bagienni_k napisał/a:Czasami niestety może dojść do takiej sytuacji, kiedy ktoś z zewnątrz zaczyna za bardzo mieszać i mącić między ludźmi w związku. Taki "doradca" usilnie próbuje przekonać jedną stronę, że ta niby zasługuje na kogoś "lepszego", gdzie ta lepsza partia to właśnie ktoś o lepszej pozycji, wykształcony, zamożny czy bardziej przebojowy. Póki to nie jest decyzja samego zainteresowanego, to taki fałszywy przyjaciel może narobić znacznie więcej szkody niż pożytku, bo kreuje swoją własną wizję idealnego partnera, zamiast zwrócić uwagę na potrzeby tej osoby, która w tym związku trwa. Chyba najczęściej są to rodzice lub jacyś zafiksowani znajomi, próbujący nas uszczęśliwiać na siłę..
Bagienni_k , z całym szacunkiem, ale... chciałabym zauważyć, że tu wypowiadają się osoby trochę starsze, które mają już ukształtowany charakter, różne doświadczenia życiowe i związkowe, żyjące na swoim i za swoje, też będące rodzicami...itd. Serio uważasz, że są one podatne na takich "doradców", że kiedy ktoś mówi, że dla niego ważne jest wykształcenie, pewien status czy taki a nie inny charakter, to wynika to z "podpowiedzi z zewnątrz", czy raczej własnych doświadczeń? Albo... jak z kimś komuś dobrze, to zakończy związek tylko dlatego, że komuś się coś w partnerze nie podoba?
Nawet Anderstud miał fazę, kiedy bronił swojej praczki chcąc dać jej/im szansę. Zakończył znajomość bo SAM tak zdecydował po jej takim a nie innym zachowaniu, a nie dlatego bo ktoś mu tak doradził.
Każdy z nas wie czego szuka, wie gdzie może pójść na kompromis, a czego absolutnie nie może zaakceptować.
Mnie natomiast zirytowały wypowiedzi w których zarzucano kobietom, że mają (wygórowane?) wymagania, tak jakby ambicje przesłaniały zdrowy rozsądek bo na pewno facet bez wykształcenia jeżdżący na wózku widłowym jest lepszym kandydatem na partnera, niż dajmy na to wykształcony prawnik, ale kobieta i tak chce tego drugiego bo przynajmniej ma się czym pochwalić... jak coś takiego czytam to aż krew mnie zalewa! Podobnie jak się komuś zarzuca, że ma taką a nie inną pozycję, bo rodzice pomogli. No przepraszam bardzo, a dlaczego to rodzice nie mają pomóc dziecku jeśli mają takie możliwości?
Jeżeli ktoś ma zbyt wygórowane czy też nierealne oczekiwania, to życie i tak szybko je zweryfikuje.
Sama znam kobietę koło 50-tki z dzieckiem, bez wykształcenia, z dużą nadwagą, mieszkającą z rodzicami na 50m2... ale z wymaganiami co do ewentualnego partnera jak stąd do kosmosu. W sumie kto jej broni? Tylko nie wiedzieć zupełnie czemu wciąż jest sama....
Ja też często słyszę, że stać mnie na kogoś lepszego niż A. (sporo starszego rozwodnika z małym nieślubnym dzieckiem), ale mam to w głębokim poważaniu... I nawet gdybym się z nim rozstała to na pewno nie dlatego, że mi tak gadają.
Ja osobiście delikatnie mówiąc średnio wierzę w udane relacje pomiędzy dwojgiem ludzi z 'różnych światów' czy też lig. Szczególnie w tym wieku, kiedy już każdy żyje życiem na jaki sobie 'zapracował' i spędza czas tak jak lubi. Jaki sens wyrywać Anderstuda z kanapy, skoro może znaleźć kobietę, której taki tryb życia będzie odpowiadał, albo kazać Johnowi pozbywać się kolekcji sportowych aut czy pomocy domowej, bo komuś to nie pasuje? Jeden i drugi wie czego chce, choć te oczekiwania są różne.
Ja jestem gdzieś pomiędzy... dlatego kiedyś pół żartem pół serio napisałam, że brałabym ich 2 (może zapomniałam dodać, że w 1
), bo wtedy dla mnie byłby to ideał. I wydaje mi się, że A. jest właśnie kimś pomiędzy Anderstudem i Johnem, dlatego od razu 'piknęło'
PS. A. też kiedyś ćwiczył sztuki walki i nawet odnosił jakieś sukcesy, ale kontuzja mu dalszą karierę w sporcie uniemożliwiła. Kiedyś pracował też fizycznie, potem w korpo... aż otworzył własny biznes. Także naprawdę jest taką mieszanką... i on mi imponuje jako facet. Mimo wszystko... i to, że 'zostawił' kobietę w ciąży tego nie zmienia. Ja mu podobno też imponuje tym, że pomimo choćby sytuacji rodzinnej sama doszłam do tego do czego doszłam i jestem jaka jestem (mam nadzieję, że to szczere
).