No właśnie, siedzisz i się domagasz - choćby odpowiedzi a dylemat niewąski bo AŻ TYLE robimy - a gryza nie dasz ... ?
Nic za darmo...
Ps. Ja pożegnam na razie, z żalem - czekają niestety obowiązki
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Dziwne zachowanie Ex po rozstaniu
Strony Poprzednia 1 … 28 29 30 31 32 … 61 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
No właśnie, siedzisz i się domagasz - choćby odpowiedzi a dylemat niewąski bo AŻ TYLE robimy - a gryza nie dasz ... ?
Nic za darmo...
Ps. Ja pożegnam na razie, z żalem - czekają niestety obowiązki
No dobrze ja rozumiem, że przez pryzmat sarkazmu anderstuda i pewnych uproszczeń przeziera obraz który łatwo opluć i podważyć, jak zresztą każdy przedstawiany przez dowolną osobę na tym forum. Nikt do tej pory nie wymyślił uniwersalnej metody na szczęście, a co więcej droga do niego jest tak zawiła że czasem choć wszystko powinno się wywalić jednak działa i ludzie są szczęśliwi.
Wprowadzając się do mojej Ex, musiałem zostawić swoje cztery kąty, płacić za to żeby ktoś zajmował się moim domem i zwierzyńcem, tęskniłem, było mi nie wygodnie, ale oboje chcieliśmy już być ze sobą na poważnie - zarówno z mojej jak i mojej Ex strony związek bez mieszkania były takim luźnym. Oboje myśleliśmy w ten sam sposób. Znam ludzi którym jest tak dobrze mieszkając u rodziców i pomieszkując u siebie z rodzicami są szczęśliwi i z przerażeniem patrzą na moment że mając prawie pod 40(ON, Ona 36) i ponad 10 lat związku czas się usamodzielnić. Oczywiście oni czują się samodzielni "bo mają dwa pokoje na piętrze u rodziców), albo mieszkają tuż przy wejściu do mieszkania... ale "gacie i michę" wciąż robi mamusia. Szczerze dla mnie to masakra. Ja szybko wyfrunąłem z domu.
Ela210 napisał/a:Anderstud co Ty tu za ściemy wciskasz?
Ja? Nie. A skąd.
Siedzę na kanapie w syfie podgryzając kiełbachę i czekam cały czas na konkretne przykłady legendarnego już TYLE DLA WAS ROBIMY A NAWET WIĘCEJ
Nasze drogie Panie widzę w komplecie, no to chyba będzie zaraz już, nie chciałbym przegapić tego wiekopomnego wydarzenia.
Kręcimy się w kółko...pisałeś o wsparciu, zrozumieniu i akceptacji - czy Roxann nie wykazała się tym w stosunku do pana A. w momencie, gdy dowiedziała się o jego dziecku? Przecież mogła po prostu kopnac go w cztery litery.
Chcesz abyśmy napisaly, że będziemy siedzieć w garach, prac, sprzątać, pastowac buty naszemu Panu i oczywiście jeszcze pracować zawodowo (bo co on będzie darmozjada utrzymywał) oraz wychowywać dzieci jednocześnie wyczyniajac akrobację w łóżku i podziwiając jego widok na kanapie jedzącego te kiełbasę? No to faktycznie tego nie usłyszysz... To wszystko dzieje się na zasadzie wymiany (raz on, raz ja).
Kręcimy się w kółko...
Też odnoszę takie wrażenie.
Wsparcie, zrozumienie, akceptacja powinny obowiązywać obie strony i dotyczyć różnych płaszczyzn. Anderstud zadaje się ma własną tego definicję - jednostronną, pod jego potrzeby.
Wybierając takie panie jakie wybiera, rozwijając znajomości w taki sposób a nie inny, sam sobie strzela w kolano.
On nie wymaga i chce by partnerka nie była wymagająca. Jak dostaje to na czym mu zależy już na pierwszym spotkaniu, jest ogólnie zadowolony.
W relacji jest bierny bo po co ma się starać?
No ale coś poza jedzeniem i spaniem trzeba przecież robić, a skoro Anderstud nie wychodzi z inicjatywą, robi to kobieta. Ten początkowo wykonuje jej polecenia zbytnio nie protestując, ale z czasem jak się okazuje, że jego całe życie zaczyna się kręcić wokół niej, mówi - basta! Tyle, że on sam do takich sytuacji doprowadza świadomie lub nie.
Gdyby sam wychodził z inicjatywą, dbał o swoje potrzeby (bynajmniej nie mówię o świętym spokoju), chciał wprowadzić w swój świat nową panią, tą równowagę łatwiej byłoby zachować.
Nikt do tej pory nie wymyślił uniwersalnej metody na szczęście, a co więcej droga do niego jest tak zawiła że czasem choć wszystko powinno się wywalić jednak działa i ludzie są szczęśliwi.
Ale wydaje się, że anderstud dobrze wie, czego chce, tyle że sam wybiera zawiłe drogi a potem się dziwi, że kończy się to jak się kończy.
Już w tym wątku dawno pisałam o tym, jaki wizerunek siebie on buduje i że trudno może być później to wrażenie utrzymać. Chociażby w tej relacji, której początki aktualnie opisuje, chciałby np. spełniać marzenia swojej wybranki, najlepiej hurtem, żeby może przywiązać ją do siebie a później mieć spokój, ale jak to działa, to widać po rezultatach. Chyba niezbyt długo.
Kto się kręci w kółko? Szósty raz proszę o podanie konkretnych przykładów TYLE WAM DAJEMY A WRĘCZ NAWET WIĘCEJ i w odpowiedzi w kółko czytam tyrady kopiuj/wklej o paniach które wybieram i kiełbasie. No trochę to już zgrany motyw i przydałby się w końcu jakiś powiew świeżości w temacie. To jak będzie z tymi przykładami? Wparcie to nie jest żaden konkret, tylko mglisty ogólnik mówiący kompletnie nic. Ja mam robić to co wy chcecie żebym robił. Zgoda. Co w zamian. Konkrety.
No dobrze ja rozumiem, że przez pryzmat sarkazmu anderstuda i pewnych uproszczeń przeziera obraz który łatwo opluć i podważyć, jak zresztą każdy przedstawiany przez dowolną osobę na tym forum. Nikt do tej pory nie wymyślił uniwersalnej metody na szczęście, a co więcej droga do niego jest tak zawiła że czasem choć wszystko powinno się wywalić jednak działa i ludzie są szczęśliwi.
Juz serio , nie opluwam (jakby co) po prostu lubię ten sarkazm u Anderstuda, ten upraszczający ton wypowiedzi i śmiać mi sie chce z wyrazu i obrazu (teraz to już wiem jaka kiełbasa a jaka to kanapa i jaki syf...
) tego co pisze a nie z samego podejścia prześwitującego (jak u każdego zresztą) zza tekstu
John, to chyba nie tak, że takie to trudne, to trudne i zawiłe dla niektórych. Podobnie trudno jest niektórym pomóc o ile nie sa na to wystarczająco otwarci.
Ps. Zmykam, bo mnie zagryzą w robocie.
Ja mam robić to co wy chcecie żebym robił. Zgoda. Co w zamian. Konkrety.
Co "my chcemy" wiesz, więc nie trudno te potrzeby spełnić lub i nie.
A ja Cię zapytałam jakie są Twoje potrzeby na co też udzieliłeś bardzo ogólnikowej odpowiedzi, bez konkretów.
Jesteś w ogóle w stanie określić czego byś potrzebował/wymagał od kobiety by czuć się komfortowo, nie tylko "dawcą".
No bo skąd mam wiedzieć, jakie są Twoje potrzeby? Każdy ma inne. Jak zacznę zgadywać, albo z czym się narzucać, to znów powiesz, że to jest pode mnie robione
Tylko nie pisz znów o kiełbasie i świętym spokoju tylko konkretach co chcesz otrzymywać od kobiet(y)?
anderstud napisał/a:Ja mam robić to co wy chcecie żebym robił. Zgoda. Co w zamian. Konkrety.
Co "my chcemy" wiesz, więc nie trudno te potrzeby spełnić lub i nie.
A ja Cię zapytałam jakie są Twoje potrzeby na co też udzieliłeś bardzo ogólnikowej odpowiedzi, bez konkretów.
Jesteś w ogóle w stanie określić czego byś potrzebował/wymagał od kobiety by czuć się komfortowo, nie tylko "dawcą".
No bo skąd mam wiedzieć, jakie są Twoje potrzeby? Każdy ma inne. Jak zacznę zgadywać, albo z czym się narzucać, to znów powiesz, że to jest pode mnie robione
Tylko nie pisz znów o kiełbasie i świętym spokoju tylko konkretach co chcesz otrzymywać od kobiet(y)?
