Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 76 ]

1 Ostatnio edytowany przez zia (2017-10-09 20:02:19)

Temat: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

Opowieść ma być ku przestrodze, ale zastanawiam się czy słusznie?
Pod koniec wakacji w rozmowie z koleżanką dowiedziałam się, czym jest i do czego służy Tinder. Tak, wiem… wszyscy wiedzą, ale ja nie wiedziałam, chociaż do pokolenia dinozaurów nie należę. Wiadomo, że kobieta istotą ciekawą jest, więc z ciekawości (na serio) założyłam konto. W pierwszym dniu doszłam do etapu, w którym Tinder ogłosił “nie ma nikogo w Twoim pobliżu”. Przyznaję, że selekcja była dosyć solidna i na prawo powędrowało tylko kilku panów. Bo - jak podkreśliłam - nie szukałam nikogo. Z niecierpliwością czekałam czy coś się wydarzy, bo co dalej niby? Wieczorem pojawiły się dwie nowe pary! O! To już coś. Ale panowie się nie odezwali. Ja też nie, bo byłam ciekawa co dalej, ale nie na tyle, by inicjować kontakt (przecież nikogo nie szukałam). Dałam sobie czas do następnego dnia. Jeśli żaden z panów się nie odezwie, likwiduję tindera, bo już wiem, o co chodzi, na czym polega i jakimi prawami się rządzi. I poskutkowało.

Obaj panowie, jak na zawołanie, następnego dnia napisali. Z jednym od razu wiedziałam, że po kilku wiadomościach się zakończy, bo coś nam nie szło to pisanie. Niby ciekawi siebie byliśmy, ale jednak - to nie to. Z drugim… o, to już co innego. Tak mnie jakoś podszedł, że wkręciłam się niesamowicie. No to jak? To można jednak kogoś sensownego tu spotkać? Aż niemożliwe! Rozmowa bardzo się kleiła, wiadomości były coraz dłuższe, zainteresowanie coraz większe! Nadal nikogo nie szukałam, ale nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby przypadkiem ktoś się znalazł! Dni mijały, ja wkręcałam się powoli, acz skutecznie, a poznany chłopak pozwalał mi mieć nadzieję, że ta znajomość nie zakończy się na tinderze.

No i nie zakończyła. Wymieniliśmy się numerami telefonów, znajomość się zacieśniała, wiedzieliśmy o sobie już całkiem sporo, a ja prawie że błogosławiłam dzień, w którym usłyszałam o tej aplikacji. Do spotkania doszło dosyć późno (po dwóch czy trzech tygodniach). Konfrontację w realu można uznać za udaną, choć fajerwerków nie było. Wiadomo, co innego pisanie i gadanie przez telefon, co innego spotkanie face to face. No, ale nie ma się co zrażać. Jest ok i można znajomości dać szansę. To oczywiście cały czas mój punkt widzenia. Po spotkaniu coś się jednak zmieniło. Niby subtelne zmiany, ale dla mnie bardzo widoczne, bo jestem na to wyczulona. Chłopak zapytany “o co kaman” nie wypiera się, ale opowiada coś o mojej wrażliwości i dobroci. Hm… ale że to odstrasza czy co? Chyba tylko tych, którzy mają nieczyste intencje. W każdym razie, zapewnienie o chęci dalszego poznawania się dostałam i faktycznie, rozwijaliśmy się dalej. Nie tak jak na początku, ale cały czas do przodu.

Kolejne spotkanie - też całkiem ok. Prawie że spotkanie ludzi, którzy się już dobrze znają, fajnie się im gada i takie tam. W dalszym ciągu chłopak chętny na ciąg dalszy, bo “dlaczego nie?”. No właśnie, pytanie zasadnicze: “dlaczego nie?” Bo oto nagle, bez uprzedzeń po upływie tygodnia (czy więcej), po słowach “to do później, buziaki”, zapanowała cisza… Lubię wiedzieć, na czym stoję, ale nie lubię być nachalna. Po kilku dniach i moim pytaniu trochę na poważnie, trochę z przymrużeniem oka “czy dostałam bana?” odpowiedź (która szła caaaaały dzień) zapewniająca, że “nie, skąd”. I tu mogłabym dodać PS “Nie, skąd, ale wiesz, nie mam teraz czasu, bo poznałem kolejną dziewczynę i teraz muszę jej poświęcić trochę (a nawet trochę więcej) uwagi”. No, pewności 100% nie mam, ale 90% już tak.

Wiadomo, nie ten, to inny. Świat się nie zawalił. Ale jednak chciałabym, żeby po tym pierwszym spotkaniu, kiedy chyba jednak się rozczarował (nie wiem, może tym, że nie wskoczyłam mu od razu do łóżka?) po prostu powiedział, jak na szczerego chłopaka (a tak się przedstawiał) przystało, że nie zagrało i finito.

A jaka przestroga? A taka życiowa. Niby ci się wydaje, że wiesz, z kim masz do czynienia, a jednak nigdy tego nie wiesz. I niby dostajesz od tej drugiej osoby sygnały (w różnej formie wink ), że jest zainteresowana, ale - jak widać - nie na tyle, by nie dać szansy innym. No przecież tyle ich czeka w kolejce? smile

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

serio? przestroga zyciowa?

czyzby to Twoj pierwszy chlopak w życiu?

3

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
_v_ napisał/a:

serio? przestroga zyciowa?

czyzby to Twoj pierwszy chlopak w życiu?

Nie. A przestroga z przymrużeniem oka - mimo wszystko.

4

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
zia napisał/a:

A jaka przestroga? A taka życiowa. Niby ci się wydaje, że wiesz, z kim masz do czynienia, a jednak nigdy tego nie wiesz.

A myślałaś, że po kilku spotkaniach wiesz o nim już wszystko? Że się znacie jak łyse konie?

Przecież to oczywiste, ze nie. Chłopak spotkał się z Tobą kilka razy, by lepiej Cię poznać - bo jedno spotkanie to za mało - po czym stwierdził, że to nie to. Ot, cała historia.

5

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

Zapełniłbym cały dysk na serwerze gdybym opisywał każdą taką sytuację, która mi się przytrafiła big_smile To nie Tinder, a po prostu specyfika poznawania ludzi przez Internet. To jak strzelanie do tarczy z opaską na oczach - dużo możliwości, duże ryzyko.

6

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

Fajna historia. Taki był ten chłopak, szybko wybuchło, szybko zgasło. Czas iść do następnego i następnego. W jakim celu? Aby poznać odpowiedniego smile

7

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

Autorka tak chciała zatytułować swój temat "Ku przestrodze" i OK. Miała nadzieję na nawiązanie dłuższej, normalnej relacji, ale ... Tinder chyba z założenia nie jest najlepszym miejscem ku temu. Jej samej nic się nie stało, a takich historii to jest dookoła mnóstwo. Dotyczą relacji zawartych i w realu i w świecie wirtualnym.

Co mnie denerwuje i u kobiet i u mężczyzn to jest takie przeciąganie tego, co nieuchronne i podchody. OK, ja rozumiem, że ktoś tam dostrzega w tej osobie wartościowego, wrażliwego człowieka, boi się tę osobę zranić, ale moim zdaniem lepiej jest wprost powiedzieć, że się straciło zainteresowanie tą drugą osobą niż trzymać kogoś w nieświadomości. Takie przeciąganie struny ostatecznie rani jeszcze bardziej.

8

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
I_see_beyond napisał/a:

Autorka tak chciała zatytułować swój temat "Ku przestrodze" i OK. Miała nadzieję na nawiązanie dłuższej, normalnej relacji, ale ... Tinder chyba z założenia nie jest najlepszym miejscem ku temu. Jej samej nic się nie stało, a takich historii to jest dookoła mnóstwo. Dotyczą relacji zawartych i w realu i w świecie wirtualnym.

Co mnie denerwuje i u kobiet i u mężczyzn to jest takie przeciąganie tego, co nieuchronne i podchody. OK, ja rozumiem, że ktoś tam dostrzega w tej osobie wartościowego, wrażliwego człowieka, boi się tę osobę zranić, ale moim zdaniem lepiej jest wprost powiedzieć, że się straciło zainteresowanie tą drugą osobą niż trzymać kogoś w nieświadomości. Takie przeciąganie struny ostatecznie rani jeszcze bardziej.

W sumie,  to żyjemy w takim świecie,  że takie historie przytrafiają się niezależnie od tego,  w jaki sposób kogoś poznamy.  Przynajmniej tak mi się wydaje. 
Oczywiście,  nie zakładałam,  że będzie z tego nie wiadomo co,  tylko - tak jak piszesz - oczekiwałabym trochę szczerości.  Po co przeciągać coś,  czego jedna ze stron nie chce?  To strata czasu i w jakimś stopniu zaangażowania jednej ze stron.  Ale może to też zbyt dużo.

9

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

no tinder z zalozenia mial być portalem do znalezienia blisko kogos chetnego na seks smile
jesli autorka oczekiwala aplikacji, która jej wyświetli kolejnego zyciowego partnera, to chyba sie pomylila wink

10

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
_v_ napisał/a:

no tinder z zalozenia mial być portalem do znalezienia blisko kogos chetnego na seks smile
jesli autorka oczekiwala aplikacji, która jej wyświetli kolejnego zyciowego partnera, to chyba sie pomylila wink

Nikogo nie szukałam. Ani na seks,  ani na życiowego partnera.  Nie wiązałam z tinderen żadnych nadziei. A facet,  którego poznałam nigdy nie sugerował,  że szukał kogoś w tym celu.  Zresztą,  gdyby chodziło o seks,  to chyba tyle czasu by tam ze mną nie pisał ,  tylko po prostu od razu by się umówił? No chyba, że to była taka dłuuuga gra wstępna? :-)

11

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
_v_ napisał/a:

no tinder z zalozenia mial być portalem do znalezienia blisko kogos chetnego na seks smile
jesli autorka oczekiwala aplikacji, która jej wyświetli kolejnego zyciowego partnera, to chyba sie pomylila wink

I jak oceniasz działanie tindera w tym celu? Kobietom jest łatwiej, prawda?

12

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
Gary napisał/a:
_v_ napisał/a:

no tinder z zalozenia mial być portalem do znalezienia blisko kogos chetnego na seks smile
jesli autorka oczekiwala aplikacji, która jej wyświetli kolejnego zyciowego partnera, to chyba sie pomylila wink

I jak oceniasz działanie tindera w tym celu? Kobietom jest łatwiej, prawda?

wszyscy mówią ze kobietom jest latwiej
ale ja sie nie zgodzę - mo chyba ze kobieta chce Janusza cebulaka to i owszem - takiego latwo znaleźć. tudziez innego Jacusia lat 45.

Tinder kompletnie w moim przypadku nie spelnil swojej roli. trudno mi nawet powiedziec dlaczego. nigdy nawet sie z nikim z tindera nie spotkalam. to juz lepszy zbiornik.

13

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
_v_ napisał/a:

Tinder kompletnie w moim przypadku nie spelnil swojej roli. trudno mi nawet powiedziec dlaczego. nigdy nawet sie z nikim z tindera nie spotkalam. to juz lepszy zbiornik.

Heh, bo trzeba wytrwałości..

- do autorki tematu -

Ludzie są różni, mają różne zasady np brak równoległych spotkań z różnymi kobietami/facetami, a inni ich nie mają.

W różny sposób też zakomunikują czy mają chęć dalej się spotykać czy nie...skasowanie na aplikacji/fb etc bez wiadomości o co chodzi; napiszą Ci, że jesteś fajną osobą, ale nie ma chemii; przestaną pisać/odpisywać w ogóle; (niestety) będą i tacy, którzy będą przeciągać sprawę i trzymać Cie jako opcję na później; nie spotkałem się, żeby kobieta bezpośrednio powiedziała mi to na randce.

Poza tym, po zachowaniu :
/więc z ciekawości (na serio) założyłam konto./
/Przyznaję, że selekcja była dosyć solidna i na prawo powędrowało tylko kilku panów. Bo - jak podkreśliłam - nie szukałam nikogo./
/Dałam sobie czas do następnego dnia. Jeśli żaden z panów się nie odezwie, likwiduję tindera, bo już wiem, o co chodzi, na czym polega i jakimi prawami się rządzi. I poskutkowało.
Obaj panowie, jak na zawołanie, następnego dnia napisali./
/No to jak? To można jednak kogoś sensownego tu spotkać? Aż niemożliwe!/

tak jak poprzednicy...jesteś na etapie początkująca poszukująca big_smile Tłumaczysz się ciekawością, jakby to było coś złego. Niby chcesz dłuższej znajomości, ale piszesz, że nie szukasz nikogo..(z mojej strony chciałbym się nauczyć rozpoznawać takie osoby już na etapie chatu przed spotkaniem, żeby nie tracić czasu).
Powodzenia smile

14 Ostatnio edytowany przez zia (2017-10-09 23:50:02)

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
stupidfathobbit napisał/a:

- do autorki tematu -

Ludzie są różni, mają różne zasady np brak równoległych spotkań z różnymi kobietami/facetami, a inni ich nie mają.

W różny sposób też zakomunikują czy mają chęć dalej się spotykać czy nie...skasowanie na aplikacji/fb etc bez wiadomości o co chodzi; napiszą Ci, że jesteś fajną osobą, ale nie ma chemii; przestaną pisać/odpisywać w ogóle; (niestety) będą i tacy, którzy będą przeciągać sprawę i trzymać Cie jako opcję na później; nie spotkałem się, żeby kobieta bezpośrednio powiedziała mi to na randce.

Poza tym, po zachowaniu :
/więc z ciekawości (na serio) założyłam konto./
/Przyznaję, że selekcja była dosyć solidna i na prawo powędrowało tylko kilku panów. Bo - jak podkreśliłam - nie szukałam nikogo./
/Dałam sobie czas do następnego dnia. Jeśli żaden z panów się nie odezwie, likwiduję tindera, bo już wiem, o co chodzi, na czym polega i jakimi prawami się rządzi. I poskutkowało.
Obaj panowie, jak na zawołanie, następnego dnia napisali./
/No to jak? To można jednak kogoś sensownego tu spotkać? Aż niemożliwe!/

tak jak poprzednicy...jesteś na etapie początkująca poszukująca big_smile Tłumaczysz się ciekawością, jakby to było coś złego. Niby chcesz dłuższej znajomości, ale piszesz, że nie szukasz nikogo..(z mojej strony chciałbym się nauczyć rozpoznawać takie osoby już na etapie chatu przed spotkaniem, żeby nie tracić czasu).
Powodzenia smile

Doskonale zdaję sobie sprawę,  że nie zawsze musi wyjść i że nie każdemu chce się to przekazywać wprost.  Ale w tej sytuacji liczyłam na to,  że gdyby co,  to się dowiem.  W sumie,  dowiedziałam się,  niewerbalnie.  To też jakiś komunikat.

Co do moich intencji.  Nie szukałam nikogo,  bo jakoś nie wierzyłam w to,  że system szybkiej selekcji może czemuś służyć.  Po co się nastawiać na cokolwiek? Chodziło mi o sprawdzenie,  czym jest ta aplikacja,  a że trafiłam na ciekawego rozmówcę,  to dlaczego rezygnować? Bo tego nie planowałam? Znajomość ciekawie się rozwijała,  więc dałam jej szansę.

15 Ostatnio edytowany przez ronnypaua (2017-10-10 01:38:42)

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

Wow spotkaliscie sie i po prostu nie zaiskrzylo. Z Twojej strony zresztą tez. A post tak skonstruowany jakby jakas wielka krzywda Ci sie zadziala. Widac i na tinderze i tutaj szukasz tylko atencji. Odpuśc.

