Dlaczego wstydzisz się tego ???
Ten facet zachował się jak zwierze nie ty i nie obwiniaj siebie. Problem tkwi w tym że kobiety obwiniają za to siebie myśla że to one są jakieś nienormalne że ich to spotkało , dziewczyny to niektórzy ludzie są wulgaryzm
których powinno sie zamykać. Do tego większość z was tego nie zgłasza i tacy chodzą po ulicach , wiesz co by z gwałcicielem zrobili w więzieniu.
Nie tłum tego w sobie w ten sposób zabijasz siebie od środka , nie nauczysz sie z tym żyć do momentu w którym ktoś ci nie pomoże z tym.
Język polski jest na tyle bogaty, by nie trzeba było używać wulgaryzmów.
moderatorka apoteoza
mi zdarzylo sie tez nieciekawie i niewiem co ztym zrobic do dzisiaj
Kiedy mialam 17 lat ojciec czesto zapraszal mnie do swojego pokoju bimber wlasnej roboty,moglam wtedy palic przy nim i opowiadac o wszystkich moich przygodach z chlopakami i w ogole o sprawach o ktorych nie moglam rozmawiac z nim na trzezwo,
te picia byly pokryjome tzn zapraszal mnie kiedy moja matka szla na noc do pracy, rano wszystko zatuszowal posprzatal a ja spalam pijana w moim pokoju.
Te zapraszania byly przymusowe jak tylko matka do pracy to on zaraz , corka zrob herbate i juz wiedzialam ze bedzie picie ja tego nie chcialam ale nie moglam mu sie sprzeciwic balam sie konsekwencji, nie umialam sie z tego wywinac bylam pod calkowitym przymusem psychologicznym .
Nigdy nie wiedzialam jak konczyla sie ta impreza bo budzilam sie w moim lozku.
Pewnej nocy zobaczylam go w polmroku siedzacego na wersalce i onanizujacego sie to byl dlamnie szok i do dzisiaj to pamietam,
i mnie to boli czuje wstret do tegochcialabym to przerobic z psychologiem pania psycholog
Drugi epizod to , znow ktoregos wieczoru upoil mnie do omdlenia, tym razem rano lezalam w jego lozku rozebrana do naga bez majtek , tym razem do pokoju wchodzi matka widzi nie nie reaguje.
Moge powiedziec ze najwiekszy wstyd i strach w zyciu jaki przezylam to byl tego dnia , balam sie zejsc na dol do kuchni, balam sie spotkac z nia .Ona nic nie powiedziala milczala przez cale zycie , teraz mam 46 lat skonfrontowalam ta sytuacje przed nimi,
ojciec potwierdzil tylko ze pil ze mna i nie pamieta zajscia i ze byl mlody i glupi ale smialo sie wyparl i wykrecil a matka powiedziala ze bylam w ogrodniczkach ze nic noie wie ze pracowala na noce
To napawa mnie wstretem do nich , bolem i zalem ze zniszczyli moja mlodosc podeptali brutalnie moje uczucia cialo psychiche.
Niemam pieniedzy na psychologow moze ktos zna jakas dobra psycholog do tych spraw , potrzebuje pomocy do tej pory powracaja mi depresje nie uklada mi sie z moim partnerem , milosc w lozku czesto psychicznie mnie odrzuca boje sie byc wykorzystana szukam poradni psychologa we Wroclawiu
198 2012-01-02 19:40:03 Ostatnio edytowany przez Cli (2012-01-02 19:49:54)
Dziękuję Tobie ,ŻYWORÓDKA za pomoc i wsparcie, kochana jesteś jeszcze nie jestem pełnoletnia.
Dzisiaj zauważyłam na pościeli białą, dużą plamę w żółto-pomarańczowej otoczce. Czy to może być plama spermy? Nie mam doświadczenia na ten temat, więc nie mam pewności. Pokazałam to matce, a ona mówi, że nie wie od czego to jest i, że to na pewno od jedzenia. Tylko, ze ja nic białego nie jadłam. Czasami zastanawiam się , dlaczego dorośli negują wszystko, co opowiada im młodzież. Boję się zasypiać i brzydzę się nawet na niego patrzeć. On patrzy na mnie w taki dziwny sposób, że się go boję.
Czy jeśli to, co mi się wydaje jest prawdą, można to jakoś udowodnić? np. u ginekologa, żeby sprawdził, czy mam błonę dziewiczą?
199 2012-01-02 19:47:48 Ostatnio edytowany przez JustynaPiatkowska (2012-01-02 19:48:55)
Cli,
w większości przypadków możliwe jest stwierdzenie obecności lub braku błony dziewiczej. Istnieje również szansa na potwierdzenie niedawno odbytego stosunku - otarcia, mikrourazy pochwy i okolic sromu, ślady nasienia w pochwie - jeśli miał on miejsce niedawno. Dowodem w sprawie o molestowanie seksualne i gwałt mogą być także zeznania pośrednich świadków, np. rodziny, przyjaciół, lekarza, którym opowiedziałaś o tym, co Cię spotkało, co podejrzewasz, oraz opinia biegłego psychologa.
Przedstawiłam właśnie całą sytuację matce, jasno, bo wcześniej pewne słowa nie chciały mi przejść przez gardło i się wstydziłam. Powiedziała, ze jestem jebn**** i że mam omamy(odnośnie tego, jak widziałam, że ojciec wchodzi do mojego pokoju w półśnie).
Też miałam, o pierwszy raz powiedziałam ,,miałam'' a nie ,, mam'' ten problem. Bardzo dobrze Was wszystkie rozumiem. U mnie jest tak, że osoba która mnie krzywdziła żyje blisko mnie i chyba nawet nie wie, że ja to pamiętam. Wiecie... Pomogła mi modlitwa. Rozmowy z Bogiem. W którymś momencie przestałam pytać dlaczego, nie starałam się zapomnieć, starałam się wybaczyć, a gdy to nie odnosiło rezultatu, znów się modliłam. Pojawił się w moim życiu mężczyzna. Który pokochał mnie na tyle mocno, że nie pozwolił się odepchnąć.Za każdym razem gdy dochodziło między nami do zbliżeń myślałam ,,ty nie wiesz jak ja teraz cierpię, co ja ukrywam przed tobą, jaka jestem brudna'' no straszne były te momenty. Aż później powoli się do niego przyzwyczaiłam. W drżeniu rąk, łzach, po upływie długiego czasu dzięki jego cierpliwości i chcąc stać się już kobietą powiedziałam mu o tym, nie powiedziałam tylko kto to jest. I chyba nie powiem już nigdy, to i tak już niczego nie naprawi a tylko może popsuć. Koniec. Wszystko umilkło. Pogodziłam się z tym, musiałam wybaczyć inaczej zagryzłabym się. Mam nadzieję, że to już nie wróci. Te zmory dzieciństwa. I życzę Wam tyle szczęścia ile ja mam. Z całego serca. Skoro mi się udało to i Wam musi. Tylko wierzcie. Miłość potrafi czynić cuda. Powodzenia.
Dziękuję Tobie ,ŻYWORÓDKA za pomoc i wsparcie, kochana jesteś jeszcze nie jestem pełnoletnia.
Dzisiaj zauważyłam na pościeli białą, dużą plamę w żółto-pomarańczowej otoczce. Czy to może być plama spermy? Nie mam doświadczenia na ten temat, więc nie mam pewności. Pokazałam to matce, a ona mówi, że nie wie od czego to jest i, że to na pewno od jedzenia. Tylko, ze ja nic białego nie jadłam. Czasami zastanawiam się , dlaczego dorośli negują wszystko, co opowiada im młodzież. Boję się zasypiać i brzydzę się nawet na niego patrzeć. On patrzy na mnie w taki dziwny sposób, że się go boję.
