Witam, cała opowieść, którą pisałam od ponad godziny mi się przez przypadek usunęła.. musiałam coś kliknąć. Dlatego już z braku czasu napiszę to wszystko w skrócie - a szkoda.
Mam problem z rodzicami mojego Krzyśka, chociaż nie.. to On ma problem z własnymi rodzicami.. cała ta sytuacja jest całkowicie pomieszana.
Mój Krzysiek (21) jest trochę skryty i nie umie mówić o tym co go boli albo co mu leży na sercu, tak został wychowany, że u niego nie mówi się o uczuciach, odczuciach, żalach i radościach. Na dodatek jest chory na epilepsję. Tak pokrótce opowiem, jego rodzice mają Gospodarstwo Rolne. Krzysiek jak skończył szkołę poszedł na studia (chociaż i tak było ciężko się dostać ze względu na chorobę, ale nakombinował i się udało), ale po paru miesiącach zawalił.. z braku czasu na naukę, którą musiał poświęcać na pracę w polu i gospodarstwie.
Jednak do dziś są docinki ze strony jego rodziców, że nie zdał bo nic nie umie. Z resztą jak pomaga w polu, lub przy innych maszynach od rana do wieczora to też potrafią mu powiedzieć, że nic nie robi, po czym zaganiają go jeszcze do kolejnej roboty, aż ten pada na koniec dnia i nie ma na nic sił.
Często słyszy, że nic nie umie, do niczego nie dojdzie.. Głównie te docinki lecą ze strony ojca, który nie ma do niego za grosz szacunku. Potrafi rzucać obelgami i przekleństwami w stronę Krzyśka.
Już parę razy słyszałam jak się do niego odnosi i chciałam już coś powiedzieć, odezwać się, że tak do syna nie można ale ugryzłam się w język.. bo nie wiem czy mi jako dziewczynie wypada się tak wtrącać. Ojciec rzekomo dorobił się do tego wszystkiego sam, i nie wiem czy teraz oczekuje od Krzyśka wielkiego wykazania się, że mu zależy na Gospodarce, że On chce na niej robić itp.
Prawda jest taka, że Krzysiek przez chorobę ma orzeczenie o niezdolności do pracy gdziekolwiek.. dlatego jest całkowicie uzależniony od rodziców. I wydaje mi się, że oni doskonale o tym wiedzą i go wykorzystują po całości.
Jest też córka (Kamila), starsza o rok..dla mamy najlepsze dziecko. Ma wszystko co chce. Najpierw dostała na piętrze w domu salon z sypialnią, własną łazienką i toaletą i miejscem na kuchnię, a Krzysiek w ten czas miał pokój, który kiedyś dzielił z siostrą. To wszystko co dostała jego siostra było oddzielone, wyremontowane i naprawdę świetnie urządzone, jedynie wejście było przez mieszkanie rodziców.. a Krzysiek? Żeby rodzice zmienili mu chociaż meble, żeby już nie miał tych za dzieciaka to musiał się wiele naprosić i z wyrzutem zostały mu kupione.
Może ta faworyzacja jest pokierowana tym, że siostra Krzyśka świetnie się uczy na studiach i ma stypendia? Ale z drugiej strony jak tak można? Krzysiek też by się dobrze uczył gdyby nie musiał pracować po powrocie z uczelni do samej nocy, a rano znów jechać na zajęcia i powtórka z dnia poprzedniego. A jego siostra nigdy nie pomagała na gospodarstwie więc spokojnie mogła się uczyć.
Jest też problem z przyszłą teściową, ma ona problem alkoholowy. Uważam, że jest to naprawdę już PROBLEM wyższej wagi. Ale domownicy nic z tym nie robią. Córka ma wtedy spokój, kiedy to jej mama śpi i nie marudzi, przyszły teść rozkłada ręce i powtarza "No ale co ja mogę zrobić, ona już tak ma" a Krzysiek? Chciałby coś z tym zrobić, ale boi się mamie zwrócić uwagę.. Ja sobie myślę, "czego tu się bać?" ale skoro on jest skryty, nie mówi o tym co mu leży to może faktycznie jest problem z tym, żeby powiedzieć. Raz już zaproponowałam pójście na (Spotkanie Dla Rodzin, W Których Ktoś Pije), chciałam iść z nim ale odmówił.. też się jakby bał.
No ale przecież nie można tego lekceważyć. Sytuacja raz była na tyle poważna, że zobaczyliśmy ją leżącą na dole schodów.. Wystraszeni, że coś się nagle stało, że upadła.. podchodzimy, budzimy.. a ona pijana, położyła się tam tylko bo spać idzie. To po prostu smutne. Na drugi dzień namówiłam do rozmowy Krzyśka z przyszłą teściową o tym, i udało się. Ale ona tylko słuchała a kolejnego dnia sutyacja się powtórzyła...
I tak to sobie trwało, Krzysiek biedny zaharowywał się od rana do wieczora, był na każde zawołanie do roboty, tak naprawdę to był do wszystkiego. "Umyj auta, posprzątaj maszyny, idź orać, podlej to, napraw auto, zmień koła, idź rąbać drewno, skoś trawnik.." Cały czas rozkazy i rozkazy.. Krzysiek tylko zaciskał pięści i robił co miał robić. A ja wysłuchiwałam tylko, że On już ma dość awantur, powtarzania, że nic nie umie, że jest niedoceniany i nie ma z tego nic.. Hm, no miał.. chłopak 21 lat dostaje kieszonkowe, z resztą takie same jak jego siostra. Chciałam go odciągnąć od tego choć na moment, by odpoczął.
