I tak źle i tak nie dobrze
Nieśmiała osoba nie powinna pokazywać że jej zależy na znajomości bo to częsty błąd który powoduje wylądowanie do friendzona.
Brzmi jak mądrości doradzane przez nażelowanego, dyskotekowego podrywacza :>
Nie można się starać za wszelką cenę poderwać dziewczyny bo to więcej przyniesie szkody niż pożytku.
Po mojemu:
- Dziewczyna jest zainteresowana albo nie i dosyć szybko podejmuje decyzję.
- To właśnie bawienie się w gierki, brak szczerości jest "podrywaniem za wszelką cenę", manipulacją.
- Okazywanie danej dziewczynie zainteresowania seksem z nią, nie oznacza zachowywania się jak przyjaciel. Wręcz przeciwnie, właśnie "przyjaciele" unikają tego jak ognia, bojąc się zerwania znajomości. Szczerość w tym przypadku jest pokazaniem, że nie boisz się odrzucenia i podjęcia ryzyka.
- Lepiej szybko dowiedzieć się na czym stoisz, niż ganiać przez rok za dziewczyną z którą i tak nigdy by nic nie wyszło, przywiązać się do niej, a potem kolejny rok się z niej leczyć... No chyba, że lubisz się wplątywać w takie stęchłe znajomości...
Generalnie dostaję więcej "od świata" gdy nie hamuję swojej ekspresji, jestem szczery, gdy gram w otwarte karty. Takie mam doświadczenia.
W życiu często trzeba się zdecydować, czy gonimy za odpowiedzią na pytanie "kim jestem?" czy może za "czego chcę?". To jest kompromis, dla osiągnięcia niektórych rzeczy trzeba zrezygnować ze szczerości, uczciwości, honoru...
Nawet gdybym potencjalnie coś na tym tracił, wolę być szczery.
Co kto lubi
198 2014-07-09 17:50:40 Ostatnio edytowany przez Kyla (2014-07-09 18:06:53)
Przeczytałam tutaj pierwszego posta w wątku. Dla pocieszenia mogę w wieeelkim skrócie powiem ci co ja przeżyłam. Mam 29 prawie, jestem dziewicą. Nie z wyboru. Ostatnio miałam chłopaka w wieku 15 lat. To było dość poważne. Od tego czasu nie spotykałam się z nikim. Potem sytuacja w domu diametralnie zmieniła się. To co się u mnie działo, chociaż nie było z mojej winy, to bardzo mnie psychicznie dotknęło, na tyle że nie potrafię otworzyć się przed mężczyzną. Nie potrafię nawet uśmiechnąć się do mężczyzny! Chociaż chcę... a nie potrafię. Jest jakaś blokada. I ta oto trauma po przeżyciach zafundowanych przez własnego rodzica sprawiła, że ja wiem, że nigdy z nikim nie będę. Ostatnio znajoma mojej przyjaciółki powiedziała, że "taka ładna dziewczyna a takie podejście do życia", w sensie że mam beznadziejne podejście do wszystkiego i jestem jaka jestem przez to, co mój rodzic tutaj robił i jaki miałam wzorzec mężczyzny. Myślę i wiem, że dla mnie nie ma nadziei w kwestii związku. A najgorsze z tego wszystkiego jest to, że jest ktoś kto mi wpadł w oko, ale ... no właśnie to ALE stoi mi na drodze, ta trauma, ta blokada. Czuję się zniszczona psychicznie. Dla mnie nie ma nadziei.
Myślę, że ty nie masz za sobą przeżyć tak traumatycznych jak ja. Na pewno kogoś znajdziesz. Kogoś kto spojrzy na twoje wnętrze a nie na wygląd czy portfel (pomimo iż 90% kobiet dzisiaj takich jest, ale te 10% istnieje ). A może masz za wysokie wymagania co do kobiet?
Mimo wszystko nie trać nadziei i nie szukaj na siłę. Przyjdzie, kiedy czas.
EDIT:
Właśnie przeczytałam twoje posty w tym wątku. Dokładnie cię rozumiem samotny32! Ja też nie znoszę widoku par trzymających się za ręce. A jeszcze czasami nachodzą mnie myśli, że chciałabym, żeby ktoś mnie złapał za rękę, przytulił, znaleźć się w jego ramionach, poczuć jego zapach i ciepło ciała... A jak oglądam jakiś film i jest aktor, który mi się podoba to nachodzą mnie myśli, że na mnie patrzy... i robi mi się bardzo, bardzo, bardzo smutno, bo wiem, że mnie to nigdy nie spotka z innym mężczyzną. Te i inne rzeczy... A nie jestem brzydka, tak mi się wydaje. Gruba też nie. To o co chodzi? Są brzydsze ode mnie, tłustsze (takie generalnie ORKI!) i one mają mężczyzn... a ja nie... Chory świat. Może gdybym chodziła z odkrytym biustem i pupą to ktoś by się zainteresował... ale po co tak? Nie o to chodzi. Musi być połączenie dusz. Mężczyzna może być, wystarczy być, po co zaraz seks? Wystarczy być blisko.
Przeczytałam tutaj pierwszego posta w wątku. Dla pocieszenia mogę w wieeelkim skrócie powiem ci co ja przeżyłam. Mam 29 prawie, jestem dziewicą. Nie z wyboru. Ostatnio miałam chłopaka w wieku 15 lat. To było dość poważne. Od tego czasu nie spotykałam się z nikim. Potem sytuacja w domu diametralnie zmieniła się. To co się u mnie działo, chociaż nie było z mojej winy, to bardzo mnie psychicznie dotknęło, na tyle że nie potrafię otworzyć się przed mężczyzną. Nie potrafię nawet uśmiechnąć się do mężczyzny! Chociaż chcę... a nie potrafię. Jest jakaś blokada. I ta oto trauma po przeżyciach zafundowanych przez własnego rodzica sprawiła, że ja wiem, że nigdy z nikim nie będę. Ostatnio znajoma mojej przyjaciółki powiedziała, że "taka ładna dziewczyna a takie podejście do życia", w sensie że mam beznadziejne podejście do wszystkiego i jestem jaka jestem przez to, co mój rodzic tutaj robił i jaki miałam wzorzec mężczyzny. Myślę i wiem, że dla mnie nie ma nadziei w kwestii związku. A najgorsze z tego wszystkiego jest to, że jest ktoś kto mi wpadł w oko, ale ... no właśnie to ALE stoi mi na drodze, ta trauma, ta blokada. Czuję się zniszczona psychicznie. Dla mnie nie ma nadziei.
Myślę, że ty nie masz za sobą przeżyć tak traumatycznych jak ja. Na pewno kogoś znajdziesz. Kogoś kto spojrzy na twoje wnętrze a nie na wygląd czy portfel (pomimo iż 90% kobiet dzisiaj takich jest, ale te 10% istnieje ). A może masz za wysokie wymagania co do kobiet?
Mimo wszystko nie trać nadziei i nie szukaj na siłę. Przyjdzie, kiedy czas.
Kyla, nigdy nie mów nigdy.
Pójdź na jakąś psychoterapie i walcz, ja też miałem trudne dzieciństwo, przemoc towarzyszyła mi właściwie odkąd się urodziłem ale nie załamałem się, chce żyć.
29 lat to jeszcze jesteś młodą kobietką, powodzenia
Psychoterapia była... nie pomogła. 29 lat... Jeszcze 11 i związek nie ma sensu. Ja chcę mieć rodzinę, dzieci, dom. Ale wiem, że tego nie będzie. Ciągła cholerna walka ze sobą.
Psychoterapia była... nie pomogła. 29 lat... Jeszcze 11 i związek nie ma sensu. Ja chcę mieć rodzinę, dzieci, dom. Ale wiem, że tego nie będzie. Ciągła cholerna walka ze sobą.
Trzeba chodzić do skutku, lecz pamiętaj że nawet najlepsza terapia nic nie da jak sama nie chcesz sobie pomóc.
Domyślam się że jesteś strasznie zniechęcona ale miej chodziarz troszkę optymizmu, naprawdę warto, daj sobie szansę i walcz, wiem że walka z samym sobą jest trudna ale można wygrać
A 11 lat to tak mało? Niektorzy 30 związków w tym czasie mają A jeden 11 letni to hoho... marzenia wielu, nie tylko Twoje. Brać sie za tyłek i działać.
Ze mną jest na prawdę ciężko... Po prostu nie potrafię się przed mężczyzną otworzyć. Normalnie noszę maskę i to mnie też już dobija. Psychoterapeuta powiedział, że to nic złego, że wszyscy tak robią.
Nie mam zamiaru walczyć o faceta. To on musi zdobywać. Ale jak ma zdobywać jak ja nawet nie potrafię uśmiechnąć się do niego. Jak się jakiś znajdzie to będzie miło, jak nie... to zakon chyba.
