Na wstępie pozwolę sobie zacytować ?Najniższe koszty najmu mieszkań ponoszą studenci w Toruniu, Łodzi, Bydgoszczy i Olsztynie. Tu za kawalerkę miesięcznie trzeba zapłacić odpowiednio: 780 zł, 870 zł, 840 zł i 960 zł. Najdrożej jest w Warszawie, we Wrocławiu i w Trójmieście. Średnie czynsze za lokal 1-pokojowy wynoszą w tych miastach: 1470 zł, 1220 zł, 1100 zł za miesiąc?.
Akademik ? taniej niż wynajmowane mieszkanie, ale nie wszystkie uczelnie posiadają takie miejsce lub nie wszystkim przysługuje. Uczelnia państwowa ? studia dzienne są bezpłatne, jednak nie wszyscy się tam dostają i nie wszystkim odpowiadają kierunki studiów. Studiowanie w miejscu zamieszkania ? jeśli już ktoś ma taki przywilej, to super. Ale co ze studentami uczelni prywatnych, którzy wynajmują pokój w obcym mieście? Dodatkowo muszą mieć kasę na wyżywienie, dojazdy na uczelnię, do domu od czasu do czasu, na kserówki, no i na imprezy. Ile tak naprawdę kosztuje życie studenta? I skąd wziąć pieniądze na studia? Zapraszam do dzielenia się swoimi doświadczeniami i poglądami.
2 2013-09-03 17:20:10 Ostatnio edytowany przez skakanka88 (2013-09-03 17:21:25)
Studiowałam w Toruniu, studiuję w Poznaniu.
Jeśli chodzi o Toruń - fakt - jest stosunkowo niedrogo. Za jednoosobowy pokój płaciłam od 450 do 600 zł. Z rachunkami, internetem. W Poznaniu jest znacznie drożej, ale za mieszkanie płacę oko 700-750 zł, więc też wcale najgorzej nie jest. Standard dość dobry, bo ja wygodnicka jestem Aczkolwiek wiem, że są i takie za 800-1200 od osoby. Trzeba się uzbroić w cierpliwość podczas szukania lokum.
Nie jestem typem studenta imprezującego, więc na to pieniędzy nie wydaję Ogólnie potrzeby mam niewielkie, więc spokojnie miesięcznie mieszczę się w około 1500 zł. Najwięcej kasy idzie na ksero, jedzenie, bo gotuję sama, czasem jakieś kino i bilety na podróże po mieście lub do domu.
Ja w tym roku zauważyłam straszny wzrost cen mieszkań, aż jestem w szoku. W Rzeszowie za 1 - osobowy pokój powyżej 400 zł, za 2 - osobowy 350 - oczywiście nie w centrum. Znajdą się jakieś perełki, z których grzech nie skorzystać, ale generalnie mieszkania są drogie. Jeśli w ofercie jest zaznaczone "Mogą być studenci", to wiadomo, że standard mieszkania nie jest najlepszy.
Serio aż tak wszystko poszło w górę? Jak studiowałam w Poznaniu jeszcze 3 lata temu to na miesiąc starczało mi 1000zł. A było w tym mieszkanie, jedzenie, sieciówka i od czasu do czasu wyjście na piwo.
Ja oprócz czesnego za studia, które też niskie nie było płaciłam na I roku 280 zł, na II 350, na III 400 zł (mieszkania inne, ale lokalizacja, czy komfort podobny). Do tego internet, rachunki, bilety miejskie i do domu, jedzenie i wyjścia ze znajomymi. Z 1000 zł, które dostawałam od taty 940 szło na szkołę i mieszkanie. Za resztę miałam wyżyć i jeszcze do domu na weekendy wracać - oczywiście nie starczało, trzeba było kombinować.
Akurat studiowałam w miejscu zamieszkania, zatem płaciłam jedynie za bilet miesięczny na MZK, kserówki rzecz jasna (raczej nie kupowałam książek wcale) no i...tyle. Kasę skąd brać? Od rodziców oczywiście Potem udzielałam korepetycji, zatem na przyjemności miałam, jak i również na lokum, gdy się wyprowadziłam z domu na własne życzenie, niedługo po rozpoczęciu 5-letnich studiów.
