gracjana1992 napisał/a:... dziwne, że np. Anderstud potrafi kogoś skreślić przez jeden sms.
Może niekoniecznie przez jeden, ale często ten jeden przelewa czarę, zapada decyzja i wtedy nie ma już odwrotu.
Na przykład w piątek przedwczoraj, po tym jak Praczka dzień wcześniej zarzuciła focha z powodu gdyż albowiem coś tam,
umówiłem się z taką jedną nowo poznaną celem odbycia spaceru. Nie widzieliśmy się wcześniej na żywo, "znaliśmy się" od paru godzin,
to było nasze pierwsze spotkanie rozpoznawczo badawcze. Fajna laska, 39 lat, bardzo ładna, niezły odpał, a na imię miała właśnie Beata...
jak w piosence, jedno z moich ulubionych imion żeńskich, no ogólnie same plusy, dodatkowo w bonusie własna kwiaciarnia
Zaczęło się spoko, zero spiny, wszystko idzie gładko, pani zażyczyła sobie jeść, pojechaliśmy zjeść, sama wyskoczyła z płaceniem za siebie,
co oczywiście zignorowałem, ale zostało to odnotowane w odpowiedniej rubryce, no i dobra, pojedli, popili, pogadali, pośmiali się, wychodzimy.
No i nagle pierwsze spięcie, bo drzwi od auta jej nie otworzyłem. Coś tam szybko wypaliłem w żartach, czym tylko pogorszyłem sytuację,
no więc atmosfera siadła i już czuję, że marnuję tylko czas, wożąc tyłek księżniczki, zamiast siedzieć teraz z kumplami w pubie i żłopać piwsko.
Pojechaliśmy nad morze (no bo gdzież by indziej) na ten spacer. Przejdziemy się po plaży, nawinę makaron pod gwiazdami i jakoś to będzie.
Po przybyciu na miejsce okazało się, że nie ma plaży. Morze podeszło do połowy prowadzących na nią latem schodów, wichura łeb urywa,
a po minie pańci widzę, że jest coraz gorzej, nawet już żarty nie pomagają, no więc nie myśląc długo zapakowałem dupsko w samochód,
poczekałem aż jaśnie pani zajmie miejsce pasażera, odpaliłem motor i odwiozłem ją pod chatę nie wypowiadając przez całą drogę ani słowa.
Dojechaliśmy na miejsce, nie gaszę silnika, dając jej do zrozumienia, że nasze spotkanie dobiegło właśnie końca.
- To teraz chyba powinnam zaproponować, żebyś wszedł na górę?
- Wiesz co, nie mogę, muszę jechać jeszcze do syna, bo jego mama pisała, że jest chory, chyba angina...
- Rozumiem. No to jak mam ci podziękować za pyszną kolację? Zrobić loda w samochodzie czy tyłek nadstawić?
- Przecież możemy się rozstać w normalnej atmosferze i więcej nie zobaczyć, po co psuć sobie wieczór byciem dla siebie niemiłym...
- Ale ja mówię poważnie.
- Ja też mówię poważnie.
- Acha, no to cześć.
- Cześć.
I tak to mniej więcej u mnie działa. Może jeden sms nie wystarczy, ale ziarnko do ziarnka i przebiera się miarka.
Po niej będą następne, a po nich przyjdą kolejne, po co marnować czas na kogoś, kto od samego początku nie rokuje?