Ze mną jest na prawdę ciężko... Po prostu nie potrafię się przed mężczyzną otworzyć. Normalnie noszę maskę i to mnie też już dobija. Psychoterapeuta powiedział, że to nic złego, że wszyscy tak robią.
Nie mam zamiaru walczyć o faceta. To on musi zdobywać. Ale jak ma zdobywać jak ja nawet nie potrafię uśmiechnąć się do niego. Jak się jakiś znajdzie to będzie miło, jak nie... to zakon chyba.
A wiesz jaki ja byłem w wieku 16lat?
Nie potrafiłem gęby do nikogo odtworzyć, ba, nawet zamówienie pizzy sprawiało problem, taką miałem fobię.
W końcu powiedziałem dość i postanowiłem walczyć sam ze sobą, gadałem, gadałem i jeszcze raz gadałem aż w końcu nieśmiałość odeszła w zapomnienie, aby się przełamać trzeba bardzo ale to bardzo chcieć.
A co do psychoterapeuty to trafiłaś chyba na jakiegoś barana co nie zna się na życiu, pójdź do innego i chodź do skutku.
Jak nie chcesz sie otworzyc to nikt nie jest w stanie tego zmienic. Szczegolnie jak sądzisz, że wszysciutenko nalezy do faceta i masz byc tą zdobyczą. Zdobyczą będziesz dopiero jak znajdzie sie chętny łowca i wtedy nawet nie musisz sie usmiechać. Sama siebie ograniczasz takim mysleniem. Poza tym czemu masz sie całkowicie otwierac od razu? Sa tez sprawy przyziemne o ktorych mozna na luzie dyskutować, niekoniecznie te o tym co w Tobie srodku siedzi i jest najgorsze. Wiekszosc nosi maski, bo nie chce byc wykorzystana w jakis sposob, ale z czasem mozna zaufac.
Nie jestem nieśmiała. Otwieram się przed innymi, ale przed jakimś facetem nie potrafię. Momentalnie jest BLOK! Nawet na ulicy bywa, że uciekam na drugą stronę. To działa automatycznie. Jakoś już to wszystko we mnie jest tak zakorzenione, że szkoda gadać.
Można by wrócić do tematu autora wątku?
Nie jestem nieśmiała. Otwieram się przed innymi, ale przed jakimś facetem nie potrafię. Momentalnie jest BLOK! Nawet na ulicy bywa, że uciekam na drugą stronę. To działa automatycznie. Jakoś już to wszystko we mnie jest tak zakorzenione, że szkoda gadać.
Musisz się przeciwstawić tej reakcji automatycznej.
Da się, bo ja miałem tak samo jak chciałem się do kogokolwiek odezwać, trzeba tylko chcieć i walczyć a widzę że woli walki to u ciebie bynajmniej nie ma.
Nie jestem nieśmiała. Otwieram się przed innymi, ale przed jakimś facetem nie potrafię. Momentalnie jest BLOK! Nawet na ulicy bywa, że uciekam na drugą stronę. To działa automatycznie. Jakoś już to wszystko we mnie jest tak zakorzenione, że szkoda gadać.
hehehe , sam miałem różne świrowate myśli i odruchy. tak bylo do czasu kiedy w końcu wyszedłem do ludzi i znalazłem pracę sam też lekko nie miałem , wszystko da się zmienić , wystarczy chciec a uzalanie sie nad sobą brrr nic gorszego nie ma
210 2014-07-09 19:38:35 Ostatnio edytowany przez mysterious_chocolate (2014-07-09 19:38:54)
Kyla nie wiem co przeżyłaś ze swoim rodzicem, mogę się jedynie domyślać. Mimo wszystko ze wszystkiego da się podnieść, nawet z ogromnych traum. Trzeba się podnieść, życie jest zbyt cenne, by marnować je na smutek
Mi się zawsze marzyło, żeby pierwszy raz przeżyć z tą jedyną miłością na całe życie.
W liceum uczyła mnie kobieta 40+ która złożyła śluby czystości i jakoś nigdy nie wspomniała, że jej życie jest beznadziejne...
A mnie zastanawiało, jak to jest, że ktoś jest powołany do życia w czystości? To chyba wtedy jest tak, że nie czuje tego popędu, chęci bycia z kimś. To już aseksualizm a nie życie w czystości. Kolejny sposób na tłumaczenie sobie - śluby czystości złożę, bo chcę być sama, bo wiem że będę sama, bo jestem aseksualna itd.
A mnie zastanawiało, jak to jest, że ktoś jest powołany do życia w czystości? To chyba wtedy jest tak, że nie czuje tego popędu, chęci bycia z kimś. To już aseksualizm a nie życie w czystości. Kolejny sposób na tłumaczenie sobie - śluby czystości złożę, bo chcę być sama, bo wiem że będę sama, bo jestem aseksualna itd.
Nie jest to kwestia braku popędu płciowego a innego światopoglądu, przekonań i wiary. Robi się to "po coś" a nie "zamiast".
214 2014-07-10 08:36:08 Ostatnio edytowany przez mysterious_chocolate (2014-07-10 08:36:36)
Mi się zawsze marzyło, żeby pierwszy raz przeżyć z tą jedyną miłością na całe życie.
W liceum uczyła mnie kobieta 40+ która złożyła śluby czystości i jakoś nigdy nie wspomniała, że jej życie jest beznadziejne...
Bo może po prostu nie jest beznadziejne? Kwestia priorytetów, powołania. Może poczuła, że właśnie takie życie jest dla niej. Myślę, że każdy ma jakieś swoje powołanie, tylko nie wszyscy swoje odkryli
Zeszliśmy troszczeczkę z tematu
Autorze, nie rozumiem, piszesz, że chciałbyś ten 1 raz przeżyć z tą jedyną, ale problemem jest to, że jesteś prawiczkiem. Myślę, że albo nie zależy ci na nawiązaniu jakiejś bliższej relacji z kobietą, bliższej w sensie emocjonalnym albo jesteś po prostu wybredny ..Chociaż nie znam Cię, może i tak być, że się mylę. Nie ma w twoim otoczeniu żadnej fajnej dziewczyny, ż którą chciałbyś wyjść na spotkanie, spacer, drinka, kawe?? Nie wierzę, że nie ma...
216 2014-07-10 18:12:04 Ostatnio edytowany przez Revenn (2014-07-10 18:14:04)
Ja nie jestem wybredny co do wyglądu za bardzo Trudno doradzić coś autorowi tematu, może gdybym go znał bliżej, rozmawiał z nim to przyszła by jakaś myśl. W sumie chyba i tak nie odwiedza już to forum. Ale na "pocieszenie" coraz częściej można trafić na osoby samotne, takie czasy internetu i technologi, cyberprzyjaźni
217 2014-07-10 18:25:52 Ostatnio edytowany przez Oczy smutne (2014-07-10 18:30:11)
Autorze a mi sie wydaje ze uzalasz sie nad soba i mozesz byc typem bardzo egoistycznym ,mimo zapewnien ze taki dobry idealny nie raz faceci mowia ze oni tacy dobry ,a kobiety to takie zle ,a pozniej okazuje sie ze bylo na odrwot.
A moze wybierasz te niewlasciwe i zycie ci pokazuje caly czas ,ze ten typ kobiet powinienes unikac, a odrzucasz unikasz te ktore bylby najlepsze dla ciebie one wnisoly by do twojego zycia prawdziwe szczescie,spokojna przystan Czesto zdarzaja sie takie sytuacje, faceci upieraja sie przy jakis typie kobiet sa przez nie ranieni ,ale nadal wchodzi w uklad z nimi ,daja lapac sie na tego typy kobiet- Cierpienie na wlasne zyczenie ,a innej spokojnej nie chce ,olewa
To samo w przypadku kobiet.
Nigdy nie miałem kobiety. Obawiam się że nigdy jej nie będę miał. Moje życie jest beznadziejne.
Twoje życie wcale nie jest beznadziejne.... Spójrz na to z innej strony: żadna kobieta Ciebie nie oszukała, nie zdradziła a co najważniejsze nie złapałeś od jakiejś lekkomyślnej panny jakiegoś syfa przenoszonego drogą płciową. Szanujesz się i nie idziesz z każdą panną na potkaną na drodze do wyrka a to się ceni:) Nie załamuj się trafisz w swoim czasie na odpowiednią kobietę, której Twój jeśli "można" to delikatnie określić zaakceptuje i na pewno będzie szczęśliwa że poznała takiego wartościowego faceta:) Głowa do góry:)
219 2014-07-11 22:17:12 Ostatnio edytowany przez Revenn (2014-07-11 22:20:04)
Tak masz racje w 100 %, tylko żeby wybierał z głową jeżeli będzie mieć okazje żeby kogoś poznać. Czasami związek przynosi więcej przykrości niż samotność. Tylko musze się nie zgodzić z tym cenieniem, może ceniło się to kiedyś ale teraz odnoszę inne wrażenie, pomijając kręgi chrześcijańskie.