Catwoman, zazdroszczę
Ja studiuję we Wrocławiu i obecnie rozglądam sie za mieszkaniem. Czytając niektóre ogłoszenia mam ochotę zadzwonić pod podany numer kontaktowy i zapytać czy ogłoszeniodawca jest normalny 650 zł za osobę w 2osobowym pokoju... mieszkania "w centrum", które nawet w pobliżu tego centrum nie są itp. Wiadomo, każdy chce zarobić i nie ma się co dziwić, ale ludzie strasznie przesadzają zwłaszcza z zawyżaniem cen i zwłaszcza w tym roku.
Ale wracając do tematu - ile kosztuje życie studenta? U mnie wygląda to tak: na mieszkanie (dzielenie pokoju z chłopakiem) mam max. 550 zł a na "życie" (jedzenie, kosmetyki, wyjścia, dwa zeszyty na semestr:), itp - nie wliczam ubrań, chociaż jak coś zostanie jakimś cudem to raczej właśnie coś do ubrania kupuję) mam 5 stówek.
Mało? Dużo? Nie wiem, mi wystarcza. Pieniądze dostaję od rodziców więc nie wybrzydzam. Na większe przyjemności, prezenty dla kogoś, wyjazdy i ciuchy mam odłożone pieniądze z zaoszczędzonych kiedyśtam lub z dorywczej pracy.
Także, tysiak to moim zdaniem minimalne minimum na miasto typu Wrocław.
Ja nie wiem, ile kosztowało mnie życie dopóki mieszkałam w domu rodzinnym. I co w to wliczać? Jeśli pomoce stricte naukowe, to myślę, że nie więcej niż 100 zł/ mies. Pamiętam, że wtedy za bilet miesięczny na wszystkie linie MZK płaciłam coś 37 zł, z czasem był coraz droższy.
Gdy się wyprowadziłam, mieszkałam czasem ze studentkami, czasem sama. Wtedy też mieszkania to był.... prawdziwy przekrój. Zdarzali się szaleńcy, którzy tak jak tu napisałaś bloody_mary chcieli po kilkaset złotych za 1 osobę w pokoju Ale tak zdesperowana na szczęście nie musiałam być.
Pamiętam, że wtedy już "życie" kosztowało mnie około 600-700 zł /mies.
9 2013-09-04 10:54:17 Ostatnio edytowany przez Nemezys (2013-09-04 10:55:35)
Wiadomo, każdy chce zarobić i nie ma się co dziwić, ale ludzie strasznie przesadzają zwłaszcza z zawyżaniem cen i zwłaszcza w tym roku.
No właśnie, myślałam, że tylko mnie razi w oczy tegoroczna przesada z cenami! Szukam już szóstego mieszkania w swojej karierze studenckiej no i w tym roku przeglądam oferty z otwartymi ustami...
Także, tysiak to moim zdaniem minimalne minimum na miasto typu Wrocław.
W Rzeszowie może około 800 zł + około 500 za czesne na prywatnych uczelniach.
Catwoman patrząc na ceny jakie podałaś, to jakbym o innej epoce czytała Nie do wyobrażenia jak przez kilka lat się zmienia wszystko!
10 2013-09-04 11:03:50 Ostatnio edytowany przez Catwoman (2013-09-04 11:04:08)
Nemezys, ja studia zaczęłam 10 lat temu z hakiem Pamiętam, że wtedy ludzie, którzy studiowali w Krakowie, na swoje utrzymanie miesięczne wydawali ok. 1000 zł co wydawało się przeciętnemu człowiekowi naprawdę wielką kwotą. Ale bywali rodzice, którzy byli w stanie zapłacić dziecku taką kwotę, by mogło studiować w innym mieście
I wtedy też studenci dorabiali. Najczęściej w sklepach, wykładając towar (hipermarkety) nocami, stojąc na promocjach albo udzielając korepetycji. W sklepach studentów zatrudniano niechętnie,żeby nie powiedzieć wcale bo burzyliby grafik ze względu na swoje studia - dziś chcą tylko studentów
Zawsze studenci dorabiali i dorabiają, tylko teraz wydaje mi się, że coraz gorzej jest z pracą. A ile osób na kredytach jest, stypendiach socjalnych...
