Miałam bardzo podobne objawy po covidzie - chorowałam na początku września 2022, kilka dni kataru. Po kilku dniach po wyzdrowieniu, kiedy już czułam się jak młody bóg, wsiadłam jak zwykle na trenażer - godzinka treningu jak zawsze, nie czułam się nawet specjalnie osłabiona (nie widziałam wtedy że to był covid, nie robiłam testu). Po zejściu z roweru - najpierw ok, potem zaczęłam się dziwnie czuć, ewidentnie coś było mocno nie tak - nie mogłam zasnąć, potężny niepokój. Zmierzyłam tętno - 100. Nie wiem jakie zwykle, nie mierzyłam, bo nigdy nie było mi to potrzebne, ale - na pewno niższe. Czułam się koszmarnie.
Nie będę szczegółowo opisywać, bo bym Was zanudziła, ale takie akcje się powtarzały - kilka dni dobrze, kilka źle. Do tego doszła potężna bezsenność - sypiałam po 2-3 godziny na dobę, zasypiałam z trudem, poza tym zwykłe pocovidowe atrakcje - duszności, problemy żołądkowo-jelitowe i inne cuda. Ale najgorsze było to napadowe bicie serca i bezsenność. Byłam u kardiologa dwa razy, za każdym razem - z sercem ok, to mikrostany zapalne po covidzie, minie do 3 miesięcy. Tylko - u mnie się nie poprawiało, było coraz gorzej. W końcu zaczął mnie wybudzać puls 90-100, i potem nie mogłam zasnąć 3-4 godziny. Po trzech takich dobach kolejne wybudzenie po niespełna godzinie snu - i z pulsu 100 wypikował w moment do 150. Byłam przerażona, zadzwoniłam po pogotowie. Zaopiekowano się mną wzorowo - trafiłam na młodego i empatycznego lekarza, ekg - robione dwa razy, do tego badania krwi - jedne nic nie wykazały, pobrano krew kolejny raz. Drugie badania też nic nie wykazały - lekarz powiedział, że serce pracuje prawidłowo, tylko za szybko (hehe). Powiedział, żeby dla własnego spokoju zrobić jeszcze holtera, ale powinno być wszystko ok. Dostałam - namyślał się nad tym - xanax o przedłużonym działaniu + elicea, i polecenie wizyty u psychiatry (rok temu brałam leki w związku z problemami ze snem - były na tle stricte organicznym po piciu ziółek o ubocznym działaniu moczopędnym). Psychiatra mi leki skorygowała, po trzech dniach czułam ewidentną poprawę, po trzech tygodniach - nareszcie czułam się sobą, a nie jak rozhisteryzowany i wycieńczony brakiem snu kłębek nerwów.
Przez cały ten czas - mimo że koleżanki sugerowały, że to może na tle nerwowym - byłam przekonana, że to serce jest uszkodzone. Objawy czysto fizyczne - uczucie pieczenie, duszenia, mrowienie - gdybym nie doświadczyła, to bym nie uwierzyła, że to na tle nerwowym. Dopiero jak wszystkie badania serca wskazały, że serce zdrowe - dopuściłam do siebie, że do kwestia psychy. Teraz - nadal biorę leki (kuracja trochę trwa, ale niedługo zacznę zmniejszać dawki). Serce się uspokoiło, sypiam normalnie.
U mnie to był ewidentnie efekt pocovidowy.
endriu1500 - jeśli wyniki badań serca są ok, to polecałabym wizytę u psychiatry. Być może wystarczy farmakoterapia, może trzeba dołożyć psychoterapię. Od kiedy u Ciebie trwają te objawy? Może też po covidzie, a nawet nie kojarzysz że chorowałeś - u mnie było kilka dni kataru, nic poza tym...