Mam pytanie, szczególnie do Panów.
Może najpierw opowiem trochę swoją historię. Znam się z X od 4-5 lat. Od zawsze kumple, przyjaciele, trochę przyciągania i chemii było ale raczej zawsze udało się to jakoś unormować. On mówi, że ja nie odbieram go jako faceta, ja się śmieję, bo wiem, że on tęskni za byłą.Więc o niczym innym niż o koleżeństwie nie było mowy między mną a nim wcześniej..Opowiada mi o niej, żali mi się, mówi, że jestem jedną z najbliższych mu osób. Ja pocieszam jak koleżanka, ale nie odbieram tego w bardzo bliski sposób.. I chyba teraz role się odwróciły. To było z 2-2.5 roku temu..
Pół roku temu nasze kontakty nie były już takie same. On do mnie lgnął, ja nie byłam pewna, w końcu nic z tego nie wyszło.W pewien sposób odtrąciłam go moją obojętnością - TERAZ dopiero do tego dochodzę i żałuję. On zaczął się spotykać z jakąś inną... Ja się później dziwnie zachowywałam i on się dziwnie zachowywał...Nie mogliśmy się nawet sobie wygadać jak przyjaciele. . Coś pękło, ale nikt nie chciał do tego wrócić.. On zaczął być chamski w stosunku do mnie jakbym mu coś zrobiła. JA NIGDY nie powiedziałam złego słowa o nim ani go nie obrażałam... Zostały niedopowiedziane rzeczy... Potrafił na imprezie ( na której była jego nowa dziewczyna) ze mną przetańczyć cały wieczór patrząc mi się głęboko w oczy a później tańczyć i całować dziewczynę.. Ja nie pokazałam po sobie żadnych emocji. Kiedyś ( jeszcze wcześniej) zostałam skrzywdzona bardzo i teraz nie potrafię już płakać ani okazywać uczuć...
Mijały miesiące i on ze mną codziennie spotykał się na uczelni. Były dni kiedy mnie ignorował a były dni kiedy nie mógł ode mnie oderwać wzroku. Wtedy mówił mi że mnie ubóstwia, uwielbia, że jestem mu bliska, że znamy się nie od dziś i tworzymy całość. Przytulał się... Tak mówił kiedy miał dziewczynę... Ja wtedy nic nie mówiłam, bo byłam rozdrażniona tym,że ze mną pogrywa. Czasem strzeliłam focha, ale raczej to zlewałam podświadomie i znowu nic nie okazywałam, bo wiedziałam że ma dziewczynę... A kiedy byłam ponura on potrafił do mnie napisać wieczorem żebym następnego dnia była bardziej zadowolona...
I wtedy zaczęłam zastanawiać się czy przypadkiem ja i on nadal nie gramy w kotka i myszkę ALBO on po prostu TAK okazuje mi swoją sympatię TYLKO jak do koleżanki/ przyjaciółki. Przecież nic mi nie obiecywał, prawda? Nic mi nie powiedział. Zaczęłam analizować jego zachowania względem tego, że mu na mnie nie zależy i się zaczęłam odsuwać. Im ja się częściej odsuwałam tym on bardziej lgnął ( mimo,że miał dziewczynę). Były sytuacje, że potrafił mi zrobić prezent i przy wszystkich go wręczyć mówiąc, że takie prezenty wiele znaczą i znaczą co innego niż takie zwykłe. Więc ja z jednej strony się cieszyłam ( bo kumpel dał mi prezent) a z drugiej znowu byłam wkurzona na siebie, że on mną pomiata i mną gra. Przecież on ma dziewczynę, a ja jestem sama i smutna i to mi nie odpowiada... I on to wie. Tzn chyba wie, bo nigdy mu tego nie okazałam. Zawsze byłam tą optymistką. I zawsze ja trzymałam emocje na wodzy, żeby tylko się nie wydało... Tak samo jak wcześniej..
Mijały tygodnie. Miałam urodziny. Wysłał mi list i obrazek z tekstem, który dla samotnej dziewczyny mógłby wiele znaczyć. Nabrałam się prawdopodobnie. Ale nie mogłam tak tego zostawić. Zapytałam go co to znaczy. Delikatnie się pytałam. Napisałam, że bardzo go lubię i że czuję się zdekoncentrowana tym zachowaniem. On oczywiście napisał, że ma dziewczynę, a ja jestem przyjaciółką.