Mnie za cztery lata (mam nadzieję) czeka opłacanie życia studenta. Na szczęście w moim mieście kilka uczelni ma swoje zamiejscowe filie, Politechnika Śląska znajduje się zaledwie 25 km dalej, a w promieniu 50 km mamy całkiem niezły wybór różnych typów uczelni i kierunków, więc po cichu liczę, że odejdą nam przynajmniej koszty zamieszkania, a pozostanie dojazd plus oczywiście cała reszta.
To ja może opiszę temat najmu od drugiej strony .
Tak jak wspomniałam, w moim mieście studiują, a tym samym zamieszkują i potrzebują lokum liczni studenci, ja z kolei mam mieszkanie, które wynajmuję. Mieszkanie znajduje się w doskonałej lokalizacji, zaledwie 5 minut drogi od kampusu, są to dwa duże pokoje, oczywiście z kuchnią i łazienką, w których spokojnie mogą zamieszkać cztery osoby. Przez jakiś czas ten lokal wynajmowaliśmy właśnie studentom, przy czym zupełnie nie interesowała nas liczba lokatorów, a wyłącznie kwota, którą musieliśmy uzyskać, aby ta gra była w ogóle warta świeczki. Jednym słowem lokatorzy określoną kwotę musieli podzielić między siebie - jeśli ktoś chciał zamieszkać sam, to musiał ponosić wyższe koszty niż w przypadku dzielenia mieszkania ze współlokatorami i to od nich zależało czy wolą płacić mniej, ale mieszkać w większej ciasnocie czy odwrotnie.
W kwestii ,,zdzierstwa" - to wcale nie jest tak, że najemca bierze do kieszeni to wszystko, co dostaje, bo przecież on też musi opłacić czynsz, ogrzewanie, wnieść inne opłaty, a na końcu jeszcze zapłacić podatek. Jego zarobek, to tak zwane odstępne, pomniejszone o koszty związane z bieżącym utrzymaniem lokalu i wspomninany podatek, co wbrew pozorom wcale nie jest dużą kwotą. Choć z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że są tacy, którzy usiłują maksymalnie wykorzystać sytuację. My natomiast wychodziliśmy (i wciąż wychodzimy) z założenia, że lepiej zarobić mniej, ale mieć stałych, zadowolonych lokatorów niż co chwilę szukać kogoś nowego, bo jak tylko trafi się okazja i poprzedni znajdzie coś tańszego, to szybko się wyniesie.
W każdym razie u nas na dzień dzisiejszy studenci już nie mieszkają, co nas wcale nie martwi , bo mieszkanie przy nich zwykle zwyczajnie cierpi, a my musieliśmy ponosić dodatkowe koszty na naprawy czy wymianę sprzętu.
Zawsze studenci dorabiali i dorabiają, tylko teraz wydaje mi się, że coraz gorzej jest z pracą. A ile osób na kredytach jest, stypendiach socjalnych...
To chyba nie jest gorzej z pracą, ale coraz mniej chętnych do pracowania.
Trudno spełnić ich oczekiwania 20zł/h netto, za regularną, spokojną i nie wymagająca wysiłku fizycznego pracę .
14 2013-09-05 02:01:18 Ostatnio edytowany przez Nemezys (2013-09-05 02:04:15)
Mnie za cztery lata (mam nadzieję) czeka opłacanie życia studenta. po cichu liczę, że odejdą nam przynajmniej koszty zamieszkania, a pozostanie dojazd plus oczywiście cała reszta.
Tutaj wiele rodziców się chyba przejechało, mając nadzieję, że dziecko wybierze szkołę jak najbliżej, aby mieszkać w domu. A studenci chcąc poznać życie studencie wybierają się gdzieś dalej. Oczywiście to nie reguła, w mieście gdzie ja studiowałam osoby miejscowe narzekały, że nie poznają życia studenckiego i teraz na magisterkę wybrali się gdzieś dalej.