Mnie kiedys dziewczyna po jednym, wydawaloby sie normalnym spotkaniu na ktorym nawet dobrze sie nie poznalismy bo nie miala duzo czasu, usunela z par. Bez zadnej wiadomosci. Na spotkaniu bylo troche chlodno ale bez przesady. To dopiero chamstwo. No ale trudno. Pokazala swoje prawdziwe kolory.

16

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
ronnypaua napisał/a:

Wow spotkaliscie sie i po prostu nie zaiskrzylo. Z Twojej strony zresztą tez. A post tak skonstruowany jakby jakas wielka krzywda Ci sie zadziala. Widac i na tinderze i tutaj szukasz tylko atencji. Odpuśc.

Mnie kiedys dziewczyna po jednym, wydawaloby sie normalnym spotkaniu na ktorym nawet dobrze sie nie poznalismy bo nie miala duzo czasu, usunela z par. Bez zadnej wiadomosci. Na spotkaniu bylo troche chlodno ale bez przesady. To dopiero chamstwo. No ale trudno. Pokazala swoje prawdziwe kolory.

Ale jakie chamstwo? Po prostu widocznie z jej strony nie zaiskrzylo, zadna wielka krzywda Ci sie nie stala wink Odpusc wink

17 Ostatnio edytowany przez ronnypaua (2017-10-10 12:17:33)

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
metaksa napisał/a:
ronnypaua napisał/a:

Wow spotkaliscie sie i po prostu nie zaiskrzylo. Z Twojej strony zresztą tez. A post tak skonstruowany jakby jakas wielka krzywda Ci sie zadziala. Widac i na tinderze i tutaj szukasz tylko atencji. Odpuśc.

Mnie kiedys dziewczyna po jednym, wydawaloby sie normalnym spotkaniu na ktorym nawet dobrze sie nie poznalismy bo nie miala duzo czasu, usunela z par. Bez zadnej wiadomosci. Na spotkaniu bylo troche chlodno ale bez przesady. To dopiero chamstwo. No ale trudno. Pokazala swoje prawdziwe kolory.

Ale jakie chamstwo? Po prostu widocznie z jej strony nie zaiskrzylo, zadna wielka krzywda Ci sie nie stala wink Odpusc wink

No odpuściłem dlatego napisałem "no trudno". Moim zdaniem ta dziewczyna zachowała się bardziej chamsko niż opisywany w poście autorki chłopak, a ja jakoś nie napisałem o tej sytuacji ściany płaczu, tylko wspomniałem w tym temacie jako nawiązanie na luzie wink

18

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
ronnypaua napisał/a:

No odpuściłem dlatego napisałem "no trudno". Moim zdaniem ta dziewczyna zachowała się bardziej chamsko niż opisywany w poście autorki chłopak, a ja jakoś nie napisałem o tej sytuacji ściany płaczu, tylko wspomniałem w tym temacie jako nawiązanie na luzie wink

No wiesz, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Według Ciebie chamsko to zamilknąć po pierwszym spotkaniu (na którym zresztą było chłodno), a według mnie przyzwoicie jest zakończyć po pierwszym spotkaniu, jeśli jedna ze stron wie, że dalej nic z tego nie będzie niż utrzymywać drugą stronę w przekonaniu, że chce się znajomość rozwijać. Nie rozpaczam, po prostu jestem rozczarowana takim zachowaniem, bo akurat przez wiele tygodni byłam utwierdzana w przekonaniu, że coś z tej znajomości będzie. I tyle. smile

19

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

ja używałam tindera kiedy powstał (lata temu, studia, nudne wykłady i umawiałam się na kawę ze studentami z campusu w przerwach między zajęciami) i jeszcze nie był tak bardzo nastawiony na seks smile byłam na kilku klasycznych randkach, ale zdecydowana większość to były koleżenskie luźne wypady na kawe, do dziś mam z tindera bardzo dobrego bliskiego kumpla i kilka luźniejszych znajomości, jedna osoba (była przejazdem w polsce, dużo takich było wówczas na tinderze "jestem na 1 dzień w Krakowie, kto mnie oprowadzi po mieście, stawiam piwo" ) wręcz odmieniła mój światopogląd:) mile to wspominam.
dziś już bym już nie ściągneła tej aplikacji.

20

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

Przestroga jest jedna. Ryzyko. Jak piszesz jest "wow".. po spotkaniach czasem kapeć w ustach. Ludzi różni, różnie myślą. Ja też pisałem z paroma kobietami, w necie ogólnie. I ogólnie były to fajne korespondencje, ale to były tylko słowa. Ludzie udają. W maialch "wow", chemia, wielkie słowa. Po spotkaniach.. tylko miło. Bo każda udawała kogoś innego.  Jedna pannę, inna rozwódkę..inna normalną, a była porypana emocjonalnie...
Taki jest net. Ryzyko.

21

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
zia napisał/a:
ronnypaua napisał/a:

No odpuściłem dlatego napisałem "no trudno". Moim zdaniem ta dziewczyna zachowała się bardziej chamsko niż opisywany w poście autorki chłopak, a ja jakoś nie napisałem o tej sytuacji ściany płaczu, tylko wspomniałem w tym temacie jako nawiązanie na luzie wink

No wiesz, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Według Ciebie chamsko to zamilknąć po pierwszym spotkaniu (na którym zresztą było chłodno), a według mnie przyzwoicie jest zakończyć po pierwszym spotkaniu, jeśli jedna ze stron wie, że dalej nic z tego nie będzie niż utrzymywać drugą stronę w przekonaniu, że chce się znajomość rozwijać. Nie rozpaczam, po prostu jestem rozczarowana takim zachowaniem, bo akurat przez wiele tygodni byłam utwierdzana w przekonaniu, że coś z tej znajomości będzie. I tyle. smile

Nie chodzi o zakonczenie po pierwszym spotkaniu. Ja chcialem dac jeszcze jedna szanse i sprobowac znow sie spotkac, ona nie. Nie ma sprawy. Ubodlo mnie usuniecie z par, a ze nie chciala mi podac numeru telefonu to nie mialem zadnego kontaktu. Nic tez nie napisala. Wiec pozostal niesmak jak ta sprawa sie zakonczyla. Chociaz po spotkaniu na ktorym prawie nie chciala mowic o sobie i jej podejsciu z dystansem zaczalem nawet podejrzewac ze mogla pisac prace lub jakis artykul o tinderze. Bardziej to jak wywiad wygladalo niz randka. To dodatkowo spotęgowalo poczucie niesmaku.

Moze on tez myslal ze cos z tego wyjdzie a jednak przestal? Niestety w obecnych czasach tak zwany "ghosting" robi sie coraz popularniejszy. Ludzie sa zbyt przestraszeni powiedziec ze nic z tego nie wyjdzie, unikaja konfontacji wiec najlatwiej po prostu zignorowac, odciac sie i tyle. W sumie dosc podobna sytuacja wink

22

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

Ja się raz spotkałem z jedną. W mailach.. extra! Na spotkaniu spoko... Ale po spotkaniu wali mi, że nic z tego nie będzie...A potem utrzymać kontakt, bym był w odwodzie. Dziwiło mnie, dlaczego jest sama. No, ładna była.
Potem... jakaś odmiana. Nagle chce kontaktu, esów, dzwonienia.. jednak było coś, co niepokoiło. Duszenie.. emocjonalne, włażenie w życie na chama, kontrola... Miała 30 lat, ale mentalnie... jak mała dziewczynka. I ta jej złość, gdy mówiłem "nie"... Nie było już żadnego spotkania... Chciała chemii, ale chyba te jej chemie kończyły się szyyyyybko!
Teraz wiem, dlaczego jest sama.

23

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

@Coombs, ta odmiana, o której piszesz spowodowana była tym, że panna dostała kopa w 4 litery od kogoś, kogo miała w zapasie, oprócz Ciebie.

24

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
I_see_beyond napisał/a:

@Coombs, ta odmiana, o której piszesz spowodowana była tym, że panna dostała kopa w 4 litery od kogoś, kogo miała w zapasie, oprócz Ciebie.

To to akurat wiem. Dlatego to skończyłem. Pisała z innymi z netu. Sporo tego było.
Założyłem inny profil i napisała do mnie. Po dwóch mailach "lubię cię, wiesz"...a po trzech "czekam na Twe maile, mam motylki w brzuchu". Do mnie pisała to samo jakiś czas temu.
No, ale najgorsze było to, że babka miała...no... była niezrównoważona. I za dużo facetów na koncie.
Taki jest net...

25

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

Sama teraz zaczęłam się zastanawiać nad swoimi znajomościami zawartymi w Internecie. Parę osób w ten sposób poznałam, z niektórymi mam stały kontakt, ale - na szczęście - udało mi się uniknąć toksycznych ludzi. Wiadomo, że niektórzy albo pisali o sobie mało, albo trochę naginali rzeczywistość, ale w sumie - wszyscy okazali się normalni a ich wizerunek, jaki sobie nakreśliłam, nie różnił się od tego, co zobaczyłam. Nawet o chłopaku z tindera nie mogę powiedzieć, że był inny niż mi się przedstawiał. Mam zastrzeżenia co do tego, jak tę znajomość zakończył, ale cóż... serce nie sługa wink

Przypomniało mi się... wiele lat temu poznałam jakiegoś kolesia, który przede mną udawał jakiegoś wielkiego naukowca, który nie ma szczęścia w miłości. Godzinami gadał o tym, że musimy się spotkać, ale przyparty do muru pytaniem "gdzie i kiedy" wymówił się pracą i zamilkł. Odezwał się po jakimś miesiącu, zapominając, że wcześniej używał innego imienia wink

26

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
zia napisał/a:

Sama teraz zaczęłam się zastanawiać nad swoimi znajomościami zawartymi w Internecie. Parę osób w ten sposób poznałam, z niektórymi mam stały kontakt, ale - na szczęście - udało mi się uniknąć toksycznych ludzi. Wiadomo, że niektórzy albo pisali o sobie mało, albo trochę naginali rzeczywistość, ale w sumie - wszyscy okazali się normalni a ich wizerunek, jaki sobie nakreśliłam, nie różnił się od tego, co zobaczyłam. Nawet o chłopaku z tindera nie mogę powiedzieć, że był inny niż mi się przedstawiał. Mam zastrzeżenia co do tego, jak tę znajomość zakończył, ale cóż... serce nie sługa wink

Przypomniało mi się... wiele lat temu poznałam jakiegoś kolesia, który przede mną udawał jakiegoś wielkiego naukowca, który nie ma szczęścia w miłości. Godzinami gadał o tym, że musimy się spotkać, ale przyparty do muru pytaniem "gdzie i kiedy" wymówił się pracą i zamilkł. Odezwał się po jakimś miesiącu, zapominając, że wcześniej używał innego imienia wink


U mnie inaczej. Lepiej wychodzą znajomości z reala.
Net... każdy ubarwia jak może. Jedna kobieta była taka, że "szukała miłości". Ale na spotkaniu przyznała, że pisze z facetami, a na spotkaniu sprawdza, jak wygląda...a potem idzie z nim do łóżka. Taka "chemia".
Najgorsze, jak poznasz świra. Udaje, kręci, przedstawia się na ideał albo skrzywdzoną.. a po czasie, cóż, życie jest jak pralka. Syf zawsze wyjdzie...;-)

27

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
Coombs napisał/a:

U mnie inaczej. Lepiej wychodzą znajomości z reala.
Net... każdy ubarwia jak może. Jedna kobieta była taka, że "szukała miłości". Ale na spotkaniu przyznała, że pisze z facetami, a na spotkaniu sprawdza, jak wygląda...a potem idzie z nim do łóżka. Taka "chemia".
Najgorsze, jak poznasz świra. Udaje, kręci, przedstawia się na ideał albo skrzywdzoną.. a po czasie, cóż, życie jest jak pralka. Syf zawsze wyjdzie...;-)

Nie, poznawanie takich ludzi mi oszczędzono. Na szczęście. Za to, będę twierdzić, że na dziwnych można też trafić w realu. Zimą poznałam przypadkiem faceta (w realu), który pierwsze wrażenie zrobił doskonałe. Drugie było niezłe, ale dało mi do myślenia. Ale im dalej w znajomość, tym gorzej. Po raz pierwszy spotkałam faceta, który od pierwszego spotkania nawijał, jak mu zależy na długim związku, rodzinie, w którym obu stronom tak samo zależy. A od kolejnego (drugi tydzień znajomości) zaczął mnie naciskać, że on to już musi zacząć się starać o dzieci, bo czas najwyższy (mój rówieśnik). No i że te starania chce podjąć ze mną i że nie rozumie, dlaczego ja nie chcę i o co w ogóle mi chodzi. Skończyło się tym, że to moja wina, bo mi nie zależy. No. smile

28

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

To ktoś jeszcze poza nastolatkami korzysta z Tindera...?

29

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

Osz...k....!!! Ale cwaniak! I... psychiczny! Tak od razu, rodzina, związek, dzieci? A gdzie czas, randki, dobro, uczucie?;-) Szybki był;) Ja miałem lepszą. 45-letnia. Od razu do kościoła na ślub, rodzina, dzieci. Już w drugim mailu taka propozycja. A w trzecim... zażądała ode mnie zaświadczenia od lekarza, że nie mam chorób W;-)
Ja niedawno poznałem kobietę. Też miło, fajnie, słowa... ale im dalej w las, tym gorzej. Krzyki, narzucanie zdania, wykorzystywanie... masa tego. I czasami myślałem, że nie w las wchodzę, a tonę w szambie...
Ze znajomościami z reala jest to samo. Nigdy nie wiemy, na kogo trafimy. I po to jest termin "poznawanie";-) Ja mam nauczkę. Manipulantkę. To mnie uodporniło na takie zagrywki. Szybko wychwytuję przekręt. Jest takie coś z tyłu..że nie daje spokoju... Życie;-)

30

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
Coombs napisał/a:

Osz...k....!!! Ale cwaniak! I... psychiczny! Tak od razu, rodzina, związek, dzieci? A gdzie czas, randki, dobro, uczucie?;-) Szybki był;) Ja miałem lepszą. 45-letnia. Od razu do kościoła na ślub, rodzina, dzieci. Już w drugim mailu taka propozycja. A w trzecim... zażądała ode mnie zaświadczenia od lekarza, że nie mam chorób W;-)
Ja niedawno poznałem kobietę. Też miło, fajnie, słowa... ale im dalej w las, tym gorzej. Krzyki, narzucanie zdania, wykorzystywanie... masa tego. I czasami myślałem, że nie w las wchodzę, a tonę w szambie...
Ze znajomościami z reala jest to samo. Nigdy nie wiemy, na kogo trafimy. I po to jest termin "poznawanie";-) Ja mam nauczkę. Manipulantkę. To mnie uodporniło na takie zagrywki. Szybko wychwytuję przekręt. Jest takie coś z tyłu..że nie daje spokoju... Życie;-)

No jak to gdzie? Randki w międzyczasie a dobrem i uczuciem przecież darzy mnie przez cały czas, więc o co mi chodzi? big_smile Szybki był, a gdy się zorientował, że mnie chodzi trochę o coś innego zanim pomyślę o dzieciach, to już go nie było. A że kłamał od samego początku, chociaż nie chciało mi się tego sprawdzać, jestem prawie pewna, że miał na zapleczu stałą partnerkę, a ponad 1500 znajomych na fb, z czego 2/3 to biuściaste i całuśne modelki też o czymś świadczyło smile

Zobacz, jaka zapobiegawcza i dbająca o swoje zdrowie. Czy sama też zamierzała Ci takie zaświadczenie pokazać? smile

31

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
zia napisał/a:
Coombs napisał/a:

