Witam. Mam problem: mam dwoje dzieci i chłopaka, leczę się na depresję, nerwice. Nie wiem sama co mi dolega, ale dostaję na to leki wiec pewnie coś w tym kierunku mi jest. Potrzebuje wsparcia a mój chłopak to olewa co mam robić? Ciągle są kłótnie. Kocham go lecz ta choroba mnie wykańcza a ja jego. Jak nie przenosić tego na rodzinę? Ciągle krzyczę, biję choć nie chce. Dzieci mnie się boją. Ja wołam o pomoc, ale nikt nie chce dać mi odrobinę zrozumienia. Czy jestem skazana na samotność? Czy my tacy ludzie jesteśmy straceni czy nikt nas nie pokocha takimi jakimi jesteśmy i nie poda dłoni? Smutno mi strasznie. Szukam aż tu pomocy. Wiem jedno że tylko Bóg mnie akceptuje. Czy tu znajdzie się ktoś z podobnym problemem? Dziękuje wszystkim którzy chociaż to przeczytają.
1 2010-11-11 21:59:59 Ostatnio edytowany przez Bożena (2010-12-09 23:40:31)
byłaś u psychologa? nie wiesz co Ci jest.. a czy ktoś Cię w ogole zdiagnozował? teoretycznie jeśli zostały przepisane leki to ktoś powinien.. bez przyczyny ich się nie przepisuje.
Witaj Ulap14!
Wiem o czym mowisz i jesli tylko bede w stanie to chetnie Ci pomoge.
Ja mam nerwice lekowa od 15 lat,czasem jest dobrze a czasem beznadziejnie,koszmarnie i nie daje rady .Napisz cos wiecej,jakie konkretnie masz objawy?
Chetnie z Toba porozmawiam.
Pozdrawiam
Witajcie
nigdy nie styknęłam się z tą chorobą...słyszałam o niej ale nie rozumiałam...
od 3 miesięcy pzrestałam ychodzic z domu. całymi dniami płakałam.
byłam u psychologa...i psychiatry
diagnoza brzmi- silna depresja.
biore leki...ale czuje się tak samotna...
nikt w to nie może uwierzyć...
ja osoba pena zycia , pracujaca na wysokich obrotach, ciągle w biegu...nagle stanęłam w miejscu...
Skorpionica...może wiesz jak sobie z tym radzić....?
DORIS27272 a czy oprócz leków korzystasz z terapii? taki jest właśnie jej urok, nagle wszystko obraca się o 360 stopni..
no wlasnie a co na to lekarza ulap14 ? powinnas skontaktować sie jak najszybciej z psychologiem,moze nawet psychiatra.. tylko ktos mądrzejszy od nas samych moze nam pomoc. I uważaj tez na te tabletki,które przyjmujesz. 3maj sie ciepło
7 2010-11-29 15:55:09 Ostatnio edytowany przez gothka (2010-11-29 16:02:30)
Trzeba dużo rozmawiać o swoich uczuciach i o tym, co się przeżywa. Rozmawiać z bliskimi, z przyjaciółmi, przelewać wszystko na papier. Oczekiwać zrozumienia ale i rozumieć niekiedy niemoc innych. Od czasu do czasu skupić się na drobnych przyjemnościach...
Od razu z tego nie wyjdziesz ale małymi kroczkami powinno się udać.
po 1 psycholog, duzo rozmow, jesli nie masz przyjaciol, znajomych, kogos z rodziny komu moglabys duzo opowiadac ..to psycholog bylby tu najlepszym rozwiazaniem.
po 2 gothka.. "rozumiec niekiedy niemoc innych" ..ladnie ujelas to nad czym pracuje u siebie
orbitka26 przerobiłam to u siebie przechodząc ciężką depresję... W którymś momencie zrozumiałam, że mimo mojego bólu, który odczuwam ciągle,innym też zdarzają się gorsze dni a ja nie jestem pępkiem świata by wszystko kręciło się wokół mnie. Tak naprawdę jeśli sama się sobą nie zajmiesz nikt nie zrobi tego za ciebie. Ja się też ,,zapuszkowałam" na amen i trzeba było uchylić wieczko (min. pisząc tutaj na forum) by inni mogli do mnie dotrzeć.