Przez jakiś czas ten lokal wynajmowaliśmy właśnie studentom, przy czym zupełnie nie interesowała nas liczba lokatorów, a wyłącznie kwota, którą musieliśmy uzyskać, aby ta gra była w ogóle warta świeczki. Jednym słowem lokatorzy określoną kwotę musieli podzielić między siebie - jeśli ktoś chciał zamieszkać sam, to musiał ponosić wyższe koszty niż w przypadku dzielenia mieszkania ze współlokatorami i to od nich zależało czy wolą płacić mniej, ale mieszkać w większej ciasnocie czy odwrotnie.
To jest najlepsze, co może zrobić wynajmujący studentom. Czyli ustalić kwotę i dać wolną rękę co do ilości osób. Na jednym mieszkaniu jakie wynajmowałam każdy podpisywał umowę osobno, a właściciel chciał upchać w mieszkaniu jak najwięcej osób podnosząc przy tym czynsz. Zbuntowaliśmy się i powiedzieliśmy, żeby ustalił kwotę czynszu za całe mieszkanie, a wtedy my zdecydujemy w ile osób się zmieścimy. Przegraliśmy i wyprowadziliśmy się po miesiącu W innym mieszkaniu 4 osobowym chcieliśmy mieszkać w 5 osób, żeby było taniej - właściciel się nie zgodził, bo jest to mieszkanie 4-osobowe i koniec kropka. Kompletna głupota, bo studenci chcą zaoszczędzić, a właściciele mieszkań często na to nie pozwalają. Mało znam studentów, którzy wolą mieszkać komfortowo i płacić dużo więcej niż takich, którym nie przeszkadzają warunki "akademickie" w zamian za niski czynsz. Obecnie trafiło mi się fajne mieszkanie - kawalerka. Właścicielki zupełnie nie obchodzi ile osób tam będzie tylko chce 1000 zł miesięcznie. No i narodził się plan przedzielenia jedynego pokoju gipsową ścianką - zrobią się dwa prowizoryczne pokoje i tym samym planujemy tam zamieszkać we 4 zaoszczędzając kopę forsy! Rok da się wytrzymać.
To chyba nie jest gorzej z pracą, ale coraz mniej chętnych do pracowania.
Trudno spełnić ich oczekiwania 20zł/h netto, za regularną, spokojną i nie wymagająca wysiłku fizycznego pracę sad.
Ooooj student jak jest w potrzebie to pójdzie pracować na prawdę wszędzie i za byle jaką kasę. Byleby mieć na piwo wieczorem Nie no a już odchodząc od tego piwa - ja czasami chodziłam na godzinę w nocy układać paczki na magazynie w galerii, no i za tą godzinę miałam 20 zł, więc w sumie można i taką pracę znaleźć
No i narodził się plan przedzielenia jedynego pokoju gipsową ścianką - zrobią się dwa prowizoryczne pokoje i tym samym planujemy tam zamieszkać we 4 zaoszczędzając kopę forsy! Rok da się wytrzymać.
A właściciel wie już o tym pomyśle .
Ooooj student jak jest w potrzebie to pójdzie pracować na prawdę wszędzie i za byle jaką kasę. Byleby mieć na piwo wieczorem Nie no a już odchodząc od tego piwa - ja czasami chodziłam na godzinę w nocy układać paczki na magazynie w galerii, no i za tą godzinę miałam 20 zł, więc w sumie można i taką pracę znaleźć
Tyle, że ja mówię o regularnej pracy po 20...30h/tygodniowo, dostosowanych do grafiku studenta studiów dziennych.
16 2013-09-05 02:12:16 Ostatnio edytowany przez Nemezys (2013-09-05 02:13:09)
Nemezys napisał/a:No i narodził się plan przedzielenia jedynego pokoju gipsową ścianką - zrobią się dwa prowizoryczne pokoje i tym samym planujemy tam zamieszkać we 4 zaoszczędzając kopę forsy! Rok da się wytrzymać.
A właściciel wie już o tym pomyśle .
