mam takie pytanie. właśnie zaczęłam studia dzienne i niestety mam wf. nie przepadam za tym przedmiotem ale co poradzę . chciałabym wiedzieć co wy robicie, czy są obowiązkowe i czy możecie wybrać sami co chcecie robić. ja mam w planie siłownie i pływalnie i nie wiem jeszcze czy mogłabym np chodzić tylko na siłownie.
nam dali do wyboru wiele dziedzin sportu w tym aerobiki, tance wszyyystko. chodzilam na siatkówke i nie powiem dość zadowolona byłam. tylko ja lubie to wiec pewnie dlatego to nie był problem dla mnie ;]
U mnie można było wybrać dyscyplinę i dużo ich było, tak że każdy ćwiczył to co chciał. I na wf obowiązywała 100% obecność. Ja ćwiczyłam w pierwszym semestrze judo ( i źle na tym wyszłam), a w drugim siatkówkę.
u nas również wiele było do wyboru: tenis, siatkówka, siłwnia, basen, itp. ale niestety wszystko było w takich godz że plan nie pozwalał na to... także trzeba było chodzić na wf taki, jak w LO czyli na poczatek rozgrzewka a pozniej zazwyczaj siatka , no i oczywiscie na kazdy wf trzeba bylo przyjsc...
U mnie na wfie gdy jeszcze studiowałam dziennie mieliśmy normalne zajęcia jak w LO. Gimnastykę, biegi, czasem jakąś siatkę, kosza...
Na mojej uczelni można sobie wybrać dyscyplinę sportową. W jednym semestrze można np. grać w tenisa a w następnym chodzić na kosza. Był też aerobik, siatka, basen i jeszcze wiele innych sportów. Na zajęciach obecność była ważna - im mniej nieobecności tym lepsza ocena.
GG: 63978997
U mnie trzeba się zdeklarować w każdym semestrze na konkretną dziedzinę. Ja załapałam się na aerobic kobiet i pilates. Każda nieobecność na zajęciach oznaczała mniejszą ocenę w indeksie, ale można było 'odrabiać' opuszczone zajęcia.
a ja sobie załatwiłam zwolnienie z wfu
U nas było podzielone na grupy. Chłopaki i dziewczyny i oboje grupy mieli do wyboru inne dyscypliny. Czy obowiązkowe to u nas było raczej na tak chyba, że masz zwolnienie lekarskie. Ale nie polecam, sport jest bardzo potrzebny w przyszłości będziesz żałowała
Mutant, który nigdy nie wszedł do masowej produkcji, zbyt pokręcony, by żyć i zbyt rzadki, by umrzeć...
U mnie na uczelni można wybrać sobie na co chce się chodzić i o której godzinie jakiego dnia. Zwolnienia lekarskie się nie liczyły, jeśli takowe się posiadało, trzeba było chodzić na zajęcia teoretyczne . Frekwencja 100%, ale jak się nie przyszło na zajęcia to trzeba było innego dnia przyjść i odrobić
U mnie na studiach był do wyboru aerobik , silownia, squash albo koszykówka.
Ja chodzę na łyżwy
Jak ja teraz żałuję każdego opuszczonego w-fu na studiach Zero stresu, można było się wyszaleć... a człowiek chodzić nie chciał
"Trzeba przecież kochać coś, by żyć. Mieć gdzieś jakiś własny ląd choćby o te dziesięć godzin stąd"
ja, jako że studiuję na małej uczelni, nie miałam wyboru dyscypliny - po prostu cała grupa ( ok. 25 osób ) miała wf razem - raz na sali w ręczną lub siatkówkę, potem na siłownie itp.
U nas jest do wyboru baaaardzo dużo.
Pamiętaj! Wf na uczelni nie ma nic wspólnego z wf w szkole. Wybierasz sobie zajęcia i na nie chodzisz, i masz tylko to co wybrałaś
Przypominają zajęcia w fitness clubach.
Żadnych walniętych bab z gwizdkiem
Ja miałem walniętego pana bez gwizdka. Bez niego też dawał radę 20-tkę chłopaków i dziewczyn upodlić - ach te karne pompki Oczywiście na własne życzenie, bo wybrałem sobie 2 razy w tygodniu 1,5 h karate i tak przez 5 lat. Świetna sprawa, jak wracałem z treningu, to głowę myłem mając ją na wysokości pasa, bo wyżej rąk nie mogłem podnieść
Ein Fleisch Ein Blut Ein wahrer Glaube Eine Rasse und ein Traum Ein starker Wille
Jawohl ja!
Já! Já! Jawohl!
17 2016-04-24 20:20:58 Ostatnio edytowany przez Ola_la (2016-04-24 20:23:13)
na mojej uczelni na w-f chodzilo się do pobliskiego gimnazjum grac w siatkowke
poza tym lekcje te były raz w tygodniu o 20.00 wtedy gdy wszyscy dojezdzajacy z pobliskich miejscowości musieli wracac do domu
i w rezultacie wszyscy dojezdzajacy jeśli nie mieli gdzie nocować albo nie chcieli dostarczali zwolnienie lekarskie
te zajecia trwaly pol roku a potem już uczelnia zrezygnowala z tego
nie wiem czy w tym momencie jest w-f na tej uczelni
pamiętam ze my wypelnialismy jakas ankiete i większość nie chciała z tego powodu jak wyglądały te zajęcia
a można było to inaczej zorganizować bo w miescie sa dwa kryte baseny, korty tenisowe, silownia, itd.
Na mojej uczelni na licencjacie każdy się zapisywał na co chciał. Do wyboru piłka nożna, siatkówka, aerobik, basen, siłownia, hala, nawet konie czy też golf i różne inne. Teraz na magisterce jestem na innej uczelni, gdzie przywiązują dużą uwagę do wf-u. Więc już po rozgrzewce z każdego pot spływa, a zakwasy są przez następny tydzień. Najczęściej jest crossfit. I tak przez całe półtorej godziny co tydzień. Na szczęście przez jeden semestr. Ale jeszcze czekają mnie w następnym semestrze zajęcia z samoobrony. A że jestem niska i dość drobna to też trochę się obawiam. Swoją drogą czy na studiach magisterskich też macie WF?
Swoją drogą czy na studiach magisterskich też macie WF?
u mnie na magisterce mamy wf przez pół semestru (15 godzin). Ale to zależy od programu studiów, jedne kierunki na naszym wydziale mają na mgr, inne nie.
U mnie tez była do wyboru masa różnych dyscyplin: jakieś zespołowe z piłką, joga, taniec, nordic walking, jazda konna, judo, aikido, ścianka wspinaczkowa... Z kolei koleżanka z innej uczelni miała tylko siatkówkę i siłownie, przy czym siłownie brała zawsze grupa męska, a dziewczyny nie miały wyboru i szły na salę
u mnie było mnóstwo dziedzin, można było wybierać (oczywiście tak żeby dopasować do pozostałych zajęć) nawet ze zwolnieniem trzeba było chodzić na dowolne zajęcia, byle zawsze na te same (ludzie siedzieli i nic nie robili przez te 1,5 godziny). Jak ktoś musiał odrobić zajęcia to w soboty była taka możliwość.