Jesteśmy ze sobą pięć lat, mamy ponad trzy letnie dziecko, ale mo partner niestety nie chce nawet słyszeć o ślubie... Za każdym razem kiedy rozpoczynam ten temat on zaczyna się wściekać, mówi, że chce go do tego zmusić a przecież to nie o to chodzi, żeby zdecydował się na ślub pod presją... On sugeruje, że nie jest jeszcze gotowy, że musi dojrzeć, ale ile można czekać, oboje jesteśmy już koło 30stki... Nie wiem już zupełnie jak do niego przemówić, bardzo mi zależy an zalegalizowaniu naszego związku, ale nie jestem w stanie go do tego przekonać, obawiam się, że nigdy i się to nie uda. Tylko czy jestem w stanie życ w "ukochanym przez mnie konkubinacie" już na zawsze...
Nie wiem co zrobić...:(
jeśli mówi, że nie jest gotów, to spróbuj to uszanować. mężczyźni później dojrzewają od nas. kochacie się-to najważniejsze. ślub to tylko papierek. ja wiem, że większość kobiet o tym marzy...ale pamiętaj, że najważniejsza jest miłość a nie uroczystość.
i nic na siłe tak jak mowiCookieBitch faceci dojrzewaja nieco pozniej, a papierek to tylko formalnosc:) powodzenia
ja mam przykład po wielu znajomych że po ślubie jest inaczej,gorzej,człowiek się mniej stara więc mmoże nie nalegaj
mam wiele takich przykładów że ludzie żyją w konkubinacie przez 7 lat,decydują się na ślub i zaczynają się kłutnie. nie wiem od czego to zalezy i czy to prawda ale przykład mam na 6 parach. (to bylo tak dla poprawy humoru:))
ja cię rozumiem bo dla każdej kobiety jest to bardzo ważny dzień i wyjątkowy. u mnie jest na odwrót,jestesmy zaręczeni,oboje strasznie chcemy ślubu,mój narzeczony marzy o dziecku (ja do tego nie dorosłam,boje się ze nie dam rady, że będe przez dziecko uwiązana w domu itp) a nie bierzemy slubuy bo ja nie mam pracy mój Misiek czeka na zwolnienie z pracy przez panujący kryzys i on postanowił że musimy się wstrzymać aż nie bedzie miał stałej pracy bo on chc byc prawdziwym męszczyzną i bierze mnie i ewentualne dziecko na utrzymanie i bierze za nas odpowiedzialność. ja mam własnościowe mieszkanie trzy pokojowe i nawet ze sobą nie mieszkamy tylko każde u swoich rodziców ,bo chcemy być wstanie utrzymac to mieszkanie a nie wołać na rodziców na opłaty i jedzenie. Wiem że tak można czekac całe życie na pewna i dobrą prace bo takie jest życie i czasem się wściekam na niego,ale z drugiej strony jestem z niego dumna że zachowuje się tak odpoiwiedzialnie. Więc ni9e wiem co jest tak naprawde lepsze.
DZiękuję serdecznie kobietki za odpowiedź, oczywiście, że po części macie rację, kiedy patrzy się na całą sytuację z boku to traktuje się ślub tylko jako papierek, ale dla mnie to oznacza znacznie więcej, chciałaby, żeby to był ważny krok do przodu w naszym związku, po pięciu latach oczekiwania chciałabym być w ten sposó "wyrózniona". A obecnie kiedy każda moja propozycja rozmowy na ten temat napotyka na zdecydowany opór, czuję się często tak, jakby nasz związek utrzymywał się tylko dla tego, że jest z nami nasze dziecko... Tylko dlatego, żę powinniśmy mu stworzyć "prawdziwą rodzinę"... Chyba łapię doła...
pozdrawiam ciepło
A czy pubowałaś mu zasugerowac że jego stanowisko to egoistyczny sposób na uniknęcie stabilizacji, bo niby na co ma byc gotowy to tylko formalnośc macie dziecko , zapewnie mieszkacie razem mace wspólne finanse więc co zmienia tu papier tylko tyle że jak by co to będziecie mieli wspulnote.
Wiem o tym, sugerowałam mu to już nie raz, gdy on mi mówił, że go zmuszam do ślubu- odpowiadałam mu, że on mnie zmusza do życia w konkubinacie. Masz rację, w rzeczywistości niczego to nie zmieni, będziemy tylko dzięki ewentualnemu ślubowi formalnie parą, dla mnie to jest ważne a dla niego-niestety- nie a wręcz broni się przed tym rękoma i nogami...