Yyyy.... mamy jedynie zakaz murowania czegokolwiek, także może ta ścianka jakoś przejdzie
Nemezys napisał/a:Ooooj student jak jest w potrzebie to pójdzie pracować na prawdę wszędzie i za byle jaką kasę. Byleby mieć na piwo wieczorem Nie no a już odchodząc od tego piwa - ja czasami chodziłam na godzinę w nocy układać paczki na magazynie w galerii, no i za tą godzinę miałam 20 zł, więc w sumie można i taką pracę znaleźć
Tyle, że ja mówię o regularnej pracy po 20...30h/tygodniowo, dostosowanych do grafiku studenta studiów dziennych.
Tak tak, wiem o co ci chodziło. Studenci, którzy chcą się już ustabilizować, znaleźć lepszą pracę może i mają takie wymagania, ale tacy, którzy chcą po prostu dorobić, to chwycą się wszystkiego...
Yyyy.... mamy jedynie zakaz murowania czegokolwiek, także może ta ścianka jakoś przejdzie
Ścianka z g/k musi się jakoś trzymać sufitu. Ja bym Cię zamordował , za wiercenie dziur w suficie.
I wydaje mi się, że taka ścianka musi dostać zgodę zarządcy budynku .
Tak tak, wiem o co ci chodziło. Studenci, którzy chcą się już ustabilizować, znaleźć lepszą pracę może i mają takie wymagania, ale tacy, którzy chcą po prostu dorobić, to chwycą się wszystkiego...
Echhhhhhhhh... Że tez nie trafiły mi się pulchne studentki, gotowe chwycić się WSZYSTKIEGO .
Nemezys napisał/a:Yyyy.... mamy jedynie zakaz murowania czegokolwiek, także może ta ścianka jakoś przejdzie
Ścianka z g/k musi się jakoś trzymać sufitu. Ja bym Cię zamordował , za wiercenie dziur w suficie.
I wydaje mi się, że taka ścianka musi dostać zgodę zarządcy budynku .
Nie no nie będziemy robić nic, na co trzeba zgodę i wymaga większych operacji budowlanych
Nemezys napisał/a:Tak tak, wiem o co ci chodziło. Studenci, którzy chcą się już ustabilizować, znaleźć lepszą pracę może i mają takie wymagania, ale tacy, którzy chcą po prostu dorobić, to chwycą się wszystkiego...
Echhhhhhhhh... Że tez nie trafiły mi się pulchne studentki, gotowe chwycić się WSZYSTKIEGO .
No dobra, może nie wszystkiego... a raczej nie wszyscy chwycą się wszystkiego
19 2013-09-05 12:22:40 Ostatnio edytowany przez YOGI bear (2013-09-05 12:23:47)
Nie no nie będziemy robić nic, na co trzeba zgodę i wymaga większych operacji budowlanych
Może zamiast ścianki postawicie w poprzek pokoju meblościankę? Z drugiej strony można ją zamaskować kotarą.
No dobra, może nie wszystkiego... a raczej nie wszyscy chwycą się wszystkiego
Tak poważnie, to przerażała mnie ilość studentek gotowych chwycić się wszystkiego .
Wiesz, ze np. niektóre uważają, że rozmowa kwalifikacyjna może odbywać się tylko w domu pracodawcy i jest zdziwiona, umówieniem się na nią w sklepie ?
Olinka napisał/a:Mnie za cztery lata (mam nadzieję) czeka opłacanie życia studenta. po cichu liczę, że odejdą nam przynajmniej koszty zamieszkania, a pozostanie dojazd plus oczywiście cała reszta.
Tutaj wiele rodziców się chyba przejechało, mając nadzieję, że dziecko wybierze szkołę jak najbliżej, aby mieszkać w domu. A studenci chcąc poznać życie studencie wybierają się gdzieś dalej. Oczywiście to nie reguła, w mieście gdzie ja studiowałam osoby miejscowe narzekały, że nie poznają życia studenckiego i teraz na magisterkę wybrali się gdzieś dalej.
Sprawa może być naprawdę prosta: oznajmić dziecku, że musi sobie wybrać studia w tym samym mieście (lub samemu na nie zarabiać) tak załatwiła sprawę i moja mama i rodzice mojego męża i właściwie 99% rodziców moich znajomych.
