Witajcie!
Własciwie nie wiem jak wybrnąć z sytuacji.Najpierw matka jednej mojej uczennicy zadzwoniła do mnie z prośbą czy nie mogłabym też uczyć prywatnie syna jej siostry.Chłopiec jest w trzeciej klasie- powiedziałam,że pracuję z gimnazjalistami i licealistami ale ona tak prosiła i roztoczyła nade mną wizję chłopca ciężko przerażonego nauczycielką,że uległam.
Mam wrażenie,że chłopiec ma problemy z zapamiętywaniem i zasugerowałam poradnię.Został zbadany,awyniki mają być niedługo.Oprócz tego widzę,że mama nie potrafi dziecka zmotywować do nauki,mówi mi,że on tylko by oglądał tv albo siedział przy komputerze.Ja nie wiem co powinnam jej radzić ale ona za każdy razem oczekuje mojej porady.Zaproponowałam by zapisała syna na jakieś zajęcia a ona pyta mnie na jakie? Noo,załamka...
Dodam,że kobieta jest po cztardziestce i ma jeszcze jednego syna- studenta.
Ostatnio źle dzieje się w jej małżeństwie- mąż wyjechał do pracy za granicę i nie pokazał się w domu przez rok.Nie odbiera też tygodniami telefonów.Kobieta nęka mnie pytaniami i informacjami,że np mąż nie chce podać adresu,że nie przysłał pieniędzy na dzieci.Ja naprawdę mam już tego serdecznie dość bo po pierwsze mnie to w ogóle nie obchodzi a po drugie ona to wszystko mówi przy dziecku!
Mam wrażenie,że kobieta ma poważne problemy psychiczne- słyszałam wiele razy jak wmawia synowi,że się np źle czuje albo,że boi się jakiejś nauczycielki.Ona sama też jest jakaś taka przerażona życiem.Jest nauczycielką ale za cholerę nie potrafi pomóc czy zmotywować dziecko do pracy.Fakt,że jemu się chce składa na karb sytuacji rodzinnej.
Ja rozumiem- kobieta ma trudny okres w życiu ale przez jej gadanie,ja zamiast pracować z jej synem godzinę pracuję pół bo resztę ona mi truje.Tak samo jest już przy wyjściu- jeszcze musi coś dopowiedzieć.Mało tego,nęka mnie też telefonami,niby pyta czy mamy lekcję a za chwilę opowiada co tam u niej.
Nie wiem jak do diabła wybrnąć z tej "znajomości",nie chcę już słuchać tych opowieści,chciałabym spokojnie pracować z dzieckiem i żeby mi nie gadała.Nie wiem czy powinnam się posunąc do tego,że po prostu nie będę uczyć jej syna czy jest jakaś inna możliwość,żeby to przerwać.
Ja rozumiem- kobieta ma trudny okres w życiu ale przez jej gadanie,ja zamiast pracować z jej synem godziną pracuję pół bo resztę ona mi truje.Tak samo jest już przy wyjściu- jeszcze musi coś dopowiedzieć.Mało tego,nęka mnie też telefonami,niby pyta czy mamy lekcję a za chwilę opowiada co tam u niej.