Jak radzicie sobie z osobami.. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Jak radzicie sobie z osobami..

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 131 ]

1

Temat: Jak radzicie sobie z osobami..

..które nie są zainteresowane rozwojem?
W Waszym otoczeniu.

Może to być rodzina, znajomi, etc.

Ciekawi mnie czy podchodzicie do tego z wyrozumiałością. A może Was to denerwuje.
Czy uważacie, że ma sens interakcja z takimi osobami?
Czy uważacie, że takie relacje coś do Waszego życia wnoszą?


Liczę na normalną dyskusje smile

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

A to w życiu chodzi o to aby sie ciągle rozwijać?
Ciągle i ciągle gonić ta marchewkę?
Bo ja myślałem że chodzi o to żeby byc szczęśliwym, spokojnym i w godzinie śmierci umieć  spojrzeć bliskim w oczy.
Ja wychodzę z założenia ze jeżeli żyjesz na swój koszt i nikogo nie krzywdzisz, to gówno mnie interesuje twoje życie.

3

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Szeptuch napisał/a:

A to w życiu chodzi o to aby sie ciągle rozwijać?
Ciągle i ciągle gonić ta marchewkę?
Bo ja myślałem że chodzi o to żeby byc szczęśliwym, spokojnym i w godzinie śmierci umieć  spojrzeć bliskim w oczy.
Ja wychodzę z założenia ze jeżeli żyjesz na swój koszt i nikogo nie krzywdzisz, to gówno mnie interesuje twoje życie.

Nic nie zrozumiałeś, także poczekam na osoby, które coś do wątku wniosą smile

4 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-12-01 21:36:50)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

Przyznam, że interesujące pytanie. Ale chyba nieco wymaga doprecyzowania to "zainteresowanie rozwojem".

Pierwsze skojarzenie to miałam z dziećmi i to tymi mniejszymi - bo w rzeczy samej są one zainteresowane rozwojem, wieloaspektowo, niekiedy wręcz totalnie. No z dziećmi jakoś sobie radzę, podobno dobrze, acz nie da się ukryć bywa to mocno wysiłkowe.

Dalej zaś to mam wrażenie że ludzie jednak rozwijają się w jakimś swoim kierunku i tu się od razu robi mocno skomplikowane, bo znajomych się wybiera, rodzinę ma "przydzieloną" czyli w rodzinie to owszem, bywa ze z kimś sobie trzeba w jakimś stopniu radzić, ale ze znajomymi to ja tego nie widzę. Jako koncepcji, bo ja nie opiekunka, żeby sobie musieć radzić z własnymi znajomymi.

Jak jakąś relację mam powiedzmy bardziej narzuconą niż z wyboru (np. rodzina) to z mojej strony max. otwartości, max. nawet nie tolerancji ale akceptacji (ja te terminy nadal różnicuję) albowiem nie jestem od tego, żeby kogoś zmieniać, a coś tam zawsze się od tej drugiej osoby uzyska. Wiesz, jak Kopciuszek w animowanym filmie Disney'a mówiła o paskudnym kocie paskudnej  macochy - "no jakieś zalety to on przecież mieć musi".

5 Ostatnio edytowany przez Giaa2 (2024-12-01 21:30:24)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Muqin napisał/a:

Przyznam, że interesujące pytanie. Ale chyba nieco wymaga doprecyzowania to "zainteresowanie rozwojem".

Pierwsze skojarzenie to miałam z dziećmi i to tymi mniejszymi - bo w rzeczy samej są one zainteresowane rozwojem, wieloaspektowo, niekiedy wręcz totalnie. No z dziećmi jakoś sobie radzę, podobno dobrze, acz nie da się ukryć bywa to mocno wysiłkowe.

Dalej zaś to mam wrażenie że ludzie jednak rozwijają się w jakimś swoim kierunku i tu się od razu robi mocno skomplikowane, bo znajomych się wybiera, rodzinę ma "przydzieloną" czyli w rodzinie to owszem, bywa ze z kimś sobie trzeba w jakimś stopniu radzić, ale ze znajomymi to ja tego nie widzę. Jako koncepcji, bo ja nie opiekunka, żeby sobie musieć radzić z własnymi znajomymi.

Dobrze, to doprecyzuję smile
Bardziej chodziło mi tutaj o rozwój emocjonalny,  a raczej psycho-emocjonalny.
Kiedy widać duże różnice w poziomie tego rozwoju i ciężko jest się skomunikować w satysfakcjonującym stopniu.

Np. ktoś dużo czyta, jest człowiekiem, z którym można poruszyć wiele tematów. Ale przede wszystkim nie jest trudny we współżyciu, bo nie ma natury pasywno-agresywnej np.
A te inne osoby mają.. i wtedy jak się z tym obchodzicie?
Jakie sa wasze refleksje, odczucia, decyzje co do kontynuacji relacji?

6

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

Normalnie sobie radze, bo mnie to nie interesuje czy ludzie ktorych spotykam lub znam z widzenia sie rozwijaja czy nie

7

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

Pasywno-agresywnych ludzi raczej unikam, żadna frajda. Jak muszę w relacje to raczej własnych emocji nie uruchamiam, z takim wygodniej bez. Leniwa jestem oraz wygodnicka. Na pewno nie w głowie mi zachęcanie takiego kogoś do rozwijania się.

8 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2024-12-01 21:46:41)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

Jedyne osoby, które mnie realnie irytowały swoim brakiem rozwoju, to była moja rodzina.
Głównie dlatego, że często czułam się w domu osamotniona. Za mocno odstawałam.
Poza tym, że lubiłam się uczyć i czytałam dużo książek, to byłam dużo bardziej samoświadoma.

Dla przykładu, moja matka przez całe moje życie praktycznie nic się nie zmieniła.
Nadal funkcjonuje na pełnym wyparciu. Cały świat jest winien wszystkiemu, tylko nigdy ona.
Wydaje mi się, że nigdy nie słyszałam, żeby kogoś szczerze przepraszała.
Zawsze tylko na pokaz, albo dla osiągnięcia jakichś korzyści.
A na wszelkie sugestie i argumenty, że zrobiła coś źle, wpadała niemal w szał.
Nie okazywała nam też nigdy uczuć, czy zainteresowania.
Kiedyś trochę próbowałam do niej dotrzeć, namawiałam na terapię, z biegiem lat odpuściłam.
Teraz jak rozmawiamy, to trzymam się ściśle tematów typu zdrowie i rodzinne ploteczki.

W sumie mam troje rodzeństwa, a stały kontakt tylko z młodszą siostrą.
Co do znajomych, to wystarczy mi, że mam taką a nie inną rodzinę.
Więc jakby jakaś koleżanka zachowywała się w ten sposób, to przestałaby być koleżanką.

9

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Mrs.Happiness napisał/a:

Jedyne osoby, które mnie realnie irytowały swoim brakiem rozwoju, to była moja rodzina.
Głównie dlatego, że często czułam się w domu osamotniona. Za mocno odstawałam.
Poza tym, że lubiłam się uczyć i czytałam dużo książek, to byłam dużo bardziej samoświadoma.

Dla przykładu, moja matka przez całe moje życie praktycznie nic się nie zmieniła.
Nadal funkcjonuje na pełnym wyparciu. Cały świat jest winien wszystkiemu, tylko nigdy ona.
Wydaje mi się, że nigdy nie słyszałam, żeby kogoś szczerze przepraszała.
Zawsze tylko na pokaz, albo dla osiągnięcia jakichś korzyści.
A na wszelkie sugestie i argumenty, że zrobiła coś źle, wpadała niemal w szał.
Nie okazywała nam też nigdy uczuć, czy zainteresowania.
Kiedyś trochę próbowałam do niej dotrzeć, namawiałam na terapię, z biegiem lat odpuściłam.
Teraz jak rozmawiamy, to trzymam się ściśle tematów typu zdrowie i rodzinne ploteczki.

W sumie mam troje rodzeństwa, a stały kontakt tylko z młodszą siostrą.
Co do znajomych, to wystarczy mi, że mam taką a nie inną rodzinę.
Więc jakby jakaś koleżanka zachowywała się w ten sposób, to przestałaby być koleżanką.

Dokładnie o coś takiego mi chodziło. Ten rodzaj relacji, kiedy jeszcze nam zależy - bo to jednak rodzina - ale z drugiej strony to uczucie osamotnienia przy każdej interakcji, ze względu na ich niedostępność emocjonalną i budowanie dystansu.
Też uważam, że namawianie na terapie się tutaj prawie nigdy nie sprawdza. Przynajmniej ja nie znam takiego przypadku żeby zakończyło się to sukcesem.
Czyli odpuściłaś.
A jak się z tym czujesz? Rozumiem, że kontaktu obecnie z mamą nie macie? Zdaje się, że jesteś pare lat młodsza ode mnie..

10

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Giaa2 napisał/a:

..które nie są zainteresowane rozwojem?
W Waszym otoczeniu.

Może to być rodzina, znajomi, etc.

Ciekawi mnie czy podchodzicie do tego z wyrozumiałością. A może Was to denerwuje.
Czy uważacie, że ma sens interakcja z takimi osobami?
Czy uważacie, że takie relacje coś do Waszego życia wnoszą?


Liczę na normalną dyskusje smile

Zwykle kontakty z nimi się osłabiają, albo nikną, ale nie z powodu, że te osoby sie nie rozwijają, tylko, że one nie pozwalają na rozwój innym, podcinają skrzydła, kpią, robią złośliwe uwagi.
Na przykład  ktoś zapisuje się na naukę czegoś tam (co nie jest związane z jego aktualnym zawodem) i słyszy komentarze, że strata czasu, pieniędzy, albo, że ktoś widać ma za dużo wolnego czasu, aby cos takiego robić, uczyć się.

11

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Giaa2 napisał/a:

Dobrze, to doprecyzuję smile
Bardziej chodziło mi tutaj o rozwój emocjonalny,  a raczej psycho-emocjonalny.
Kiedy widać duże różnice w poziomie tego rozwoju i ciężko jest się skomunikować w satysfakcjonującym stopniu.

