Mam 35 lat i bardzo burzliwe, trudne dzieciństwo za sobą. Ojciec - agresywny tyran wymuszajacy przemocą posłuszeństwo, matka zawsze finansowo uzależniona od niego, młodszy brat uciekł z kraju (chyba przed "mackami" toksycznej matki). Ja - od kiedy pamiętam "odwieczna buntowniczka", która dawno temu postanowiła wziąć własne życie w swoje ręcę i czym szybciej ewakuować się z domu rodzinnego. Tak też zrobiłam - zaraz po szkole wyjazd zagranicę, ciężką pracą dorobiłam się własnego mieszkania a więc niby wszystko ok, bo odizolowałam się od agresywnego ojca....
Problemem jest relacja z moją matką. Wiem, że w ogromnym stopniu jestem sobie sama winna takiego stanu rzeczy, ale chciałam dobrze, bo żal mi było mojej mamy..... Chcąc zrekompensować jej trudne życie z moim ojcem a także trudne dzieciństwo zaczełam mamę zapraszać do siebie (mama z ojcem mieszka na południu kraju a ja w Gdańsku), zabierać na wycieczki zagraniczne, sprawiać prezenty - chciałam by zaznała trochę radości w życiu..... z tym, że okazało się, ze moja matka tak się przyzwyczaiła do tego, ze córka "jest dla niej"', że niewiadomo kiedy przejeła całkowicie kontrolę nad moim życiem i nawet mieszkaniem!!!!!!! Nim się zorientowałam praktycznie wprowadziła się do drugiego pokoju - wszedzie pełno jej rzeczy a jak przyjezdza to nie na tydzien, ale na miesiac lub dwa i uważa, ze wszystko jest w porządku!!! Nim się zorientowałam moja matka przejęła rolę gospodyni (W MOIM DOMU!!!!!!) a ja..... przyjełam rolę córkeczki, którą mamusia prowadzi za rączkę. Wszelkie bunty z mojej strony zawsze konczyły się klótniami pt "jaką sobie pyskatą i niewdzieczną córke wychowała"... Nic do niej nie trafiało a ja nie potrafiłam się od niej uwolnic, bo wiedziałam, ze jak jej zamknę drzwi przed nosem ona będzie musiała wrócic do agresora, którego sobie wzieła za męża - taaaaak - moje poczucie winy Moja matka zaczęła życ moim życiem - domagała się wiedzy co robię, gdzie idę , a z kim a o czym rozmawiam itd...... Taka chora sytuacja trwała około 5ciu lat!!!!! Aż coś we mnie pękło i gdy pewnego dnia znowu zaczęła mi organizować plan prac w moim własnym domu w furii kazałam jej się wynosic. W przypływie bezsilnej złości nawet wywrzeszczałam jej, że jej nienawidzę, że jest toksyczna, że milion razy prosiłam - błagałam by traktowała mnie jak dorosłego człowieka a ona dalej swoje..... ona na to , że wychowała sobie żmije na własnej piersi... zabrała się i wróciła na Śląsk. Długo nie miałyśmy kontaktu... w koncu napisałam jej list, w którym opisałam to jak się czuję przez nią, że mnie niszczy, dusi itd.... Że jesli tak dalej ma wyglądać moje życie to ja nie chcę życ.... Wydrukowałam nawet artykuł o toksycznych matkach i wysłałam majac nadzieję, ze coś zrozumie.... NIESTETY!!! Od około roku nie widziałam się z moja matką - rozmawiamy tylko przez telefon a często konczy się to moim wybuchem agresji, bo ona dalej swoje - wieczne pouczanie, wydawanie mi polecen jak mam życ, co robic w danej sytuacji!!!!!! Ręce opadają.... Chciałabym mieć normalny kontakt z matką, ale ona jest nadzwyczj nierozumną istotą - ja swoje, ona dalej swoje - "ja jestem twoja matką i mam prawo ci mówić jak masz życ" i żadne argumenty, prośby nic nie trafia. Finał tego jest taki, ze nie chcę jej już oglądać.... Najnormalniej w zyciu za nią nie tęsknię, nie potrzebuję z nią kontaktu, mam jej dość..... Czuję się winna, bo nachodza mnie nawet myśli, ze chciałabym, zeby umarła, bo wtedy przestałaby zamęczać swoją nieszczęśliwa osobą innych a także samą siebie
Dodam, ze jestem samotna - bez faceta, bez dzieci i mam świadomość, ze to juuż ostatni dzwonek.... Wiem, ze jesli tym razem znowu ugnę się pod jej presja i pozwolę jej na włażenie butami w moje życie to zostanę sama do konca życia....
Jak sobie radzić z poczuciem winy? Czy jest jakiś sposób na to, by taka matka zrozumiała jaką krzywdę wyrządza własnemu dziecku??? Próbowałam namówic ja na rozmowę ze specjalistą, ale nie ma mowy, bo reaguje złoscią. Jak rozmawiac z kims tak krnąbnym jak ona by cokolwiek do niej dotarło?! Proszę o pomoc, bo się męczę.
2 2012-02-28 04:33:11 Ostatnio edytowany przez Sadie (2012-02-28 04:38:33)
Nie ma sposobu na poczucie winy Trzeba wychodowac sobie twarda du..e zeby tak nie bolalo jak ludzie beda w nia kopac
Mowi ci to osoba ktora przeszla to wszystko doklanie tak jak ty tylko o wiele wczesniej. Ja tez ucieklam z kraju w wieku 25 lat, usamodzielnilam sie pracowalam na 3 etaty i dorobilam czegos tam. Tez zabieralam matke na wycieczki, zapraszalam do siebie i organizowalam rozrywke. Ale w zamian dostawalam znowu nic albo przynajmniej niewiele. Wiec postanowilam uciac wezowi glowe. Przestalam sie kontaktowac, przestalam probowac ja uszczesliwic brac na siebie jej troski.
Kazdy z nas podejmuje w zyciu decyzje z konsekwencjami ktorych musi sie liczyc. Twoja matka wziela sobie za meza brutala, teraz niestety musi poniesc tego konsekwencje. Tak jak ty poniesiesz konsekwencje swoich decyzji, ja moich itd. Musisz zajac sie soba, wlasnym zyciem, moze znalezc faceta, robic to co chcesz... Twoja matka jest dorosla musi sobie radzic sama. Wiele osob to robi
A wyrzuty sumienia? Coz z czasem slabna i daje sie z nimi zyc I pamietaj nie jestes zla i nieposluszna corka bo nie chcesz dzwigac dodatkowego ciezaru na swoich barkach. JEstes po prostu zdrowo egoistyczna
Ta umiejetnosc jest w zyciu potrzebna
Czy jest szansa zeby matka zrozumiala jaka krzywde wyrzadza? Niewielka. Czy jest szansa na terapie? Tego trzeba naprawde chciec. Jak ktos nie chce to najlepsza terapia nie da rezultatow. Co sie bedziesz przepychac z kims kto nie chce zeby mu pomoc? Nie da sie na sile uratowac swiata
To co napisałaś tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że albo teraz się wyzwolę od chorej więzi z matką, albo nigdy.....
hmmm to wręcz niesamowite jak bardzo udało jej sie mnie omamić, gdyz w życiu osobistym czy w pracy czy też wsrod znajomych jestem asertywna a z matką jest już problem. Mam do niej straszny żal o to wszystko a przede wszystkim boję się tego co będzie dalej. A dokładniej nie tyle boję się jej reakcji co tego co czuję ja. Robi się niebezpiecznie gdyż dawno nie mialam w sobie takiego poziomu agresji i niestety, ale wręcz nienawiści wymierzonej w matkę. Boję się , że gdyby znowu zaczęła swoje wywody moje hamulce puszczą i może dojść do czegoś czego nigdy nie zrobilam i nie chcę zrobić tj , że ją uderzę albo cos podobnego. Po prostu czuję, że miarka się przebrała, trace kontrolę nad sobą i..... nie mogę dopuścić do spotkania z nią ...dla jej bezpieczeństwa. Zaczynam bac się tego co czuję, że mogę najnormalniej w zyciu posunąć się do przemocy. NIE POZNAJĘ SAMA SIEBIE!
Izabelo, najwyższy czas zacząć panować nad agresją. Porozmawiaj o sytuacji z kimś, kto ma fachową wiedzę.
Walcz o siebie i swoją przyszłość. Tak jak teraz nienawidzisz swoich relacji z matką, pozniej możesz mieć problem z mężem czy własnym dzieckiem.
Gratuluję samozaparcia i samodzielności.
To co napisałaś tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że albo teraz się wyzwolę od chorej więzi z matką, albo nigdy.....
hmmm to wręcz niesamowite jak bardzo udało jej sie mnie omamić, gdyz w życiu osobistym czy w pracy czy też wsrod znajomych jestem asertywna a z matką jest już problem. Mam do niej straszny żal o to wszystko a przede wszystkim boję się tego co będzie dalej. A dokładniej nie tyle boję się jej reakcji co tego co czuję ja. Robi się niebezpiecznie gdyż dawno nie mialam w sobie takiego poziomu agresji i niestety, ale wręcz nienawiści wymierzonej w matkę. Boję się , że gdyby znowu zaczęła swoje wywody moje hamulce puszczą i może dojść do czegoś czego nigdy nie zrobilam i nie chcę zrobić tj , że ją uderzę albo cos podobnego. Po prostu czuję, że miarka się przebrała, trace kontrolę nad sobą i..... nie mogę dopuścić do spotkania z nią ...dla jej bezpieczeństwa. Zaczynam bac się tego co czuję, że mogę najnormalniej w zyciu posunąć się do przemocy. NIE POZNAJĘ SAMA SIEBIE!
Dobra kobieto musisz sie soba zajac na powaznie. Tez doszlam do tego momentu ze pomysl na wyrwanie mojej matce garsci wlosow byl niezmiernie kuszacy
Musisz znalezc sobie cos co pozwoli ci sie wyszalec, zmeczyc. Wskocz na rower i tlucz kilometry, plywanie pomaga, ewentualnie wez szydelko i dzgaj poduszke. Nie wiem, cokolwiek na ciebie dziala. Cokolwiek co pozwoli ci sie wyzyc na czym innym niz matka. Graj w tenisa i wyzyj sie na pilce...nie wiem...
Mnie pomogly sztuki walki ale wiem ze nie kazdej kobiecie bedzie to pasowalo. Rzucilam sie tez w wir zycia. Studia, praca, treningi, tlumaczenia, obozy. Rob wszystko co pozwoli ci zapomniec albo nie odbierac telefonow Najlepiej daj wam kilka miesiecy na wstrzymanie, nie kontaktuj sie, ignoruj...Czas pomaga zarowno cierpieniu jak i furii
Ewentualnie jak nie bedziesz sobie radzic z problemem to idz na terapie. Ja nie poszlam, moze powinnam ale tak mi sie udalo rozproszyc i nie zwracac uwagi na ten problem ze juz nawet nie mialam czasu ani potrzeby
Ale, kotku musisz sie soba zajac juz teraz bo jest z toba zle. Zblizasz sie do granicy do ktorej nie chcesz sie zblizac.