Czy jeśli to, co mi się wydaje jest prawdą, można to jakoś udowodnić? np. u ginekologa, żeby sprawdził, czy mam błonę dziewiczą?
Cli, dziękuję za miłe słowa.
Doprawdy trudno wypowiedzieć mi się w sprawie tej plamy na pościeli.
A co z Twoim brzuchem, czy nadal jest duży i twardy? Zrobiłaś sobie test ciążowy, chociażby po to, żeby uniknąć tych obsesyjnych myśli, że jesteś w ciąży?
Tak jak poinformowała Cię Justyna Piatkowska możliwe jest stwierdzenie, czy masz błonę dziewiczą.
Musiałabyś udać się do ginekologa - skierowania nie trzeba. Może się zdarzyć, że położna spyta Cię o dolegliwości, to możesz powiedzieć, że masz upławy, a dopiero lekarzowi w gabinecie podaj prawdziwą przyczynę wizyty.
To co się z Tobą/ u Ciebie dzieje wymaga radykalnego wyjaśnienia.
Dlaczego masz tak mocny sen, skoro twierdzisz, że ojczym nic Ci nie dosypuje?
Myślę, że może być tak, iż kiedyś dopuścił się molestowania i Ty to teraz odtwarzasz, bo tkwi to w Twojej pamięci. Ale to tylko takie jak piszę, moje myślenie.
Proszę Cię, idź do psychologa. Stosują testy, które też wykażą, czy byłaś molestowana.
Od pierwszego wpisu nie poczyniłaś żadnych kroków. Jak długo chcesz trwać w domyśle?
Cli, działaj, bo tu na forum jedynie możemy Cię wysłuchać, wesprzeć słowami, udzielić rady.
Napisz o swoich działaniach.
Undique, dobrze, że podzieliłaś się swoimi przeżyciami i to, że potrafiłaś się wyzwolić z tej traumy "zmory dzieciństwa" niech będzie wskazówką dla innych, że też mogą odzyskać spokój chociażby poprzez rozmowy z Bogiem, modlitwę.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Ehh...
Ja jak miałam niecałe 11 lat zostałam zmolestowana seksualnie przez dwóch starszych kuzynów koleżanki z klasy. Byłam ich drugą ofiarą. Zrobili to na oczach nauczycieli którzy przeszli obok bez słowa. Rodzice mi uwierzyli, bo przecież byłam tak mała i oseksie nie miałam pojęcia.
W wieku 22 lat mój narzeczony, tydzień po zaręczynach zgwałcił mnie. BYliśmy u niego. Jasne, uprawialiśmy seks, chociaż ja z nim niechętnie bo był młodym i zbyt jurnym nieodpowiedzialnym chłopakiem. No i miał 25cm członka obwodu mojej ręki. Ugh.
Zachciało mi się jednak analnych igraszek. Sama nakierowałam. Jednak kiedy zaczęło boleć, czyli nieomal od razu, to poprosiłam by przestał. Wiłam się jak głupia, odpychałam, ale to 2 metry chłopa. Bez nawilżacza mnie tak gwałcił. Aż nie wywinęłam się. Płakałam w trajkcie, błagałam, on się śmiał. Jak się wywinęłam to uklęknął mi nad twarzą i włożył go do ust każąc mi dokończyć.
Oczywiście go zostawiłam szybko, ale mój kolejny partner uważał, że sprowokowałam, więc milczałam. Ale już nie milczę, chociaż rodzice nie wiedzą. Wie mój partner, który bardzo delikatnie mnie traktuje. Jednakże zauważyłam, że po tym wszystkim...nie wiem...wolę brutalniejsze doznania? Nie BDSM czy hardcore, ale łapię się na fantazjowaniu o zniewoleniu i udawanych gwałtach. Tłumię to w sobie jednak, zdaję sobie sprawę, że to może być efekt.
Codużo mówić, faceci potrafią mocno skrzywdzić.
Ja już pisałem o tym w innym temacie, ale chyba przez moje doświadczenia czuje się w obowiązku namawiać kobiety, do mówienia o takich sprawach głośno. Sama miałam podobne doświadczenia i wiem, że nawet jak w naszej świadomości wydaje się, że to nic takiego, że same poradzimy sobie... to nieprawda należy skorzystać z profesjonalnej pomocy, ja sama trafiłam na bardzo dobrego psychologa (nie przez przypadek, przyjaciółka była u niego i mnie tak wysłała... hmm... a właściwie wygoniła, na szczęście) nazywa się Patryk Lisikiewicz znajdziesz go tu pomoc-psychologiczna.edu.pl odważ się, zobaczysz jaką będziesz miała ulgę później. Ważne aby iść do dobrego, to podstawa... Nie daj się, i walcz hmm... teraz ja osobiście mam satysfakcję, że jestem szczęśliwa, przeszłość daje mi wiedzę, a pewna osoba w kontakcie ze mną jest niepewna i obawia się tego czy coś nie 'wymsknie' mi się jak rozmawiam w jego środowisku, i chodzę z podniesioną głową polecam Ci iść do dobrego psychologa, daje dużo satysfakcji
Witajcie,
zalazłam się a tym forum ponieważ szukam...odpowiedzi. Mam 23 lata, jakiś czas temu musiałam zeznawać przeciwko ojcu ,było to dla mnie bardzo ciężkie, emocjonalne przeżycie. Mój ojciec jest alkoholikiem, od wielu lat z nim nie rozmawiam. Po tym wydarzeniu, pewnego dnia gdy leżałam w łóżku, dopadło mnie pewne wyobrażenie/ obraz z przeszłości: leżę w łóżku, jestem malutka, mam może 4-5 lat, do pokoju wchodzi ojciec, zaczyna rozpinać pasek od spodni, rozporek, a mnie ogarnia bezradność, takie okropne uczucie lęku, chcę krzyczeć ale mam gulę w gardle, jestem odrętwiała- te uczucie było tak realne i silne, że zaraz przebudziłam się z tego wyobrażenia/ wspomnienie ( byłam w półśnie). Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało, od zawsze czuję wstręt do ojca, ale nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że mógł mnie molestować, dlatego też szybko odłożyłam tę myśl a bok. Jednak to do mnie wraca, zaczęłam składać sobie wszystko w całość: nie pamiętam nic z dzieciństwa przed 7 rokiem życia, mam upodobania sadomasochistyczne- czasami sama się zadziwiam, jakie rzeczy w łóżku sprawiają mi przyjemność, w wieku młodzieńczym przechodziłam przez zaburzenia osobowości- ale podjęłam terapie, również dla DDA, myślałam, że jestem na dobrej drodze... wiem, że nikt z was nie powie mi czy rzeczywiście zostałam zgwałcona i wyparłam to z podświadomości...wiem za to, że proces wyparcia, jeszcze w tym wieku może doprowadzić, do całkowitego odrzucenia tych traumatycznych treści. Planuję podjąć terapię- i tu moje pytanie- czy może któraś z was, była w podobnej sytuacji i poddała się hipnozie? Wiem, że sama hipnoza nie jest rozwiązaniem, ale może pozwoli odpowiedzieć mi na pytanie.
She2324,
skąd pomysł na akurat hipnozę? Myślę, że jest to dość ryzykowne rozwiązanie, szczególnie w Twojej konkretnie sytuacji. Nie będziesz mieć pewności, że wyobrażenia, które pojawią się podczas hipnozy będą rzeczywistym wspomnieniem, czy tylko sugestią. Brak wspomnień molestowania podczas seansu hipnotycznego również nie będzie żadnym dowodem na to, że rzeczywiście w przeszłości do niego doszło. Przyznam, że trudno mi wyobrazić sobie jakiekolwiek pozytywne konsekwencje takiej interwencji.