Np. ktoś dużo czyta, jest człowiekiem, z którym można poruszyć wiele tematów. Ale przede wszystkim nie jest trudny we współżyciu, bo nie ma natury pasywno-agresywnej np.
A te inne osoby mają.. i wtedy jak się z tym obchodzicie?
Jakie sa wasze refleksje, odczucia, decyzje co do kontynuacji relacji?

Tu zależy jak się dogadujemy, bo może samorozwój pójść też za daleko, ktoś za bardzo analizuje, intelektualizuje, przesadza już w samorozwoju, przez co może się stac nieznośny a on takich osób się ucieka.
Skrajność też nie jest dobra, gdy ktoś jest całe życie bezrefleksyjny i dziwi się potem, że ludzie reagują tak czy tak, że maja to czy tamto albo, że ich życie wygląda w dany sposób.

12

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

Czym dokładnie dla Ciebie jest rozwój?

Bo spotykałam różne rozumienie tego słowa.
Jeden kumpel twierdził że to rozwijanie ciała, muskulatury, dieta, dbanie o wagę.
Koleżanka, że to droga zawodowa.
A jeszcze jeden kolega rozwojem nazywał zdobywanie doświadczenie seksualnego. Wciąż opowiadał że "trzeba się rozwijać", albo że w ten weekend "będzie się rozwijał". smile
Dla mojego męża rozwój to zdobywanie wiedzy.
A dla mnie wychodzenie poza schematy myślowe znane od dziecka (przykładowo przejście na wege lub ateizm), rozwijanie światopoglądu, otwarty umysł na nowe teorie.

13 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2024-12-01 22:18:32)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Giaa2 napisał/a:

Dokładnie o coś takiego mi chodziło. Ten rodzaj relacji, kiedy jeszcze nam zależy - bo to jednak rodzina - ale z drugiej strony to uczucie osamotnienia przy każdej interakcji, ze względu na ich niedostępność emocjonalną i budowanie dystansu.
Też uważam, że namawianie na terapie się tutaj prawie nigdy nie sprawdza. Przynajmniej ja nie znam takiego przypadku żeby zakończyło się to sukcesem.
Czyli odpuściłaś.
A jak się z tym czujesz? Rozumiem, że kontaktu obecnie z mamą nie macie? Zdaje się, że jesteś pare lat młodsza ode mnie..

Kontakt mamy, ale bardzo sporadyczny. Wyprowadziłam się daleko, więc nie widujemy się na co dzień.
W sumie to był dla mnie taki game changer. Nigdy tyle spokoju nie zaznałam, co przez ostatnie lata.
Jakiś czas temu pojechałam do siostry, więc przy okazji wpadłam na chwilę do rodziców.
Nie potrafię nawet opisać, jak zmęczona psychicznie się czułam już po godzinie z nimi.
Choć główne zasługi za to przypisałabym mojemu bratu.
Na mojej rodzinie mogliby śmiało szkolić się młodzi adepci psychiatrii.
Gdyby nie to, że jestem podobna do ojca, to bym powiedziała, że mnie podmienili w szpitalu.

14

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
złoto napisał/a:

Zwykle kontakty z nimi się osłabiają, albo nikną, ale nie z powodu, że te osoby sie nie rozwijają, tylko, że one nie pozwalają na rozwój innym, podcinają skrzydła, kpią, robią złośliwe uwagi.
Na przykład  ktoś zapisuje się na naukę czegoś tam (co nie jest związane z jego aktualnym zawodem) i słyszy komentarze, że strata czasu, pieniędzy, albo, że ktoś widać ma za dużo wolnego czasu, aby cos takiego robić, uczyć się.

Zgadzam się w 100%. To tez sa moje obserwacje.
Faktycznie często powodem zrywania relacji z nimi nie jest nawet sam fakt, że przestają być dla nas znośni pod kątem spędzania czasu (czuć duża dysproporcje między poziomem jakiego byśmy oczekiwali, a jaki reprezentują) co te złośliwe sarkastyczne komentarze podszyte zazdrością.

15

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
madoja napisał/a:

Czym dokładnie dla Ciebie jest rozwój?

Bo spotykałam różne rozumienie tego słowa.
Jeden kumpel twierdził że to rozwijanie ciała, muskulatury, dieta, dbanie o wagę.
Koleżanka, że to droga zawodowa.
A jeszcze jeden kolega rozwojem nazywał zdobywanie doświadczenie seksualnego. Wciąż opowiadał że "trzeba się rozwijać", albo że w ten weekend "będzie się rozwijał". smile
Dla mojego męża rozwój to zdobywanie wiedzy.
A dla mnie wychodzenie poza schematy myślowe znane od dziecka (przykładowo przejście na wege lub ateizm), rozwijanie światopoglądu, otwarty umysł na nowe teorie.

Wyżej doprecyzowałam.
Nie, nie chodzi mi o rozwój na polu czysto materialnym jak rozwój fizyczny czy intelektualny nawet. Bardziej inteligencja emocjonalna zatrzymana na poziomie dziecka/wczesnego nastolatka vs. człowiek, który jest dużo dalej.

16

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Mrs.Happiness napisał/a:

Kontakt mamy, ale bardzo sporadyczny. Wyprowadziłam się daleko, więc nie widujemy się na co dzień.
W sumie to był dla mnie taki game changer. Nigdy tyle spokoju nie zaznałam, co przez ostatnie lata.
Jakiś czas temu pojechałam do siostry, więc przy okazji wpadłam na chwilę do rodziców.
Nie potrafię nawet opisać, jak zmęczona psychicznie się czułam już po godzinie z nimi.
Choć główne zasługi za to przypisałabym mojemu bratu.
Na mojej rodzinie mogliby śmiało szkolić się młodzi adepci psychiatrii.
Gdyby nie to, że jestem podobna do ojca, to bym powiedziała, że mnie podmienili w szpitalu.


Rozumiem Cię. To musi być okropne nie móc być blisko z (w teorii) najbliższymi osobami.
I tez uważam, że wyprowadzka to jedno z lepszych rozwiązań w takich sytuacjach.

17

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
złoto napisał/a:

Zwykle kontakty z nimi się osłabiają, albo nikną, ale nie z powodu, że te osoby sie nie rozwijają, tylko, że one nie pozwalają na rozwój innym, podcinają skrzydła, kpią, robią złośliwe uwagi.
Na przykład  ktoś zapisuje się na naukę czegoś tam (co nie jest związane z jego aktualnym zawodem) i słyszy komentarze, że strata czasu, pieniędzy, albo, że ktoś widać ma za dużo wolnego czasu, aby cos takiego robić, uczyć się.

Prawda, a niektórzy praktykują to już od najmłodszych lat. Na przykład w szkole.
Który dobry uczeń nigdy nie usłyszał szyderczych komentarzy, że jest kujonem i lizusem?
Zazdrość często powoduje, że ludzie próbują zatrzymać kogoś bardziej ambitnego na niższym poziomie.
A jak się nie da, to przynajmniej ośmieszyć go i wykpić. Bo co się będzie wywyższał, ten mądrala.

No i oczywiście swój wkład w podcinanie skrzydeł często mają nadopiekuńczy rodzice.
Tak ich przeraża, że pisklę kiedyś wyfrunie z gniazda, że hamują jego rozwój.
Wtedy zostanie w ciepłym, przytulnym gnieździe. Całe życie w ramionach mamusi i tatusia.

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Szeptuch napisał/a:

A to w życiu chodzi o to aby sie ciągle rozwijać?
Ciągle i ciągle gonić ta marchewkę?
Bo ja myślałem że chodzi o to żeby byc szczęśliwym, spokojnym i w godzinie śmierci umieć  spojrzeć bliskim w oczy.

Bo generalnie, tak jest.
Prawdziwy rozwój, a nie tylko gromadzenie wiedzy rozwojowej, pomaga zaakceptować siebie i innych. Wtedy czyjś styl życia, sposób komunikacji itp nie wzbudzają emocji, sprzeciwu. Ani chęci naprawiania;)
Piszę o normalnych sytuacjach, nie o krzywdzeniu innych.

Zresztą, na pewnym poziomie ktoś, kto próbuję krzywdzić, jawi się jako skrzywdzony nieświadomie powielający wzorzec.
Tylko do tego trzeba się realnie rozwijać.

Trochę inna dynamika jest w relacjach, rodzinnych czy romantycznych. Tam ludzie potrafią się mocno poranić, łatwo o trudne emocje, więc o dystans jest o wiele ciężej.
Też się da, ale to wyższy level.

19 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2024-12-01 22:49:13)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Zresztą, na pewnym poziomie ktoś, kto próbuję krzywdzić, jawi się jako skrzywdzony nieświadomie powielający wzorzec.

Z tym się zgodzę, choć świadomość tego chyba zwykle nie przynosi zbyt wiele ukojenia.
Też po latach zrozumiałam, dlaczego moi rodzice zachowywali się tak, a nie inaczej.
Ale wciąż ponoszą winę za uszkodzenie psychiki czterech niewinnych osób.

Gdyby tacy ludzie najpierw ogarniali głowę, a dopiero potem zakładali rodzinę, to świat byłby dużo lepszym miejscem.

20

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

Hmm to zależy...

Rozwijać się można na wielu płaszczyznach. Jedni rozwijają się zawodowo, inni w sferze duchowości, a  jeszcze inni poświęcają (chociaż to złe określenie) się by innym pomagać w tym rozwoju. Chociaż tu też tak naprawdę się rozwijają. Raczej patrzę szerszej na takie osoby. Przyznam, że wśród osób z mojego otoczenia,osób młodszych, nie jestem w stanie wskazać palcem na kogoś kto by nie był w trakcie rozwoju. Do tego uważam, że każdy w swoim życiu jest w pewnym miejscu na osi czasu. W jakiś sposób chyba zawsze się zmieniając, czasem robiąc przerwy by odetchnąć, ale jednak ciągle którąś płaszczyznę dotykając. Raz emocjonalnie, raz pędzimy za materializmem i kupujemy kolejne kursy aby więcej zarabiać, czy realizować się zawodowo. Fajne jest to, gdy naprzemiennie rozwijamy dany obszar.
Frustruje mnie jedynie, kiedy ktoś na siłę nie chce czegoś zobaczyć, wtedy oszczędzając swoją energię po prostu odpuszczam ale tak naprawdę z grymasem na twarzy, bo wiem, że nic innego nie mogę zrobić. Jak ktoś chce, to jest otwarty. Kiedyś byłam klotliwa,chciałam wszystkich nawracać, myśląc że wiem najlepiej. Teraz często staje z boku i słucham co inni mają do powiedzenia i w sumie często to już tylko tyle, lub aż tyle . Nauczyłam się, że nie ma co na siłę kogoś zmuszać do czegoś, co ja bym chciała aby zrobił, aby miał.
Skupiam się teraz na sobie

21

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Mrs.Happiness napisał/a:

No i oczywiście swój wkład w podcinanie skrzydeł często mają nadopiekuńczy rodzice.
Tak ich przeraża, że pisklę kiedyś wyfrunie z gniazda, że hamują jego rozwój.
Wtedy zostanie w ciepłym, przytulnym gnieździe. Całe życie w ramionach mamusi i tatusia.