Musisz rozpocząć swoje życie towarzyskie. Pare lat temu co wieczór miałam kilka propozycji z różnych stron, spędzając czas w klubach/imprezowniach Niestety byłam zajęta, a ci faceci bardzo zrezygnowani
Masz problem chłopie..są jeszcze agentury;)
222 2014-07-16 21:07:15 Ostatnio edytowany przez Revenn (2014-07-16 21:08:07)
belmondoo dobrze prawisz. Tylko bohater tematu pisał że stał przed agencją i dał drapaka
223 2014-07-16 21:09:20 Ostatnio edytowany przez Revenn (2014-07-16 21:13:26)
Musisz rozpocząć swoje życie towarzyskie. Pare lat temu co wieczór miałam kilka propozycji z różnych stron, spędzając czas w klubach/imprezowniach Niestety byłam zajęta, a ci faceci bardzo zrezygnowani
Jeżeli byłaś "zajęta" to po co się z nim na dyskoteki umawiałaś?
Waśnie takich kobiet na portalach nienawidze. Mają już gachów ale nie przeszkadza im to żeby dawać ogłoszenia że kogoś szukają, i tylko wprowadzają w błąd.
Tak masz racje w 100 %, tylko żeby wybierał z głową jeżeli będzie mieć okazje żeby kogoś poznać. Czasami związek przynosi więcej przykrości niż samotność. Tylko musze się nie zgodzić z tym cenieniem, może ceniło się to kiedyś ale teraz odnoszę inne wrażenie, pomijając kręgi chrześcijańskie.
Ja wiem że teraz świat tak został skonstruowany że liczy się tylko kasa i seks. I to jest smutna prawda ale co potem... skoro tylko to się liczy to takie osoby które tylko tym się kierują pozostają w pewnym momencie same bo już się wszystko zaliczyło co stanęło na drodze a i już nadmiar kasy przestaje bawić bo nie ma się z kim tym cieszyć i się z tym dzielić. Więc uważam że nie chodzenie z każdą napotkaną panną do wyrka lub z facetem jest w takich warunkach cenne. A z drugiej strony prędzej czy później każdy chce mieć kogoś na stałe z kim może np zamieszkać chociaż bo jednak smutno jest tak wracać do pustego domu. Bo człowiek to istota społeczna a natury nie da się oszukać...
No ale cuż zrobisz skoro takie osoby np w mediach się dyskryminuje, a młodzież bierze wzorce z głupawych amerykańskich filmów. Ale jeżeli nasz bohater ma 32 lata, i nie uprawiał jeszcze seksu, a jakie odczucie wzbudzi o kobiety? Nam to nie przeszkadza bo wiemy że takie sytuacje się zdarzają i człowiekowi los płata różne figle, ale jak zareaguje kobieta która jest przesiąknięta nowoczesnym stylem życia.
No ale cuż zrobisz skoro takie osoby np w mediach się dyskryminuje, a młodzież bierze wzorce z głupawych amerykańskich filmów. Ale jeżeli nasz bohater ma 32 lata, i nie uprawiał jeszcze seksu, a jakie odczucie wzbudzi o kobiety? Nam to nie przeszkadza bo wiemy że takie sytuacje się zdarzają i człowiekowi los płata różne figle, ale jak zareaguje kobieta która jest przesiąknięta nowoczesnym stylem życia.
Jeśli kobieta jest ja Ty to piszesz "przesiąknięta nowoczesnym stylem życia" i natrafi na takiego "nieruszanego" faceta to powinna Go sobie wytrenować i tyle:) Taki przecież jeszcze nie wie co lubi a co nie więc dla niej to duży plus:)
227 2014-11-21 11:30:18 Ostatnio edytowany przez Mnich (2014-11-21 11:54:20)
A ja autora świetnie rozumiem.
Przez wiele lat nie potrafiłem zdobyć zainteresowania ŻADNEJ kobiety. Pomimo niezłego ponoć wyglądu, inteligencji, pozycji społecznej (prowadzę z sukcesem własną firmę, skończyłem SGH i nawet dzienny doktorat podjąłem swego czasu), ZAWSZE lądowałem w szufladce "przyjaciel". Wyjątkiem była jedna babka która mnie potraktowała jako "cel zastępczy" po tym gdy jej facet ją rzucił ale jako że wcześniej mnie zlała i wybrała jego to jakoś nie potrafiłem jej zaufać.
Każda próba zaproszenia na spotkanie kończyła się sztandarowym "ok, ale to nie będzie randka".
Potem udało mi się nawiązać 7-letni związek ale tylko dzięki aktywnej pomocy przyjaciółki mojej ex, która bardzo mi pomagała (chociaż o tym nie wiedziałem). Zostawiła mnie w zeszłym roku po 7 latach, niemal w przeddzień ślubu bo "wypaliło się", traktowała mnie od jakiegoś czasu jak... przyjaciela (no niech to szlag!) i woli mieć kogoś, kto w niej będzie umiał rozbudzać namiętność niż taką fajtłapę jak ja.
Teraz nie mam nadziei na cokolwiek. Staram się o tym nie myśleć ale wiem, że nie mam szans u żadnej bo o ile jestem lubiany a dla kobiet jestem fajnym kolegą, o tyle nie jestem w ogóle atrakcyjny jako facet.
Brak zainteresowania kobiet MIAŻDŻY samoocenę. Przed pierwszymi "zakochaniami" byłem szczęśliwym facetem, teraz uważam się za nic. Myśli samobójcze i wręcz konkretne plany także zaliczyłem, ale nawet na to nie umiałem się zdobyć naiwnie licząc, że odzyskam kiedyś Ukochaną i że wolę żyć z nią niż żeby mnie miało nie być w ogóle.
Byłem u psychologa to nie miał pojęcia co zrobić, spytał się mnie wręcz "w czym ja mam Panu pomóc" LOL.
Ja, ilekroć spotykam się z takową propozycją, grzecznie się żegnam, mówiąc, że przyjaciół, i to takich wypróbowanych, mam już dostatecznie dużo i nie potrzebuję kolejnych. Bywa też (chyba wspominał o tym coś SBathory- dziękuję, Wasza Wysokość), że natrafiam na kobiety o chwiejnym charakterze. Najpierw mi odmawiają, potem ni stąd, ni zowąd zmieniają zdanie. Przed takimi umykam co sił w nogach (nie dowierzam im zbytnio; zwykle chcą po prostu zabawić się kosztem faceta- takie żarty uważam za wyjątkowo okrutne). "Psychologowie? Banda szarlatanów, którzy często nie radzą sobie ze swoim własnym życiem (zmarnowałem kawał życia na terapię, którą i tak można o kant [ZAGŁUSZARKA!!!] potłuc)"- tak właśnie, dzięki podobnemu podejściu niektórych dziedziców Freuda i Junga myśli wielu ludzi, którzy szukali u nich pomocy.
Tylko nie pozwól, uchowaj Boże, żeby "Ukochana", jeśli nie powiedzie się jej z innym, wróciła do Twojego życia! Już raz w nim namieszała i okaleczyła Cię emocjonalnie. Nie wchodzi się ponownie do tej samej rzeki.
Twoje życie będzie dokładnie takie, jakie chcesz, żeby było. Jeśli zaczniesz myśleć pozytywnie, że znajdziesz kiedyś jakąś fajną dziewczynę, to tak będzie. Jeśli zaczniesz myśleć, że twoje życie jest zayebiste, to podświadomie zaczniesz do tego dążyć. Ale pytanie, czy po prostu chcesz się rozprawiczyć, czy po prostu kogoś pokochać, bo to różnica. Jeśli to pierwsze, to są na to inne rozwiązania niż stały związek. Jeśli drugie - to spójrz na to co napisałam na początku, a potem ogarnij się i zacznij działać.
Akurat! "Ogarnięty" byłem i "działałem" również, i nic mi to nie dało. Jak czytam takie pseudopsychologiczne uwagi, ręce mi opadają. Pozytywne myślenie? Dziękuję bardzo- próbowałem i nic mi ono nie dało. Tylko więcej rozczarowań. Teraz, gdy dziewczyna/kobieta składa mi propozycję typu "może moglibyśmy..." odbieram to jako szyderstwo i odpowiadam oschle "nie, nie moglibyśmy!".
Emilia napisał/a:Twoje życie będzie dokładnie takie, jakie chcesz, żeby było. Jeśli zaczniesz myśleć pozytywnie, że znajdziesz kiedyś jakąś fajną dziewczynę, to tak będzie. Jeśli zaczniesz myśleć, że twoje życie jest zayebiste, to podświadomie zaczniesz do tego dążyć. Ale pytanie, czy po prostu chcesz się rozprawiczyć, czy po prostu kogoś pokochać, bo to różnica. Jeśli to pierwsze, to są na to inne rozwiązania niż stały związek. Jeśli drugie - to spójrz na to co napisałam na początku, a potem ogarnij się i zacznij działać.