Masz doświadczenie w terapii. Być może to za jej właśnie sprawą, w toku procesu, pojawiły się myśli, obrazy związane z wykorzystaniem seksualnym? Aby stwierdzić, czy są to powracające wspomnienia wydarzeń, które rzeczywiście miały miejsce, czy coś innego (błędna interpretacja, fałszywe wspomnienia, produkt fantazji, sugestia) poradziłam po prostu iść za tym w dalszej pracy terapeutycznej. Istnieją liczne metody dotarcia do trudnych doświadczeń z przeszłości, diagnozy traumy i terapii - nie obejmujące hipnozy.
207 2012-01-10 08:23:55 Ostatnio edytowany przez Cli (2012-01-10 08:27:38)
Cli,boję się działać, bo nikt z dorosłych mi nie wierzy i jeszcze słyszę, że jestem ***. powiedziałam tylko przyjaciółce, ona mi uwierzyła i pomoże mi ustalić czy te plamy to to, o czym myślę. To wszystko jest bardzo skomplikowane, gdyż nawet psycholog nie był w stanie pomóc mojej rodzinie.
Co do tego mocnego snu- jestem tak senna, że prawie zasypiam nad sprawdzianami w szkole, piję kilka kaw dziennie, ale to nic nie pomaga. Mam jeszcze inne objawy.To co się ze mną dzieje wskazuje na długo rozwijającą się chorobę tarczycy, ale jest problem z diagnozą, bo chociaż objawy się zgadzają i coraz bardziej nasilają, to wyniki są w normie. Co do tego brzucha, myślę, że może to być także przez wolną przemianę materii.
Witajcie,
mam 21 lat i jakiś miesiąc temu zostałam zgwałcona... Zdarzyło się to po raz drugi przez tego samego człowieka... Spotykałam się ze sporo starszym ode mnie facetem, uprawialiśmy seks od pewnego czasu. Pierwszy raz zgwałcił mnie podczas sytuacji intymnej, gdy odmówiłam mu stosunku analnego, uderzył mnie, nie ważne jak prosiłam by przestał, krzyczałam... Kolejny raz miał miejsce około miesiąca temu, gdy wracałam sama z imprezy u znajomych do domu. On u znajomych też był, nikt z nich nie wiedział co się stało, oprócz mojej byłej już przyjaciółki, która stwierdziła, że ma dość mojego zachowania, chociaż wiedziała, co się stało (dziewczyna studiuje psychologię na 3 roku) a ja twierdziłam, że nie trzeba mnie odprowadzać, nie wiedziałam, że on za mną pójdzie. Wciągnął mnie do auta i zawiózł do mieszkania, skąd wypuścił mnie dopiero następnego dnia, pod wieczór. Wciąż nie potrafię sobie z tym poradzić, nie potrafię o tym mówić.. Najgorsze jest to, że widuję go dosyć regularnie, że rozpuszcza plotki na mój temat i nie pozwala zapomnieć. Nie mogę mieć ani chwili spokoju, bo gdy tylko przestanę być czujna, on znów zacznie się wokół mnie kręcić, znów zaatakuje... Nie potrafię z tym normalnie funkcjonować, nie potrafię być sama, bo wszystko wraca, ten cały strach...
Mnie na nim wtedy na prawdę zależało, ja jednak byłam tylko zabawką... Czuję do siebie potworny wstręt i obrzydzenie.. Nie wiem, co dalej, nie wiem co mam robić, staram się żyć normalnie i na ogół mi to wychodzi, potrafię zachowywać pozory, że jest ok, czasem jednak to puszcza, czasem maska nie jest wystarczająco mocna.. Boję się, że przyjdzie moment, w którym moi przyjaciele tego nie wytrzymają i zostanę sama....
Cli,boję się działać, bo nikt z dorosłych mi nie wierzy i jeszcze słyszę, że jestem ***. powiedziałam tylko przyjaciółce, ona mi uwierzyła i pomoże mi ustalić czy te plamy to to, o czym myślę. To wszystko jest bardzo skomplikowane, gdyż nawet psycholog nie był w stanie pomóc mojej rodzinie.
CLI, wkurzasz mnie!!! Próbujesz dojść do prawdy "opłotkami", a wynik pod znakiem zapytania. Niechże Ci ta koleżanka ustala, skąd te plamy na prześcieradle, jeżeli ma taką wiedzę czy możliwość.
Co nie zwalnia Ciebie, do pójścia do psychologa. Chcesz poznać prawdę, a nadal stoisz w miejscu, bo w sumie nic nie posunęłaś się w działaniu od czasu pierwszego postu.
Kto Ci z dorosłych nie wierzy? Pisałaś tylko o matce...
Co znaczą Twoje słowa "że nawet psycholog nie był w stanie pomóc mojej rodzinie"? Nie pisałaś wcześniej, że byliście pod jego opieką. Zresztą tu chodzi o Twoją rozmowę/terapię u psychologa.
Przeczytaj sobie cały ten wątek i podobne, że taka pomoc jest potrzebna , a nawet niezbędna dla ofiar molestowania. Ostatnio michalina37l wypowiada się w tym temacie.
Co do tego brzucha, myślę, że może to być także przez wolną przemianę materii.
Za dużo myślisz, a zero działania. Raz tłumaczysz sobie, że możesz być w ciąży, to znowu, że to przez wolną przemianę materii.
Twoje myśli krążą ciągle wokół tego, że ojczym Cię molestuje i w pierwszym odruchu każdą dolegliwość organizmu temu przypisujesz.
CLi, jeszcze raz powtarzam, przestań gdybać, bo tylko się nakręcasz, a efektu żadnego.
Pozdrawiam Cię.
Witam,mam 26 lat od 7 lat jestem wolna od chorej sytuacji w domu-byłam molestowana przez adoptowanego ojca.Zaczęłam terapie jeszcze u szkolnego psychologa ale skończyłam szkołę i nie kontynuowałam jej.Minęło tyle lat, ojciec odsiedział 4letni wyrok,(dużo przeszłam zanim to się stało) ale ja nie potrafię żyć normalnie.Przestrzegam zgłaszajcie się na policje z tym tam już pokierują co dalej.Takich ludzi trzeba karać.
fakt nie wszyscy mężczyźni to bestie.
Przeżyłam gwałt miałam 13 lat. nie znałam go. wracałam do domu on podjechał wrzucił mnie do samochodu i wywiózł do lasu. stało się. nigdy nie myślałam że to moja wina i długo nie potrafiłam o tym nikomu powiedzieć, bardzo długo. ale mineły 4 lata. wciąż to pamiętam wciąż o tym myślę, i gdy idę sama wieczorem gdziekolwiek, boję się. ale żyję normalnie, staram się przynajmniej..
można z tym żyć wystarczy mieć w sobie wystarczającą ilośc samozaparcia. optymizmu.
Do programu kobiecego poszukujemy pań, które zaznały krzywdy we własnej sypialni. Twój mąż zmusza cię do współżycia, a tobie mówi, że to spełnianie małżeńskiego obowiązku? Napisz do nas: a.lubawska@tvn.pl 516444962
Zgadzam się z 'greeneye'. Można z tym żyć. Po prostu trzeba. Mi przytrafiło się to bardzo niedawno. Wciąż nie wiem do końca jakie będą tego konsekwencje, chociażby możliwe zarażenie chorobami itp. Ale staram się być silna.
Oczywiście od razu pojawiało sie milion pytań. Dlaczego ja? Jak w ogóle do tego doszło? Czy ja czymś zawiniłam? No i najważniejsze-Jak mam z tym teraz żyć? Duży problem jest w tym, że wsparcie i psycholog to jedno (a wsparcie akurat mam w przyjaciołach co pomaga bardzo), ale tylko my możemy sobie naprawdę pomóc. Nikt za Nas tego nie zrobi.
