Hej. Siedzac dzis i tak rozmyslajac naszla mnie dzis ochota zeby do WAs napisac i sie poradzic. Zawsze czyjes zdanie bardzo mi pomaga.
Otoz mam problem ze soba. Jestem chyba za uczuciowa, i za bardzo sie przywiazuje do pewnych kwesti.
Mam faceta. jestesmy ze soba juz ponad dwa lata, jest nam ze soba dobrze..chcialabym zeby to bym juz ten..ale czasem nachodza mnie dziwne mysli i dziwna chec na cos innego. Wiadomo jak to juz jest w dlugim zwiazku. Nie mowie, ze wpadlismy w jakas okropna rutyne ale chodzi juz o fakt taki...ze facet nie walczy, nie zdobywa i nie adoruje kobiety tak jak robil to na poczatku..na tym stadium poznawania sie.
Pracuje, prowadze spokojne zycie juz, mieszkamy razem ale czasem wiadomo potzeba troche szalenstwa..tym bardziej ze jestem osoba ktora czasem lubi przypomniec sobie stare czasy studenckie. Wyskoczylysmy ost z kolezanka z pracy na piwo. mialo byc kulturalnie a skonczylo sie ze wyladowalysmy w klubie. Bylo super..wybawilysmy sie ekstra ale problem w tym, ze poznałysmy fajnych kolesi, takich naparwde ok..nie takich typowych co tylko szukaja pustych lasek na jedna noc.
Najpierw podszedl do mnie jeden, zaprosil mnie i kolezanke do stolika, tanczylismy, poznal mnie ze swoim kumplem..wogole super nam sie tanczylo ale potem na chwile poszedl do toalety i przysiad sie do mnie jego kumpel. Kurcze..swietny facet..powiedzial ze teraz to mnie juz nie pusci...bawilismy sie cala noc..smialismy, zarotwalismy...caly czas mi jakies komplementy prawil...ale jedyny minus- zonaty;/ tak wiem...szok..myslicie ze jestem glupia...ale nie wiem co mi sie stalo po tej imprezie caly czas mysle, jak bylo super..wspominam i wiem ze zaden znich sie nie odezwie..bo tamten sie obrazil ze jego kumpel mnie mu odbil a tamten zonaty...i lepiej ze sie nie odezwie...bo boje sie ze wtedy moglabym wejsc w jakis dziwny uklad a tego nie chce. podobnie jest z moim przyjacielem z pracy. Przyjaznimy sie ale czasem podchodzi to pod lekki flirt...lubie sie z nim spotkac, posmiac sie...
ALe moj problem polega na tym, ze czasem jakby szukam sytuacji tej takiej, jak sie poznaje faceta, jak jest ta taka fascynacja, ten flirt, to adorowanie, mile slowa..Nie wiem glupieje juz troche bo nie chce o tym myslec..a caly czas mysle...
Moze ja sie po prostu nie nadaje jeszcze do zwiazku??:( Chaotycznie to troszke wszystko napisalam..przepraszam..po prostu potrzebuje jakiejs rady..bo nie wiem co robic;/ Dziekuje ze ktokolwiek przeczytal moje wypociny.