A właściwie dlaczego taka postawa?
Masz tak, że jak zaangażujesz się emocjonalnie, to stajesz się „słaby i głupi”? Bo człowiek traci jasność myślenia, staje się bezbronny i podatny na zranienia. Hm?Mam tak, że jak zaangażuję się emocjonalnie, to obiekt tego zaangażowania musi być kimś dla mnie naprawdę wyjątkowym,
dlatego też nie zdarza mi się to zbyt często (raptem trzy razy w całym moim życiu aż tak mnie trafiło) ale jeśli już się zdarzy,
to chyba rzeczywiście tracę jasność myślenia i robię wtedy różne dziwne rzeczy, których normalnie bym się wstydził.
Głównie chodzi o to, że staję się wtedy zbyt uległy i wyrozumiały na różne krzywe akcje partnerki, które u innej by nie przeszły,
naginam czy wręcz łamię własne zasady i wartości... no w skrócie rzecz ujmując zamieniam się po prostu w mientką faję![]()
co z kolei kłóci się w moim charakterem i prędzej czy później pojawia się u mnie konflikt wewnętrzny oraz dylematy BYĆ CZY MIEĆ
a łączenie tego wszystkiego tak, żeby nie przeginać w żadną stronę jest cholernie wyczerpujące psychicznie i kiedy kończy się tak...że zamiast po całym dniu ciężkiej pracy na budowie wracać do domu, gdzie czeka na ciebie ukochana osoba, uśmiech i gorąca kawa,
wolisz siedzieć brudny i zmarznięty przez godzinę albo dłużej w samochodzie na parkingu pod Lidlem, żeby odwlec ten moment,
kiedy wejdziesz do mieszkania i pierwsze co ujrzysz, to naburmuszona gęba partnerki, która ma odruch wymiotny na twój widok,
a kawy możesz się napić jak sobie zrobisz nie siadając nawet na kanapie, bo jak tylko jej dotkniesz swoim tyłkiem, to już jest dym,
że tylko siedzisz na dupie i powietrze marnujesz, najlepiej jakbyś spakował swoje rzeczy i poszedł już sobie w pizdu...no to po czymś takim pewnie może się zdarzyć tak, że człowiek ma ku*wa dość wszystkiego, przynajmniej na jakiś czas
![]()
Nie wiem, tak sobie tylko gdybam...
:-)
Wiesz w czym rzecz.