Piszesz, że nie potrzebujesz kontaktu z matka, więc może przez jakiś czas nie kontaktuj się. Zabrzmi to trochę dziwnie ale może wcale nie potrzebujesz widywać się z matką. Może gdzieś w głowie siedzi Ci przekonanie, że każda dobra córka ma super kontakt ze swoją matką, co jest bardzo błędnym myśleniem. Miałam podobny problem u siebie, każde spotkanie, rozmowa prowadziły, może nie do kłótni, bo ja raczej zamykałam się w sobie, do złego samopoczucia, do wyrzutów, ze znowu robię coś wbrew sobie, że nie potrafię się odezwać, walczyć o swoje zdanie. Sama obecność mamy mnie denerwowała, mogła mówić o pogodzie a ja już miałam ochotę, powiedzieć, żeby się zamknęła. Zaczęło się okłamywanie, bo jak miałam jej wytłumaczyć, że mam tydzień wolnego i nie przyjadę do domu. Tylko po co miałam tam jechać, żeby oglądać razem z nią telewizje, bo przecież rozmawiać z nią jest ciężko. Przykładów kiedy traktowała mnie jak małe dziecko, które nić nie wie i któremu wszystko trzeba mówić mogłabym podawać tysiące. Sytuacja się odmieniła, kiedy zaczęłam chodzić na terapię. Pierwszą najważniejszą zasadą było nierobienie nic wbrew sobie. Jak to się przekładało w praktyce? Dzwonić do mamy, wtedy kiedy mam ochotę czyli raz w miesiącu (dobra córka dzwoni przynajmniej raz w tygodniu) rozmawiać tylko o rzeczach o których chce ( dobra córka zwierza się ze wszystkiego), prosić o pomoc/ radę jeśli jestem przekonana, ze mama naprawdę może pomóc/zna się na czymś ( dobra córka ślepo wierzy, słucha, i stosuje rady matki). Do domu miałam jeździć też wtedy kiedy czułam potrzebę( dobra córka każdy wolny czas spędza z matką). Na początku było ciężko, rożne metody mamy, żeby mnie złamać, krzyki, płacz, groźby.... Ale nie dałam się, efekt jest taki, że ze związku z matka potrafię wziąć to czego potrzebuję a nie to co mi narzuca. Wiem, że rozpowiada jaką to ma wyrodną córkę, która nie interesuję się matką. Niestety jej wyobrażenia, przekonania, nie podlegają dyskusji, ona się nie zmieni, może jakby zaczęła jakąś terapię to może w innym wypadku nie ma szans. I z tym się pogodziłam. Najważniejsze to co my myślimy, a myślenie o sobie nie jest niczym złym. Ty jesteś odpowiedzialna za swoje życie i masz prawo być szczęśliwa. Każdy w pierwszej kolejności ma dbać o siebie. Ja w końcu zaczłeam myślec o sobie, nauka języka, kursy tańca, nowi przyjaciele, wolny czas wypełniony po brzegi. Zacznij robić coś dla siebie, nie bój się zmian, wyzwań, kazde nowe doświadczenie jest ważne a że matka powie, że zgłupiałaś, marnujesz pieniadze, no cóz twoje pieniądze, twoje życie więc mozesz robić co chcesz. Najważniejsze, zeby nie robić nic wbrew sobie
Hej dziewczyny. Bardzo dziękuje Wam za Wasze rady - naprawdę bardzo podnosicie mnie na duchu i utwierdzacie w przekonaniu, że postępuję słusznie, bo nachodziły 9 i niestety wciaż nachodzą) mieszane uczucia - to poczucia winy, to jest mi żal matki, za chwilę gniew na nia i żal i tak w kółko.
Wiem jedno... że o ile ja czuję się winna to ona nie (na to wskazuje jej zachowanie i to co mówi).
Wiem, że powinnam zglosić sie na terapię i myslę o tym coraz poważniej, choć mam obawy, gdyż zdaję sobie sprawę , ze będę musiała na nowo wracać pamięcią w przeszłość i babrać się w starym brudzie, który gdzies siłą woli wypchnęłam ze swojej świadomości i będzie to bardzo trudne, ale chyba nie mam wyjścia.
Ja zdaję sobie sprawę z wielu spraw. Często analizowałam swoje życie i starałam się zrozumieć dlaczego reaguję tak a nie inaczej, skąd stany depresyjne, dlaczego mężczyzna jest dla mnie w moim odczuciu zagrożeniem i rywalem, dlaczego nie ufam i nie potrafie okazywać uczuć a przy matce sama radość i śmiech mnie krępują itd itp.... Ja rozumiem wiele dlaczego tak jest gorzej natomiast ze zmianą w moim podejściu np do mężczyzn.... Więc wiem, że kontakt z dobrym specjalistą jest jaknajbardziej wskazany.... ale już sama rozmowa z Wami jest bardzo pomocna i sprawiła, ze poczułam się lepiej! Wielkie dzięki
Co do kwestii mojego spędzania wolnego czasu to zawsze byłam osobą aktywną i chyba to pomaga własnie mi nie zwariować i rozładować nadmiar energii - (w szczegolności tej agresywnej)- i owszem jest i rower, są i języki obce + moja droga forumowiczko jest też wyżywanie się na treningach - kiedyś boks a teraz israeli krav maga - izraelski system samoobrony. Skąd zainteresowanie boksem i krav magą? - chyba przez moje dzieciństwo, gdy często byłam i świadkiem i ofiarą agresjii mężczyzny. Powiedziałam sobie, że nie zmienię tego co było, ale w moim dorosłym życiu żaden "mongoł" nie będzie mnie bezkarnie obijać
I fakt Kasieńko - nie zamierzam nic więcej robić w stosunku do mojej matki wbrew własnej woli! Ja w tej chwili jestem tak zatrzeciewiona, że nawet gdybym chciała zmuszać się do czegokolwiek TO NIE POTRAFIĘ!!! Coś pękło i PO PROSTU NIE!!!
Nie zamierzam szukać teraz kontaktu z matka bo i po co? - by znowu popaść w dziką furię? Potrzebuję czasu i izolacji od niej.
Czas leczy rany - to prawda.
A ja sama sobie udowodniłam na dniach, ze dojrzałam, by definitywnie "tupnać nogą".... Po ostatniej awanturze z matką nie wiedziałam co robić, bo miała urodziny. Nie miałam ochoty udawać, ze wszystko jest w porządku i składać jej wymuszanych życzen, albo standardowych regułek... Napisałam " W dniu urodzin, życzę Ci oby w końcu do Ciebie dotarło, że MASZ DOROSŁE DZIECI!!! Im szybciej to zrozumiesz tym lepiej dla wszystkich". Poczulam ulgę po wysłaniu takiej wiadomości , ale niestey w odpowiedzi dostałam oschłe "polecenie otrzymałam" (co tylko upewniło mnie w przekonaniu, ze ona dalej nic nie rozumie, albo nie chce zrozumiec). Ja na to jej napisałam " Więc wyciągnij jeszcze z niego wnioski i przestań mi dalej RYĆ PSYCHIKĘ I TAK JUŻ PRZEZ WAS (rodziców) PRZETRĄCONĄ.... Poczułam ulgę, ze to z siebie wyrzuciłam i niesamowita satysfakcję!!! Koniec z tłamszeniem samej siebie, z robieniem dobrej miny do złej gry, ze zmuszaniem się do czegokolwiek by tylko mamusi nie urazic itd.....
Jedno tylko przychodzi mi na mysl.... Chcę poznać mężczyznę i mam nadzieję, że dobry Bóg da mi szansę na własną rodzinę.... tylko obawiam się jednego - wiążąc się z mężczyzną automatycznie "zwiążę" się z jego matką ...ech,,,, nie mam najmniejszej ochoty na powtórkę z rozrywki z moja mamuśką..... a czytając te posty choćby tutaj o wścibskich teściowych aż dostaję gęsiej skórki pozdrawiam kochane :*
Ja tu za wiele nie pomogę, bo jeszcze w sumie szczeniak jestem, ale co nieco już o życiu wiem. W każdym bądź razie myślę, że moja ciotka wiele by Ci tu mogła poradzić, kobieta z wieloletnim bagażem doświadczeń z życia, z pewnością nie będącego krainą mlekiem i miodem płynącą. Choć na moje oko powinnaś sobie znaleźć Iza faceta, założyć normalną, kochającą się rodzinę. Czas najwyższy odciąć pępowinę (Ty już to chyba uczynniłaś) i zająć się swoim życiem, w myśl przesłania płynącego z utworu Myslovitz zatytułowanego Acidlanad. A oto one :
"Nie poddaj się, bierz życie jakim jest
I pomyśl, że na drugie nie masz szansę"
O... jak miło - mężczyzna tutaj
Masz rację - mam tylko jedno życie. W wieku 35-ciu lat postanowiłam zrobić ostre cięcie i wyzwolic się od tyrani matki. Chyba od zawsze bardzo tego pragnełam, ale nie potrafiłam.... Szkoda tylko, że tak pózno dojrzałam do tego... choc lepiej pozno niż wcale
gdzies żal mi jest tych wszystkich utraconych lat kiedy bałam się odważyć być sobą... - gdybym tylko mogła cofnąć czas ...;)
Mam tylko nadzieję, że uda mi się wytrwać w tym co zaczęlam i że żadne triki mojej matki nie spowodują, że wrócę do starych postaw. Zdaje sobie sprawę, że latwo nie będzie, ale chyba nie mam wyjścia tylko uparcie trwać przy swoim....
Mam nadzieje, że jeszcze nie jestem za stara by stworzyć własna rodzinę...... Troche przeraża mnie to, że mam juz tyle lat,.... ech ten zegar biologiczny..... a poza tym wiekszość mężczyzn w moim wieku jest już zajęta ....
Tak czy siak jestem dobrej mysli. Dziękuję za dobre słowa i pozdrawiam
10 2012-03-01 09:45:11 Ostatnio edytowany przez chaber05 (2012-03-01 09:58:01)
Twoja matka jest toksycznym rodzicem. Odcięcie, uniezależnienie, wyprowadzenie jak najdalej jest najlepszym rozwiązaniem. Oczywiście poczucie winy zawsze temu towarzyszy, dodatkowo jest przez takiego rodzica umiejętnie podsycane.
Przez jakiś czas pisywałam na forum o toksycznych rodzicach. Szukałam pomocy jak poradzić sobie z teściami, typowymi przedstawicielami tego gatunku . Prawie wszyscy udzielający się tam byli po terapii. Byłam zaskoczona i zszokowana opisywanymi tam historiami. Nie mogłam pojąć jak własna matka może tyle złego zrobić swojemu dziecku.
Moje wypowiedzi nacechowane są często cynizmem. Niestety, ale czas uświadomić sobie, ze w każdym z nas drzemią pokłady egoizmu. W naszych matkach, teściowych, mężach, dzieciach, w nas samych.
Im szybciej nauczymy się stawiać granice, tym lepiej.
Co ciekawe wszystkie forumowiczki to wykształcone kobiety odnoszące sukcesy zawodowe. Całe swoje dotychczasowe życie poświęciły na udowadnianie matce, że jednak potrafią, umieją, nie są tak denne jak im to zarzucano. Natomiast życie prywatne to fiasko, problemy z nawiązywaniem relacji, masa kompleksów oraz ciagły strach o to czy będą dobrymi matkami.
Izo, twoja matka jest jak bluszcz. Oplotła się wokół ciebie, nie ma swojego życia, w swoim popełniła mnóstwo błędów. Przenosi swoje ambicje na ciebie, jesteś w tej chwili kimś kim może się pochwalić, jednocześnie ustawiając, pouczając. Jest zadowolona, bo wreszcie ma nad kimś kontrolę, do tej pory to ją musztrowano ( twój ociec tyran).
Cecha wspólna to: nieudane własne życie osobiste i ingerencja w życie dzieci.