Ja, chociaż to stało się tak niedawno czuję, że dam radę. Po prostu nie mam wyjścia. Jestem młoda, całe życie przede mną, nie pozwolę żeby to zniszczyło mi całą przyszłość. Ktoś mnie skrzywdził, to wystarczające cierpienie, i nie może trwać w nieskończoność. Oczywiście na razie się boję, często wpadam w paranoję, boje się dotyku, ludzi i zdaje sobie sprawę, że nigdy już nie będzie tak jak przedtem. Ale wiem, że będzie dobrze. Musi.
214 2012-04-10 19:08:51 Ostatnio edytowany przez kasiakaf (2012-04-10 19:48:13)
Szukam pomocy. To wraca. Byłam już wiele razy u psychoterapeutów... Za każdym razem rezygnując z dalszej terapii... Nie potrafię przez to przebrnąć. Mija samo, potem wraca...
Nie pamiętałam nigdy tego ze szczegółami... Po prostu było, wiedziałam, zdarzyło się nie raz. Ale raczej WIEDZIAŁAM, niż pamiętałam... pamiętałam niewiele... jak wchodził do mojego pokoju ledwo stojąc na nogach... pamiętałam ból, ciężar wstrętnego cielska... płacz, pamiętałam jak biegłam przez przedpokój do Mamy... jak płakałam przy niej i pytałam czy mogę z nią spać, a ona nie odpowiadała... nie budziła się...
Nie pamiętałam więcej. Aż do niedawna.
Przypomniało mi się wszystko wraz ze szczegółami... pamiętam jego słowa... pamiętam do czego mnie zmuszał - najpierw prośbą, potem siłą... Pamiętam mój strach, moją dziecinną nieświadomość... zupełnie nie wiedziałam co się dzieje i czemu to ma służyć, nie rozumiałam. Pamiętam głupie pytania "ale po co?"... pamiętam pełne strachu, ciche odmowy "nie chcę"...
Pamiętam ciemność w pokoju.
Nie umiem się z tym uporać... Nie pomaga mi psychoterapia... Psychoterapia do tej pory jedynie pogarszała sytuację... Nie ma wokół nikogo kto rozumie... Powiedziałam Mamie. Może z dwa lata temu. Mówiła, że nie wierzy, ale starała się stać zawsze między nim a mną, by się nie zbliżał... A przynajmniej tak było jakiś czas... Może wyparła to już z pamięci... Ma niestety taką przypadłość, niczego nigdy nie pamiętała, choć broniła mnie, gdy bił... Potem tylko "czuła, że wydarzyło się coś złego, ale nie pamięta co..."
Mam dziewczynę. Ona jest tylko wściekła, gdy mi to powraca, bo nie zachowuję się normalnie, bo moja przeszłość ma wpływ na nasz związek... Chciałaby mi pomóc, ale zupełnie nie rozumie...... Tak więc... Na bliskich liczyć nie mogę. Nie mam z kim o tym pogadać. Chcę to z siebie wydusić. Chcę zapalić. Chcę zapomnieć. A to tak natarczywie powraca, w każdej chwili, w pracy, w domu, na spacerze, nawet jeśli mam głowę zajętą czymś wymagającym uwagi... Przez jakiś czas pomagała mi praca... zostawałam do późna po godzinach (sama w biurze, zajmowałam się wyliczeniami, które wymagały pełnego skupienia uwagi). Pomagało... i przestało. Bo to wraca coraz silniej. Coraz więcej szczegółów. Boję się tego, czego jeszcze nie pamiętam tak ze szczegółami... ale wiem, że i to przyjdzie w końcu... to przed tym uciekam. Przed tym uciekałam całe życie.... Minęło ponad 20 lat...... Czuję się jak małe dziecko. Bezradna. Bezbronna. Sama. Znikąd pomocy... Uciekam w "odmienne stany świadomości". Wiem, że to nie jest rozwiązanie, ale... pozwala choć na krótki czas rozluźnić spięte mięśnie... Piszę, bo.... bo tu nie jestem jedyna.... czytałam Wasze wypowiedzi, Wasze doświadczenia.... i wiem, że nie jestem sama.... Choć to jeszcze smutniejsze. Jak wiele nas jest...?!
Myślę "weź się w garść kobieto, weź się w garść!"... jestem cholernie silna, w końcu... żyję. Ale jak żyć normalnie...?! Czy w ogóle się da...? A może po prostu się nie da...
Właściwie to zawsze wbijałam sobie do głowy, że to alkohol, że on nie wiedział co się dzieje, że był tak pijany, że mu się wszystko pomieszało... Że nie pamięta tego. Chyba żyłam tym, że on nie pamięta... Że nie wiedział nawet, że to byłam ja... zdaje się, że wiedział aż za dobrze... I podejrzewam, że pamięta...
I chyba to mnie tak dobiło. Do tej pory nie było ze mną tak źle...
Znaczy było źle... ale wychodziłam z tego. Teraz też mi się uda. Nie wiem tylko jak.
Jest coraz gorzej... Nie poradzę sobie tym razem... Jestem nerwowa, wszystko, byle pierdołka wyprowadza mnie całkowicie z równowagi. Coraz gorzej jest też w pracy, coraz trudniej mi udawać, że wszystko jest dobrze. Uśmiech wyciskam z siebie na siłę, nie chcę zranić tych, którzy są mi bliscy... A takimi właśnie stali się moi współpracownicy. Zaczynam psuć atmosferę, czuję to... Powinnam się zwolnić? Tracę kontrolę nad sobą, nad swoim życiem. Najchętniej uciekłabym daleko stąd... Problem w tym, że muszę opiekować się Babcią. Bo nie ma komu. A i ta opieka nie idzie najlepiej...
Czuję się upokorzona... Upokorzona po raz kolejny, choć nic się od wieeeelllluuuu lat nie działo...
Wiele osób ingeruje w moje życie, w mój czas... "rób to, rób tamto, idź tam, siam, owam..." Wszyscy za mnie wszystko planują, ja nie mam już miejsca w życiu na własne plany... Nawet nie wiem, czy mam takowe...
Mam już dość... Ponoć samobójcy nie mówią o swoich planach... Ja też nie mówię. Bo nie planuję tego... ale chciałabym... Nie widzę już sensu w tej egzystencji. Nie mam już dokąd uciekać... Gdzie nie pójdę, czego nie zrobię - wciąż się za mną wlecze ta przeszłość, która ostatnio jest tak żywa jak wczorajszy dzień...
Zabawne, z jaką łatwością potrafimy się zmusić do robienia rzeczy, których robić nie chcemy, a do rzeczy, które pragniemy robić zmusić się już nie potrafimy...
Nie ucieknę. Nie mam dokąd. Wyjścia nie ma...
Witaj kasiakaf
Z pewnością nie będzie to dla Ciebie pocieszeniem, że molestowanie dzieci przez najbliższych (ojców, ojczymów, wujków...) okazuje się zjawiskiem dość powszechnym. Jedne ofiary mówią/krzyczą o tym, inne duszą w sobie tę traumę przez całe swoje życie, przez co prawda nigdy nie ujrzy światła dziennego.
Ty mówiłaś swojej matce, szukałaś u niej obrony, schronienie, prosiłaś, a ona Ci nie zapewniała bezpieczeństwa przed zamroczonym alkoholem ojczymem, nie ratowała Cię. Spała...,czy nie chciała o tym wiedzieć???...przecież Twoja tragedia rozgrywała się podczas jej obecności w domu, w pokoju obok. Ja nie rozumiem, jak można się nie obudzić na głos dziecka, chyba, że również była po alkoholu!!!
Wspomnienia wracają po latach, nawet widzisz te sceny wyraźniej.
Myślę, że bardziej przeżywasz to, że matka nie reagowała, dawała przyzwolenie na gwałcenie Cię przez to BYDLĘ, bo chciała by nadal był z nią, a Ciebie składała w ofierze. Zatem u Ciebie nakłada się zdwojone poczucia bólu, gniewu, żalu, rozgoryczenia, nienawiści i krzywdy.
