john.doe80 napisał/a:Mam takie swoje przemyślenia patrząc na życie i forum, dużo w tym wszystkim stroszenia piórek, a w gruncie rzeczy chyba chodzi tylko o jeden poziom wyżej niż to co mówi anderstud, czyli nie o dupę i michę, tylko o prokreację i michę, to że obecnie prokreacja - podtrzymanie gatunku zostało zamienione na seks, a micha została niezmiennie to tak można uprościć. Jednak fakt zostaje faktem, że łączymy się w pary niejako przez atawizm, choć od kiedy jednostka może dać sobie świetnie radę sama i poświęcić się swojej indywidualności, co raz bardziej mamy w d*pie łączenie się w pary... cóż natura to przewidziała i wszystkie jednostki nie podążające za ewolucją wyginą...
A tych jednostek jest już całe multum.
Zresztą nawet były badania, ze myszki miały gdzieś parowanie się i rozmnażanie kiedy miały dobrobyt. Były samowystarczalne, samozadowolone. Nie potrzebowały towarzystwa, dbały tylko o swoje futerko i częściej stawały się homoseksualne.
I upadło ich imperium
Z nami będzie to samo.
Jesteśmy coraz bardziej atrakcyjni, spełnieni.
Mało kto już potrzebuje drugiej osoby do szczęścia.
Pewnie dużą rolę odgrywa też kultura, stereotypy. Kiedyś człowiek samotny przed 30-stka to byl: stara panna/kawaler (ewidentnie negatywny wydzwiek). Mam wrażenie, że często ludzie wchodzili w związki malzenskie,bo tak wypada, bo kolezanki wzięły ślub, czas goni. Zresztą ja to widziałam tez na swoim "podworku". Jak jedna wzięła ślub, to za miesiąc druga, zaraz trzecia i w sumie 5 wzięło ślub w ciągu 1,5 roku. Po dwóch latach slubu jedna z nich już wzięła rozwód. Media, tv, gwiazdy itp. teraz promują życie "szczęśliwego singla" - beztroskiego, z bogatym życiem towarzyskim.
Poza tym związki nie dają gwarancji stałości, bezpiecznstwa - każdy szuka najlepszej opcji - z tego względu bycie "w stałym związku" nie wydaje się aż tak atrakcyjne. Bo ta "stałość" może trwać...3 miesiące. Dlatego niektórym nie chce się w ogóle w to bawic.