To może teraz ja...
Te gry wymyśliła ona cytuję - przynieś jakieś planszówki, to rozłożymy sobie w sypialni, tam więcej miejsca - co jak przypuszczam
było żartem z jej strony i nie tyle o gry planszowe w tej wypowiedzi chodziło, ile o wytworzenie atmosfery generalnie sprzyjającej,
bo spotykamy się od dwóch tygodni, a jeszcze nic w tym kierunku się nie wydarzyło, nawet jej nie tknąłem w sensie wiecie jakim.
Była w szoku jak te gry przyniosłem, bo nawet się tego nie spodziewała. Dodatkowo poprzedniego dnia wywiązała się jakaś tam rozmowa
w której padło z jej strony, że mam jej kupić kwiatka i tu znów cytuję - kwiatek za seks - co też oczywiście było wypowiedziane w żartach.
Kupić kwiatka każdy głupi może iść i kupić, więc żeby nie było, pół godziny zbierałem stokrotki po ciemku w deszczu, zanim tam pojechałem.
- Ojej, jakie śliczne, skąd masz, sam zbierałeś?
- No a jak. Twoje kwiatki za seks.
- Ha ha, jesteś nienormalny. A co masz w tej torbie?
- Gry planszowe.
- Żartujesz! Nie wierzę...
- No mam, normalnie.
- Będziemy grać?
- Tak.
- Super. To idź z tym do sypialni.
No i siedzieliśmy w tej sypialni ze dwie godziny grając w gry. Była kupa śmiechu, bo oczywiście kantowała, ale i tak wygrałem.
W końcu jej się znudziło i wyszła do kuchni zrobić coś do picia. Pozbierałem te gry do pudełek i poszedłem za nią.
Ona stała w kuchni, ja w salonie gapiąc się przez okno na pogaszone neony w centrum handlowym i wyludniony parking obok.
Trochę dalej jest miejski cmentarz, sceneria i atmosfera jak w dobrym horrorze, brakuje tylko muzyki i hord zombie na ulicach.
Wtedy pada słynna sekwencja:
- No dobrze, ja mam już dość, wygrałeś. To co teraz?
- Teraz zgodnie z zasadami mogę wypowiedzieć życzenie.
- Okej, mów.
- Seks.
- Łohoooo! Dosyć bezpośrednio. No ale jak się tyle jeździło na darmo...
Nie mogłem jej przytulić, ani pocałować, bo stała jakieś 12 metrów ode mnie, musiałbym podejść tracąc cenne sekundy i niwecząc cały efekt,
więc powiedziałem to co powiedziałem, cały czas gapiąc się w to okno i licząc na oczywiste rozwinięcie dialogu w kierunku wiadomym.
Zrobiła tą herbatę i niosąc kubek wypaliła, że to co powiedziałem nie było fajne, po czym zgasiła światło w sypialni i rozsiadła się na sofie w salonie.
To nie trwało sekundy, tylko trochę dłużej, na tyle długo, żebym zdążył przeprowadzić wstępną analizę sytuacji, która nie wyglądała dobrze, więc...
więc upewniwszy się, że siedząc tam dalej, robię z siebie tylko imbecyla, wstałem, coś tam palnąłem o tych stokrotkach i zapaleniu płuc,
ale widząc brak reakcji szybko tego pożałowałem, trzeba było trzymać fason do końca i wyjść bez słowa, następnym razem tak właśnie zrobię.
Za godzinę mam u niej być, zobaczymy jak nam dzisiaj pójdzie...