Piszesz, że podejmowałaś terapie, ale za każdym razem je przerywałaś, bo nie potrafiłaś przez to przebrnąć, że mijało samo, ale wracało. Tu jest Twój błąd. Zauważ, również przy chorobie np. anginie, musisz zażyć przepisaną dawkę antybiotyku, bo inaczej będzie nawrót choroby.
Jeżeli, nie przepracujesz do końca tego, co się wydarzyło, to będą nawroty wzmożonej depresji, a z czasem może dojść do choroby.
Czy leczyłaś się/leczysz u psychiatry. Może na ten moment zaostrzenia, pomogły by Ci leki?
Pracy nie możesz stracić, daje Ci ona poczucie bezpieczeństwa finansowego i masz kontakt z ludźmi. To bardzo ważne, zatem nie dokładaj sobie dodatkowych problemów.
kasiakaf na forum jest wiele wątków, z problemami Tobie podobnymi. Poczytaj, jak radzą sobie inne pokrzywdzone osoby. Szczególnie polecam Ci wątek : "Ofiara losu" autorka :strzała.
http://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=28653
Dowiesz się, jak siłą własnej woli, przy pomocy psychologa i naszych forumowiczów rad i wsparcia, zdołała na ten moment zapanować na tyle nad swoimi emocjami (traumą), aby je złagodzić i starać się żyć "normalnie"- prowadzić dom, wychowywać dzieci i aktywnie uczestniczyć w życiu forum, wspomagając innych radą.
Serdecznie Cię pozdrawiam i zostań z nami, tu na forum. Jest tu dużo innych, ciekawych tematów, a uczestniczenie w nich (być może) pozwoli Ci oderwać powracające myśli/ natręctwa, od przeżytej tragedii.
Bo, że nie zapomnisz tego nigdy - to jest pewne.
witajcie ja wyrwalam nie dawno sie z tego koszmaru. Nie umiem sobie poradzic choc bardzo bym chciala.trwalo to 7 lat
Staram się jakoś trzymać.
Wczoraj w pracy była mowa o gwałcie... rozmyślania na temat "bo ona mnie prowokowała". Mówili (bo ja raczej nie brałam udziału w dyskusji, ledwo powstrzymywałam trzęsienie), że kobieta nie jest świadoma tego, że prowokuje, ale facet też musi mieć rozum... No, ale co jeśli go nie ma?
Byłam malutka. Miałam może 4 latka. Ufałam Mamie i ojcu. Kąpał mnie. Pił piwo, nie pamiętam czy był pijany, wtedy zresztą nie wiedziałam jeszcze co to jest to, czym tak śmierdzi. Zaczął mnie dotykać i pytał czy to przyjemne. Powiedziałam, że tak....... Nie rozumiałam wtedy, że to było nieodpowiednie... Jakiś czas później kąpała mnie moja Mama. Zaczęłam się tak dotykać, jak on mnie dotykał. Była zdziwiona i zła. Zapytała co robię, ja powiedziałam tylko, że to przyjemne... Na pytanie kto mnie tego nauczył, powiedziałam, że tato... Trzasnęła drzwiami i zrobiła mu straszną awanturę. Pamiętam, że siedziałam w tej wannie, nie słysząc słów, ale słysząc, że bardzo krzyczą... Woda zrobiła się już całkiem zimna... Dotarło wtedy do mnie, że to "przyjemne" to jest coś złego...
Jak pytałam ją czy pamięta tamtą sytuację, mówiła, że "coś tam było, ale ona nie bardzo wie o co wtedy chodziło"...
W nocy mnie budził i kazał mi się "bawić"............. miałam sobie wyobrażać, że to jest............. Nie umiem jeszcze o tym mówić. Jak było po wszystkim leciałam do Mamy, była nieprzytomna od alkoholu, szarpałam ją i pytałam z płaczem, czy mogę z nią spać... Czasem coś mruknęła, czasem nie, ale i tak się kładłam i mocno w nią wtulałam, choć śmierdziała nie do wytrzymania. Nad ranem budził go kaszel. Wtedy przychodził do dużego pokoju, a gdy się kładł, ja ukradkiem (tak, udawałam, że mnie tam wcale nie ma!) uciekałam z powrotem do swojego łóżka... Pamiętam, że na początku to nie zdarzało się często... Jak byłam troszkę starsza, może 6-7 lat... przychodził praktycznie co noc. Pijany tak potwornie, że rzygać mi się chciało.
Dzieci są niewinne.... naiwne... jak te panie, które ubierają miniówy... Nie zdawałam sobie sprawy z wielu rzeczy, którymi z pewnością go prowokowałam...
Nienawidziłam spódniczek, w które Mama mnie codziennie ubierała do przedszkola. Nie cierpiałam leżakowania. Moczyłam się przez większość życia... do teraz mi się czasem zdarza... Wtedy musiałam w tej spódnicy, tak bez majtek (no bo "posikałam się" leżakując) chodzić i tak wracałam do domu.......
Jak miałam jakieś 11 lat to wszystko przerodziło się w bicie... Przelatywałam przez całe mieszkanie, zatrzymując się na ścianie, kaloryferze, czasem łóżku... Trzaskał głównie pięściami po głowie, czy po plecach... zazwyczaj bez powodu, czasem znajdował jakąś pierdołkę i roztrząsał ją tak, jakby nieschowanie butów do szafki było najstraszliwszym przestępstwem, za które jak mnie nie zabije, to przynajmniej tak spierze, że się nie ruszę. Po kilku latach zaczęłam się buntować, mówić o tym Mamie, nawet bratu... Powiedziałam też wychowawczyni, ale na pytanie czy on nadużywa alkoholu postanowiłam dać stanowczo odmowną odpowiedź... A kto wie, może wtedy jeszcze coś dało się zrobić...
Teraz dzwoni do mnie często, piszę mu pisma na komputerze... Moja Dziewczyna się oburza, że jestem na każde ich zawołanie... że nie mam instynktu samozachowawczego, że powinnam się odizolować, wyjechać najlepiej.... zerwać kontakty... Ale ja nie potrafię... Moja Mama była i jest kochaną Mamą... wtedy tylko za dnia, ale była... miałam w niej, w ciągu dnia oparcie... jak mnie szerszeń ugryzł to siedziała ze mną tak długo, aż przestałam płakać i kołysała mnie wtedy... Wieczorem już nie miałam Mamy.
A jego jest mi żal. Choć ponoć nie powinno. Jednocześnie mam go ochotę zadźgać. Przez połowę dzieciństwa (tę starszą jego część) stałam nad nim w nocy w nożem. Ale nie umiałam tego zrobić. Mama mnie zawsze straszyła, że gdy zrobię coś złego to ona za mnie pójdzie do więzienia i nie będzie miał się kto nami zająć... I ja w to wierzyłam przez na prawdę wiele, wiele lat... Gdyby nie to, pewnie wszystko potoczyłoby się inaczej...
Z nim teraz rozmawiam, jak gdyby nic się nie stało. Unikam go jak mogę, ale udaję, że wszystko jest w porządku. Ostatnio tylko nie potrafię za bardzo odbierać od niego telefonów...
Leczyłam się u psychoterapeutów... ze wsparciem psychiatry.... Właściwie psychiatra tylko wydawał mi recepty na leki. I na tym polegała w sumie jego pomoc. Leki, które mi i tak wiele nie pomagały... Na początku miałam po nich dziwne sny (ale fajne, takie.... artystyczne i pełne szczegółów), potem brak apetytu i strasznie wszystkie zapachy mi przeszkadzały. A potem, tydzień po tygodniu, zmarła Babcia mojej Dziewczyny i mój Dziadek.... Odstawiłam leki, przerwałam terapię. I wyszłam z tego wszystkiego sama.