Przechodzimy to z mężem. Mam takiego samego teścia jak ty ojca i teściową usiłującą robić to co twoja matka. U nas nie miałam innego wyjścia jak nie wpuszczać teściów w ogóle do domu. Owszem mąż zagląda do rodziców, jest różnie, czasami przychodzi wyssany z sił.
Już dawno doszłam do wniosku, że przyjaciółką, znajomą, sąsiadką nigdy nie da się dyrygować. Obca nam osoba nie pozwoli na takie wtrącanie. Co innego dzieci, tym można wiele wmówić i jeszcze poczuciem winy obarczyć.
Zacznij stawiać granice, nie pozwól na dalsze kontrolowanie. Początki zawsze są trudne, to co myśmy przeżyli nie da się opisać. Wściekłość i rozżalenie teściów, bombardowanie plotkami, pomówieniami, oskarżenia o niewdzięczność przeplatały się z przymilaniem, płaczem. Raz kij, raz marchewka i tak jest do dziś. Tylko my coraz grubszą skórę mamy.
Dokładnie jak piszesz... - jest jak bluszcz. Zero zainteresowań, zero ambicji - tylko kilka lat swojego zycia przepracowała zawodowo (i to ja jej załatwiłam tą pracę, by wyszła do ludzi). Całe dnie spędza przed telewizorem a jedyną "rozrywką" jest wyjście do sklepu. Mam dosć czucia się odpowiedzialną za jej dobre badz złe samopoczucie!!!! - a ona umiejętnie sprawila, ze właśnie całe życie własnie czułam się za nią odpowiedzialna.
Traktuje mnie jak swoją własność, ktora ma byc jej podporządkowana!!!! Wiele lat pozwalałam na to, więc teraz mam skutki. Tak naprawdę mogę mieć pretensje do siebie, ze tak długo jej na to pozwalałam. Teraz będzie bardzo trudno, ale jestem zdesperowana!!! Mój brat dawno temu się uwolnił,- prysnął z kraju i przyjeżdza raz na rok (albo dwa razy w roku) i ma spokój. Gdy mu mówię co przeżywam słyszę - "oj przesadzasz" i mam ochotę wtedy zabrać się ze wszystkim i wyprowadzić na ... inny kontynent i niech sobie robia co chcą.
OKROPNE TO WSZYSTKO!!! ALE TYM RAZEM SIĘ NIE UGNĘ!
Moja matka ma teraz focha... obraziła się i milczy.... hmmmm...
Niech milczy. Nie dzwoń pierwsza, to tak na początek.
Będzie trudno, oj będzie. Jazdy, schizy, humory, wypominanie, obwinianie, generalnie wszystkie dostępne metody szantażu emocjonalnego pójdą w ruch.
Trzymam kciuki, my już lata walczymy, ale postęp jest. Mnie najbardziej pomogło to opisywane forum oraz własny syn. Jest tak niezależny i potrafi strzelić taki tekst, że na kolana powala. Nie owija w bawełnę, trzeba się pochylić nad tym co mówi, bo trafnie, choć trudno się do tego przyznać. Jeśli taki młody człowiek potrafi być tak asertywny, to my stare pierniki tym bardziej.
Nie zamierzam dzwonić pierwsza, bo będzie to jednoczesnie dla niej sygnałem, że dopieła swego i znowu poniose klęskę w tym co zaczęlam. Zreszta takie ciche dni przerabiamy nie pierwszy raz... Zastanawia mnie tylko - jak mozna byc aż tak nierefleksyjnym i niezdolnym do zrozumienia problemu???? Jeśli ktoś trąbiłby mi non stop, że moje postepowanie go niszczy, dusi itp zastanowilabym się nad tym co ten człowiek chce i dlaczego tak twierdzi.. ze moze jednak ja robie cos zle,,, a mojej matki nie stac na coś takiego - w swoim mniemaniu zawsze ma racje, to inni zle postępują... Istna "Alfa i Omega"....
Z drugiej jednak strony wiem, ze gdyby naprawdę cos bardzo zlego dzialo sie w moim zyciu to ona mi pomoże..... ale przeciez to nie moze byc usprawiedliwieniem niszczenia mi życia....
ech... trudny przypadek i mam dość... Takjakby czlowiek miał mało innych problemów. Pozdrawiam i życzę nam wszystkim wytrwałości w walce o niezależność
Nie zamierzam dzwonić pierwsza, bo będzie to jednoczesnie dla niej sygnałem, że dopieła swego i znowu poniose klęskę w tym co zaczęlam. Zreszta takie ciche dni przerabiamy nie pierwszy raz... Zastanawia mnie tylko - jak mozna byc aż tak nierefleksyjnym i niezdolnym do zrozumienia problemu???? Jeśli ktoś trąbiłby mi non stop, że moje postepowanie go niszczy, dusi itp zastanowilabym się nad tym co ten człowiek chce i dlaczego tak twierdzi.. ze moze jednak ja robie cos zle,,, a mojej matki nie stac na coś takiego - w swoim mniemaniu zawsze ma racje, to inni zle postępują... Istna "Alfa i Omega"....
Nie próbuj tego zrozumieć tylko się z tym pogódź. Musisz uzmysłowić sobie, że są ludzie, którzy nie widzą problemu i go nie zauważą, nawet jeśli jest to własna matka. Matka też człowiek i ma zachowania jak miliony innych ludzi. Ona jest jaka jest i nie zmienisz tego nigdy. Czas się z tym pogodzić i ruszyć dalej. Zamknąć przeszłość i pomyśleć nad przyszłością. Życie mamy tylko jedno, szkoda go zmarnować na zastanawianie się "dlaczego".
W sumie to dobra rada, by nie starać się tego zrozumiec, wiem, ze byłoby łatwiej, ale..... cała ta sprawa prześladuje mnie przez cały czas - tak jakby ktoś wiercił mi czaszkę na wylot T O R T U R A
W sumie to dobra rada, by nie starać się tego zrozumiec, wiem, ze byłoby łatwiej, ale..... cała ta sprawa prześladuje mnie przez cały czas - tak jakby ktoś wiercił mi czaszkę na wylot
T O R T U R A
Zrozumieć hmm... ja Ci mogę powiedzieć co nią kieruję, ale nie wiem czy ta wiedza da Ci upragniony spokój. Dlatego lepiej odpuścić.
A ja poproszę .... choc sama domyslam sie, ze jest to lęk przed samotnością i tym, że będzie już niepotrzebna dla doroslych dzieci... Choć nie powinna tak czuć, bo cały czas żyłam "pod nia" i licząc się z nia nawet kosztem samej siebie niestety.
A final taki -dasz palec będzie chciala calą rekę a potem jeszcze więcej....
Pouczanie na siłę i zamęczanie radami o które się nie prosi uważam za nachalne i prostackie... Co przez to zyskuje? - czuje sie ważna? dowartościowuje się moim kosztem? Skutek jest odwrotny od zamierzonego, bo jak zaczyna zamęczać mnie tymi swoimi "mądrościami" ja mam jej serdecznie dosyć i w myślach syczę "zamknij się!!!"
Rad powinno się udzielać tylko wtedy gdy ktoś o nie prosi - proste.
A ja poproszę .... choc sama domyslam sie, ze jest to lęk przed samotnością i tym, że będzie już niepotrzebna dla doroslych dzieci... Choć nie powinna tak czuć, bo cały czas żyłam "pod nia" i licząc się z nia nawet kosztem samej siebie niestety.
A final taki -dasz palec będzie chciala calą rekę a potem jeszcze więcej....Pouczanie na siłę i zamęczanie radami o które się nie prosi uważam za nachalne i prostackie... Co przez to zyskuje? - czuje sie ważna? dowartościowuje się moim kosztem? Skutek jest odwrotny od zamierzonego, bo jak zaczyna zamęczać mnie tymi swoimi "mądrościami" ja mam jej serdecznie dosyć i w myślach syczę "zamknij się!!!"
Rad powinno się udzielać tylko wtedy gdy ktoś o nie prosi - proste.
Nie, moja droga, to nie jest lęk przed samotnością tylko lęk egoisty, który traci kontrolę. Twoja matka nie postrzega Ciebie jako dziecka, które kocha się bezwarunkowo. Ty urodziłaś się "po coś". Twoim zadaniem jest podporządkować się matce, usługiwać jej i być jej posłuszną. Jesteś jej podwładną i niższą rangą z racji tego, że to ona Ciebie urodziła i wychowała to ma do Ciebie prawa własności. Ona nie rozumuje w kategoriach, że robi Ci przykrość, bo władna do swoich podwładnych nie ma takich uczuć i mieć nie będzie. W jej mniemaniu Ty jesteś dla niej, a nie ona dla Ciebie. Ona powinna być Twoim priorytetem i nikt inny. Twoja matka jest egoistką do szpiku kości i interesuje ją tylko własna korzyść. Nie zmienisz tego, nie zmienisz jej postrzegania Ciebie, bo Ty się rodziłaś już z tym założeniem - będziesz jej posłuszna.
Czy to jest brak miłości? W pewnym sensie tak. Czy można to jakoś tłumaczyć? Na wiele sposobów, ale myślę, że nie ma sensu, bo znalezienie podłoża takiego zachowania wcale nie spowoduje, że ona się zmieni. Dlatego czas odpuścić i zająć się sobą, przyjąć do wiadomości fakty i żyć dalej.
19 2012-03-02 13:15:43 Ostatnio edytowany przez chaber05 (2012-03-02 13:20:36)
To może wydawać się dziwne, niewiarygodne, ale toksyczni mają albo bardzo niskie poczucie własnej wartości albo bardzo wysokie mniemanie o sobie. Komenderowanie, zarządzanie, udzielanie rad, daje poczucie władzy, kontroli. Oni sami najczęściej byli poddawani mobbingowi przez bliskie osoby. Jest to swoiste " przekaż dalej". Toksyczny za wszelką cenę dąży do ideału, tego też wymaga od bliskich. Surowe wychowanie, terror w domu jest jego sposobem na osiągnięcie celu, a te ma bardzo ambitne.
Nie znam przypadku "uleczenia" takiego człowieka, aczkolwiek opisywały dziewczyny próby terapii swoich matek, brak efektu.
Co ciekawe, ci ludzie są przez środowisko, sąsiadów, postrzegani jako niezwykle mili, uprzejmi, pracowici. Potrafią zaopiekować się obcą osobą, dzieckiem sąsiadów, pomóc nieznajomemu. Jednak w domu zmieniają się w potwora.
Tak jak pisze Teo, nie probować zrozumieć, odciąć się.
Spora część ludzi jeszcze o toksyczności nie słyszała albo ją neguje. Należy o tym pisać, mówić, nagłośnić. Wiele osób w końcu wpadnie samo na to, czemu własne dzieci nie chcą mieć nic wspólnego z rodzicem.
Teo, dobrze piszesz, to skrajni egoiści. Dzieci są narzędziem w ich rękach, służą do zaspokojenia swoich potrzeb i własnego ego. Pamiętam jak jedna forumka opisywała wywody swojej matki, to ciągłe podkreślanie ile ona straciła w życiu, co ją ominęło, bo dziecko urodziła. To ono ma teraz być wdzięczne za ten heroiczny czyn i wynagrodzić te "straty".
Teo i Chaber ... wow... dosadnie i trafnie. Chyba bardzo potrzebowałam przeczytać coś takiego bo znowu moje współczucie do starszej matki i poczucie winy brały gorę - na zasadzie - a moze przesadzam? może to z samotności i lęku? Znowu zaczęlam w myślach moje potrzeby życiowe spychać na plan drugi, bo może tylko ranię starszą matke?