Właśnie. Ja myślę, że Anderstud sam nie wie czego chce. Może po to prosi o przykłady od nas by dzięki temu dowiedzieć się o co mu właściwie chodzi. Bo czuje, że coś nie gra ale sam nie wie jeszcze co.
Właśnie. Ja myślę, że Anderstud sam nie wie czego chce. Może po to prosi o przykłady od nas by dzięki temu dowiedzieć się o co mu właściwie chodzi. Bo czuje, że coś nie gra ale sam nie wie jeszcze co.
Tyle że każdy człowiek jest inny i inne ma potrzeby. Jak Anderstud buduje relację na seksie a to jaki ktoś jest czym zajmuje, co lubi robić itd. mało go interesuje i chyba sam też uważa, że nie jest to istota związku, to co się dziwić? Nie da się tego ot tak uniwersalnie wypunktować, to raczej wychodzi "w praniu", kiedy poznajemy drugą osobę.
Roxann napisał/a:anderstud napisał/a:Ja mam robić to co wy chcecie żebym robił. Zgoda. Co w zamian. Konkrety.
Co "my chcemy" wiesz, więc nie trudno te potrzeby spełnić lub i nie.
A ja Cię zapytałam jakie są Twoje potrzeby na co też udzieliłeś bardzo ogólnikowej odpowiedzi, bez konkretów.
Jesteś w ogóle w stanie określić czego byś potrzebował/wymagał od kobiety by czuć się komfortowo, nie tylko "dawcą".
No bo skąd mam wiedzieć, jakie są Twoje potrzeby? Każdy ma inne. Jak zacznę zgadywać, albo z czym się narzucać, to znów powiesz, że to jest pode mnie robione
Tylko nie pisz znów o kiełbasie i świętym spokoju tylko konkretach co chcesz otrzymywać od kobiet(y)?Właśnie. Ja myślę, że Anderstud sam nie wie czego chce. Może po to prosi o przykłady od nas by dzięki temu dowiedzieć się o co mu właściwie chodzi. Bo czuje, że coś nie gra ale sam nie wie jeszcze co.
Coś podobnego mi chodzi po głowie.
Coś jakby nieumiejętność dotarcia do sedna tego o co Kobiecie (tej wybranej) może chodzić...
Tyle tu już było na forum o właściwej komunikacji i jeszcze we właściwym czasie - ale to nie jest tak, że samo przychodzi to zrozumienie, najłatwiej gdy sie tego doświadczy od innej osoby, jeśli się nie doświadczy - trzeba wypracować samemu... niełatwe... Hm..., zawsze można posilić się ....(nie kiełbasą) i dalej pracować i ... pytać...
Ja myślę, że Anderstud sam nie wie czego chce. Może po to prosi o przykłady od nas by dzięki temu dowiedzieć się o co mu właściwie chodzi. Bo czuje, że coś nie gra ale sam nie wie jeszcze co.
No właśnie chcę się dowiedzieć, to już nie przedłużajmy stopniowania napięcia i dawajcie te przykłady, bo doczekać się nie mogę. Myślę że nie tylko ja zresztą, bo kolega John też zapewne chciałby wiedzieć dlaczego w zamian za wszystko co dla swej królewny robił, dostawał wykrzywioną gębę Jaśnie Niezadowolonej Pani oraz wiecznego focha bliżej nieokreślonego pochodzenia. A taki był śliczny, amerykański...
Dlaczego Roxann nie kopnęła w dupę swojego tatuśka na wieść o istnieniu nieślubnego bobasa, to pytanie retoryczne akurat, obrażające inteligencję forumowiczów znających jej podejście do relacji, także daruj, ale trzymajmy jednak jakiś poziom. Byle jaki, ale poziom.
gracjana1992 napisał/a:Ja myślę, że Anderstud sam nie wie czego chce. Może po to prosi o przykłady od nas by dzięki temu dowiedzieć się o co mu właściwie chodzi. Bo czuje, że coś nie gra ale sam nie wie jeszcze co.
No właśnie chcę się dowiedzieć, to już nie przedłużajmy stopniowania napięcia i dawajcie te przykłady, bo doczekać się nie mogę. Myślę że nie tylko ja zresztą, bo kolega John też zapewne chciałby wiedzieć dlaczego w zamian za wszystko co dla swej królewny robił, dostawał wykrzywioną gębę Jaśnie Niezadowolonej Pani oraz wiecznego focha bliżej nieokreślonego pochodzenia. A taki był śliczny, amerykański...
Dlaczego Roxann nie kopnęła w dupę swojego tatuśka na wieść o istnieniu nieślubnego bobasa, to pytanie retoryczne akurat, obrażające inteligencję forumowiczów znających jej podejście do relacji, także daruj, ale trzymajmy jednak jakiś poziom. Byle jaki, ale poziom.
Taki konkretny chłop jesteś to pisz konkretnie co byś chciał dostać od tej kobiety. Bo my z Roxann prosimy o to już 6 raz.
Taki konkretny chłop jesteś to pisz konkretnie co byś chciał dostać od tej kobiety. Bo my z Roxann prosimy o to już 6 raz.
Ale on sam tego nie wie
To prosty chłop - wstaje, idzie do roboty, wraca zjechany i rozwala się na kanapie przed tv wiadomo z czym. Przed snem jeszcze jakiś seks by się przydał i tyle!
Dlatego jak trafia na kobiety, które ruszą go z kanapy i zorganizują czas (a chyba żadna nie ma stylu życia bycia jak on) potem narzeka, że im usługuje i w ogóle żyje pod ich dyktando.
No ale ok, nie stresujmy chłopa i nie wymagajmy zbyt wiele
Pójdźmy po mniejszej linii oporu. Proszę rozwiń te swoje wskazane cechy podpierając je jakimś KONKRETNYM przykładem z życia:
- szacunek
- zrozumienie
- akceptacja
Tylko nie z okresu kiedy już jesteś na wylocie i wtedy nikomu już nie chce się starać bo ma drugą osobę wiadomo gdzie
gracjana1992 napisał/a:Taki konkretny chłop jesteś to pisz konkretnie co byś chciał dostać od tej kobiety. Bo my z Roxann prosimy o to już 6 raz.
Ale on sam tego nie wie
To prosty chłop - wstaje, idzie do roboty, wraca zjechany i rozwala się na kanapie przed tv wiadomo z czym. Przed snem jeszcze jakiś seks by się przydał i tyle!
Dlatego jak trafia na kobiety, które ruszą go z kanapy i zorganizują czas (a chyba żadna nie ma stylu życia bycia jak on) potem narzeka, że im usługuje i w ogóle żyje pod ich dyktando.No ale ok, nie stresujmy chłopa i nie wymagajmy zbyt wiele
Pójdźmy po mniejszej linii oporu. Proszę rozwiń te swoje wskazane cechy podpierając je jakimś KONKRETNYM przykładem z życia:
- szacunek
- zrozumienie
- akceptacjaTylko nie z okresu kiedy już jesteś na wylocie i wtedy nikomu już nie chce się starać bo ma drugą osobę wiadomo gdzie
Z jednej strony pisze, że dla niego liczy się tylko "micha i seks", a zaraz potem żali się, że nic nie dostaje od kobiety. Tymczasem on sam nie wie czego od niej chce. Nawet w tym chce, aby kobiety (my) go wyreczyly
Z jednej strony pisze, że dla niego liczy się tylko "micha i seks", a zaraz potem żali się, że nic nie dostaje od kobiety. Tymczasem on sam nie wie czego od niej chce. Nawet w tym chce, aby kobiety (my) go wyreczyly
No chyba, że jedyne czego chce to by nie zawracała gitary żadnymi swoimi sprawami. Poza "michą i seksem" każdy żyje po swojemu.
Wyobrażasz sobie mieć takiego trutnia w domu?
Ha! Niebanalnie zacytuję za Wikipedią:
"Trutnie pojawiają się w ulu na wiosnę i są usuwane przez robotnice na jesieni. Do czasu lotu godowego pozostają zupełnie bezczynne, nie pełnią żadnych funkcji społecznych. Ich jedyną funkcją jest dostarczenie królowej nasienia. Gdy zaczynają się chłody, są przepędzane i w krótkim czasie giną z głodu i zimna. "
gracjana1992 napisał/a:Z jednej strony pisze, że dla niego liczy się tylko "micha i seks", a zaraz potem żali się, że nic nie dostaje od kobiety. Tymczasem on sam nie wie czego od niej chce. Nawet w tym chce, aby kobiety (my) go wyreczyly
No chyba, że jedyne czego chce to by nie zawracała gitary żadnymi swoimi sprawami. Poza "michą i seksem" każdy żyje po swojemu.