Teraz wiem, że faktycznie popełniałam błąd za każdym razem rezygnując z psychoterapii... Co nie znaczy, że się na nią odważę. Wiem tylko, że muszę o tym myśleć, muszę o tym mówić i "oswoić" ten problem. Wczorajsza rozmowa w pracy przyniosła wiele przemyśleń, wiele emocji... Nie ucieknę od tego. Muszę po prostu... przetrawić to. Trawić tak długo, aż nauczę się żyć.
żyworódka dziękuję Ci za odpowiedź, za linka do wątku strzały, za wypowiedzi w jej wątku, gdyż są dość "uniwersalne".
Pomyślę o lekach na ten okres czasu, choć myślę, że (tak jak napisałaś) muszę ten temat po prostu przepracować, przerobić, przemyśleć, przetrawić. Strzała opisała wszystko, z pewnością wyrzucenie tego z siebie jest nieocenione... Myślę nad napisaniem listu do ojca... ale chyba zostawię rzeczy takimi, jakie są.
219 2012-05-05 23:13:31 Ostatnio edytowany przez strzała (2012-05-06 00:34:24)
Kasiakaf ,moim zdaniem wmawiasz sobie,że niby wszystko jest w porządku.
Włożyłaś maskę i udajesz przed całym światem,że wszystko jest ok.
Wmawiasz sobie, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Coś na zasadzie- było minęło.
Ale dla Ciebie nic nie minęło , w Tobie nadal to wszystko tkwi.
Wiem co czujesz w środku.
Dlaczego tłumaczysz rodziców, zwłaszcza matkę?
Gdzie była ta Twoja kochana Mama, gdy ten zboczeniec zabawiał się Tobą.Gdzie miała oczy ,gdzie miała serce do dziecka, gdzie podział jej się rozum ,że do końca nie wiedziała o co chodziło.
Ona była dorosła, a Ty byłaś dzieckiem. Jej zadaniem było niedopuścic do tego, aby Tobie stała się krzywda. Nie tłumacz jej ,ona nie zasługuje na miano matki.
Każda matka która kocha swoje dziecko zrobiłaby dla niego wszystko.Twoja wolała byc slepa i głucha i najlepiej pijana.
Żal Ci ojca, a jemu nie było żal dziecka prawda? Jak to wszystko można logicznie wytłumaczyc? To jest Twój kat,pedofil. On powinien zgnic za kratkami. Zniszczył Ci życie, zrujnował Twoją psychikę. Nie ma dla niego żadnego wytłumaczenia.
Oboje zniszczyli Ci życie, wyrządzili Ci ogromną krzywdę.
Nie wymyślaj czegoś takiego ,że prowokowałaś jako dziecko.
Tutaj jest zasadnicza zależnośc ,dorosły a dziecko. Tutaj nawet nie ma o czym dyskutowac.
Może to co Ci piszę wywołuje u Ciebie złośc , może nie chcesz się z tym zgodzic.
Dużo czasu minęło, gdy ja to wszystko zrozumiałam.
Obecnie z matką utrzymuję ograniczony kontakt .
Już nic nie jest i nigdy już nie będzie, tak jak było.
Nie wzruszają mnie jej problemy. Już nie jest mi jej żal , uczucia zobojętniały.
Nigdy nie była dla mnie prawdziwą matką.
Ojczym dla mnie już nie istnieje , to tak jakby już umarł.
Usunął się w cień, tak jak tego chciałam podczas konfrontacji z nim.
Kasiakaf, moja rada wróc na terapie, zakończ ten rozdział raz na zawsze.Nie uciekaj od tego.
Przeszłaś w życiu gorsze piekło , terapia to nie jest coś strasznego. Już nic Ci nie grozi.
Chcesz owszem przepracowac ,przetrawic. Ale nie dasz rady sama. To nie jest tylko zły sen o którym zapomnisz, to tak nie działa.
Nawet jeśli będziesz myślec codziennie o tym ,niby oswajac się.
Sama tyle lat z tym się zmagałam i co dałam rade ?
Nie , sama byłabym już na dnie.
Mi pomogła terapia i forum.
Było ciężko ,ale już po wszystkim ,wygrałam.
Jestem wolna i szczęśliwa.
Druga rada, zerwij lub ogranicz kontakty z rodzicami. To nie są ludzie ,którzy są warci Twojej jakiejkolwiek uwagi.\
Oni powinni Cię chronic, a stali się Twoimi oprawcami.
Taka jest rzeczywistośc , ukryta prawda.
Życzę Ci jak najlepiej. Wierzę ,że Ci się uda
Nie zostawiaj rzeczy takimi, jakie są.
Masz prawo walczyc o własne wewnętrzne szczęście.
Pozdrawiam
(pozdrowionka również dla żyworódki)
220 2012-05-08 16:00:48 Ostatnio edytowany przez kasiakaf (2012-05-08 19:00:46)
strzała dziękuję Ci za wsparcie.
Masz rację, nie jest dobrze, próbowałam sobie wmówić, że jest, ale na prawdę nie trzeba wiele by ta maska opadła...
I Ty to z pewnością znasz doskonale... I choć to cudowne uczucie być wreszcie przez kogoś rozumianą, to jednak.... czuję się z tym wszystkim fatalnie.
Nie nadaję się do tego świata. Wszyscy tak swobodni... mówią kiedy chcą i o czym chcą... Śmieją się, żartują... Ja stoję wśród nich jak ten klaun z przyklejonym do twarzy uśmiechem. I tak stoję, uśmiecham się ślepo, zadając sobie pytanie "co ja tu właściwie robię? I po co...?!" No bo po co, po co mi to wszystko?! To nie mój świat...
Czuję się jak w więzieniu, z którego nie mogę wyjść.... Ty chciałaś ze sobą zabrać dzieci... ja niestety widzę przed sobą cały łańcuch zależności, więzi ludzkich.... jak domino, musieliby wszyscy upaść, a to nie możliwe... Więc sama? Zostawiając ich w cierpieniu? Nie potrafię tak... Ale to chyba już jedyne co pozostało z moich marzeń.... po prostu zniknąć już. I choć byłoby wiele cierpienia, tak na prawdę nikomu do niczego nie jestem tu potrzebna. I choć zależy mi na wielu osobach.... to czuję, że nie ma wśród nich nikogo, kto mnie rozumie... Są z tego świata, od którego ja uciekam... Chciałabym wyjechać gdzieś, uciec w przyrodę, z dala od ludzi... albo skończyć już to.
Nie radzę sobie totalnie. Jestem w rozsypce. I wiem co zaraz zrobię... i choć to nie jest wyjście, nie chcę dłużej czuć. Mocna dawka znieczulenia i tak przebiduję do jutra.... Jutro praca... I chyba zrobię to samo... Zamknę się w swoim świecie. I nie pozwolę już nikomu wtargnąć w moje życie...
K******A, JAK TO BOLI...
Kasia ja wiem, taka przeszłośc boli.
Przeszłośc na którą nie miałas wpływu będąc dzieckiem.
Boli Cię jak cholera ,ale żal Ci ojca ,tak ?! . TO jego powinno bolec ,nie Ciebie .
To tego potwora powinno gryśc sumienie do końca życia.
On to doskonale pamięta , ale ma Twoje poparcie.
Dajesz mu poczucie świadomości,że przecież nic się nie stało, bo tak udajesz,że wszystko ok, bo ma z Tobą dobry kontakt.
Ty jesteś lekiem na jego sumienie, Ty je zagłuszyłas. Wolisz cierpiec Ty ,chronisz go w ten sposób.
Przepisujesz mu pisma na komputerze ,tak ?
To przepisz mu w końcu wszystko co czujesz teraz, wszystko co czułaś będąc dzieckiem.
Napisz ,jeśli nie jesteś w stanie powiedziec mu tego w twarz.
To nie jest Twoja wina. Spraw aby ta wina w końcu znalazła się po właściwej stronie, po stronie kata ,nie ofiary.