Gorzej jak te "ramiona mamusi i tatusia" to nic dobrego wink

22

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

więc o dystans jest o wiele ciężej.
Też się da, ale to wyższy level.

Z tymże ludzie, dla których rozwój emocjonalny i inteligencja emocjonalna to czarna magia, często mylą dystans (chłód i obojętność emocjonalną) z prawdziwym dystansem, który daje innym przestrzeń na bycie sobą. Oczywiście w ramach poszanowania granic.

23 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2024-12-01 23:00:10)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Giaa2 napisał/a:

Gorzej jak te "ramiona mamusi i tatusia" to nic dobrego wink

Całkiem fajnie poruszono ten temat na kanale Balans.
Jeśli kogoś ciekawi, to polecam.

24

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Mrs.Happiness napisał/a:

Całkiem fajnie poruszono ten temat na kanale Balans.
Jeśli kogoś ciekawi, to polecam.

Znam Roberta, ale zawsze mam problem z zaufaniem mu..
W tym sensie, że momentami brzmi fanatycznie. Jak ktoś, kto sam jeszcze często walczy sam ze sobą, ze swoimi demonami. Brakuje mi w nim spokoju, jaki maja inni tego rodzaju "nauczyciele".

Wiadomo, nie raz mówi coś prawdziwego i ciekawego, nie skreślam go całkowicie jako eksperta w swojej dziedzinie, ale jest dla mnie jednym z mniej lubianych..
Podobnie Katarzyna Miller.

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Mrs.Happiness napisał/a:

Z tym się zgodzę, choć świadomość tego chyba zwykle nie przynosi zbyt wiele ukojenia.

Świadomość to świadomość, czemu miałaby dawać ukojenie?
Ona jest pierwszym krokiem, niezbędnym ale nie załatwiającym wszystkiego.
Mając świadomość, możesz się zabierać za pracę z emocjami. W nich tkwi klucz.


Mrs.Happiness napisał/a:

Też po latach zrozumiałam, dlaczego moi rodzice zachowywali się tak, a nie inaczej.
Ale wciąż ponoszą winę za uszkodzenie psychiki czterech niewinnych osób.

Gdybyś zrozumiała, nie napisałabyś tego. Rozumiałabyś dlaczego się tak zachowali, dlaczego nie umieli inaczej. Jak i to, że sami byli ofiarami, co miało realny wpływ na kształt ich życia.
Skupiasz się na swojej krzywdzie, dlatego nie widzisz szerszej perspektywy.
To jest normalne. Jeśli pójdziesz do przodu, przejdzie.

Mrs.Happiness napisał/a:

Gdyby tacy ludzie najpierw ogarniali głowę, a dopiero potem zakładali rodzinę, to świat byłby dużo lepszym miejscem.

Świat jest dużo lepszym miejscem, choć daleko mu do ideału.
Jeśli wejdziesz mocniej w rozwój, zrozumiesz że nie istnieje coś takiego jak punkt 0, gdzie nie ma już nic do ogarnięcia.

Perspektywa.
Ty oceniasz innych ze swojej.
Zachowanie Twoich rodziców z perspektywy np dziesiątek tysięcy bezdomnych, porzuconych dzieci z okresu międzywojennego (albo nawet współcześnie, w innych regionach ziemi), które parały się m.in kradzieżami, prostytucją, itp żeby przeżyć, mogłoby się okazać całkiem wystarczające.

Więc kiedy chcesz oceniać świat, jego postep, skup się na czymś więcej niż własny horyzont zorientowany na tu i teraz i oczekiwania ściśle z nim powiązane.

Nie bronię Twoich rodziców, nie probuję umniejszać Twojej krzywdzie, pokazuję Ci inną perspektywę.

26 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2024-12-01 23:13:38)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Giaa2 napisał/a:

Znam Roberta, ale zawsze mam problem z zaufaniem mu..
W tym sensie, że momentami brzmi fanatycznie. Jak ktoś, kto sam jeszcze często walczy sam ze sobą, ze swoimi demonami. Brakuje mi w nim spokoju, jaki maja inni tego rodzaju "nauczyciele".

Wiadomo, nie raz mówi coś prawdziwego i ciekawego, nie skreślam go całkowicie jako eksperta w swojej dziedzinie, ale jest dla mnie jednym z mniej lubianych..
Podobnie Katarzyna Miller.

Coś w tym jest. Choć z drugiej strony, gdy ktoś sam coś przeżywa i nadal poszukuje odpowiedzi, to może łatwiej jest mu wejść w buty kogoś z podobnymi problemami?
Dużo ludzi zaczyna się interesować psychologią, czy psychiatrią, żeby przede wszystkim spróbować zrozumieć i pomóc sobie.
Lubię niektóre z jego przemyśleń, potrafi czasem dać człowiekowi do myślenia.
Choć wiadomo, warto mieć taki swój wewnętrzny filtr, żeby nie łykać wszystkiego bezrefleksyjnie.

A kogo byś poleciła?

27

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Mrs.Happiness napisał/a:

Choć wiadomo, warto mieć taki swój wewnętrzny filtr, żeby nie łykać wszystkiego bezrefleksyjnie.

A kogo byś poleciła?

Tak. Ważne jest żeby ekspert rezonował z nami tez pod kątem łatwości słuchania go. Żeby jakieś maniery mówienia czy osobowość nie utrudniały nam odbioru.
Ja bym poleciła Marianke Gierszewską "Okolice ciała" - jej kanał.

Uważam, ze jak na osóbkę tak młodą, jest lata świetlne przed większością ludzi jeśli chodzi o poziom rozwoju emocjonalnego i duchowego, co dopiero swoimi rówieśnikami. smile

28 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2024-12-01 23:46:02)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Gdybyś zrozumiała, nie napisałabyś tego. Rozumiałabyś dlaczego się tak zachowali, dlaczego nie umieli inaczej. Jak i to, że sami byli ofiarami, co miało realny wpływ na kształt ich życia.
Skupiasz się na swojej krzywdzie, dlatego nie widzisz szerszej perspektywy.
To jest normalne. Jeśli pójdziesz do przodu, przejdzie.

Rozumiem dlaczego Hitler pragnął eksterminacji Żydów.
Czy to powinno w moich oczach zdjąć z niego odpowiedzialność?

Dla mnie o tym, że poszłam do przodu świadczy choćby fakt, że jestem w stanie przeprowadzić z nimi normalną rozmowę.
Bez oceniania, prowokowania kłótni, czy wyrzucania im, jak kiepskimi byli rodzicami.
Ostatnio ojciec przez telefon rzucił, że chyba nie był takim najgorszym ojcem, że nie zawsze mu wychodziło, ale się starał.
Nie chciałam go denerwować, bo był krótko po operacji, więc odpowiedziałam coś wymijająco i tyle.
Plus dla niego, że przynajmniej widzi jakieś swoje błędy, że spędza mu to sen z powiek.

RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Świat jest dużo lepszym miejscem, choć daleko mu do ideału.
Jeśli wejdziesz mocniej w rozwój, zrozumiesz że nie istnieje coś takiego jak punkt 0, gdzie nie ma już nic do ogarnięcia.

Perspektywa.
Ty oceniasz innych ze swojej.
Zachowanie Twoich rodziców z perspektywy np dziesiątek tysięcy bezdomnych, porzuconych dzieci z okresu międzywojennego (albo nawet współcześnie, w innych regionach ziemi), które parały się m.in kradzieżami, prostytucją, itp żeby przeżyć, mogłoby się okazać całkiem wystarczające.

Więc kiedy chcesz oceniać świat, jego postep, skup się na czymś więcej niż własny horyzont zorientowany na tu i teraz i oczekiwania ściśle z nim powiązane.

Nie bronię Twoich rodziców, nie probuję umniejszać Twojej krzywdzie, pokazuję Ci inną perspektywę.

Oczywiście, że są ludzie z dużo gorszymi problemami. Trudniejszą przeszłością ode mnie.
Czy w takim razie nie mogłam przeżywać matki alkoholiczki, jej prób samobójczych, bycia przez lata bitą przez ojca?
Nie próbuję się z nikim licytować. Każdy ma inną skalę bólu, gdzie indziej położoną granicę wytrzymałości.
Wiem też, jakie życie mieli moi rodzice i jak zostali zdegenerowani przez własnych ojców i matki.
Zrozumiałam, na pewnym poziomie nawet im wybaczyłam.
Teraz jestem dorosła i mogę decydować o sobie, więc łatwiej się zdystansować.
Jak matka zacznie za mocno wchodzić w rolę ofiary i zalewać mnie swoim jadem, to mogę wcisnąć czerwoną słuchawkę.
Mi udało się wykaraskać z tego bagna, w miarę poskładać, ale na przykład mój brat nigdy już nie będzie normalny.
Złamali go. Zawsze jak na niego patrzę, to o tym pamiętam.

29

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Giaa napisał/a:

Tak. Ważne jest żeby ekspert rezonował z nami tez pod kątem łatwości słuchania go. Żeby jakieś maniery mówienia czy osobowość nie utrudniały nam odbioru.
Ja bym poleciła Marianke Gierszewską "Okolice ciała" - jej kanał.