I wyjechaliśmy do Anglii aby zarobić jakieś własne pieniądze. Pojechaliśmy do mojej siostry. Przyszli teściowie się zgodzili, ale tylko na okres zimowy kiedy to pracy nie ma i jeszcze przed wiosną mamy wracać. Byliśmy może ponad 3 miesiące. Coś udało się zarobić, Krzysiek pracował normalnie bo nie trzeba tam przechodzić badań lekarskich, brał cały czas leki, więc byliśmy spokojni, że nie dojdzie do nagłego ataku padaczki.
Niedługi czas przed naszym wyjazdem, siostrze Krzyśka zostało kupione mieszkanie w mieście gdzie ona studiuje, ponad 200tys, no i do tego potem trzeba było doliczyć wyremontowanie, umeblowanie. W końcu Krzysiek trochę się postawił rodzicom, i zwrócił im uwagę że Kamila jest faworyzowana, że ma wszystko na zawołanie.. i tu jeszcze nowe mieszkanie, a On cały czas coś robi, pomaga i nie ma kompletnie nic! Dostał szybką odpowiedź "GDYBYŚ STUDIOWAŁ JAK KAMILA TEŻ BYŚ MIAŁ MIESZKANIE".. No tak, ale to logiczne, że zawalił studia przez rozkazy rodziców! Parę dni nie odpuszczał i domagał się swojego, ale słyszał "TOBIE ZOSTANIE PRZEPISANE GOSPODARSTWO, TO WIĘCEJ NIŻ MIESZKANIE KAMILI, I TAK MASZ LEPIEJ".. Krzysiek zrezygnowany zostawił temat na jakiś czas.
A skoro zwolniło się praktycznie całe piętro gdzie mieszkała Kamila, postanowiliśmy tam wspólnie zamieszkać. Urządziliśmy sobie za zarobione pieniążki za granią, trochę rodzice Krzyśka dołożyli.
I tak wygląda nasza teraźniejszość.. już 2 miesiące, od czasu jak wróciliśmy staramy się urządzić. Krzysiek walczy z rodzicami jak może, ale cały czas słyszy, że będzie miał wszystko przepisane i ma nie marudzić. Tak naprawdę gdyby nie choroba, wynajęlibyśmy coś w mieście, zostawilibyśmy to wszystko, zaczęli inaczej.. ja pracuję więc jakoś byśmy dali radę.. Ale nie możemy, Krzysiek musi tu robić, bo jeśli zostawi to i pójdzie ze mną na mieszkanie, przyszli teściowie straszą, że jemu nic nie zostawią.. Rozmawialiśmy między sobą z Krzyśkiem, że może warto zaproponować jego rodzicom, aby w końcu dostawał jakieś wynagrodzenie, chociaż najniższą krajową.. bo u nich robi od rana do nocy (bo na razie nadal jest na kieszonkowym tygodniowym ok150zł).. ale Krzysiek zwleka bo się boi ich reakcji.. Z resztą też bym się bała. Nie mam dobrego kontaktu z przyszłymi teściami.. nie wiem czy mnie nie lubią, czy nie akceptują. Może oczekiwali by jakiejś dobrej partii? Albo żebym wykazała się jako młoda synowa na Gospodarstwie? Raz chyba poszłam z nimi w pole bo miałam dobry dzień i chęci ale to bardziej z nudów. Z tym, że tak naprawdę ja już mam pracę, którą lubię na dodatek jestem z miasta i nie zamierzam bawić się w hodowanie kur i kaczek na pokaz. Przyszły teść to człowiek, który w ogóle nie słucha drugiej osoby, to jak mu powiedzieć, że Krzysiek nie chce tu pracować? Albo, że chce mieć jakieś wynagrodzenie za to? Nawet jak mu to przepiszą, to i tak naprawdę to nic nie zmieni. Nie uwolni się od rodziców, bo Oni mieszkają na tym gospodarstwie, to ojciec Krzyśka i tak będzie mówił co i jak ma robić, i tak nadal będzie zarządzał.. bo to On na to pracował całe życie, a przepisuje dlatego żeby iść na rentę strukturalną.
Jesteśmy w kropce. Mieszkam tu dla Krzyśka, robię to dla niego ale tak naprawdę nie czuję się tu dobrze, cały czas mam poczucie, że jestem intruzem. Krzysiek za wiele nie może zdziałać, bo boi się rodziców i obrać sobie własnej drogi nie może, bo ma to orzeczenie. Często też się o to kłócimy już.. ja mam najnormalniej dość tego, Krzysiek sam sobie już z tym nie radzi jak go rodzice traktują.. Może i być tak, że rozdzielą nas teściowie!
Czy ktoś jest nam w stanie coś poradzić? Ktoś miał podobną sytuację?
Rozmawialiśmy już z moimi rodzicami, o wszystkim im powiedzieliśmy i w razie czego nam pomogą, wezmą nas do siebie z tym, że wtedy mieszkalibyśmy w moim małym pokoju z dzieciństwa.. Chcemy razem być, ale mamy problem? Co robić?