10 2010-12-09 21:09:49 Ostatnio edytowany przez Bożena (2010-12-09 23:36:13)
Dziękuje wszystkim za odpisanie i zrozumienie. Byłam u psychologa u psychiatry itd. Ogólnie to mam takie ataki, ze kładę się i nie mogę ruszyć ręką, nogą. Ciało mam bezwładne jak zwłoki, mam też tak że zaczynam się śmiać, a za chwilę płaczę i boje się. Okropnie mówią, ze wyglądam wtedy jak 3 letnie dziecko. Panicznie się boję. Nikt nie wie co to jest, ciężko opisać wszystko. Czasem kładę się, płaczę i nic do mnie nie dociera. Zamieniam się w małą dziewczynkę. Kiedyś jak zabrało mnie pogotowie to tak siedziałam, włosy rwałam, płakałam i się bujałam. Takich ataków jest wiele. Lekarze dają leki ale nic nie mówią czy to depresja nerwica czy coś z psychiką. Jeżeli ktoś wie coś na ten temat to niech mi pomoże, podpowie. Dodam że pracuję nad sobą. Cieszę się z tego co mam. To nie jest tak, że robię ofiarę z siebie. Nie mówię dużo o tym, ale to co daje w domu narzeczony: mnie wyzywa i składa wszystko na mnie, ze to ja najgorsza. Rodzina też, że psychiczna, nie warta a narzeczony dobry ale jak by był taki dobry to wspierałby mnie a nie dobijał. Wiem ze sama na siebie muszę liczyć. Dam radę, bo mam was. Daliście mi siły, niby kilka slow a jak wiele. Też chciałabym tak komuś pomóc jak wy mnie. Dziękuje i pozdrawiam
Sory za te byki ale pisze tak szybko i w ogóle jestem mało wykształcona także proszę o zrozumienie i przymrużenie oczka na błędy
Ulap14, tekst poprawny bez błędów a co najważniejsze z kropkami i przecinkami łatwiej się czyta dlatego postaraj się. Pisz wolniej, to Ci na pewno sporo ułatwi. Poza tym przeglądarki takie jak Opera i Firefox podkreślają błędy w czasie pisania na czerwono, więc łatwo je zauważysz. Stosując się do tych zasad ułatwisz mi pracę
Witajcie
u mnie jest coraz lepiej.
ale tak naprawdę musiałam pomóc sobie sama.
staram się codziennie mówić ze będzie dobrze...
tak się cieszę iż jest to forum
ZE JESTESCIE!!!!
Ulap14
Co do dzieci...nie wiem w jakim są wieku, ale lepiej wyjdź, ochłoń, niech się wykrzyczą wypłaczą wyskakają ..... cokolwiek nabroją lepiej będzie jak spokojnie powiesz im żeby posprzątały niż jak je wytargasz za uszy i z krzykiem rozkażesz robić porządek. To są tylko dzieci....Musisz w tym wszystkim zrozumieć i je
Witam wszystkie Forumowiczki i moze Forumowiczów Jestem tu dziś pierwszy raz... i w sumie nie wiem od czego zacząć. Czytam różne posty i sie zastanawiam czy jest sens Wam zawracac głowe, ale moze -jak nawet nikt nie odpowie to - wypisanie sie cos mi pomoże. Ostatnio zauważyłam u siebie dziwne lęki, ciągle jestem zdenerwowana i czuje jakby mi sie wszystko w środku zaciskało az brakuje tchu chwilami. Problem jest w tym, ze skończylam niedawno studia, mam prace ktora nie do końca mnie satysfakcjonuje, mężczyzne, z którym nie umiem byc szczesliwa i w sumie mieszkam w miescie gdzie prawie nie mam znajomych (poza znajomymi mojego chłopaka). Czuje ze sie dusze i nie wiem co z tym zrobic, czasem mam ochote rzucic wszystko w ..... i wyjechac. Z drugiej strony jest ktos na kim mi zależy, lubie go i chce z nim byc. Tylko mam czasem wrażenie ze on nie do końca jest przekonany do tego zwiazku a ja swoimi zachowaniami jeszcze bardziej to pogłębiam. Nie powiedzial mi nigdy ze mnie kocha jestesmy ze soba dopiero rok, wiem ze to krótko i ze powinnam wymagac od niego niczego tym bardziej ze wiem ze naprawde mu zalezy, spedza ze mna wolne chwile, czasem rezygnuje z czegos zeby byc ze mna, ale tu sie pojawia kolejny problem jak go nie ma przy mnie to zaraz mi sie wydaje ze mnie zdradza, ze jest gdzie indziej niz mowi itp. Ta sytuacja mnie paraliżuje całymi dniami potrafie sie nad tym zastanawiac ;/ i czuje ze długo nie wytrzymamy takiego napiecia chce byc znow uśmiechnieta, byc soba, umiec zyc tak jak kiedys.... nie wiem czemu tak jest ale juz mam dosc. Zastanawiam sie nad wizyta u psychoterapeuty, bo inaczej to zniszcze nie tylko zwiazek ale i siebie. mam jednak nadzieje ze z kims z Was bede mogla pogadacna forum... moze trzeba niewiele zeby wrocic do równowagi... i moze to nie wina faceta ze mam ciagle pretensje tylko we mnie sie cos zepsuło Bede wdzieczna za odpowiedz. pozdrawiam
