czas pokaże co będzie. ; )
Chyba w niej też trochę nadziei powstało. Myślę że to chyba kwestia czasu aby znów być razem
Witam...troche to dla mnie dziwne..mozna poprostu zostac przyjaciolmi,zreszta jak sie cos do kogos czuje to sie czuje,a mi sie wydaje ze czekasz poprostu na to ze jak zateskni predzej czy pozniej wroci...tylko tak naprawde po co ? zeby znowu za jakis czas powiedziala Ci ze odchodzi bo musi sie zastanowic czy cos do Ciebie czuje....? na Twoim miejscu odpuscilabym sobie,moze poznasz kogos kto naprawde obdarzy Cie uczuciem nie zastanawiajac sie nad tym..poprostu szkoda Twojego zycia na czekanie..:) Pozdrawiam cieplutko
Masz rację. Ja już się pogodziłem że ją straciłem i będę dalej sobie żył a co czas przyniesie to się okaże:)
Również pozdrawiam cieplutko:)
Masz rację. Ja już się pogodziłem że ją straciłem i będę dalej sobie żył a co czas przyniesie to się okaże:)
Również pozdrawiam cieplutko:)
Dokladnie,czas pokaze..:)
Po moim doświadczeniu, które zresztą na tym forum opisałem, to raczej widzę marne szanse na wasze zejście. 3,5 roku to dość dużo żeby zacząć, rozwijać, mieć kryzysy, zakończyć, a nie na dojście do wniosku czy się kogoś kocha, czy się z kimś chce być.
Ale w sumie nigdy nie wiadomo. Słuszna decyzja, czyli dać jej żyć, nie nękać, żyć dla siebie. Tylko nic na siłę, jak ktoś radzi. I proponuję nie odzywaj się kompletnie. Tylko życzenia na święta. Oczywiście imieniny i urodziny. O ile pamiętasz ?
Co do niej. No może ma problemy z własnymi uczuciami, emocjami. Może ma to w genach, może wychowanie. Wiesz jakieś zakazy, trzymanie w domu itp itd. W sumie, jak sama kiedyś nie zrozumie, że chce z tym konkretnym facetem być, to wszystkie jej związki mogą wyglądać tak jak wasz.
z tego co się dowiedziałem od niej to ponad 90% że nie wróci, nie wie czy jej uczucia wygasły, szkoda jej mnie, bije się z własnymi myślami, jak na razie nie odczuwa straty, jest przekonana że czas pokaże czy decyzja o rozstaniu była dobra.
Ja już nie wiem co robić. Czekać nie czekać. Ehh niby nadzieja jest...
Moim zdaniem - nie czekać. Nadzieja niby umiera ostatnia, ale wmawiając sobie, że "a może jednak", będziesz cay czas rozdrapywał stare rany. Radzę pogodzić się z tym, że ona odeszła, jeśli trzeba - dać sobie trochę czasu na pocierpienie. Jest dla Ciebie ważna, więc na Twoim miejscu wyjaśniłabym jej, że ponieważ Twoje uczucia do niej jeszcze nie wygasły, chciałbyś na chwilę nieco oziębić Wasze kontakty - nie dlatego, że czujesz żal, tylko dlatego, że taka "przerwa" jest szansą na to, że przestanie Ci zależeć na niej w sposób, w jaki zależy. Potem, kiedy to nastąpi, będziecie mogli bez przeszkód zostać przyjaciółmi. W tej chwili - tylko się nacierpisz w takiej relacji.
Też tak myślę, że nie warto czekać. Jeśli dziewczyna nie jest pewna swoich uczuć do Ciebie tzn, że nie kocha Cię szczerze i lepiej jest jej żyć samej i dać sobie szansę na inny związek.
Brutalne, ale lepiej byś to wiedział, niż żył złudnymi mażeniami. Ale należy się dla dziewczyny plus wielki, bo nie chce Cię z tym zostawić samego, nie rzuciła Cię jak psa. Dała Ci sygnał, że możesz zawsze na nią liczyć w potrzebie. To naprawdę dobrze o niej świadczy.
Dogadałem się zostaniemy przyjaciółmi... Po dłuższej rozmowie nie wykluczyliśmy też powrotu kiedyś do siebie ale mam mieszane myśli co do tego. Jej uczucia się wypaliły. Więc wątpię abyśmy się kiedykolwiek zeszli. Ja teraz planuję pracować nad sobą i zająć się swoim życiem.