Osz...k....!!! Ale cwaniak! I... psychiczny! Tak od razu, rodzina, związek, dzieci? A gdzie czas, randki, dobro, uczucie?;-) Szybki był;) Ja miałem lepszą. 45-letnia. Od razu do kościoła na ślub, rodzina, dzieci. Już w drugim mailu taka propozycja. A w trzecim... zażądała ode mnie zaświadczenia od lekarza, że nie mam chorób W;-)
Ja niedawno poznałem kobietę. Też miło, fajnie, słowa... ale im dalej w las, tym gorzej. Krzyki, narzucanie zdania, wykorzystywanie... masa tego. I czasami myślałem, że nie w las wchodzę, a tonę w szambie...
Ze znajomościami z reala jest to samo. Nigdy nie wiemy, na kogo trafimy. I po to jest termin "poznawanie";-) Ja mam nauczkę. Manipulantkę. To mnie uodporniło na takie zagrywki. Szybko wychwytuję przekręt. Jest takie coś z tyłu..że nie daje spokoju... Życie;-)

No jak to gdzie? Randki w międzyczasie a dobrem i uczuciem przecież darzy mnie przez cały czas, więc o co mi chodzi? big_smile Szybki był, a gdy się zorientował, że mnie chodzi trochę o coś innego zanim pomyślę o dzieciach, to już go nie było. A że kłamał od samego początku, chociaż nie chciało mi się tego sprawdzać, jestem prawie pewna, że miał na zapleczu stałą partnerkę, a ponad 1500 znajomych na fb, z czego 2/3 to biuściaste i całuśne modelki też o czymś świadczyło smile

Zobacz, jaka zapobiegawcza i dbająca o swoje zdrowie. Czy sama też zamierzała Ci takie zaświadczenie pokazać? smile

Tak. Pokazały obie... że mają kuku na muniu;-)
Ludzie kłamią. Ta druga miała w sobie coś... z dochodzeniówki. "Prawda". A sama kłamała jak nic... Życie;-)1500 znajomych... ???? Erotoman jak nic. Ja zaledwie 120. Ale jakich!!!;-)

32

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
Coombs napisał/a:

A w trzecim... zażądała ode mnie zaświadczenia od lekarza, że nie mam chorób W;-)

Pomijajac drugiego maila, to to akurat dobrze o niej swiadczy. Oczywiscie pod warunkiem, ze sama przeslalaby analogiczne zaswiadczenia smile

33

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

Z ostrożnością i pewną dozą nieufności należy podchodzić do każdej nowej znajomości i nie ma znaczenia, czy w realu, czy w internecie. Prawda jest taka, że ludzie są różni. Jedni walą prawdę między oczy i można na nich polegać, a inni koloryzują rzeczywistość i takich trzeba omijać szerokim łukiem.
Ja ze swojego doświadczenia mogę tylko opowiedzieć kilka historii.

1. Mój przyjaciel poznał dziewczynę, cud miód, wykształconą, spokojną, inteligentną. Spotkali się kilka razy, dziewczyna okazywała mu ogromne zainteresowanie, próbował popchnąć tę znajomość dalej, czyli złapać ją za rękę, tak na początek (chłopak też z tych spokojnych). Nie opierała się, chwyciła jego dłoń i nawet pocałowała go w policzek. Po czym, jak on odsłonił się przed nią ze swoimi uczuciami, że chciałby z nią się dalej spotykać, ale nie jako kolega i koleżanka dowiedział się, że:
- ona nie szuka nikogo do związku (okej, w porządku)
- przymuszała się do niego (co proszę?!)
- spotyka się jeszcze z kilkoma chłopakami z Tindera
- nie wyleczyła się jeszcze z poprzedniego związku, który zakończył się rok temu
- jak poczeka ze 3 miesiące, to może ona się do niego przekona.
Jak się domyślacie, znajomość padła, kolega załamany.

2. Drugi przyjaciel poznał dziewczynę, która szybko zaprosiła go do swojego miasta, żeby poszli poszaleć po klubach. Świetnie się bawili, ale po jego powrocie do domu dziewczyna stwierdziła, że ma dużo nauki i nie ma czasu na związek, więc chciałaby go mieć przy sobie jako przyjaciela. Znajomość też padła, ze względu na to, że mój przyjaciel nie przyjął wymówki, że nauka do matury będzie dla niej tak absorbująca, że nawet chwili czasu w weekend nie mogłaby dla niego znaleźć.

3. I w końcu pora na mnie. Konto na Tinderze, podobnie jak autorka, założyłam z ciekawości i dla zabawy. Ot, chciałam mieć jakąś odskocznię, poznać lepiej mężczyzn, nauczyć się z nimi rozmawiać. Nie planowałam związku (byłam niecały miesiąc po rozstaniu), ani spotkań. Jednak złożyło się właśnie tak, że po kilkunastu minutach zostałam sparowana z pewnym przystojnym chłopakiem i postanowiłam z ciekawości do niego napisać pierwsza. Była to moja pierwsza rozmowa na Tinderze. Od razu przypadliśmy sobie do gustu. Ostatecznie skończyło się to tak, że na trzecim spotkaniu zostaliśmy parą, na czwartym wylądowaliśmy w łóżku (chociaż zarzekałam się, że jak będę chciała stworzyć z kimś stały związek to nie pójdę z nim szybko do łóżka) i tak to trwa po dzień dzisiejszy, czyli już ponad 2 miesiące. Powiem tak, w życiu nie spotkałam takiego człowieka. Jest dobry, troskliwy, bardzo czuły, daje mi poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa, że nic mi przy nim nie grozi złego. Imponuje mi swoim spokojem; jestem w stanie dogadać się z nim bez kłótni. Potrafi mnie wysłuchać i szanuje moje granice "wytrzymałości" (przez wzgląd na rodziców, a kontkretnie ojca, jestem przeczulona na pewnego rodzaju rzeczy). Nie jestem w stanie powiedzieć na niego złego słowa.

Więc, jak widać, można trafić paskudnie (1.), średnio (2.) lub świetnie (3.), zatem nie ma potrzeby demonizowania znajomości internetowych i gloryfikowania tych zawieranych w świecie rzeczywistym.

34

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

@rosemadder - trafiłaś w punkt. Reguły nie ma,  ale dobrze,  że są wyjątki.  Fajnie,  że Ty do nich należysz smile Gratuluję i życzę powodzenia! smile

35

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
wont napisał/a:
Coombs napisał/a:

A w trzecim... zażądała ode mnie zaświadczenia od lekarza, że nie mam chorób W;-)

Pomijajac drugiego maila, to to akurat dobrze o niej swiadczy. Oczywiscie pod warunkiem, ze sama przeslalaby analogiczne zaswiadczenia smile

Zaświadczenia ona nie ma, a przynajmniej o chorobach W. Była 45-letnią, "kościołową" dziewicą. Co najwyżej zaświadczenie od psychiatry, który miałby do powiedzenia to i owo.

36 Ostatnio edytowany przez Coombs (2017-10-11 11:58:47)

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

A co powiedzieć na to. Dwa miechy pisania maili. Kilka razy pisze coś, co mrozi krew. Kobieta jest "szczera". Pisała, ilu miała facetów,  z iloma spała. Tylko, co mnie to k.. obchodzi. Jest... impulsywna, wybuchowa, tzn. nagle wybuchają jej nerwy. Pisała o swych związkach, które "zrypały jej psychę". W co akurat nie wierzę, bo zrypaną psychę ma naprawdę, tylko wciska bajeczkę, by to jakoś usprawiedliwić.
Na spotkaniu ok, szału nie było, nie było "wow". Jest po prostu miło. Jednak ona proponuje znajomość, "przyjaźń". Ok. Z czasem ujawniają się jej dziwne cechy i niepokojące zachowania... Chciała od razu wszystko wiedzieć, gdzie mieszkam, gdzie pracuję, znać moich znajomych. Chciała na wszystko potwierdzenia. Mówiłem wszystko, ale wszystko było dla niej dziwne, nie takie jak trzeba. Wżerała mi się w życie, zacząłem uciekać, potrafiła zadręczyć i zamęczyć podejrzliwością.. Tak, mam uraz, bo już to miałem - nachodzenie w pracy, w domu, ogólnie schiza.
Nie znam jej, spotkałem się z nią dwa czy trzy razy... a ta już mnie kontrolowała, wchodziła na głowę, i te krzyki... Byłem znajomym, ale miałem jej poświęcać czas i uwagę jak facet.. i nic od niej nie chcieć.
Pisała i spotykała się z innymi facetami.
Zwiewałem od niej, ta goniła.
Nie wiem, może naiwnie podchodzę do rzeczy, ale dla mnie chemia jest ważna...ale i ważne jest to, co po niej - czy ktoś szanuje, dba, umie dawać, i czy jest mi z tym kimś dobrze..

37

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

@Coombs - ale w czasie Waszego pisania mailowego nie zauważyłeś żadnych sygnałów, że coś nie halo?
To, że od razu chce wszystko wiedzieć i kontrolować faceta wynika właśnie z tego, że ci od niej uciekają, bo jest jaka jest. I koło się zamyka. Co oczywiście jej nie tłumaczy.
Udało Ci się zakończyć tę znajomość?

38

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
zia napisał/a:

@Coombs - ale w czasie Waszego pisania mailowego nie zauważyłeś żadnych sygnałów, że coś nie halo?
To, że od razu chce wszystko wiedzieć i kontrolować faceta wynika właśnie z tego, że ci od niej uciekają, bo jest jaka jest. I koło się zamyka. Co oczywiście jej nie tłumaczy.
Udało Ci się zakończyć tę znajomość?

Zauważyłem... Nachalność, napastliwość, niestabilność, popadanie ze skrajności w skrajność.. nie wiem, może dlatego się opierałem co do spotkania. Czasami człowiek czuje, że coś nie gra. Instynkt...
A co ma ją tłumaczyć?
Udało się, ale ... bolało.

39

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
Coombs napisał/a:

Zauważyłem... Nachalność, napastliwość, niestabilność, popadanie ze skrajności w skrajność.. nie wiem, może dlatego się opierałem co do spotkania. Czasami człowiek czuje, że coś nie gra. Instynkt...
A co ma ją tłumaczyć?
Udało się, ale ... bolało.

Dobrze, że zauważyłeś symptomy. Nie wiem, czy coś tłumaczy takie zachowanie. Niektórzy tak mają, najważniejsze, by umieć się od nich wyzwolić. Bolało, ale pomyśl sobie, jakie życie by Cię z nią czekało? Chciałbyś tego? Nie. Więc głowa do góry smile

40

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
zia napisał/a:
Coombs napisał/a:

Zauważyłem... Nachalność, napastliwość, niestabilność, popadanie ze skrajności w skrajność.. nie wiem, może dlatego się opierałem co do spotkania. Czasami człowiek czuje, że coś nie gra. Instynkt...
A co ma ją tłumaczyć?
Udało się, ale ... bolało.

Dobrze, że zauważyłeś symptomy. Nie wiem, czy coś tłumaczy takie zachowanie. Niektórzy tak mają, najważniejsze, by umieć się od nich wyzwolić. Bolało, ale pomyśl sobie, jakie życie by Cię z nią czekało? Chciałbyś tego? Nie. Więc głowa do góry smile

Jakoś można przeżyć. Ale fakt, taka kobieta może zadusić, zamęczyć, nie ma radości... Ale bardziej mnie przeraziła ilość jej facetów. Załamka.

41

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
Coombs napisał/a:

Jakoś można przeżyć. Ale fakt, taka kobieta może zadusić, zamęczyć, nie ma radości... Ale bardziej mnie przeraziła ilość jej facetów. Załamka.

To, że ona powiedziała, że tylu ich było, to nie znaczy, że to prawda. Może po prostu liczy tych, z którymi się w ogóle spotkała. Sam pomyśl, czy znalazłoby się aż tylu chętnych, by tkwić z taką kobietą w bliskich relacjach? Z tego co wiem, mężczyźni nie lubią nachalnych i kontrolujących kobiet. Więc wiesz, to może być tylko jej bujna wyobraźnia smile

42

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
zia napisał/a:
Coombs napisał/a:

Jakoś można przeżyć. Ale fakt, taka kobieta może zadusić, zamęczyć, nie ma radości... Ale bardziej mnie przeraziła ilość jej facetów. Załamka.

To, że ona powiedziała, że tylu ich było, to nie znaczy, że to prawda. Może po prostu liczy tych, z którymi się w ogóle spotkała. Sam pomyśl, czy znalazłoby się aż tylu chętnych, by tkwić z taką kobietą w bliskich relacjach? Z tego co wiem, mężczyźni nie lubią nachalnych i kontrolujących kobiet. Więc wiesz, to może być tylko jej bujna wyobraźnia smile


Miała. Na sex.. to żadna głęboka relacja.

43

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

Niestety nie każdy potrafi powiedzieć wprost że nie jest zainteresowany. W znajomościach internetowych jest też ryzyko dużego rozczarowania. Miałam 2 razy taką sytuację, że on-line fajnie się rozmawiało i facet wydawał się normalny, sympatyczny, nadawaliśmy na podobnych falach. Co się okazało na żywo?
Pan nr. 1 Gbur, bezczelny typ który nie wykazywał wobec mnie żadnego szacunku
Pan nr.2 Szukał łatwego seksu i zniechęciło go, że miałam inne zdanie.
Idąc na te spotkania nie oczekiwałam od razu chemii, ale przynajmniej miłych rozmów i fajnego spędzenia czasu. To jest właśnie minus takich znajomości, bo na żywo łatwiej wszystko zweryfikować.

44

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
kasia5266 napisał/a:

Niestety nie każdy potrafi powiedzieć wprost że nie jest zainteresowany. W znajomościach internetowych jest też ryzyko dużego rozczarowania. Miałam 2 razy taką sytuację, że on-line fajnie się rozmawiało i facet wydawał się normalny, sympatyczny, nadawaliśmy na podobnych falach. Co się okazało na żywo?
Pan nr. 1 Gbur, bezczelny typ który nie wykazywał wobec mnie żadnego szacunku
Pan nr.2 Szukał łatwego seksu i zniechęciło go, że miałam inne zdanie.
Idąc na te spotkania nie oczekiwałam od razu chemii, ale przynajmniej miłych rozmów i fajnego spędzenia czasu. To jest właśnie minus takich znajomości, bo na żywo łatwiej wszystko zweryfikować.

Kasia.. Jesteś ewenementem;-)
Ja spotkałem się kobietą, pisało się fajnie. Na spotkaniu fajnie.. ale dla niej było dziwne, że nie ciągnę jej na sex, bo było to "podejrzane"... Masakra. I jej podejrzenia, że ją uprowadzę, sprzedam samochód... Byłem z nią na piwie, co sama zaproponowała, a potem jak idiotka sprawdzała, czy jej czegoś nie dosypałem do piwa... Ludzie w pubie patrzyli jak na idiotkę.
Pisać piszesz, ale to real pokazuje co dalej w tym lesie...

45 Ostatnio edytowany przez ronnypaua (2017-10-12 13:12:06)

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
Coombs napisał/a:
zia napisał/a:
Coombs napisał/a:

Jakoś można przeżyć. Ale fakt, taka kobieta może zadusić, zamęczyć, nie ma radości... Ale bardziej mnie przeraziła ilość jej facetów. Załamka.

To, że ona powiedziała, że tylu ich było, to nie znaczy, że to prawda. Może po prostu liczy tych, z którymi się w ogóle spotkała. Sam pomyśl, czy znalazłoby się aż tylu chętnych, by tkwić z taką kobietą w bliskich relacjach? Z tego co wiem, mężczyźni nie lubią nachalnych i kontrolujących kobiet. Więc wiesz, to może być tylko jej bujna wyobraźnia smile


Miała. Na sex.. to żadna głęboka relacja.

Tak z ciekawosci - ilu ich było, że przeraziła Cię ta liczba?

46

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

Ja się doliczyłem z opowieści... że w tym roku tylko około... 18-20 sztuk. Obrót jak w hurtowni kombajnów.

