mimo tego że mam dwójke dzieci i męża, to nie mam chęci do życia, próbowałam już kiedyś się zabić i od bardzo dawna znów o tym myśle ale jednak brak mi odwagi bo wiem że moje córeczki będą bardzo cierpieć ale nieraz mam już tak dosyć że kompletnie brak mi sił, ale nie mogę dziewczynek zostawić, bo co się z nimi stanie, kto się nimi zaopiekuje, nie mam nikogo oprócz męża i dzieci, przecież nie mogę zabrać ich ze sobą, z mezem nie potrafie rozmawiać o problemach nigdy mnie nie rozumiał, gdy po 8latach związku postanowiłam odejść, było mi dobrze ale wrocilam do niego ze względu na dzieci, bo bardzo za nim tesknily, nie umiałam zabrać im ojca, tata jest dobrym, minely 2 lata od tamtego czasu i ja nic nadal nie czuje. Doszło do tego ze zaczelam go zdradzać, czuje się wtedy przez chwile dobrze ale po powrocie czuje znowu strach, bezradność, krzycze na dzieci, łatwo mnie wyprowadzić z równowagi,wszystko mnie denerwuje, placze często, boli mnie głowa, nic mi się nie chce, jestem zla matka i zona. wiem ze i tak nikt nie rozumie z tego pisania nic, bo jest haotyczne ale podobno pisanie w jakims stopniu daje ulge, wiec nie zważam na błędy, nie wiem czy cos w tym jest, pare razy probowalam już gdzies cos napisac ale nigdy nie udało mi się wyslac, zresztą to nie jest ważne, mam straszny metlik i nie umiem sama ze sobą poradzic. mam 28 lat, dzieci 5 i 3,5 roku
Są dwie opcje albo rozmawiasz z mężem i walczycie o związek , normalna rozmowa, co czujesz, czego oczekujesz z czym ci zle itp itd Albo drugie wyjscie czyli rozstanie, wiadomo dzieci na tym ucierpią ale skoro nie ma wyjscia, chcesz czuć sie zle do konca? chcesz być krzywdzona, niezrozumiana? Co do zdrad itp to sie nie wypowiem bo dla mnie to mało odpowiedzialne
Wiadomo iż potrzebujesz być kochaną, pragniesz uczucia i zdrada daje ci jakies ukojenie ale krzywdzisz tym siebie i innych. Wiec skoro masz zdradzać to lepiej sie rozstac i zrobić by ojciec był tatusiem niedzielnym czy cos w ten desen.
hej złaaa... ( nie jestes zła, dokonałaś w życiu tylko złych wyborów)
współczuję sytuacji, cokolwiek nie zrobisz,będzie źle. Albo Ty cierpisz albo córki. ale wiesz ważniejsze jest aby dzieci miały obydwoje rodziców szczęsliwych niż obydwoje nieszczęsliwych lub Bron Boże zostały bez matki. nikt nie wie jak bardzo cierpisz każdego dnia, ale niestety jestesmy tylko ludzmi i popelniamy bledy.. kochana idz do psychologa, przepracuj emocje i ew. odejdz od meza.. przyjmij na siebie ta odpowiedzialnosc ze dzieci nie beda codziennie widzaly ojca, ale najwazniejsze by córki miały obydwu rodziców szczesliwych. ew . poczekaj az troche podrosna ale pierwsze co idz na psychoterapie. wzmocni Cie, trzymaj sie ciepło
dokładnie to co pisali ci wyżej, albo staraj się z mezem naprawić to co jest miedzy wami, albo skoro nie kochasz go ale to raczej pewne skoro go zdradzasz to odejdź od niego,