Bardzo było potrzebne mi to by przeczytać to co napisałyście - ostro i OTWIERA OCZY.
Macie rację we wszystkim co piszecie. Chyba jednak będę musiała szukać wsparcia w terapii, bo sama sobie z tym nie poradzę.
Zawsze myślałam, że jestem twarda i konsekwentna w tym co robie, ale jeśli chodzi o relacje z matką czasami sprawa mnie przerasta a w umysl wkrada się bałagan. widzę, że będzie mi bardzo trudno sobie z tym wszystkim poradzić Pozdrawiam
Powinno się rozróżniać rodziców, nie zawsze matka to matka, a ojciec to ojciec. Czasami to tylko dawca spermy albo użyczająca macicy. Nie wszyscy ludzie mają predyspozycje do zostania rodzicem.
A nie słyszałyście nigdy jak ktoś mówi: jak bym wiedziała, że takich niewdzięczników na swojej piersi chowam, to bym nie rodziła. Jeszcze byla wersja hardkorowa:utopiła w rzece lub udusiła. Teraz rozumiecie już po co są dzieci.
Podobno rodzimy je dla świata, ale jak samo to forum pokazuje jasno, a tematy o teściowej świadczą dobitnie, że to ściema i gadka pod publiczkę.
oj... prawda to wszystko niestety. Ja przy kłótni (chciała rządzić w moim domu a ja się buntowałam) usłyszałam : "Żmiję sobie wychowałam na własnej piersi!!!" itp... A to niby dlaczego żmija? - bo mam dość rządów mamuśki u siebie i dłużej ich nie akceptuję????
I fakt - ona jest odbierana przez ludzi z zewnątrz jako miła pani, bo fakt - takie stwarza pozory. Sama zresztą też ma o sobie samej zdanie, że jest dobrym człowiekiem - "oj... gdyby każdy był taki jak ja ten świat wyglądałby inaczej - w sensie niby pozytywnym"...
Jestem bardzo zmęczona ta sytuacją.
Mieszkam na jednym podwórzu z moja matką, a raczej z kobieta która raczyła mnie powołać na świat.
Przemilczę swoje przeżycia w tym domu, ale trwa to ponad 25 lat.
Nie rozmawia ze mną a ja z nią rok. Powód rachunki które mam płacić w wysokości które ona ustali. Bo ona jest właścicielem liczników.
Ogólnie moje życie do pewnego momentu wyglądało tak że robiłam wszystko pod jej zadowolenie. wychodziłam gdzieś i odraz poczucie winy i obawy co ona sobie pomyśli, znów się wkurzy dostanie mi sie eeee lepiej nie iść.
Nie robiłam zakupów typu bluzki kosmetyki bo po co masz tam chodzić aby czas tracisz, zresztą nie masz gustu a poza tym nie wolno ci z nikim łazic to i ciuchy ci nie potrzebne.
Więc nie kupowałam przełykając łzy.
Wyjścia do dwóch przyjaciółek okupione słuchaniem jakie to ich rodziny, jakie one dziwki (wcale żadna taka nigdy nie była) . Efekt wychodziłam jako 23 latka trzy razy do roku z domu,resztę czasu miałam szlaban.
Faceci oooo tu temat szeroki wszystkie moje związki uważała za kpinę, poniżała mnie przy nich i w ogóle koszmar nawet nie chce wspominać.Męża poderwałam sama poza moim miejscem zamieszkania i długo trzymałam ten związek w tajemnicy.
Wszystko to bazowało na jednym , jesteś wredną córka bo nie słuchasz własnej matki, wyzwalało najgorsze bo poczucie winy.
Wiem że jestem mądrym dobrym człowiekiem ale słysząc tekst mam jedna córkę która jest niewdzięcznicą hmmm ustępowałam.
Ale powiedziałam dość, i konsekwentnie odbudowałam poczucie własnej wartości, nie pozwalałam sobie jeździć po głowie.
Gdy matka mówi na mnie niewdzięcznica umiem na głos przy niej zastanowić się " Hmmm a co ty mi dałaś prócz łez bicia,zero ciepła??Nic?Więc faktycznie mam być za co wdzięczna" matka zamknęła sie i odwrót.
Nauczyłam się żyć dla siebie samej, koniec toksycznych relacji. W tamtym roku ojciec uciekł od niej, a chodziłam na wigilie tylko dla niego i dla młodszego brata by im smutno nie było. Ale skoro ojca nie ma, brat ożenił się i ma córeczkę i swoja rodzinę to wreszcie nie poszłam.
Jaka to ironia cieszyć się ze mogło się nie pójść do matki podzielić się opłatkiem, ale dla mnie to nieziemska radość móc spędzić święta z mężem w atmosferze szacunku i radości.
Nie życzę mojej matce źle, nie ależ skąd. Niech sobie kobieta żyje w swoim świecie jak chce byle z dala ode mnie.
Obgaduje mnie po całej rodzinie, nasyła ciotki żeby mnie zmusiły do przeproszenia jej ale ja wiem swoje i trzymam sie własnego zdania. Ludzie powinni przebywać w towarzystwie życzliwych sobie osób, szanować siebie.
A moje relacje z moja matka nigdy nie będą normalne, żal i łzy nie wymażą się nigdy.
Dlatego żyje swoim życiem i na tym się skupiam bo mam tylko jedno życie.
Chaber a ja ci powiem co ja słyszałam od mojej na pytanie czemu taka dla mnie jest "Bo nigdy cie nie chciała,chciałam odejść od ojca a okazało się że zaległaś się ty. Gdybym mogła to utopiła bym cie w rzece"
Inne teksty.
Mam nadzieje ze nigdy nie wyzdrowiejesz.To życzenia podobno
Nikt nie pokocha takiego zera jak ty. A błąd bo pokochał.
Brzydzę się tobą. To wtedy gdy Nożem obcięła mi długie do pasa włosy i kazała tak chodzić do szkoły.
I wiele wiele wspaniałych wspomnień z dzieciństwa z moją mamusią ...
Ja tez sobie przypominam jak jeszcze byłam bardzo młoda dziewczyną po raz pierwszy od matki usłyszałam "Ty żmijo".. i chodziło o jakąś tam bzdurę. Od ojca - "Tobie się nie należy gamoniu itp" . Pamiętam też matkę jak w furii zniszczyła mi ulubioną zabawkę (na moich oczach) - zielone łóżeczko dla lalek. Pamiętam też, że mój kuzyn dostał podarunek o którym ja marzyłam - pieczątki dla dzieci. bardzo płakałam, bo chciałam takie same, ale nie... dla innych było dla mnie nie. Pamiętam też, że mój ojciec przywłaszczył sobie to co dostałam na Komunię od rodziny i inne historie.... Całe mnóstwo niefajnych sytuacji....
A teraz gdy już nie jestem dzieckiem i sama sie utrzymuje okazuje się, że jestem złą córką, bo nie daję sobą dłużej rządzić mamuśce - i tak robiła to do 35go roku mojego życia....
Różyczko - trzymaj się.
Widzisz Izabela, jedziemy na tym samym wózku.
Nie pamiętam dobrych chwil spędzonych z matką,za to złe zapamiętałam tak bardzo, jakby to było wczoraj.
Do dzisiaj wciąż w uszach brzmią mi jej słowa -"szkoda,że nie obcięłam ci łba przy porodzie,byłoby mniejsze zło" ,czy -"wstawaj k.... do szkoły" i wiele innych.
Pamiętam ile razy dostałam od niej w twarz,pamiętam ten ból od sznura,czy szarpanie mnie za włosy.
Poddałam się jej całkowicie do tego stopnia,że uwierzyłam ,że jestem nikim.
Robiłam dla niej wszystko,dosłownie,ale ona mimo to wraz nie była nigdy ze mnie zadowolona.
Chodziłam już jak automat.Jedno jej słowo i rzucałam wszystko ,liczyła się tylko ona.
Myślałam ,że w końcu będę dla niej kimś,że okaże mi choc odrobinę uczucia.
Myliłam się ,bo to jeszcze nie nastąpiło,a teraz ja już tego nie potrzebuje.
Teraz kończę już drugą terapię.
Kontakty z matką ograniczyłam do minimum,choc ona ciągle nie daje za wygraną.
Ona nie może tego znieśc,że przestałam jej pomagac,że nie ma już nade mną kontroli.
Nie może znieśc ,że mam inne zdanie na wiele spraw,że inaczej myślę.
Usłyszałam jeszcze nie tak dawno sporo słów od niej typu,że jeszcze będzie tak ,że będę czegoś potrzebowała,to mam do niej z tym nie iśc. Czy to ,że jestem teraz strasznie wredną i chytrą córką. Ona zachowuje się tak, jakby była ograniczonym małym dzieckiem.Ja powinnam zrobic dla niej wszystko.
Stosuje różne taktyki,raz nie odzywa się długi czas,zero kontaktu.
Ludzie donoszą mi co o mnie mówi.
Potem zaczyna się od nowa, stopniowe podejścia,co 2 dni telefony z zapytaniem o wszystko.
Pytania typu; o której wstałaś,o której poszłaś spac,po co jezdziłaś do miasta,czy ugotowałaś obiad i jaki ,czy byłaś w kościele w niedziele,po co idziesz do lekarza,ile wypłaty przyniósł mąż itd.
Tu nie ma rozmowy,zrobi mi awanturę,nic się jej nie spodoba
Czasem telefon odbiorę ,czasem nie.
Ostatnio jest ten okres ,że od tygodnia wydzwania do mnie.
Jest twarda ,ja będę jeszcze bardziej twardsza.
Chciałaby mnie omotac ,ale nigdy już jej się to nie uda.
Parę dni temu w sumie tel odebrałam,ale zbywałam ją z jej pytaniami Nie dała za wygraną. Postanowiła poskarżyc się po raz kolejny na mnie do cioci zakonnicy.W odwecie dostałam tel wieczorem od cioci ze wskazówkami o której mam chodzic spac,gdybym jednak nie mogła usnąc, to mam czytac książki religijne ,lub odmawiac różaniec.
Jakby tego było mało dostałam również od cioci zakonnicy nr telefonu do egzorcysty do którego bardzo namawiała mnie ,żebym koniecznie zadzwoniła i z nim pogadała.
Nie będę tłumaczyc się ani matce ,ani cioci. To nie jest normalne.
Za parę dni matka znowu się na mnie obrazi i jakiś czas da mi spokój.
Ona się nigdy nie zmieni,ona nie ma świadomości dobra i zła.
Wpycha się na siłę z butami w moje życie,ale ja już jej nie ustąpię.
Widzisz strzała u mnie sytuacja jest chyba znacznie bardziej skomplikowana, bo nie moge powiedziec (jak w Twoim przypadku0, że matka byla tylko i ciągle zła... I na tym polega ten mętlik - bo gdyby tak bylo po prostu bym sie odwróciła bez slowa i bez jakichkolwiek wyrzutów. a u mnie jest tak, że to ojciec był "mistrzem agresji"...on niszczył mnie, brata, ale także ją. Zdarzało się, że matka stawała między agresywnym ojcem a mną i mnie bronila bym nie dostała.....