Akurat! "Ogarnięty" byłem i "działałem" również, i nic mi to nie dało. Jak czytam takie pseudopsychologiczne uwagi, ręce mi opadają. Pozytywne myślenie? Dziękuję bardzo- próbowałem i nic mi ono nie dało. Tylko więcej rozczarowań. Teraz, gdy dziewczyna/kobieta składa mi propozycję typu "może moglibyśmy..." odbieram to jako szyderstwo i odpowiadam oschle "nie, nie moglibyśmy!".
No tak tylko może być tak że przekreślasz szanse, bo może któraś z nich mówi poważnie. Swoją drogą dlaczego masz takie przekonanie że robią z ciebie żarty?
Hetman napisał/a:Emilia napisał/a:Twoje życie będzie dokładnie takie, jakie chcesz, żeby było. Jeśli zaczniesz myśleć pozytywnie, że znajdziesz kiedyś jakąś fajną dziewczynę, to tak będzie. Jeśli zaczniesz myśleć, że twoje życie jest zayebiste, to podświadomie zaczniesz do tego dążyć. Ale pytanie, czy po prostu chcesz się rozprawiczyć, czy po prostu kogoś pokochać, bo to różnica. Jeśli to pierwsze, to są na to inne rozwiązania niż stały związek. Jeśli drugie - to spójrz na to co napisałam na początku, a potem ogarnij się i zacznij działać.
Akurat! "Ogarnięty" byłem i "działałem" również, i nic mi to nie dało. Jak czytam takie pseudopsychologiczne uwagi, ręce mi opadają. Pozytywne myślenie? Dziękuję bardzo- próbowałem i nic mi ono nie dało. Tylko więcej rozczarowań. Teraz, gdy dziewczyna/kobieta składa mi propozycję typu "może moglibyśmy..." odbieram to jako szyderstwo i odpowiadam oschle "nie, nie moglibyśmy!".
No tak tylko może być tak że przekreślasz szanse, bo może któraś z nich mówi poważnie. Swoją drogą dlaczego masz takie przekonanie że robią z ciebie żarty?
Kiedy wyczuję, że coś nie gra, a instynkt mam całkiem niezły, natychmiast się usztywniam. Nie przekreślam szans z góry, tylko obserwuję zachowanie i reakcje rozmówczyni, słucham, co mówi...
Hetman - a ja myślę, że jesteś przewrażliwiony. Przez to reagujesz impulsywnie, nie dopuszczasz do siebie myśli, że którejś mogłoby chodzić o Ciebie na poważnie. Jak już dziewczyna wychodzi z propozycją, a ty ją z miejsca gasisz, to czego się spodziewasz? Ja bym z takim facetem więcej nie chciała mieć do czynienia nawet jakbym wcześniej miała ochotę zedrzeć z niego ubranie. Jak wysyłasz jasny, czytelny sygnał, że nie jesteś zainteresowany, to i żadna nie będzie się pchać.
232 2014-11-27 09:29:10 Ostatnio edytowany przez Hetman (2014-11-27 09:33:03)
Hetman - a ja myślę, że jesteś przewrażliwiony. Przez to reagujesz impulsywnie, nie dopuszczasz do siebie myśli, że którejś mogłoby chodzić o Ciebie na poważnie. Jak już dziewczyna wychodzi z propozycją, a ty ją z miejsca gasisz, to czego się spodziewasz? Ja bym z takim facetem więcej nie chciała mieć do czynienia nawet jakbym wcześniej miała ochotę zedrzeć z niego ubranie. Jak wysyłasz jasny, czytelny sygnał, że nie jesteś zainteresowany, to i żadna nie będzie się pchać.
Może zbyt wiele razy w przeszłości zgubiło mnie zaufanie do kobiet (teraz też się to zdarza, choć rzadziej, więc nie w impulsywnych reakcjach rzecz, tylko w przesadnej ostrożności). Zresztą nie "gaszę" dziewczyny z miejsca- żeby do tego doszło, muszę w niej dostrzec coś na tyle niepokojącego, by zakończyć znajomość (bywa, że mija pół roku, zanim coś takiego w ogóle zauważę). Zresztą zdarza mi się też, że gdy kobieta jest wyjątkowo atrakcyjna, krew odpływa mi z mózgu i zamieniam się w pół-kretyna (cała moja teoretyczna wiedza wyparowuje i idzie w las, doświadczenie z poprzednich kontaktów z kobietami też). Robię wtedy z siebie zazwyczaj durnia i wstyd nie pozwala mi na kontynuowanie znajomości
No i tu może być twój błąd. Że nie jesteś w stanie trzeźwo wtedy myśleć, powinieneś cały czas się mieć na baczności.
A może nie podchodź też do każdej kobiety jak do potencjalnej partnerki? Koleżanki to też dobra rzecz.
Dobra rzecz pewnie, ale kiedy się NIE szuka kogoś.
A może nie podchodź też do każdej kobiety jak do potencjalnej partnerki? Koleżanki to też dobra rzecz.
Wolnego, nie podchodzę tak do każdej kobiety, która mi się spodoba. A co do miecia/mania się na baczności, to łatwo wtedy popaść w paranoję (już teraz jestem nieufny i musi minąć jakiś czas, zanim w ogóle zdecyduję, że gra jest warta świeczki, nie mówiąc o podjęciu stosownych kroków)
Może zbyt wiele razy w przeszłości zgubiło mnie zaufanie do kobiet (teraz też się to zdarza, choć rzadziej, więc nie w impulsywnych reakcjach rzecz, tylko w przesadnej ostrożności). Zresztą nie "gaszę" dziewczyny z miejsca- żeby do tego doszło, muszę w niej dostrzec coś na tyle niepokojącego, by zakończyć znajomość (bywa, że mija pół roku, zanim coś takiego w ogóle zauważę). Zresztą zdarza mi się też, że gdy kobieta jest wyjątkowo atrakcyjna, krew odpływa mi z mózgu i zamieniam się w pół-kretyna (cała moja teoretyczna wiedza wyparowuje i idzie w las, doświadczenie z poprzednich kontaktów z kobietami też). Robię wtedy z siebie zazwyczaj durnia i wstyd nie pozwala mi na kontynuowanie znajomości
Ja się na facetach tyle razy zawiodłam, że powinnam Was jako płeć ogółem znielubić do granic możliwości. Możesz spotkać 100 ludzi. 99 z nich okaże się idiotami, a ten ostatni będzie wartościowym człowiekiem. Nigdy nic nie wiadomo.
Żeby się do kogoś dostawiać przez pół roku, to by mi musiało mega na tym facecie zależeć. Myślę, że znacznie wcześniej bym odpuściła, bo uznałabym, że widać nie ten facet.
Jak Twój wstyd Ci nie pozwala na kontynuowanie znajomości, to jest tylko i wyłącznie Twoja wina.
Dobra rzecz pewnie, ale kiedy się NIE szuka kogoś.
Szukam KOGOŚ, ale to nie przeszkadza mi mieć kolegów.
Poza tym, ci koledzy mają swoich kolegów
A koleżanki swoje koleżanki... Więc tak też można kogoś poznać.
mysterious_chocolate napisał/a:Dlaczego tak myślisz? Na świecie jest mnóstwo kobiet, każda inna
Każda inna , ale żadna mnie nie pokocha ;(
Problem leży w Twoim podejściu. Podejrzewam, że wrażenie, które wywierasz na kobietach jest takie, że bardziej potrzebujesz terapeuty niż partnerki. Po co jakaś kobieta miałaby się wiązać z kimś, kto ciągle powtarza "jestem taki beznadziejny, nikt mnie nie kocha". Weź się w garść, wyjdź do ludzi, zainteresuj się czymś. Nie szukaj kobiety, by głaskała Cię po główce i pocieszała.
Kiedyś znajdziesz tą jedyną
241 2014-11-29 21:39:04 Ostatnio edytowany przez Revenn (2014-11-29 21:45:50)
Nie jest to wcale powiedziane, to taki głupi frazes. Przecież nie raz się zdarza że ludzie w samotności w sędziwym wieku nigdy nikogo nie mieli. Tylko pytanie co to wtedy jest za życie? Jaka jest przyjemność przychodzić z pracy do pustych i zimnych czterech ścian. Myśleć pozytywnie, heh ale jak można myśleć w sposób pozytywny jak nie ma nawet najmniejszego światełka w oddali, pewnego impulsu który jest w stanie popchnąć coś dalej. Ten świat opiera się na dualiźmie, musi być obok dobra, zło, piękno obok brzydoty, i szczęście jednego kosztem drugiego osobnika. Co dobrze widać wśród zwierząt.
Revenn napisał/a:Dobra rzecz pewnie, ale kiedy się NIE szuka kogoś.
Szukam KOGOŚ, ale to nie przeszkadza mi mieć kolegów.
Poza tym, ci koledzy mają swoich kolegów
A koleżanki swoje koleżanki... Więc tak też można kogoś poznać.