Więc niby wszystko gra. W rozmowie nie pokazałam emocji znowu ( miałam się rozpłakać, że zajęty koleś nie daje mi szansy?...). On się mnie pytał czy wszystko jest ok. ( po tym jak mi powiedział, że ma dziewczynę). Oczywiście ja powiedziałam, że wszystko jest ok... Chociaż w mózgu miałam bagno...
Teraz mam problem, bo okazało się że zostaliśmy wybrani do jednego projektu razem. Będziemy musieli się spotykać i go robić. Okazuje się, że on do mnie częściej wypisuje pod byle pretekstem szkolno- zawodowym po tym moim pseudo wyznaniu uczuć ( co mnie wiele kosztowało, ale się z tego cieszę ). I nie wiem co myśleć. Żeby nie pokazać , że mi zależy ( a mi zależy...) poszłam kilka dni temu na wystawę, której organizatorką była jego dziewczyna ( on mnie zaprosił). Z nią normalnie rozmawiałam- a on był trochę dziwny. I od tamtej pory cisza.
Powiedzcie mi. To nie jest normalne... Czy powinnam się z nim spotykać na luźnej stopie w sprawie tego projektu, żeby on sobie nie pomyślał, że np ja stchórzyłam bo nie chcę z nim robić projekt?Zalezy mi na nim i nie chcę tracić z nim kontaktu. SAMA jestem trochę w kropce, bo on też daje i dawał mi dziwne znaki jak jeszcze był z dziewczyną... Czy Właśnie mam urwać kontakt, żeby później sobie o mnie przypomniał?
Zgrywać się z uczuciami czy dać sobie spokój z użalaniem się nad sobą i wywnętrznianiem się... ( chociaż ja nigdy tego za bardzo nie robię, tak jak mówiłam- mam problem z okazywaniem uczuć i z dotykiem).
Jak byście Panowie zareagowali gdybyście byli na miejscu takiego faceta? Czy to jest moja wina? Czy ja dałam sobą manipulować czy właśnie to ja jestem jakąś dziwnie nadpobudliwą przyjaciółką? ( ostrzegam, mam swoich innych znajomych i swoje inne życie. ale ta jedna osoba właśnie od kilku lat sprawia mi pewien 'problem' i 'niedopowiedzenie'... kiedyś czułam, że w stosunku do mnie zachowuje się jak pies ogrodnika.. I to nie tylko ja zauważałam.. Teraz jakby nie chce tracić kontaktu ze mną i błaga mnie o normalny kontakt , żeby między mną a nim nie było zgrzytów będąc z dziewczyną... ) Czy to jest ok czy on chce ciągnąć dwie sroki za ogon?
Nie mam innego znajomego, który by się w stosunku do mnie / do innych tak zachowywał. Większość znajomych w związkach np nie wypisuje do przyjaciółek. nie spotyka się z nimi.. A on potrafi ze mną wyskoczyć na kilka piw a w trakcie piwa powiedzieć mi, że widzi się zaraz z innymi znajomymi i z dziewczyną...
Czy właśnie we mnie tkwi ten problem, że ja się na to godzę? Ale z 2 str dlaczego miałabym się nie godzić, jeśli on jest moim przyjacielem... sam mi to powtarza od dawien dawna, a ja jego przyjaciółką...
Proszę może o kopa w d**ę i ogarnięcie mojej osoby. Minął już jakiś czas, nie widzę go codziennie, Chodzę na yogę i na inne zajęcia ale i tak o nim myślę i o tym CO BYŁO i co MOGŁOBY być... I to jest złe... Proszę o rady .
PS ja mu nigdy nie powiedziałam ( wtedy kiedy był jeszcze samotny), że go uwielbiam, nie przytuliłam go. Dopiero po tym jak on ma dziewczynę oczywiście włączyło mi się coś beznadziejnego. Pies ogrodnika. I powiedziałam mu o tych moich uczuciach. Myślałam wtedy, że się wkopałam.. A teraz jeszcze poszłam na tą wystawę jego dziewczyny ( na którą on mnie zaprosił). Nie wiem czy dobrze robię... Naprawdę potrzebuję z tym pomocy... Bo to się ciągnie za długo