Witajcie Przedstawiam wam moje opowiadanie, które, jeśli kogokolwiek zainteresuje, dalej kontynuuję na blogu: niedozwolony link
Liczę na szczere opinie )
Historia ta ma narrację wieloosobową, każdą wypowiedź innej osoby oddzielają gwiazdki "* * *"
PROLOG
Ta noc jest nadzwyczaj mroźna, pomyślałam, stąpając szybko po pełnym kałuż chodniku.
W świetle latarni zobaczyłam wysokiego, muskularnego chłopaka o oczach niebieskich, a włosach w kolorze popielaty blond ? uroda typowo aryjska. Mój ukochany chłopak. Wczoraj dowiedział się, że pod sercem noszę jego dziecko. Usłyszawszy to poprosił mnie o dzień na przemyślenie wszystkiego.
Kiedy stanął naprzeciw mnie, serce zaczęło bić mi jak dzwon. Spojrzałam w jego oczy i już wiedziałam. On nie chciał tego dziecka, za bardzo wystraszył się odpowiedzialności.
- Posłuchaj, będę miał problemy z prawem. Nie mogę tu zostać. Nie myślałaś może o aborcji? - mówił nadzwyczaj szybko, jakby starając się czym prędzej pozbyć problemu, jakim było jego własne dziecko. Zawahał się chwilę. - Jeśli tak, będę w stanie pokryć jej koszty.
- Nie! ? krzyknęłam ? Nie zapominaj, że to dziecko jest także i moje. To, że ty go nie chcesz nie oznacza, że poprę twoje zdanie!
- W takim razie nigdy więcej się nie spotkamy. Nie zamierzam iść do więzienia ani tracić młodości na siedzenie w pieluchach. Cześć.
Zamarłam. On nie żartował! Naprawdę pozostawił mnie samej sobie!
Dlaczego? Dlaczego chłopak, który wydawał mi się ideałem w każdym calu, zachował się właśnie jak ostatni drań? Patrzyłam jak oddala się ode mnie. Nogi miałam niczym z waty, a usta jakby zasznurowane. Nie byłam w stanie pobiec za nim ani cokolwiek powiedzieć.
Po chwili poczułam się słabo. Ostatnim co zobaczyłam było gwieździste niebo.
* * *
5 marzec 2014
Nienawidzę szpitali. Jakiś czas temu miałam przyjemność spędzić kilka nocy w jednym z nich z powodu wyrostka robaczkowego i od tamtej pory na samą myśl o powrocie do tej placówki przechodzą mnie ciarki. Niestety jednak jestem tu znów. W przeraźliwie białym korytarzu oczekuję na swoją kolej odwiedzin.
Babcia Anastazja, z którą byłam tak bardzo zżyta, której ufałam jak nikomu innemu, jest teraz u kresu sił. Prawie nie może mówić, a co dopiero poruszać się...
- Maju, wejdź ? mama ledwo mogła patrzeć na mnie przez swoje opuchnięte od płaczu oczy ? Pamiętaj tylko, żeby nie zadawać babci pytań, bo bardzo się męczy.
Skinęłam głową. Minęłam mamę i weszłam do pokoju. Uderzyła mnie biel ścian. Jak miejsce, w którym tylu ludzi przychodzi i odchodzi z tego świata, może być tak bezbarwne? Babcia bardzo często mi powtarzała, że wszędzie by mogła umrzeć, ale nigdy w miejscu bez duszy, jakim był właśnie szpital. Jak na złość, los jej zgotował odwrotny scenariusz.
Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu babcia była osobą pełną życia. W wieku siedemdziesięciu lat była w stanie jeździć dzień w dzień na rowerze do miasta tylko po to, aby kupić chleb. Dla niej hańbą było korzystać z takich udogodnień jakimi są taksówki lub chociażby autobusy. Teraz natomiast leży zmęczona w jednym z tych obskurnych szpitalnych pokoi. Uśmiech, który przez ponad pół wieku był jej znakiem rozpoznawczym, zniknął z twarzy.
Jeszcze kilka lat temu wszystkie rówieśnicze sąsiadki zazdrościły jej burzy loków, z których teraz zostało zaledwie kilka pasm cienkich siwych włosków.