Uważam, ze jak na osóbkę tak młodą, jest lata świetlne przed większością ludzi jeśli chodzi o poziom rozwoju emocjonalnego i duchowego, co dopiero swoimi rówieśnikami. smile

Dzięki, kompletnie nie kojarzę tego nazwiska, więc z chęcią zerknę na jej kanał smile

30

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Perspektywa.

Zachowanie Twoich rodziców z perspektywy np dziesiątek tysięcy bezdomnych, porzuconych dzieci z okresu międzywojennego (albo nawet współcześnie, w innych regionach ziemi), które parały się m.in kradzieżami, prostytucją, itp żeby przeżyć, mogłoby się okazać całkiem wystarczające.

Czyli stare, znane porównywanie z pakietu  "inni mają gorzej"? Wiesz, bez względu na to, jak źle ma dana osoba, znajdzie się ktoś, kto ma gorzej. Ma , mial, w okolicy, gdzieś w świecie. Łatwo wpaść w pułapkę znalezienia się na pozycji "ja to w sumie miałem/mam całkiem nieźle, dobrze, w porównaniu z kimś tam wręcz wspaniale", co z jakiegoś punktu widzenia i owszem jest prawdą.
Śmiem twierdzić, że akurat jeśli się człek boryka z tematem własnych dysfunkcyjnych rodziców i skutków ich dysfunkcyjności  to przyjecie tej akurat perspektywy bywa pomysłem bardzo słabym.

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Mrs.Happiness napisał/a:

Rozumiem dlaczego Hitler pragnął eksterminacji Żydów.
Czy to powinno w moich oczach zdjąć z niego odpowiedzialność?

Nie bardzo wiem czemu ma służyć ten przykład. "Ciut" przesadzony.

Nie zdejmuję odpowiedzialności z Twoich rodziców. Pokazuję, jak w miarę rozwoju świadomości i pracy, będzie się zmieniać ich postrzeganie.
Z tego co piszesz, to mimo młodego wieku jesteś o wiele dalej niż typowa ofiara przemocy, więc jest nieźle.

Mrs.Happiness napisał/a:

Oczywiście, że są ludzie z dużo gorszymi problemami. Trudniejszą przeszłością ode mnie.
Czy w takim razie nie mogłam przeżywać matki alkoholiczki, jej prób samobójczych, bycia przez lata bitym przez ojca?


Nie odbieram Ci prawa do przeżywania emocji.
Pokazałem że świat, mimo tego co napisałaś, idzie w dobrym kierunku. Choć to ledwie pierwszy krok z tysięcy.
To nasza perspektywa i wymagania bywają nieadekwatne. Chcielibyśmy rewolucji, jest ewolucja.

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Muqin napisał/a:
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Perspektywa.

Zachowanie Twoich rodziców z perspektywy np dziesiątek tysięcy bezdomnych, porzuconych dzieci z okresu międzywojennego (albo nawet współcześnie, w innych regionach ziemi), które parały się m.in kradzieżami, prostytucją, itp żeby przeżyć, mogłoby się okazać całkiem wystarczające.

Czyli stare, znane porównywanie z pakietu  "inni mają gorzej"? Wiesz, bez względu na to, jak źle ma dana osoba, znajdzie się ktoś, kto ma gorzej. Ma , mial, w okolicy, gdzieś w świecie. Łatwo wpaść w pułapkę znalezienia się na pozycji "ja to w sumie miałem/mam całkiem nieźle, dobrze, w porównaniu z kimś tam wręcz wspaniale", co z jakiegoś punktu widzenia i owszem jest prawdą.
Śmiem twierdzić, że akurat jeśli się człek boryka z tematem własnych dysfunkcyjnych rodziców i skutków ich dysfunkcyjności  to przyjecie tej akurat perspektywy bywa pomysłem bardzo słabym.

Nie zrozumiałaś. Wyjaśniłem powyżej, nie będę powtarzał.

33

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Muqin napisał/a:
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Perspektywa.

Zachowanie Twoich rodziców z perspektywy np dziesiątek tysięcy bezdomnych, porzuconych dzieci z okresu międzywojennego (albo nawet współcześnie, w innych regionach ziemi), które parały się m.in kradzieżami, prostytucją, itp żeby przeżyć, mogłoby się okazać całkiem wystarczające.

Czyli stare, znane porównywanie z pakietu  "inni mają gorzej"? Wiesz, bez względu na to, jak źle ma dana osoba, znajdzie się ktoś, kto ma gorzej. Ma , mial, w okolicy, gdzieś w świecie. Łatwo wpaść w pułapkę znalezienia się na pozycji "ja to w sumie miałem/mam całkiem nieźle, dobrze, w porównaniu z kimś tam wręcz wspaniale", co z jakiegoś punktu widzenia i owszem jest prawdą.
Śmiem twierdzić, że akurat jeśli się człek boryka z tematem własnych dysfunkcyjnych rodziców i skutków ich dysfunkcyjności  to przyjecie tej akurat perspektywy bywa pomysłem bardzo słabym.

Nie do końca się z tym zgodzę.
Nie chodzi o to, by porównywać swoje poczucie krzywdy do cudzej krzywdy. Bardziej o to by porównać działania swoich rodziców do zaniedbań innych ludzi wobec swoich dzieci. Wtedy możemy zobaczyć, którzy starali się coś przekazać swoim dzieciom, wkładali wiele pracy w zapewnienie im bezpieczeństwa materialnego i nauczyć wielu rzeczy, które pomogą im się w życiu odnaleźć, wieść jak najlepsze życie.

34

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

Wydaje mi się że takie osoby potrafią zmotywować - na mnie to tak działa, jeśli w otoczeniu (np rodziny) się pojawia to jakoś automatycznie mi to koresponduje. W dalszej perspektywie - popieram, wyciągam wnioski i może to dziwne ale nabieram łagodnego dystansu i zrozumienia do tych, którym to 'nie leży', ostatecznie 'oswajam' jak mi się wydaje smile

35 Ostatnio edytowany przez Muqin (2024-12-02 00:08:38)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

@Rozrabiaka
Chcieli dobrze, wyszło jak wyszło. Ponoszą odpowiedzialność. Ponoszą. Są okoliczności łagodzące. Oczywiście. Są obciążające - też się znajdą. Do tej konkluzji nie jest potrzebne porównywanie z innymi dysfunkcyjnymi rodzicami. IMHO.
To prędzej sytuacja "adwokat" (naturalna rola u dziecka, broni) - "prokurator" (dorosły, co skrzywdzony został, uświadamia to sobie i oskarża) - "sędzia" (przepracowane, ustalone, zamknięte, także emocjonalnie).  Na etapie "sędziego" ma się z tematem spokój wewnętrzny.
Całkiem indywidualnie. Oraz subiektywnie. smile

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Muqin napisał/a:

. Do tej konkluzji nie jest potrzebne porównywanie z innymi dysfunkcyjnymi rodzicami. IMHO.

Ty dalej nie jarzysz. Porównanie dotyczyło uwagi o świecie, który się nie zmienia.

37

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

Rozrabiaka
Świat to się zmienia nieustannie, w każdej najmniejszej jednostce czasu. I tak, gdyby niektórzy ludzie ogarniali swe głowy zanim dzieci na świat powołają i wezmą się za ich wychowywanie to owszem, byłby lepszy. smile Nie żebym uważała go za koszmarnie zły - jest jaki jest. Innego, tak przy okazji - nie mam do dyspozycji. To go wolę lubić niż nie lubić smile

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Muqin napisał/a:

Rozrabiaka
I tak, gdyby niektórzy ludzie ogarniali swe głowy zanim dzieci na świat powołają i wezmą się za ich wychowywanie to owszem, byłby lepszy. smile

Skąd wiesz? Nigdy tego nie sprawdzono.
Jak dla mnie, kwestia kilku pokoleń i bylibyśmy tam gdzie dinozaury;)

Świat idzie do przodu i bez tego. W swoim tempie, czyli w idpowiednim. A co by było gdyby.. w pewnych przypadkach pozostanie jedynie w sferze fantazji.

39

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Nie bardzo wiem czemu ma służyć ten przykład. "Ciut" przesadzony.

Przykład skrajny, przyznaję, ale jakby nie patrzeć, on też był na pewnym etapie życia ofiarą.
A to, co przeżył, ukształtowało go jako człowieka, który finalnie doprowadził do ludobójstwa.

Niektórzy są w życiu zarówno ofiarami, jak i katami. I choć nie mają wpływu na krzywdy, jakie wyrządzili im inni ludzie, to ponoszą pełną odpowiedzialność za własne występki. Moi rodzice nikogo nie zamordowali, ale powołali na świat cztery osoby, które w mniejszym lub większym stopniu uszkodzili. Tylko tyle i aż tyle. W wielu rodzinach ten nowotwór przenosi się później z pokolenia na pokolenie i powstaje niekończący się cykl.
Matka krzywdzi córkę, potem ona swoją i tak dalej…

Przy czym nigdzie nie sugerowałam, że świat jest jakiś strasznie zepsuty.
Napisałam tylko, co można by według mnie zrobić, aby był lepszy.
Na pewno mój by był, gdyby rodzice najpierw poszli na terapię, a dopiero potem bawili się w dom.

Prawdę mówiąc, uważam, że niezbyt dobrze zrozumiałeś, co próbowałam przekazać.

40 Ostatnio edytowany przez RozrabiakaWmalinowymGaju (2024-12-02 09:40:31)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Mrs.Happiness napisał/a:

Niektórzy są w życiu zarówno ofiarami, jak i katami. I choć nie mają wpływu na krzywdy, jakie wyrządzili im inni ludzie, to ponoszą pełną odpowiedzialność za własne występki. Moi rodzice nikogo nie zamordowali, ale powołali na świat cztery osoby, które w mniejszym lub większym stopniu uszkodzili. Tylko tyle i aż tyle. W wielu rodzinach ten nowotwór przenosi się później z pokolenia na pokolenie i powstaje niekończący się cykl.
Matka krzywdzi córkę, potem ona swoją i tak dalej…

Trojkat dramatyczny i jego dynamizm znam, więc nie ma potrzeby tłumaczyć.

Piszemy w tym wątku o rozwoju, tak?