Ale jeżeli SZUKASZ kogoś i się umawiasz dziewczyną w nadziei że wypali znajomość, która na dzień dobry mówi coś w stylu "ale to nie randka" no to sorka ale po co się w takim razie w ogóle umawiać z taką osobą. Liczyć w duchu że może podczas potkania coś się zmieni?
zebrawpaski napisał/a:Revenn napisał/a:Dobra rzecz pewnie, ale kiedy się NIE szuka kogoś.
Szukam KOGOŚ, ale to nie przeszkadza mi mieć kolegów.
Poza tym, ci koledzy mają swoich kolegów
A koleżanki swoje koleżanki... Więc tak też można kogoś poznać.Ale jeżeli SZUKASZ kogoś i się umawiasz dziewczyną w nadziei że wypali znajomość, która na dzień dobry mówi coś w stylu "ale to nie randka" no to sorka ale po co się w takim razie w ogóle umawiać z taką osobą. Liczyć w duchu że może podczas potkania coś się zmieni?
Tak pochopnie nie odrzucałbym tez zebrywpaski. Sam mam za sobą przyjaźń, która o mało nie zakończyła się związkiem (może dlatego zraziłem się do kobiet, które już na wstępie proponują mi znajomość na stopie koleżeńskiej/przyjacielskiej). Była to jednak znajomość zupełnie przypadkowa (początkowo żadne z nas nie patrzyło na drugie jako na obiekt westchnień, dopiero znacznie później zaczęliśmy się sobą nawzajem interesować pod innym względem)
244 2014-11-30 09:48:04 Ostatnio edytowany przez zebrawpaski (2014-11-30 09:53:49)
zebrawpaski napisał/a:Revenn napisał/a:Dobra rzecz pewnie, ale kiedy się NIE szuka kogoś.
Szukam KOGOŚ, ale to nie przeszkadza mi mieć kolegów.
Poza tym, ci koledzy mają swoich kolegów
A koleżanki swoje koleżanki... Więc tak też można kogoś poznać.Ale jeżeli SZUKASZ kogoś i się umawiasz dziewczyną w nadziei że wypali znajomość, która na dzień dobry mówi coś w stylu "ale to nie randka" no to sorka ale po co się w takim razie w ogóle umawiać z taką osobą. Liczyć w duchu że może podczas potkania coś się zmieni?
A to mam skreślać wszystkich ludzi dopóki nie znajdę tego KOGOŚ? Bez sensu. Lubię poznawać nowych ludzi, lubię zawierać znajomości. Każda znajomość może się przerodzić w przyjaźń lub wnieść coś wyjątkowego. Nawet jeśli na przyjaźni się skończy, to będę zadowolona, bo skoro się z kimś zaprzyjaźniłam, to znaczy, że jest to wartościowa osoba, wpadająca w, że tak powiem, moje standardy.
Idąc twoim tokiem myślenia, powinnam sobie przykleić do czoła: "Szukam faceta, inne znajomości mnie nie interesują"
Tak pochopnie nie odrzucałbym tez zebrywpaski. Sam mam za sobą przyjaźń, która o mało nie zakończyła się związkiem (może dlatego zraziłem się do kobiet, które już na wstępie proponują mi znajomość na stopie koleżeńskiej/przyjacielskiej). Była to jednak znajomość zupełnie przypadkowa (początkowo żadne z nas nie patrzyło na drugie jako na obiekt westchnień, dopiero znacznie później zaczęliśmy się sobą nawzajem interesować pod innym względem)
Ale skoro sytuacja jest jasna od początku, czyli wiesz, że nie chcą nic poza koleżeństwem/przyjaźnią, to czemu masz do nich pretensje?
Kiedyś zakochał się we mnie mój przyjaciel. Ja nic do niego nie czułam, nie pociągał mnie fizycznie, a i mi nie w głowie były wtedy jakieś związki. Miałam się zmuszać tyko dlatego, że on się zakochał? Jego problem, nie mój, bo miłość to nie pstryczek "włączone/wyłączone".
Revenn napisał/a:zebrawpaski napisał/a:Szukam KOGOŚ, ale to nie przeszkadza mi mieć kolegów.
Poza tym, ci koledzy mają swoich kolegów
A koleżanki swoje koleżanki... Więc tak też można kogoś poznać.Ale jeżeli SZUKASZ kogoś i się umawiasz dziewczyną w nadziei że wypali znajomość, która na dzień dobry mówi coś w stylu "ale to nie randka" no to sorka ale po co się w takim razie w ogóle umawiać z taką osobą. Liczyć w duchu że może podczas potkania coś się zmieni?
A to mam skreślać wszystkich ludzi dopóki nie znajdę tego KOGOŚ? Bez sensu. Lubię poznawać nowych ludzi, lubię zawierać znajomości. Każda znajomość może się przerodzić w przyjaźń lub wnieść coś wyjątkowego. Nawet jeśli na przyjaźni się skończy, to będę zadowolona, bo skoro się z kimś zaprzyjaźniłam, to znaczy, że jest to wartościowa osoba, wpadająca w, że tak powiem, moje standardy.
Idąc twoim tokiem myślenia, powinnam sobie przykleić do czoła: "Szukam faceta, inne znajomości mnie nie interesują"
Hetman napisał/a:Tak pochopnie nie odrzucałbym tez zebrywpaski. Sam mam za sobą przyjaźń, która o mało nie zakończyła się związkiem (może dlatego zraziłem się do kobiet, które już na wstępie proponują mi znajomość na stopie koleżeńskiej/przyjacielskiej). Była to jednak znajomość zupełnie przypadkowa (początkowo żadne z nas nie patrzyło na drugie jako na obiekt westchnień, dopiero znacznie później zaczęliśmy się sobą nawzajem interesować pod innym względem)
Ale skoro sytuacja jest jasna od początku, czyli wiesz, że nie chcą nic poza koleżeństwem/przyjaźnią, to czemu masz do nich pretensje?
Kiedyś zakochał się we mnie mój przyjaciel. Ja nic do niego nie czułam, nie pociągał mnie fizycznie, a i mi nie w głowie były wtedy jakieś związki. Miałam się zmuszać tyko dlatego, że on się zakochał? Jego problem, nie mój, bo miłość to nie pstryczek "włączone/wyłączone".
Nie mam do nich pretensji, tylko daję im do zrozumienia, że tego typu relacje mnie nie interesują. Staram się to robić delikatnie, ale jeśli poczują się dotknięte, nic na to nie poradzę. Zresztą nie wierzę w "miłość od pierwszego wejrzenia"- uczucie stopniowo się rozwija, chociaż tempo jego rozwoju zależy od samych zainteresowanych osób (dlatego zanim zacznę okazywać kobiecie zainteresowanie, przez jakiś czas ją obserwuję i rozmawiam z nią niezobowiązująco- mówiąc językiem militarno-szpiegowskim robię "rozpoznanie terenu")
Nie mam do nich pretensji, tylko daję im do zrozumienia, że tego typu relacje mnie nie interesują. Staram się to robić delikatnie, ale jeśli poczują się dotknięte, nic na to nie poradzę. Zresztą nie wierzę w "miłość od pierwszego wejrzenia"- uczucie stopniowo się rozwija, chociaż tempo jego rozwoju zależy od samych zainteresowanych osób (dlatego zanim zacznę okazywać kobiecie zainteresowanie, przez jakiś czas ją obserwuję i rozmawiam z nią niezobowiązująco- mówiąc językiem militarno-szpiegowskim robię "rozpoznanie terenu")
No ok, ale jak z "rozpoznania terenu" wyjdzie Ci, że nie jesteś dla niej materiałem na partnera, to co - "żegnam"? Od razu skreślasz taką osobę, koniec znajomości, nie rozmawiacie już nigdy więcej? Nic a nic? Pytam, bo dla mnie to dziwne po prostu. Jeśli kogoś lubię, mam o czym pogadać, mogę z nim/nią pożartować, to nie widzę przeszkód, aby po prostu mieć znajomego/znajomą.
Z takim jednym znajomym idę na dniach do kina. A relacje są czysto platoniczne, a znamy się kilka miesięcy. Pomijając niewinny flirt. Ale flirtuję to ja nawet z moją przyjaciółką, więc to żaden wyznacznik zainteresowania "na coś więcej".
247 2014-11-30 15:10:21 Ostatnio edytowany przez Hetman (2014-11-30 15:21:09)
Hetman napisał/a:Nie mam do nich pretensji, tylko daję im do zrozumienia, że tego typu relacje mnie nie interesują. Staram się to robić delikatnie, ale jeśli poczują się dotknięte, nic na to nie poradzę. Zresztą nie wierzę w "miłość od pierwszego wejrzenia"- uczucie stopniowo się rozwija, chociaż tempo jego rozwoju zależy od samych zainteresowanych osób (dlatego zanim zacznę okazywać kobiecie zainteresowanie, przez jakiś czas ją obserwuję i rozmawiam z nią niezobowiązująco- mówiąc językiem militarno-szpiegowskim robię "rozpoznanie terenu")
No ok, ale jak z "rozpoznania terenu" wyjdzie Ci, że nie jesteś dla niej materiałem na partnera, to co - "żegnam"? Od razu skreślasz taką osobę, koniec znajomości, nie rozmawiacie już nigdy więcej? Nic a nic? Pytam, bo dla mnie to dziwne po prostu. Jeśli kogoś lubię, mam o czym pogadać, mogę z nim/nią pożartować, to nie widzę przeszkód, aby po prostu mieć znajomego/znajomą.