Twoja dziewczyna dobrze Ci radzi,odizoluj się od rodziców, nie biegaj na każde ich zawołanie.
Nie broń ich , Ciebie nikt nie obronił ,zostałaś z tym sama.
Byłaś słabym bezbronnym dzieckiem. Gdzie oni byli, ci wszyscy dorośli.
Przeczytaj sobie książkę "Toksyczni rodzice", bardzo polecam. Może wtedy inaczej zaczniesz patrzec na to wszystko.
Kasia nie zatrzymuj się w miejscu. Nie pogłębiaj obecnego stanu w jakim się teraz znajdujesz.
Będzie jeszcze gorzej, jeśli dorzucisz do tego jakieś dawki, niby znieczulenia.
Pomagają ,wiem. Kilka godz będzie Ci "lepiej ",przebidujesz do jutra ,tak? .
To takie oszukiwanie samej siebie po to, aby przestac czuc ,aby nic nie bolało. Tylko co potem,co dalej?
Następnego dnia będzie to samo i tak w kółko .Ale to droga donikąd. Daleko nie zajedziesz na takim wózku.
Nie chcesz chyba dołożyc sobie dodatkowych problemów, bo to wciąga. Nie ma mocnych na jakieś uzależnienia.
Nie masz oparcia w najbliższych , nie rozumieją Cie.
Nie wiem czy słyszałaś w telewizji o p.Agacie Baranieckiej-Kłos ,która umieściła na budynku baner z napisem "Tutaj mieszkał pedofil,były prokurator,wieloletni radny,i jedna z jego ofiar". Ta osoba publicznie opowiedziała o krzywdzie jaka ją spotkała. Niestety została odrzucona przez wiekszą częśc społeczeństwa ,niektórzy uznali ją nawet za wariatkę. Z przyjaciół zostało jej tylko 2 osoby.
Ludzie w takich sytuacjach reagują podobnie-w pierwszym momencie mówią:to straszne współczujemy ci. Ale potem niestety łatwiej jest im się identyfikowac z pedofilem,niż jego ofiarą.
Choc jak widac to nawet na forum to są jednak i tacy ludzie, którzy szczerze są za nami ,którzy rozumieją i szczerze współczują.
W realu wiem,że rozumieją mnie psycholodzy tak w 100 % . Tutaj na forum też są osoby ,które "postawiły mnie na nogi" , których słów nie zapomną nigdy, którzy całkowicie zmienili moje myślenie.
Kasiu , nie rezygnuj z marzeń. Życie tak naprawdę jest piękne ,mimo wszystko.
Nie pozwól na to, aby Twoja przeszłośc wygrała ,aby zapanowała nad Tobą.
Wiedz ,że da się z tego wyjśc, jeszcze będziesz szczęśliwa. Wiem, to cholernie ciężkie, ale da się.
Witajcie!!!
Długo się zmagałam z umieszczeniem jakiego kol wiek postu na takim forum, ale uważam, że to dobry pomysł, bo dzięki temu nie będę z tym wszystkim do końca sama. Myślałam całe życie, że to ze mną jest coś nie tak, że jestem inna. Mając 14lat zostałam skrzywdzona przez 2 kolegów, do tego patologia w rodzinie, wszyscy pili, byłam z tym wszystkim sama, będąc przy okazji kozłem ofiarnym w sowiej rodzinie. Przez całe życie obwiniałam siebie za to wszystko, że to moja wina, że tyle złego mnie spotkało.Popadłam w alkoholizm, piłam aby zapomnieć, nie czuć, i się nie wyróżniać Kilka lat temu trafiłam na terapię, jestem na niej już prawie 4 lata. Boli ciągle, nie da się o wszystkim zapomnieć, to będzie ze mną do końca życie. Podczas terapii zrozumiałam, że to wszystko nie moja wina,że nie miałam na to wpływu, co działo się w moim dzieciństwie. Nie raz chciałam rzucić to wszystko, bo tak bardzo BOLI!!Ale uwierzyłam swojej terapeutce, że można żyć normalnie, i pragnę tego. Ciągle mi brakowało wsparcia osób, które przeszły piekło takie jak ja, ale nie miałam odwagi się tym podzielić. Może teraz będzie łatwiej to się okaże. Pamiętajcie, to wszystko co się wydarzyło to nie NASZA WINA, że nie możemy brać odpowiedzialności za piekło jakie nam wyrządzono w dzieciństwie, i usprawiedliwiać wszystkich, nawet rodziców, bi ich zasranym obowiązkiem było NAS CHRONIĆ!!!! Pozdrawiam!!! Wierzę w was, że uda się wam ułożyć wspaniale życie, że poradzicie sobie z tym bagażem który nosicie, jestem do waszej dyspozycji, otwarta na rozmowy, może uda mi się w jakiś sposób wam pomóc!!!
Minął jakiś czas. Leczę depresje. Tylko lekami, bo nie potrafię iść na terapię. Pomagają trochę. Staram się nie myśleć o tym wszystkim. Znajduję sobie zajęcia, takie raczej wymagające skupienia i uwagi - nie mam jak i kiedy wracać niepotrzebnie myślami do tego co było. Odizolowałam się trochę od rodziców. Ojca "prośby" o jakiekolwiek pisma olewam i, z tego co zauważyłam, pojął w czym rzecz. Znaczy, że specjalnie to olewam, żeby mi głowy nie zawracał swoją osobą. Nie napisałam mu nic... Nie powiedziałam... Choć były momenty, gdy czułam, że jeszcze chwila, a to wszystko wykrzyczę... No i sobie tak milczę. I będę już tak. Nie ma sensu rozdrapywać ran... Niech się po cichu zabliźniają, nikt nie musi wiedzieć, że są.
Pracuję nadal. Nadal przedłużają mi umowę co 3 miesiące... Nie wiem na czym stoję. Ale wszystko się ułoży, jestem dobrej myśli. Cokolwiek się wydarzy - tak właśnie miało być i tak jak będzie - będzie dobrze.... czy w jedną, czy w drugą stronę. Droga jest tylko jedna, ja jej po prostu jeszcze nie znam. Wygląda często jakby się rozwidlała, ale to tylko pozory. Będzie co ma być...
Trzymam się jakoś. I byle przed siebie... nie wiem co prawda po co... ale tak musi być i już, nie ma sensu się nad tym zastanawiać. Uciekać też już nie ma przed czym... Bo ucieczka teraz to trochę tak, jakbym biegła zielonym polem ciągnącym się po horyzont ze strachu przed miastem... Mnie tam już dawno nie ma. Nie mam przed czym uciekać.
Ewentualnie przed tym wszystkim, co mi to miasto przypomina... Więc zostanę tu gdzie jestem, nie powracając tam myślami.
Dziękuję Wam i pozdrawiam serdecznie. Trzymajcie się mocno!
Kasia
Witaj.
Kasiu, wybrałaś drogę 'milczenia' i jeżeli czujesz, że dla CIEBIE jest to dobry wybór, to trwaj przy tym.
Zawsze przecież, możesz zmienić zdanie...w przyszłości.
Dziękuję Wam i pozdrawiam serdecznie. Trzymajcie się mocno!
Kasia
Również pozdrawiam cię serdecznie i trzymaj się mocno!
Witam
mnie przez kilka lat molestował mój nauczyciel
było to ponad 20 lat temu, ale do dziś nie potrafię sobie z tym poradzić
były okresy, ze wszystko było ok, nawet zapominałam na jakiś czas
od około pół roku nie potrafię jednak przestać o tym myśleć
nie mam już siły, chce przestać pamiętać, myśleć, czuć
Kasiu , nie zauważyłam ,że dodałaś jakiś wpis.
Podjęłaś taką ,a nie inną decyzję. Twój wybór.
Podobnie jak żyworódka uważam,że jeśli czujesz ,że wybrałaś dobrze to trwaj w tym.