Ja mam chwile fajne kiedy mogę sobie przypomnieć - mnie z matką.... Pomimo tego jest więcej tych mniej fajnych. Apodyktyczna, dyktująca warunki i zawsze miało być tak jak ona sobie ubzdurała "bez gadania". Drażniło mnie to tymbardziej, że moja matka nigdy nie była, nie jest i nie będzie dla mnie autorytetem czy też przykloadem do naśladowania... Jednak tak jakoś wyszlo, że całymi latami tolerowałam jej "mądrości" i to, że przejęła władzę nad moim życiem i CAŁKOWICIE POZBAWIŁA MNIE PRYWATNOŚCI.
Te wieczne zrzędzenie, nigdy nie jest zadowolona, wszystko neguje i wiecznie krytkuje wszystko i wszystkich... tylko ona jedna jest bez wady i nigdy się nie myli (oczywiście w swoim mniemaniu).
Nie zastanawia się nad tym, że mnie dusi - że może nie chcę słuchać jej "rad"... to co ja chcę a czego nie chyba w ogóle nie jest ważne - ważne jest by ona rządziła.
Z tym, ze ja już dlużej tak ani nie potrafię życ ani nie chcę - wiecznie pod pantoflem mamuśki....
Albo ona zaakceptuje ten fakt, albo nie będzie kontaktów z nią aż do czasu kiedy zmądrzeje... jej wybór.
Izabela,życzę Ci dużo siły. To będzie trudna walka.
Dobrze,że już teraz wiesz,że ta sytuacja nie powinna miec miejsca.
Nie jesteśmy własnością naszych matek.
Matka wychowuje swoje dziecko na istotę samodzielną ,a nie poddaną.
Moja nigdy tego nie zrozumie, mam tego świadomośc.
To jej życie,jej sprawa.Ona już wybrała.
Wybrała siebie,a ja wybieram swoje życie.
Pozdrawiam
Fajnie, że potrafiłaś się zbuntować i w tym wytrwać....
Mam nadzieję, że ja tez dam radę. - chyba zreszta nie mam wyjścia, bo jeśli odpuszczę przegram sobie życie
Wiem, wiem... będzie trudno (już jest a to sam początek dopiero)
Szkoda tylko, że tak pozno otworzyłam oczy, ale jak to mowią - "lepiej pózno niz wcale"....
Życzę Ci powodzenia i oby to co było już nigdy więcej nie mąciło spokoju Twej duszy... (sobie życzę tego samego
Pozdrawiam
29 2012-03-03 02:41:46 Ostatnio edytowany przez strzała (2012-03-03 02:42:34)
Izabela,nigdy nie jest za pózno i naprawdę warto.
Też żałuję,że tak pózno otworzyły mi się oczy.
Żałuję,że tyle lat żyłam uzależniona od każdego jej słowa.
Dasz radę,nie poddawaj się .Twoja matka już odegrała swoją rolę w Twoim życiu.
Teraz masz czas dla siebie,już nie dla niej.
Teraz na pierwszym miejscu jesteś Ty i zadbasz o to, aby byc szczęśliwą.
Jesteś dorosła,sama wiesz co jest dla Ciebie najlepsze.
Powodzenia
Izabelo bardzo cię zachęcam do przeczytania książki "Toksyczni rodzice" znajdziesz tam przykłady takie jak twój i wyjaśnienie wielu kwestii związanych z toksycznymi relacjami.
Mówię ci czytając otworzyły mi się oczy na wiele spraw. Można znaleźć te książkę w necie w formacie pdf, ja właśnie tak znalazłam i czytam. Polecam ja każdej osobie którą przygniatają trudne relacje rodzinne.
Izabelo daje radę i nie wszystko w moim życiu smutne, jest wiele radości kolorów.Mam cudownego męża, mam duszę pełną kolorów życzliwych ludzi obok.
Moje życie to wreszcie od 4lat życie interesującej spełnionej kobiety.
31 2012-03-03 04:06:24 Ostatnio edytowany przez Izabela35 (2012-03-03 04:16:01)
Tak... słyszałam o książce "Toksyczni rodzice" i planuję ją przeczytać.
Napewno będzie bardzo pomocna w sytuacji, w której się znalazłam.
Fajnie jest wiedziec (chocby na Waszym przykładzie dziewczyny), że można sobie z takimi relacjami poradzić i byc ponad to wszystko
ps. a jak już ją przeczytam wyślę poleconym w prezencie mamie
Pozdrawiam
Droga Izabelo, czytam Twoją historie i niemoge pojąć dlaczego tak jest ze najblizsze osoby nas krzywdzą. rozumiem Twoj problem i to jak sie z tym czujesz, dobrze ze odciełas sie od matki, ze poszłas na swoje, chcialas jej pomóc bo wiedzialas jak jest miedzy nią a ojcem ,a wyszlas na tym jak zabłocki na mydle , rozumiem to doskonale. podobnie tak jak w moim przypadku... Izabelo ,nie mamy łatwo ale damy rade. życze Tobie tego aby sie zaczelo wszystko dobrze ukladać, przede wszystkim zycze dobrego wyrozumialego wspanialego mezczyzny ,ktory da Ci wsparcie, milość. Zobaczysz ,przekonasz sie ze bedziesz bardzo szcześliwa, moze nawet juz niedługo. Masz przyjaciólke z która mozesz rozmawiac o wszystkim????
Moja matka tez jest apodyktyczna, a jesli chcialabym sie przeciwstawic jej to pewnie bym oberwała. Powiem Ci tyle ze miewam juz najgorsze mysli (jesli o mnie chodzi)
Piszesz ze ojciec zabral twoje komunijne podarunki- to przykre bardzo, jak mógł tak zrobic!!!
Moj ojciec wycofuje sie z mojego problemu, niechce albo boi sie stanąc mi w obronie. Pamietam gdy ja mialam Komunie, moja mama mnie biła, uderzyła mnie dosyc mocno w twarz ,bo chcialam inne rajstopki zalozyc wtedy ,plakalam a ona mnie uderzyła. Nie moge wytrzymac i płacze teraz jak to pisze...
Pamietaj Izabelo , wszystko bedzie dobrze.
Kochana... wiem, że będzie dobrze, bo już ze mnie duza dziewczynka i jestem na swoim...żałuję tylko tego, że tak długo pozwalalam mamie taką ingerencje w moje życie... Ale - wracając do Ciebie. Uwierz mi, że bardzo chce Ci pomóc wyrwać się z tego chorego domu i myślę, ze wiem jak mogę Ci pomóc !!!!!
Jest taka firma w Gdyni pośrdnicząca w wysyłaniu do pracy na promy pasażerkie... NAZYWA SIĘ SEAMAR. Oni teraz jestem pewna będą potrzebować (i być może juz teraz a nie dopiero latem) - w maju juz na 100%... Kontrakty są dwumiesięczne - miesiąc przerwy w domu. A zarobki ok 1200 euro.... Sprawdz w google i DZWOŃ...CHOBY TERAZ... choć nie wiem czy jeszcze pracują. Potrzebuja tam na "service assistant" - jest to kelnerstwo głównie ( żadna większ filozofia, bo pasażerowie sami sobie nakładają jedzenie z bufetu a kelner pzrynosi tylko napoje) + czasami pomoc przy zmianie pościeli w kabinach pasażerskich.... Próbuj!!! - każdy kolejny dzień w tym domu TO DZIEN STRACONY A tY STANĘLABYŚ NA NOGI FINANSOWO I NIE MUSIAŁABYŚ JUZ TAM NIGDY WIECEJ WRACAĆ, BO BYLOBY CIĘ STAC NA WYNAJĘCIE POKOJU W PRZERWIE MIĘDZY KONTRAKTAMI!!!! Gorąco polecam abys zainteresowała sie tą firma.... nawet za dojad na statek nie płacisz...więc.... tylko pytanie - znasz komunikatywnie angielski? Pozdrawiam
ps...obawiam się, że Twoja matka nie tylko jest toksyczna, ale przede wszystkim CHORA PSYCHICZNIE. Ewakuacja z tego domu - jedyne wyjscie
Izabelo, bardzo mi milo ,fajnie ze sie tak bardzo zainteresowalas moim problemem. Powiem Ci ze angielski znam tylko podstawowe slowka, tak samo jest z niemieckim. Biegle znam rosyjski ale to chyba do niczego nie jest potrzebne. natomiast pracowałam kiedys jako kelnerka i barmanka, wiec pewnie bym sobie poradziła, to tego "PRACE" zawsze mialam wpajaną od dziecka ,ze praca duzo daje ,duzo pomaga. juz w wieku 10 lat pracowalam w gospodarstwie. TO BARDZO CIEZKIE PRACE....
POSZUKAM w google ofert pracy na statku i sie skontaktuje z nimi, zapytam... Jest to szansa dla mnie.
a jesli chodzi o Twoj problem , to powiem Ci ze masakra naprawde, takie cos bardzo meczy i niszczy człowieka , wiem po sobie ale ,dobrze ze masz SWÓJ dom
a powiedz mi jesli moge wiedziec, czy matka Cie biła kiedykolwiek? Moja matka jest bardzo apodyktyczna, jeśli chce cos zrobić po swojemu to robi sie agresywna
hmmm... szukaj pracy z zakwaterowaniem jaknajszybciej - zadzwoń proszę do tego Seamaru, może w koncu uwolnisz sie od rodzinki. Jedyne co mogłabym Ci doradzić to NAUCZ SIĘ LICZYC TYLKO I WYŁĄCZNIE SAMA NA SIEBIE. Błędem moim zdaniem jest myślenie, że jak znajdę sobie faceta, to wszystkie moje problemy sie skończa - on mnie będzie chronic, da spokojny dom, utrzyma itp.... BZDURA!!! - trzeba byc niezaleznym finansowo... bo nigdy niewiadomo czy "królewicz na białym koniu" nie okaze się tyranem, agresorem .. i kolejna tragedia gotowa.... Najważniejsze - stworzyc sobie samej bezpieczeństwo finansowe - nikt nigdy niczego Ci nie wypomni, zawsze będziesz panią samej siebie... A poza tym... osobom takim jak Ty i ja jest trudno stworzyc zdrową rodzinę opartą na szacunku i miłości, bo takie zachowania są nam obce... jest ogromne niebezpieczeństwo, że kobieta taka wybierze sobie złego partnera.. u mnie tak było - zawsze były to osoby, które w mniejszym bądz większym stopniu przypominały mi ojca - choć tak bardzo sie przed tym broniłam...... Dlatego tez wciąż jestem sama, bo zawsze trafiałam na nieodpowiednich, nieodpowiedzialnych mężczyzn, albo tych agresywnych...z tym, ze ja potrafiłam powiedziec NIE i uwalniałam się z takiego "związku". Do czego zmierzam ? Daj sobie czas na to by dojść do równowagi emocjonalnej, by nabrac dystansu do tego co bylo - zaleczyc rany (moze jakas psychoterapia?)...
Gdy już zdobędziesz bezpieczenstwo finansowe, jakąś równowage, gdy spojrzysz z boku (ZE SPOKOJEM I ...WYBACZENIEM) na swoją pokaleczoną rodzinę... wtedy będziesz miała szansę stworzyc cos fajnego.... Nie spiesz sie by nie okazało się, ze trafiłaś spod deszczu pod rynnę. .... Przepraszam, że tak mnie poniosło.... BRON BOŻE NIE CHCĘ CIĘ POUCZAC.... Po prostu wiem to wszystko z własnego doświadczenia... Teraz mam swój dom - nikt, powtarzam nikt nie będzie w nim rzadzić!!!! A jak ktos bedzie próbowac zostanie wyproszony - tak jak moja toksyczna mama... I to jest właśnie piękne - to daje niezależnosć finansowa!!!! Gorąco polecam
Pytasz czy mama mnie biła...? Jakieś tam klapsy oberwałam, ale nic więcej - ona bardziej krzyczała i rozkazywała.... mój ojciec natomiast ..tak ..niestety, ale to bylo dawno - teraz juz nie ma jakiejkolwiek władzy nade mną. kiedys tak powiesz o swojej mamie jak ja o ojcu... pozdrrawiam
Hej Iza
Dopiero dziś mam okazje przeczytać twój temat- i wiesz co? Jesteś przykładem "babki z jajami". Nie jeden mężczyzna nie poradziłby sobie w takiej sytuacji. Bardzo mnie cieszy taka postawa- nic tylko brać przykład.
