Pisze ten post,gdyz musze podzielic sie tym co we mnie tkwi....
Od dziecka zawsze musialam byc Dorosla ; przykladne zachowanie, ze wzgledu na trudna sytuacje rodzinna nie pozwalalm sobie na beztroskie dziecinstwo.
Nie zazanalam milosci matki gdyz byla chora,zawsze "byla nieobecna" , kiedy doroslam do tego by dostrzec jej zmaganie z chorobba,upor i trud zycia codziennego ona zmarla..
Ojciec rzadko mnie przytulal, jesli zdarzaly mu sie pochwaly to musialam na to "naprawde zasluzyc"...
I staralam sie ... cale zycie... od podstawowki...We wszystkim chcialam byc najlepsza - najlepsza uczenica,wzorowa corka,wnuczka...bralam udzial w roznych "durnowatych" konkursach ( a to recytatorskie, a to olimpiady, nawet konkursy plastyczne wchodzily w gre.), siedzialam po nocach by potem dostawac szostki , "nauczycielki szalaly na moim punkcie" a rowiesnicy z klasy mnie nienawidzili...Wowczas moim celem zyciowym bylo "zostac kims" - skonczyc wszystkie mozliwe szkoly, zdobyc wszelkie mozliwe dyplomy,kursy,szkolenia...
Zakonczylo sie to zalamaniem psychicznym i gleboka depresja .....
Od tego momentu wszystko sie zmienilo...
Przewartosciowalam swoje zycie,zaczelam je ukladac na nowo kawalek po kawalku...
Troche czasu mi to zajelo....
Dzis mam swoja firme,kocham swoja prace pomimo,iz nie zarabiam wiele,nie wyobrazam sobie by moc robic cos innego..
Spotykam sie ze znajomymi,ktorych zdobylam sobie "ciezka praca" nad soba i swoim zyciem..
A w sercu mam wielka pustke....pustke,ktorej nic ani chyba nikt nie bedzie potrafil zapelnic...
Jest to ogromne poczucie braku milosci, bezpieczenstwa,opieki...
Jestem ciagle wewnetrznie "malym dzieckiem" zebrzacym o milosc i zainteresowanie...
I ciagle obmyslam ,co powinnam jeszcze zrobic by zasluzyc na odrobine zainteresowania i milosci....
Ciezko mi z tym zyc.....
Dltego tez jestem ciagle samotna i niespelniona uczuciowo....:(