Koledzy wytykają, że umawiam się jedynie z małolatami. Za plecami śmieją się, że niebawem będą mnie odwiedzali w kryminale. Wszystko przez to, że spotykam się wyłącznie z młodszymi dziewczynami.
Mam 25 lat, a moje sympatie liczą od 16 do 18.
Onegdaj, kiedy miałem 18 lat, umawiałem się z rówieśniczkami, lub dziewczynami trochę młodszymi.
Problem, o którym mowa zaczął się w chwili ukończenia przeze mnie 20 wiosen.
Wówczas na spacery nadal zabierałem panny między 16 a 18 rokiem życia.
Granica młodych kobiet z którymi randkowałem, wraz z moim wiekiem nie poszerzyła się.
4 lata temu roku żartowałem, że jak tak dalej pójdzie trafię do psychologa. Wtedy widywałem się z 18 latką. Dzisiaj, ten rocznik liczy 22 lata, a ja wciąż umawiam się z 18 latkami.
I aby nie było. To nie tak, że lubię młodsze dziewczyny. Po prostu kobiety wybierają.
A tak się składa, że podobam się wyłącznie licealistkom. Kiedy miałem 18 lat, panny w moim wieku zwracały na mnie uwagę. Po przekroczeniu 20 roku życia, przestały spoglądać w moim kierunku.
Przypomina to trochę sytuację fanek Bibera. Te mając 14 lat, były zachwycone artystą.
Lecz po kilku latach, przestały postrzegać piosenkarza, jako kogoś niezwykle atrakcyjnego.
Wielokrotnie z ust kobiet, padły w moim kierunku komplementy: że jestem przystojny, ładny.
Mam czarne włosy, owalną twarz i dość kwadratową szczękę. Wzbudzam sympatię.
Niestety, mierzę jedyne 166 cm, ważę 65 kg. Jestem szczupły, ale wysportowany.
Siłownia nie jest mi obca. Wprawdzie nie mam zbyt wielkiej masy, ale posiadam rzeźbę, a ręce mimo że swą objętością nie imponują, są twarde jak skała.
Zastanawiam się czy nie jest tak, iż dziewczyny licząc 16-18 lat skupiają się głównie na wyglądzie chłopaka - twarzy. Później zaś oczekują, że ich partner będzie wyglądał jak facet - wysoki, masywny.
Prawdopodobnie, na moją niekorzyść przemawia moja młodzieńcza uroda.
Najlepszym komentarzem są słowa mojego kierownika. Mężczyzna oświadczył, że młodo wyglądam. Ponadto jedna z 18-latek oznajmiła, że gdyby nie wiedziała, ile faktycznie mam lat, to przypisałaby mi góra 20. Utarło się, że kobiety wolą starszych od siebie facetów.
A zatem 23 latka widząc mnie, nie uznaje mnie za starszego od siebie, lecz jakiegoś młokosa. Z kolei 18 latka myśli, że ma do czynienia z kimś trochę, tylko starszym.
Na koniec wspomnę, że co jakiś czas czuję na sobie spojrzenia dziewczyn. Niewinne spoglądanie, opuszczanie wzroku, ponawianie. Przechodząc przez miasto zauważam dłuższe spojrzenia, niekiedy wymieniam długi kontakt wzrokowy.
Szkopuł w tym, że kobiety powyżej 20 lat mnie nie zauważają, a jedynie te młodsze.
Przykładowo nie dawno rozegrała się następująca sytuacja. Szedłem w galerii,
a z naprzeciwka wyłoniły się trzy dziewczyny. Na oko 17-18 lat. Z jedną wymieniłem spojrzenia. Zaczęła głośniej się zachowywać i co rusz spoglądać w moim kierunku.
Tego typu scen było sporo. Lecz wyłącznie z młodymi dziewczynami.
Kiedy w końcu zacznę podobać się starszym? I czy zawsze zainteresowanie mną ukażą tylko nastolatki?