Ale na serio. Wyobraź sobie, że poznajesz kogoś, kto wszystko wie lepiej, neguje każde Twe słowo, wyjaśnienie, szpieguje po necie... od razu chce wiedzieć, gdzie pracujesz, gdzie mieszkasz... mówisz o tym, ale to to Ciebie nęka pytaniami, nie daje oddechu...

47

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
kasia5266 napisał/a:

Niestety nie każdy potrafi powiedzieć wprost że nie jest zainteresowany. W znajomościach internetowych jest też ryzyko dużego rozczarowania. Miałam 2 razy taką sytuację, że on-line fajnie się rozmawiało i facet wydawał się normalny, sympatyczny, nadawaliśmy na podobnych falach. Co się okazało na żywo?
Pan nr. 1 Gbur, bezczelny typ który nie wykazywał wobec mnie żadnego szacunku
Pan nr.2 Szukał łatwego seksu i zniechęciło go, że miałam inne zdanie.
Idąc na te spotkania nie oczekiwałam od razu chemii, ale przynajmniej miłych rozmów i fajnego spędzenia czasu. To jest właśnie minus takich znajomości, bo na żywo łatwiej wszystko zweryfikować.

To ja jakoś nigdy nie byłam rozczarowana, chociaż konfrontacja z rzeczywistością zawsze jest wyzwaniem. Bo co innego pisać i gadać, a co innego widzieć człowieka, jego reakcje itd. Ale u mnie poznani przez internet ludzie nie rozczarowywali. To, co później wychodziło, to już inna sprawa, ale na szczęście takich różnic w zachowaniu nie dostrzegłam smile
Na żywo łatwiej zweryfikować, ale kłamców i manipulantów też nie brakuje smile

48

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
Coombs napisał/a:

Kasia.. Jesteś ewenementem;-)
Ja spotkałem się kobietą, pisało się fajnie. Na spotkaniu fajnie.. ale dla niej było dziwne, że nie ciągnę jej na sex, bo było to "podejrzane"... Masakra. I jej podejrzenia, że ją uprowadzę, sprzedam samochód... Byłem z nią na piwie, co sama zaproponowała, a potem jak idiotka sprawdzała, czy jej czegoś nie dosypałem do piwa... Ludzie w pubie patrzyli jak na idiotkę.
Pisać piszesz, ale to real pokazuje co dalej w tym lesie...

Wiesz, skoro z tyloma się spotykała (nie wiadomo ilu poznała przez internet) to może takie sytuacje ją spotykały? W sumie, nigdy nie wiesz, kim jest osoba, z którą się spotkasz i co Cię czeka z jej strony. Może to być ktoś normalny, ale może być jakiś psychol. Nie ma co roztaczać czarnych scenariuszy i to na spotkaniu, ale ostrożność trzeba zachować.

49

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
zia napisał/a:
Coombs napisał/a:

Kasia.. Jesteś ewenementem;-)
Ja spotkałem się kobietą, pisało się fajnie. Na spotkaniu fajnie.. ale dla niej było dziwne, że nie ciągnę jej na sex, bo było to "podejrzane"... Masakra. I jej podejrzenia, że ją uprowadzę, sprzedam samochód... Byłem z nią na piwie, co sama zaproponowała, a potem jak idiotka sprawdzała, czy jej czegoś nie dosypałem do piwa... Ludzie w pubie patrzyli jak na idiotkę.
Pisać piszesz, ale to real pokazuje co dalej w tym lesie...

Wiesz, skoro z tyloma się spotykała (nie wiadomo ilu poznała przez internet) to może takie sytuacje ją spotykały? W sumie, nigdy nie wiesz, kim jest osoba, z którą się spotkasz i co Cię czeka z jej strony. Może to być ktoś normalny, ale może być jakiś psychol. Nie ma co roztaczać czarnych scenariuszy i to na spotkaniu, ale ostrożność trzeba zachować.

W moim przypadku... czarny scenariusz się sprawdził. Kobieta zagadka... niestabilna, raz lubi, raz nienawidzi, raz "bądź", a zaraz "spadaj", raz "nie znikaj", a potem "idż sobie"... i ta podejrzliwość, jej potrzeba wchodzenia w życie z butami...od razu widzieć wszystko???

50

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

Tak czytam i czytam i swoją tradycyjnie przydługą odpowiedz powinienem zatytułować: Czego nauczyli mnie ludzie korzystający z Tindera i inny portali/aplikacji randkowych -_-


zia napisał/a:

W pierwszym dniu doszłam do etapu, w którym Tinder ogłosił “nie ma nikogo w Twoim pobliżu”.
Przyznaję, że selekcja była dosyć solidna i na prawo powędrowało tylko kilku panów. Bo - jak podkreśliłam - nie szukałam nikogo.

Hmm, czyli jeden na tak przypadający na kilkudziesięciu na nie (albo kilkuset w skrajnych przypadkach)... a tak niektóre Panie trąbią, że nie ocenia się książki po okładce. smile
Jak to jest, że od kursantek też zazwyczaj zawsze słyszę ten sam argument "bo generalnie to nikogo nie szukam" ale czy to w sieci czy w realu jakoś nie umieją nikogo poznać, czy to do związku czy po prostu rozszerzyć zwyczajnie grono znajomych najczęściej. Generalnie najbardziej zawsze rozbraja mnie argument a raczej schemat działania, że przyjacielem albo znajomym zostaje ktoś kto podobał się z wyglądu ale coś "nie zadziałało". Taka mała rada ( jeśli mogę Ci takowej udzielić) - jeśli chcesz zwiększyć ilość poznawanych fajnych facetów ( czy to do potencjalnego związku, czy to potencjalnych przyjaciół, czy to kumpli) to popracuj nad tą "selekcją" i zrób sobie 3 grupy: zdecydowanie nie, może i zdecydowanie tak - przy czym grupę drugą i trzecią swajpuj na prawo. tongue
Poznasz dużo więcej facetów i będziesz mieć dużo szerszą grupę poglądową. big_smile

zia napisał/a:

Z niecierpliwością czekałam czy coś się wydarzy, bo co dalej niby? Wieczorem pojawiły się dwie nowe pary! O! To już coś. Ale panowie się nie odezwali. Ja też nie, bo byłam ciekawa co dalej, ale nie na tyle, by inicjować kontakt (przecież nikogo nie szukałam).

Dlaczego mam paskudne wrażenie, że gdyby analogiczna sytuacja spotkała Cie na imprezie i na domówce, to nie potrafiłabyś ani sama zagadać, ani się uśmiechnąć ani puścić oczka. wink
Daruj mi proszę tę hipotezę i luzne dywagacje ale w olbrzymiej większości przypadków jeśli ktoś nie potrafi wyjść choćby z zalążkiem inicjatywy w sieci (choćby z czystej ciekawości co się stanie jak to nazywasz) to zazwyczaj nie potrafi tego również na co dzień. Ale jak mówię to moja hipoteza.

zia napisał/a:

Dałam sobie czas do następnego dnia. Jeśli żaden z panów się nie odezwie, likwiduję tindera, bo już wiem, o co chodzi, na czym polega i jakimi prawami się rządzi. I poskutkowało.

Daruj ale leżę i płaczę....


zia napisał/a:

Z drugim… o, to już co innego. Tak mnie jakoś podszedł, że wkręciłam się niesamowicie. No to jak? To można jednak kogoś sensownego tu spotkać? Aż niemożliwe! Rozmowa bardzo się kleiła, wiadomości były coraz dłuższe, zainteresowanie coraz większe! Nadal nikogo nie szukałam, ale nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby przypadkiem ktoś się znalazł! Dni mijały, ja wkręcałam się powoli, acz skutecznie, a poznany chłopak pozwalał mi mieć nadzieję, że ta znajomość nie zakończy się na tinderze.
No i nie zakończyła. Wymieniliśmy się numerami telefonów, znajomość się zacieśniała, wiedzieliśmy o sobie już całkiem sporo, a ja prawie że błogosławiłam dzień, w którym usłyszałam o tej aplikacji. Do spotkania doszło dosyć późno (po dwóch czy trzech tygodniach). Konfrontację w realu można uznać za udaną, choć fajerwerków nie było. Wiadomo, co innego pisanie i gadanie przez telefon, co innego spotkanie face to face. No, ale nie ma się co zrażać. Jest ok i można znajomości dać szansę. To oczywiście cały czas mój punkt widzenia. Po spotkaniu coś się jednak zmieniło. Niby subtelne zmiany, ale dla mnie bardzo widoczne, bo jestem na to wyczulona. Chłopak zapytany “o co kaman” nie wypiera się, ale opowiada coś o mojej wrażliwości i dobroci. Hm… ale że to odstrasza czy co? Chyba tylko tych, którzy mają nieczyste intencje. W każdym razie, zapewnienie o chęci dalszego poznawania się dostałam i faktycznie, rozwijaliśmy się dalej. Nie tak jak na początku, ale cały czas do przodu.
Kolejne spotkanie - też całkiem ok. Prawie że spotkanie ludzi, którzy się już dobrze znają, fajnie się im gada i takie tam. W dalszym ciągu chłopak chętny na ciąg dalszy, bo “dlaczego nie?”. No właśnie, pytanie zasadnicze: “dlaczego nie?” Bo oto nagle, bez uprzedzeń po upływie tygodnia (czy więcej), po słowach “to do później, buziaki”, zapanowała cisza… Lubię wiedzieć, na czym stoję, ale nie lubię być nachalna. Po kilku dniach i moim pytaniu trochę na poważnie, trochę z przymrużeniem oka “czy dostałam bana?” odpowiedź (która szła caaaaały dzień) zapewniająca, że “nie, skąd”. I tu mogłabym dodać PS “Nie, skąd, ale wiesz, nie mam teraz czasu, bo poznałem kolejną dziewczynę i teraz muszę jej poświęcić trochę (a nawet trochę więcej) uwagi”. No, pewności 100% nie mam, ale 90% już tak.
Wiadomo, nie ten, to inny. Świat się nie zawalił. Ale jednak chciałabym, żeby po tym pierwszym spotkaniu, kiedy chyba jednak się rozczarował (nie wiem, może tym, że nie wskoczyłam mu od razu do łóżka?) po prostu powiedział, jak na szczerego chłopaka (a tak się przedstawiał) przystało, że nie zagrało i finito.

Tak z własnych doświadczeń muszę powiedzieć ( bez aluzji do Ciebie oczywiście), że mnóstwo kobiet stosuje w tej kwestii podwójne standardy czego w młodszych latach wielokrotnie doświadczyłem... i było o tym wielokrotnie na tym forum. Otóż kiedy to one urywają kontakt nie mówiąc delikwentowi że nic z tego nie będzie to jest ok ( i tu następuje cała masa wymówek i usprawiedliwień dlaczego tak postąpiły). Ale kiedy to facet działa w ten sposób ( notoryczny brak czasy, wymówki i wymijające odpowiedzi) to jest oburzenie. Cóż...
Idąc dalej, prosta sprawa - pisało mu się z Tobą fajnie ale na żywo coś nie zatrybiło. W prawdzie trochę kulawo że od razu nie dał Ci jednoznacznej odpowiedzi ale tak już niestety z ludzmi bywa bez względu na płeć.
Pytanie czy chce Ci się znowu szukać w "chmurze" jednego na kilkadziesiąt czy trochę bardziej się otworzyć i okroić szablon wymagań... można oczywiście tez śladem wielu kobiet "czekać aż sam się znajdzie" ale tego nie polecam, bo za dużo zostawia się w tej materii ślepemu losowi a za mało sobie i swoim decyzjom. Bierność jest zawsze szkodliwa.


zia napisał/a:

A jaka przestroga? A taka życiowa. Niby ci się wydaje, że wiesz, z kim masz do czynienia, a jednak nigdy tego nie wiesz. I niby dostajesz od tej drugiej osoby sygnały (w różnej formie wink ), że jest zainteresowana, ale - jak widać - nie na tyle, by nie dać szansy innym. No przecież tyle ich czeka w kolejce? smile

Boże jak ja często to słyszę od kursantów, którzy są zazwyczaj zniesmaczeni postawą kobiet na portalach randkowych/aplikacjach...

Wybacz moją szczerość ale przestrogą ( z przymrużeniem oka smile) to jest troszkę Twój sposób postępowania, który uważam za szczyptę szkodliwy.  Z całej rzeszy facetów wybrałaś raptem kilku ( nie znam Twoich wymagań) bazując głównie na zdjęciach i ewentualnie kilku słowach w profilu ( wiem że stosunkowo mało facetów coś konstruktywnego o sobie pisze a jeszcze mniej kobiet docenia to, że ktoś włożył w ten opis trochę serca i wysiłku) - oczywiście pod osłoną tego, że nikogo nie szukasz i ogólnej ciekawości... ale jak tylko pojawił się ktoś ciekawy i były bardzo pozytywne rokowania to się zaczęło ...
A już cała ta otoczka odnośnie tej przestrogi to już jest bardzo nie teges.. bo ja równie dobrze mógłbym przestrzegać kobiety przed byciem zbyt wybrednym z racji tego, że ktoś kto w końcu w 200% spasuje im, może nie być do końca zainteresowany nimi...
Tak z ciekawości.. czy w realu równie surowo oceniasz facetów którzy wychodzą do Ciebie z inicjatywą i jesteś równie "wybredna"?
Żebyśmy się dobrze zrozumieli - to nie jest żadna aluzja czy przytyk, po prostu zajmuje się rozwojem osobistym i jestem autentycznie ciekaw. smile

CatLady napisał/a:

A myślałaś, że po kilku spotkaniach wiesz o nim już wszystko? Że się znacie jak łyse konie?

Przecież to oczywiste, ze nie. Chłopak spotkał się z Tobą kilka razy, by lepiej Cię poznać - bo jedno spotkanie to za mało - po czym stwierdził, że to nie to. Ot, cała historia.

Wiesz obserwuje od dłuższego pewną częstą i powtarzającą się tendencję co do portali i appek. Otóż nader często jak dziewczyna ma wyśrubowane wymagania i wybierze jakiegoś gościa z kilkudziesięciu lub kilkuset a potem łaskawie się z nim spotka i pierwsza randka jest "znośna" to już uważają, że  facet pociągnie tę znajomość... często nie biorąc pod uwagę, że to ona mogła zwyczajnie nie spasować. Z resztą jak już gdzieś wspomniałem, zadajmy sobie pytanie ile kobiet potrafi powiedzieć albo napisać,że "zwyczajnie nic z tego nie będzie" ale woli urwać kontakt i przeczekać bo wszak" brak odpowiedzi jest najlepszą odpowiedzią. Wiem, że to zachowanie rodem z podstawówki ale dość popularne nawet wśród sporej rzeszy trzydziestolatek... co już mnie martwi.

mrbart napisał/a:

Zapełniłbym cały dysk na serwerze gdybym opisywał każdą taką sytuację, która mi się przytrafiła big_smile To nie Tinder, a po prostu specyfika poznawania ludzi przez Internet.

Pełna zgoda i podpisuje się pod tym również...

mrbart napisał/a:

To jak strzelanie do tarczy z opaską na oczach - dużo możliwości, duże ryzyko.

Tu się troszkę nie zgodzę, bo internet moim zdaniem tak naprawdę obnaża kwestię, że ludzie w obecnych czasach nie potrafią dokonywać wyborów/decyzji mając dużo możliwości.
W dużym uproszczeniu - przychodzę do sklepu po ser: widzę 3 rodzaje=wybieram 1.
Przychodzę do sklepu po ser: widzę 10 rodzajów, tyle myślę, porównuję i się zastanawiam, że w końcu wychodzę bez sera.
Oczywiście przykład trochę odpałowy ale geneza niestety ta sama...

I_see_beyond napisał/a:

Miała nadzieję na nawiązanie dłuższej, normalnej relacji

Moim zdaniem z obecnym podejściem to raczej wygląda, że niby chce ale robi jednocześnie wszystko żeby się ograniczyć. Trochę to wygląda jak czekanie na ideał... ale to moje luzne dywagacje.