Żeby iść dalej, trzeba przestać szukać winnych.
Nie znajdziesz i tak, bo przyczyny są o wiele dalej niż Ci się wydaje, być może też w innych miejscach.
Ty masz dostęp tylko do efektu, który skupił się na Twoich rodzicach i na Tobie.
Przyjmujesz postawę ofiary, rodzice to kaci, ich odpowiedzialność. To jest najłatwiejsze rozwiązanie, ale ok. Taki etap.

Zrobiłaś bardzo dużo, świetnie Ci idzie. Być może to Ty jesteś tą osobą w swoim rodzie, która ma przerwać ten  "niekończący się cykl"?

Jeśli tak się stanie, świetnie. Tego Ci życzę.
Będziesz wtedy wiedzieć ile to kosztuje, będziesz mieć zupełnie inną perspektywę i więcej zrozumienia dla tych, którzy nie mieli tyle sił co Ty.



Mrs.Happiness napisał/a:

Prawdę mówiąc, uważam, że niezbyt dobrze zrozumiałeś, co próbowałam przekazać.

Być może. A być może, Ty nie chcesz dopuścić i zrozumieć (a właściwie przyjąć) tego co piszę.

Na pewno pomogłaby Ci perspektywa matki.
Mając dziecko, widząc i łapiąc się na tym jak łatwo wejść w czyjeś schematy, powielać je, ile kosztuje przejście ponad nimi, kiedy stare demony potrafią się budzić ni z tego, ni z owego.

Może kiedyś doświadczysz, poczujesz. A może nie, to też jakiś wyjście. Biała flaga.

Perspektywa, to jest klucz do zrozumienia, poczucia tego w sercu. Próbowałaś przyjąć perspektywę Twoich rodziców?
Nie tych na codzień, tę głęboko schowaną.
Zranionych, niedojrzałych dzieci.

Nikt nie chce krzywdzić swoich najbliższych ot, tak.

41 Ostatnio edytowany przez Salomonka (2024-12-02 11:03:35)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Giaa2 napisał/a:

..które nie są zainteresowane rozwojem?
W Waszym otoczeniu.

Może to być rodzina, znajomi, etc.

Ciekawi mnie czy podchodzicie do tego z wyrozumiałością. A może Was to denerwuje.
Czy uważacie, że ma sens interakcja z takimi osobami?
Czy uważacie, że takie relacje coś do Waszego życia wnoszą?


Liczę na normalną dyskusje smile

Od zawsze ludzie dzielą się na tych którzy stawiają na swój rozwój i osiągają w życiu więcej, bez względu na to na jakim są jego etapie, oraz na takich którzy stawiają na stagnację i dla nich odwieczne "nie chcę od życia niczego więcej" bądź "nic więcej nie mogę zrobić, bo.." jest hasłem sztandarowym. O ile wżyciu prywatnym taka osoba może sobie jakoś dawać radę, to np. w życiu zawodowym może to być już nieco ograniczające nie tylko dla tej osoby, ale też osób z nią pracujących. Ktoś, kto np. obwinia wszystkich dookoła, że nie awansuje w pracy, że został pominięty w jakiś angażach, ale nie zauważa swojej niekompetencji i braku własnego rozwoju. To oczywiście przykład dość przejaskrawiony, ale taki przyszedł mi do głowy.
Co do pytań przez ciebie zadanych - moim zdaniem wszystko zależy od okoliczności. Jeśli ktoś nie rozwija się, bo nie ma możliwości i pewne ograniczenia, to jak najbardziej chciałabym pomóc. Jeśli ktoś "okopal" się i uważa że nic mu nie potrzeba bo wie wszystko najlepiej i lepiej od wszystkich, a wbrew pozorom takich ludzi wcale mało nie jest, to lepiej takich ludzi omijać szerokim łukiem. Mało, że niczego dobrego nie uczymy się od nich to jeszcze powodują swojego rodzaju chaos i zwyczajnie męczą.
Zastanawiam się ciągle nad ostatnim pytaniem jakie zadałaś, czyli czy te relacje z osobami nierozwijającymi się coś do naszego życia wnoszą?
Pomijając te osoby z przekonaniem o własnej doskonałości i z brakiem potrzeby rozwoju, to inne już tak, mogą wnieść, o ile kontakty z nimi nie wypływają z naszej potrzeby podbudowania własnego ego, nawet tej najbardziej ukrytej. Chociaż taka mała porcja zadowolenia z własnych osiągnięć gdy się je porównuje z innymi, którzy mieli więcej i często mają wciąż możliwości ale ich nie wykorzystują, może działać motywacyjnie i powodować dodatkowe bodźce do działania, jak sprężyna smile Jednak lepiej, żeby tego nie było za wiele, taka szczypta, jak z dobrą przyprawą - zbyt wiele pysznej w smaku przyprawy, może zepsuć każdą potrawę.

Wszystko inne to już bardzo delikatne kwestie. Jednak ogólnie, to chyba lepiej nie otaczać się osobami które nie czują potrzeby własnego rozwoju, zawsze będą nas w jakiś sposób ograniczać.

42

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

Zgadzam się z Szeptuchem. W życiu ważny jest balans. To co wypisują niektóre użytkowniczki, to nie jest rozwój, to udział w wyścigu szczurów. Świetny przepis na zniszczenie sobie zdrowia, przejście obok życia za kilka zer na koncie, które zje inflacja, albo trzeba będzie później je wydać na lekarzy. No ale można się poczuć jak w piosence Kazika.

43 Ostatnio edytowany przez newlife (2024-12-02 11:01:04)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

To ja Ci cos napisze do przemyslenia.
Dzieci z rodzin dysfunkcyjnych sa ZAWSZE dysfunkcyjne. Niektorym to nawet odpowiada i beda cale zycie taplaly sie w cieplym blotku powtarzajac schemat dzialania mamusi czy tatusia. Dla malego dziecka pewien schemat zachowan to jest strategia przezycia. U niektorych osob sie to utrwala i potarzaja taki sam schemat zachowan przez cale zycie.
Widze ze chcesz sie zmienic i odrzucuc stare schematy, brawo - ale pamietaj ze droga jest ciezka i trudna. Jestes inteligentna dasz rade, pewni ludzie z twojego zycia odejda - rodzina, przyjaciele ale za to przyjda nowi...
W dysfunkcyjnej rodzinie ludzie sa uwiklani emocjonalnie w siebie (polaczenia sztywne), w dobrze funkcjonujacej rodzinie  lub przyjazni polaczenia sa elastyczne.
Wyobraz sobie samochod - czesci sa polaczone sztywnie - jedzie. Naraz jedna czesc sie obluzowala i przesunela w gore , dol lub w innym kierunku.  samochod bedzie albo zle jechal albo polaczenie peknie.
Powodzenia w rozwoju. Bedziesz miala w tym procesie chwile slabosci ale to  tez przejdzie.... po drugiej stronie zycie jest piekne.

44

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

Jesli znasz angielski to moze poczytaj
Emotional Clearing :Releasing Negative Feelings and Awakening Unconditional Happiness
John Ruskan (Author) . Nie wiem czy zostala przetlumaczona na polski.

45 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2024-12-02 12:59:46)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Trojkat dramatyczny i jego dynamizm znam, więc nie ma potrzeby tłumaczyć.

Piszemy w tym wątku o rozwoju, tak?

Żeby iść dalej, trzeba przestać szukać winnych.
Nie znajdziesz i tak, bo przyczyny są o wiele dalej niż Ci się wydaje, być może też w innych miejscach.
Ty masz dostęp tylko do efektu, który skupił się na Twoich rodzicach i na Tobie.
Przyjmujesz postawę ofiary, rodzice to kaci, ich odpowiedzialność. To jest najłatwiejsze rozwiązanie, ale ok. Taki etap.

Zrobiłaś bardzo dużo, świetnie Ci idzie. Być może to Ty jesteś tą osobą w swoim rodzie, która ma przerwać ten  "niekończący się cykl"?

Jeśli tak się stanie, świetnie. Tego Ci życzę.
Będziesz wtedy wiedzieć ile to kosztuje, będziesz mieć zupełnie inną perspektywę i więcej zrozumienia dla tych, którzy nie mieli tyle sił co Ty.

Być może Ty widzisz we mnie kogoś, kto szuka winnych i stawia się na pozycji ofiary.
Ja widzę siebie jako osobę, która z tej roli już wyszła. Nie myślę o tym na co dzień, nie rozpaczam.
Oczywiście czasem wciąż się trochę gubię w normalnym życiu, w końcu nikt mnie na nie nie przygotował.
Nie mogę zadzwonić do mamy, czy taty i poprosić o radę, albo pomoc. Starsze rodzeństwo też odpada.
Skłamałabym mówiąc, że jest mi to zupełnie obojętne, ale od dawna nie wzbudza już gwałtownych emocji.

Pamięć o tym, jak wyboistą drogę musiałam przejść, często mi pomaga. Na przykład, gdy dowiedziałam się, że moja mama ma raka płuc i nie ogarnęła mnie na tę wieść żadna czarna rozpacz, to wytłumaczyłam sobie spokojnie, że to na jej barkach spoczywa odpowiedzialność za brak powstania więzi emocjonalnej między nami i nie jestem jakaś nienormalna, bo nie przeraża mnie wizja śmierci własnej matki. To nie są łatwe rzeczy do zaakceptowania, ale takie karty rozdał mi los.

RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Być może. A być może, Ty nie chcesz dopuścić i zrozumieć (a właściwie przyjąć) tego co piszę.

Na pewno pomogłaby Ci perspektywa matki.
Mając dziecko, widząc i łapiąc się na tym jak łatwo wejść w czyjeś schematy, powielać je, ile kosztuje przejście ponad nimi, kiedy stare demony potrafią się budzić ni z tego, ni z owego.

Może kiedyś doświadczysz, poczujesz. A może nie, to też jakiś wyjście. Biała flaga.

Nie zdecydowałam się póki co na posiadanie potomstwa.
Może za jakiś czas. Jak będę szczerze czuła, że dam radę to udźwignąć.
Nie wybaczyłabym sobie, gdybym skrzywdziła dziecko.

RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:

Perspektywa, to jest klucz do zrozumienia, poczucia tego w sercu. Próbowałaś przyjąć perspektywę Twoich rodziców?
Nie tych na codzień, tę głęboko schowaną.
Zranionych, niedojrzałych dzieci.

Nikt nie chce krzywdzić swoich najbliższych ot, tak.

Oczywiście, że próbowałam. Od lat wiem, DLACZEGO to robili.
Wiem, że matka piła, bo jej rodzice pili. Wyniosła to z domu.
Wiem, że ojciec mnie bił, bo nie potrafił radzić sobie z jej alkoholizmem.
Ale jako dziecko nie rozumiałam, czemu to mnie tak traktuje.
Nie mojego brata, nie moje siostry. Ciosy spadały wyłącznie na mnie.
Przez niego czułam czasem wręcz jakąś taką zawiść do rodzeństwa.

A pomimo to, to właśnie z ojcem mam nieco lepszą relację. Dlaczego? Bo potrafił po latach przyznać się do winy i przeprosić. Nie stanie się nigdy wspaniałym rodzicem, który się troszczy, czy okazuje nam miłość, bo nieszczególnie to potrafi, ale przynajmniej miał jaja zobaczyć naszą rzeczywistość taką, jaką ją stworzył. Myślę, że czuje się też odpowiedzialny za to, co stało się z moim bratem i jak wygląda jego życie. W pewnym sensie może próbuje mu to wynagrodzić, niestety raczej nieudolnie i z niekorzyścią dla brata. Bo zamiast kupować trzydziestoletniemu synowi konsolę, elektryczne hulajnogi, czy płacić za niego rachunki, powinien pomóc mu odfrunąć wreszcie z gniazda. Matka zresztą też traktuje go, jakby nadal miał piętnaście lat, a nie był żonatym i dzieciatym facetem. Z tym, że ona to robi z czystego egoizmu, bo przeraża ją samotność.

46 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2024-12-02 13:31:41)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
newlife napisał/a:

To ja Ci cos napisze do przemyslenia.
Dzieci z rodzin dysfunkcyjnych sa ZAWSZE dysfunkcyjne. Niektorym to nawet odpowiada i beda cale zycie taplaly sie w cieplym blotku powtarzajac schemat dzialania mamusi czy tatusia. Dla malego dziecka pewien schemat zachowan to jest strategia przezycia. U niektorych osob sie to utrwala i potarzaja taki sam schemat zachowan przez cale zycie.
Widze ze chcesz sie zmienic i odrzucuc stare schematy, brawo - ale pamietaj ze droga jest ciezka i trudna. Jestes inteligentna dasz rade, pewni ludzie z twojego zycia odejda - rodzina, przyjaciele ale za to przyjda nowi...
W dysfunkcyjnej rodzinie ludzie sa uwiklani emocjonalnie w siebie (polaczenia sztywne), w dobrze funkcjonujacej rodzinie  lub przyjazni polaczenia sa elastyczne.
Wyobraz sobie samochod - czesci sa polaczone sztywnie - jedzie. Naraz jedna czesc sie obluzowala i przesunela w gore , dol lub w innym kierunku.  samochod bedzie albo zle jechal albo polaczenie peknie.
Powodzenia w rozwoju. Bedziesz miala w tym procesie chwile slabosci ale to  tez przejdzie.... po drugiej stronie zycie jest piekne.

Dzięki, prawdę mówiąc, pogodziłam się już z tym, że nigdy nie będę w pełni normalna.
Nie w takim dosłownym rozumieniu tego słowa w każdym razie.
Pewnie można mnie przyrównać do rozbitego wazonu.
Udało się go posklejać, ale jak się dobrze przyjrzysz, to miejsca pęknięć są wciąż widoczne.
Przy czym już jako małe dziecko miałam w sobie taki sprzeciw.
Wiedziałam, że to, co się u nas dzieje jest złe i że nie chcę dla siebie takiego życia.

Tak, jak wcześniej pisałam, najwięcej zmieniła wyprowadzka.
Przestałam oddychać tym toksycznym powietrzem i miałam przestrzeń na odbudowę.
Szkoda mi trochę młodszej siostry, bo mieszka blisko nich.

newlife napisał/a:

Jesli znasz angielski to moze poczytaj
Emotional Clearing :Releasing Negative Feelings and Awakening Unconditional Happiness
John Ruskan (Author) . Nie wiem czy zostala przetlumaczona na polski.

Znam angielski. Rozejrzę się za tą książką. Dzięki za polecenie smile

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Mrs.Happiness napisał/a:

Być może Ty widzisz we mnie kogoś, kto szuka winnych i stawia się na pozycji ofiary.
Ja widzę siebie jako osobę, która z tej roli już wyszła. Nie myślę o tym na co dzień, nie rozpaczam.

Raczej z dostępnych literek pokazał mi się obraz kogoś, kto z jednej strony dużo zrobił, a z drugiej zatrzymał się w miejscu.

Mrs.Happiness napisał/a:

Oczywiście, że próbowałam. Od lat wiem, DLACZEGO to robili.
Wiem, że matka piła, bo jej rodzice pili. Wyniosła to z domu.
Wiem, że ojciec mnie bił, bo nie potrafił radzić sobie z jej alkoholizmem.

O tym piszę. Wiesz.
Rozumem masz ogarnięte, serducho jeszcze czeka w kolejce.

Wreszcie, pamiętaj że moje wrażenie opiera się ledwie na kilku Twoich postach, w których rozmawiamy. Nie bardzo mam czas żeby poszukać wiedzy nt Twojej historii w innych postach, więc siłą rzeczy, jest to dosyć słabe oparcie.
Bierz na to poprawkę;)

48

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
RozrabiakaWmalinowymGaju napisał/a:
Mrs.Happiness napisał/a:

Być może Ty widzisz we mnie kogoś, kto szuka winnych i stawia się na pozycji ofiary.
Ja widzę siebie jako osobę, która z tej roli już wyszła. Nie myślę o tym na co dzień, nie rozpaczam.

Raczej z dostępnych literek pokazał mi się obraz kogoś, kto z jednej strony dużo zrobił, a z drugiej zatrzymał się w miejscu.

...

O tym piszę. Wiesz.
Rozumem masz ogarnięte, serducho jeszcze czeka w kolejce.

Wreszcie, pamiętaj że moje wrażenie opiera się ledwie na kilku Twoich postach, w których rozmawiamy. Nie bardzo mam czas żeby poszukać wiedzy nt Twojej historii w innych postach, więc siłą rzeczy, jest to dosyć słabe oparcie.
Bierz na to poprawkę;)

Nie będę na siłę forsować swojego spojrzenia na sprawę.
Każdy ma prawo odbierać mnie na swój sposób.
Dawniej się mocno wstydziłam mojej rodziny, więc rzadko poruszałam ten temat.
Teraz nie mam problemu, by o nich z kimś porozmawiać.
Nie wiem, co jeszcze miałabym dodać, więc po prostu dzięki za dyskusję.

49

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

Kiedyś próbowałam tłumaczyć,że może warto się tym lub tym zainteresować a temu przyjrzeć. Teraz odpuszczam. Chociaż żal mi tego,że ktoś ma potencjał np na fajne życie pod względem emocjonalnym to jednak nie jestem w stanie tego zmienić. Bo jednak w najbliższej rodzinie trudno się odciąć, nie przemawia do mnie że za każdym trzeba zrywać znajomość jeśli ktoś nie nadąża za nami w rozwoju.

50 Ostatnio edytowany przez JohnyBravo777 (2024-12-02 14:02:01)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

Rozwija to sie papier toaletowy.
Czlowiek moze co najwyzej uczyc sie adaptacji do swojego srodowiska.
Calym sensem zmiany przekonan jest zmniejszenie wydatku energetycznego potrzebnego do utrzymania zycia swojego i ludzi, ktorych kochamy.

Jesli czlowiek stworzyl sobie takiego rodzaju przekonania, ktore zbudowaly mur nieporozumienia zamiast zblizyc do bliskich to znaczy, ze zwariowal zamiast zaadaptowac sie.

Ludzie z zaburzeniami adaptacji czesto wymagaja aby swiat zmienil sie tak by wygladal jak ich subiektywnosc zamiast zmieniac swoja subiektywnosc by byla spojna z rzeczywistoscia (bo to drugie jest dokladnie tym czego nie potrafia).

Ja sam bedac kiedys zagubionym odizolowalem sie od swoich rodzicow bo roznice zdan na fundamentalne tematy powodowaly zgrzyty.
Dzisiaj moja relacja z nimi jest lepsza niz kiedykolwiek - pelna ciepla, zaufania, wzajemnego wsparcia i docenienia.

Jednym z istotnych dla mnie przekonan, do ktorego w miedzyczasie doszedlem jest fakt, ze:
1. Przekonania musza nam pomagac
2. Ludziom w roznych sytuacjach (a zwlaszcza w roznym wieku) sluza inne przekonania.

Np. jesli przekonania, ktore motywuja do walki z obecnym ekonomicznym rezimem w swoich latach 30'tych sprawia, ze zostaniemy zwolnieni, mozemy dosc latwo dostac kolejna prace + zyskac doswiadczenie, ktore w przyszlosci nam pomoze. Te same przekonania u czlowieka przed emerytura potrafia doprowadzic do tragedii.

51

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Giaa2 napisał/a:

..które nie są zainteresowane rozwojem?
W Waszym otoczeniu.

Może to być rodzina, znajomi, etc.

Ciekawi mnie czy podchodzicie do tego z wyrozumiałością. A może Was to denerwuje.
Czy uważacie, że ma sens interakcja z takimi osobami?
Czy uważacie, że takie relacje coś do Waszego życia wnoszą?