Pozdrawiam.
Hej Cadere...
Dzięki za miłe słowa
Cóż - było - minęło... W sumie to jestem z siebie zadowolona... tylko ta sytuacja z moją mamą skutecznie mnie "zjada"...
Ponoć jest dobre wyjście z każdej sytacji.... - najwyrazniej jeszcze nie wpadłam na to co to ma być...no przecież nie chcę całkowicie zrywać kontaktu z matką Trudne to wszystko...
pozdrawiam
Nie. Zerwanie kontaktu nie jest dobrym pomysłem i nie o to chodzi. Uważam, że powinnaś teraz znaleźć czas dla siebie i tylko dla siebie (1-2mce). Nie myśl o paskudnym usposobieniu swojej mamy i zacznij się częściej uśmiechać. Wiem, że nie jest to proste ale spróbuj. Potrzebujesz tego. Na wszystko co masz, uczciwie zapracowałaś ciężką pracą. Twoja mama, powinna o tym pamiętać.
Widzisz, te mamy to wyjątkowo terytorialne stworzenia są Moja np. kiedy przyjeżdża do mojego mieszkania, najczęściej pragnie wysprzątać wszystkie pomieszczenia od góry do dołu. Najzabawniejsze jest jednak to, że sam doskonale potrafie zadbać o takie sprawy. Niestety, moje argumenty w trakcie naszej "rozmowy" traciły jakiekolwiek uzasadnienie- najpewniej dlatego, że był to pretekst aby skontrolować moje życie prywatne. Kiedy postanowiłem zamknąć drzwi od kilku pokoi na klucz, mama przestała "sprzątać".
O wiele bardziej poważnie, wygląda sytuacja między matką a siostrą. Tutaj żarty się kończą ( szczególnie jeżeli chodzi o prawa i przywileje w kuchni ) a zaczyna prawdziwy dramat, przypominający intensywny "skowyt" dwóch diabłów tasmańskich. Najczęściej, bez rozlewu krwi ( na szczęście ).
Trzymam kciuki, abyś rozwiązała wszystkie swoje problemy. A gdybyś chciała się komuś wykrzyczeć, to pisz
Hej Cadere Dzięki za wsparcie.
Myślę, że teraz chwilowo będę mieć spokój z matką, bo aktualnie ma focha
Tak... ona ma focha, ja mam focha i pewnie przez jakiś najblizszy czas będziemy się tak "fochować" - bo obie jesteśmy uparte -co raczej wyjdzie mi na dobre, bo nie mając z nią kontaktu będę mieć czas na ochłonięcie z emocji itd...
Ale już niedługo pewnie znowu będę tu publicznie jęczeć, bo wcześniej czy pożniej znowu zaczniemy rozmawiać . I wiem na 100% jedno, że ona będzie chciała by układy między nami wrócily na "stary tor" tj - ona "krolowa matka" a ja podporządkowana jej córka.... Z tym, że ja tym razem na to nie pójdę, więc już teraz szykuję się na niezłe "jazdy"...
Dzisiaj mam odbierać z Empiku książkę, którą zamówiłam sobie kilka dni temu - "Toksyczni rodzice". Mam nadzieję, że jej lektura otworzy mi oczy na wiele spraw a także da siłę by rozsądnie postępować z matką a zarazem uwolnić się spod jej tyrani bez niezdrowego poczucia winy.
Ps. Moja mama też mi w domu często "sprzątała", ale na zamki w drzwiach nie wpadłam
Pozdrawiam
Witam Izabelo -->jak samopoczucie? , jak tam ??? Ja przez kilka dni nie mialam internetu , cos mi system szwankuje...
wracając do tematu.. a ta Twoja mama a niech ma focha (sory) ,kiedyś napewno jej przejdzie. Moja matka tez jest bardzo apodyktyczna, nie mam swojego zdania, rozumiem Cie doskonale , wiem co przezywasz, Ja gdybym chciala sie postawic matce to TEZ boje sie myslec co by było , NIE MOGE !!! beznadzieja.
Od kilku dni podłapałam prace u kuzynki na stoisku z ciuchami i bielizną ,pomagam jej ,zawsze to jakis grosz wpadnie ale niestety ta praca nieumozliwi mi wyprowadzki z domu, Jutro zadzwonie m.in. do tych Państwa od kawiarni... ,dostalam tez numer do pracy w Kolobrzegu do baru na sezony i, dzisi juz nie bede dzwoniła...
U mnie jest sytuacja jeszcze bardziej skomplikowana... ale nie moge tu o tym popisac...
Nie mam sił juz na to wszystko...
DZWONIŁAŚ W SPRAWIE PRACY? - jakiś postęp? pozdr.
świetny temat . nie wiem jak długo wytrzymam z moimi rodzicami ale dzięki mojemu dziecku wytrzymam bo dzięki niemu istnieję. Powiem że znalazłam pomoc od prawników i psychologów czekam aż dostanę informację czy dostanę mieszkanie chyba że wyląduję w domu samotnej matki z dzieckiem bo nie mam na co liczyć ze strony męża jego wsparcia. moi rodzice to gorsze gatunki nie wiem jak ich jeszcze nazwać nienawidzę za rujnowanie mi życia . mam niedosłuch niepełnosprawna chyba należy mi się normalne traktowanie. matka zabraniała mi mieć koleżanki kiedyś wmawiała mi że one palą piją że są złym towarzystwem . jak sie dowiedziały o tym to były tak oburzone jakimiś wymyślonymi kłamstwami . na szczęście powiedziały mi że matka moja nie chce żebym się z nimi zadawała. moje życie będę sama wybierać przyjaciół potrzebuję wyżalić się spędzić z nimi chwile . druga sprawa mam dziecko nie mogę po swojemu wychowywać wiecznie się wtrącają się jak hieny. czekam na zielone światło czyli nadzieję od opieki i gminy. dawno mogłam a mąż nie zdaje sobie sprawy co mnie spotkało ze strony ojca i matki że noszę w sobie rany które jeszcze nie zabliźniły się . byłam wyzywana od osłów wulgarnie też nie będę podawać ale i tak mam geny po rodzicach skłonności do przeklinania wyzywania marzyłam żeby nie być taka jak oni . jeszcze tyle sił mam w sobie żeby znieść takie głupie krytyki. od 9 lat nie mogę być dorosła bo matka nie pozwala mi decydować za siebie . wiecznie dyktuje co ma robić i chce przypominać że mam dać dziecku jeść. powalona jędza . nie mogę oddychać . mój brat uprzykrza mi życie przychodzi nawalony śmierdzą mu skarpety jak tu spać . matka miała go z pokoju wziąć pracownik był ma go wywalić darmozjada. i jak tu funkcjonować . nie mogę takich warunków dziecku zapewnić
No i zaczęło się - mój brat zaczyna mnie upominać, żebym w końcu zadzwoniła do matki, bo jest jej smutno (jak to ujął). Ja jednak nie odczuwam potrzeby kontaktowania sie z nią... Jakże prawdziwe jest powiedzenie -"Dzban nosi wodę dopóki nie urwie się ucho"... właśnie - urwało się i nie odczuwam potrzeby na siłę go przyklejać ...
Wiem, że mamy teraz świeta, ale spędzam je samotnie... ona też. Nie odczuwam potrzeby sztuczności, udawania itd..... Nie chce sie zmuszac - wolę byc sama. No i co? - otrzymałam dzisiaj smsa z świątecznymi życzeniami od niej..."bkla, bla bla spokojnych itp..oraz by Bóg prowadził mnie DOBRĄ drogą"... oczywiście z podtekstem, że teraz kroczę złą, bo się zdystansowałam wobec tej chorej "rodziny"....
Oczywiście to we mnie jest wina i to ja postępuje zle - ona oczywiscie sobie nie ma nic do zarzucenia....
Jestem zła, zmęczona sytuacja a najgorsza jest świadomość, ze to dopiero początek "nowej drogi".... Moja matka tak łatwo nie odpuści "złej córce"...
IZO przeczytałam Twoją historię i ten dzisiejszy post...
mam dla Ciebie następującą radę z nim związaną...
Braciszkowi napisz, żeby sam się zajął mamusią skoro taki troskliwy...
mamusi odpisz, że dziękujesz jej za te "pełne matczynej troski" życzenia świąteczne i...
zmień numer telefonu
Witaj Betty
Mój brat usłyszał coś podobnego do tego co zasugerowałaś, ale mam wrażenie, że nie dotarło. W ogóle mam wrażenie, że mówiąc do matki czy brata mowię do ściany... - szkoda mojego gardła.
Z tą zmianą numeru... raczej nie. Nie zamierzam uciekać - zamierzam sie zmierzyć z matką - zawsze można rozłączyć rozmowę.
Problem polega na tym, że ja nie chcę całkowicie wymazywać jej z mojego zycia (wystarczy, że postąpiłam tak z ojcem)... chcę jakoś zmienić zasady naszej relacji... A TO WALKA Z WIATRAKAMI...