Wyobrażasz sobie mieć takiego trutnia w domu?Ha! Niebanalnie zacytuję za Wikipedią:
"Trutnie pojawiają się w ulu na wiosnę i są usuwane przez robotnice na jesieni. Do czasu lotu godowego pozostają zupełnie bezczynne, nie pełnią żadnych funkcji społecznych. Ich jedyną funkcją jest dostarczenie królowej nasienia. Gdy zaczynają się chłody, są przepędzane i w krótkim czasie giną z głodu i zimna. "![]()
![]()
Już wcześniej pisałam, że nie wyobrażam sobie I...naprawdę próbuje wczuć się w myślenia anderstuda i...nie wyobrażam sobie jak można mieć takie podejście (tylko "micha i seks"). Tak jak pisałam...dwa rozne światy. Żyć, aby żyć - nie ważne z kim. Jak wpadnie w oko to już reszta "załatwiona".
Już wcześniej pisałam, że nie wyobrażam sobieI...naprawdę próbuje wczuć się w myślenia anderstuda i...nie wyobrażam sobie jak można mieć takie podejście (tylko "micha i seks"). Tak jak pisałam...dwa rozne światy. Żyć, aby żyć - nie ważne z kim. Jak wpadnie w oko to już reszta "załatwiona".
Sama nie wiem czy jest to dla mnie bardziej zdumiewające czy wręcz przerażające.
Serio przez długi czas myślałam, że on sobie jaja robi. Ale już wiem, że nie.
Ja osobiście chyba nie znam/nie poznałam kogoś z takim podejściem do życia/bycia razem.
gracjana1992 napisał/a:
Już wcześniej pisałam, że nie wyobrażam sobieI...naprawdę próbuje wczuć się w myślenia anderstuda i...nie wyobrażam sobie jak można mieć takie podejście (tylko "micha i seks"). Tak jak pisałam...dwa rozne światy. Żyć, aby żyć - nie ważne z kim. Jak wpadnie w oko to już reszta "załatwiona".
Sama nie wiem czy jest to dla mnie bardziej zdumiewające czy wręcz przerażające.
Serio przez długi czas myślałam, że on sobie jaja robi. Ale już wiem, że nie.
Ja osobiście chyba nie znam/nie poznałam kogoś z takim podejściem do życia/bycia razem.
A ja właśnie się spotakalam z tym. Oczywiście nie wiedząc, że mają takie podejście, ale teraz dodając 2+2 stwierdzam, że to byl ten typ... Teraz wiem kogo unikać Nie dziwi mnie już, że nie potrafiłam znaleźć płaszczyzny porozumienia. Trzeba jednak więcej rozmawiać by w porę wyłapać z kim mamy do czynienia.
To żeście Amerykę odkryły, dziewczyny
Aż tyle Wam to zajęło?
A ja właśnie się spotakalam z tym. Oczywiście nie wiedząc, że mają takie podejście, ale teraz dodając 2+2 stwierdzam, że to byl ten typ... Teraz wiem kogo unikać
Nie dziwi mnie już, że nie potrafiłam znaleźć płaszczyzny porozumienia. Trzeba jednak więcej rozmawiać by w porę wyłapać z kim mamy do czynienia.
Jak też miałam wrażenie, że rozmawiam z Anderstudem w innych językach.
Cytując Ciebie: "ja o niebie, on o chlebie"
I prawdę mówiąc, dalej mam wątpliwości czy rozumie(my) o czym dokładnie rozmawiamy
To żeście Amerykę odkryły, dziewczyny
Aż tyle Wam to zajęło?
Mi tak. Po prostu nie znałam wcześniej takich osób dlatego nie mogłam uwierzyć/zrozumieć (w) co czytam
Moja wyobraźnia mimo, że wcale nie tak mała, tego nie potrafiła ogarnąć
gracjana1992 napisał/a:A ja właśnie się spotakalam z tym. Oczywiście nie wiedząc, że mają takie podejście, ale teraz dodając 2+2 stwierdzam, że to byl ten typ... Teraz wiem kogo unikać
Nie dziwi mnie już, że nie potrafiłam znaleźć płaszczyzny porozumienia. Trzeba jednak więcej rozmawiać by w porę wyłapać z kim mamy do czynienia.
Jak też miałam wrażenie, że rozmawiam z Anderstudem w innych językach.
Cytując Ciebie: "ja o niebie, on o chlebie"
I prawdę mówiąc, dalej mam wątpliwości czy rozumie(my) o czym dokładnie rozmawiamy
Czasami może lepiej nie rozumieć po co plywac w tej...misce z kiełbasą
Jednak swój ciągnie do swego i myślę, że dlatego Anderstud i lekarka są bez szans. Tak samo ja z tamtymi delikwentami nie stworzyłam żadnego związku. Czyli jednym słowem jak coś naturalnie się psuje, nie pasuje, ludzie się nie dogadują od początku to lepiej puścić to wolno.
To żeście Amerykę odkryły, dziewczyny
Aż tyle Wam to zajęło?
Ja mimo, że to wiem to po prostu nie potrafię sobie tego wyobrazić, wczuć się w to. Może dlatego zawsze "posądzam" te osoby o to, że chcą od życia jednak czegoś więcej...
Może to wszystko działa zgodnie z piramidą Maslowa jednak.
Najpierw micha i seks, a dopiero potem można wyartykułować resztę potrzeb..
A kolegę zastaliśmy na dole tej piramidy..
Ja mimo, że to wiem to po prostu nie potrafię sobie tego wyobrazić, wczuć się w to. Może dlatego zawsze "posądzam" te osoby o to, że chcą od życia jednak czegoś więcej...
Ja byłam święcie przekonana, że anderstud jaja sobie robi. To, że nie żartuje zaczęło do mnie docierać dopiero jak zaczęliśmy dyskutować o zainteresowaniach - kiedy stwierdził, że nie obchodzi go co kto robi, co lubi itd. Potem doszło, że wybiera takie laski jakie wybiera bo się zwyczajnie nie musi się starać a na panny z tzw. "innej ligi" szkoda mu czasu i zachodu.
Ogólnie generalnie ma na wszystko wywalone.
gracjana1992 napisał/a:Ja mimo, że to wiem to po prostu nie potrafię sobie tego wyobrazić, wczuć się w to. Może dlatego zawsze "posądzam" te osoby o to, że chcą od życia jednak czegoś więcej...
Ja byłam święcie przekonana, że anderstud jaja sobie robi. To, że nie żartuje zaczęło do mnie docierać dopiero jak zaczęliśmy dyskutować o zainteresowaniach - kiedy stwierdził, że nie obchodzi go co kto robi, co lubi itd. Potem doszło, że wybiera takie laski jakie wybiera bo się zwyczajnie nie musi się starać a na panny z tzw. "innej ligi" szkoda mu czasu i zachodu.
Ogólnie generalnie ma na wszystko wywalone.
Gdy ktoś jest inteligentny (a Anderstud raczej jest) to naturalne wydaje się, że ma większe oczekiwania, nie zadowoli się byle czym. Jednak - jak widać - jedno nie wyklucza drugiego.
Może to wszystko działa zgodnie z piramidą Maslowa jednak.
Najpierw micha i seks, a dopiero potem można wyartykułować resztę potrzeb..
A kolegę zastaliśmy na dole tej piramidy..
Hmmm rzeczywiście jak czasem widzę NIEKTÓRYCH budowlańców to ciężko po nich się spodziewać, że ich potrzeby sięgają gdzieś wyżej. Nawet bym powiedziała, że przed michą i seksem jest jeszcze jednak nadrzędna potrzeba - "coś wypić".
Anderstud na takiego nie wygląda. Chyba, że to działa na zasadzie: "jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one".
Cała strona przykładów na ponadludzkie poświęcenie naszych Pań w imię wielkiej miłości... Sam doprawdy nie wiem od którego by tu zacząć... Może od rozważań w sąsiednim wątku czy kopnąć nadzianego tatuśka w stary zad już teraz czy jeszcze mu dać... o pardą... czy jeszcze mu pozwolić się pozdobywać i kopnąć w zad jak jego mały bachor stanie się realnym problemem, a nie tylko jakimś tam odległym zagadnieniem, które można póki co ignorować bawiąc się w związek i udając, że ja nie jestem taka, nie rzucę takiego świetnego faceta tylko i wyłącznie dla własnej wygody, bo ostatnie o czym marzę, to siedzieć z osmarkanym bombelkiem, no gdzie, ale jak... Kocham go miłością szczerą i nigdy ale to nigdy nie zostawię z powodu dziecka, które gdzieś tam sobie zmajstrował z jakąś idiotką. Wszystko bym dla niego zrobiła i tyle bym mu dała, chociaż sama nie wiem co konkretnie, bo co ja w sumie mogę mu zaoferować poza młodym ciałem i urodą... nie wiem, ach no tak, wsparcie przecież i te no... yyy... eee...