Z takim jednym znajomym idę na dniach do kina. A relacje są czysto platoniczne, a znamy się kilka miesięcy. Pomijając niewinny flirt. Ale flirtuję to ja nawet z moją przyjaciółką, więc to żaden wyznacznik zainteresowania "na coś więcej".
Może nie tak "od razu" się żegnam, ale muszę przejść swoistą kwarantannę, żeby moja żółć nie zatruła naszej dalszej znajomości dokumentnie, dlatego dyskretnie się oddalam i odczekuję minimum kwadrans, zanim ochłonę.
248 2014-12-09 21:43:46 Ostatnio edytowany przez scientist24 (2014-12-09 21:46:48)
Cześć wszystkim!
Chciałbym nieco odgrzać ten wątek. Przeczytałem wszystkie Wasze wypowiedzi, lektura ta skłoniła mnie to do zarejestrowania się i dorzucenia swojej wypowiedzi Zauważyłem, że mogę się bez wahania podpisać pod bardzo wieloma wypowiedziami Samotnego 32 i innych użytkowników, którzy wypowiedzieli się w tym wątku. Chciałbym prosić Was o opinie nt mojej sytuacji, o porady, generalnie coś, co nie tyle podniesie mnie na duchu (bo o to dość ciężko), ale co być może ułatwi mi poprawę sytuacji osobistej
Mam 24 lata. Studiuję, jednocześnie siedzę po uszy w branży badawczo-rozwojowej/IT - pracuję w zawodzie. Jeszcze kilka lat temu żyłem praktycznie tylko i wyłącznie moimi pasjami (IT właśnie plus kilka innych). Byłem w związku na początku studiów, jednak dość szybko się on rozpadł. Niby nic takiego, ale dopiero wtedy poczułem, "jak to jest" być z kimś, przeżywać to, co popularnie zwykło się nazywać zakochaniem
Od tamtej pory jednak zacząłem zupełnie inaczej widzieć swoje życie. Zostałem wychowany w przeświadczeniu, że mężczyzna, który ma liczne pasje, dużą wiedzę, potrafi poradzić sobie w życiu, jest zaradny, etc. powinien być tzw. "ideałem" w oczach kobiet i bez problemu znajdzie sobie właściwą partnerkę. Pracowałem, rezygnując dobrowolnie z imprez, zabaw, etc., na rzecz poszerzania wiedzy i rozwijania pasji. Byłem szczęśliwy robiąc to, co autentycznie kocham i co stało się dla mnie oficjalnym celem życia
A tutaj nagle kuku. Znalazłem się na wydziale, na którym zdecydowaną większość studenckiej braci stanowi płeć piękna. Ponieważ intensywnie zajmuję się fotografią, przed moim obiektywem w krótkim czasie przewinęły się dziesiątki dziewczyn, którym robiłem zdjęcia portretowe. Otaczają mnie w zdecydowanej większości panie, w - jak dla mnie - szerokim przedziale wiekowym, do tego stopnia, że mam w zasadzie tylko wąskie grono bliskich znajomych - głównie są to współpracownicy i nieliczni koledzy ze studiów.
Mój problem polega na tym, że pomimo usilnych starań, nie jestem w stanie poznać czy też przekonać do siebie odpowiedniej dziewczyny. Rzecz jest dla mnie dość dziwna - mam niewielką grupę bliskich koleżanek lub wręcz przyjaciółek, które często bardzo pozytywnie się o mnie (do mnie) zwracały. Mówiły wprost, że bardzo cenią we mnie szerokie zainteresowania, dużą wiedzę, chęć i gotowość do pomocy w każdej sytuacji. Żadna jakoś nie miała zamiaru "zatrzymać mnie na własność" . Czasem słyszałem opinie typu: "przy tobie czuję się głupsza, masz taką dużą wiedzę", bla bla bla...
Dotarło do mnie, że to, nad czym pracowałem przez lata, nie ma teraz praktycznie absolutnie żadnego znaczenia. Spędziłem pół życia na nauce, dokształcaniu się, rozwoju osobistym, ale kiedy przyszło mi rozpocząć budowanie życia prywatnego - pustka. Dochodzę do wniosku, że czegoś mi brakuje, nie wiem czego, co blokuje mi możliwość poznania właściwej osoby. Próbowałem zacząć bliższe znajomości z kilkoma dziewczynami, za każdym razem trafiałem na takie, które na każdym kroku kręciły, ukrywały coś przede mną albo prowadziły "drugie życie", zgrywając przede mną ziemskie anioły. Uznałem, że straciłem sporą część tzw. "najlepszych lat" i teraz zostałem sam, choć w tłumie ludzi. Dalej pracuję w tym, co kocham, dalej traktuję to jako najlepsze, co mnie do tej pory w życiu spotkało. Ale mam - tutaj powtórzę przedmówczynię i przedmówców - szczerze dosyć patrzenia na zakochane pary, wszędzie - na ulicy, w galerii handlowej, w parku. Pojawia się za każdym razem ukłucie - wszyscy mogą, tylko nie ja, co ja tu robię, etc.
Trochę się wypisałem, wybaczcie Ale naprawdę - nie mam już pomysłu, co jest nie tak, co robię źle - może wszystko?
Pozdrawiam serdecznie
Hetman napisał/a:Nie mam do nich pretensji, tylko daję im do zrozumienia, że tego typu relacje mnie nie interesują. Staram się to robić delikatnie, ale jeśli poczują się dotknięte, nic na to nie poradzę. Zresztą nie wierzę w "miłość od pierwszego wejrzenia"- uczucie stopniowo się rozwija, chociaż tempo jego rozwoju zależy od samych zainteresowanych osób (dlatego zanim zacznę okazywać kobiecie zainteresowanie, przez jakiś czas ją obserwuję i rozmawiam z nią niezobowiązująco- mówiąc językiem militarno-szpiegowskim robię "rozpoznanie terenu")
No ok, ale jak z "rozpoznania terenu" wyjdzie Ci, że nie jesteś dla niej materiałem na partnera, to co - "żegnam"? Od razu skreślasz taką osobę, koniec znajomości, nie rozmawiacie już nigdy więcej? Nic a nic? Pytam, bo dla mnie to dziwne po prostu. Jeśli kogoś lubię, mam o czym pogadać, mogę z nim/nią pożartować, to nie widzę przeszkód, aby po prostu mieć znajomego/znajomą.
Z takim jednym znajomym idę na dniach do kina. A relacje są czysto platoniczne, a znamy się kilka miesięcy. Pomijając niewinny flirt. Ale flirtuję to ja nawet z moją przyjaciółką, więc to żaden wyznacznik zainteresowania "na coś więcej".
Znajomych to ja mam od cholery. Nie skreślam takich kobiet, ale traktuję je początkowo z rezerwą
Cześć wszystkim!
Chciałbym nieco odgrzać ten wątek. Przeczytałem wszystkie Wasze wypowiedzi, lektura ta skłoniła mnie to do zarejestrowania się i dorzucenia swojej wypowiedzi Zauważyłem, że mogę się bez wahania podpisać pod bardzo wieloma wypowiedziami Samotnego 32 i innych użytkowników, którzy wypowiedzieli się w tym wątku. Chciałbym prosić Was o opinie nt mojej sytuacji, o porady, generalnie coś, co nie tyle podniesie mnie na duchu (bo o to dość ciężko), ale co być może ułatwi mi poprawę sytuacji osobistej
Mam 24 lata. Studiuję, jednocześnie siedzę po uszy w branży badawczo-rozwojowej/IT - pracuję w zawodzie. Jeszcze kilka lat temu żyłem praktycznie tylko i wyłącznie moimi pasjami (IT właśnie plus kilka innych). Byłem w związku na początku studiów, jednak dość szybko się on rozpadł. Niby nic takiego, ale dopiero wtedy poczułem, "jak to jest" być z kimś, przeżywać to, co popularnie zwykło się nazywać zakochaniem
Od tamtej pory jednak zacząłem zupełnie inaczej widzieć swoje życie. Zostałem wychowany w przeświadczeniu, że mężczyzna, który ma liczne pasje, dużą wiedzę, potrafi poradzić sobie w życiu, jest zaradny, etc. powinien być tzw. "ideałem" w oczach kobiet i bez problemu znajdzie sobie właściwą partnerkę. Pracowałem, rezygnując dobrowolnie z imprez, zabaw, etc., na rzecz poszerzania wiedzy i rozwijania pasji. Byłem szczęśliwy robiąc to, co autentycznie kocham i co stało się dla mnie oficjalnym celem życia
A tutaj nagle kuku. Znalazłem się na wydziale, na którym zdecydowaną większość studenckiej braci stanowi płeć piękna. Ponieważ intensywnie zajmuję się fotografią, przed moim obiektywem w krótkim czasie przewinęły się dziesiątki dziewczyn, którym robiłem zdjęcia portretowe. Otaczają mnie w zdecydowanej większości panie, w - jak dla mnie - szerokim przedziale wiekowym, do tego stopnia, że mam w zasadzie tylko wąskie grono bliskich znajomych - głównie są to współpracownicy i nieliczni koledzy ze studiów.