pozdrawiam
Witam:) Mam na imię Marta mam 23 lata i chciałam napisać to z czym sobie nie radzę. Zcznę od początku żebyście mnie zrozumieli na czym polega mój problem. Mam trzy siostry ja jestem najmłodsza wychowywała nas mama sama mój ojciec się powiesił jak miałam rok i osiem miesiecy. Więc go nie pamietam. Wieku 17 lat zaszłam w ciąże z mężczyzną o 10 lat starszym nie stydze się tego i nie żałuje mam sliczną i mądra córeczkę. Z ojcem dziecka jednak nie jestem ponieważ mnie bił i nie szanował. Byłam tak bardzo zakochana i chciałam żeby moja córka miała ojca wiec bylam z nim ponad 2 lat.Moja mama na początku lubiła go i sama chciała żeby zamieszkał z nami. Tylko póżniej zmieniła zdanie chciała kierować maszym życiem a tym bardziej pieniędzmi ciągle było jej mało. W ciągu tych dwóch lat wyżucałam mnie z domu nawet wtedy gdy pojawilam sie moja córka nie obchodziło jej to gdzie bedziemy mieszkać. Pózniej gdy brakowało jej pieniedzy to chciała żebysmy wrócili i zawsze wracałam bo myslałam że się zmieniła jednak się myliłam. Jak córka miała juz dwa lata postanowiłam rastać się jej ojecem miałam dosyć bicia i poniżania byłam z nim tylko ze względu na córkę chciałam żeby się wychowywała w pełnej rodzinie. Tylko co to za rodzina w której nie ma miłości i szacunku. Po rostaniu postanowiłam stanąć na nogi znalazłam prace i zadbać o dobro córki. Tylko że mojej mamie się nie podobało że pracuje bo musiała siedziec z moja córka ale z drugiej strony chciała pieniadze. Nie zarabiałam dużo tylko 700zł miesięcznie wszystko musiałam jej oddawać. I zawsze bylo mało. W weekendy jeszcze dorabiałam w dyskotece sprzatałam w trakcie dyskoteki. I oczywiście też jej dawałam. Znów było mało. Znalazłam inna prace zeby wiecej zarabiac od poniedziałku do piatku a w weekendy i tak dorabiałam w dyskotece. Córka po pracy sie zajmowałam. Jesli mialam sile i czas oczywiscie w obowiazkach domowych tez pomagałam ale jak to moja mama mówiłam za mało... W dyskotece gdzie pracowałam zaproponowałi mi prace w pizzeri zgodziłam sie poniewaz miałam bliżej i tak samo płatna. Tylko tym razem postanowiłam nie dawac mamie pieniedzy tylko sama robic zakupy placic rachunki oczywiście nie wszystkie bo nie tylko ja tam z corka mieszkałam. Mieszkałam tam jeszcze moja siostra magda która nigdy w zyciu nie pracowała i mama. No i to sie nie podobało mamie ze jej juz pieniedzy nie dawałam. A najgorsze jest to ze wybrała dla mnie idealnego jak dla niej meża. Tylko ze ona tak myslama a nie ja. Ten chłopak siedział w więzieniu niby za wypadek samochodowy chociaż nie wiem jaka to prawda jest. Musiałam jezdzic do niego odwiedzac go bo bałam sie ze mama znów mnie wygna z domu i gdzie bym miala sie podziac z corka. A nie zarabiałam dużo zeby bylo mnie stac na wynajecie mieszkania. W tym czasie moja siostra magda poznałam chłopaka z ktorym zaszła w ciąże ale ten chłopak mieszkał z nami i nigdzie nie pracował. Tylko ja pracowałam i mama miala renty i to nie duza. Wiec to ja utrzymywałam wszystkich a i tak mama zabranialam spotykac sie ze znajomymi nigdzie nie moglam chodzic. Mówiła ze jak mam dziecko to praca i zaraz do domu. Wiec czasami po pracy szlam ze znajomymi gdzies chociaz na godzine. Ten chłopak mojej siostry wpakował ja w długi i to nie małe i ja zostawił. Moja siostra urodzila wczesniaka w dodatu chorego ma dysplazme oskrzelową płucną. Ledwo go uratowali. I oczywiscie spadlo na mnie kupienie wszystkiego mu tego co najpotrzebniejsze. Wszystkiego mialm doscy tego chłopaka co mama dla mnie wybrała. Postanowiłam zerwac z tym chłopakiem oczywiscie mamie sie to nie podobało. Wrocilam od niego z wizyty poprosiłam siostre najstarsza o przypilnowanie corki i pojechalam na zabawe chociaz mama mi zabronila. Poznalam tam fajnego chłopaka. Zaczelismy pisac do siebie esemesy. Gdy moja mama sie dowiedziala ze zerwalam z tym z wiezienia a pisze z innym to sie wsciekła wyrzucila mnie z domu WYZYWALA MNIE ZE JESTEM DZIWKA SZMATA ...... Przyjeła mnie ciocia z kuzynka spalismy z corka na podlodze prawie dwa miesiace. Przez ten czas ciagle pisalam z tym chlopakiem esemesy nie chcialam sie z nim spotkac sama nie wiem teraz czemu. Po namowie kuzynki zgodzilam sie zaczelismy sie spotykac. Zproponował mi ze razem wynajmiemy mieszkanie i zamieszkamy razem z moja corka. Balam sie ale zedcydowalam zamieszkac z nim i corka. Przez ten czas co mama mnie wyrzuciła z domu nie kontaktowalam sie z mama i siostra magda. Ktoregos dnia zadzwonila do mnie magda prosila o pomoc ze mama ja zostawila z nie oplaconymi rachunkami ze ma zimno nie ma co jesc. Moj chlopak pojechal ze mna do niej pomoglismy jej. Pozniej siostra zaproponowala zebysmy sie wprowadzili. Leszek moj chlopak mowil i tak jej pomagamy a na dwa domy nie wydolamy wiec sie zgodzilismy ale jednak przd wprowadzenie poprosilam moja dobra sasiadke zeby zadzwonila do mamy i zapytala czy wraca ona mowila ze nie wroci nigdy. Lecz stalo sie inaczej wrocila zachowywala sie jak gdyby nic powiedziala ze przepisze nam mieszkanie. Założylismy centralne zrobilismy podlogi dzwi nowe stawilismy i dlugi splacilismy. I wtedy mama i magda poraz kolejny mnie i corke no i jeszcze leszka wyrzucila z domu Wykorzystali i wyrzucili jak psy. Najgorsze jest to ze mam wspanialego mezczyzne kochana corkie wszystko zaczelo mi sie ukladac planowalismy slubowac w lipcu ale niestety nie mozemy. Myslalam ze moja mama bedzie sie cieszyc ze mojej corce niczego nie potrzeba jestesmy szczesliwi i kochani ale mylilam. Przy nim powiedzialam ze nie ma juz corki wyzywala mnie mowila ze powinnam sie cieszyc i byc wdzieczna ze siedziala mi z corka jak do pracy chodzilam. Ze jestem dziwka szmata ze sie zjebalam i jeszcze inne straszne dla mnie rzeczy. Moja siostra magda taka sama. Boli mnie to wszystko ze moja wlasna matka ktora tak kocham tak mnie traktuje i to caly czas wyrzucala mnie i moje dziecko ja psa a moja siostra wspaniala chociaz tez zaszla w ciaze zostala sama i w dotadtu w dlugach i z chorym dzieckiem. Moja corka to nie wnuczka. Nie daje sobie rady z ty. Z moim narzeczonym jest teraz nam bardzo ciezko ale jej to nie obchodzi wazne ze ona na nas sie dorobila. Dlaczego ??? Co ja zrobilam, nie tak? czemu mnie nie kocha i odróżnia dzieci? Co ja mam zrobic?
Wiesz co?... To co tu opisałaś to prawdziwy koszmar.... Jaki błąd popelniłaś? - przede wszystkim, że z jakiegoś irraccjonalnego powodu opłacałaś tą całą bandę darmozjadów....
Nie masz wyjścia jak odizolować się i skupic się na życiu własnym, Twojego faceta i dziecka.
Czyli to co ja teraz próbuję robić, choć łatwo nie jest bo przez te wszystkie lata przyzwyczaiłam rodzinkę do tego, że jestem taka "Matka Teresa" z "domem wczasowym", do którego można po prostu przyjeżdzac na miesiące i jeszcze w nim rządzic!!!
Ale to się zmienia, bo ja dłużej tego nie będę tolerować I TY TEŻ MUSISZ STAĆ SIĘ "ZDROWĄ EGOISTKA" bo w przeciwnym wypadku obie przegramy sobie życie przez nasze mamuśki.
martuch21
Po przeczytaniu Twojego opowiadania, odnioslem wrazenie wielkiego "chaosu", jaki panuje w Twoim zyciu i Twojej glowie.
Moim zdaniem, powinnas sie zatrzymac na chwile i zastanowic:
Czego chcesz od zycia?
Jakie bledy popelnilas?
Kto jest wazny w Twoim zyciu?
Kto wplywa na Twoja osobowosc pozytywnie, a kto ma wplyw destruktywny?
Co kryje sie za slowem KOCHAM, wedlug Ciebie?
Musisz zrozumiec ze rodzicow sie nie wybiera, natomiast odpowiedzialnosc za dzieci lezy u rodzicow.
Nie jestes juz dzieckiem, jestes dorosla kobieta, odpowiedzialna za swoje dziecko i jego szczescie.
Nie musisz juz zabiegac o milosc i uznanie ze strony swojej matki i nie jest Twoim obowiazkiem, kochac ja.
Bez wzgledu na to co zrobisz ze swoim zyciem, musisz sie zkoncentrowac na sobie, swoim dziecku i swoim partnerze.
powodzenia
Izabelo35
Dziekuje za wsparcie i masz racje że powinniśmy stać się ZDROWA EGOISTKA. Tylko nie wiem czy poradze sobie. Postaram się jak tylko mogę. Tylko zmów moja kolejna przeprowadzka. W tym wszystkim to tylko mojej córki mi szkoda poniewaz jest przenoszona jak walizka z miejsca na miejsce.Nie tego chciałam dla mojej córki. No niestety to moja wina. Mam nadzieje że juz ostatnia i nie bedziemy nigdzie się przeprowadzac.
Jeszcze raz dziekuje ci bardzo i życze ci duzo siły i wiary w siebie.
Pozdrawiam:)
Andreas1410
Witam. Zadałeś mi trudne nie które pytania najtrudniejsze dla mnie to te Jakie błedy popełniłam. Wiem że nie jestem świeta i popełnilam błedy w życiu ale przyznaje sie do tego i zmienilam sie naprawde. Tylko najgorsze jest to ze moja mama nie jest świeta tez ma duzo za soba i gorsze żeczy zrobiła niz ja ale swoich błedów nie widzi. Umie tylko mi wypominac to ze sie zjebałam jak to ona mowi. Masz racje moje zycie to wielki jeden chaos. Z ktorym sobie nie radze. Wiem ze moja mama sobie nie poradzi z moja siostra i nikt i nie pomoze. Martwie sie o mame z jednej strony a z drugiej nienawidze jej za wszystko co zrobiła i powiedziała mi. I nawet jesli by do mnie przyszła o pomoc nie pomoge jej nie za to co mi zrobiła. Nie wiem czy dobrze zrobie.
Dziekuje za zainteresowanie.
Pozdrawiam:)
Witaj Betty
Z tą zmianą numeru... raczej nie. Nie zamierzam uciekać - zamierzam sie zmierzyć z matką - zawsze można rozłączyć rozmowę.
IZO, nie chodziło mi o to żebyś zmieniając numer uciekała od tych trudnych relacji...przeciwnie...
Sama przecież twierdzisz, że to "walka z wiatrakami", że żadne słowa do mamy nie docierają (do braciszka też), więc może lepiej przejść do czynów. Być może kiedy Twoja rodzinka usłyszy kilka razy, że "nie ma takiego numeru" to wtedy zacznie się zastanawiać nad motywami Twojej decyzji i jest szansa, że wraz z tym dotrą do nich Twoje wcześniejsze, słowne argumenty...
Wierz mi naprawdę czasami warto sięgnąć po argumenty nieco cięższe niż słowa, bo te często odbijają się tylko, jak groch od ściany..., a aby dotarły do niektórych ludzi... muszą odbić się czkawką...
52 2012-04-10 08:18:12 Ostatnio edytowany przez andreas1410 (2012-04-10 08:29:29)
martuch21
Musisz sie nauczyc wybaczac.
Nienawisc i rozgoryczenie, tyko oslabia Cie i nie jest racjonalne.
Zkoncentruj sie nad wlasnym zyciem.
Nie porownuj sie ze swoja mama ani siostra, poniewaz, jak opisalas ich zycie nie jest powodem do dumy.
Jezeli chcesz porownywac sie, to wybieraj dobre przyklady.
Musisz byc swiadoma ze za 20 lat, Twoja corka bedzie Cie oceniala, tak jak Ty oceniasz swoja mame.
powodzenia
Andreas1410.
Wybaczać umiem nie raz już to robiłam i wyszlo jak zawsze. Nie chce byc jak moja mama i siostra. Dlatego robie wszystko zebym taka nie byla. Znajomi mowia ze ja jestem calkiem inna niz moje siostry i mama. Czyli nie przypominam ich ani troche. Mam nadzieje ze moja corka za 20 lat bedzie miala o mnie inne zdanie niz ja o mojej. Masz racje musze zaczac zyc swoim zyciem.