Jakbym miała do wyboru faceta z podejściem micha i seks to wolę sto razy bardziej niż takiego który porzuca własne Dziecko i przypomina sobie o nim po dłuższym czasie. Wolę z prostym podejściem niż sk. bez skrupułów, dla którego pozostawienie Dziecka to taki błąd.Odpływasz Roksi,rozmywasz wszystko jak w wątku z preziem, umniejszasz fakty razem z poklaskującym kolegą, którego wypowiedzi nie mają treści. Pamiętaj Roksi pycha idzie przed upadkiem!!!Ale co ja tam wiem samotna matka bez wymagań według Twoich mądrych teorii.
Jakbym miała do wyboru faceta z podejściem micha i seks to wolę sto razy bardziej niż takiego który porzuca własne Dziecko i przypomina sobie o nim po dłuższym czasie. Wolę z prostym podejściem niż sk. bez skrupułów, dla którego pozostawienie Dziecka to taki błąd.Odpływasz Roksi,rozmywasz wszystko jak w wątku z preziem, umniejszasz fakty razem z poklaskującym kolegą, którego wypowiedzi nie mają treści. Pamiętaj Roksi pycha idzie przed upadkiem!!!Ale co ja tam wiem samotna matka bez wymagań według Twoich mądrych teorii.
No widzisz, pomiędzy przemyconymi złośliwościami, sama przyznałaś, że moje mądre teorie jednak się sprawdzają i Ty jako samotna matka (nie mówię tego w negatywnym znaczeniu) chciałabyś/wolałabyś takiego faceta jak anderstud.
Ja jak widać lubię komplikować sobie życie. I niech tak zostanie
PS. Nie znam Twojej historii, ale skoro piszesz, że jesteś samotną matką, to o ile nie wdową ... wcześniej (też) wolałaś/wybrałaś zupełnie inny typ - sk. bez skrupułów.
jak widać lubię komplikować sobie życie. I niech tak zostanie
Ale co Ty sobie komplikujesz Roxann, błagam. Byle potknięcie i w jednej chwili kasujesz relację wychodząc bez szwanku. O czym Ty rozmawiasz, jakie komplikować? A to mi nieustannie zarzucasz chodzenie na łatwiznę. Rzeczywiście kabaret, tyle że wątpliwych lotów, bo w dobrym skeczu najważniejsza jest zaskakująca puenta. Tutaj nic zaskakującego nie ma i już raczej się nie wydarzy.
Roxann napisał/a:jak widać lubię komplikować sobie życie. I niech tak zostanie
Ale co Ty sobie komplikujesz Roxann, błagam. Byle potknięcie i w jednej chwili kasujesz relację wychodząc bez szwanku. O czym Ty rozmawiasz, jakie komplikować? A to mi nieustannie zarzucasz chodzenie na łatwiznę. Rzeczywiście kabaret, tyle że wątpliwych lotów, bo w dobrym skeczu najważniejsza jest zaskakująca puenta. Tutaj nic zaskakującego nie ma i już raczej się nie wydarzy.
Komplikuje sobie życie uczuciowe wybierając/zakochując się w takich a nie innych facetach.
Przecież o dziecku dowiedziałam się po kilku msc znajomości. A Ty piszesz tak, jakbym to przewidziała i na starcie ustawiła w wygodnej pozycji czekając na dzień w którym to dziecko fizycznie w naszym życiu pojawi, by móc się ewakuować. No proszę cię...
Nic nie wiesz Roksi o wyborach samotnych matek,które nie są desperatkami i muszą się wykazać większą odpowiedzialnością w wyborze nowego partnera ot choćby ze względu na Dzieci.Nie wytłumaczę Ci wyższości wyboru prostodusznego faceta,szczerego,nie prowadzącego gierek,nad samolubnym egoistą, który przy sytuacji trudnej zawinął tyłek. Widać taki Ci pasuje:)a może trafił swój na swojego:)
Niech się ludzie dobierają według swoich własnych, osobistych preferencji. Jeśli komuś coś nie pasuje ,niech to pominie milczeniem, zamiast usilnie i złośliwie próbować przeforsować swoje racje.
Jako, że koleżanka Chio wyżej najwidoczniej wie wszystko najlepiej o życiu innych ludzi, znając na wylot ich motywacje, charakter i to, czym się kierują w życiu, na podstawie JEDNEGO wydarzenia w życiu( niezależnie jak bardzo poważny był to błąd - choć widzę, że porzucenie dziecka jest (chyba?) według niektórych gorszą zbrodnią niż zabójstwo czy gwałt), niech sobie trzymają opinię dla siebie, bo te naładowane zbędnymi emocjami wynurzenia nie mają wielkiej wartości. Gdyby facet na miejscu partnera Rox miał z nią dziecko albo i dwójkę, wychował je, żyjąc z nią w sielankowym związku to i tak zostałby osądzony od czci, zostając dupkiem i ostatnim gnojem. Ale co tam, niezależnie od swoich uczuć, planów czy wątpliwości on musiał z tamtą kobietą żyć na siłę, bo przecież jest dziecko - najświętsza ze świętości...A błędy mogą popełniać jedynie kobiety tudzież konkretne osoby, albo też błędy zamykają się jedynie w wąskim zakresie, który każdy ma zupełnie inny, tylko niektórzy uważają swój za jedynie słuszny.
Odnośnie głównego wątku:do tej pory czytając ten wątek, jedyne co mogłem zrobić to się śmiać. Ale jak widzę lekceważący i butny ton Kolegi w kolejnych postach to szczerze dopada mnie lekkie zniechęcenie,
czasami wręcz nie dowierzam. Ok, przyjmuję, że takie odejście do relacji może istnieć, ale nie mieści mi się to w głowie. Nie ogarniam jak wzajemne potrzeby mają się ograniczać do tych podstawowych, kręcących się wokół żarcia i seksu. Przecież ja równie dobrze mogę się udać do domu publicznego po wiadome uciechy a zaraz potem iść sobie do zaje**stej knajpy powcinać sobie co tam chce. I na tym mają się kończyć moje potrzeby czy oczekiwania wobec związku? Jestem jednak święcie przekonany o tym, że coś poza tym powinno jeszcze łączyć dwoje ludzi. W momencie, kiedy słyszę, że kogoś zupełnie nie interesuje kim jestem, czym się interesuję, jakie mam plany czy poglądy na życie i co lubię robić, to nic mi nie pozostaje jak panna lekkich obyczajów. Zatem skoro wymagamy szacunku, zainteresowania, zrozumienia czy akceptacji, dawajmy dokładnie to samo.W kwestii tego dawania czy brania, to nie wiem czy to jest jakaś wielka zbrodnia, kiedy robimy coś więcej dla partnera, interesując się nim i tym, co w ogóle robi. Okazywanie czułości czy bliskości to inna bajka, ale nie wiem co może mnie łączyć z kobietą wg myślenia Kolegi...
.Nie wytłumaczę Ci wyższości wyboru prostodusznego faceta,szczerego,nie prowadzącego gierek,nad samolubnym egoistą, który przy sytuacji trudnej zawinął tyłek. Widać taki Ci pasuje:)a może trafił swój na swojego:)
Czyli rozumiem, że facet może być albo prosty albo być sk...ielem. No nie, to tak nie działa...
Nic nie wiesz Roksi o wyborach samotnych matek,które nie są desperatkami i muszą się wykazać większą odpowiedzialnością w wyborze nowego partnera ot choćby ze względu na Dzieci.Nie wytłumaczę Ci wyższości wyboru prostodusznego faceta,szczerego,nie prowadzącego gierek,nad samolubnym egoistą, który przy sytuacji trudnej zawinął tyłek. Widać taki Ci pasuje:)a może trafił swój na swojego:)
Wiem ze nie wytlumaczysz bo sama nie wykazalas się odpowiedzilością wybierając na ojca drugi typ.
Chio, naprawdę uważasz że Anderstud ma przemyślane, czego chce od kobiety i jakiej kobiety chce? Że jest przewidywalny? To gratuluję.
Bo Roxann ma przemyślane na pewno i dużo do przodu. Tacy mężczyźni jak Anderstud żyją chwilą i dla niektórych kobiet to urocze, dla innych niezrozumiałe. Ale całe szczęście, że jesteśmy tak różnorodne,
Jak dla mnie mężczyzna może popełniać błędy, za to go nie skreślę.
Ale za brak refleksji i wyciągania wniosków już tak. Dlaczego? Bo nie może być dla mnie nieprzewidywalny jako partner. A tu pozory mogą mylić.