Co poradzicie mi bo jestem w kropce? Walnąć to wszystko i urwać kontakt całkowicie czy zostań z nią na zasadzie koleżeństwa?
Zaznaczę że ona bardzo chce abym był jej przyjacielem.
24 2013-03-20 14:13:29 Ostatnio edytowany przez klarek (2013-03-20 14:14:30)
Ok, fajno. Zostajecie przyjaciółmi, cokolwiek to znaczy. Zapewne to ona proponowała. Jak tak, to można powiedzieć, że typowa dla pań odzywka na odstawkę.
Jeśli tak, to milcz na razie. Nie odzywaj się pierwszy. Poza życzeniami na imieniny, urodziny, święta. Zobaczysz ile warta jest dla niej ta wasza przyjaźń.
No i się skończyła przyjaźń. Napisałem że mi źle bez niej itp. usłyszałem tylko że jestem toksyczny i żebym spadał ale ja wiedziałem że taka będzie jej przyjaźń. Czego się spodziewać po człowieku, który kłamał że kocha i czuje!!!
Jakie to wszystko zawiłe. Po wielu upadkach i wzlotach postanowiliśmy zacząć wszystko od nowa. Najpierw od przyjaźni malutkimi kroczkami i zobaczymy jak to wszystko będzie i co dalej zrobimy. Trzymajcie kciuki
27 2013-03-29 04:24:12 Ostatnio edytowany przez Myszeczka23 (2013-03-29 04:26:59)
No to życzę wam powodzenia, choć ja wątpię by to wypaliło.
Mam podobną sytuację i nie wiem co robić, od roku jestem w relacji z panem, który ma związkofobię i jest niedojrzałym emocjonalnie dzieciakiem. Mnie ten układ fascynuje bo sama boję się bliskości a z nim jestem bezpieczna i mogę zachowywać się jak szalona nastolatka i to jest super adrenalina. Jemu podbudowuję zachwiane ego w umiejętny sposób, bez uszczerku dla własnego poczucia godności. A mamy po trzydzieści parę lat! Właściwie tylko dla rozrywki cały ten układ istnieje i mógłby istnieć dalej tylko ... sama sprowokowałam go do zdrady. Nigdy w najważniejszych chwilach jak wyjście na wesele czy imprezę nie mógł na mnie liczyć bo w ostatniej chwili zostawiałam go samego. Z imprez wychodził po 1-2 godzinach i samotnie wracał do domu. Szczytem był sylwester - tuż przed świetami odmówiłam wspólnego wyjścia i spędziłam go we własnym gronie. Porzucił mnie wtedy co mnie zdziwiło i zabolało??? Tylko sama jakbym tak mi ktoś zrobił zrobiłabym dokładnie to samo. I znalazł sobie szybko towarzyszkę. Po nowym roku wrócił ale ta kobieta zakochała się w nim i stała się bardzo natarczywa. Ciągłe telefony, esemesy i ich wspólne randki sprawiły, że zrezygnowałam z dalszych kontaktów. Dopiero wtedy naprawdę bardzo zabolało mnie rozstanie, tak jakby mi ktoś połówkę duszy zabrał. Zaczęłam poświęcać czas swoim przyjaciołom i prowadzić bogate życie kulturalno-towarzyskie. Mój pan tęsknił i cały czas się odzywał, wymyślał różne preteksty do spotkań i właściwie wróciliśmy do siebie. Teraz jest to związek otwarty tzn. bez zobowiązań z randkami w swoich towarzystwach adoratorów. Dla mnie to jest bardzo niekomfortowa sytuacja bo to tak naprawdę jakbyśmy się nawzajem zdradzali w jakimś wielokącie, nawet jeśli jeszcze tak nie jest to za chwilę może być. Dla niego to jest wentyl bezpieczeństwa od paniki bliskości ze mną, bo zawsze jak było zbyt blisko, za intymnie to musiał coś zepsuć i uciec na parę dni. Jesteśmy już chyba od siebie uzależnieni i to się tak będzie ciągnęło z coraz gorszym dla mnie samopoczuciem i chyba dla niego też. Nie wiem jak to teraz naprawić? W grę wchodzą obawy i fobie których oboje mamy świadomość?