Usiadłam na krześle przy łóżku babci i delikatnie ujęłam jej dłoń. Jest taka krucha, pomyślałam. Na darmo starałam się powstrzymać cisnące się do oczu łzy - nigdy nie lubiła, gdy ktoś się nad nią rozczulał. Pamiętam, że kiedy przeziębiona pojechała na rowerze w trakcie deszczu do miasta, mama nakrzyczała na nią z obawy o jej zdrowie. Babcia skwitowała to śmiechem i stwierdzeniem, że ?na starość i tak już nic nie szkodzi?.
Po chwili przemyśleń ocknęłam się i poczułam, że babcia lekko ściskała moją dłoń swoją, podczas gdy drugą wyciągała w stronę nocnej szafki. Drżącą ręką podała mi go. W środku znajdował się naszyjnik ze złotym kluczykiem, który babcia nosiła odkąd tylko pamiętam - nie rozstawała się z nim nawet do snu. Kiedy pytałam, dlaczego jest to akurat kluczyk, a nie inna rzecz, odpowiadała, że to tajemnica, którą pewnego dnia się ze mną podzieli.
- Babciu. Czemu mi go dajesz? ? mojej dociekliwości nie powstrzymywały nawet dławiące łzy. Dopiero później przypomniałam sobie, że nie powinnam była zadawać pytań. Za późno?
Babcia poruszyła ustami. Nachyliłam się nad nią, aby lepiej słyszeć.
- W końcu poznasz tajemnicę ? szepnęła, po czym odwróciła głowę. Siedziałam tak jeszcze trochę z myślą, że babcia może będzie chciała coś dodać, ale po krótkiej chwili usłyszałam miarowe oddychanie. Zasnęła. Po cichu wymknęłam się z jej szpitalnego pokoju.
* * *
Jak mama znosi ten szpital? - zastanawiałam się już od dłuższego czasu. Nieskutecznie próbowałam skierować swoje myśli na książkę, którą starałam się przeczytać. Oby tylko mama się nie męczyła? Załamałam ręce, a w tym samym momencie do kuchni wszedł Jakub. Mąż spojrzał na mnie poirytowanym wzrokiem.
- Maja albo Igor robią sobie żarty i co chwilę pukają do okien, a gdy wyjrzę to już ich nie ma.
Zastanowiłam się, coś mi w tym nie pasowało.
- Skarbie, przecież dzieci są w swoich pokojach - odparłam.
Jakub nastawił uszu.
- No nie, znowu!
Mąż wybiegł na klatkę schodową, do której wchodził właśnie sześćdziesięcioletni sąsiad.
- Dzień dobry, widział pan może czy ktoś kręci się koło bloku? ? spytał - Ciągle słyszę pukanie do okien!
- Panie, żywej duszy nie ma ? odpowiedział sąsiad kierując się do swojego mieszkania.
Jakub wrócił zrezygnowany do kuchni. Usiadł obok i uścisnął moją dłoń.
- Dzwoniłaś do szpitala? ? zapytał - Jak się czuje twoja mama? Miejmy nadzieję, że z tego wyjdzie, może to tylko przejściowe...
W momencie wypowiadania tych słów szklanka stojąca na szafce kuchennej zachwiała się, po czym spadła, z hukiem rozlatując się na małe kawałeczki. Poczułam się nieswojo.
- Nie, nie dzwoniłam ? odpowiedziałam pospiesznie mężowi zabierając się do czyszczenia podłogi.
Kiedy skończyłam, rozległ się dźwięk mojego telefonu. Po krótkiej rozmowie z lekarzem ścięło mnie z nóg. Usłyszałam to, co chciałam usłyszeć jak najpóźniej albo nawet w ogóle. Pragnęłam, żeby los pozwolił mamie umrzeć spokojnie w jej własnym domu.
- Przykro mi, ale pani Anastazja przed chwilą zmarła. Robiliśmy co w naszej mocy.
Pukanie do okien? Szklanka, która była tak daleko od krawędzi szafki, że nie miała prawa spaść? To były znaki, z którymi nigdy nie miałam do czynienia, jednak słyszałam o nich. Powinnam była się domyślić, że coś się stało, że ktoś od nas odszedł?
* * *
30 czerwiec 2014
Dom babci Anastazji otrzymaliśmy w spadku. Rodzice zamiast go sprzedać, postanowili się do niego jak najszybciej wprowadzić, by w trakcie wakacji móc zrobić należyty remont.