Problemem jest to, że go kocham i dlatego trwam w tym związku, wbrew własnym przekonaniom. Nie mam już pomysłu jak go nakłonić do zmiany zdania a to już trwa latami:(
Skoro nic was nie łączy formalnie to mu zacznij dogryzac że idziesz na randke bo jesteś wolna
To oczywiście żarty ale poruszyła bym kwestje zabezpieczenia dziecka bo oczywiście teoretycznie w razie jakiejś tragedji to jeśli to konkubinat to polskie prawo jest w tej kwestji niedostosowane a potem chodzi po sądach zapytaj czy chce aby jego dziecko kiedyś cierpiało z głodu czy niedostatku.
w kwestii prawa go mu nie podskocze-z racji zawodu wie na ten temat zdecydowanie za dużo... Chyba jedyne co mi pozostało to ponarzekac sobie tutaj
za mną właśnie kolejna próbą nawiązania na ten temat rozmowy i ponownie usłyszałam:"nie będę na ten temat rozmawiał i tyle." Bez komentarza... Mam najgorsze myśli,czasem przychodzi mi do głowy czy nie lepiej to zakończyć i nie szarpać się bez sensu... Już sama nie wiem
Kiepsciutko;(no coz z mezczyznami to tak juz jest ze im bardziej sie na nich naciska tym oni sie glebiej chowaja w swojej skorupie;)zadaj sobie pytanko czy ten slub sprawi ze będziesz szczesliwa skoro on jeeszcze do niego nie dorosl?poczekaj na jego krok,mezczyzni wolniej dojrzewaja;)
taaa.podobno mężczyżni dojrzewają umysłowo tylko do 6 roku zycia a potem to już tylko rosną...:)
Poczekaj, nie naciskaj, niech nie czuje się do ślubu zmuszany, on musi tego zapragnąć tak bardzo, jak pragniesz tego Ty.
My też już ponad 4 lata razem a zaręczeni nie jesteśmy..czasme mi to przeszkadza bo chciałabym czuć że myśli o mnie poważnie..ale nie chcę żeby podjął taką decyzję pod moją presją... Coż więc robić? Kiedyś nalegałam..teraz czekam. Na cud chyba )
15 2009-04-11 13:48:27 Ostatnio edytowany przez wczesajka (2009-04-11 13:49:36)
pestka to jak ja
tylko my jestesmy ze soba 5,5 roku
ale tak jak kiedyś mialam ciśnienia tak teraz już nie
aroni. a moze zaproponuj narazie Ty zareczyny. nic nie stoi na przeszkodzie zebys sie oswiadczyla jesli tego chcesz. przeciez sie kochacie- wiec Ci ni odmowi.
zareczyny to nie slub, ale zawsze krok w przod.
powodzenia.
życze milości!
wczesajka niby czuję że mu zależy itd. Ale wiem że jakoś nie jest mnie zupełnie pewnien... ale nie wiem co powinnam z tym zrobić.. Może poczekam do 30stki
U mnie chyba uwaza ze jeszcze do tego nie dojrzalam... Do tego oczywiscie kwestia materialna. Zreszta.. wg niego to sie zareczasz i zaraz bierzesz slub. Jakby nie bylo czekania na sale i tego wszystkiego. Wiem ze faceci boja sie samej ceremonii..i moj nie jest niestety pod tym wzgledem wyjatkiem. Jak to kiedys stwierdzil lepiej wziasc slub po cichu bez calego tego zamieszania.
W sumie.. nie wiem czy to tak fajnie sobie chodzic w narzeczenstwie w nieskonczonosc. Bo z czasem okazuje sie ze mimo "chodzenia" te 8 lat on wcale nie zamierza tego zmieniac:)
Tak, ale we Włoszech jest tak, że nie ma jako takich zaręczyn. Jeśli para jest ze sobą jakoś dłużej to automatycznie mówi się na to narzeczeństwo. Wg nich Ty, skoro jesteś ze swoim chłopakiem ponad 5 lat już dawno byłabyś jego narzeczoną Wczesa
Co do mnie o mój kochany pod wpływem w Sylwestra się troszkę wygadał, że ma plany zaręczać się w przyszłym roku koło lutego - marca... Także pożyjemy, zobaczymy. Chociaż oczywiście bardzo się ucieszyłam, jak to usłyszałam. No i oczywiście plany mam takie, jak pisze Pestka. Ślub minimum rok po zaręczynach, a że to wypadnie razem z moim licencjatem to pewnie jeszcze dłużej niż rok
Ja skonczyłam studia.. czekałam na jakiś krok, może znów zamieszkanie razem. A tu..nic Może to dlatego że on narazie nie wie co z jego pracą dalej będzie. Ale to powinno się za jakiś miesiąc lub dwa okazać. Ale nie liczę już na jakieś wielkie zmiany. Cóż.. to jest chyba typ który nie robi nic pochopnie:)
Ale dziś już zła dzwonię i pytam jak to jest z nami, że chyba nie jest pewny itd, a on że jest.. tylko kobieta nie może czuć się za pewnie w związku.. No to ja.. wygarnęłam mu że tylko on ma taką filozofię.