Mój problem polega na tym, że pomimo usilnych starań, nie jestem w stanie poznać czy też przekonać do siebie odpowiedniej dziewczyny. Rzecz jest dla mnie dość dziwna - mam niewielką grupę bliskich koleżanek lub wręcz przyjaciółek, które często bardzo pozytywnie się o mnie (do mnie) zwracały. Mówiły wprost, że bardzo cenią we mnie szerokie zainteresowania, dużą wiedzę, chęć i gotowość do pomocy w każdej sytuacji. Żadna jakoś nie miała zamiaru "zatrzymać mnie na własność" . Czasem słyszałem opinie typu: "przy tobie czuję się głupsza, masz taką dużą wiedzę", bla bla bla...
Dotarło do mnie, że to, nad czym pracowałem przez lata, nie ma teraz praktycznie absolutnie żadnego znaczenia. Spędziłem pół życia na nauce, dokształcaniu się, rozwoju osobistym, ale kiedy przyszło mi rozpocząć budowanie życia prywatnego - pustka. Dochodzę do wniosku, że czegoś mi brakuje, nie wiem czego, co blokuje mi możliwość poznania właściwej osoby. Próbowałem zacząć bliższe znajomości z kilkoma dziewczynami, za każdym razem trafiałem na takie, które na każdym kroku kręciły, ukrywały coś przede mną albo prowadziły "drugie życie", zgrywając przede mną ziemskie anioły. Uznałem, że straciłem sporą część tzw. "najlepszych lat" i teraz zostałem sam, choć w tłumie ludzi. Dalej pracuję w tym, co kocham, dalej traktuję to jako najlepsze, co mnie do tej pory w życiu spotkało. Ale mam - tutaj powtórzę przedmówczynię i przedmówców - szczerze dosyć patrzenia na zakochane pary, wszędzie - na ulicy, w galerii handlowej, w parku. Pojawia się za każdym razem ukłucie - wszyscy mogą, tylko nie ja, co ja tu robię, etc.
Trochę się wypisałem, wybaczcie Ale naprawdę - nie mam już pomysłu, co jest nie tak, co robię źle - może wszystko?
Pozdrawiam serdecznie
Nie spodziewał się bym na twoim miejscu jakiś konkretnych i jasnych odpowiedzi z tego forum (od tutejszych kobiet i części facetów). Prędzej usłyszysz, że jesteś nieudacznikiem, za mało zarabiasz i że w ogóle coś z tobą nie tak no i takie sztampowe frazesy typu wyjdź gdzieś i zaczepiaj, kogo popadnie. Jeśli masz to szczęście, że spędzasz dużo czasu w gronie kobiet, to myślę. że prędzej czy później jakąś poznasz i nie spinaj się tak bardzo na konieczność, że musi być to tu i teraz.
251 2014-12-10 20:44:14 Ostatnio edytowany przez scientist24 (2014-12-10 21:10:29)
Tiszantul - co ciekawe, jakoś nigdy żadna z nich nie pytała mnie o zarobki Czy to "szczęście" o którym piszesz, można faktycznie nazwać szczęściem - nie sądzę, bo jakoś nic mi ono nie zmienia na lepsze. Może inaczej - problem w tym, że - chociaż faktycznie widzę, że dziewczyny mnie serio szanują za wiedzę - to jednak traktują często oficjalnie, jakby nawet bardziej w sposób speszony, niż serdeczny. Jakby traktowały mnie wylacznie jako automat do rozwiązywania problemów branżowych. Zawsze unikałem jak ognia jakiejkolwiek wyniosłości, bo uważam, że pierwsze objawy zrozumialstwa stanowią o końcu kariery. Zamiast tego staram się pomagać tym, którzy tego potrzebują, dzielić się doświadczeniem, etc.
Pytanie do Użytkowniczek - jak Wy patrzycie na facetów, którzy żyją swoimi pasjami, pracą, etc. - nie chodzi o odcinanie sie od "normalnego zycia", ale po prostu o "maniaków" na punkcie danej dziedziny? Czy są przypadki, w których staje się to dla Was odpychające, czy raczej przyciągające?
Cześć wszystkim!
Chciałbym nieco odgrzać ten wątek. Przeczytałem wszystkie Wasze wypowiedzi, lektura ta skłoniła mnie to do zarejestrowania się i dorzucenia swojej wypowiedzi Zauważyłem, że mogę się bez wahania podpisać pod bardzo wieloma wypowiedziami Samotnego 32 i innych użytkowników, którzy wypowiedzieli się w tym wątku. Chciałbym prosić Was o opinie nt mojej sytuacji, o porady, generalnie coś, co nie tyle podniesie mnie na duchu (bo o to dość ciężko), ale co być może ułatwi mi poprawę sytuacji osobistej
Mam 24 lata. Studiuję, jednocześnie siedzę po uszy w branży badawczo-rozwojowej/IT - pracuję w zawodzie. Jeszcze kilka lat temu żyłem praktycznie tylko i wyłącznie moimi pasjami (IT właśnie plus kilka innych). Byłem w związku na początku studiów, jednak dość szybko się on rozpadł. Niby nic takiego, ale dopiero wtedy poczułem, "jak to jest" być z kimś, przeżywać to, co popularnie zwykło się nazywać zakochaniem
Od tamtej pory jednak zacząłem zupełnie inaczej widzieć swoje życie. Zostałem wychowany w przeświadczeniu, że mężczyzna, który ma liczne pasje, dużą wiedzę, potrafi poradzić sobie w życiu, jest zaradny, etc. powinien być tzw. "ideałem" w oczach kobiet i bez problemu znajdzie sobie właściwą partnerkę. Pracowałem, rezygnując dobrowolnie z imprez, zabaw, etc., na rzecz poszerzania wiedzy i rozwijania pasji. Byłem szczęśliwy robiąc to, co autentycznie kocham i co stało się dla mnie oficjalnym celem życia
A tutaj nagle kuku. Znalazłem się na wydziale, na którym zdecydowaną większość studenckiej braci stanowi płeć piękna. Ponieważ intensywnie zajmuję się fotografią, przed moim obiektywem w krótkim czasie przewinęły się dziesiątki dziewczyn, którym robiłem zdjęcia portretowe. Otaczają mnie w zdecydowanej większości panie, w - jak dla mnie - szerokim przedziale wiekowym, do tego stopnia, że mam w zasadzie tylko wąskie grono bliskich znajomych - głównie są to współpracownicy i nieliczni koledzy ze studiów.
Mój problem polega na tym, że pomimo usilnych starań, nie jestem w stanie poznać czy też przekonać do siebie odpowiedniej dziewczyny. Rzecz jest dla mnie dość dziwna - mam niewielką grupę bliskich koleżanek lub wręcz przyjaciółek, które często bardzo pozytywnie się o mnie (do mnie) zwracały. Mówiły wprost, że bardzo cenią we mnie szerokie zainteresowania, dużą wiedzę, chęć i gotowość do pomocy w każdej sytuacji. Żadna jakoś nie miała zamiaru "zatrzymać mnie na własność" . Czasem słyszałem opinie typu: "przy tobie czuję się głupsza, masz taką dużą wiedzę", bla bla bla...
Dotarło do mnie, że to, nad czym pracowałem przez lata, nie ma teraz praktycznie absolutnie żadnego znaczenia. Spędziłem pół życia na nauce, dokształcaniu się, rozwoju osobistym, ale kiedy przyszło mi rozpocząć budowanie życia prywatnego - pustka. Dochodzę do wniosku, że czegoś mi brakuje, nie wiem czego, co blokuje mi możliwość poznania właściwej osoby. Próbowałem zacząć bliższe znajomości z kilkoma dziewczynami, za każdym razem trafiałem na takie, które na każdym kroku kręciły, ukrywały coś przede mną albo prowadziły "drugie życie", zgrywając przede mną ziemskie anioły. Uznałem, że straciłem sporą część tzw. "najlepszych lat" i teraz zostałem sam, choć w tłumie ludzi. Dalej pracuję w tym, co kocham, dalej traktuję to jako najlepsze, co mnie do tej pory w życiu spotkało. Ale mam - tutaj powtórzę przedmówczynię i przedmówców - szczerze dosyć patrzenia na zakochane pary, wszędzie - na ulicy, w galerii handlowej, w parku. Pojawia się za każdym razem ukłucie - wszyscy mogą, tylko nie ja, co ja tu robię, etc.