Był on zaledwie dziesięć minut drogi od naszego malutkiego mieszkania na parterze, które rodzice zdążyli sprzedać, co całkiem mi odpowiadało. Wolę mieszkać w zaciszu, z dala od zgiełku miasta. Zawsze zazdrościłam babci tego pięknego domu i takiej okolicy, więc jestem przeszczęśliwa, że mogę w nim zamieszkać.
Odkąd babcia wręczyła mi swój naszyjnik, podobnie jak ona, nie rozstaję się z nim nawet do snu. Za to ciągle po głowie chodzą mi jej ostatnie słowa, skierowane akurat do mnie - ?poznasz tajemnicę?.
* * *
Nareszcie przeprowadzimy się do domu z ogrodem. Nie będziemy już cisnąć się w cztery osoby plus pies na czterdziestu metrach kwadratowych, pomyślałam biorąc od Jakuba ostatnią walizkę z bagażnika naszego jeepa.
Ale? Dlaczego takim kosztem? Niestety, śmierć jest nieodłącznym elementem ludzkiej egzystencji i trzeba się z nią pogodzić.
Jednak teraz, po śmierci mamy, mam duży żal do siebie za winy, którymi niegdyś ją obarczałam, ale również za groźby, które stosowałam wobec niej. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas i zmienić bieg wydarzeń. Wystarczyłaby jedna moja decyzja, jedno moje słowo?
Teraz niestety po tylu latach nie ma już odwrotu, ale może to i lepiej? Kto wie jak potoczyłyby się nasze losy, gdyby prawda wyszła na jaw. Musi pozostać tak, jak jest.
Spojrzałam na dom mojego dzieciństwa, należący teraz do mnie i mojej rodziny - nieduży piętrowy budynek wykonany w starym stylu z imponującym ogrodem, który wyróżniał się wśród innych. Postanowiliśmy, że sypialnię babci na piętrze oddamy Mai, natomiast duży pokój obok, w którym przebywali zostający na dłużej goście, podzielimy na dwa: Igora i nasz.
Maja była bardzo zżyta ze swoją babcią. Myślę, że przyznanie jej tego pokoju będzie dla niej sporym wyróżnieniem.
* * *
Po wniesieniu wszystkich walizek z naszego samochodu oraz mebli z ciężarówki, całą rodziną zasiedliśmy przy kuchennym stole. Spojrzałam na rodziców i sześcioletniego brata.
Za nic tutaj nie pasuję? Zarówno rodzice, jak i Igor są posiadaczami kasztanowych włosów i zielonych oczu, kiedy to ja mam włosy blond, a oczy niebieskie ? podobno po dziadku Henryku, który zmarł kiedy byłam malutka.
Od jakiegoś czasu interesowałam się biologią, więc wiem, że wielu ludzi odziedzicza oczy nie tylko po rodzicach, ale również po dziadkach, także mam swoistą ?pamiątkę?.
- Maju ? mama spojrzała na mnie badawczo ? Myślę, że ucieszysz się, jeśli dostaniesz pokój po babci.
- Super! ? poczułam wielką radość na myśl, że piękna, staroświecka sypialnia jest moja. Z pewnością nie przeprowadzę w tym pokoju znaczących zmian, bo kocham styl, jaki wpoiła mi babcia ? To wspaniała wiadomość, dziękuję.
Myślałam, że ten pokój otrzyma Igor, w końcu odkąd się urodził jest oczkiem w głowie mamy i taty. Przez pewien czas nawet czułam się odrzucona. Sprawiałam wówczas problemy wychowawcze i jedyną osobą, z którą wtedy mogłam bez spięć porozmawiać, była właśnie babcia. Rodzice to wykorzystali i postanowili wtedy jak najczęściej mnie do niej podrzucać. Wiedzieli, że z nikim się lepiej nie dogadam jak z nią.
Z jednej strony miałam do nich żal, bo zamiast próbować sobie ze mną poradzić, ułatwiali sobie sprawę oddając mnie pod opiekę babci, tak jakby uciekali w ten sposób od problemu i ciążącej na nich odpowiedzialności.
Z drugiej strony mama potrzebowała dojść do siebie po zagrożonej ciąży i męczącym, wielogodzinnym porodzie, więc nie na rękę jej były dodatkowe zmartwienia, a jak wiadomo, przy niemowlęciu i tak się nie da do końca odpocząć.
Wielka szkoda, że rodzice kupili pierwszy aparat fotograficzny dopiero kiedy miałam roczek. Właśnie to jest przyczyną braku moich zdjęć z okresu niemowlęcego.