Odnośnie głównego wątku:do tej pory czytając ten wątek, jedyne co mogłem zrobić to się śmiać. Ale jak widzę lekceważący i butny ton Kolegi w kolejnych postach to szczerze dopada mnie lekkie zniechęcenie,
czasami wręcz nie dowierzam. Ok, przyjmuję, że takie odejście do relacji może istnieć, ale nie mieści mi się to w głowie. Nie ogarniam jak wzajemne potrzeby mają się ograniczać do tych podstawowych, kręcących się wokół żarcia i seksu. Przecież ja równie dobrze mogę się udać do domu publicznego po wiadome uciechy a zaraz potem iść sobie do zaje**stej knajpy powcinać sobie co tam chce. I na tym mają się kończyć moje potrzeby czy oczekiwania wobec związku? Jestem jednak święcie przekonany o tym, że coś poza tym powinno jeszcze łączyć dwoje ludzi. W momencie, kiedy słyszę, że kogoś zupełnie nie interesuje kim jestem, czym się interesuję, jakie mam plany czy poglądy na życie i co lubię robić, to nic mi nie pozostaje jak panna lekkich obyczajów. Zatem skoro wymagamy szacunku, zainteresowania, zrozumienia czy akceptacji, dawajmy dokładnie to samo.W kwestii tego dawania czy brania, to nie wiem czy to jest jakaś wielka zbrodnia, kiedy robimy coś więcej dla partnera, interesując się nim i tym, co w ogóle robi. Okazywanie czułości czy bliskości to inna bajka, ale nie wiem co może mnie łączyć z kobietą wg myślenia Kolegi...
Nic tak nie łączy jak wspólny syf i jedna micha z kiełbachą. Jak nie wiesz co może łączyć mężczyznę z kobietą poza usługiwaniem jej na każdym polu i robieniem różnych innych głupich rzeczy w zamian za dostęp do krocza, to faktycznie lepiej się ograniczyć do wizyt w burdelu, na to samo wyjdzie a oszczędzisz kupę hajsu i masę czasu.
P.S.
Poza lekceważącym i butnym tonem bywam również nieprzyjemny.
Ela bardzo przemyślane?????Parę miesięcy temu powstał wątek Roksi i jej wątpliwości.Jeszcze kurz nie opadł,Roksi się zaręcza i gloryfikuje pana A. jakby co najmniej kilka lat z nim była i sprawdziła w trudnych sytuacjach, zwłaszcza nie mieszkając z nim.Tak też to nie działa!!!
Ko
Ela bardzo przemyślane?????Parę miesięcy temu powstał wątek Roksi i jej wątpliwości.Jeszcze kurz nie opadł,Roksi się zaręcza i gloryfikuje pana A. jakby co najmniej kilka lat z nim była i sprawdziła w trudnych sytuacjach, zwłaszcza nie mieszkając z nim.Tak też to nie działa!!!
Właściwie to taki jest zamysł zaręczyn: mężczyzna deklaruje, że kobietę chce pojąć za żonę , pierścionek symbolem jego poważnych planów, a zaręczyny czasem poznawania się z możliwością ich zerwania, jak będzie taki powód.
Jak dla mnie, wszystko na swoim miejscu.
Jedynymi mającymi monopol na rację w tym i paru innych wątkach jest Roxi i Bagienni,jadący po pani D. czy też Ex Johna,obecnej Anderstuda.Mi by było wstyd tak ostro jadąc po kimś,obśmiewując,deprecjonując wartość związku ,czy też ludzi potem gloryfikować wątpliwej jakości faceta, jednakże nie przyjmując argumentów pod swoim adresem traktując jak złośliwości,czy przeforsowanie racji.Może Moderacja sprawdzi ile złośliwych komentarzy było w tym wątku a ile ja napisałam, gdzie od razu pojawiły się komentarze jakbym uskuteczniała mowę nienawiści. Podwójne standardy się kłaniają!!!
Ko
Chio napisał/a:Ela bardzo przemyślane?????Parę miesięcy temu powstał wątek Roksi i jej wątpliwości.Jeszcze kurz nie opadł,Roksi się zaręcza i gloryfikuje pana A. jakby co najmniej kilka lat z nim była i sprawdziła w trudnych sytuacjach, zwłaszcza nie mieszkając z nim.Tak też to nie działa!!!
Właściwie to taki jest zamysł zaręczyn: mężczyzna deklaruje, że kobietę chce pojąć za żonę , pierścionek symbolem jego poważnych planów, a zaręczyny czasem poznawania się z możliwością ich zerwania, jak będzie taki powód.
Jak dla mnie, wszystko na swoim miejscu.
No nie wiem, ale dla mnie Chio ma sporo racji. Bo to nie były zaręczyny, ale jakaś szopka świąteczna dla rodzinki po kilkumiesięcznej znajomości okraszonej kłamstwami i zatajeniami o porzuconym zapomnianym dziecku.
Nic tak nie łączy jak wspólny syf i jedna micha z kiełbachą. Jak nie wiesz co może łączyć mężczyznę z kobietą poza usługiwaniem jej na każdym polu i robieniem różnych innych głupich rzeczy w zamian za dostęp do krocza, to faktycznie lepiej się ograniczyć do wizyt w burdelu, na to samo wyjdzie a oszczędzisz kupę hajsu i masę czasu.
Jak się z Tobą zgadzam tak teraz przesadziłeś, jasne że jeśli w życiu chodziłoby tylko o bzykanie to prostytutki są najlepsze, płacisz - wymagasz, coś jak z jedzeniem z ulicznych knajp. Można dobrze zjeść płacą w wykwintnych restauracjach, ale osobiście każdy preferuje własną kuchnię (przynajmniej ja) i czasami wolę zjeść ze swoją kobietą przysłowiową kiełbachę z musztardą leżąc wywaleni na kanapie niż iść do michelinka (we wrześniu sam wędziłem, własnoręcznie zrobioną kiełbasę i wpierniczałem jak dziki jeszcze ciepłą)... kobieta dla mnie to przyjaciel w spódnicy, ktoś kto zna mnie dużo głębiej i nie dlatego że ma głębokie gardło... Masz rację, że większość kobiet chce widzieć w facecie lokaja, ale są takie z którymi się fajnie w rytmie gra, nawet synkopując...
Myślę że jesteś dobry facet i kobiety wykorzystują Cię jak mogą dlatego odnosisz takie wrażenie ... Franz: Normalnie, bo to zła kobieta była.
Ela210 napisał/a:Ko
Chio napisał/a:Ela bardzo przemyślane?????Parę miesięcy temu powstał wątek Roksi i jej wątpliwości.Jeszcze kurz nie opadł,Roksi się zaręcza i gloryfikuje pana A. jakby co najmniej kilka lat z nim była i sprawdziła w trudnych sytuacjach, zwłaszcza nie mieszkając z nim.Tak też to nie działa!!!
Właściwie to taki jest zamysł zaręczyn: mężczyzna deklaruje, że kobietę chce pojąć za żonę , pierścionek symbolem jego poważnych planów, a zaręczyny czasem poznawania się z możliwością ich zerwania, jak będzie taki powód.
Jak dla mnie, wszystko na swoim miejscu.No nie wiem, ale dla mnie Chio ma sporo racji. Bo to nie były zaręczyny, ale jakaś szopka świąteczna dla rodzinki po kilkumiesięcznej znajomości okraszonej kłamstwami i zatajeniami o porzuconym zapomnianym dziecku.
Też tak uważam, nie mniej będąc małolatem tak się zakochałem, że klękałem pod Griffith Observatory po chyba dwóch miesiącach znajomości - na szczęście dziewczyna mnie pogoniła
Ko
Chio napisał/a:Ela bardzo przemyślane?????Parę miesięcy temu powstał wątek Roksi i jej wątpliwości.Jeszcze kurz nie opadł,Roksi się zaręcza i gloryfikuje pana A. jakby co najmniej kilka lat z nim była i sprawdziła w trudnych sytuacjach, zwłaszcza nie mieszkając z nim.Tak też to nie działa!!!
Właściwie to taki jest zamysł zaręczyn: mężczyzna deklaruje, że kobietę chce pojąć za żonę , pierścionek symbolem jego poważnych planów, a zaręczyny czasem poznawania się z możliwością ich zerwania, jak będzie taki powód.
Jak dla mnie, wszystko na swoim miejscu.
Zgadzam się.
Natomiast odnośnie mojej skromnej osoby:
Nikogo nie gloryfikuję to raz,
1) odnośnie ex johna - nie miałem okazji się bezpośrednio o niej w ogóle wypowiedzieć
2) Póki nie wiem, kim jest Pani D. wypowiedzieć się nie mogę
3) obecna Andestuda - jeśli ma nią być pani z ZUS-u - to jedyne o czym wspomniałem, to rozbawienie po usłyszeniu kombinacji jej zawodu i zajęć poza pracą, co nie miało znamion oczerniania
4) odnośnie Kolegi A. - staram się wyciągać rozsądne i UCZCIWE wnioski tylko na podstawie tego, co opowiedziała Rox a nie na podstawie pojedynczego wydarzenia z życia człowieka, które ma niby wpływać
na całe późniejsze jego życie, przy czym facet nie ma prawa do tego, żeby sobie ułożyć.