I_see_beyond napisał/a:

ale ... Tinder chyba z założenia nie jest najlepszym miejscem ku temu.

Generalnie to chyba nie ma "złych miejsc" no może poza kilkoma małymi wyjątkami. smile
Fajni ludzie są wszędzie, trzeba tylko wywalić słuchawki, patrzyć ludziom w oczy i się uśmiechać. Proste jak konstrukcja cepa. smile

I_see_beyond napisał/a:

Co mnie denerwuje i u kobiet i u mężczyzn to jest takie przeciąganie tego, co nieuchronne i podchody. OK, ja rozumiem, że ktoś tam dostrzega w tej osobie wartościowego, wrażliwego człowieka, boi się tę osobę zranić, ale moim zdaniem lepiej jest wprost powiedzieć, że się straciło zainteresowanie tą drugą osobą niż trzymać kogoś w nieświadomości. Takie przeciąganie struny ostatecznie rani jeszcze bardziej.

Trudno się z Tobą nie zgodzić.

zia napisał/a:

W sumie,  to żyjemy w takim świecie,  że takie historie przytrafiają się niezależnie od tego,  w jaki sposób kogoś poznamy.  Przynajmniej tak mi się wydaje.

To nie tyle jest kwestia "świata" i "czasów" ale tego jacy są ludzie dla innych ludzi. Nie mniej ni więcej.


zia napisał/a:

tylko - tak jak piszesz - oczekiwałabym trochę szczerości

A czy prócz oczekiwania szczerości Ty również jesteś wobec ludzi szczera, hmm? wink

_v_ napisał/a:

no tinder z zalozenia mial być portalem do znalezienia blisko kogos chetnego na seks smile
jesli autorka oczekiwala aplikacji, która jej wyświetli kolejnego zyciowego partnera, to chyba sie pomylila wink

Zdziwiłabyś się ile kobiet w Polsce w różnym wieku wykorzystuje Tindera/ Badoo/Sympatię jako aplikację randkową, jednocześnie dając szansę jednemu na kilkadziesiąt. Miałem już sporo kursantek, które do mnie przyszły zdegustowane Tinderem... aczkolwiek ja byłem bardziej zdegustowany słuchając nie tyle o ich wymaganiach a o powodach z jakich skreślały facetów. No pochlastać się można...
Podwójne standardy i mentalność Kalego, są żywe i mają się dobrze... niestety.

zia napisał/a:

Zresztą,  gdyby chodziło o seks,  to chyba tyle czasu by tam ze mną nie pisał ,  tylko po prostu od razu by się umówił? No chyba, że to była taka dłuuuga gra wstępna? :-)

Oj zdziwiłabyś się jak podstępni bywają wytrawni gracze...
W realu jest tak samo, że taki gość potrafi tak postępować i grać, że kobieta nawet nie pomyśli, że jemu zależy tylko na seksie... bo tacy goście zazwyczaj nauczyli się robić tak piorunujące wrażenie, że dana Pani już się maluje na pierwszą randkę a w głowie już jej gdzieś kiełkuje prognostyk na fajny związek... tyle że nierzadko po pierwszej wizycie sypialni kontakt się urywa i jest płacz. Bo taki fajny był a tu zonk. Klasyka.

Gary napisał/a:

I jak oceniasz działanie tindera w tym celu? Kobietom jest łatwiej, prawda?

Tego nawet nie ma sensu porównywać. big_smile
Jakby facet był na Tinderze ultra wymagający i swajpował na prawo tylko kobiety 9/10 i 10/10 to ultra prawdopodobne że nie miałby żadnych par ( no chyba że mówimy o kimś ze zdjęciami wyciętymi z reklam Calvina Kleina).

_v_ napisał/a:

wszyscy mówią ze kobietom jest latwiej

Przykłady w materii: dlaczego kobietom jest łatwiej poznawać facetów niż odwrotnie mógłbym wymieniać w nieskończoność i każdy merytorycznie podpierać argumentami...

_v_ napisał/a:

ale ja sie nie zgodzę - mo chyba ze kobieta chce Janusza cebulaka to i owszem - takiego latwo znaleźć. tudziez innego Jacusia lat 45.

Zasada jest prosta: jakich się szuka takich się znajduje, a jak się nie szuka tylko czeka na "Dary losu" to się bierze co los daje. big_smile
Szukanie, decydowanie i wychodzenie z inicjatywą to zupełnie inna para kaloszy... ale na to niewiele osób stać, bo to wymagające jest. big_smile

_v_ napisał/a:

Tinder kompletnie w moim przypadku nie spelnil swojej roli. trudno mi nawet powiedziec dlaczego. nigdy nawet sie z nikim z tindera nie spotkalam. to juz lepszy zbiornik.

No to już akurat jest dośc wymowne...



stupidfathobbit napisał/a:

Niby chcesz dłuższej znajomości, ale piszesz, że nie szukasz nikogo..(z mojej strony chciałbym się nauczyć rozpoznawać takie osoby już na etapie chatu przed spotkaniem, żeby nie tracić czasu)

Nie Ty jeden... big_smile

Cyngli napisał/a:

To ktoś jeszcze poza nastolatkami korzysta z Tindera...?

Oj zdziwiłabyś się. big_smile

51

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

No cóż, historię skonkludować prosto. Miałaś wymagania, że tak to strykte naukowo ujmę z kosmosu jak to zazwyczaj bywa z kobietami, więc w odstawkę poszło setki facetów. Zrobiłaś taką selekcję, że zostało tylko kilka najlepszych ciach, bo z tego co mi wiadomo to na takich portalach 100% użytkowniczek z konkretnej okolicy startuje do 2/3% najprzystojniejszych i najbogatszych według profilu facetów z okolicy, tzn. nie startuje, tylko przepraszam, lubią i czekają aż oni napiszą. No i liczyłaś, że tylko ty jedna będziesz zainteresowana tym facetem. Ta...I tak masz szczęście, bo większość kobiet akceptuje łaskawie tylko tych, którzy mają fałszywe zdjęcia modeli w profilu, a potem na spotkanie przychodzi ktoś inny, także wiesz...Nie było tak źle. smile

52 Ostatnio edytowany przez Nya (2017-10-13 13:19:47)

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
Alberto Salazar napisał/a:
_v_ napisał/a:

wszyscy mówią ze kobietom jest latwiej

Przykłady w materii: dlaczego kobietom jest łatwiej poznawać facetów niż odwrotnie mógłbym wymieniać w nieskończoność i każdy merytorycznie podpierać argumentami...

I może jeszcze kobietom łatwiej umówić się na seks?
Strasznie irytują mnie takie stwierdzenia, bo ja nigdy nie miałam z tym łatwo. Chyba dotyczy to pewnego typu kobiet - pięknych, modnie ubranych, przebojowych czy jakich tam jeszcze.

53 Ostatnio edytowany przez zia (2017-10-13 13:54:29)

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

@Alberto Salazar - Dziękuję za bardzo rozbudowaną wypowiedź i spojrzenie na całość. Postaram się odpowiedzieć i mam nadzieję, że uda mi się wyłożyć moje stanowisko.

Nie ocenia się po okładce. Oczywiście, że tak. Dlatego – choć może tego zabrakło w mojej wypowiedzi – już po pierwszym dniu wiedziałam, że to nie aplikacja dla mnie. Miałam świadomość, że odrzucając kogoś na pierwszy rzut oka, mogę odrzucić kogoś, kto mógłby okazać się fantastycznym facetem. No, ale szybko się zorientowałam, na jakich zasadach to działa. Wielu panów dostosowuje swoje wizytówki do tego, czego szukają panie. Publikują prawie że sesje zdjęciowe, zamieszczają najważniejsze informacje (nie wiedziałam, że są aż tak ważne) czyli wzrost i waga. Wybrałam kilku nie dlatego, że byli nieziemsko przystojni i powalili mnie są urodą, ale którzy wydali mi się normalni i zwyczajni. Po prostu. Nie robię selekcji. Po prostu albo z kimś mi po drodze albo nie. Ktoś może być przystojny w opinii ogółu, a dla mnie będzie przeciętny. Ktoś będzie przystojny dla mnie, a dla ogółu będzie zwykłym przeciętniakiem.

Nie wychodziłam z inicjatywą, ponieważ nie zależało mi na tym, by kogoś tam spotkać. Jeśli założyłabym tam konto z założeniem, że może uda mi się tam znaleźć kogoś ciekawego, na pewno odezwałabym się sama, bo nie mam z tym problemu. Chciałam poznać tindera jako takiego, bo po prostu byłam ciekawa, jak działa. Może trudno w to uwierzyć, ale właśnie takie miałam intencje.

Jestem świadoma, że często ludziom albo nie chce się wyjaśniać co i jak i po prostu milkną, albo nie wiedzą, co powiedzieć albo jeszcze co innego. Ok. Ale jeśli sama wywołałam ten temat i uprzedziłam, że jeśli nie jest zainteresowany, to ma mi o tym powiedzieć, to chyba mógł to zrobić? I już.
Co do szukania. Rozpaczliwe chwytanie się każdego sposobu, bo trzeba kogoś znaleźć? Nie. Nie szukam nikogo i nie czekam aż sam się znajdzie. Ale czy z tego powodu mam skreślać znajomości, które trafiają się po drodze? Trochę przypadkowe, pojawiające się znienacka? 

Jestem wybredna? Na jakiej podstawie tak myślisz? Lubię  po prostu mieć o czym porozmawiać z facetem, a już podstawą jest, żebym się dobrze czuła w jego towarzystwie. Czy to dużo? Ja też jestem bardzo ciekawa tego, co piszesz i chętnie poznaję Twój punkt widzenia, bo być może coś mi umyka i gdzieś popełniam błąd, o którym nie wiem.

Staram się być szczera. smile

54

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
zia napisał/a:

@Alberto Salazar - Dziękuję za bardzo rozbudowaną wypowiedź i spojrzenie na całość. Postaram się odpowiedzieć i mam nadzieję, że uda mi się wyłożyć moje stanowisko.

Nie ocenia się po okładce. Oczywiście, że tak. Dlatego – choć może tego zabrakło w mojej wypowiedzi – już po pierwszym dniu wiedziałam, że to nie aplikacja dla mnie. Miałam świadomość, że odrzucając kogoś na pierwszy rzut oka, mogę odrzucić kogoś, kto mógłby okazać się fantastycznym facetem. No, ale szybko się zorientowałam, na jakich zasadach to działa. Wielu panów dostosowuje swoje wizytówki do tego, czego szukają panie. Publikują prawie że sesje zdjęciowe, zamieszczają najważniejsze informacje (nie wiedziałam, że są aż tak ważne) czyli wzrost i waga. Wybrałam kilku nie dlatego, że byli nieziemsko przystojni i powalili mnie są urodą, ale którzy wydali mi się normalni i zwyczajni. Po prostu. Nie robię selekcji. Po prostu albo z kimś mi po drodze albo nie. Ktoś może być przystojny w opinii ogółu, a dla mnie będzie przeciętny. Ktoś będzie przystojny dla mnie, a dla ogółu będzie zwykłym przeciętniakiem.

Nie wychodziłam z inicjatywą, ponieważ nie zależało mi na tym, by kogoś tam spotkać. Jeśli założyłabym tam konto z założeniem, że może uda mi się tam znaleźć kogoś ciekawego, na pewno odezwałabym się sama, bo nie mam z tym problemu.

Jestem świadoma, że często ludziom albo nie chce się wyjaśniać co i jak i po prostu milkną, albo nie wiedzą, co powiedzieć albo jeszcze co innego. Ok. Ale jeśli sama wywołałam ten temat i uprzedziłam, że jeśli nie jest zainteresowany, to ma mi o tym powiedzieć. I już.
Co do szukania. Rozpaczliwe chwytanie się każdego sposobu, bo trzeba kogoś znaleźć? Nie. Nie szukam nikogo i nie czekam aż sam się znajdzie. Ale czy z tego powodu mam skreślać znajomości, które trafiają się po drodze? Trochę przypadkowe, pojawiające się znienacka? 

Jestem wybredna? Na jakiej podstawie tak myślisz? Lubię  po prostu mieć o czym porozmawiać z facetem, a już podstawą jest, żebym się dobrze czuła w jego towarzystwie. Czy to dużo? Ja też jestem bardzo ciekawa tego, co piszesz i chętnie poznaję Twój punkt widzenia, bo być może coś mi umyka i gdzieś popełniam błąd, o którym nie wiem.

Staram się być szczera. smile


Oj, tak. Ja na fotki nie patrzę, bo już się sparzyłem nie raz... jak ładna, to tylko ładna. I tyle.
Ja lubię rozmawiać, cienię u kobiety inteligencję, wartość, spojrzenie, oczytanie, pasję... ;-)

55

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
Nya napisał/a:

Strasznie irytują mnie takie stwierdzenia, bo ja nigdy nie miałam z tym łatwo. Chyba dotyczy to pewnego typu kobiet - pięknych, modnie ubranych, przebojowych czy jakich tam jeszcze.

Wyluzuj, mówiłem o POZNAWANIU i tylko o poznawaniu. Związki, seks etc to już inna bajka. smile
Zaskoczę Cię, wystarczy że dziewczyna ma odpowiednie poczucie własnej wartości i trochę pewności siebie, może być taką 6/10 ale swoim pozytywnym usposobieniem i charyzmą kasować lalki 9 i 10/10. Z resztą pierwsza sprawa, że wygląd i piękno to kwestie subiektywne, druga sprawa - że nad niedoskonałościami ciała łatwo można pracować ( i w krótkim czasie osiągać bardzo zadowalające efekty), z niedoskonałościami charakteru jest dużo gorzej. Niektórym ludziom nie starcza życia żeby się samemu przed sobą przyznać, że ma się jakiś problem... że już o reszcie nie wspomnę.

zia napisał/a:

Dlatego – choć może tego zabrakło w mojej wypowiedzi – już po pierwszym dniu wiedziałam, że to nie aplikacja dla mnie. Miałam świadomość, że odrzucając kogoś na pierwszy rzut oka, mogę odrzucić kogoś, kto mógłby okazać się fantastycznym facetem.

No więc, skoro to wiesz to dlaczego odsiałaś kogoś na podstawie pierwszego wrażenia, nie dając nawet cienia szansy aby się potencjalnie zaprezentować...?

zia napisał/a:

No, ale szybko się zorientowałam, na jakich zasadach to działa. Wielu panów dostosowuje swoje wizytówki do tego, czego szukają panie. Publikują prawie że sesje zdjęciowe(...)

A wiesz dlaczego tak jest...?
Pamiętam jeszcze czasy kiedy Tinder w naszym kraju był trochę "młodszy"... a tym samym zdjęcia obu stron były o wiele bardziej naturalne. Tylko wiesz co...? Z czasem ( z moich obserwacji) nasze rodaczki robiły się coraz bardziej wybredne - i nieistotne, że gość miał 5 czy więcej zdjęć = fajnych, naturalnych, normalnych... wiele "Pań" zawsze znajdywało dziurę w całym... a to pieprzyk nie tam gdzie trzeba, a to buty nie pasujące do koszuli, a to nie taka fryzura, tatuaż? Fe (przykłady autentyczne kursantek) i wiele, wiele innych. Nie dziwię się wiec, że powstały swego czasu nawet poradniki w tematyce: "jakie zdjęcia zamieszczać na Tinderze" a porada z sesją zdjęciową w plenerze ( dla osób mało fotogenicznych) była akurat jedną z lepszych. Śmieję się z tego bo sam mam ten feler,że wychodzę na zdjęciach zazwyczaj jak kosmita i na 100 zrobionych może z 5 nadaje się żeby pokazać je światu. big_smile.

zia napisał/a:

zamieszczają najważniejsze informacje (nie wiedziałam, że są aż tak ważne) czyli wzrost i waga.