Kurde, czy kobiety potrzebują stałego zapewniania o miłości? Co z tego że ze mną jest, co z tego że jest cudownie..jeśli ja czuję niedosyt słów;/
ooohhh jak nie chce to źle jak za szybko to też źle.
Są mezczyzni którzy niestety nigdy nie dojrzewają do malżeństwa.
Chyba dlatego że mają za dobrze. Gdyby ich taka samotnośc popadła to może zmusiłoby ich do jakiś reflekcji.
niestety syndrom piotrusia pana jest bardzo powszechny;/
Pestka - tak, kobiety potrzebują stałego zapewniania o miłości Może nie wszystkie, ale przynajmniej ja mam to samo, także nie jesteś jakimś dziwnym wyjątkiem
chyba wiekszosc z nas potrzebuje
Ja się tylko zastanawiam co zaręczyny mają do zapewniania o miłości? Tzn mają, ale chodzi mi o to, że to nie jest jedyna droga. Ja bym się teraz nie zaręczyła. Nie dlatego, że nie kocham, ale dlatego że nie jestem gotowa. I nie jestem pewna czy będę gotowa tak szybko. Faceci jeszcze dłużej się zazwyczaj zastanawiają nad tym krokiem, przede wszystkim dlatego, że małżeństwo kojarzy im się z setkami zobowiązań. Muszą więc się nad tym zastanawiać szmat czasu i tak już jest a naciskanie na nich tylko pogarsza sprawę. Co wcale nie oznacza, że nie kochają!
Zapytałam i usłyszałam że jest pewien. Ale wiadomo.. pomijając odpowiedzialność u nas odwieczny problem pieniędzy... A wiem że jak się zaręczymy on od razu będzie chciał już ustalić datę ślubu itd..
harmony11, dla mnie, jeśli facet bez przymusu się oświadcza to znaczy że wybrał nas spośród tysięcy..i to jest dla mnie piękne że to właśnie ze mną chce spędzić resztę życia
Witam dziewczyny!
Trochę mnie tu nie było... Dziękuję za wszystkie odpowiedzi!
Wczesajka i Pestka dzięki wielkie! Widzę, że mamy podobny problem, tyle, że ja jestem niestety starsza, a w tej kwestii wiek nie działa na korzyść... Niedługo stuknie mi 30stka i będę panna z dzieckiem
Jeśli chodzi o sugestie, żeby wziąść sprawy w swoje ręce i mojemu Panu się oświadczyć, mam to już za sobą, tzn, już próbowałam, bez efektów, on się oczywiście nie zgodził, argumentując, że ten obowiązek należy do mężczyzny... Bez komentarza. Mam wrażenie, że do niego nic nie przemawia, że nie ma na niego metody... Mamy już za sobą olbrzymią kłótnię o tę sprawę i jak zwykle nic konstruktywnego z tego nie wyniknęło...
Nie wiem już co robić... Pozdrawiam wszystkich ciepło!
aroni mam wrażenie że nie jesteś pewna czy on chce z Tobą być..
Zapytałaś go kiedyś czy wyobraża sobie resztę życia z Tobą? Bo może kontynuuje to tylko ze względu na dziecko.. Ty go kochasz, a on? Jeśli odpowie wymijająco lub nie..to powinnaś się z nim rozstać i wysłać wniosek o alimenty. Po co się męczyć w związku bez przyszłości..?
Pestka
pytałam, pewnie, że pytałam i oczywiście, chce ze mna być i kocha, ale sama zaczyna w to powątpiewać... Cholernie mnie ta sytuacja denerwuje. Takie oczekiwanie, naiwne z nadzieją, że coś się zmieni... Kazda z nas czeka, aż w końcu ten wyczekany dzień z naszych marzeń nastąpi, ale czy kiedykolwiek to będzie mialo miejsce?
I jeszcze jedno - zwiazek bez przyszlosci - bardzo to zabrzmi pesymistycznie, ale moze kazda z nas jest w takim zwiazku...?
aroni, myślę, że kopiesz pod sobą dołek, w który sama możesz wpaść.
Jeszcze nigdy nie słyszałam o tym, żeby mężczyzna oświadczył się kobiecie pod wpływem ich kłótni na ten temat. Nie masz najmniejszego wpływu na to, czy Twój partner jest gotowy na ślub ani tym bardziej na to, czy w ogóle chce się żenić - ponieważ na to składają się doświadczenia i wartości, które zbieramy całe życie, a nie tylko w okresie związku z ukochaną osobą.