Dziekuje:)
Pozdrawiam:)
Betty 45... Dokładnie tak jak piszesz... terapia szokowa jako ostateczność... U mnie w chwili obecnej sytuacja wygląda tak, że matka milczy i ja też - tak juz od stycznia. Jedyny kontakt z nią jaki nawiązałam od tego czasu to z okazji jej urodzin i w odpowiedzi na jej świątecznego smsa.. tylko dwa krótkie, oschłe smsy... Wiem co próbuje robic - bawic sie moim poczuciem winy i na tym żeruje - z tym , ze to co zawsze na mnie działało juz raczej nie zadziała... Sama się zastanawiam nad tym jak długo ta cisza potrwa...
Jestem udręczona tą chorą sytuacją - chciałabym mieć dojrzałą, rozumną matkę a tu taaaaka LIPA
Jestem po lekturze książki "Toksyczni rodzice" a teraz czytam książkę pt "Mamo, to moje życie". Wszystkim z podobnymi problemami polecam...
Jest mi przykro, bo wiem, że ona też się męczy... ale ile można dawać sie tłamsić? Ona sama potrzebuje pomocy, ale ja jestem na to za słaba, bo sama jej potrzebuję. Z tym, że w przeciwieństwie do matki potrafię się do tego przyznać...
Tak... słyszałam o książce "Toksyczni rodzice" i planuję ją przeczytać.
Napewno będzie bardzo pomocna w sytuacji, w której się znalazłam.
Fajnie jest wiedziec (chocby na Waszym przykładzie dziewczyny), że można sobie z takimi relacjami poradzić i byc ponad to wszystkops. a jak już ją przeczytam wyślę poleconym w prezencie mamie
Pozdrawiam
i tak wyzuci he he ,twoja historia to jak by moja,ja nie utrzymuje kontaktow i dobrze mi z tym po 3 latach pozdrawiam
Iza!
A słyszałaś o EFT? Jest to prosta, niekonwencjonalna terapia psychologiczna, wychodząca z założenia, że ciało człowieka składa się z energii, polegająca na opukiwaniu poszczególnych meridianów, w celu usunięcia blokad psychicznych i fizycznych. Ale najlepiej wpisać w google i poczytać sobie. Terapia bezpłatna, którą możesz wykonać sama.
Ja też mam toksyczną mamę, chociaż teraz nasze relację są świetne,ale 9 lat temu wyjechałam z rodzinnego miasta. Moja matka znęcała się nade mną fizycznie i psychicznie przez cało dzieciństwo, co bardzo wpłynęło na moje obecne życie. Była osobą zaborczą, decydowała o wszystkim, nie pozwalała mi być po prostu dzieckiem. Oceny musiały być zawsze piątkami, a z czwórką bałam się wrócić do domu.
Gdy wyjechałam i ułożyłam sobie życie z partnerem, skończyłam studia, myślałam że przeszłość nie ma już mnie wpływu. Ale wciąż miałam problemy z wysławianiem się, podejmowaniem decyzji, pewnością siebie. Gdy poznałam EFT, zaczęłam opukiwać poszczególne problemy, ale bez rezultatu. I wtedy sięgnęłam do czasów dzieciństwa. Przez 3 tygodnie opukiwałam beznadzieję mojego dzieciństwa, wypłakując przy tym mnóstwo łez.
Polecam tą metodę każdemu. Jestem teraz bardziej pewna siebie, a przeszłość jest tylko przeszłością. Nawet odważyłam się wybaczyć mamie (na stronie EFT masz filmiki jak to robić - po prostu powtarzasz za prowadzącymi) bo wielkim oporze. Teraz jest wszystko OK.
Do Medith
Serdecznie Cię pozdrawiam Widzę, że grono osób borykających się z wpływem na zycie tosksycznych matek jest ogromne niestety
Myslę, jednak, że najważniejsze to uzmyslowić sobie, że coś w naszej relacji jest bardzo chore, podjąć decyzję o zmianie i konsekwentnie pracować nad stawaniem się niepodzielnym władcą własnego życia (noo... jedynie z Bogiem można się nim dzielić, ale On jest dżentelmenem i nic nie wymusza na człowieku
).
Co do metody, o której piszesz dowiedziałam się dopiero od Ciebie..... wiem, że masz dobre intencje, ale ..... jest to metoda mająca wiele wspólnego z akupunkturą... Jest tam mowa o rzekomej mapie unerwienia w ciele człowieka - przeplywie bliżej nieokreślonej energii Wiesz... dziękuję, ale ja od okultyzmu trzymam się z daleka i Tobie też w dobrej wierze tego życzę.
Te wszystkie "cuda" uzdrowienia, poprawy samopoczucia ..to manipulacja i pułapka złego.
Poczytaj proszę o zagrożeniach duchowych, o niszczycielskim okultyzmie
Gorąco pozdrawiam
Witam... Dawno już nie pisałam na forum, ale... Moja matka planuje przyjazd do mnie. Nie widziałyśmy się już od ponad roku. Ostatnio gdy się widziałyśmy była wielka awantura i kazałam jej się wynosić. i nie żałuję, bo panoszyła się u mnie w domu i chciała o wszystkim decydować.... Teraz będę chciała ustalić nowe zasady jej odwiedzin w moim domu. Przede wszystkim ona jest GOŚCIEM u mnie a nie gospodynią i kwestia długości jej odwiedzin... Dawniej moja matka potrafiła wbić mi się do domu na 2 miesiące i dłużej Zawsze mnie to męczyło, ale nie chciałam jej urazic i cierpiałam... gdy dawałam jej do zrozumienia, ze za długo ona twierdziła "wiesz... nie opłaca mi się jechać przez całą Polskę tylko na tydzień"....
Rany - pomóżcie mi jak mam z nią postępować, by zmienić te "toksyczne" naloty. Ja teraz jestem zdesperowana i wiem, że tym razem nie popuszczę. Chcę ją nauczyć, że u mnie jest GOŚCIEM a wizyty jej moga trwać góra 2 tygodnie... Ja mam swoje zycie, ona swoje.... P O M O C Y - jak "wychować" sobie matkę z "toksycznego bluszcza" na normalną kobietę szanujacą prywatność córki....?
59 2012-12-26 18:11:32 Ostatnio edytowany przez chaber05 (2012-12-26 18:13:43)
Jak sobie poradzić? Ano pytasz na ile chce przyjechać. Następnie stanowczo mówisz, że może być u Ciebie tyle i tyle. Matka rzuca się, szantażuje, to Ty mówisz, że zaraz rzucisz słuchawką i nie będzie mowy o odwiedzinach.
Wszyscy toksyczni boją się jak ognia osób stanowczych i władczych, takich nie dających wejść sobie na głowę. Oplotą sie tylko wokół słabych, bo nimi mogą dyrygować. Bycie jędzą i wredotą nie zawsze jest złe. Wręcz pomaga w opędzeniu się od trudnych przypadków.
Mam nadzieję, że ktoś jeszcze coś dopisze, bo w tej chwili mam pustkę w głowie, a moi goście już się pojawili.
Tak jak napisała Chaber, musisz ustalić kiedy i na ile przyjedzie przed przyjazdem i stanowczo trzymać się ustaleń. Czy będzie szanowała Twoją prywatność? Tylko wtedy kiedy wyraźnie jej powiesz co Ci się nie podoba i zaznaczysz, że albo przyjmuje Twoje warunki albo nie będziesz jej zapraszała w ogóle. Będzie to jednak robiła nie dlatego, że zrozumie że jesteś dorosła ale ze strachu, że zostanie sama.Tak jest z moją mamą. Miałam trochę podobnie. Ona miała swoje wyobrażenia o tym jaka powinnam być, jak powinny wyglądać nasze relacje i oczywiście była i jest permanentnie nieszczęśliwa bo nie spełniam jej oczekiwań. Mam swoją rodzinę ale nadal zastanawiam się co powie i zrobi moja matka! Niby nauczyłam się asertywności, niby wiem że jej nie zmienię ale jednak.......jest mi przykro, że nie ma między nami lepszych relacji. Plus jest jeden, bardzo szanuje i lubi mojego męża. Mama ma strasznie trudny charakter, jest nieomylna, wszechwiedząca, ideał (tak sama o sobie myśli) a to, że miała w sumie spieprzone życie to już "złe moce", które się sprzysięgły by ją pognębić....Nie potrafi cieszyć się, życiem, nic nie sprawia jej przyjemności, no może wnuki - to jej jedyna radość i zięć "udany" reszta do poprawki. Trudno żyć z kimś takim, spędzać razem czas i mieć uśmiech na twarzy. I znów wyrzuty sumienia bo dobra córka powinna........chyba jednak ma rację jestem do D.
Dziękuję Wam za odpowiedz.... Wiecie co...- to jest straszne, ale uświadomiłam sobie, że ja wcalę nie chcę odwiedzin matki - cos okropnego - przecież tak długo się nie widziałyśmy a ja - jesli mam być szczera- w ogóle nie odczuwam potrzeby osobistego kontaktu ... Same rozmowy tel męczą mnie i jej stare zagrania, wieczne pouczania doprowadzają mnie do furii - a rozmawiamy zazwyczaj krótko. Coś niesamowitego, ale prawda jest taka, ze godząc się na jej przyjazd działam wbrew samej sobie... "nieżle"
Z drugiej strony - to przeciez matka.... idąc za moimi odczuciami - latami mam jej nie oglądać? - to chyba nie jest ok...
Szok.............nie wyobrazam sobe tego wszystkiego w realu..........dla mnie to jakas fikcja,przepraszam,ale to naprawde toksyczna mamuska.Pamietaj Izko ,ze liczysz sie na pierwszym miejscu Ty,potem dluuuuugo nic ,a pozniej dopiero reszta.Naucz sie asertywnosci i pokaz,ze to Ty jestes pania we wlasnym domu,ze jestes dorosla coreczka,ze mamusk to tylko gosc i nie popuszczaj,bo robisz sobie krzywde!Mysle,ze "mamuska" na Tobie wyladowuje swoja flustracje za swoje "spaprane"zycie,a TY sie nie daj!!!! PAMIETAJ,ZE JESTES DOROSLA I TO TY DECYDUJESZ ,CO WAZNE DLA CIEBIE I PAMIETAJ NA PIERWSZYM MIEJSCU LICZYSZ SIE TYLKO TY !!!!!
Przeczytałam cały wątek i aż mi kopara opadła, bo jakbym czytała o sobie.
Ja nie mogę wytrzymać z moją mamą dłużej niż dwa tygodnie.
Nie za bardzo mam jeszcze siłę opisywać sytuację, bo ciągle dochodzę jeszcze do siebie po ostatniej wizycie.
Trzymaj się Izabela i koniecznie napisz co dalej zdecydowałaś.
Przede mną długa jeszcze droga, w dodatku moja mama jest chora, ostatnio właśnie musiałam wziąć L4 z pracy i pojechać 450km, żeby się nią zająć.
Podczas wizyty wpadłam w depresję, którą zażerałam, bo nie mogłam wyoutować się żadnymi używkami, bo rzuciłam większość nałogów.
Przebywanie z nią było koszmarem, nerwowość, awantury bez powodu, traktowanie mnie gorzej jak psa... Moja agresja i zaraz później wyrzuty sumienia, i tak w kółko. Zero normalności.
Taka sytuacja.
Pozdrawiam.