Dziś trochę krępujący i mało "pachnący? temat, niemniej dla mieszkańców miast wydaje się istotny. Chodzi mianowicie o nieczystości, jakie pozostają po naszych pieskach. Jest to problem zarówno tych posiadających psa, jak i tych, którzy zwierzaka nie posiadają. I sama nie wiem czy dla tych drugich nawet nie większy, bo nie otrzymując nic w zamian (czytaj: miłości i wierności psa) skazani są na pewne niedogodności wynikające z posiadania zwierząt przez innych.
Obowiązkiem właściciela czworonoga jest zawsze (!!!) po nim posprzątać, prawda ta znana jest nam od lat, ale niestety wciąż pozostaje w sferze pobożnych życzeń. W myśl zasady "jeśli sprzątam - jestem świadomy, odpowiedzialny, daję wzór innym, dobrze się z tym czuję, a kiedy nie sprzątam - jestem nieodpowiedzialny, pozostawiam nieczystości, narażam się na nieprzychylną opinię sąsiadów i przechodniów, źle się z tym czuję, otoczenie nie akceptuje mnie i mojego psa" dbajmy o to, aby siebie samych i innych nie narażać na nieprzyjemności i bardziej poważne skutki tego zaniedbania, jak choćby zakażenie pasożytami, np. groźną toksokarozą.
Jakie są Wasze spostrzeżenia? Czy w Waszym miejskim otoczeniu psy bywają dużą uciążliwością? Czy właściciele sprzątają po nich nieczystości, a jeśli nie, to czy narażeni są na jakiekolwiek, wynikające z tego zaniedbania, konsekwencje?