Ode mnie z wioski mnóstwo osób poszło na studia nie do najbliższego miasta (gdzie i tak trzeba wynajmować lokum), ale gdzieś dalej w Polskę. I nie dlatego, że bliżej nie było kierunku dla nich, ale po to, żeby być jak najdalej domu. Osobiście tego nie rozumiem, bo lepiej mieć wolność, ale w każdej chwili móc pojechać do domu, a nie wyjeżdżać nie wiadomo gdzie żeby odizolować się całkowicie. Przeważnie rodzice tych osób nie mieli nic przeciwko, może dopiero później poczuli po portfelu...
Co do Łodzi- to wynajmuję kawalerkę, która razem z rachunkami kosztuje mnie ok.1500zł, więc to chyba nieaktualne dane..Fakt, można wynająć taniej, ale większość z tych mieszkań jest albo naprawdę mikroskopijna i zwykle łączona lub jest w opłakanym stanie, bądź też trzeba sobie palić w piecu. Bilety miesięczne ok.40zł, doładować telefon, życie, zależy ile masz do dyspozycji, za tyle przeżyjesz. Niektórym starcza 400zł, dla innych 1500 to jest na styk.. zależy od warunków i podejścia do sprawy.
Sprawa może być naprawdę prosta: oznajmić dziecku, że musi sobie wybrać studia w tym samym mieście (lub samemu na nie zarabiać) tak załatwiła sprawę i moja mama i rodzice mojego męża i właściwie 99% rodziców moich znajomych.
Oczywiście, że można tak sprawę postawić
Zwłaszcza jeżeli kogoś po prostu nie stać na utrzymywanie studenta w innym mieście.
Jednak takie samodzielne życie w czasach studenckich jest korzystne.
Mój syn wybrał studiowanie w innym mieście, mimo, że podobny kierunek jest u nas na uniwersytecie. Ja się cieszę, niech się nauczy żyć poza domem
Jednak takie samodzielne życie w czasach studenckich jest korzystne.
Mój syn wybrał studiowanie w innym mieście, mimo, że podobny kierunek jest u nas na uniwersytecie. Ja się cieszę, niech się nauczy żyć poza domem
Jasne, że jest to dobre. Człowiek uczy się samodzielności, uczy się dysponować pieniędzmi, poznaje nowych ludzi... studenckie życie uczy życia
Co do Łodzi- to wynajmuję kawalerkę, która razem z rachunkami kosztuje mnie ok.1500zł, więc to chyba nieaktualne dane..
Strasznie drogo jak na kawalerkę w czasie studenckim - no chyba, że jest was kilka osób
luc napisał/a:Jednak takie samodzielne życie w czasach studenckich jest korzystne.
Mój syn wybrał studiowanie w innym mieście, mimo, że podobny kierunek jest u nas na uniwersytecie. Ja się cieszę, niech się nauczy żyć poza domemJasne, że jest to dobre. Człowiek uczy się samodzielności, uczy się dysponować pieniędzmi, poznaje nowych ludzi... studenckie życie uczy życia
Ja już po podstawówce zamieszkałam 50 km od domu - w internacie. Nie byłam tym faktem zachwycona, ale z perspektywy czasu wiem, że wyszło mi to na dobre. Tak jak mówicie - to jest szkoła życia i samodzielnego radzenia sobie z trudnościami. Przecież wtedy nawet nie miałam telefonu, żeby móc poprosić rodziców o radę czy choćby wypłakać się w słuchawkę.
Nie zmienia to jednak faktu, że wolałabym, aby syn studiował na miejscu. On i tak jest dojrzały i odpowiedzialny jak na swój wiek. Sądzę natomiast, że byłabym skłonna zgodzić się, aby samodzielnie zamieszkał w odrębnym mieszkaniu - tym, które teraz wynajmujemy. Jednym słowem uczyłby się samodzielności, ale odbyłoby się to nieco tańszym kosztem, a i ja miałabym go w miarę na oku .