Oczernianie, złośliwości, deprecjonowanie i (prawie) nienawiść widzę z zupełnie innej strony.. Kwestionowanie czyichś intencji i wmawianie całego zła tego świata gościowi, który zwyczajnie po ludzku zabłądził, tworzenie na siłę alternatywnych wersji tylko dlatego, że komuś to dziecko leży tak na wątrobie jak nie powiem co..
Wracając do tematu: każdy bywa nieprzyjemny, przynajmniej czasami
Ja tylko próbuję znaleźć jakiś sens w przeświadczeniu, że cokolwiek bym zrobił dla kobiety w związku, będzie to nic innego jak jej usługiwanie..Bo nie bardzo jarzę o co w tym chodzi..Zatem jeśli już tworzymy związek lub małżeństwo, to każdą wykonywaną czynność, oprócz tej "michy i seksu" uważamy wyłącznie za spełnianie JEJ zachcianek a nie budowanie czy umacnianie NASZEGO związku..?
anderstud i chio to jedna i ta sama osoba....hahaha ale beka
anderstud i chio to jedna i ta sama osoba....hahaha ale beka
What?!
MagdaLena1111 napisał/a:No nie wiem, ale dla mnie Chio ma sporo racji. Bo to nie były zaręczyny, ale jakaś szopka świąteczna dla rodzinki po kilkumiesięcznej znajomości okraszonej kłamstwami i zatajeniami o porzuconym zapomnianym dziecku.
Też tak uważam, nie mniej będąc małolatem tak się zakochałem, że klękałem pod Griffith Observatory po chyba dwóch miesiącach znajomości - na szczęście dziewczyna mnie pogoniła
Mylicie zaręczyny ze ślubem. Zgadzam się poniekąd z tym, co piszecie ale nie do końca. A. wiedział jaka jest moja sytuacja rodzinna, wiedział dlaczego nie chcę jechać tam na Święta i że (jak tam pojedziemy) najprawdopodobniej skończy się to awanturą i moim płaczem - jak zawsze.
Poza tym Święta były ok. 2 msc po tym jak mnie poinformował o nieślubnym dziecku. Wiedział, że byłam bliska by wtedy zakończyć z nim znajomość - straciłam zaufanie, przestałam wierzyć w jego szczere intencje itd. Widocznie uznał, że pierścionkiem danym przy Rodzicach (nie rodzince) pokaże mi, że mu zależy a naszą znajomość traktuje poważnie. Żadnego ślubu póki co nie będzie, więc litości!
Co do niego samego i mojej jego niby gloryfikacji - akurat w moim, jak i tym wątku nie zostawiono na nim suchej nitki. Gdyby nie miał (w moich oczach) żadnych zalet, to zamknęłabym jego/ten temat w listopadzie. Zdecydowałam się jednak dać nam szansę i póki co tego trzymam choć nieco na dystans - co też zostało odebrane tak a nie inaczej - że zostawiłam sobie furtkę do ewentualnej szybkiej ewakuacji.
To chyba naturalne, że na osobę w której się zakochaliśmy, na której nam zaczęło zależeć, patrzymy trochę przez "różowe okulary".
Wracając choćby do przykładu Anderstuda i jego Pani od pralkosuszarki (uprzedzając zarzuty o ewentualną (moją) złośliwość, sam Anderstud pierwszy ją tak nazwał), jak o niej teraz pisze?
Temat imprezy oraz okoliczności towarzyszących został zamknięty i nie dysponując żadnymi dowodami na to, że może mnie oszukiwać,
pozostaje mi tylko uwierzyć na słowo, że był to jednorazowy wybryk pod wpływem alkoholu i chwili, czego teraz się wstydzi, ale nie żałuje.
Podejrzewam, że gdyby tą historię przeczytał u kogoś, parskną by ze śmiechu. Ale właśnie tak to działa - zaczęło mu poniekąd na niej zależeć, zainteresowała go, więc siłą rzeczy przyjął taką wersję/postawę a nie inną.
Bardzo możliwe, że słuszną.
Tak to już jest, że każdy najlepiej uczy na własnych błędach. Także Chio - sama kiedyś zadałaś się z nieodpowiedzialnym facetem, nauczyłaś na błędach i teraz masz inną perspektywę. Tak samo ja po historii z preziem z pokorą przyznałam, że mieliście rację mimo, że też byłam przekonana (znacznie bardziej nawet niż teraz), że on na pewno taki nie jest.
Poznając A. wydawało mi się, że zrobiłam wszystko by tamtego błędu nie powtórzyć. Może i powinnam była zasadzić mu kopa, jak tylko usłyszałam o nieślubnym dziecku. Dałam jednak szansę na własną odpowiedzialność mając jednak z tyłu głowy te wszystkie komentarze i ostrzeżenia. Nie biorę z nim ślubu ani nie planuję dziecka póki co, więc spokojnie...
no weźmy spójrzmy na posty chio, przeciez roznosi go po wtykach Roxann i alter ego odpalił
no weźmy spójrzmy na posty chio, przeciez roznosi go po wtykach Roxann i alter ego odpalił
Nie sądzę - wydaje mi się że płachtą na byka jest w tym przypadku samotne macierzyństwo i moja niby gloryfikacja sk. bez skrupułów.
Anderstuda co innego u mnie drażni, ale on mi też nie szczędzi kąśliwych uwag, zresztą z wzajemnością. On jednak ma taki styl dlatego na niego nie obrażam i chyba z wzajemnością (choć na anonimowym forum to jakieś kuriozum by było ) A nawet wciąż go lubię.
Co do Johna, nie zauważyłam bym jakoś go czy jego ex zjechała, ale w momencie kiedy tak to odebrał, przeprosiłam. Nie jest to ani nigdy nie było moim celem.
Wiem, że czasem bywam sarkastyczna czy ironiczna, ale na pewno nikogo nie chcę obrażać.
Mam też dystans do takich osób/wypowiedzi jak Chio.
Roxann zobacz posty chio, te same teksty i dziwnym trafem komentuje tylko nasze posty
Nie masz się co przejmować niedorzecznymi opiniami, skoro sama najlepiej wiesz jak wygląda sytuacja. Sama wiesz najlepiej, jaki masz wpływ na to, co robisz ze swoim związkiem Widzisz ile można przedstawiać faktów z pierwszej ręki jakby nie patrzeć, to i tak znajdą się twórcy spiskowych teorii, wmawiając na siłę swoje mądrości.
Najgorsze w tym wszystkim jest jedno: tutaj chyba nigdzie nie było tak surowej i powierzchownej oceny kogokolwiek na podstawie jednego tylko wydarzenia czy epizodu w życiu, który musi koniecznie przekreślać wszystko, decydując o tym jakim KOlega A. jest człowiekiem i jakie ma intencje wobec Ciebie.
Roxann zobacz posty chio, te same teksty i dziwnym trafem komentuje tylko nasze posty
Bez przesady. Nie ten styl co Anderstud itd.
Ja nie widzę żadnego związku. Dlaczego napisałam wyżej.
Ja tylko próbuję znaleźć jakiś sens w przeświadczeniu, że cokolwiek bym zrobił dla kobiety w związku, będzie to nic innego jak jej usługiwanie..Bo nie bardzo jarzę o co w tym chodzi..
Nie bardzo jarzysz, bo śledzisz wątek od połowy i próbujesz znaleźć jakiś sens w przeświadczeniu Roxann i Gracjany,
ukutym na poczekaniu z powykręcanych na swoją modłę wypowiedzi okraszonych własnymi komentarzami.
Po pierwsze i przede wszystkim ja nigdzie nic nie pisałem o usługiwaniu w związku, bo najpierw sam bym musiał na łeb upaść,
żeby w takim związku w ogóle być. Nigdy na coś takiego bym się nie zgodził i tłumaczyłem pierdyliard razy dlaczego.
Jeśli relacja nosi jakiekolwiek, choćby minimalne znamiona tego, że może tak wyglądać w przyszłości, ucinam temat w zarodku.
Dziewczyny dorobiły do tego jakąś zabawną teorię, która nie jest już taka zabawna, kiedy wczytać się uważnie w ich posty,
zwłaszcza koleżanki Roxann, dla której ani przeszłość związkowa partnera, ani teraźniejszość, ani też tak naprawdę przyszłość,
nie ma kompletnie żadnego znaczenia dla tu i teraz, jeśli facet ma kasę, pozycję, status i jako tako jeszcze przy tym wygląda.
Gdyby Pan Starszy przyjechał na tą stację benzynową w roboczych łachmanach z budowy firmowym vanem utytłanym w błocie
i wlepiał w nią gały, to jedyną jej reakcją by było obrzucenie obleśnego typa pogardliwym spojrzeniem z grymasem obrzydzenia,
że jak taki nikt w ogóle śmiał podnieść wzrok na Jej Cudowną Przewspaniałość, nie dla psa kiełbasa, gdzie z tym ryjem stary dziadu.