Nie jestem przekonana, czy to dobry pomysł, żebyś wszystkimi możliwymi środkami próbowała go przekonać. Ja wolałabym, żeby mężczyzna oświadczył mi się SAM, jeśli miałabym o to walczyć, to zaczęłabym raczej pytać samą siebie: Czy chcę zakończyć udany związek, tylko dlatego, że mam marzenia o białej sukience? Dlaczego tak bardzo tego chcesz? Boisz się, że odejdzie, że nie kocha, jeżeli się nie zadeklaruje? Wydaje mi się, że te obawy są odrobinę bezpodstawne i nie wniosą do Waszego związku niczego dobrego. Zamiast się pobrać, możecie się rozstać, bo poziom frustracji niebezpiecznie zacznie Was od siebie oddalać.
Nie dziwi mnie wcale, że Twój ukochany wcale cudownie nie odmieni zdania, jeżeli to Ty uklękniesz z pierścionkiem. Spróbujmy odwrócić sytuację - czy gdybyś Ty nie chciała wychodzić za mąż i jasno komunikowałabyś to swojemu partnerowi, czego byś od niego oczekiwała? Myślę, że zrozumienia i uszanowania Twojej decyzji. W końcu nawet jego pragnienie wzięcia ślubu nie może decydować za Ciebie w sprawie TWOJEGO życia. I żadne kompromisy nie powinny dotyczyć tak ważnej sprawy jak to, czy legalizować związek, czy nie. Sądzę, że on spojrzał na to tak samo, ponieważ to nie chodzi o to, kto wypowie "Wyjdziesz za mnie?" tylko o to, co nadejdzie później - co wiąże się z małżeństwem.
Rozumiem, że chciałabyś wyjść za mąż. Natomiast sądzę, że małżeństwo to w naszych marzeniach szczęśliwy związek. A Ty - poza tą jedną niezgodnością między Wami - przecież taki masz?
Nie wiem, czy warto próbować kijem zmieniać bieg rzeki. A już na pewno nie warto rozbijać rodziny, którą i bez papierków jesteście, tylko w imię osiągnięcia tego, czego to rozstanie wcale nie przyniesie.
Yvette
Zdecydowanie źle mnie zrozumiałaś
Przypuszczam, że dla większości z nas ślub jest czymś więcej niż tylko papierkiem...
Oczyście, że nie warto stawiać na szali związku tylko ze względu na tą decyzję, ale nie zmienia to faktu, że odczuwam potrzebę zalegalizowania go i nie potrafię jej w sobie stłamsić. W takiej sytuacji zawsze jedna osoba jest pokrzywdzona lub nieszczęśliwa, bądź ze względu na trwanie w stanie konkubinatu (tak jak w moim przypadku już od 6 lat) bądź też ze względu na konieczność podjęcia odwrotnej decyzji. I jeszcze raz podkreślę, nie chcę go zmuszać do podjęcia tej decyzji, bo to nie ma sensu. Nie chcę, żeby mój facet stanął przed ołtarzem tylko ze względu na to, że mnie na tym zależało. Nie chcę mieć świadomości, że robi to tylko dla mnie a kompletnie wbrew sobie...
Slub to nie jest tylko papierek. Żaden. Ani cywilny, ani kościelny. Oczywiście najważniejsza jest miłość. Jednak znam wiele kobiet, które żyły z mężczyzną swoim jak małżeństwo, na przykład w jego mieszkaniu. Po pewnym czasie on znalazł sobie inną, tak więc kazał się jej wynosic. Jakby była jego żoną mogłaby prawnie domagać się czegoś. W końcu razem pracowali na ten dom. Oczywiście to jest dalece skrajna sytuacja, ale ślub to jest też zabezpieczenie dla obu stron. Tym bardziej jak ma się dziecko. Mama Kowalska, a tato i dziecko Nowak:/ Ech uwazam, że jakoś spokojnie się z nim dogadasz. Powiedz mu, że to jest dla Ciebie bardzo wazne byście byli małżeństwem i jeśli on nie jest gotowy, to poczekasz, ale tez nie możesz czekać wiecznie... Życzę Ci powodzenia:)
Jesteśmy ze sobą pięć lat, mamy ponad trzy letnie dziecko, ale mo partner niestety nie chce nawet słyszeć o ślubie...
Jeżeli od początku znałaś jego poglądy na ten temat, dlaczego tak naciskasz? To bez sensu.
może oni nie myslą o slubie, bo dobrze im tak jak jest ? maja obiadek, posprzatane, miedzy nimi a ich kobietami sie uklada, wiec po co komu slub?
nie wiem, probuje ich tylko zrozumiec..