Dostałem prosto w twarz, ciepło rozlało się po policzku.
Naprzeciw stała wysoka kobieta, cała ubrana w błyszczącą czerń, skórę i ćwieki. No, może nie cała. Zdecydowanie nie był to wzór do naśladowania dla dziewcząt ze szkoły parafialnej.
Właśnie lekko zakołysała się w biodrach biorąc kolejny zamach. Plask!
Co ja tu robię? Czego chce ode mnie ten stwór, żywcem wyjęty z reklamy domu rozpusty dla znudzonych życiem żonkosi?
Plask!
Szlag trafił, przecież to nie jest ani na jotę przyjemne, kukło z sexshop'u!
Zacząłem myśleć, szukać przyczyny obecnego stanu rzeczy. Nic nie przychodziło mi do głowy, totalna pustka.
Plask!
Ileż można!
Ostatnie, co pamiętałem to spacer po nocnym mieście.
Lubiłem się błąkać po pustych ulicach, wejść czasem do knajpy na schota i łazić dalej bez celu.
W jednej z nich spotkałem kilka jej podobnych, przynajmniej jeśli chodzi o wyzywający ubiór i ten dziwny błysk w oku.
Nawet wydało mi się to zabawne, pieprzone Sin City ze swoją atrakcyjnie opakowaną beznadzieją.
Rzuciłem okiem, wszak było na co, uśmiechnąłem się pod nosem, przechyliłem 25 gram i wyszedłem w ciemność.
Zapach metropolii nad ranem, jej ciemnych uliczek skąpanych w deszczu i cisza. Magia.
Pojedyncze sylwetki przemykające chyłkiem, wielkie wozy myjące ulice i zbierające cały brud tego świata.
By rankiem, kiedy głodne wilki będą wychodzić do pracy w swoich modnych garniturach, wszystko było znów ładne i kolorowe.
Gdzieś w takiej uliczce urwał mi się film. Nie było to spowodowane wódką, przez całą noc nie wypijałem nawet szklanki tego eliksiru szczęścia i goryczy w jednym.
No i stoję przed tą pindą rodem z kiczowatej kreskówki dla dorosłych i przyjmuję razy, właściwie nie wiedząc po co to wszystko. W dodatku chce mi się coraz bardziej na stronę, pęcherz prosi o odrobinę ulgi.
Same ciosy są bardziej uciążliwe niż bolesne. W swoim styranym życiu nie tacy już obijali mi pysk, i to nie otwartą dłonią.
Heh, stare dobre czasy.
Słychać hałas i po chwili pojawiają się następne wyfiokowane damy z takim błyskiem w oczach, jakby co najmniej jutro spodziewały się menstruacji.
Osz cholera, chyba trafiłem na czyjąś imprezę i robię za główną atrakcję.
Pęcherz wytrzymuje ostatkiem sił, wysoka niunia chwilowo bierze przerwę na oddech, a pozostałe sięgają po jakieś ustrojstwa, poukładane na stole.
No nieźle, widać repertuar jest bogatszy niż myślałem.
Jeśli zaraz czegoś nie wymyślę, zleję się tutaj ku uciesze tych zboczonych cholernic.
Podchodzi następna, ubrana w małą czarną, z włosami gładko upiętymi w długi koński ogon, sięga po kastet. Zaczyna robić się ciekawie.
Nawet nie wiem w jakim języku z nimi rozmawiać, nie wyglądają na miejscowe.
Zaczynam uniwersalnym, próbując zrozumieć przyczynę i cel tych harców.
Chyba rozumieją, zaczynają się uśmiechać.
Ta przede mną bierze zamach i ... mocny błysk w głowie, chwilę później światło przygasa. Widać dla niej to nie pierwszyzna, kastet robi swoje.
Krzyczę, pytam o co chodzi, ona bawi się w najlepsze. Żarty powoli się kończą.
Zaczynam pojednawczym tonem, widzę uśmiech tryumfu.
Pytam ponownie, o co chodzi?
Dowiaduję się z pojedynczych słów, przerywanych ciosami.
- Przestań!
- Pisać!
- Te!
- Swoje!
- Głupie!
- Opowiadania!
Następuje pauza, chwila ciszy. Kobieta podchodzi kołysząc się w biodrach, bierze zamach i uderza z całej siły krzycząc na koniec, jakby chciała domknąć swoją wypowiedź;
- Chuju!!!
Budzę się zlany potem, rozglądając wokół.
Co za dziwny sen, skąd w mojej głowie takie głupoty?
Zaczyna wracać świadomość, czuję że gacie i pościel muszę wrzucić do pralki, a sam iść pod prysznic.
Do toalety już nie muszę.