Nemezys, z tego, co się orientuję, na samą ściankę kartonowo-gipsową nie jest potrzebna zgoda zarządcy, oczywiście pod warunkiem, że przebudowa nie narusza konstrukcji czy jakiejkolwiek innej ściany lokalu.
ja miałabym go w miarę na oku .
Tylko pozornie
Ale rozumiem bo tak samo postanowiliśmy z córką, która absolutnie nie wyobrażała sobie studiowania poza naszym miastem.
Nemezys, z tego, co się orientuję, na samą ściankę kartonowo-gipsową nie jest potrzebna zgoda zarządcy, oczywiście pod warunkiem, że przebudowa nie narusza konstrukcji czy jakiejkolwiek innej ściany lokalu.
Ooo, czyli zgody nie trzeba. A nie naruszy to nic innego, tylko ewentualnie 3 gwoździe będą wbite w ścianę
Dla mnie byłoby szczytem marzeń zamieszać w mieszkaniu od rodziców - za darmo, na swoim. Wtedy na pewno nie ruszyłabym się poza moje miasto
Olinka napisał/a:ja miałabym go w miarę na oku .
Tylko pozornie
Oj tam, na tę chwilę mogę sobie jeszcze przez kilka kolejnych lat pożyć złudzeniami .
A tak poważniej - oczywiście zdaję sobie sprawę, że pełna kontrola możliwa nie jest, mało tego, gdybym miała taki zamiar, to już w założeniu ta nauka samodzielności nie miałaby sensu. Niemniej porównuję to do własnej sytuacji, kiedy to rodzice zupełnie nie wiedzieli co się ze mną dzieje, bazując na zaufaniu i licząc na mój własny rozsądek. I to też dobre nie jest, bo jednak młodzież bywa różna i nie zawsze wychodzi to wszystkim na dobre.
A powiedzcie mi dziewczyny, jak wygląda sprawa z akademikiem? Bo to chyba jednak jest mniejszy koszt niż wynajmowanie mieszkania. Czy trudno jest dostać miejsce w domu studenckim?
Za rok (mam nadzieję ) stanę przed koniecznością finansowania życia studenckiego syna...i już mnie to przeraża.
Co prawda to prawda: że można się nauczyć życia poza domem; tylko wiecie, że najpierw trzeba przelać morze alkoholu
31 2013-09-06 15:40:50 Ostatnio edytowany przez Nemezys (2013-09-06 15:41:38)
Akademiki tylko pozornie tańsze. U mnie w mieście za pokój 2 osobowy 300 zł. Myślę, że w każdym akademiku u mnie ceny są mniej więcej takie. Nie wiem jak w większych miastach. Ale np. moja uczelnia nie miała swojego akademika (a nie, sorry miała - 15 km za miastem.), a w innych uczelniach z dostaniem miejsca było różnie, ale na ogół bez większych problemów.
No i na akademikach to już nie morze, ale oceany alkoholu
amazing93 napisał/a:Co do Łodzi- to wynajmuję kawalerkę, która razem z rachunkami kosztuje mnie ok.1500zł, więc to chyba nieaktualne dane..
Strasznie drogo jak na kawalerkę w czasie studenckim - no chyba, że jest was kilka osób
Jest nas dwoje, mieszkam z chłopakiem. To prawda, że jest drogo, jednak mieszkanie jest bardzo ładne i ma osobno kuchnię, a nie tak jak większość kawalerek- łączoną z pokojem. Dodatkowo jest w dobrej lokalizacji. Myślę, że warto dać te 200zł więcej a mieszkać w komfortowych warunkach.
Myślę, że warto dać te 200zł więcej a mieszkać w komfortowych warunkach.
Jesli ma się te 200 zł albo rodzice zasponsorują, to czemu nie.