Życzę CI dużo wytrwałości i pozdrawiam serdecznie.
Lucinda, mimo wszystko ja sugeruję terapię.
Ale to Twoje życie , Twoja decyzja.
Minęły dwa lata... Koniec oszukiwania się. To znowu wróciło...
Tym razem zdecydowałam się na psychoterapię. Nie wiem czy dam radę ją przetrwać. Bardzo się boję, że gdy już rozkrwawią się moje rany nikt nie będzie umiał ich zszyć...i tak już zostanę.
Zmieniłam wiele w życiu od tamtej pory...
I boję się, że to wszystko, co dobrego znalazłam, zwyczajnie stracę...
Żałuję bardzo, że nie byłam wcześniej gotowa...może brak mi było motywacji... Chciałabym ułożyć sobie życie od początku... I gdybym tylko już miała to z głowy, gdyby to nade mną tak nie wisiało jak topór...
Pierwszym krokiem musiała stać się terapia... Nie wiem czy wybrałam odpowiednią osobę do tego. To facet. Ale może właśnie dlatego...może muszę się z tym zmierzyć...
Znowu przyszła depresja. Znowu uciekam w głąb siebie, na zewnątrz pozostawiając tylko wyuczony uśmiech. Znowu się panicznie boję. Boję się ludzi. Boję się spojrzeń, ich myśli na mój temat...
Chcę być wolna....... Czy to jest możliwe?!
A ja dziś zobaczyłam e-mail wysłany przez kogoś z netkobiet. Nie zdążyłam odpisać, machinalnie wyrzuciłam, więc jeśli dany człowiek to czyta, niech da znać JESZCZE RAZ!!!
Wrócam do tego wątku po kilku latach... Jak pisałam to parę lat temu, byłam pełna nadziei, że przecież to TEN, wszystko będzie świetnie, jakoś z pomocą specjalistów, w atmosferze miłości w końcu się przemogę... Po 5 latach starań, terapii (indywidualnych i grupowych), prób otwierania się na emocje swoje i innych.. Skończyłam swój związek - on ze złamanym sercem, ja zoobojętniała i zupełnie zniechęcona..
229 2014-02-18 01:09:22 Ostatnio edytowany przez strzała (2014-02-18 01:10:37)
Minęły dwa lata... Koniec oszukiwania się. To znowu wróciło...
Tym razem zdecydowałam się na psychoterapię. Nie wiem czy dam radę ją przetrwać. Bardzo się boję, że gdy już rozkrwawią się moje rany nikt nie będzie umiał ich zszyć...i tak już zostanę.
Zmieniłam wiele w życiu od tamtej pory...
I boję się, że to wszystko, co dobrego znalazłam, zwyczajnie stracę...
Żałuję bardzo, że nie byłam wcześniej gotowa...może brak mi było motywacji... Chciałabym ułożyć sobie życie od początku... I gdybym tylko już miała to z głowy, gdyby to nade mną tak nie wisiało jak topór...Pierwszym krokiem musiała stać się terapia... Nie wiem czy wybrałam odpowiednią osobę do tego. To facet. Ale może właśnie dlatego...może muszę się z tym zmierzyć...
Znowu przyszła depresja. Znowu uciekam w głąb siebie, na zewnątrz pozostawiając tylko wyuczony uśmiech. Znowu się panicznie boję. Boję się ludzi. Boję się spojrzeń, ich myśli na mój temat...
Chcę być wolna....... Czy to jest możliwe?!
Kasiu, jeśli uwierzysz, że da się, to wszystko będzie możliwe.
Ja myślę, że to najlepszy czas na terapię, akurat w momencie, gdy znowu wszystko do Ciebie wraca.
Fakt, będzie bolało i to bardzo, bo przeżyjesz wszystko od nowa.
Czasem też jest wrażenie, że wszystko nagle wróciło i tak pozostało.
Może obrazki, może słowa, to może wręcz ''chodzic'' za Tobą. To może byc nawet silniejsze, niż to, co przeżywałaś będąc dzieckiem.
Ale zostac, nie zostanie, jeśli będzie prawidłowo przepracowane z punktu widzenia już nie dziecka, tylko osoby dorosłej.
A to już ma ogromne znaczenie, bo nadal masz utkwione w sobie myślenie dziecka, mimo iż jesteś dorosła.
Bycie wolną, polega tutaj na oczyszczeniu własnej duszy. Na pozbyciu się bólu emocjonalnego, który wywołuje tyle zamieszania w Twoim życiu.
Nigdy nie zapomnisz, to będzie wracac, ale już nie będziesz tego przeżywac aż tak emocjonalnie.
Będziesz mogła już z tym życ. Będziesz mogła cieszyc się z życia.
Będąc dziecmi nie mamy wpływu, ani szans na obronę przed osobą dorosłą, zwłaszcza najbliższą.
Przecież dziecko ufa do końca.
Życzę Ci wytrwałości i jak najwięcej siły.
Trzymaj się.
Witam
Jestem studentką bezpieczeństwa wewnętrznego. Pisze pracę magisterską dotyczącą patologii w kontekście bezpieczeństwa społecznego. Jeden z rozdziałów chciałabym poświęcić rozmowom z ofiarami gwałtu. Dlatego mam pytanie, czy któraś z Pań chciałaby udzielić kilku odpowiedzi na moje pytania? Odpowiedzi będą przedstawione w sposób zbiorczy, zachowując całkowitą anonimowość.
Hej dziewczyny potrzebuje pomocy spotkało mnie to samo co nie których kobiet ktore ukrywaja to w sobie. Zostałam zgwałcona przez brata ciotecznego tamtego roku w sierpniu 2016r.ciezko mi zyc z tym. Sprawy jeszcze nie było, adwokatke mam z urzędu ale ona nic nie robi z tego. Bronie sie sama nie mam wsparcia i plis doradzcie mi co mam zrobić abym wygrala ta sprawe i zamkneli go.
Jak wrócić do normalności? Ja byłam szantażowana i wykorzystywana przez dwa lata, aż wyjechałam za granicę rezygnując ze studiów. Trzy lata już minęło a ja dalej nie mogę normalnie funkcjonować. Chciałabym wrócić do Polski, wrócić na studia i mieć normalny związek, ale jak przezwyciężyć traumę?
Jak wrócić do normalności? Ja byłam szantażowana i wykorzystywana przez dwa lata, aż wyjechałam za granicę rezygnując ze studiów. Trzy lata już minęło a ja dalej nie mogę normalnie funkcjonować. Chciałabym wrócić do Polski, wrócić na studia i mieć normalny związek, ale jak przezwyciężyć traumę?
Udać się po profesjonalną pomoc to chyba najszybsze i najbezpieczniejsze rozwiązanie. Po sobie wiem, że przeżywanie traumy ponownie na przykład w czasie terapii jest bardzo trudne, męczące i bolesne, ale potem przychodzi czas na ulgę, spokój, radość.
Może i tak, ale jak się nie jest w Polsce? W każdym razie dzięki za radę Monoceros
A gdzie jesteś? Czy mówisz choć trochę w języku kraju, w którym jesteś?
Ostatnio często słyszę o pomocy psychologicznej online. Nie zastąpi to terapii, ale jest to jakaś opcja.
Tak się zastanawiam ile nas jest. Mam wrażenie ze jest Nas bardzo dużo. Mnie gwałcił mój chłopak choć obiecał ze nie będzie. Kajał się, przepraszał i po kolejnym odchorowaniu ponownie mnie atakował. Sądziłam ze sama sobie nie dam rady, jako ze jestem osoba niepełnosprawną i choruje na zanik mięśni. Po czwartym ataku zdecydowałam się uciec i tak już od 7lat mieszkam w domu opieki bez faceta i w spokoju. Nie mniej nie zapomniałam o tym i wciąż to we mnie tkwi. Dlatego napisałam książkę i tam wylewam tą moją złość.