Cześć wszystkim!
Od razu chciałabym uprzedzić, że nie mam zamiaru marnować czasu na obraźliwe komentarze, także proszę - odpuśćcie je sobie
Nie myślałam, że trafię na jakiekolwiek forum, ale powoli niektóre sytuacje, jakie dzieją się w moim życiu, zaczynają mnie dobijać. Potrzebuję porady jak sobie radzić ze stresem. Jednak w skrócie. Ja, za kilka miesięcy osiemnastolatka oraz mój dwudziestoletni narzeczony spodziewamy się dzieciątka. Sama na fakt, że jestem w ciąży szczerze powiedziawszy ogromnie się ucieszyłam, gdyż była bardzo duża możliwość, że nigdy w swoim życiu nie będę mogła urodzić dziecka. Mój wtedy - chłopak, teraz już narzeczony również się ogromnie ucieszył, w ogóle nie panikując. Mamy do dyspozycji duży dom, który dzielimy jedynie z jego tatą, co mi nawet jest na rękę, bo to najlepszy ojciec (teść) jakiego mogłabym sobie wymarzyć. O kwestie finansowe nie musimy się w ogóle martwić, gdyż moja druga połówka pracuje i dość dobrze zarabia. Ja po dość dalekiej przeprowadzce od domu, jako że nie mam jeszcze osiemnastu lat, musiałam zapisać się do szkoły. Planowałam co prawda zaoczną, ale niestety tam można jedynie od osiemnastego roku życia. Zostało mi jedynie liceum ogólnokształcące o dość niskim poziomie, gdzie miałam być tylko na przetrzymanie. Jako że moją mamę bardzo zranił fakt, że nie skończę wymarzonej przez niej szkoły, to chciałam chodzić do owego liceum. Tylko... Jest to moja pierwsza ciąża i szczerze powiedziawszy nie czuję się najlepiej. Wiele kobiet tutaj pewnie miało dolegliwości typu; "nie mogę usiedzieć na tyłku!"; "jak tylko coś robię puchną mi kostki i nie mogę ustać!"; do tego kilka drzemek w ciągu dnia. Mnie dodatkowo od początku września męczy przeziębienie, stany gorączkowe i ogólne osłabienie. W prawdzie w trakcie miesiąca września byłam kilka dni w szkole, ale wysiedzenie tam prawie 9 godzin jest dość ciężkie, zwłaszcza że otaczają mnie potworne księżniczki, które stwarzają tam nieprzyjemną atmosferę. Chodziłam do pani pedagog na rozmowy. Często. Mówiła żebym się nie przejmowała. Wychowawczyni na moje wytłumaczenie dlaczego mnie nie było poprzedniego dnia odpowiada - jeszcze nie rodzisz, więc nie wydaje mi się, żeby coś strasznego się działo. To, że zostanę nastoletnią matką nie znaczy, że każdy musi traktować mnie z góry. Nie czuję się gorsza. Daję życie i jestem wręcz z tego dumna, jednak po jakimś czasie i nawale negatywnych uwag (od mamy, "teściowej", pracowników szkoły) zaczyna mi być źle. Choć bardzo się staram, tak bardzo dołuje mnie ta sytuacja, że dzisiaj pół dnia leżałam i płakałam. Nie bez powodu, znów po pretensjach od strony mamy (bardzo ją szanuję i jej zdanie bardzo się dla mnie liczy, dlatego tak bardzo te uwagi biorę do siebie i przeżywam). Kiedyś najważniejsza była dla mnie edukacja, a w tym momencie głównym celem jest stworzenie normalnego, kochającego się domu. Zwłaszcza mojemu chłopakowi, który odkąd pamięta nie mieszkał z obojgiem rodziców i tak naprawdę nigdy nie miał normalnego domu. Proszę was, wesprzyjcie mnie jakoś, żebym nie załamywała rąk!
A, wczoraj dostałam zwolnienie roczne od lekarza, to znaczy do czasu rozwiązania - jest możliwość, że go nie przyjmą w szkole?
Dziękuję za każdą odpowiedź!