Kiedy natomiast urodził się Igor, rodzice czym prędzej kupili porządną lustrzankę i robili mu zdjęcia na każdym etapie jego życia. Moje zdjęcia to zaledwie trzydzieści procent tych, na których jest mój brat? A on ma zaledwie sześć lat!
* * *
Kiedy przyjechała ostatnia ciężarówka z naszymi meblami, postanowiliśmy przenieść staroświeckie meble teściowej na strych. Maja uparła się, że chce pozostawić swój pokój w takim stanie, w jakim był za życia babci. Nie zamierzała przeprowadzać tam remontu i wymiany mebli, a co najwyżej go odświeżyć.
Maja zawsze szalała na punkcie staroci, pomyślałem. Pewnie zaszczepiła jej to babcia. Odkąd sięgam pamięcią, spędzały ze sobą więcej czasu niż my z nią. Myślę również, że Anastazja dawała jej dużo więcej szczęścia niż ja z Beatą. Właściwie? Jedyne co w związku z tą sprawą robię, to karcę się w myślach.
Bierność. Chyba czas to zmienić i zacząć działać. W końcu teraz tylko my pozostaliśmy naszej córce. Nie chcę być złym ojcem.
* * *
1 lipiec 2014
Spojrzałam na babcię. Znowu miała tą swoją burzę loków i śmiejące się oczy, niezmęczone starością i zbliżającą się śmiercią. Podeszła do mnie i w tym momencie poczułam zapach jej perfum.
- Pamiętaj o tajemnicy? - szepnęła.
Obudziłam się. Był środek nocy. To tylko sen?
Nawet nie pamiętam o której zasnęłam. O dziwo, w powietrzu naprawdę unosił się zapach perfum babci co najmniej jakby była obok mnie. Przyprawiło mnie to o dreszcze. Z bijącym sercem zmusiłam się do dalszego snu.
Rano obudził mnie hałas dochodzący ze strychu. Wychodząc z pokoju zauważyłam ojca wnoszącego po schodach stary telewizor babci.
- Cześć, księżniczko ? przywitał się ? Na strychu, specjalnie dla ciebie, jest prawdziwy skarbiec złota ? uśmiechnął się porozumiewawczo ? Myślę, że kilka rzeczy z pewnością ci się spodoba. Twoja babcia miała tyle rupieci, że od wczoraj nie udało mi się jeszcze wszystkiego wynieść na strych. Czekam na naszego sąsiada Filipa. Poprosiłem o pomoc, bo sam nie poradzę sobie z większymi rzeczami.
Schodząc na parter spostrzegłam, że większość babcinych mebli zostało już zamienionych na nasze.
- I jak ci się podoba, Maju? ? spytała mnie mama. Wyczułam w jej głosie wielką dumę i satysfakcję ? Pięknie, prawda? Babcia byłaby dumna.
Dostrzegła pojawiający się grymas niezadowolenia na mojej twarzy i szybko spoważniała.
- Babcia byłaby dumna, ale tylko wtedy, kiedy zostawiłabyś jej rzeczy na swoim miejscu ? odparłam ? Ten dom stracił teraz swoją duszę. Nowoczesność za nic tu nie pasuje. Te starocie to było coś. Zobacz, ile tu teraz pustej przestrzeni! Poprzedni wystrój dużo bardziej do mnie przemawiał.
- Ależ kochanie ? mama próbowała się bronić ? Ten dom potrzebował zmiany. Owszem, moja mama miała oryginalny styl urządzania wnętrz, ale to już nie te czasy. Zresztą, oboje z ojcem czujemy się lepiej w tym klimacie. Jeśli chcesz, idź na strych i jak tylko tata z Filipem przeniosą wszystkie pozostałe rzeczy, wybierzesz sobie co tylko zechcesz do swojego pokoju. To twoja przestrzeń, więc urządzisz ją wedle własnego uznania.
Skinęłam głową i bez słowa zasiadłam do stołu, na którym czekało na mnie moje ulubione masło orzechowe.
W trakcie gdy przygotowywałam sobie kanapki, rozległo się nachalne pukanie do drzwi. Przez chwilę zastanawiałam się, kto do diabła w tych czasach puka, zamiast użyć dzwonka. Szybko jednak oprzytomniałam - przecież to dom babci, a tutaj, przynajmniej do teraz, nie było nic nowoczesnego...
Ciąg dalszy na blogu niedozwolony link na którym czekam na szczere opinie