Oj zdziwiłabyś się.
Z jednej strony istnieje cała masa zakompleksionych chłopaczków, którzy zwyczajnie boją się zagadać ( czy to w realu czy wirtualu) do wyższej ( o 2 czy 4 cm sic!) dziewczyny. Naturalnie nie mówię tu o przypadku kiedy ktoś zwyczajnie nie preferuje wyższej partnerki.
Z drugiej strony istnieje cała "wataha" dziewczyn, dla których facet tego samego ( jak jej) wzrostu ( bądz odrobinę niższy) jest niemęski. Powiem więcej, istnieje cała procesja takich, które uważają, że facet poniżej 180 cm jest niemęski a ona lubi w szpilkach chodzić...
Ania Szlęzak nagrała nawet o tym fajny materiał na YT (polecam).
Toteż nie dziwie się, że chłopaki piszą o wzroście i wadze bo Panie bardzo często "odpalają" na podstawie zdjęć: "na których dokładnie nie można określić wzrostu i proporcji ciała" (cytat z jednej z kursantek - pisownia oryginalna big_smile)
Dziewczyny też często piszą o wzroście. W sumie przydatna wskazówka ale mnie osobiście wzrost za bardzo nie obchodzi - spotykałem się kiedyś z Panią prokurator ( wyższa ode mnie o 10 cm) i siatkarką (różnica wzrostu prawie 20 cm)... a ja taki karzełek 175 cm. big_smile
Mnie to nie przeszkadzało i im też nie. Powiem więcej - były na tyle charakternymi i pewnymi siebie babkami, że miały głęboko w 4 literach jak potencjalnie na nas mogą patrzeć inni. Uwielbiam takie kobiety.



zia napisał/a:

Wybrałam kilku nie dlatego, że byli nieziemsko przystojni i powalili mnie są urodą, ale którzy wydali mi się normalni i zwyczajni. Po prostu.

Tyle że normalność i naturalność, to niestety cechy, które można oceniać dopiero na żywo niestety. Komunikacja niewerbalna nie kłamie.
Trochę jak dla mnie wpadłaś we własne sidła i zapędziłaś się w kozi róg.
Lata temu na szybkich randkach nauczyłem się bardzo przydatnej umiejętności. Jak poznaję jakąś dziewczynę czy to w realu czy wirtualu to szybko oceniam czy jej wygląd jest dla mnie akceptowalny. Jeśli tak to próbuję swoich sił i jestem ciekaw czy dziewczyna ma coś do powiedzenia. Jeśli obie przesłanki są spełnione, zaczynam się starać i mamy wstępnie materiał na co najmniej 3 randki i potem ewentualny związek. Naturalnie, jeśli ona też będzie na tak i nie nastąpią jakieś zakłócenia nie do przejścia na liniach. tongue
Prosty system i zawsze mi się świetnie sprawdzał... tylko z wybrankami różnie bywało... a te naprawdę fajne były już zajęte. tongue Żart losu. big_smile


zia napisał/a:

Nie robię selekcji.

Robisz. Pytanie na ile świadomie a na ile nieświadomie. smile

zia napisał/a:

Po prostu albo z kimś mi po drodze albo nie.

Tego niestety nie ocenisz na podstawie kilku zdjęć i ewentualnie słów w profilu, które na dodatek często są pozorami/fasadą/maską.


zia napisał/a:

Ktoś może być przystojny w opinii ogółu, a dla mnie będzie przeciętny. Ktoś będzie przystojny dla mnie, a dla ogółu będzie zwykłym przeciętniakiem.

Każdy ma prawo do własnych preferencji i ja to szanuję. Problem jest wtedy kiedy ktoś patrzy przychylnie TYLKO na 9 i 10/10 samemu będąc 4 czy 6... bez względu na płeć.

zia napisał/a:

Nie wychodziłam z inicjatywą, ponieważ nie zależało mi na tym, by kogoś tam spotkać.

Wychodzić z inicjatywą można również bezinteresownie ( uwielbiam to) choćby z czystej ciekawości co się stanie i jak druga strona zareaguje. smile
M.in dlatego, kiedyś podszedłem do pewnej dziewczyny zaraz po wyjściu z kościoła po mszy, pytając jednocześnie jej rodziców o pozwolenie. Dziewczyna o mało sukienki ze strachu i zmieszania nie zgubiła, ojciec miał banana na twarzy od ucha do ucha, matka była równie zakłopotana co córka a dziadkowie byli wniebowzięci. big_smile
Ot zwyczajny nic nie znaczący gest pod wpływem impulsu a wyszła z tego randka. Średnio udana ale jednak.

zia napisał/a:

Jeśli założyłabym tam konto z założeniem, że może uda mi się tam znaleźć kogoś ciekawego, na pewno odezwałabym się sama, bo nie mam z tym problemu.

Być może...
Tyle że wiele moich kursantek mówiło to samo a koniec końców wyszło że brak im odwagi i pewności siebie żeby się pierwszej/samej choćby odezwać czy to w realu czy to wirtualu.
Mam więc nadzieję, że jest tak jak mówisz, bo już za dużo tego "dwulicowego szajsu" przerobiłem.

zia napisał/a:

Chciałam poznać tindera jako takiego, bo po prostu byłam ciekawa, jak działa. Może trudno w to uwierzyć, ale właśnie takie miałam intencje.

Masz do tego prawo, nie potępiam Cię i nigdzie nie wspominałem, że jest inaczej...

zia napisał/a:

Jestem świadoma, że często ludziom albo nie chce się wyjaśniać co i jak i po prostu milkną, albo nie wiedzą, co powiedzieć albo jeszcze co innego. Ok. Ale jeśli sama wywołałam ten temat i uprzedziłam, że jeśli nie jest zainteresowany, to ma mi o tym powiedzieć, to chyba mógł to zrobić? I już.

Każdy chciałby być traktowany w jasny sposób i jest to całkowicie naturalna potrzeba bo nikt nie lubi wisieć w próżni albo jak kto woli stanie zawieszenia.

zia napisał/a:

Co do szukania. Rozpaczliwe chwytanie się każdego sposobu, bo trzeba kogoś znaleźć? Nie.

Powiedz mi proszę gdzie ja wspomniałem o rozpaczliwym chwytaniu się każdego sposobu, bo jakoś cholibka sobie nie mogę przypomnieć...
Otwartość i stwarzanie sobie możliwości to nie oznaki desperacji a raczej pewności siebie.

zia napisał/a:

Nie szukam nikogo i nie czekam aż sam się znajdzie.

No więc co? wink

zia napisał/a:

Ale czy z tego powodu mam skreślać znajomości, które trafiają się po drodze? Trochę przypadkowe, pojawiające się znienacka?

Naturalnie, że nie. Wiele kobiet skreśla takie szanse a potem płaczą i na tym polega ich błąd.
Tyle że można z okazji korzystać i okazje sobie stwarzać. Skorzystaniem z okazji jest kiedy odpisujesz facetowi, który do Ciebie sam napisał pierwszy np na fb a stwarzaniem, kiedy to Ty piszesz pierwsza. smile
Niestety olbrzymia ilość kobiet nawet nie dostrzega swoich potencjalnych szans, że już o tym że brakuje im odwagi by je sobie stwarzać to nawet nie wspomnę. Trochę też na tym polega urok femme fatale.

zia napisał/a:

Lubię  po prostu mieć o czym porozmawiać z facetem, a już podstawą jest, żebym się dobrze czuła w jego towarzystwie. Czy to dużo?

Jasne, że nie i to są całkowicie naturalne i normalne potrzeby. Jest jedno ale... tego zazwyczaj nie wyczytasz ze zdjęć i opisu. To są jedynie strzępy, które na dodatek mogą być sztucznie stworzonymi pozorami.

zia napisał/a:

Ja też jestem bardzo ciekawa tego, co piszesz i chętnie poznaję Twój punkt widzenia, bo być może coś mi umyka i gdzieś popełniam błąd, o którym nie wiem.

Wszyscy popełniamy błędy ale stosunkowo mało ludzi potrafi się zatrzymać, pokusić się o refleksję, wyciągnąć wnioski i zmienić coś w swoim życiu. A szkoda...

zia napisał/a:

Staram się być szczera. smile

Roger, same here... tylko nie zawsze wychodzi... ale się staram. big_smile

56

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
Alberto Salazar napisał/a:

Wyluzuj, mówiłem o POZNAWANIU i tylko o poznawaniu. Związki, seks etc to już inna bajka. smile
Zaskoczę Cię, wystarczy że dziewczyna ma odpowiednie poczucie własnej wartości i trochę pewności siebie, może być taką 6/10 ale swoim pozytywnym usposobieniem i charyzmą kasować lalki 9 i 10/10. Z resztą pierwsza sprawa, że wygląd i piękno to kwestie subiektywne, druga sprawa - że nad niedoskonałościami ciała łatwo można pracować ( i w krótkim czasie osiągać bardzo zadowalające efekty), z niedoskonałościami charakteru jest dużo gorzej. Niektórym ludziom nie starcza życia żeby się samemu przed sobą przyznać, że ma się jakiś problem... że już o reszcie nie wspomnę.

No to skoro nie jestem najbrzydsza, mam przyzwoite* poczucie własnej wartości, odwagę, a czasem nawet pewną zuchwałości to czemu nie mogę nikogo poznać? (opinia znajomych i przyjaciół oraz moje własne odczucia)

*w takim sensie, że zdaję sobie sprawę zarówno ze swoich zalet i wad

Zbyt prosta ta recepta, zbyt sucha i podręcznikowa...

57

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

@Alberto Salazar - jeśli zakładam Tindera,  przyjmuję jego zasady,  choć mogą mi się nie do końca podobać. Pytasz,  na ile świadoma jest moja selekcja. Odrzucałam panów którzy: 1.eksponowali swe nagie torsy,  2.nie mieli zdjęcia w ogóle,  3.fotografowali się nad morzem,  w górach,  egzotycznych miejscach,  a fotki krzyczały "jestem cool". Nie twierdzę,  że to dobre kryterium,  ale takie przyjęłam. Ja naprawdę nie znałam tej aplikacji,  dziwiła mnie więc ta powtarzalność zdjęć na profilach. Chłopak,  z którym nawiązałam kontakt uświadomił mnie,  że wzrost i waga to podstawa,  no i że dziewczyny mają swoje wymagania.

W prawo przesuwałam tych,  którzy zrobili dobre wrażenie. Sam piszesz o akceptowalnym wyglądzie i że potem sprawdzasz dalej.  Tu działało tak samo.  Z pierwszym nie mieliśmy od początku o czym gadać,  jakoś nam się nie składało pisanie,  więc znajomość szybko się skończyła. 

Dla mnie,  jak wspomniałam,  ważne jest jak się z kimś czuję.  A jeśli mamy tylko kontakt wirtualny - jak się nam pisze.  Czy mamy wspólny język,  czy mamy te same konteksty kulturowe itd.  Jeśli tu gra,  to jest ok.  Dlatego z drugim chłopakiem znajomość poszła dalej. 

Tego,  czy z kimś mi po drodze nie ocenię po zdjęciu,  ale jeśli wymienię z nim kilka wiadomości,  to wiem już coś więcej. To jak i co kto pisze dużo o człowieku mówi.

Co to za ocenianie kogoś na 9/10 czy 6/10? Na jakiej podstawie? Dla Ciebie mogę być 3/10, ale dla kogoś innego 9/10. Wygląd to kwestia subiektywna.  Boski Ronaldo niby jest przystojny,  a ja nie wiem dlaczego,  bo mnie się nie podoba.  Poza tym,  urodę dostajemy na chwilę i głupcem jest ten,  kto się wiąże z kimś tylko ze względu na ten czynnik.  A co,  gdy przyjdzie starość?

Jasne,  można wyjść z inicjatywą.  Przyznaję,  że nie od razu ogarnęłam tindera i uznałam,  że poczekam jak się sprawa rozwinie. A że chłopacy się odezwali,  to z jednym znajomość się rozwinęła,  z drugim nie. 

Staram się być szczera,  ale czy mi to wychodzi,  to już trzeba by pytać innych.

58

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
Nya napisał/a:

No to skoro nie jestem najbrzydsza, mam przyzwoite* poczucie własnej wartości, odwagę, a czasem nawet pewną zuchwałości to czemu nie mogę nikogo poznać? (opinia znajomych i przyjaciół oraz moje własne odczucia)

*w takim sensie, że zdaję sobie sprawę zarówno ze swoich zalet i wad

Zbyt prosta ta recepta, zbyt sucha i podręcznikowa...

Dołączam się do tego pytania.

59

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

To ja jeszcze dodam - uważam, że w poznawaniu/nawiązywaniu znajomości wiele też nie zależy wcale od nas. Gust i oczekiwania tej drugiej osoby na które nie mamy wpływu to rzecz oczywista, ale nawet nie o to chodzi. Muszą po prostu wydarzyć się pewne okoliczności, musi powstać pewien klimat. To nie jest coś co da się zaplanować, nazwać i wdrożyć w życie.

60 Ostatnio edytowany przez Alberto Salazar (2017-10-14 11:42:22)

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
Nya napisał/a:

Zbyt prosta ta recepta, zbyt sucha i podręcznikowa...

Prostota ma swój urok, tyle że inaczej się o tym pisze a inaczej mówi i prezentuje na żywo.
Dlatego coś o czym się nierzadko dość enigmatycznie pisze, "na żywo" jest zazwyczaj dość proste i intuicyjne ( i o wiele bardziej barwne big_smile). Trochę jak z tłumaczeniem chłopakom, że "wystarczy podejść i spróbować miło porozmawiać" - tylko... i to bez względu na miejsce... nieważne czy to Biedronka, park, siłownia czy kawiarnia. Jest z koleżankami? Tym lepiej... jeśli to nie nasiadówka chamskich "pustaków" to jak podejdzie kulturalnie i będzie jedną z nich chciał "wyciągnąć" aby porozmawiać to tylko zaplusuje. Ilu facetów w dzisiejszych czasach, potrafi podejść do takiego "babińca" i zapytać koleżanki czy jedną z nich może na chwilę "porwać" a na pytanie dlaczego odpowiedzieć np "że po prostu bardzo mu się spodobała i chciałby z nią chwilkę porozmawiać".
Poznawanie nowych ludzi płci obojga jest bardzo proste jeśli ma się właściwe nastawienie i się potrafi z ludzmi postępować.

Dziewczyny (te np które do mnie przychodzą) najczęściej nie wiedzą, że wykładają się na szczegółach, niby błahostkach. Nikt w prawdzie nie jest idealny ale robienie kardynalnych błędów skutecznie utrudnia zawieranie ciekawych znajomości.
Przykład?
Jedna kursantka sporo chodziła na siłownię, czasami podchodzili do niej faceci - z jej opinii byli nawet mili ale traktowała ich średnio i najczęściej spławiała czymś w stylu "że ma chłopaka" a potem"że nie jest gotowa na związek".
W końcu pojawiło się kilku "fajnych", którzy jej się podobali i chciała żeby oni podeszli ale oni tego nie robili... nie wiedziała dlaczego. Poszliśmy tam niby razem ale osobno kilka razy i miałem okazję pogadać z kilkoma chłopakami na luzie m.in o niej. Okazało się że dziewczyna jest dosłownie "spalona" bo męska część bywalców (częściowo tych na których jej zależało) uważa ją za zimną, wyniosłą i arogancką, która ani się nie umie uśmiechnąć ani pogadać, no i olewa wszystkich z automatu.
Dziewczyna była w autentycznym szoku...
Najśmieszniejsze jest to, że w ciągu dosłownie dwóch tygodni odwróciliśmy całą sytuację i się "zakumplowała" ze sporą częścią chłopaków, w stronę jednego sama zrobiła pierwszy krok i się umówili. Wyszedł z tego związek i od tamtego czasu przeważnie widzę ich razem.