Liczę na normalną dyskusje smile

Nie utrzymuje znajomości z ludźmi którzy wg mnie za mało się rozwijają. Moj mąż ma kilku takich znajomych, ja utrzymuje z nimi poprawne relacje, nie mam problemu się spotkać i porozmawiać ale to tyle. Przyjaźni między nami nie będzie. Niesnasek też nie. Po prostu pewnych tematów nie będę z nimi poruszac, to są ludzie na tyle obyci, że znają granice.
Jeśli chodzi o rodzinę, to akurat pod względem rozwoju miałam farta, bo pochodzę z rodziny okultystów gdzie wszystko było podyktowane szukaniem prawdy, oświecenia i rozwijaniem się. Rownież emocjonalnym. Przy czym to miało być zbilansowane, czyli zdrowe ciało, umysł i emocje.  Rozwój duchowy był ważny ale rozwój naukowy i zawodowy też. Ja mam to tak zakodowane, że stojąc w miejscu czuję się źle, bo to nie jest normalny stan, więc nie po drodze mi z ludźmi którym nie chce się rozwijać.
Jesli chodzi o rodzinę ze strony męża, to oni akurat emocjonalnie sa bardzo rozwinięci za to pod względem mocnego stąpania po ziemi i kariery nie i wg mnie to kiepsko. Ale nie rusza mnie to na tyle żeby mnie jakoś martwić. Mieszkamy po drugiej stronie świata. Poza tym to bardzo przyjaźni i serdeczni ludzie, jak wybierałam sobie męża to wybierałam też jego rodzine i zależało mi na tym żeby byli porządnymi ludźmi, bez toksykow, patologii i dramatów, ogółem jestem zadowolona.

52

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

Sam z siebie to się ten papier nie rozwija, trzeba mu pomóc smile
Liść z pączka też się rozwija, dosyć dosłownie. Ruch feministyczny w swoim czasie też się rozwijał. Teraz to nie wiem, czy nie goni za własnym ogonem.
Adaptacja do środowiska jest jedną z opcji. Ale zmiana środowiska też w grę wchodzi. I nie zawsze jest pomysłem złym do spodu.

Przekonania muszą nam pomagać? Trochę mi przy takim radykalnym ujęciu wychodzi kameleon bez nijakich przekonań trwałych ewentualnie chorągiewka na wietrze.
Dziś uważam, że "embrion to człowiek" bo środowisko takie, jutro zmiana, "embrion to zlepek komórek " bo się zmieniły warunki i ja się adaptuję ? Jakieś granice tego adaptowania się chyba powinny się pojawić u zdrowej na umyśle jednostki? Dziś chrześcijanin, jutro muzułmanin, pojutrze to się zobaczy, do czego się należy zaadaptować?

Są tacy tzw. bliscy, co to warto poważnie się zastanowić, czy się adaptować czy jednak ewakuować w ramach instynktu samozachowawczego.

53

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Muqin napisał/a:

Adaptacja do środowiska jest jedną z opcji. Ale zmiana środowiska też w grę wchodzi. I nie zawsze jest pomysłem złym do spodu.

Oczywiscie, ze tak.
Jak czlowiek sie do srodowiska zaadaptuje to dalej moze je zmieniac.
Wtedy tez jest jakas szansa na sukces a nie walka z wiatrakami i narzekanie na innych.

Prototypowy przyklad:
Zaczynamy prace, uczymy sie kultury, ktora w niej panuje, w jaki sposob podejmowanie sa decyzje, tych bardziej i mniej efektywnych dzialan, robimy to czego sie od nas oczekuje.
I teraz gdy nasz szef i koledzy nam ufaja a my rozumiemy jakie decyzje ludzie podejmuja i dlaczego to szansa na sukces gdy chcemy cos zmienic jest przyzwoita.

Gdy zaczynamy prace, wchodzimy do obcego srodowiska i zaczynamy przekonywac innych, ze robia zle i my lepiej wiemy jak sie powinno robic to... no pozdrawiam.

Ale sa ludzie, ktorzy zachowuja sie jak w tym drugim scenariuszu gdziekolwiek sie nie pojawiaja.
I pozostaje im czasami sie wyzywac na innych i mowic im, ze sa glupi a czasami plakac wsrod obcych (bo bliscy maja ich dosc) i sugerowac, ze to z innymi jest cos nie tak.

54 Ostatnio edytowany przez bagienni_k (2024-12-02 16:44:52)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..

Raczej się nie otaczam takimi ludźmi.
Skoro przez pojęcie "rozwój" rozumiemy głównie sferę emocjonalną, to jednak znajdą się tacy o dość wąskich horyzontach, o zdecydowanie zbyt małym poziomie wrażliwości czy też możliwości negocjacyjnych. Niestety koreluje to dość mocno z ogólnie pojętą otwartością i zakresem horyzontów które można potencjalnie poszerzać(czy raczej jej brakiem). Świadomość odrębności czy odmiennych poglądów właściwie nie istnieje. Garstka ludzi, dla których zasadniczym celem jest jedynie przeżyć, trzymają się wręcz kurczowo własnych racji, nie pozwalając sobie na jakąkolwiek debatę, zaś ich autorytetem pozostaje właściwie wyłącznie jeden stan społeczny z przywódcą w Watykanie. Dotyczy to także traktowania pewnych grup społecznych czy spojrzenia na rozmaite sytuacje konfliktowe w społeczeństwie.
Nie można im odmówić inteligencji, zaradności czy wrażliwości, jednak pozostają wierni zbyt konserwatywnym zasadom.
Nie mówimy oczywiście o sytuacji, kiedy wynika to z pewnych dysfunkcji w rozwoju psychicznym, gdyż w takim przypadku stwierdzam u siebie jednak sporą wyrozumiałość.

Zetknąłem się też z nielicznymi osobami pozbawionymi pewnej elementarnej empatii, ogłady oraz umiejętności rozmowy w sytuacjach konfliktowych. Osoby te nie wydają się w zasadzie zepsute czy pozbawione zasad moralnych. Raczej funkcjonują w zbyt ciasnych horyzontach z uwagi na widzenie świata jedynie w kolorach czarnym i białym. Obcuję z nimi  na gruncie zawodowym oraz hobbystycznym, więc w pewnym stopniu da się wypracować swoiste mechanizmy obronne, chroniące mnie przed wpływem ich irytującego zachowania.

55 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2024-12-02 16:18:59)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Muqin napisał/a:

Są tacy tzw. bliscy, co to warto poważnie się zastanowić, czy się adaptować czy jednak ewakuować w ramach instynktu samozachowawczego.

Dokładnie tak. Dlatego szkoda mi mojej młodszej siostry.
Nigdy się nie garnęła do nauki, rozwoju osobistego. To raczej prosta dziewczyna, ale się stara.
Niestety mieszka blisko nich, więc regularnie wchodzi z nimi w interakcje.
Potem czasem mi opowiada, jak ją coś zabolało, czy zdenerwowało.

Na przykład sytuacja z dzisiaj.
Napisała mi, że była oddać ojcu część kasy, którą pożyczył im kiedyś na remont domu.
A on te pieniądze od razu przekazał mojemu bratu, bo musiał synkowi i jego żonie kupić nowy telefon.
Jak ona go prosiła, żeby jej jakąś ratę odpuścił, ponieważ mają ciężki miesiąc, a zaraz święta, to odmówił.
Mimo że jej partner dopiero co kładł im bezinteresownie nowe panele.

Mnie przez siedem lat ani razu nie zapytał, czy mi czegokolwiek potrzeba.
Ale mam na tyle dystansu, że się już tym nie emocjonuję.
Ona z kolei bardzo przeżywa, jest jej przykro.
Ciężko jej zaakceptować, że niby mamy rodziców, ale w gruncie rzeczy bliżej nam do sierot.
Dlatego mnie nie przekonują teksty o tym, że pewnego dnia, gdy dostąpię oświecenia, zobaczę ich w zupełnie innych barwach.
Moim zdaniem i tak otrzymują od nas więcej, niż na to zasłużyli.

56

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Mrs.Happiness napisał/a:
Muqin napisał/a:

Są tacy tzw. bliscy, co to warto poważnie się zastanowić, czy się adaptować czy jednak ewakuować w ramach instynktu samozachowawczego.

Dokładnie tak. Dlatego szkoda mi mojej młodszej siostry.
Nigdy się nie garnęła do nauki, rozwoju osobistego. To raczej prosta dziewczyna, ale się stara.
Niestety mieszka blisko nich, więc regularnie wchodzi z nimi w interakcje.
Potem czasem mi opowiada, jak ją coś zabolało, czy zdenerwowało.

Na przykład sytuacja z dzisiaj.
Napisała mi, że była oddać ojcu część kasy, którą pożyczył im kiedyś na remont domu.
A on te pieniądze od razu przekazał mojemu bratu, bo musiał synkowi i jego żonie kupić nowy telefon.
Jak ona go prosiła, żeby jej jakąś ratę odpuścił, ponieważ mają ciężki miesiąc, a zaraz święta, to odmówił.
Mimo że jej partner dopiero co kładł im bezinteresownie nowe panele.



Mnie przez siedem lat ani razu nie zapytał, czy mi czegokolwiek potrzeba.
Ale mam na tyle dystansu, że się już tym nie emocjonuję.
Ona z kolei bardzo przeżywa, jest jej przykro.
Ciężko jej zaakceptować, że niby mamy rodziców, ale w gruncie rzeczy bliżej nam do sierot.
Dlatego mnie nie przekonują teksty o tym, że pewnego dnia, gdy dostąpię oświecenia, zobaczę ich w zupełnie innych barwach.
Moim zdaniem i tak otrzymują od nas więcej, niż na to zasłużyli.




To siostra od splat powinna odliczyc wartosc telefonu danego bratu oraz wartosc polozenia paneli. Inaczej ich nie nauczy. On traktuje brata ze jako syn to jest powyzej corek. Jak sie nie da to siostra musi sie odciac od rodzicow i niech syn sie nimi opiekuje skoro go lepiej traktuja niz siostre.
Ja przez ojca cale dziecinstwo bylam bita o byle co bo "urodzila mu sie dziurawka" a on chcial syna...

A so do ciebie - da sie ten rozbity dzban posklejac - bedziesz musiala zrobic to najlepiej sama. Terapia wewnetrznego dziecka (the inner child therapy). terapia Gestalt - metoda pustego krzesla. Mozesz wszystko zrobic sama - powodzenia. Troche to potrwa - lata niestety -bedziesz pamietac o przeszlosci ale przeszlosc nie bedzie oddzialywala na twoja terazniejszosc...

