Cześć. Nie wiem co ze sobą zrobić. Jestem w związku 4 lata. Do tej pory nie mieszkaliśmy razem. Dopiero teraz pojawiły się perspektywy na wspólne zamieszkanie, ale zdałam sobie sprawę, że ja już tego nie chcę. Gdzieś po drodze moje uczucia się wypaliły.
Co gorsza, tęsknię za czasem gdy nie byłam w związku. Miałam fajne i poukładane życie. Z nim ciężko jest cokolwiek zaplanować, bo albo zmienia zdanie albo wszystko jest na ostatnią chwilę. Kiedyś miałam swoje hobby i zainteresowania, których teraz praktycznie nie rozwijam, bo on zajmuje prawie cały mój czas. Czuję jakbym traciła swoje ja.
Zniknęło pożądanie, chociaż on jest bardzo przystojny. Nie mam zupełnie ochoty na seks, mimo że w łóżku zawsze było bardzo dobrze.
Gdy komunikuję, że potrzebuję dla sobie więcej czasu czy np. spędzać czas ze znajomymi lub wyjechać gdzieś bez niego to z jego strony jest foch i pretensje. Gdy pojawiają się kłótnie nie mam już motywacji do kompromisów i każda kłótnia jest tą “ostatnia kroplą” po której chcę to wszystko kończyć. Ale on za każdym razem potrafi mnie urobić i zasiać nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Nie mogę pozbyć się myśli, że byłoby mi lepiej samej. Albo z kimś bardziej kompatybilnym jeżeli kiedyś ktoś taki by się pojawił. Mam już 30 lat więc czuję, że to taka ostatnia szansa na poznanie kogoś sensownego.
Z drugiej strony wiem, że mnie bardzo kocha. Jest czuły, troszczy się o mnie i stara się. Co ja mam mu powiedzieć? Że znudziło mi się bycie w związku? Powiedzieć że chcę odejść? Już kiedyś próbowałam, ale on nie odpuszcza. A ja nie mogę patrzeć na to jak cierpi. Nie chcę go krzywdzić. Chyba chciałabym żeby on ze mną zerwał. Ulżyłoby mi.
Nie radzę sobie z tą sytuacją. Czuję się jak w pułapce bez wyjścia. Chciałabym zasnąć i więcej się nie obudzić. Rozwiązałoby to wszystkie moje problemy