Trochę się wypisałem, wybaczcie Ale naprawdę - nie mam już pomysłu, co jest nie tak, co robię źle - może wszystko?
Pozdrawiam serdecznie
Kolego Naukowcu, z tego co wyczytałem masz pracę? Wiele osób zadaje sobie to pytanie, co jest ze mną nie tak, dlaczego inni którzy są na takim samym poziomie jak ja mają lepiej, mają większe powodzenie itp. Nie ma na to jasnej odpowiedzi, czasem jest to spowodowane nieciekawą osobowością, czasem wyglądem, kalectwem a innym razem brakiem pracy czy biedotą. Ale zapewne przeglądasz fora, widzisz ile osób ma z tym problem, ile osób jest samotnych, cierpiących i rozżalonych na swój los. W czasach kiedy nastolatkowie uprawiają często wyuzdany seks, osoby które nie robiły tego (ty miałeś kogoś więc obstawiam że masz to za sobą) i mające już swój wiek na karku czują się gorsze, czują że to im ciąży i starają się to ukrywać w obawie o pośmiewisko.I to jest błąd, nie można z tego powodu czuć się gorszy i za wszelką cenę tego ukrywać, nie może być tak że te osoby są dyskryminowane, nie każdemu życie idzie na ręke, nie każdy ma na tyle szczęścia, dlaczego w dzisiejszych czasach jest to aż tak dziwne. Ale wracając do twojego pytania co robisz źle, a może ty postępujesz właściwie ? Może to wcale nie jest w tobie problem ale w kobietach które spotykasz, jak sam piszesz twoja wiedza ich w jakiś sposób peszy, może obnaża ich niski poziom. Wydaje mi się z tego co tu wyczytałeś że twoje znajome wykorzystują twój talent i wiedze, traktują ciebie jak kolegę który jest bardzo miły i pomocny, nic poza tym. Według mnie powinieneś popracować trochę nad asertywnością, i czasem po prostu pokaż że masz też pazury. Sprawdza się to powiedzenie "że jak masz miękkie serce to musisz mieć twardą dupę". A i jeszcze coś, jeżeli masz pasje i hobby, chcesz je rozwijać i udoskonalać to często związek jest kulą u nogi, ale pewnie zdajesz sobie z tego sprawę.
Revenn, dziękuję bardzo za odpowiedź
Jak pewnie zwróciłaś uwagę, nie wspomniałem nic o swoim wyglądzie, jak to zwykło się pisać w takich tematach - a to z prostej przyczyny. Sam nie jestem w stanie się obiektywnie ocenić, natomiast na pozytywne opinie niektórych osób patrzę dość chłodno. Wychodzę z założenia, że jeżeli byłoby tak dobrze, to siłą rzeczy nie miałbym problemu
Tak, pracę mam. Żadne niepełnosprawności na szczęście mnie nie dotyczą. Co zauważyłem - często osoby w moim wieku lub dwa - trzy lata młodsze zwracają się do mnie "per pan". Staram się usilnie z tym walczyć, ale co rusz ktoś kolejny tak robi, czyli pewnie wyglądam relatywnie staro jak na swój realny wiek Miałem pecha, bo trafiałem na kilka dziewczyn które serio chciały ze mną być, ale niestety każda z nich coś kręciła, kłamała albo udawała kogoś zupełnie innego, niż była w rzeczywistości. Nie ukrywam, że w tych przypadkach to ode mnie wychodziło zakończenie takich znajomości.
Słusznie się domyślasz, że nieraz jestem wykorzystywany wyłącznie do ogarniania problemów na technicznych, jednak nie zmienia to faktu, że przecież nie żyję tylko wykładami i poza uczelnią problem jest taki sam.
Piszesz, że może problem jest nie we mnie, a w dziewczynach dookoła. Owszem, brałem taką ewentualność pod uwagę, ale to się kłóci z podejściem statystycznym. Rzadko się zdarza, że "wszyscy naokoło są źli, a ja jeden jestem ok"
Revenn, dziękuję bardzo za odpowiedź
Jak pewnie zwróciłaś uwagę, nie wspomniałem nic o swoim wyglądzie, jak to zwykło się pisać w takich tematach - a to z prostej przyczyny. Sam nie jestem w stanie się obiektywnie ocenić, natomiast na pozytywne opinie niektórych osób patrzę dość chłodno. Wychodzę z założenia, że jeżeli byłoby tak dobrze, to siłą rzeczy nie miałbym problemu
Tak, pracę mam. Żadne niepełnosprawności na szczęście mnie nie dotyczą. Co zauważyłem - często osoby w moim wieku lub dwa - trzy lata młodsze zwracają się do mnie "per pan". Staram się usilnie z tym walczyć, ale co rusz ktoś kolejny tak robi, czyli pewnie wyglądam relatywnie staro jak na swój realny wiek Miałem pecha, bo trafiałem na kilka dziewczyn które serio chciały ze mną być, ale niestety każda z nich coś kręciła, kłamała albo udawała kogoś zupełnie innego, niż była w rzeczywistości. Nie ukrywam, że w tych przypadkach to ode mnie wychodziło zakończenie takich znajomości.
Słusznie się domyślasz, że nieraz jestem wykorzystywany wyłącznie do ogarniania problemów na technicznych, jednak nie zmienia to faktu, że przecież nie żyję tylko wykładami i poza uczelnią problem jest taki sam.
Piszesz, że może problem jest nie we mnie, a w dziewczynach dookoła. Owszem, brałem taką ewentualność pod uwagę, ale to się kłóci z podejściem statystycznym. Rzadko się zdarza, że "wszyscy naokoło są źli, a ja jeden jestem ok"
Mnie ze strony kobiet nic dobrego zapewne już nie czeka, a na bum cykora nie miłość. Ale ty... Młody przyjacielu, życie (zwłaszcza uczuciowe) to nie statystyka
Kiedyś znajdziesz tą jedyną
Jedzie mi tutaj czołg? A może cała Dywizja im. T. Kościuszki?
Nie jest to wcale powiedziane, to taki głupi frazes. Przecież nie raz się zdarza że ludzie w samotności w sędziwym wieku nigdy nikogo nie mieli. Tylko pytanie co to wtedy jest za życie? Jaka jest przyjemność przychodzić z pracy do pustych i zimnych czterech ścian. Myśleć pozytywnie, heh ale jak można myśleć w sposób pozytywny jak nie ma nawet najmniejszego światełka w oddali, pewnego impulsu który jest w stanie popchnąć coś dalej. Ten świat opiera się na dualiźmie, musi być obok dobra, zło, piękno obok brzydoty, i szczęście jednego kosztem drugiego osobnika. Co dobrze widać wśród zwierząt.
Masz 100% racjii. U nas w gatunku ludzi także są takie wyrzutki społeczne,niepasujący ludzie nigdy i do nikogo . Nie umie nic,boi sie kobiet,boi sie facetów,psów,szczurów...boi sie przelecieć dziwke,nie ma kumpli,nie brał amfetaminy bo sie przestraszył,szef w pracy oszukał go na 50 zł.......To zrozumiałe ze są takie pisklaki wypchniete z gniazda.i nikt temu nie jest winny ..czas się z tym pogodzić po prostu.
pozdrawiam
mysterious_chocolate napisał/a:samotny32 napisał/a:Najdziwniejsze że faceci lgną do mnie jak muchy a kobiety mnie unikają. Jestem hetero ale coraz częściej myślę by spróbować związku z mężczyzną. Skoro kobiety mnie olewają powinienem zmienić cel poszukiwań.
Wątpię by to był dobry pomysł, w ten sposób zniszczysz sobie psychikę zwłaszcza jeśli jak piszesz, chcesz kobiety.
Masz jakieś zainteresowania?
Interesują mnie nauki ścisłe , przyroda , po trosze filozofia. Być może to jest właśnie mój problem . Kobiety nie interesują takie rzeczy.
Z tego co widze jesteś interesujacym facetem i nie głupim z tego wnioskuje jak piszesz. Wiec może poprostu trafiałeś na nieodpowiednie kobiety W XXI w. każdy facet który nie myśli o "tyłku" jest na wage złota wiec szanuj to ,że jesteś tym 1% wśród 99% meżczyzn którzy 3/4 życia przeznajaczaj na myślenie o sexie. No i zgadzam sie z drugim komentarzem zmień nastawienie facet, zresetuj sie ,nie przejmuj sie tak wszystkim poprostu wrzuć na luz Powodzenia!
"Wrzuć na luz?" Oklepany frazes, a sądząc po twoich sugestiach kasieńko, na świecie po prostu nie ma kobiet odpowiednich dla mnie (dlatego też ich nie napotykam- każda, którą napotkam, mnie olewa)