Giaa2 napisał/a:Halina3.1 napisał/a:[
Nie utrzymuje znajomości z ludźmi którzy wg mnie za mało się rozwijają. Moj mąż ma kilku takich znajomych, ja utrzymuje z nimi poprawne relacje, nie mam problemu się spotkać i porozmawiać ale to tyle. Przyjaźni między nami nie będzie. Niesnasek też nie. Po prostu pewnych tematów nie będę z nimi poruszac, to są ludzie na tyle obyci, że znają granice.
No tak, to jest chyba najzdrowsze podejście. O ile nie są to ludzie, z którymi życie "zmusza" nas do częstych interakcji, to jest to optymalna dla wszystkich opcja.
I wtedy mnie też nic nie triggeruje, bo zwyczajnie każde z nas działa w poszanowaniu granic drugiej strony, ot nie wchodzimy na tematy, które oni podejmowaliby w sposób dla mnie mało satysfakcjonujący. 
Jeśli chodzi o rodzinę, to akurat pod względem rozwoju miałam farta, bo pochodzę z rodziny okultystów gdzie wszystko było podyktowane szukaniem prawdy, oświecenia i rozwijaniem się. Rownież emocjonalnym. Przy czym to miało być zbilansowane, czyli zdrowe ciało, umysł i emocje. Rozwój duchowy był ważny ale rozwój naukowy i zawodowy też. Ja mam to tak zakodowane, że stojąc w miejscu czuję się źle, bo to nie jest normalny stan, więc nie po drodze mi z ludźmi którym nie chce się rozwijać.
To powiem Ci, że jak dla mnie przynajmniej - z autopsji i obserwacji otoczenia, bardzo nietuzinkowy przypadek
Brzmi bajkowo wręcz. Bo u mnie całkowita odwrotność, choć staram się widzieć plusy, bo przecież nikt nie jest w rodzinach czarno biały.
Ale na pewno u nas rozwój - zwłaszcza emocjonalny na pierwszy miejscu nigdy nie był.
dlatego czasem zastanawia mnie dlaczego padło akurat na mnie, że jako jedyna tak mocno się w to wkręciłam i nie umiem inaczej. Minus chyba taki tylko, że nie mam w rodzinie za bardzo z kim na te tematy porozmawiać. Przez co raczej nie jesteśmy tak blisko jak byłoby to możliwe gdybyśmy interesowali się tymi tematami podobnie.
Czy ja wiem, wszyscy ich znjomi z Polski tez w tym siedzieli, calkiem sporo osob sie interesuje takimi tematami. W niemczech to juz w ogole. Tylko to, ze sie tym interesowali, to nie znaczy jeszcze, ze byli jakos przesadnie uzdolnieni w te klocki a juz napewno w rozwoj emocjonalny xd Jednak moi rodzice to produkty swojej epoki przede wszystkim, a to cale pokolenie ma ogromny problem z emocjami. Dorastanie w bardzo nietuzinkowym domu mialo swoje plusy i minusy. Wiecej plusow ale tez widze roznice, bo u ciebie tego nie bylo i sie tym bardzo interesujesz, a u mnie to byl top temat i ja jestem nastawiona glownie na mocne stapanie po ziemi, troche mnie irytuje i mierzi jak ktos jest przesadnie emocjonalny. Wole prosto i na temat oraz podejmowac dzialanie zamiast sie godzinami zastanawiac, medytowac, czytac jakies ksiazki prychologiczne, studiowac osiagniecie zen, oswiecenia, emocjonalna rownowaga, odciecie od ego, alchemia bla bla bla
Ale nktore z tych rzeczy byly fajne np shadow work.
Giaa2 napisał/a:Halina3.1 napisał/a: Jesli chodzi o rodzinę ze strony męża, to oni akurat emocjonalnie sa bardzo rozwinięci za to pod względem mocnego stąpania po ziemi i kariery nie i wg mnie to kiepsko. Ale nie rusza mnie to na tyle żeby mnie jakoś martwić. Mieszkamy po drugiej stronie świata. Poza tym to bardzo przyjaźni i serdeczni ludzie, jak wybierałam sobie męża to wybierałam też jego rodzine i zależało mi na tym żeby byli porządnymi ludźmi, bez toksykow, patologii i dramatów, ogółem jestem zadowolona.
To po stronie mojego męża jest podobnie: z tymże bardziej postawili nie tyle na rozwój emocjonalny, bo oni chyba tacy się już urodzili
z wysoką inteligencją emocjonalna, mimo, że nikt ich tego nie uczył. Ale też jest taka kompletnie inna energia jak tam wchodzę.. Ciepło, życzliwość, taka serdeczność, totalne zrozumienie, zero jakichś złośliwości, pretensji. I mąż jest dokładnie taki.
sporo się od niego nauczyłam i nadal ucze w tym zakresie 
Mysle, ze u rodziny mojego meza duzy wplyw ma pochodzenie i srodowisko. Ich grupa etniczna ma to chyba we krwii, albo akurat to miejsce gdzie mieszkaja, bo prysiegam, nie spotkalam tam ososby ktora by miala "bad bone in their body". Mnie to az czasem irytuje, bo jest w druga strone, sa za bardzo ufni i naiwni, kazdemu by chcieli pomagac, pieniadze sie dla nich nie licza, dzis maja az za duzo, jutro ani grosza, bo oddadza "bardziej potrzebujacemu" czlonkowi rodziny. Nie moj klimat, sa dla mnie czasem za bardzo odklejeni. Moim zdaniem tez stawiajac tylko na emocje i rozwoj pod tym wzgledem a olewajac np rozwoj zawodowy sami sobie szkadza. Oni wola np spedzac czas z rodzina, ciesza sie dziecmi itd, no fajnie ale pozniej maja problem, bo jednak chcieliby tym dzieciom zawnic zycie na wyzszym poziomie, ale jednak nie rozwijaja sie zawodowo, bo musieliby poswiecic czas z rodzina, czego nie chca roic - kolo sie zmayka. Wiec za duza odklejka pod tym wzgledem tez nie jest przesadnie zdrowa.