od czasu naszego rozstania, dużo rozmawialiśmy, wydawalo się ze rozumie wiele, staral się zmienić, wybaczyl mi nawet zdrade, mowil ze mi pomoze, wiem ze mnie kocha na swój sposób.... ale potem jakoś znowu było jak wcześniej, on uważa ze wszystko jest wporzadku, nie widzi probemu, zawsze mi docina, on wie lepiej, jest swiety i wzorowy, nie potrafie mu mówic o swoich problemach, w ogóle tkwie w kłamstwie, wiem ze ten związek to porazka i nie jest mi z tym dobrze, dzięki niemu nie mam nawet znajomych, mam jedna przyjacióke ale nawet i od niej się oddalam, jestem sama, siostra nieraz probowala ze mna rozmawiać bo widziala ze jest cos nie tak, wiem ze jej mogłabym zaufac ale ja tylko się rozklejałam i nic nie mowilam, zawsze bylam skryta już od dziecka, chciałabym wszystkim bliskim powiedzieć co czuje od dziecka, jak zawsze bylam ponizana przez zwłaszcza jedna ze starszych siostr, jak często zabierala mnie do łazienki gdy miałam może z 5lat, do szkoły jeszcze nie chodzilam i kazala sobie lizac cipe, jak sąsiad wyciagal swojego kut... i chciał zebym mu possała ale uciekłam, jak chciałam uciec z domu gdy rodzice byli w szpitalu. nie potrafie nikomu tego powiedzieć, wie o tym tylko jedna osoba z która już praktycznie nie mam kontaktu. to wszystko mnie przerosło, widocznie nie potrafie być odpowiedzialna
Hej zzłła. Twoje problemy wynikaja z faktu, ze bylas wykorzystywana seksualnie,to oczywiste.Przeszlosc determinuje Twoje zycie tu i teraz i bedzie tak dopoki nie zglosisz się do odpowiedniej osoby po pomoc,bo takiej potrzebujesz.Z tego co piszesz,maz o niczym nie wie,nie ma pojecia co strasznego spotkalo Cie kiedy bylas dzieckiem..zeby bylo miedzy Wami porozumienie musicie sobie pewne kwestie wyjasnic,usiasc i porozmawiac szczerze jakiej traumy doswiadczylas i skad wynika Twoje zachowanie-Twoje depresyjne nastroje,Twoja nerwowosc,nieadekwatne reakcje na rozne sytuacje itp.Nie jest to proste,ale musisz zrobic jakies krok do przodu zeby nie daj boze nic Ci sie nie stalo i zebys nie pogrązala się w tej sytuacji i swoich nastrojach.Przede wszystkim dobry specjalista-osoba godna zaufania,musisz znalezc z taka osoba kontakt,czasami zanim poraniony czlowiek trafi do specjalisty moze pogadac z kims bliskim zaufanym,ale jesli nie ma kolo Ciebie takiej osoby albo nie jestes na to gotowa,zglos sie bezposrednio do takiej osoby.. Dzieciaki to wielki skarb i i na pewno kochasz je ponad wszystko,podejrzewam ze Twoje usposobienie i rozne wewnetrzne nierozwiazane konflikty czasami pozwalaja Ci o tym zapomniec,ale nie mozesz odpuszczac,masz dla kogo zyc, jestes im potrzebna,musisz je wspierac i kochac,dac opieke ktorej sama nie dostalas i dac poczucie bezpieczenstwa ktorego w Twoim dziecinstwie zabraklo.Dzieci bezwzglednie Cię potrzebują,nie zapominaj o tym nigdy! Z mezem musisz szczerze porozmawiac o tym co mialo miejsce w Twoim zyciu,jemu na pewno tez sie poklaruje i miejmy nadzieję postara się zrozumiec Cię i 'rozgrzeszyc' pewne Twoje zachowania-nerwowowsc,brak zaufania,permanentny,wewnętrzny smutek..Znajdz w sobie silę i zrób pierwszy krok-szczera rozmowa z mężem,psycholgiem/psychoterapeutą i pozbadz sie na ile sie da tego ciężaru,a wierz mi sama powiedzenie o tym to juz mega ulga i nadzieja na zmianę siebie,swojego zycia tylko daj sobie szansę i daj też ją rodzinie ktora stworzylas.Potrzebujesz ich i oni Ciebie.Pozdrawiam ciepło!