A wystarczy że się umył i przebrał w markowe ciuszki i już jej się oczka zaświeciły, już stary dziadu awansował w trybie pilnym na Russela Crowe.
Oczywiście to jest tylko metafora, żebym zaraz znowu nie musiał jednej czy drugiej tłumaczyć, że nie wiem czym on się zajmuje i mam to gdzieś,
bo to jest akurat najmniej ważne w całej tej historii, ale znając już taktykę rozmydlania faktów istotnych na rzecz bzdetów bez znaczenia,
zaraz pewnie zostanie to wywleczone, jako najważniejszy fragment w całej mojej wypowiedzi. Jakbym nie wiedział
No więc widząc śliniącego się na jej widok dzianego starszego pana, o czym nasza piękna Roxann mogła sobie pomyśleć
jak nie o tym, że to idealny materiał na sługusa oraz dostarczyciela rozrywek i atrakcji wszelakich, a w dodatku sam aż się prosi...
Czy nie, przepraszam, teraz mam uwierzyć, że ujrzała w nim przyszłego ojca swoich dzieci oraz męża, bo w okolicy nie było nikogo innego?
Dobrze, to może zróbmy tak, że każdy wierzy w co chce, a ja zostanę póki co przy mojej wersji, gdyż wydaje mi się najbardziej prawdopodobna,
a poza tym jest moja, więc i sercu memu bliska, tak jak fantasmagorie koleżanek na temat moich związków czy mojej skromnej osoby też.
P.S.
Nikt nigdzie nie pisał, że masz mieć w dupie potrzeby czy tam nawet zachcianki swojej laski. Napisałem gdzieś coś takiego?
Nie. Pisałem ogólnie, że we wszystkim należy mieć umiar i przede wszystkim obowiązuje zasada wzajemności tzw. zwierciadełka,
zasada która w skrócie mówi - tyle weźmiesz ile dasz, ani mniej, ani więcej - jeśli nie ma równowagi, to jest lipa a nie związek,
jeśli laska w zamian za to, że ogarniasz jej brykę, wykonujesz czynności w jej mieszkaniu, wyświadczasz przysługi jej rodzinie itp.
ma do zaoferowania tylko swoje towarzystwo, co nierzadko wiąże się z tym, że to ty musisz gdzieś ją zabrać i zapewnić atrakcje,
to każdy kolejny dzień spędzony na tkwieniu w takim układzie jest tylko straconym bezpowrotnie czasem, a nie żadnym związkiem.
I to jest dopiero mega frajerstwo, chociaż niektórzy twierdzą, że szczytem frajerstwa jest ożenić się z matką własnego dziecka.
No cóż, każdy mierzy własną miarą...
Roxann zobacz posty chio, te same teksty i dziwnym trafem komentuje tylko nasze posty
Jakie wasze jak od chwili rejestracji na forum do tej pory napisałaś raptem 3 (słownie trzy) i wszystkie nie na temat?
Zapomniałaś się przelogować.
Nie masz się co przejmować niedorzecznymi opiniami
Bagienni_k, Ty też nie przesadzaj, to jest anonimowe forum na którym różne osoby wypowiadają. Naprawdę myślisz, że mogę się przejmować jakąś anonimową opinią na mój temat ze strony osoby, która mnie nie zna?
Jestem obecna w wątkach, które są mi bliskie bo interesują mnie pewne konkretne tematy, opinie, schematy. Chyba po to dzielimy się tu swoimi doświadczeniami by coś z tej dyskusji wynieść dla siebie - by poszerzyć swoją wiedzę i świadomość. Podzielić opiniami.
Osoby tu to tylko "nick" tak naprawdę - każdy z nas żyje własnym życiem, podejmuje wybory jakie podejmuje i ponosi tego konsekwencje.
Dziewczyny dorobiły do tego jakąś zabawną teorię, która nie jest już taka zabawna, kiedy wczytać się uważnie w ich posty,
zwłaszcza koleżanki Roxann, dla której ani przeszłość związkowa partnera, ani teraźniejszość, ani też tak naprawdę przyszłość,
nie ma kompletnie żadnego znaczenia dla tu i teraz, jeśli facet ma kasę, pozycję, status i jako tako jeszcze przy tym wygląda.
Gdyby Pan Starszy przyjechał na tą stację benzynową w roboczych łachmanach z budowy firmowym vanem utytłanym w błocie
i wlepiał w nią gały, to jedyną jej reakcją by było obrzucenie obleśnego typa pogardliwym spojrzeniem z grymasem obrzydzenia,
że jak taki nikt w ogóle śmiał podnieść wzrok na Jej Cudowną Przewspaniałość, nie dla psa kiełbasa, gdzie z tym ryjem stary dziadu.
A wystarczy że się umył i przebrał w markowe ciuszki i już jej się oczka zaświeciły, już stary dziadu awansował w trybie pilnym na Russela Crowe.
Oczywiście to jest tylko metafora, żebym zaraz znowu nie musiał jednej czy drugiej tłumaczyć, że nie wiem czym on się zajmuje i mam to gdzieś,
bo to jest akurat najmniej ważne w całej tej historii, ale znając już taktykę rozmydlania faktów istotnych na rzecz bzdetów bez znaczenia,
zaraz pewnie zostanie to wywleczone, jako najważniejszy fragment w całej mojej wypowiedzi. Jakbym nie wiedział![]()
No więc widząc śliniącego się na jej widok dzianego starszego pana, o czym nasza piękna Roxann mogła sobie pomyśleć
jak nie o tym, że to idealny materiał na sługusa oraz dostarczyciela rozrywek i atrakcji wszelakich, a w dodatku sam aż się prosi...
Czy nie, przepraszam, teraz mam uwierzyć, że ujrzała w nim przyszłego ojca swoich dzieci oraz męża, bo w okolicy nie było nikogo innego?
Dobrze, to może zróbmy tak, że każdy wierzy w co chce, a ja zostanę póki co przy mojej wersji, gdyż wydaje mi się najbardziej prawdopodobna,
a poza tym jest moja, więc i sercu memu bliska, tak jak fantasmagorie koleżanek na temat moich związków czy mojej skromnej osoby też.
Przechodzisz sam siebie dorabiając historię nie z tej ziemi.
To może lepiej podyskutujmy nad wyższością poznawania kogoś w realu a na portalu randkowym.
Zarzucasz mi to porównanie go do aktora... jakim kluczem Ty na portalu wybierasz laski? Nie z wyglądu na samym początku?
Poza tym spotkałam go najpierw w sklepie z akcesoriami do domu a nie w Mariocie. A tam zapewne też sam często bywasz.
A. nie jest nadzianym facetem, raczej normalnym. Ok, może ma wyższy poziom życia niż ja ale to pewnie też wynika z wielu - już się dorobił. Ne jest żadnym milionerem i nie marka auta sprawiła, że umówiłam się z nim.
Masz bardzo skrzywiony obraz kobiet.
BTW jak do milionera zapewniającego niby rozrywki na jachcie zapewne (w Twoich wyobrażeniach), że ten facet ma w domu kota?
Moja wina, że nie jestem rozrywkowa i nie szukam faceta na portalach ani w klubach - nie jestem w Twoim targecie?
Nie lubię klubów. Nie lubię alkoholu ani śliniących się po nim mężczyzn. Portale randkowe, insta? Nie dla mnie. Poniekąd też przez wykonywany przeze mnie zawód.
Ja wolę poznać kogoś w realu. Ty wolisz inną drogę. I na tym zakończmy.
Nie masz się co przejmować niedorzecznymi opiniami, skoro sama najlepiej wiesz jak wygląda sytuacja. Sama wiesz najlepiej, jaki masz wpływ na to, co robisz ze swoim związkiem
Widzisz ile można przedstawiać faktów z pierwszej ręki jakby nie patrzeć, to i tak znajdą się twórcy spiskowych teorii, wmawiając na siłę swoje mądrości.
Najgorsze w tym wszystkim jest jedno: tutaj chyba nigdzie nie było tak surowej i powierzchownej oceny kogokolwiek na podstawie jednego tylko wydarzenia czy epizodu w życiu, który musi koniecznie przekreślać wszystko, decydując o tym jakim KOlega A. jest człowiekiem i jakie ma intencje wobec Ciebie.
Ale chyba po cos zakłada się wątek - raczej nie po to, aby wszyscy napisali "Ale cudowny związek. Nic tylko pozazdrościć". Warto uslyszec obiektywne opinie i później wyciągnąć z tego coś dla siebie. A wiadomo, że każdy zrobi jak uważa. Nie trzeba tego caly czas powatarzac. Przecież jeżeli "nie chcemy przejmować się opiniami innych" to po prostu nie zakładamy wątku.
To może lepiej podyskutujmy nad wyższością poznawania kogoś w realu a na portalu randkowym.