15 2011-01-26 18:03:57 Ostatnio edytowany przez huanita (2011-01-26 18:05:30)
Ulap14 na Twoim miejscu dla dobra swojego i całej rodziny poszłabym do naprawdę dobrego psychiatry na terapię i to regularnie,wg mnie potrzebna jest Ci stała fachowa pomoc ,ale tez dobra przyjaciółka od serca z która wyskoczysz np na basen,i odprężysz się,miałam kiedyś depresje przez wiele miesięcy i mogę powiedzieć że wiem co czujesz , poczytaj sobie też o kroplach o nazwie nerwobonisol firmy biomed jest to bardzo dobry środek na uspokojenie,ziołowy kupisz w sklepie zielarskim naprawdę polecam mnie osobiście bardzo pomógł ,do tej pory pije go regularnie raz dziennie kiedyś musiałam 3 razy.
Bardzo dziekuje za odpowiedz. Zastanawiam sie nad lekarzem... nie wiem jednak czy to pomoże tak naprawde. Bardziej chyba problem leży w tym własnie ze jestem tu "sama". Mam przyjaciółke ale mieszka w Londynie i nie bardzo mamy jak gadac. Prawda jest ze potrzebuje oderwania, nie myslenia ciagle o facecie i nie opieranie na nim wszystkiego... a tak to niestety teraz wyglada ze mam pretensje o wszystko... nic niby nie robi a ja sie czepiam bo chce isc na impreze, na której bedzie jego była, oczywiscie mogłabym pojsc z nim bo mam imienne zaproszenie, ale nie.... bo mnie laska wkurza i inna rzecz ze beda tam tez inni ludzie, nie znam ich za bardzo a wiem ze przez ta.... nie bede sie dobrze bawic. To jest paranoja i wiem o tym, ja jako taki kontakt z moim byłym utrzymuje i to jest ok... a on nie moze (nie ze nie chce, tylko mnie to tak strasznie wkurza) Jestem chorobliwie zazdrosna i to miedzy innymi powoduje we mnie takie reakcje.... dzis jest jakby lepiej. Nie wiem czy po wczorajszej kłótni czy po czym ale jakos mi lżej...w sumie nic nowego nie powiedzial, a tak naprawde chyba pierwszy raz od nie wiem kiedy uwierzylam w to co słysze... a jeszcze niedosc ze sama uwazam ze to paranoja to do niego mam pretensje ze tak mowi... ehhh. a moze tez to ze dzis mam sie spotkac ze starym znajomym i to mnie jakos oderwie od myslenia o tym ze moj facet cos robi za moimi plecami, zdradza albo nie wiem co.... masakra jakas. Jeszcze raz dzieki za odp. Kropelki moze kupie choc narazie pije meliske - moze cos zdziala. pozdr
Witam jestem na forum pierwszy raz, i moj problem jest nastepujacy. Mieszkam z mezczyzna, który cierpi na nerwice w jakims strasznym wydaniu, planujemy dziecko slub, oczywiscie kocham go lecz ciagle nie jestem pewna jutra przez jego chorobe. Jest to czlowiek o ogromnym sercu lecz z ciezkimi przejsciami . Nasze relaacje bylyby idealne gdyby nie jego nagłe stany złosci badz rozżalenia ktore i tak przeradzaja sie w efekcie z złość, oczywiscie w jego wydaniu bo rozzloscic moze go wszytsko nawet to ze dopytuje o co chodzi i co sie stalo on zawsze odpowie ze to jego sprawa i jego problem. Wtedy czuje sie podle, najgorsza jest ta bezradnosc bo chcac pomoc wzbudzam w nim jeszcze wieksza agresje . Najlepszym wyjsciem z takiej sytuacji jest milczenie co jest dla mnie cholernie ciezkie, bo jak tu milczec jak widzisz ze druga osoba cierpi ale nie chce Twojej pomocy . Jesli macie stycznoc z podobnym przypadkiem to prosze o choc malutka wskazowke jak radzic sobie z tak delikatnym tematem, bo sama tez nie jestem w najlepszym stanie psychicznym mam podejrzenie nerwicy lekowej ciagłe przyspieszenie akcji serca itp , wiec boje sie o bliska mi osobe i o siebie . Pozdrawiam.