Nya napisał/a:

No to skoro nie jestem najbrzydsza, mam przyzwoite* poczucie własnej wartości, odwagę, a czasem nawet pewną zuchwałości to czemu nie mogę nikogo poznać? (opinia znajomych i przyjaciół oraz moje własne odczucia)

Nawet nie wiesz jak często słyszę te pytanie i to od obu płci...
Każdy przypadek jest indywidualny i każdy zazwyczaj wykłada się na czymś innym, aczkolwiek zawsze są pewne kwestie wspólne.

Pierwsza sprawa czy ktoś jest nastawiony na wychodzenie z inicjatywą czy tylko na reagowanie na nią.
Przykład?
Sporo chłopaków jest rozgoryczonych, że jak kulturalnie wyjdą z inicjatywą (kulturalnie a nie jakieś pierdoły w stylu "bolało jak spadłaś z nieba") to są olewani na rozmaite sposoby a przysłowiowi bad boye się przebijają.
Sporo dziewczyn jest rozgoryczonych, że podchodzą do nich tylko dupki a "mili faceci" nie bardzo.

W pierwszym przypadku można np wyglądać sygnałów, spojrzeń, uśmiechu, oczka - które świadczyłoby o jakimś wstepnym przyzwoleniu na podejście. Można tez się zwyczajnie nie spinać i traktować każde podejście niezobowiązująco jak naukę i szansę ( w mojej opinii najzdrowsze podejście). Chłopaki zazwyczaj są za mało pewni siebie a odrzucenia biorą za bardzo do siebie... chociaż nie ukrywajmy że forma zlewy ma tu pewien wpływ i co niektóre "laski" mocno pracują nad utrwalaniem złych stereotypów.

W drugim przypadku zazwyczaj wystarczy być bardziej "dostępną" albo "przystępną" dla ludzi aby jak magnes zacząć przyciągać fajnych facetów... i dlatego uważam, że kobiety mają o wiele łatwiej w materii poznawania facetów niż odwrotnie.
Wystarczy wychodzić, być sympatyczną, uśmiechać się ( do facetów, którzy się podobają najwięcej), umieć się odkleić od koleżanek i ROZMAWIAĆ. Często wystarczy zainicjować prostą, niezobowiązującą rozmowę żeby się wyróżnić. Chłopaków to samo dotyczy ale ma to dużo słabsze działanie bo w naszym społeczeństwie panuje przesąd, że to "facet ma się starać i wychodzić z inicjatywą". Łamiąc ten stereotyp już na dzień dobry się wyróżniasz... a to jaki będzie to miało finał to już zależy od tego jak tę rozmowę poprowadzisz.
Swoją drogą polecam tekst Kobusa: Gdzie poznać fajnego faceta? ( nie polecam jednak wchodzić na jego fp bo tam głaszcze po główce ego Paniom)
albo tekst Segritty:  Dlaczego zawsze trafiam na beznadziejnych facetów
Rzuć też okiem w pierwszej kolejności na cały blog Volantification jeśli cię interesuje temat, bo Volant pisze w tej materii chyba najobiektywniej.

Idąc dalej, dopytam Cię...
Do ilu facetów, którzy Ci się podobali sama zagadałaś...?
Na ilu się bezczelnie z uśmiechem patrzyłaś?
Do ilu się tylko uśmiechałaś..?
Jak często wychodzisz z jakąkolwiek inicjatywą...?
Wolisz uwodzić i dawać sygnały... czy tylko reagować kiedy ktoś wychodzi z inicjatywą w Twoim kierunku...?

zia napisał/a:

@Alberto Salazar - jeśli zakładam Tindera,  przyjmuję jego zasady,  choć mogą mi się nie do końca podobać.

Jedne zasady są od tego żeby ich przestrzegać, inne naginać a jeszcze inne łamać. Ludzie, którzy umieją to robić wyróżniają się na dzień dobry.

zia napisał/a:

Pytasz,  na ile świadoma jest moja selekcja. Odrzucałam panów którzy: 1.eksponowali swe nagie torsy,  2.nie mieli zdjęcia w ogóle

Prawidłowo.

zia napisał/a:

3.fotografowali się nad morzem,  w górach,  egzotycznych miejscach,  a fotki krzyczały "jestem cool". Nie twierdzę,  że to dobre kryterium,  ale takie przyjęłam.

No i na tym moim zdaniem popłynęłaś. Olbrzymia ilość ludzi na Tinderze ma takie zdjęcia, które z jednej strony mają krzyczeć że ktoś ma jakieś zainteresowania i pasje a z drugiej nie siedzi w domu. Sam na starym koncie mam zdjęcia z Orlej Perci (bo uwielbiam nią chodzić smile) i moich skoków na bungee ( bo uwielbiam adrenalinę) a to czy się to komuś podoba to już mam w 4 literach. smile
To samo tyczy się dziary na plecach. smile

zia napisał/a:

Ja naprawdę nie znałam tej aplikacji,  dziwiła mnie więc ta powtarzalność zdjęć na profilach.

Tu się nie ma co dziwić, nikt niejako nie chce odstawać od pewnego poziomu.

zia napisał/a:

no i że dziewczyny mają swoje wymagania.

Trudno się nie zgodzić...

zia napisał/a:

W prawo przesuwałam tych,  którzy zrobili dobre wrażenie. Sam piszesz o akceptowalnym wyglądzie i że potem sprawdzasz dalej.  Tu działało tak samo.

Zaryzykuję hipotezę, że jestem dużo bardziej tolerancyjny i mniej wymagający...bo bardzo dużo dziewczyn swajpuje na prawo, zgodnie z moim gustem ( tak ciągle bawię się dla funu tą aplikacją żeby mieć kontrast z poznawaniem ludzi na żywo). Zabawne jest gdy okazuje się, że jakaś Panna i ty macie wspólnych znajomych, dzięki czemu piszesz do niej na fb... a jej brak odwagi choćby aby Ci odpisać. big_smile
W realu sprawa zawsze wygląda inaczej bo tu akcja powoduje reakcję... i tu nie ma miejsca na gierki i podchody z podstawówki... wszystko wychodzi od razu.

zia napisał/a:

Z pierwszym nie mieliśmy od początku o czym gadać,  jakoś nam się nie składało pisanie,  więc znajomość szybko się skończyła.

Normalka

zia napisał/a:

Dla mnie,  jak wspomniałam,  ważne jest jak się z kimś czuję.  A jeśli mamy tylko kontakt wirtualny - jak się nam pisze.

Dotyczy to raczej każdego normalnego człowieka.

zia napisał/a:

Jeśli tu gra,  to jest ok.  Dlatego z drugim chłopakiem znajomość poszła dalej.

Jestem się w stanie założyć o swoją wypłatę, że gdyby w jego profilu był jeden zgrzyt to jego olałabyś analogicznie do pozostałych, których odsianie nie sprawiło Ci żadnych trudności. smile

zia napisał/a:

Tego,  czy z kimś mi po drodze nie ocenię po zdjęciu,  ale jeśli wymienię z nim kilka wiadomości,  to wiem już coś więcej.

Żeby wymienić na Tinderze z kimś kilka wiadomości, musisz być na tak przy zdjęciu... a w olbrzymiej większości byłaś na nie... skutkiem czego pozbawiłaś się możliwość porozmawiania z nieporównywalnie większą ilością Panów.

zia napisał/a:

To jak i co kto pisze dużo o człowieku mówi.

Całkowicie się zgadzam, dlatego już dawno oduczyłem się patrzeć na ludzi przez pryzmat ich wyglądu i uczyniłem z tego kwestię "akceptowalną" bądz nie.

Nya napisał/a:

To ja jeszcze dodam - uważam, że w poznawaniu/nawiązywaniu znajomości wiele też nie zależy wcale od nas. Gust i oczekiwania tej drugiej osoby na które nie mamy wpływu to rzecz oczywista, ale nawet nie o to chodzi.

Nie każda "znajomość" prowadzi do "bliskiej znajomości" czy związku. Jedni będą świetnymi znajomymi ( i tylko znajomymi) inni przyjaciółmi a jeszcze inni partnerami. Jeśli nie poznaje się nowych ludzi, nie pozna się żadnej z tych grup.

Nya napisał/a:

Muszą po prostu wydarzyć się pewne okoliczności, musi powstać pewien klimat. To nie jest coś co da się zaplanować, nazwać i wdrożyć w życie.

Daruj ale zrzucanie wszystkiego na garb okoliczności i klimatu to taka wygodna wymówka. Okoliczności i klimat można stworzyć. Zazwyczaj jednak trzeba umieć je najpierw wykorzystywać aby umieć je stwarzać.
Naturalnie że wszystkiego nie zaplanujesz ale można być na bardzo wiele sytuacji gotowym.
Świetnym przykładem jest kwestia jak wiele kobiet w naszym kraju nie jest gotowa na kulturalną zaczepkę ( bez względu na miejsce) skąd się potem bierze bełkotanie, odruch obronny w postaci wymówek, "mam chłopaka" etc a potem wycie w domu w poduszkę.
Chłopaki z kolei bardzo często nie są gotowi aby bez względu na miejscu z taką zaczepką wyjść i się zwyczajnie przywitać i zacząć rozmowę. Potem To wygląda jakby ślepy prowadził głuchego...

Dla zainteresowanych:
Jak chcecie zobaczyć jak wygląda kilkukrotne subtelne wyjście z inicjatywą przez kobietę ( bez słowa i pomimo barier w postaci słuchawek na uszach) to odpalcie sobie YT i znajdzcie taki kawałek z Video w metrze:
Miko Vanilla - Endless Love (Album Mix) - ogllądać do końca.
Niestety nic z tego nie wyszło bo facet był ciapciak i za długo się namyślał... sad

61 Ostatnio edytowany przez Nya (2017-10-14 12:59:23)

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
Alberto Salazar napisał/a:

dopytam Cię...
Do ilu facetów, którzy Ci się podobali sama zagadałaś...?
Na ilu się bezczelnie z uśmiechem patrzyłaś?
Do ilu się tylko uśmiechałaś..?
Jak często wychodzisz z jakąkolwiek inicjatywą...?
Wolisz uwodzić i dawać sygnały... czy tylko reagować kiedy ktoś wychodzi z inicjatywą w Twoim kierunku...?

Wiele razy inicjowałam znajomość. Nie mam jakiegoś wielkiego problemu z tym, żeby zagadać. Nawet ostatnio była taka sytuacja - okazało się jakoś w rozmowie, że słuchamy tej samej muzyki, więc któregoś razu pomimo, że słabo się znaliśmy po prostu zapytałam, czy chciałby posłuchać na żywo fajnej kapeli grającej ambient.
Mam taką smutną refleksję, że niestety wielu facetów to tchórze, którzy nie mają odwagi powiedzieć szczerze, że jednak nie chcą kontynuować jakiejś znajomości, że to nie to, cokolwiek, tylko kręcą, kłamią albo ulatniają się bez słowa. I mam wrażenie, że to jest główny problem facetów, a nie, że są wrażliwi, ciapowaci i nie umieją zagadać / radzić siobie z odrzuceniem.

Alberto Salazar napisał/a:

Daruj ale zrzucanie wszystkiego na garb okoliczności i klimatu to taka wygodna wymówka. Okoliczności i klimat można stworzyć. Zazwyczaj jednak trzeba umieć je najpierw wykorzystywać aby umieć je stwarzać.

Gdzie "wszystko" zrzucam na garb okoliczności?

62

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

@Alberto Salazar - wybacz, ale cały czas odnoszę wrażenie, że gdy Ty wybierasz kogoś na podstawie "akceptowalności" czyjegoś wyglądu, a kogoś tym samym odrzucasz, to jest wszystko ok. Ale kiedy wspominam, że i ja kieruję się tą zasadą, zakładasz, że jestem bardziej wybredna i odrzucam tych, co nie trzeba.

Gdybym miała postępować zgodnie z Twoimi wskazówkami, wszystkich po kolei musiałabym zalajkować, bo potencjalnie z każdym może się dobrze rozmawiać.
Ale czy o to chodzi, by kolekcjonować pary i potem prowadzić coś na kształt "rozmów kwalifikacyjnych", z którym wyjdzie coś fajnego, z którym nie?

Załóżmy hipotetycznie, że zalajkowałam 50, z czego 20 polubiło i mnie. Część z panów odezwała się sama, do części odezwałam się ja. I co dalej? Nie chcę żadnego z nich olać, z każdym fajnie sie gada i co?

Może moja selekcja była ostra, ale jak wspomniałam, nie chodziło o szukanie par, a rozpoznanie tindera.

63

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder
Nya napisał/a:

Wiele razy inicjowałam znajomość.

Np jak i kiedy? Powiesz coś więcej...?

Nya napisał/a:

Nie mam jakiegoś wielkiego problemu z tym, żeby zagadać.

To wielki plus dla Ciebie smile bo większości Pań w tym kraju się tak tylko wydaje i w rzeczywistości jest to poza ich zasięgiem... co naturalnie nie przeszkadza posiadać wygórowanych wymagań.

Nya napisał/a:

Mam taką smutną refleksję, że niestety wielu facetów to tchórze

Z przykrością częściowo muszę przyznać Ci rację, życiem wielu facetów naprawdę rządzi strach - zazwyczaj przed odrzuceniem...


Nya napisał/a:

którzy nie mają odwagi powiedzieć szczerze, że jednak nie chcą kontynuować jakiejś znajomości, że to nie to, cokolwiek, tylko kręcą, kłamią albo ulatniają się bez słowa.

Zgadzam się, istnieje pewna ilość facetów która nie potrafi w ten prosty sposób komunikować tego rodzaju podstawowych informacji. Zaryzykuję jednak hipotezę, że kobiet stosujących tę taktykę jest o wiele więcej... choćby dla własnej wygody.
Tekst i zarazem stereotyp = brak odpowiedzi jest najlepszą odpowiedzią nie wziął się z próżni.
Gdybym miał zestawić 2 proste i równoległe sytuacje tzn 1. kiedy facet bierze numer od dziewczyny i nie dzwoni oraz 2. kiedy to dziewczyna daje numer a potem nie odbiera (albo wręcz daje numer zmyślony)... to ta druga występuje z moich obserwacji zdecydowanie częściej.
Druga sprawa to to, że jak facetowi zależy to do pewnego momentu dosłownie stanie na głowie...
Reasumując, jeśli masz do czynienia z dojrzałym gościem to od początku do końca wiesz na czym stoisz... z chłoptasiem zawsze jest kalejdoskop i niedopowiedzenia. Ta sama zasada dotyczy kobiet i "panienek" ( pardon za nieco ordynarne słownictwo). To oczywiście tylko moje skromne zdanie.

Nya napisał/a:

I mam wrażenie, że to jest główny problem facetów, a nie, że są wrażliwi, ciapowaci i nie umieją zagadać / radzić siobie z odrzuceniem.

Pozwolę sobie mieć inne zdanie. smile
Owszem jest to jeden z ważkich problemów ale patrząc na ogół wszystkich chłopaków, którym pomagałem to jakieś 80-90% ma problem z brakiem pewności siebie i strachem przed odrzuceniem, ewentualnie z bycie ciapowatym ( albo jak kto woli za miłym).

Nya napisał/a:

Gdzie "wszystko" zrzucam na garb okoliczności?