Ja wolę poznać kogoś w realu. Ty wolisz inną drogę. I na tym zakończmy.
Hmm... wygląda na to, że się pokłóciliśmy i pogodziliśmy, a nawet nie brałem w tym udziału...
Jak to nie miłość, to nie wiem co.
Anderstud kasa nie zawsze równa się klasa. Ale tak - lubię gdy ma klasę. Lubię gdy mi się podoba i jest zadbany. Lubię jak ma szerokie horyzonty i mamy o czym porozmawiać. A nawet lubie, gdy na swoje zdanie i nie jest moim pieskiem na posylki chociaż zadziwiająca często mężczyźni uwielbiają ustawiać się w tej roli. Ja uważam, że wręcz o tym marzą.
Roxann napisał/a:To może lepiej podyskutujmy nad wyższością poznawania kogoś w realu a na portalu randkowym.
Ja wolę poznać kogoś w realu. Ty wolisz inną drogę. I na tym zakończmy.Hmm... wygląda na to, że się pokłóciliśmy i pogodziliśmy, a nawet nie brałem w tym udziału...
Jak to nie miłość, to nie wiem co.
Tak szczerze po ludzku, jak "kumple od piwa" - uważam, że za inteligentny jesteś by wykonywać pracę jaką wykonujesz, chyba, że jesteś właścicielem/kierownikiem albo to Twoja pasja.
Z czego to wynika? Z braku ambicji? Nieodpowiednich kobiet, dla których się poświęcałeś kosztem siebie?
Apropos kobiet:
Pewnie znasz tą historię prezydenta USA i jego żony, jak na jakimś spotkaniu zamieniła parę zdań z pewnym mężczyzną a on zapytał kto to, na co ona:
„To kolega ze szkoły, który kiedyś kochał się we mnie”. Na to prezydent USA odparł: „Gdybyś wyszła za niego, byłabyś dziś właścicielką restauracji”. „Nie Barack, gdybym go poślubiła, byłby teraz prezydentem”.
Nie bez powodu podałam tu wcześniej przykład pary, gdzie mąż przy wsparciu żony na budowach-remontach dorobił naprawdę fajnych pieniędzy.
Myślę, że sam "odstraszasz" takie kobiety świadomie lub nie.
Chyba, że to jak teraz żyjesz Ci NAPRAWDĘ odpowiada, to nie było tematu.
bagienni_k napisał/a:Nie masz się co przejmować niedorzecznymi opiniami
Bagienni_k, Ty też nie przesadzaj, to jest anonimowe forum na którym różne osoby wypowiadają. Naprawdę myślisz, że mogę się przejmować jakąś anonimową opinią na mój temat ze strony osoby, która mnie nie zna?
Jestem obecna w wątkach, które są mi bliskie bo interesują mnie pewne konkretne tematy, opinie, schematy. Chyba po to dzielimy się tu swoimi doświadczeniami by coś z tej dyskusji wynieść dla siebie - by poszerzyć swoją wiedzę i świadomość. Podzielić opiniami.
Osoby tu to tylko "nick" tak naprawdę - każdy z nas żyje własnym życiem, podejmuje wybory jakie podejmuje i ponosi tego konsekwencje.
Spoko, jasna sprawa Nie ukrywam jednak, że póki co to jest chyba jedyny wątek, kiedy tak mocno się udzielam, bo zwyczajnie nie ogarniam takiej niedorzeczności.
anderstud
W samym wątku johna udzielam się niedawno Zaczęła się tutaj ciekawa dyskusja i pozwoliłem sobie wtrącić swoje trzy grosze. Sens staram się znaleźć w każdej wypowiedzi i póki co, wybacz, ale znajduję go zdecydowanie więcej w wypowiedziach dziewczyn. Dlaczego? Zwyczajnie wydaje mi się, że mam zbliżone podejście do tego, jak powinien wyglądać związek i na czym powinien się opierać. O ile jak najbardziej zgadzam się z opinią, że szacunek, zrozumienie i akceptacja jest absolutnie konieczna i to w obie strony, jak również równowaga w stopniu swojego zaangażowania i otrzymywaniu tego zaangażowania od partnera. Odniosłem jednak wrażenie(może mylne), że dopatrujesz się po prostu "księżniczkowatości" w prawie każdej kobiecie. Tak samo, jak w (prawie) każdym działaniu faceta w związku względem kobiety, jako usługiwanie czy nadskakiwanie. Nie zakładam też, że każdy, najdrobniejszy gest w stronę kobiety, nie może być zupełnie bezinteresowny. Nie sądzę, żeby każda odbierała to jako szczyt frajerstwa, traktując tym samym swojego faceta jako czasoumilacza czy lokaja w jednym. Z takim podejściem można popaść w zwyczajną paranoję. Tak samo w kwestii znaczenia wspólnych wartości, poglądów czy zainteresowań dla budowania wspólnego porozumienia w związku - tutaj całkowicie zgadzam się z dziewczynami. Poza tym, czy zwyczajnie nie mogę przyjąć, że taki scenariusz jak w wypadku Rox i jej faceta nie jest możliwy? Nie sądzę, żeby po zauważeniu kogoś na ulicy, stawał nam przed oczami od razu domek z ogródkiem i wierna żona
Poza tym, poprzednie związki czy pewne fakty z przeszłości trzeba w końcu zamknąć i nie rozpamiętywać wiecznie tego co było i jaki to może mieć wpływ na całe dalsze życie.
anderstud napisał/a:Roxann napisał/a:To może lepiej podyskutujmy nad wyższością poznawania kogoś w realu a na portalu randkowym.
Ja wolę poznać kogoś w realu. Ty wolisz inną drogę. I na tym zakończmy.Hmm... wygląda na to, że się pokłóciliśmy i pogodziliśmy, a nawet nie brałem w tym udziału...
Jak to nie miłość, to nie wiem co.Tak szczerze po ludzku, jak "kumple od piwa" - uważam, że za inteligentny jesteś by wykonywać pracę jaką wykonujesz, chyba, że jesteś właścicielem/kierownikiem albo to Twoja pasja.
Z czego to wynika? Z braku ambicji? Nieodpowiednich kobiet, dla których się poświęcałeś kosztem siebie?
Apropos kobiet:
Pewnie znasz tą historię prezydenta USA i jego żony, jak na jakimś spotkaniu zamieniła parę zdań z pewnym mężczyzną a on zapytał kto to, na co ona:
„To kolega ze szkoły, który kiedyś kochał się we mnie”. Na to prezydent USA odparł: „Gdybyś wyszła za niego, byłabyś dziś właścicielką restauracji”. „Nie Barack, gdybym go poślubiła, byłby teraz prezydentem”.
Nie bez powodu podałam tu wcześniej przykład pary, gdzie mąż przy wsparciu żony na budowach-remontach dorobił naprawdę fajnych pieniędzy.
Myślę, że sam "odstraszasz" takie kobiety świadomie lub nie.
Chyba, że to jak teraz żyjesz Ci NAPRAWDĘ odpowiada, to nie było tematu.
Roxann, jesteś niesamowita
Chyba uzależniam się od tego wątku.
Roxann, jesteś niesamowita
Chcesz mnie zjechać czy skomplementować?
Sądząc po " " może jednak to drugie?
Jakaś równowaga w przyrodzie musi być
Ale nawet jak to pierwsze, jestem już uodporniona
Tak szczerze po ludzku, jak "kumple od piwa" - uważam, że za inteligentny jesteś by wykonywać pracę jaką wykonujesz, chyba, że jesteś właścicielem/kierownikiem albo to Twoja pasja.
Z czego to wynika? Z braku ambicji? Nieodpowiednich kobiet, dla których się poświęcałeś kosztem siebie?
Nie no bez przesady. Po prostu zrządzenie losu. Potrzebowałem na biegu dobrze płatnej roboty, akurat trafiła się taka i tak już zostało.
MagdaLena1111 napisał/a:No nie wiem, ale dla mnie Chio ma sporo racji. Bo to nie były zaręczyny, ale jakaś szopka świąteczna dla rodzinki po kilkumiesięcznej znajomości okraszonej kłamstwami i zatajeniami o porzuconym zapomnianym dziecku.
Też tak uważam, nie mniej będąc małolatem tak się zakochałem, że klękałem pod Griffith Observatory po chyba dwóch miesiącach znajomości - na szczęście dziewczyna mnie pogoniła
Na szczęście małolatem wtedy byłeś a młodości się wiele wybacza ;-), jak widać na dziewczynie zafixowany byłeś, bo show z OŚWIADCZYNAMI dla niej się odbyło, a do ZARĘCZYN chyba w ogóle nie doszło, skoro Cię pogoniła :-D
Strony Poprzednia 1 … 28 29 30 31 32 … 61 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Dziwne zachowanie Ex po rozstaniu
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024