57

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Mrs.Happiness napisał/a:

Jak ona go prosiła, żeby jej jakąś ratę odpuścił, ponieważ mają ciężki miesiąc, a zaraz święta, to odmówił.
Mimo że jej partner dopiero co kładł im bezinteresownie nowe panele.

Mnie przez siedem lat ani razu nie zapytał, czy mi czegokolwiek potrzeba.
...
Moim zdaniem i tak otrzymują od nas więcej, niż na to zasłużyli.

Byc moze to co napisalas jest celowa zmiana tematu - ale chce tylko zwrocic uwage, ze powyzsze dotyczy innego tematu niz ten tutaj zalozony.
Nalezy rozdzielic tematy:
1. Relacji z ludzmi, ktorzy nas swoim zachowaniem krzywdza / wykorzystuja - co o czym Ty napisalas
2. Relacji z ludzmi, ktorzy "nie są zainteresowani rozwojem" - o co pytala autorka.

58

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
JohnyBravo777 napisał/a:
Mrs.Happiness napisał/a:

Jak ona go prosiła, żeby jej jakąś ratę odpuścił, ponieważ mają ciężki miesiąc, a zaraz święta, to odmówił.
Mimo że jej partner dopiero co kładł im bezinteresownie nowe panele.

Mnie przez siedem lat ani razu nie zapytał, czy mi czegokolwiek potrzeba.
...
Moim zdaniem i tak otrzymują od nas więcej, niż na to zasłużyli.

Byc moze to co napisalas jest celowa zmiana tematu - ale chce tylko zwrocic uwage, ze powyzsze dotyczy innego tematu niz ten tutaj zalozony.
Nalezy rozdzielic tematy:
1. Relacji z ludzmi, ktorzy nas swoim zachowaniem krzywdza / wykorzystuja - co o czym Ty napisalas
2. Relacji z ludzmi, ktorzy "nie są zainteresowani rozwojem" - o co pytala autorka.

Jestem za, Gia zalozyla ciekawy temat, wchodze poczytac o tym jakie inni maja podejscie do tematu a tam ciagle tylko o patologii. Zaloz sobie swoj temat Hapiness jak juz nie mozesz wytrzymac bez sprowadzania obecnego na swoje problemy rodzinne a nie zasmiecasz watek. Do pouczania innych jak sie zachowywac w watkach to jestes pierwsza. Drugi szinigami.

59 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2024-12-02 17:09:55)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Halina3.1 napisał/a:

Jestem za, Gia zalozyla ciekawy temat, wchodze poczytac o tym jakie inni maja podejscie do tematu a tam ciagle tylko o patologii. Zaloz sobie swoj temat Hapiness jak juz nie mozesz wytrzymac bez sprowadzania obecnego na swoje problemy rodzinne a nie zasmiecasz watek. Do pouczania innych jak sie zachowywac w watkach to jestes pierwsza. Drugi szinigami.

Serio?
Osoba, która potrafi wchodzić w jakiś temat tylko po to, by kogoś powyzywać dla przyjemności i ku uciesze gawiedzi, poucza innych, że może zaśmiecają?
Napisałam coś o sobie, ktoś to podchwycił, więc wyszła trochę dłuższa dyskusja. Możesz przecież pomijać moje posty.
Nawet Shiniego teraz obraziłaś, choć go tu nie ma. To świadczy wyłącznie o Tobie.
Ciężko się dziwić, dlaczego ludzie odbierają Cię jako niemiłą i wyniosłą.
Buźka :*

60

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
JohnyBravo777 napisał/a:

Byc moze to co napisalas jest celowa zmiana tematu - ale chce tylko zwrocic uwage, ze powyzsze dotyczy innego tematu niz ten tutaj zalozony.
Nalezy rozdzielic tematy:
1. Relacji z ludzmi, ktorzy nas swoim zachowaniem krzywdza / wykorzystuja - co o czym Ty napisalas
2. Relacji z ludzmi, ktorzy "nie są zainteresowani rozwojem" - o co pytala autorka.

Przeczytaj moje pierwsze posty, Johny. Tam pisałam dokładnie, jak to się ma do rozwoju.
A odpowiadałam wyłącznie na to, co napisała Muqin.
Dlatego zacytowałam konkretny fragment.

61

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Mrs.Happiness napisał/a:
Halina3.1 napisał/a:

Jestem za, Gia zalozyla ciekawy temat, wchodze poczytac o tym jakie inni maja podejscie do tematu a tam ciagle tylko o patologii. Zaloz sobie swoj temat Hapiness jak juz nie mozesz wytrzymac bez sprowadzania obecnego na swoje problemy rodzinne a nie zasmiecasz watek. Do pouczania innych jak sie zachowywac w watkach to jestes pierwsza. Drugi szinigami.

Serio?
Osoba, która potrafi wchodzić w jakiś temat tylko po to, by kogoś powyzywać dla przyjemności i ku uciesze gawiedzi, poucza innych, że może zaśmiecają temat?
Napisałam coś o sobie, ktoś to podchwycił, więc wyszła trochę dłuższa dyskusja. Możesz przecież pomijać moje posty.
Nawet Shiniego teraz obraziłaś, choć go tu nawet nie ma. To świadczy wyłącznie o Tobie.
Ale ciężko się dziwić, dlaczego ludzie odbierają Cię jako niemiłą i wyniosłą.
Buźka :*

Pomijam twoje posty, o to sie nie boj. Niemniej zasmiecasz temat swoim offtopem, moglas go nie kontynuowac ale nie, wolisz karmic sie uwaga od innych. Dla mnie to obrzydliwe wypisywac o sprawach finansowych swojej siostry, ciekawe czy chcialaby zeby cos takiego bylo poruszane na forum poublicznym. Ale jak jest podobna do ciebie, to pewnie tak.
Nie umiesz sie raz wypowiedziec bez dodawania pasywno agresywnych wstawek, nie umiesz odroznic obrazania kogos od zwyklego porownania zachowan, wracaj na terapie.

62

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Halina3.1 napisał/a:

Pomijam twoje posty, o to sie nie boj. Niemniej zasmiecasz temat swoim offtopem, moglas go nie kontynuowac ale nie, wolisz karmic sie uwaga od innych. Dla mnie to obrzydliwe wypisywac o sprawach finansowych swojej siostry, ciekawe czy chcialaby zeby cos takiego bylo poruszane na forum poublicznym. Ale jak jest podobna do ciebie, to pewnie tak.
Nie umiesz sie raz wypowiedziec bez dodawania pasywno agresywnych wstawek, nie umiesz odroznic obrazania kogos od zwyklego porownania zachowan, wracaj na terapie.

smile

63

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Mrs.Happiness napisał/a:

Moim zdaniem i tak otrzymują od nas więcej, niż na to zasłużyli.

Mocne słowa biorąc pod uwagę, że nie wylądowałaś w domu dziecka, zdobyłaś wykształcenie i mogłaś wejść w dorosłość z pewnym ekwipunkiem.

Poza tym, pieniądze są ojca nie twoje, więc może robić z nimi co chce i dać je komu chce. Siostra i tak ma szczęście, że miala od kogo pożyczyć gotówkę, na oddawanie w ratach i to jeszcze nieoprocentowanych. Niejeden chciałby mieć taką możliwość, a nie ma.

64 Ostatnio edytowany przez Mrs.Happiness (2024-12-02 17:29:29)

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Salomonka napisał/a:

Mocne słowa biorąc pod uwagę, że nie wylądowałaś w domu dziecka, zdobyłaś wykształcenie i mogłaś wejść w dorosłość z pewnym ekwipunkiem.

Poza tym, pieniądze są ojca nie twoje, więc może robić z nimi co chce i dać je komu chce. Siostra i tak ma szczęście, że miala od kogo pożyczyć gotówkę, na oddawanie w ratach i to jeszcze nieoprocentowanych. Niejeden chciałby mieć taką możliwość, a nie ma.

Wykształcenie mam wyłącznie dzięki sobie.
Nawet liceum zrobiłam tylko dlatego, że sobie na to zarobiłam.
Wszystkie kursy językowe, książki, kupiłam za własne pieniądze.
Także pudło, ale spoko, można się czasem pomylić w ocenie.

Co do siostry, to w porządku. Nie mówię, że powinna decydować o pieniądzach ojca.
Ale rozumiem jej rozgoryczenie i poczucie niesprawiedliwości.
Jest jeszcze młodziutka, więc mocniej przeżywa takie rzeczy.

newlife napisał/a:

To siostra od splat powinna odliczyc wartosc telefonu danego bratu oraz wartosc polozenia paneli. Inaczej ich nie nauczy. On traktuje brata ze jako syn to jest powyzej corek. Jak sie nie da to siostra musi sie odciac od rodzicow i niech syn sie nimi opiekuje skoro go lepiej traktuja niz siostre.
Ja przez ojca cale dziecinstwo bylam bita o byle co bo "urodzila mu sie dziurawka" a on chcial syna...

A so do ciebie - da sie ten rozbity dzban posklejac - bedziesz musiala zrobic to najlepiej sama. Terapia wewnetrznego dziecka (the inner child therapy). terapia Gestalt - metoda pustego krzesla. Mozesz wszystko zrobic sama - powodzenia. Troche to potrwa - lata niestety -bedziesz pamietac o przeszlosci ale przeszlosc nie bedzie oddzialywala na twoja terazniejszosc...

Żeby nie było, że próbuję zagarnąć jakąś wyimaginowaną scenę, to może wróćmy do tematu kiedy indziej.
Szkoda życia na forumowe szarpaniny. Jeszcze Tobie się zaraz oberwie, bo się też uzewnętrzniłaś.
Niech Pani Halinka poczuje, że tym razem wygrała z tą obrzydliwą patologią. Na zdrowie jej.
Do zobaczenia smile

Odp: Jak radzicie sobie z osobami..
Mrs.Happiness napisał/a:

tym razem wygrała z tą obrzydliwą patologią. Na zdrowie jej.
Do zobaczenia smile

Te, patologia. Uspokój się;)
Co drugi temat tutaj zjeżdża z toru, nie daj się ustawiać.

Posty [ 1 do 65 z 131 ]

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Jak radzicie sobie z osobami..

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024