To nie tyle było odniesienie do Twojej wypowiedzi co raczej moje zmęczenie. Jestem po prostu zmęczony tym, że kobiety które do mnie przychodzą uzależniają zazwyczaj wszystko od okoliczności i klimatu... ale jednocześnie nie zrobią NIC by na te okoliczności i klimat wpłynąć. Jednym zdaniem strategia: siedzę, pachnę, nie patrzę na Ciebie ale Ty masz się domyślić.
Zero spojrzenia, uśmiechu, żadnego małego gestu... jakby "laska" robiła łaskę, że w jakieś miejsce w ogóle przyszła... i jeszcze zazwyczaj ten zadarty nosek... big_smile

Druga sprawa to to, że dziewczyny często zarzucają że faceci wybierają nieodpowiednią chwilę a z kolei gdy ( w ich mniemaniu) jest odpowiednia chwila to oni tego nie widzą/nie działają wtedy. Dobry przykład w temacie okoliczności i klimatu...
Większość dziewczyn zazwyczaj chce żeby to facet sam wyczuł moment, wiedział co powiedzieć, kiedy i jak powiedzieć... ale jeśli je zapytać jak i kiedy facet miałby je "poderwać" to się nagle zazwyczaj uroczo zapowietrzają... bo same nie wiedzą co byłyby w stanie zaakceptować a czego nie... i to już bywa śmieszno-urocze.

zia napisał/a:

@Alberto Salazar - wybacz, ale cały czas odnoszę wrażenie, że gdy Ty wybierasz kogoś na podstawie "akceptowalności" czyjegoś wyglądu, a kogoś tym samym odrzucasz, to jest wszystko ok.

Tu by trzeba zdefiniować czym jest "akceptowalność"
Zasada jest generalnie prosta, jestem na tak jeśli:
1. Dziewczyna ma szczupłą/wysportowaną/normalną sylwetkę, którą jestem w stanie tylko zaakceptować - chemia musi być.
2. Twarz mi się w miarę podoba
3. Ciekawy opis w profilu jest dużym dodatkowym plusem. Im więcej szczerości i włożonego wysiłku tym większy u mnie plus. Proste.
Gdybym miał zrobić na szybko statystykę to myślę, że na tak byłem co najmniej w 40 do 55% przypadków dotychczas.

Gdybym szedł troszkę Twoim torem to powinienem zawsze skreślać od razu:
1. Dziewczyny w bikini - wszak odpowiednik nagiego torsu... i konkluzja, że dziewczyna nie ma nic do zaoferowania oprócz ciała...
2. Dziewczyny ze zdjęciem samojebką ewentualnie dzióbkiem (czasem mi się zdarzy olać, bo to powoduje u mnie niesmak)
3. Z filtrami ze snapchata ( j.w.)
4. Z jednym zdjęciem
5. Ze zdjęciami tylko i wyłącznie twarzy ( tez mi się zdarzy bo to nierzadko świadczy o nadwadze)
6. Ze zdjęciami z wakacji (góry, morze) albo innych aktywności, bo wszak krzyczy: jestem taka "cool".
7. Ze zdjęciami "samochodowymi" ( w samochodzie, na samochodzie, na motocyklu etc) - a uwierz mi całkiem sporo tego jest.
8. Już nie wspomnę o zdjęciach sytuacyjnych np zrobione leżąc na plaży, gdzie widoczny jest goły brzuch, nogi, majteczki i widok na morze

zia napisał/a:

Ale kiedy wspominam, że i ja kieruję się tą zasadą, zakładasz, że jestem bardziej wybredna i odrzucam tych, co nie trzeba.

Tylko że ja nie olałem na starcie powiedzmy HIPOTETYCZNIE 80 % przedstawicieli płci przeciwnej... A ty sama wspominasz o "solidnej selekcji" i tym że zostało raptem kilku (z potencjalnie kilkudziesięciu lu nawet kilkuset.)
Ja mam mniejsze wymagania i wystarczy, że dziewczyna mi się wstępnie podoba aby być wstępnie na tak. Całość i tak dopiero ewentualnie weryfikuje randka na żywo...
Jak w realu... nie zastanawiam się za dużo tylko podchodzę żeby normalnie porozmawiać... a jeśli słoma z butów wychodzi to się wieje gdzie pieprz rośnie.

Poza tym nie twierdzę, że odrzucasz nie tych co trzeba. Po prostu w pewnych kwestiach możesz mieć zbyt surowe wymagania. Ostatnio siedziałem w Katowicach w kawiarence z kolegą a dosłownie stolik dalej dwie koleżanki przeglądały Tindera... uszy bolały od słuchania ich dyskusji... a to nie taka koszula, a to nie takie buty, a to nie takie ciało, a to fryzura, a to zdjęcie na plaży, a to bungee nie teges, a to wydziarany, a to za mocno wyrzezbiony... jak jednego na dziesięciu swajpneła na "tak" to święto było... a oczywiście to wszystko okraszone, że ci faceci jacyś dziwni, już nie fajnych facetów, a ja chciałabym jakiegoś normalnego. Dosłownie miałem ochotę się zastrzelić...

zia napisał/a:

Gdybym miała postępować zgodnie z Twoimi wskazówkami, wszystkich po kolei musiałabym zalajkować, bo potencjalnie z każdym może się dobrze rozmawiać.

Nic bardziej mylnego, wystarczy że wiesz co w wyglądzie i sposobie bycia ( w wariancie podstawowym) jesteś w stanie zaakceptować a co nie. Wybierasz facetów choć trochę kręcących Cię z wyglądu ( bo gdybym kazał Ci wybierać również aseksualnych to byłbym hipokrytą) i czekasz co się wydarzy. Jak chciałabyś poznać faceta do związku to swajpuj tych powyższych... jeśli ktoś chce zwyczajnie TYLKO POZNAĆ NOWYCH ludzi to może swajpować wszystkich. tongue

zia napisał/a:

Ale czy o to chodzi, by kolekcjonować pary

Niestety istnieje całkiem sporo zarówno Pań jak i Panów, którzy pompują swojego ego kolekcjonowaniem ilości "matchy" - nigdy nie zrozumiem takich pustaków -_-.

zia napisał/a:

i potem prowadzić coś na kształt "rozmów kwalifikacyjnych", z którym wyjdzie coś fajnego, z którym nie?

Ja bym powiedział zwyczajnych rozmów "bez spiny". smile
Nie oczekuj niczego, spodziewaj się wszystkiego.
Jak mówiłem, jeden gość może się nadawać tylko na kumpla,inny na przyjaciela, jeszcze inny na kochanka, całkiem inny na partnera ... a z jeszcze innym nie zamienisz już nigdy słowa.
Jak spotkasz dajmy na to 5 ciekawych facetów, to nie wybieraj jednego na starcie tylko pogadaj z całą piątką. Część z nich odpadnie od razu na starcie, bo nie napiszą/odpiszą, z jeszcze innymi nie złapiesz nici porozumienia... powiedzmy że z dwoma spotkasz się na kawie, po czym wymiarkujesz że jeden nadaje się tylko na kumpla a drugi pociąga i ciekawi Cię nie tylko fizycznie i intelektualnie.

Krótko mówiąc... im więcej facetów poznajesz i im większej ilości dajesz mniejsze lub większe szanse tym bardziej zwiększasz szansę na spotkanie materiału na potencjalnego partnera.
Druga sprawa to to, że człowiek z czasem konkluduje co u drugiej strony może zaakceptować a czego kategorycznie nie.



zia napisał/a:

Załóżmy hipotetycznie, że zalajkowałam 50, z czego 20 polubiło i mnie. Część z panów odezwała się sama, do części odezwałam się ja. I co dalej? Nie chcę żadnego z nich olać, z każdym fajnie sie gada i co?

Banalnie proste... czekasz na propozycję dania nr tel i potencjalnego zaproszenia "na kawę". Jak komuś ( zwłaszcza facetowi mającemu wobec Ciebie plany potencjalnie matrymonialne... albo nawet tylko zwykłe pogłębienie znajomości) zależy to pociągnie dalej.
A póki się z kimś nie spotykasz "na poważnie", możesz przecież zawierać niezobowiązujace nowe znajomości prawda? Wielu facetów tak robi i jakoś nie mają z tego powodu wyrzutów sumienia. Jak wychodzi związek, klarujesz temat ewentualnie że może być tylko znajomość kumpelska bo poznałaś kogoś... i tyle.
Spora ilośc facetów ma zwyczaj ciągnąc pogaduchy na Tinderze tygodniami zamiast pogadać z góra 2-3 dni, wziąć numer, zadzwonić i się normalnie umówić. W takim wypadku kto pierwszy ten lepszy. smile


zia napisał/a:

Może moja selekcja była ostra, ale jak wspomniałam, nie chodziło o szukanie par, a rozpoznanie tindera.

Stosując ostrą selekcję nie rozpoznasz dobrze tej aplikacji... ale to moje zdanie. smile
Pozdrawiam

64

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

Zastanawiam się dlaczego nieuczciwe zachowania facetów usprawiedliwiasz (lękiem, nieporadnością), a nie dostrzegasz, że bierność kobiet również może mieć wiele przyczyn? Np. tradycyjne wychowanie, którego są ofiarami, wpajające, że kobietom wiele zachowań po prostu nie przystoi, również strach przed odrzuceniem (a jeśli zainicjuję  kontakt, a on mnie wyśmieje, oleje, uzna, że jestem zdesperowana, nachalna?). Obstawiam, że kobieta prędzej powie, że nie wykaże inicjatywy, bo chciałabym być zdobyta niż przyzna szczerze, że zwyczajnie boi się odrzucenia i obśmiania.

Alberto Salazar napisał/a:

80-90% ma problem z brakiem pewności siebie i strachem przed odrzuceniem, ewentualnie z bycie ciapowatym ( albo jak kto woli za miłym).

Ale te 90% to jaka część społeczeństwa? Ja z kolei mam inne doświadczenia - owszem, poznałam w swoim życiu kilku naprawdę nieśmiałych, zakompleksionych facetów, ale to był margines. Dużo więcej poznałam zakompleksionych dziewczyn.

Co do Twojego pytania o moje inicjowanie znajomości... różnie to było, w zależności od tego, czy sytuacja miała miejsce na wiecu politycznym, koncercie, uczelni, panelu dyskusyjnym. Zawsze ja inicjowałam znajomość, no może raz w moim życiu była to druga strona. Po prostu jeśli ktoś mnie zainteresował i zorientowałam się, że potencjalnie mielibyśmy o czym porozmawiać to rozpoczynałam w jakiś sposób rozmowę, tak zwyczajnie, naturalnie, po ludzku. I to jest właśnie dziwne, bo wiele razy miałam wrażenie, że rozmawia się świetnie, widziałam zainteresowanie tej drugiej osoby, czułam, że się komuś spodobałam, ale nic z tego nie wynikało, bo facet nie robił kolejnego kroku i wszystko kończyło się na tej jednej rozmowie. Więc albo kompletnie nie umiem odczytywać sygnałów (ale wiele moich intuicji i przypuszczeń też się jednak w życiu potwierdziło), albo oni tak świetnie udają. Niestety coraz częściej mam wrażenie, że mężczyźni odbierają mnie jako osobę nachalną.

A wracając jeszcze do kontrowersyjnego twierdzenia o okolicznościach i klimacie. Chodziło mi po prostu o to, że nie wszystko zależy od nas, nawet jeśli przeczytamy i przyswoimy wszystkie poradniki o uwodzeniu i będziemy wyglądać olśniewająco. Jako przykład mogę podać chociażby moment w życiu danej osoby (ale też nasz), w którym ją poznajemy, albo miejsce, są miejsce bardziej przyjazne, sprzyjające poznawaniu ludzi, inne - mniej lub w ogóle.
Ostatnio miałam taką sytuację: spotkałam się z pewnym panem (znowu - to ja zainicjowałam kontakt, ale on wyszedł z propozycją spotkania), miał się odezwać (ale nie dlatego, że wyszłam z założenia, że musi, bo jest przecież facetem! po prostu tak się umówiliśmy - miał się odezwać kiedy będzie trochę wolniejszy /bo praca, jakieś wyjazdy). Było naprawdę fajnie, tematów nie brakowało, okazało się, że mamy takie same poglądy na wiele spraw, podobną wrażliwość, gust muzyczny i literacki itd., przegadaliśmy 4 godziny. Ale nie odezwał się. Wiele czasu spędziłam na zastanawianiu się, co zrobiłam nie tak, czym go mogłam zniechęcić, co powinnam zrobić inaczej? Ale doszłam do wniosku, że takie myślenie nie ma sensu, i tak nie dowiem się, co mogłam zrobić inaczej, lepiej, więc dla własnej psychicznej higieny lepiej uznać, że nie miałam wpływu na to, że się już nie odezwał, że to była jego w pełni autonomiczna decyzja, na którą nie miałam żadnego wpływu.

Alberto Salazar napisał/a:

jeśli masz do czynienia z dojrzałym gościem to od początku do końca wiesz na czym stoisz... z chłoptasiem zawsze jest kalejdoskop i niedopowiedzenia.

Ale ludzi poznaje się stopniowo i czasem niedojrzałym okazuje się taki facet, którego byśmy o to w ogóle nie podejrzewali... Mówię na podstawie własnych doświadczeń.

65

Odp: Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

@Alberto Salazar - No i widzisz. Moja “akceptowalność” jest tym samym, czym u Ciebie. Być może na to, że odrzuciłam tylu chłopaków wpłynęło to, że robiłam to bardziej na zasadzie szybkiej reakcji? Przyznaję, że kilku odrzuciłam z rozpędu i prawdopodobnie teraz wyglądałoby to inaczej. Tylko, jak mówię - nie znalazłam się tam po to, by szukać kogokolwiek. W sumie, to i tak byłam zdziwiona, że wyszły z tego dwie pary (potem jeszcze kilka się uzbierało, ale już bez kontaktu).
Niestety albo stety nie mam parcia, by co i rusz poznawać kogoś nowego. Z różnych powodów. Znać kogoś tylko po to, by w telefonie mieć jego numer albo kontakt na fb, to nie dla mnie. Angażuję się w znajomość z ludźmi. Mam tu na myśli czas, energię i siebie samą. Nie lubię powierzchownych relacji i takie mnie nie interesują. Prawdopodobnie też dlatego, kiedy znajomość z drugim chłopakiem rozwijała się coraz bardziej, nie odczuwałam już potrzeby, by zaglądać na tindera.

Nie podoba mi się Twoja refleksja, która przebija w Twoich słowach świadomie lub nie - że niby mężczyźni też są winni, ale w gruncie rzeczy, to głównie wina kobiet, bo nie chcą wykonywać pierwszego kroku, bo mają wymagania, bo coś tam jeszcze.

Skupiłeś się na tym, że odrzuciłam wielu facetów, zostawiając tylko kilku, choć nie o to chodziło w mojej historii. Nie narzekałam, że miałam za mało par, czy też że nikt się do mnie nie odezwał i co ja biedna mam zrobić.
Mój zarzut jest skierowany właśnie w stronę mężczyzn. I w tym momencie nie interesuje mnie, że kobiety też tak robią. Bo, jak tak sobie myślę, to nie wiem, czy kobieta w tej konkretnej sytuacji postąpiłaby tak samo. Ale ok. Powiem o sobie. Gdybym nie była chociażby do końca przekonana do jakiegoś faceta, na pewno ostatnią rzeczą, którą bym robiła, byłoby dawanie mu oczywistych (jak dla mnie) sygnałów zainteresowania. Nie patrzyłabym głęboko w oczy, nie szukałabym dotyku, pocałunków, a już na pewno nie zapewniałabym wprost o swym zainteresowaniu i chęci rozwijania znajomości.
Może jestem naiwna, ale takie zachowanie plus kontynuowanie poszukiwań kolejnych dziewczyn i snucie opowieści, jak to się stoi z boku, gdy pozostali ludzie przebierają, zmieniają i nie potrafią się zdecydować, to już naprawdę zakrawa mi na kompletną hipokryzję. No, a milczenie, które zwieńczyło tę znajomość, bo pojawiła się kolejna panna, to idealna puenta do tego zachowania.

Posty [ 1 do 65 z 76 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Ku przestrodze, czyli czego nauczył mnie Tinder

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024