Opowiem Wam moją historię! Wiąze sie ona z tym wątkiem więc smiało mogę zrobić to tutaj. To wstydliwe przyznać się, ze miało się lub ma podobny problem. Na szczęscie tu wszyscy jestesmy w pewnym sensie anonimowi więc co mi szkodzi, moze tym swoim wstydliwym wyznaniem pomogę chociaż jednemu człowiekowi. Anoreksja i bulimia tkwią w głowie i niestety nie uwierzę w to gdy ktoś mi powie, że do końca się z tego wyleczył. U mnie zaczęło się chyba jeszcze wtedy gdy byłam całkiem "normalną" nastolatką i zaczęłam mieć niewielkie problemy z tarczycą, częste i typowe w wieku dojrzewania. W moim domu zawsze jadło się dość duzo i dobrze, to poczatkowo było dla mnie normą i z tego też powodu raczej nie należałam do bardzo szczupłych osób. Nie byłam też gruba, no moze z małymi wyjatkami...... własnie...... Pamietam dwie wypowiedzi mojego taty, które wypowiadał do mamy........ "no zrób coś z tym, przecież ona strasznie utyła, niebawem bedzie wygladać jak wieprz" i druga, podobną gdy wróciłam od cioci z Niemiec i faktycznie najadłam sie troche smakołyków tak, ze spodnie stały sie przyciasne. Było mi bardzo przykro, widziałam jak mama sie stara, zebym zaczęła jadać "racjonalnie:, ciągle brzmiały mi w uszach słowa ojca. Faktycznie, byłam zamknięta w sobie i zakompleksina ale kompleksy miewam do tej pory. Zawsze w szkole byłam najlepsza, z czego szczycili sie moi rodzice choć tata nigdy nie poszedł na ani jedna wywiadówkę. Chyba poprostu przyzwyczaił się, ze normą jest, ze we wszystkim jestem najlepsza. trzymał mnie dość krótko. Jako nastolatka nie mogłam pozwolić sobie na nocne imprezy, wieczorne spotkania z chłopakami........ tzw szlaban na 22.00. Myslę, ze to bardzo wpłynęło na moje późniejsze życie, które przez to strasznie sie poplątało i przez co skrzywdziłam jednego człowieka, który wtedy okazał się moją pomocą, wybawieniem, ucieczką, a obecnie jest moim męzem. Nie ponosze oczywiscie winy za cały świat i wszystkich bo mąż tez ma tu wiele na sumieniu ale to inny watek i dopiero teraz zdaje sobie z tego sprawę, wtedy uważałam, ze jestem paskudna, nie do zaakceptowania, a jak bede chudsza to zaraz wszyscy mnie polubią, a tata znowu pokocha....... tak sie nieszczęśliwie złozyło, ze w dalszej rodzinie była dziewczyna, z która spotykałam się na róznych rodzinnych imieninowo - urodzinowych imprezach, a której chyba podobnie jak mnie strzeliło coś do głowy......... do tej pory nie wiem jaka była u niej przyczyna ale do rzeczy. Dziewczyna, pod pretekstem trzymania lini, zaczęła liczyć kalorie.... a ja obserwujac ją od imienin do imienin stwierdziłam, ze to ma sens. zeszczuplała, w moich oczach wyładniała, ostatecznie wpadła w ciężką anoreksję z pobytem w oddziale szpitalnym, ja na szczęscie nie, tzn bez hospitalizacji. Najpierw zaczęłam tak jak ona liczyć kalorie, potem natknęłam sie na dietę Diamontów, którą staosowałam poczatkowo dla zdrowia, lepszego samopoczucia i takie tam bajery...... owszem było mi z tym dobrze, zeszczuplałam nawet w granicach normy, zdrowo i racjonalnie i wszystko byłoby dobrze gdyby pozwolono mi zyc nadal zgodnie z tymi zasadami, troche po mojemu, trochę z jedzeniem w mniejszych ilościach. Pewnie jadłabym po swojemu ale jadłabym...... wogóle........ I wtedy zaczęły sie awantury ze strony rodziców, ze coś głupiego sobie wymysliłam, ze babcia specjalnie gotuje oprócz wielu innych rzeczy dla mnie przykładowe kluski na parze a ja ubzdurałam sobie, ze ich nie chcę zjeść albo jem tylko jedną, a nie tak jak dawniej na wcisk i do oporu 4 czy 5..... No i Na obiedzie u babci zaczęłam jeść znowu te 4 kluski ale potem je zwracać. Co wiecej, ubzdurałam sobie, ze muszę nadrobić te wszystkie babcine zapasy nafaszerowane w moje ciało przez weekand w ten sposób, ze w tygodniu bedę jadła same zupy i nic wiecej. poczatkowo były to zupy, potem jedynie wywary z warzyw, potem same owoce, a potem liść sałaty sprawiał mi problem. Chowałam jedzenie po kątach, a przy tym miewałam napady obrzarstw i zwracania - nie wiem byc moze forma rozładowania stresu. Pamietam taka sytuację gdy umówiłam sie z koleżanką, która miała do mnie przyjść. Mama zostawiła nam cos do zjedzenia, a ja zezarłam dosłaownie wszystko, łącznie z całym bochenkiem chleba po czym zadzwoniłam by nie przychodziła bo coś mi wypadło. rodzicom oczywiście powiedziałam, ze kolezanka przyszła i byłysmy tak głodne, ze oprózniłysmy całą lodówkę. Niestety pech chciał, ze nastepnego dni rodzice spotkali te koleżankę i wszystko wyszło na jaw. To wszystko trwało dosć długo aż wreszcie zwyczajnie uciekłam przy pierwszej lepszej okazji, wyszłam za maż i tak sobie zyje dalej bez kontroli moich kochanych rodziców. dlaczego to wszystko piszę: przede wszystkim, nie starajcie się z dobrej woli i checi niesienia pomocy zmuszac anorektyczki do jedzenia. wiem, ze to trudne ale pierwszy etap do udowodnienie jej, ze akceptujecie ją taką jaka jest. nie patrzcie na nia krzywo gdy nie je choć wy zjadacie wspaniały deser, pozwólcie jej z wami wypić zwykłą herbatę i nie zameczajcie tekstami w stylu, wyglasz fatalnie, zjedz coś albo weź jeszcze trochę. podstawa udanego leczenia oprócz zrozumienia, ze ma sie problem jest brak stwarzania sytuacji stresujacych, czyli zamiast obiadu u cioci, który bedzie dla niej gechenną, zaproponujacie popołudniowa herbatke u cioci. gdy ciocia zaproponuje ciasto, powidzcie, ze jestescie oboje tak najedzeni, ze wy jedynie skosztujecie kawałek, którym podzielicie sie ze swoja dziewczyną, przyjaciółką, znajomą, która ma problem z jedzeniem. Brońcie ją przed ciocią i całym światem zamiast napietnować nieswiadomie jej chorobę, wtedy zyskacie jej zaufanie, a to ogromny krok do przodu. tak własnie postepował ze mną mój obecny mąż i muszę wam powiedzieć, ze się udało. anorektycy koniecznie powinni mieć mozliwość zmiany srodowiska, w którym przebywają. Od nowa poznają ludzi i sami są poznawani przez tych, którzy zupełnie nie maja pojecia o ich przeszłości. Często zostają wręcz docenieni przez nowe grono przyjaciół, znajomych, a to podnosi ich zdołowaną samoocenę. Anoreksja i bulimia to tak jak choroba alkoholowa. anorektykiem jest się do końca życia ale mozna być swiadomym i przez to zdrowym anorektykiem. Ta świadomość polega na prawidłowej ocenie własnego zewnetrznego wizerunku tzn.że zdaję sobiesprawę kiedy jestem za chuda, a kiedy wygladam normalnie. Nadal zwracam uwagę na to co jadam ale to nie znaczy, ze nie jadam tego co wszyscy i nie pozwalam sobie na łakocie i przyjemności. Moje zwracanie uwagi na to co jem polega raczej na świadomym dokonywaniu wyborów spomiedzy produktów zdrowych, zdrowszych i tych zupełnie bezwartosciowych oraz okreslania poziomu zawartości mojego żołądka. Zwyczajnie staram się jeść swiadomie i nie obrzerać jak świnia. znam swoja granicę i nikt nie kaze, jak kiedyś na siłę rodzice mi jej przekraczać. Czuje sie wysmienicie, nie mam problemów ze zdrowiem, urodziłam dwoje wspaniałych chłopaków i jestem z siebie dumna!