Niektórzy jednak wolą te 200 zł, które bez problemu posiadają, przeznaczyć na wycieczkę, imprezę itd. Są różne priorytety podczas studiów
Post przeniesiony:
Witajcie dziewczynki Ile kosztuje was miesięcznie życie na studiach? Właśnie zaczęłam studia, mieszkam w akademiku, na jedzenie wychodzi mi- moim zdaniem- dużo. Ale nie mam w sumie odniesienia do wydatków innych osób, bo tego nie liczą Może wy również co jakiś czas podsumowujecie swoje wydatki i wiecie ile to +/- wynosi? Nie liczę opłat za miejsce zamieszkania, bo to może być 300 zł a może być 1000 zł. Chodzi o pozostałe rzeczy.
czasem trzeba zacisnąć pasa ale za to weekendy spędzam w klubie Park bardzo często. alkohol tani więc można się dobrze bawić za małe pieniadze. no i Djów mają super bo każdego dnia inna muza jest a poziom trzymają bardzo wysoki! Sporo nowości puszczają w weekendy! aha! no i są otwarci cały tydzień.
Hej
Mnie akademik (3-osobowy pokój) kosztuje 305zł, jedzenie około 50-100zł (nie licząc np mięsa czy jajek bo jestem ze wsi ) bilety na mpk około 15-20 zł i około 65zł wychodzi na dojazd do domu jak jestem co weekend bo ostatnio taka sytuacja... to są takie moje podstawowe koszta.
Ja miałam okazję iść do warszawy, ale koszty są tam maskaryczne. poszłam więc do innego miasta ok. 70 km od mojego miejsca zamieszkania. Płacę 350 zł za pokój plus opłaty, do tego mam na tydzień 80 zł i to jest bardzo mało, bo wracam na weekendy do domu, czyli co tydzień już tracę 20 zł. Na życie zostaje mi 60zł (na tydzień) z tego opłacam internet, jedzenie, jakieś kosmetyki no i kserówki. Ciuchy nowe bardzo rzadko. Teraz czekam na stypendium i planuję odłożyć sobie pieniądze na samochód i w przyszłym roku dojeżdżać (licencjat), nie będzie mi się opłacało siedzieć tam cały tydzień, kiedy wolne będę miała pewnie jeszcze w środku tygodnia, bo wtedy już jest mało zajęć. Prawdę mówiąc dorobić jest ciężko, bo zajęcia przeplatają się z okienkami. Moje koleżanki z roku chodzą na noce, potem nie przychodzą na zajęcia, bo muszą odespać. Bez sensu. A to wszystko, żeby nakupować sobie kosmetyków i pojść na imprezę. To ja już wolę chodzić nieumalowana i siedzieć w domu, a mieć trochę siły na naukę i czas na odpoczynek.
Czyli tak około 1000zł wystarczy na akademik czy stancje i wyżywienie, dojazd? Czy nawet mniej?
Czyli tak około 1000zł wystarczy na akademik czy stancje i wyżywienie, dojazd? Czy nawet mniej?
To zależy w jakim mieście. W Warszawie raczej nie wystarczy, w Krakowie jakby poszukać lokum w gorszej dzielnicy, to być może, ale skromnie.
monisia130995 napisał/a:Czyli tak około 1000zł wystarczy na akademik czy stancje i wyżywienie, dojazd? Czy nawet mniej?
To zależy w jakim mieście. W Warszawie raczej nie wystarczy, w Krakowie jakby poszukać lokum w gorszej dzielnicy, to być może, ale skromnie.
Na pomorzu, Gdańsk, Słupsk. . .moze Poznań, Bydgoszcz.
Ja mam 1200 miesięcznie na życie. 380 akademik, 40 bilet, 400 jedzenie (albo i więcej...), reszta na ksero, bilety do kina, ubrania, kosmetyki. Generalnie starcza na wszystko, czasami jedynie jak muszę kupić jakąś droższą książkę (uwierzcie mi, że nie opłaca się robić ksera książki, która ma np. 3 tys. stron ) albo za dużo wydam na ciuchy to pod koniec miesiąca muszę uważać. W 1000 bym się spokojnie zmieściła. Miasto: Poznań.
Mi również 1000 spokojnie wystarczało. U mnie był problem taki, że nie potrafię dysponować pieniędzmi, więc zawsze pod koniec miesiąca musiałam oszczędzać, ale w tym tysiącu się zamykałam. Miałam też trochę swojej gotówki zarobionej na wakacjach, więc na pierwsze miesiące wystarczało, żeby żyć "ponad" normę studencką