Nie wiem jak jest z nauką i zwolnieniem i rowniez Ci powiem - NIE ZAŁAMUJ SIĘ. Jednak mimo ze masz zdrowe podejscie do rodziny to do edukacji juz nie. Po pierwsze ciaza przed skonczeniem szkoly to raczej malo rozsadne. Edukacja jest wazna bo obecnie masz jedynie wyksztalcenie podstawowe. Jaka jest gwarancja ze za jakis czas wrocisz do szkoly? Moim zdaniem zadna. A jesli nie wrocisz to sama zalozysz sobie kaganiec na szyje a bedzie to uzaleznienie do faceta oraz mozliwosc wykonywania jedynie malo platnej pracy (chyba ze zalozysz wlasna firme no ale na razie nic nie umiesz). Wyksztalcenie wiec jest kwestia podstawowa w zyciu, nawet jesli sie zaklada rodzine. Oczywiscie w kwestii urodzenia zdrowego dziecka, zgadzam sie ze to jest teraz najwazniejsze. Inni nie musza tego doceniac i rozumiec. Jednak rowniez doskonale rozumiem Twoja matke. Dla mnie takie postepowanie corki to bylby cios i szok i caly czas, caly czas martwilbym sie o Twoja edukacje. Oczywiscie zgadzam sie ze zdrowia dziecka nie mozna narazac. Coz, czas pokaze czy bedziesz umiala to wszystko ze soba pogodzic, czy zmarnujesz swoje szanse i zycie. Pogodzic mozna, ale bedzie to wymagalo ogromnego wysilku w przyszlosci, podzialu obowiazkow, nauki i wychowywania dziecka niemal jednoczesnie. Natomiast zmarnowac swoje zycie w sensie mozliwosci bedzie Ci bardzo latwo, gdyz jak sie juz odzwyczaisz od szkoly, czy bedziesz sie kierowac koniecznoscia pozostania w domu, to latwo Ci to przyjdzie. Zycze Ci dobrych wyborów chyba na przyszłość bo teraz już obecne dokonałaś. Pewnie też potrzebne bedzie Ci wsparcie w nowym domu, masz rózne obawy, itp. Coż, samo życie.
Ja tak czy siak liceum w najbliższych trzech latach bym nie skonczyła, gdyż nie mam możliwości rzucenia dziecka mamie i zajmowania się swoimi sprawami. Zresztą nawet nie pozwoliłabym na to, bo to matka powinna wychować swoje dziecko, a nie babcia. Tu jest kwestia ukończenia pierwszego półrocza w szkole dziennej, a potem może, jeśli czas pozwoli to w zaocznej. Widzisz, mojego narzeczonego nie ma od rana do wieczora w domu, gdyż prowadzi rodzinną firmę. Jestem świadoma tego, że muszę wziąć najpierw odpowiedzialność za dziecko, a potem dopiero zabrać się za szkołę. Matury nie znoszą w tym roku, także będę miała jeszcze możliwość jej zdać. Wystarczającym wsparciem jest dla mnie mój narzeczony, daje mi dużo siły i na ogół tylko dzięki niemu tryskam energią... Jest jednak kwestia tego, że jak to w ciąży - przechodzę cholerne załamania nastrojów i to mnie najbardziej dobija.
Paulina, nie wiem jak to wygląda w przypadku zwolnienia od lekarza z kontynuacją nauki, prawdopodobnie szkoła musi respektować to zwolnienie.
Kiedy skończysz 18?
Generalnie widać że to, co się dzieje w Twoim życiu składa się w jakąś logiczną całość. Wiem że łatwo jest powiedzieć "nie przejmuj sie innymi" itd. Ale tak właśnie powinno być. Teraz najważniejsze jest dziecko i Twoje samopoczucie oraz żebyś dostarczała swojemu organizmowi wszystkiego czego potrzebuje. Pamiętaj opinie innych nie są ważne. Co do mamy to uwierz mi że rozumiem Cię doskonale, ale czasami sytuacja zmusza żeby wejść w konflikt z oczekiwaniami rodziców. Pogadaj z mamą. Wytłumacz jej, że to już się stało i za wielkiego wyboru nie masz. Zrób wszystko aby zapewnienia i deklaracje które składasz odnośnie kontynuowania nauki miały pokrycie i w jak najbliższej przyszłości się ziściły. Ogarnięcie tego wszystkiego będzie od Ciebie wymagało dużo siły i samozaparcia w dążeniu do realizacji celów edukacyjnych i wychowawczych czy w dalszej perspektywie zarobkowych. Wszystko idzie zrobić. Jak się tylko chce i ma się pomysł jak to wszystko zorganizować. Znam kilka przykładów osób, które pomimo wielu kłód pod nogami osiągnęły to co zamierzały, ale rowież kilka takich które pomimo deklaracji zostały na lodzie i dawne deklaracje, marzenia czy cele poszły w zapomnienie.
Wszystko leży w Twoich rękach. To od Ciebie zależy co z tym wszystkim zrobisz.
A mądrymi głowami z otoczenia, które znają się na wszystkim i wiedzą wszystko się nie przejmuj. Dołowaniem Ciebie nie pomogą. Naucz się odpowiadać z przekorą i walczyć o swoje. Przecież masz plan. Wiesz co robisz.
Szczerze, to nie uważam, by szkoła była aż tak męcząca.
Też byłam w ciąży i właściwie tylko pierwsze 4 tygodnie były kiepskie, a potem do samego końca funkcjonowałam w zasadzie całkiem normalnie.
Pewnie jest możliwość załatwienia sobie zwolnienia - tylko nie wiem, czy to byłoby dla Ciebie dobre. Młoda jesteś, powinnaś skończyć przynajmniej liceum.
Kiedyś urodzisz, dziecko podrośnie i wypadałoby coś dalej robić ze swoim życiem. Z nieskończoną szkołą będzie Ci ciężko.
Co do konfliktu z matką - nie pytałaś jej o zgodę ani o akceptację, kiedy zaczynałaś współżycie, więc teraz też tego nie rób.
Zaszłaś w ciążę, więc zachowuj się jak osoba dorosła. Podejmuj dorosłe decyzje.