Witam
Mam problem i to okazało sie duży. ehhhh
Moja mama rozwiadła sie z Tatą gdy miałem 3 lata. Przez 6 lat była sama potem poznała kogoś i im sie nie udało potem był kolejny i też sie nie udało i gdy miałem 11 lat spotkała kogoś z kim jest do dziś. Dziś mam 26 lat czyli jest z nim 15 lat jednak nie jest to dla mnie wzor do nasladowania i nie uwazam go za ojca. W dziecinstwie byłem strasznym mamisynkiem . Nie potrafiłem gdzieś wyjść do ludzi bo sie wstydziłem czerwieniłem i strasznie pociłem. W liceum jak szedłem do odpowiedzi byłem cały czerwony i wszyscy się smiali z tego. Jednak ja nie brałem tego do siebie i śmiałem sie z nimi. Przełamałem sie dopiero na studiach i wtedy zaczołem sie interesować dziewczynami. Było ich naprawde sporo. Wiedziałem jak je podrywać wiedziałem ze imponuje im interligencja pomysłowościa itak dalej. W wieku 23 lat zakochałem sie w dziewczynie i kocham ja do dziś byłem z nia 3 lata jednak po okresie 1.5 roku zaczoł sie kryzys.Udzieliły mi sie emocje mojej siostry która po utracie chłopaka płakała 2 miesiace potem trafiła do szpitala i zwyczajnie olewałem swoją dziewczynę nie chciałem sie z nia spotykać itak dalej. i Gdy mieliśmy się rozstać rozpłakałem sie przytuliłem i powiedziałem ze się poprawię. wydaje mi sie ze sie poprawiłem bo chodziliśmy za rękę całowalismy sie wyrazałem tak swoje uczucia. Jednak czasami traktowałem ja jak kolezankę nie przywitałem sie nie powiedziałem nic miłego chciałem zeby była przy mnie ale nic z siebie nie dawałem . i tak mi sie wydaje ze przez to straciłem wsparcie w niej.
Rok temu musiałem wyjechać w delegację do pracy, praca bardzo cięzka po 12h dzinnie stres to codzinneość dużo roboty na wczoraj i tak dalej . I nie dzwoniłem do niej codzinnie ale tak 2 razy w tygodniu i w weekend jak tylko mogłem to się z nia spotykałem. Ona mi mówiła zebym cześciej przyjezdzał do jej rodziców do jej znajomych ja sie starałem ale wewnetrznie czułem ze mogą mnie nie zaakceptować i sie trochę obawiałem takich spotkan. We wrzesniu tego roku doszly do mnie przez przypadek sms ze chciala sie spotkac z jakims chlopakiem na kolacje ktoremu tylko jedno bylo w glowie i jej o tym pisał . Wyparła sie wszystkiego ale spotkalismy sie po tej całej akcji w parku i wybaczyłem jej . Poszlismy sie kochać było idealnie przez 2 msc dawałem naprawde z sioebie duzo. Az do pewnej rozmwy na gg . Gdzie mi wypomniala ze ograniczam ze takie sa uroku pracy w delegacji i nie wyrzymalem i powiedzialem ze jak nie chce to ja jej przy sobie nie trzymam. Potem sie rozchorowałem i nie odzywałem sie cały tydz. Ale przyjechałem na weekend i normalnie poszlimy z jej znajomymi do teatru potem na pizze rozmawailismy o slubie ale pozniej poklucilismy sie o jakas pierdole i wybuchłem bo znowu przyszedl temat delegacji. A mielismy umowe ze daje mi czas pracy w delegacji jeszcze rok. I tydzien pozniej powiedziala mi ze jest nieszczesliwa i ze ktos jest w jej zyciu od paru tygodni. poplakalem sie chcialem walczyc o nia ale nie dala mi szansy i jest teraz z nim . Mowi ze to byl zwiazek bez przyszlosci itd zrownala mnie z ziemia stracilem i tak niskie poczucie swojej wartosci. ale dalej ja kocham
czy to ma zwiazek z tym ze wychowywalem sie bez ojca brak mi bylo wzorca czy jeszcze jakies inne dziwne rzczy siedza w mojej glowie . pytam bo nie chce ranic juz wiecej osob ktore kocham i chce sie wyleczyc