Witaj kochana napisałaś:czy my tacy ludzie jestesmy straceni? też to pytanie sobie zadawałam:((od pół roku mam depresje. Leczę się ok 2mies byłam u psychiatry bo już było naprawdę żle ponieważ próbowałam popełnić samobójstwo:((było mi tak obojętne wszystko..mój mąz też ze mną nie wytrzymywał krzyczałam szarpałam nim i nie rozumiałam dlaczego każdy myśli że ja starałam się zwrócić na siebie uwagę. wyzywali mnie od wariatek,która chce być w centrum..a ja wołałam o pomoc. Dawniej byłam przebojową uśmiechniętą dziewczyną. wesołą pełną energii nie przejmowałam się tak niczym. Aż dopadła mnie depresja stwierdził to psychiatra i oprócz tego przeszłośc moja dziecinstwo w strachu.. czyli DDA. Ale do rzeczy po tym moi przyjaciele ci ,którzy zrozumieli,że ja nie udawałam swojego zachowania są ze mną. Mąż się zmienił wspiera mnie.Biorę leki i jest lepiej. Wstaję rano z uśmiechem na twarzy dawniej płakałam,że w ogóle muszę wstać i zająć się domem. Mam inne podejście. Śmieję się wychodzę nie krzyczę umiem opanować stres. Wiele zależało też od mojego nastawienia bo ja bardzo chciałam wyjść z tego i nadal walczę.Widzę efekty i to daje mi kopa by się zmieniać mam dla kogo żyć. Bardzo ważne jest by ludzie nie uważali nas za dziwolągów nie odwracali się..ten kto nie miał styczności z tym to tego nie zrozumie....wiele by opowiadać na temat depresji jak potrafi wyssać energię i chęć do życia zrobić tak,że człowiek czuje się jak śmieć. Bardzo dziękuję mojej przyjaciółce,którą traktowałam jak wroga celowo ją odpychałam,że mimo wszystko jest nie daje mi się poddać gdy mi ciężko. Więc jak czytam na forum o depresji to doskonale rozumiem i wiem jak potrzebne jest wsparcie i zrozumienie..
Błagam pomocy ja juz nie mam sily zyc z czlowiekiem ktory wciaz cos ukrywa i tlumaczy to swoja nerwica nie moge o nic zapytac bo jest pretensja od razu a potem awantura ze czego ja placze i robie z niego jakiegos terroryste . Jak radzic sobie z takim czlowiekiem prosze pomozcie !
Kobieta90
Wiem, co czujesz. Mi też jest bardzo trudno. Ciągłe kłótnie z mężem pomimo chęci. Wini mnie za pogodę, warunki na drodze do jazdy, płacz dziecka w nocy. Często podnosi głos nawet o tym nie wie, wypiera się wszystkiego. Nic go nie cieszy, a ja nie mogę mu pomóc, bo każda rozmowa i zwykłe podtrzymanie komunikacji daje mu pretekst do obwiniania mnie, wciąż doszukuje sie podtekstów mających go obrazić.
Najgorsze w tym wszystkim jest zaprowadzenie męża do lekarza. Drżę kazdego dnia o nasze małżeństwo i błągam żeby się opamiętał. Ale powoli dociera do mnie, że to niemożliwe,teraz wiem, że nie robi tego specjalnie, nie jestem winna jego osądzaniu, ale choroba. Jedynym ratunkiem jest lekarz, ale nie wiem jak go tam zaprowadzić. Teraz to mąż musi przyznać się do choroby, a z tym już gorzej.